A+ A A-
  • Zbyszek
W komentarzu pomeczowym aż prosiło się nawiązać do słów Mioduskiego o tym, że zatrudni kolejnego analityka i napisać o historii wejścia analiz do futbolu , pamiętając przy tym że asystentem "zbawcy " Legii Papszuna jest b. analityk Legii Goncalo Feio. Niestety znowu chyba temat byłby jak, na nawał innych pilniejszych - zbyt obfity. Pewno innym razem. O tym, że fizjologia jako dziedzina wiedzy specjalistycznej jest dla laików niedostępna. O fizjologii człowieka, w tym, w aspekcie sportowym czytałem wiele, ba nawet w ubiegłym roku wydałem 120 zł za cykl 10 wykładów prof. Zbigniewa Jastrzębskiego ( obecnie najwybitniejszego specjalisty w tej dziedzinie w Polsce) przez internet, ale żadną miarą nie aspiruję do miana znawcy. Chcę tylko w ogromnym uproszczeniu przybliżyć czym jest i do czego służy wiedza o fizjologii człowieka. Fizjologia to nic innego jak nauka o czynnościach organizmów żywych jako całości , a także ich narządów, tkanek i komórek. Fizjologia sportu to nauka badająca czynniki kształtujące zdolność do pracy mięśniowej oraz wpływ różnych rodzajów treningu na funkcje narządów oraz mechanizmy przystosowawcze do wysiłku. Jest to wiedza o tyle skomplikowana, że na zdecydowaną większość funkcji wysiłkowych organizmu nasz mózg jako ośrodek woli nie ma wpływu. Podlegają one bowiem autonomicznemu ( wegetatywnemu) układowi nerwowemu. Woli nie podlegają takie czynności jak oddychanie, trawienie, praca serca, krążenie krwi, przemiana materii, w tym dostarczanie składników odżywczych do mięśni, a zwłaszcza energodajnej glukozy itd. Autonomiczny układ dzieli się na dwie części ustawione antagonistycznie wobec siebie , na układ współczulny ( sympatyczny) i przywspółczulny ( parasympatyczny) . Jeden układ pobudza czynności życiowe ,a drugi je w takim samym stopniu hamuje co sprawia, że w normalnych warunkach znajdują się one w równowadze. Aby niejako zmusić organizm do zakłócenia tej równowagi "wymyślono " trening, a więc systematyczne ćwiczenia których celem jest zwiększenie zdolności do wykonywania różnego rodzaju wysiłków, w tym głównie poprawy wydolności organizmu. Trening obok poprawy wydolności służy także do podnoszenia koordynacji nerwowo -mięśniowej , zwiększenia zdolności do pochłaniania tlenu ( praca tlenowa i beztlenowa) oraz powoduje rozwój zmian adaptacyjnych w obrębie mięśni. Oprócz treningu wytrzymałościowego oraz szybkościowego stosuje się trening kształtujący specjalne cechy motoryczne, w którym ćwiczone są grupy mięśni lub poszczególne mięśnie bez zwiększania ogólnej wydolności. Celem treningu opartego na znajomości fizjologii jest osiągniecie optymalnej wydolności organizmu czyli zdolności do wykonywania pracy mięśniowej bez zmęczenia i zmian w ośrodku wewnętrznym ustroju oraz wysokiej tolerancji na zmiany. Każdy człowiek ma ustaloną wielkość wydolności, dlatego tak ważna jest indywidualizacja treningu. Wydolność mierzy się za pomocą prób czynnościowych i charakteru zachowania się parametrów poszczególnych zespołów funkcji wewnętrznych organizmu. Jeszcze te 30 lat temu fizjologowie nie odgrywali tak ważnej roli w piłce, bowiem zawodnikom było dość daleko od osiągnięcia maksymalnego pułapu mocy . Natomiast dziś grają oni na poziomie prawie maksymalnej wydolności organizmów i procesami treningu czyli jego objętości i intensywności musi sterować fachowiec. Czas amatorów w sporcie się kończy. O tym, że po prawie 30 latach historia się