- Zbyszek
O tym, że jesteśmy zapóźnieni w rozwoju.
Kolejnym elementem ,który wprowadzili nowatorsko Holendrzy jako podwalinę pod współczesną piłkę stało się rozgrywanie akcji od tyłu. Czynnikiem, który o konieczności takiego rozpoczynania akcji zadecydował stała się zmiana przepisów po ultradefensywnych MŚ w 1990 roku zabraniająca podawania piłki do bramkarza. Początkowo jak każda nowość spotkała się ze sprzeciwem ,na czele którego stanął sam Johan Cruyff. Ale to właśnie Holendrzy stali się w tamtym okresie największymi beneficjentami zmian. Podczas kiedy w innych krajach bramkarze musieli uczyć się gry piłką ,a słabo wyszkoleni obrońcy szli w odstawkę , to Holendrzy dzięki świetnemu systemowi szkolenia takimi dysponowali. Mieli oni znakomitych bramkarzy , którzy potrafili wprowadzać celnie piłkę do gry bądź wyrzutem piłki ręką bądź wykopem ,że wymienię bodaj najsławniejszego z nich Van der Sara. Często przy wysoko grających obrońcach bramkarz bywał ostatnim obrońcą. Zmiana roli bramkarza wymusiła zatrudnianie specjalistów od szkolenia bramkarzy ,a pierwszym z nich był Frans Hoek w Ajaxie. Van der Sar początkowo uchodzący za bramkarza ekstrawaganckiego po wielu latach stał się wzorem do naśladowania ,jeżeli idzie o ustawianie się i rozprowadzanie piłki. Obok bramkarzy Holendrzy kładli duży nacisk na nowoczesne szkolenie obrońców , tak aby oferowali więcej niż tylko umiejętności defensywne. Już w czasach tzw. futbolu totalnego wielu obrońców Holenderskich wspomagało akcje ofensywne drużyny ,ale już 30 lat temu w praktyce tamtego futbolu zafunkcjonowała zasada ,że obrona bramki polega głównie na atakowaniu środka pola. Cruyff nie trawił w swoich zespołach obrońców, którzy po stracie piłki cofali się zamiast ruszyć do przodu , naciskając na znajdujących się przy piłce rywali. Celnie to nowatorstwo podsumował van Gaal mówiąc : " We współczesnym futbolu środkowi obrońcy stali się tak naprawdę rozgrywającymi . Ofensywny pomocnik już przestał być rozgrywającym, bo operuje na zbyt małej przestrzeni. To oznacza, że już nie da się wystawiać na tych pozycjach tylko solidnych graczy ,ale muszą oni być bardzo dobrze wyszkoleni technicznie i taktycznie" . Wzorem takiego środkowego obrońcy stał się Frank Rijkaard. Jak to podkreślił wybitny trener Carlos Bilardo, Rijkaard wygrywał wszystkie pojedynki, wyśmienicie krył, dobrze czytał grę, dysponował celnym podaniem, także długim i potrafił strzelać bramki. Trener van Gaal uważał , że bronienia można się szybko nauczyć i dlatego z gracza ofensywnego łatwiej zrobić obrońcę, niż odwrotnie. Kolejnym piłkarzem , który twórczo rozwinął zakres gry środkowego obrońcy był Ronald Koeman. To jego Guardiola uważa za wzór do naśladowania dla obrońców. Cechą charakterystyczną dla tak grających obrońców było nietracenie przez nich piłek, doskonałe ustawianie się i inteligencja oraz bronienie ograniczonego wycinka boiska ( strefy) , bowiem resztą zajmowali się inni gracze.
Legia wczoraj pokazała grę nie od tyłu ,ale do dupy.
O tym, że charaktery bywają przeróżne.
