- Zbyszek
O tym,że trener Lecha nie wie co to poprawność polityczna.
Przeczytałem w ostatnim czasie parę wywiadów trenera Lecha Nenada Bjelicy i kilkoma refleksjami z nich wynikającymi z Państwem się podzielę. Ale najpierw dwa tytuły ze "Skarbu kibica" z roku 2017 "Sezon prawdy dla Bjelicy" i obecny "Moment prawdy i weryfikacji".Prawda, jakie odkrywcze .
Wypowiedzi samego trenera kontrastują z całą masą wodolejstwa i zakłamywania rzeczywistości, które serwują nam ludzie naszej piłki.Można nabrać przekonania ,że Bjelica jakoś do tej metody nie mówienia rzeczy ważnych nie pasuje. Moja córka mówi,że mojemu pokoleniu zazdrości,że ma naturalną zdolność przelewania myśli na papier i że potrafi z bliźnimi normalnie rozmawiać.No tak,ale w tzw. moim pokoleniu nie nawykliśmy do publicznego prania brudów.O nich rozmawialiśmy po cichu, w cztery oczy. Natomiast dziś stało się oczywistym,że rozmawia się przy pomocy mediów.Może też się zdarzyć,że ktoś nie chce słuchać.Z jaką przypadłością mamy do czynienia w przypadku trenera Lecha nie wiemy,ale tak ostrej krytyki władz własnego klubu dawno nie słyszałem.Lecz najpierw Bjelica dość nieporadnie usprawiedliwia siebie.Powiada,że nie wie skąd taka huśtawka nastrojów i amplituda poziomu gry, bo przecież on piłkarzy trenuje tak samo i oni grają to samo.Może w tej powtarzalności tego samego tkwi przyczyna.Bowiem piłka nożna, nawet u nas,rozwija się pod każdym względem.zwłaszcza motorycznym i taktycznym.Wielce do tego postępu przyczynili się dwaj trenerzy Legii Henning Berg i Staś Czerczesow.Do czasu Berga w naszej piłce mieliśmy do czynienia z prymitywizmem taktycznym a"la Smuda, albo dogmatyzmem w rodzaju Skorży. Trenerzy na kursach niektórych są tak edukowani,aby mieli wiedzę na czym zasadza się taktyka i organizacja gry wynikająca z ustawienia . Tylko ,że często jest to traktowane jako punkt końcowy,a nie punkt wyjściowy.Stąd takie wynaturzenia jak gadki komentatorów o grze wynikającej z jakiś numerków,że np. 6 ma grać tak, a tak , a 8 jeszcze gorzej itd.itp. A kto to powiedział ?. To nie jest żaden Dekalog.Berg pokazał,że można do taktyki podejść twórczo i stawiać takie zadania zawodnikom,aby jak najbardziej szkodzić wrogom ,a siebie umacniać.Nie rozwiną tego zagadnienia, lecz odeślę do przeczytania moich 5 felietonów pod zbiorczym tytułem "Luna ?". Czerczesow zaś udowodnił,że aby zawodnicy mieli moc to muszą mocno trenować i że ten trening ma sięgać po górny pułap ich możliwości fizycznych. Kilku naszych trenerów skorzystało z tych nauk. Mało tego analitycy w klubach nabierają nie tylko doświadczenia i wiedzy,ale mają do dyspozycji coraz bardziej wyrafinowane programy komputerowe co pozwala im rozwikłać w krótkim czasie meandry gry rywali i zastosować radykalne środki zaradcze.To powoduje,że grane schematy, powtarzalne i przewidywalne są dobre na krótką metę.Stagnacja rodzi w sobie zalążek porażki.