powtarza. Jestem w stanie zrozumieć, że historia Legii z lat 60-tych. 70 -tych i prawie całych lat 80-tych jest dla prawie wszystkich komentatorów nieznana z autopsji ,ale żeby nie pamiętać tego co się działo przed niecałymi 30 latami trudno mi sobie wyobrazić. Po wpisach o obecnej sytuacji Legi widzę potrzebę przypomnienia tamtych czasów. Lata 1989 i do 1992 roku był to okres przełomu ustrojowego , który dotknął sport, w tym Legią Warszawa. Już w kwietniu 1989 roku właściciel Legii czyli Ministerstwo Obrony Narodowej wydziela piłkę nożną ze struktury CWKS jako Autonomiczną Sekcję, a od października 1989 roku zaprzestaje jej finansowania. Formalnie prezesem klubu jest gen.dywizji Fryń ,ale w jego imieniu zarządza płk. Andrzej Szymański. On to dopuszcza od końca 1989 roku do zarządzania klubem powołaną ad hoc Firmę "WarsFutbool" , która faktycznie zajmuje się wyprzedażą zasobów. Każdy kogo ktoś chce kupić zostaje sprzedany przy czym normą są dwie umowy , jedna większa od klubu kupującego, druga na mniejsze pieniądze dla Legii. Udziałowcy dzielą się nadwyżką na tyle "uczciwie", że kanty ( poza przekrętem przy Koseckim) nie wychodzą na światło dzienne . Legia jest systematycznie osłabiana, bo nawet jak trafiają do niej utalentowani gracze to natychmiast ubywają. Tę rabunkową gospodarkę przerwie dopiero w drugiej połowie 1992 roku Janusz Romanowski prezes Firmy "Kodak Polska" ,który jako inwestor Legii założy Firmę "Pol - Kaufring" i przyciągnie do Legii darczyńców z FSO oraz Adidasa. Romanowski to taki protoplasta Leśnodorskiego. Wiedział, że aby zarobić to trzeba mądrze zainwestować. Ponieważ inwestycje w tzw. młode talenty są obarczone zbyt dużym ryzykiem to sprowadzał zawodników sprawdzonych stanowiących wzmocnienie klubu. Tym działaniem piekł dwie pieczenia na raz : osiągał sukces sportowy i dzięki niemu wzrost wartości zawodników na sprzedaży których więcej zarabiał. Wspominam Romanowskiego, bo to on uratował Legię od nieuchronnego upadku. W roku przełomu czyli w 1989 trenerem Legii był Andrzej Strejalu, który po zakończeniu sezonu został selekcjonerem reprezentacji. Zostawił Legię na 5 miejscu w tabeli. Pamiętamy Strejlaua jak w czasie meczów żył przy linii wznosząc ręce do góry jak by wołał "Boże, widzisz co oni wyprawiają i nie grzmisz". Strejlau mógłby doktoryzować się ze znajomości różnego rodzaju interwałów. Był to drugi po Vejvodzie trener ,który potrafił znakomicie fizycznie przygotować drużynę, ale jego gadulstwo i pedantyczne dążenie do perfekcji przez eliminację błędów było z gruntu antymotywacyjne. Skąd my to znamy ?. Po nim drużynę objął powracający z Tunezji Rudolf Kapera. Ten po sezonie 1989/90 odszedł do pracy naukowej na AWF ( wychował wielu trenerów m.innymi Skorżę czy Ojrzyńskiego), a drużynę zostawił na 4 miejscu. Kapera w czasie spotkań nie machał rękami ,ale stojąc przy linii patrzył tak jak by chciał krzywdę zrobić temu kto skusił. On wprowadził oprócz treningu biegowego pracę mięśniową na przyrządach. W stosunku do zawodników był podobny do Czerczesowa , też szczery i otwarty , tyle ,że Stach nie klął, a u Kapery wyrazy padały często i gęsto. Następcą został b. zawodnik "Wielkiej Legii" Władek Stachurski . Ten ściśle naśladował Vejvodę. Tak samo stawiał na wybieganie i tak samo zachowywał dystans do zawodników. Podczas meczów siedział na ławie i tylko jak była jakaś ekscytująca sytuacji to podbiegał do linii i eksplodował, mimo, że lekarze mu tego zabraniali, bo