Widząc poczynania naszych graczy nie można nie zadać pytanie czy oni mają to co nazywamy charakterem. Definicja charakteru jest prosta , bowiem określa się go jako zespół cech psychicznych człowieka tworzących zamkniętą całość i rozstrzygający o postepowaniu człowieka wobec siebie, innych ludzi i wobec własnej działalności. Do głównych cech charakteru należą właściwości woli, sposoby reagowania uczuciowego na sytuacje co wiąże się z przyjętym systemem wartości determinujących motywację. Charakter nie obejmuje zdolności poznawczych ( inteligencja) , zdolności wykonawczych, jak również niezwiązanych z motywacją ( temperament) . W tym znaczeniu brakiem charakteru jest nie wykazywanie stałych zasad postępowania, uleganie chwilowym pobudkom oraz działanie przynoszące szkodę. Gdy jednak sięgniemy głębiej to okaże się, że tak naprawdę nauka nie zna natury charakteru, nie potrafi go wystraczająco opisać ,ani też sklasyfikować. Tym samym nauka tylko ustala cechy charakteru oraz stwierdza, że charakter zależy od środowiska i od aktywności osobniczej i kształtuje się on od najmłodszych lat w sposób aktywny , nie bierny. Generalnie w psychologii istnieją dwie szkoły opisujące w czym przejawia się charakter. Jedna twierdzi, że wszystkie charaktery można sprowadzić do 8 typów powstałych przez kombinację 3 czynników składających się na osobę ludzką oraz ich przeciwieństw : emotywności, aktywności i oddźwięku ( pierwotności lub wtórności ). Druga szkoła psychoanalizy Junga powiada, że podstawą musi stać się postawa osobnika wobec świata, ludzi i rzeczy. Jung uważa, że energia człowieka skierowana jest bądź do wewnątrz ( introwersja) lub na zewnątrz ( ekstrawersja).
Jak by nie definiować , jak by nie opisywać, to aby charakter pokazać np. na boisku to trzeba go mieć. Nasi piłkarze też mają charaktery ,ale niewłaściwie ukierunkowane ,bo na przegrywanie ,a nie na wygrywanie. Ponieważ charakteru w ich wieku nie da się w zasadniczy sposób zmienić, to trzeba ich wymienić. Na sprawniejsze modele.
O tym, że Legia musi zostać sprofilowana.
Mnie powoli przeraża bierność i nieróbstwo kierownictwa Legii. Owszem zmieniono ludzi na funkcjach zarządzających pionem sportowym .ale z wypowiedzi i Jacka Zielińskiego i pana Herry wynika, że oni nie szanują czynnika czasu. Tak jak by czekali na koniec sezonu i po nim rozpoczynali wszystko od początku, tak jak by przeszłości i teraźniejszości nie było , jak by możliwy był jakiś mityczny punkt 0 od którego wszystko się zacznie i wszystko samo się ułoży i naprawi. Wygląda do na czekania na Godota jak w słynnej sztuce Samuela Becketta czyli na nowego trenera. Tym samym pokazują oni ,że są zbędni , bo "przyjdzie walec i wyrówna'". Oczywiście można przyjąć ,że oni wykonują pracę koncepcyjną ,ale przy wścibstwie mediów byśmy coś wiedzieli chociażby jaka ma być koncepcja gry czyli kto ma odjeść i na jakich pozycjach brakuje wartościowych graczy. A więc czy potrzeba graczy wszechstronnych , mobilnych jakich chciał mieć, a nie miał Michniewicz czy graczy dobrych pozycyjnie jakich chce ,a nie ma Vukovicz. Na razie wiemy, że po sezonie odejdzie Pekhart i na pewno nie zostanie przedłużona umowa z Borucem.
Tu muszę zgodzić się z niepokojem Senatora, który obawia się ,że kierownictwo wszystko robi ,aby nic nie robić. Co nie tylko na przyszłość ,ale i na teraźniejszość dobrze nie wróży, bo przecież pewności utrzymania nadal brak.
O tym, że wartość piłkarzy Legii drastycznie spada.