W dalszych wywodach Bjelica bez osłonek obwinia władze Lecha o wywieranie nadmiernej presji i stawianie zbyt wysokich wymagań, nieadekwatnych do realnych możliwości.Podejrzewać,że ma na myśli głównie znaną wypowiedź Piotra Rutkowskiego ,że całe myślenie musi być nakierowane na zdobycie Tytułu,że piłkarze muszą być bardziej pazerni,że wszyscy muszą udowodnić,że chcą zdobyć mistrzostwo i że nie akceptuje on zadowolenia się 2 lub 3 miejscem. A Bjelica na to pyta :"A na którym miejscu był Lech w tabeli zanim ja do niego przyszedłem i które miejsce zajął w poprzednim sezonie ?".Jak by nie patrzeć to wyciągnął drużynę z zapaści do czołówki, awansował do Pucharów i wszedł do Finału PP. Jego zdaniem ,aby zanotować dalszy postęp wynikowy to trzeba zespół wzmacniać,a nie osłabiać.Mówi,że rok temu w Lechu grało 5 reprezentantów różnych krajów, a teraz został 1 i to kontuzjowany.Lech chwalił się,że zarobił duże pieniądze na Bednarku,Kędziorze, Kownackim, Kadarze i Tettehu,ale zdaniem Bjelicy ich następcy są dużo gorsi.Gani władze klubu,że poszły na ilość sprowadzanych graczy,a nie na ich jakość. Pyta,na co mi 14 nowych zawodników skoro większość z nich to zapchajdziury.Nie wiemy czy on świadomie sabotuje taką "politykę " klubu,ale faktem jest,że większość składu I zespołu stanowią zawodnicy ze 'starego"Lecha.Z przekąsem stwierdza,że o "klasie" nowych zawodników świadczy,że zadawalają się kontraktami na poziomie 5 tys. Euro miesięcznie.I tu niestety wyłazi z niego , jak u wszystkich tych prowincjuszy kompleks Legii, bo powiada on " A w Legii płacą 35 tys, Euro".Co go to kmiota obchodzi. Legia gra w innej lidze finansowej i niech kurdupel nie bajdurzy,że jest olbrzymem, bo to śmieszne.Moim zdaniem sam Bjelica nie jest bez winy,bo trudno zrozumieć całą masę jego wyborów,że wspomnę tylko o tym,że narzekał w wywiadach na Majewskiego,że jesienią balował,a go wystawiał, a teraz kiedy uczciwie trenuje to gra rzadko.Trudno zrozumieć taką logikę.Jak spojrzymy kompleksowo na wypowiedzi Bjelicy to dostrzeżemy,że on w Lechu swego miejsca nie widzi i odcina się od zarzutu braku osiągnięć jako powodu zwolnienia.Więc trzymanie Blelicy to taka dalekowzroczna krótkowzroczność.Mnie ciekawi tylko czy go zwolnią po rozmowie , czy tak jak modnie e-mailem albo komunikatem w mediach. Przed laty jak Smuda będąc w Niemczech doglądał budowy domu i dowiedział się z telewizji,że został zwolniony z Wisły wziął koniak, wsiadł do BMW i pojechał do Krakowa. W siedzibie klubu wlał władzom do koniakówek trochę napoju, powiedział "Żegnam i trzaskając drzwiami wyszedł.Ale Franek to jest facet nie do podrobienia,a takich coraz mniej.
O tym,że nasz trener zszedł na ziemię.
Granie systemem 4-3-3 bez skrzydłowych ma umiarkowany sens i dobrze,że Jozak z tego ustawienia na tym etapie zrezygnował.Nie wspominając o tym,że mecze z Cracovią i Jagiellonią dowiodły,że fizycznie nasi zawodnicy na eksploatatywne wymogi systemu nie byli przygotowani.Ja wcześniej pisałem,że marzy mi się atak Radovicz w parze z Eduardo. No i się doczekałem .Nawet jak nie są oni w najwyższej formie to ich umiejętności techniczne w dużym stopniu niwelują tę niedogodność.Mniej istotnym jest czy wczorajsze ustawienie wyjściowe było 4-2-3-1 czy 4-4-2, ważne ,że było bardziej zrównoważone i bezpieczniejsze niż ostatnio.
O tym,że szkoda było wystawiać Remyego i Vesovicza w obronie.
Jest rzeczą bezsporną,że ludziom powinno się powierzać wykonanie takich zadań, które są w stanie wykonać lepiej niż inne.Każdy kto kierował ludźmi wie,że jednemu bardziej pasuje np siedzenie cały dzień przy maszynie ,a drugi woli zajęcie w ruchu. Można każdemu z nich kazać robić to czego nie umie i nie lubi, tylko po co ?.W piłce nożnej jest podobnie.Tylko nie rozumiejący czym jest charakterystyka zawodnika mogą perorować,że każdy dobrze wyszkolony gracz może zagrać na każdej pozycji.Może dobrze stać, bo z graniem gorzej,a jak musi to oczywiście zagra tylko,że efekty z tego będą mizerne.Tak i Remy na środku obrony grał niepewnie, obawiał się popełnić błędu i czasami był jak sparaliżowany. Nie żeby grał beznadziejnie,ale w II linii gra swobodnie i wykorzystuje swoje umiejętności, przegląd pola i celność podań. Podobnie z Vesoviczem ,który na boku obrony się dusił, nie potrafił się odnaleźć, natomiast jako skrzydłowy odnalazł wigor, walczy, biega, zmusza rywali do stałego go pilnowania.I co najważniejsze ich akcja dała nam szybkie prowadzenie.