wykryto u niego zaawansowaną chorobę niedokrwienną serca. Drużynę po sezonie 1990/91 zostawił na 7 miejscu , bowiem wyjechał do ZEA. Z braku laku po Stachurskim trenerem zrobiono trenera II drużyny Krzysztofa Etmanowicza. I to jest ta analogia do obecnej sytuacji, kiedy to do prowadzenia I zespołu wyznacza się trenera rezerw. We wcześniejszym okresie Legię opuścili tacy gracze jak : Wdowczyk, Kubicki, Pisz, Terlecki, Dziekanowski, Arceusz , Łatka, Czachowski, Cyzio, Kosecki, Karaś, Rowicki, Kaczmarek,Iwanicki. Pomimo tych ubytków miał do dyspozycji całkiem niezłą pakę : Szczęsny, Zbyszek Robakiewicz - Gmur, Jóźwiak, Jacek Zieliński, Ratajczyk , Siadaczka,- Czykier, Góra, Kacprzak, Sobczak, Szestakow, Jacek Bąk, Budka- Kowalczyk,Sazanowicz. Trener Etmanowicz nie grał z zawodnikami na linii, bowiem chodził tam i z powrotem wznosząc oczy ku niebu jak by wołał stamtąd o pomoc. On to odstąpił od treningu biegowego jako samoistnej jednostki treningowej uznając ,że zawodnicy wybieganie mają wykonując ćwiczenia z piłką. Wykonywane badania ( poziom wytlenienia krwi obwodowej, niska zawartość kwasu mlekowego) potwierdzały dobry poziom wytrenowania. Ale kiedy zespół po Etmanowiczu objął Janusz Wójcik zrobił sprawdzian jako intensywny bieg na 5 km . Najlepsi powinni ten dystans przebiec w ok. 15 minut, a najsłabsi najpóźniej po pół minucie. W realu najlepsi przebiegli w prawie 20 minut ,ostatnie kilkaset metrów pokonując w żółwim tempie. Dla porządku podajmy wyniki , najpierw pierwszy mecz, a potem rewanż : Hutnik Kraków 0:2 i 2;1, Olimpia Poznań 1;1 i 1;0, Śląsk 0:2 i 0:1.Zagłębie Sosnowiec 3;0 i 1;1, Zawisza 2;2 i 2;0, Ruch 1;1 i 0:0, Stal Stalowa Wola 0:0 i 1;0, Widzew 1;0 i 0:3, Wisła Kraków 2:2 i 1:1, Zagłębie Lubin 1;1 i 0:1, Lech ( Mistrz) 0:1 i 2;0, Górnik Zabrze 0:0 i 0:1, Igloopol 0:1 i 5:2, Stal Mielec 1;2 i 0:0, GKS 4;2 i 0:2, Motor Lublin 1;0 i 3;0 ŁKS 0:1 i 1:0. Po porażce z GKS na dwie kolejki do końca Legia była na miejscu spadkowym. Dopiero wygrana w Lublinie wywindowała nas na bezpieczne miejsce spychając do spadku Motor. Legia wylądowała na 10 miejscu mając 33 punkty , a spadły Motor ( 30 oczek), Stal Stalowa Wola, Zagłębie Sosnowiec i Igloopol Dębica. W ostatnim meczu sezonu na Ł3 z ŁKS ( 1:0) na trybunach zapanowała euforia ,a drużyna była fetowana bardziej niż dziś ,kiedy zdobywa kolejny Tytuł. O tym ,że trener Mamrot prochu nie wymyśli. O trenerze Mamrocie piszę wyłącznie w jednym kontekście ,a mianowicie jest to jeden z niewielu trenerów, który po zwolnieniu z tego samego klubu z powodu słabych wyników wraca do niego po kilku latach. Przypomnijmy ,że z Jagą w sezonie 2017/18 zdobył wicemistrzostwo ustępując tylko Legii, a w rok później Jaga była w finale PP. Okoliczności jego powrotu stały się typowe dla nowych czasów, bowiem z licznego grona kandydatów na trenera Jagi wybrał go komputer. Po kilku pomyłkach trenerskich popełnionych przez Kuleszę w obliczu szykowania się przez niego do objęcia posady prezesa PZPN pozostali współwłaściciele Jagi ( 10 sztuk) przestawili każdy swój typ , a programiści przy pomocy ustalonych kryteriów ocenili każdego z nich . Najwięcej oczek uzyskał Mamrot. Ja namawiam Mioduskiego do naśladowania szefów Jagi, w zakresie wykorzystania komputera ,bowiem chyba to lepszy sposób niż "wyczyny" prezesa. Obecnie zbawienie widzi tylko w Papszunie, a ja mówię starym powiedzeniem , że jak "kot jednej dziury pilnował to zdechł" . W szczególności można by się zastanowić nad powrotami do Legii takich szkoleniowców jak : -Stach Czerczesow , bo to i przyzwoity warsztat i charyzma i napęd na sukcesy i brak tolerancji dla nieróbstwa i szacunek dla klubu. -Dariusz Banasik , który chyba okres błędów i wypaczeń ma za sobą. Pracował on w Legii od 2001 do 2014 roku , w tym prowadząc II zespół. Potem dorobił się na tyle dobrego warsztatu w Pogoni Siedlce, Zagłębiu Sosnowiec ,że w Radomiaku osiąga wyniki znacznie powyżej możliwości i wartość graczy. -Jacek Magiera. Zrozumiał, że do pracy w Legii był nieprzygotowany i po zwolnieniu jeździł na staże zagraniczne , uczestniczył w kursokonferencjach i stale był widywany w czytelni AWF oraz w dyskusjach z pracownikami naukowymi . Obecnie osiąga dobre wyniki z marnym kadrowo Śląskiem. -Jacek Zieliński. Był asystentem i trenerem w Legii, jak też asystentem w reprezentacji. Ma dobry warsztat , wprowadzał by młodzież do drużyny i potrafiłby ocenić wartość graczy, których Legia chce nabyć. Nawiązałby współpracę z zewnętrznymi fachowcami, także z kręgów naukowych. Na zakończenie tej sekwencji chcę pokazać skalę degrengolady personalnej naszej piłki czyli dlaczego Marot nie osiągnie bywszych sukcesów i dlaczego Legia ma pod górę. Oto składy Jagi i Legii z sezonu 2017/18. Jaga : Kelemen- Guilherme,Runje, Mitrovicz, Wójcicki - Grzyb. Romańczuk - Novikovas, Pospiszil, Frankowski - Świderski( Bejzak) W składzie pozostali ,ale o 3 lata starsi ( już po 30-tce) Runje,Romańczuk i Posipszil . Brakuje zwłaszcza przebojowych skrzydłowych. Legia : Malarz - Hlouszek, Jędrzejczyk, Pazdan, Vesovicz - Antolicz . Mączyński - Szymański, Radovicz ( Hamalainen) , Kucharczyk - Niezgoda. Porównanie pozostawiam PT czytelnikom. O tym, że system nie gra, ale zawodnicy grają w systemie. W Legi zaś zawodnicy grają na boisku. Trener Gołębiewski wystawił wczoraj wszystkich tych, którzy jako tako nadawali się do gry nie bacząc na systemy, ustawienia ,taktyki, organizacje gry pozycje , nastawienia, style i tym podobne wynalazki. Zawodnicy wyszli w siedmiu jako ci, których nazywa się graczami defensywnymi i trójką graczy , od biedy, ofensywnych. Tak jak w poprzednich wielu meczach Legii brakuje opanowania środka pola przez zawodnika lub zawodników zdolnych nie tylko do tego co się umownie nazywa kreowaniem gry, ale przede wszystkim do uspokojenia gry, utrzymywania się przy piłce, wybicia rywali z ich rytmu oraz nadania kierunku poczynaniom ofensywnym. Dobrze, że trener Gołębiewski wreszcie zrezygnował z ustawienia 3-4-2-1 , które bez Juranovicza i Kapustki było kaleczeniem systemu i ogólnie bezsensowne. Obecnie zachodzi potrzeba wykorzystania potencjału Josue. Jest on za wolny na ofensywnego pomocnika ,ale ma bardzo dobry przegląd pola i potrafi zagrać celnie długą piłkę. Widziałbym obecną Legię grającą tak jak Włosi w 2012 roku czyli 1-4-1 (Pirlo)-4-1. Tym Pirlo byłby Josue czyli rozgrywającym na pozycji defensywnego pomocnika. Tym samym skład byłby taki : Boruc - Mladenovicz, Wieteska, Jędrzejczyk ( Hołownia) , Johansson - Josue - Luquinhas, Slisz, Martins, Kastrati - Pekhart ( Emreli) . Oczywiście każdy trener ma prawo ustawić drużynę systemowo i kadrowo wedle swojej wizji, bo to on ponosi odpowiedzialność za efekty pozytywne i negatywne. Wczoraj nasza zwycięska drużyna nie zachwyciła, bowiem graliśmy chaotycznie. Być może zawodnicy mieli wymieniać się pozycjami , lecz było to i nieporadne i nieskładne. Zbyt