O tymże Lech podjął walkę o opanowanie środku pola.
Widać było,że Bjelica po analizie gry Jagiellonii przeciwko nam uznał,że piłkarze Legii nie są wstanie wykorzystać swego potencjału ofensywnego kiedy są atakowani już na własnej połowie boiska.Nie zagrał podobnie jak nie zagrała Jaga pressingiem, gdyż mogłoby to być zbyt ryzykowne, bowiem wydostanie się chociaż jednego zawodnika spod wysokiego pressingu może wywołać efekt domina.Jagiellonia wybrała konsekwentną obronę strefową ,a więc kontrolę nad przestrzenią boiska.Lech wybrał obronę kombinowaną, w rejonie własnego pola karnego strefa, zaś na pozostałym obszarze obrona indywidualna, a więc przeszkadzanie naszym zawodnikom w braniu czynnego udziału w akcjach.I trzeba przyznać,że całymi fragmentami meczu płynność gry nie była naszym atutem. Dopiero jak Lechici osłabli w końcówce meczu dostaliśmy nieco swobody.
O tym,że nadal nasz zespół ma problem ze złapaniem właściwego rytmu gry.
Trener Jozak powiada,że Legia powinna dominować na boisku, gdyż to wynika z porównania potencjału naszych zawodników w porównaniu z konkurencją.I oczywiści ma rację. Tyle tylko,że aby osiągnąć ten stan w sposób trwały to zespól musi grać w swoim rytmie,a nie takim wymuszonym przez rywali.A ten stan polega z grubsza na podejściu i odejściu.Kiedy rywale mają piłkę to podchodzimy do nich,aby im utrudniać grę, a gdy my ją posiadamy to odchodzimy zmuszając ich do ganiania za nami i przegrupowywania sił.W obu wypadkach to my jesteśmy tymi aktywniejszymi i narzucającymi warunki gry. To jest tak jak z oddychaniem : wdech i wydech.Ten jest lepszy kto mnie wdycha,a bardziej oddycha, kto uwalnia się a niewoli i więcej hasa na swobodzie.I tej wolności i tego wydechu naszym brakuje.
O tym,że powinienem założyć worek pokutny.
Kilka miesięcy temu po paru niezbyt udanych meczach Malarza,w których był jak by rozkojarzony, niepewny, za wolno wprowadzał piłkę do gry i źle współdziałał z obrońcami skrytykowałem go pisząc,że jego czas się kończy, bo wiek ma swoje prawa. Nie wiedziałem,że miał on bardzo poważne problemy rodzinne i miał prawo do zmniejszenia koncentracji na piłce. Worek pokutny byłby dla mnie jak najbardziej wskazany,gdyż Malarzinho jest najsilniejszym ogniwem naszej drużyny.
O tym,że cofamy się zbyt głęboko.
To jest już drugi mecz po kolei w którym nasza drużyna stanowi blade tło dla rywali.Oczywiście można wycofywać się w rejon własnego pola karnego i grać z kontrataku,ale jest to zawsze niebezpieczne jeżeli rywalom się po drodze nie przeszkadza. Gdy wycofujemy się aż do linii pola karnego to musimy liczyć się z negatywnymi skutkami prostego błędu w postaci nietrafienia w piłkę, dania się okiwania itd.itp. Rywale zaś mają ten komfort,że do ich bramki odległość jest daleka i na jej pokonanie potrzeba czasu. Z kolei drużyna tak wycofana jak nasza ma większą część boiska do pokonania do bramki rywali i wytworzenie czystej sytuacji z uwagi na zmęczenie biegowe jest mocno utrudnione. Co nie jest żadnym usprawiedliwieniem dla niewykorzystania kilku akcji bramkowych. I to jest bardzo mało zrozumiałe, bowiem taktykę gry 2 na 2 czy 3 na 2 lub 3 na 3 itd na tym poziomie nasi zawodnicy powinni mieć opanowane do perfekcji.
Nie będę osądzał zwycięzców. Za to docenię klasę sędziego Marciniaka.
This is a comment on "Legia - Lech 2-1: Huśtawka nastrojów"