wielu naszych zawodników grało w tych samych strefach, wymienialiśmy zbyt wiele podań, ale bez zdobywanie terenu i wymanewrowania rywali. Jaga był dobrze zorganizowana i powstrzymanie tak grających zawodników nie stanowiło dla nich większego problemu. Tylko ,że wbrew pozorom schematyzm organizacyjny stał się powodem ich porażki . Nie zdołali zareagować na niespodziewaną sytuację ,że prawy obrońca znajdzie się na pozycji lewego napastnika. Był to wreszcie szczęśliwy przypadek wypogadzający pokryte ciemnymi chmurami nasze niebo. O tym, że nie wolno tolerować niechlujnego oddawania strzałów. Legia z wielu powodów nie wytwarza wielu sytuacji strzeleckich i nie oddaje dużej ilości strzałów na bramkę. Tym bardziej ten, który znajdzie się w dogodnej pozycji musi oddać celny strzał czyli musi trafić w bramkę. Wczoraj Luquinhas w 9', Mladenovicz w 24' i 27 ' mieli takie okazje i strzelali niechlujnie . Nie wolno szukać kwadratowych jaj, chcieć koniecznie przedziurawić siatkę, trafiać tuż o przy słupku albo pod spojenie poprzeczki ze słupkiem. Trzeba trafić najpierw w bramkę. Techniki strzału można i trzeba się nauczyć, tylko, że trener w tym procesie nie może tolerować wadliwej sylwetki, złego ułożenia głowy, nóg i rąk . Zawodnik dotąd powinien ćwiczyć, aż nabierze prawidłowych odruchów, aż stanie się automatem. Lewandowski bez gigantycznej pracy nie byłby tym kim jest. O tym, że sędzia Musiał musiał dać popis antylegijności. Sędzia Musiał to recydywista, bo po okresie poprawnego sędziowania Legii powrócił do dawnego zwyczaju krzywdzenia nas. To chyba jest silniejsze od niego, co ja rozumiem, bo też życzę Wiśle spadku ,ale ja nie jestem sędzią Smile. A teraz jego "popisy" : - 6' - podręcznikowa czerwona kartka dla Nasticza za brutalny faul z użyciem nadmiernej siły . W takiej sytuacji .albo nie ma faulu , bo jest obopólny atak, a jak karanie to tylko czerwienią, a nie żółcią. Nasticz był spóźniony i zaatakował barkiem i łokciem. Artur jest po badaniach i niestety ma złamany obojczyk z przemieszczeniem co wymaga operacyjnego złożenia. Wiem coś o tym, bo sam miałem 54 lata to samo + złamanie pasa barkowego co zakończyło moją karierę sportową. - 13 ' - Romańczuk faulem na Josue przerywa korzystną akcję dla Legii ( żółtego, oczywistego kartonika nie ma) . - 21' - ewidentny faul przez popchnięcie rękami Skibickiego przez Bidę przed polem karnym Jagi. Musiał udaje ,że nie dostrzegł ( VAR nie może ingerować), - 30' - ostre wejście Żyry w nogi Slisza od tyłu na żółć, ale jej nie ma, 44' - znowu Żyro fauluje Slisza, tym razem przerywając korzystną akcję i znowu ręka Musiała pusta, 60' - łapany i przewrócony zapaśniczym chwytem Mladenovicz przez Czernycha , bez reakcji sędziego, 61 ' - tym razem Pazdan sfaulował Mladenovicza . Sędzia zastosował przywilej korzyści i zasygnalizował kartkę , po czym zapomniał jej wyjąć. Mecz nie był trudny do prowadzenia , bo faule były ewidentne i wystarczyło tylko ściśle stosować przepisy. Dla Musiała było to za trudne. O tym, że Boruc to nasz Simba. KRÓL LEW poszedł na wygnanie i w królestwie powstał burdel i same klęski. Król Lew wraca i wraz z nim ład, porządek i sukcesy . On panuje i my wraz z nim. Wypada zwolnić wszystkich ,a zatrzymać Artura. I na zakończenie . Dalsze tolerowanie bezkarności tej hołoty poprzebieranej za kibiców Legii może skończyć się tragedią. @Senator. Wracaj szybko do zdrowia.!.
This is a comment on "Legia - Jagiellonia 1-0: Wreszcie"