W zeszłym roku po bardzo dobrych występach Legii w eliminacjach do LM i LE oraz po wygranych ze Spartakiem i Leicester wartość drużyny Legii wedle transfermarktu zbliżyła się do 40 mln Euro i była najwyższa w lidze. Obecne notowania to nieco ponad 23 mln Euro i wartość Legii jest niższa o ponad 20 mln Euro od Lecha oraz o 3 mln Euro od Rakowa, a gdyby nie wycena Verbicza na poziomie 4.5 mln Euro to byłaby niższa i od Pogoni. To efekt spadku , często ponad dwukrotnie ,wyceny indywidualnej piłkarzy. Przyjrzyjmy się jak to wygląda obecnie ( ceny w mln Euro): Strebinger - 0,9. Miszta 0,6, Wieteska 1,3, Abu Hanna - 0,4, Nawrocki -0,9, Rose - 0,3, Artur - 0,25, Hołownia - 0,2, Mladenovicz -1,5 , Ribeiro -0,7, Johansson - 0,75, Kharatin -1,2, Slisz -1,2, Sokołowski -0,8, Celhaka- 0,5, Wszołek - 1,0, Skibicki - 0,4, Muci - 1,2 , Josie - 1,2, Kapustka -1,2, Kastrati- 0,7, Rosołek - 0,6, Pekhart -0,5, Lopes - 0, 5 Włodarczyk 0,3. Reszta młodych wyceniona jest na 25 tys, Euro. Dla przykładu minimalna wartość młodzieży w Lechu to 100 tys. Euro. Ten stan doskonale obrazuje zależność pomiędzy wynikiem drużyny, a wartością indywidulaną zawodnika. W tym miejscu trzeba przypomnieć prorocze słowa Helenio Herrery " Grając dla zespołu grasz dla siebie". Mniej ważne staje się podejście do sposobu gry czy od strony zespołowości ( silny zespół to dobrzy zawodnicy) czy indywidualności ( silni zawodnicy to dobry zespół) , bo najbardziej liczy się jakie wyniki oni osiągają. Przy takim podejściu Legia traci podwójnie , bo nie zarobi na transferach , a dobrzy piłkarze do tak nisko notowanej drużyny chętnie nie przyjdą Martwi również brak rozwoju młodych piłkarzy, którym mimo kiepskiej postawy ( delikatnie to ujmując) starszych graczy nie dostają szansy na pokazanie się i udowodnienie swojej przydatności. Podejrzewać należy ,że gdyby nie konieczność gry młodzieżowca to i Rosołek grzałby ławę. Kiedy patrzę z bólem na to co wyczynia Legia to muszę powtórzyć, że strach jest najgorszym doradcą. I nie znajduję dla tej kompromitującej postawy żadnego usprawiedliwienia, bo przecież gramy tylko na jednym froncie . Czyżby i on stanowił za wysokie progi ?.
O tym, że drużyna Legii jest niezborna.
Gdy tak w miarę obiektywnie spojrzymy na poczynania boiskowe zawodników Legii to łatwo zauważymy brak kompatybilności . Te elementy nie pasują do siebie . A przecież drużyna musi funkcjonować jak zegarek ,ale aby tak było to każdy tryb musi się zazębiać, tworząc jedną całość. Można to osiągnąć generalnie na dwa sposoby ,albo dobierając odpowiednich zawodników, albo zgrywając zawodników ze sobą.
Ta niezborność jest szczególnie widoczna w nieudolnym wprowadzaniu piłki do gry od tyłu ( o czym wspomniałem na początku komentarza). Pewno teoretycznie wiadomo, że tak się powinno grać, ale ktoś praktycznie musi tę robotę wykonać. W ustawieniu 4-2-3-1 z reguły takim kimś jest jeden z nominalnych defensywnych pomocników o nastawieniu ofensywnym , ale nie u nas. Bowiem i Slisz i Sokołowski to typowi rozbijacze ataków, nieźli w odbiorze i przechwycie ,ale ich walory ofensywne są żadne. Wydaje się, że w takiej sytuacji można dokonać podmianki ,jeżeli takie umiejętności posiada chociaż jeden ze środkowych obrońców. Wówczas to on wychodzi ,a jego miejsce zajmuje defensywny pomocnik lub boczny obrońca ,a wtedy jego miejsce zajmuje skrzydłowy. Lecz w Legii jedynym takim obrońcą , który to potrafi jest Wieteska ,którego wczoraj zabrakło. Nie w pierwszym meczu Vukovicz usiłuje tej niedogodności zaradzić wycofując w głąb pola gry Josuego. Ale on tej roli nie spełnia należycie , bo po pierwsze zawsze dostaje plastra, a po wtóre gra prawie zawsze długą piłką, bo nie ma na tyle dobrego technicznie partnera , aby obejść rywali grą w trójkącie . W ten oto sposób Legia w I połowie była przepołowiona ,a Josue niewykorzystany. Jedyny który wczoraj jako tako nadawał się do gry aktywnej czyli Johansson to było za mało, tym bardziej ,że jest bocznym obrońcą co ogranicza jego zakres działania. W II połowie Vukovicz słusznie wycofał Slisza i wprowadził na boisko Kapustkę co poprawiło funkcjonalność drużyny ,ale nie na tyle ,aby wygrać spotkanie.
Chyba wszyscy już wiedzą, że ustawienie to nie Dekalog , nawet nie dogmat, że to tylko narzędzie ,ale do Vukovicza te argumenty nie docierają. Wczoraj zastosowany system gry zamiast naszej drużynie pomóc, to jej zaszkodził.
O tym, że drużyna Stali grała tak jak by koniecznie chciała mecz z Legią przegrać.
Nie napiszę, że nie pamiętam ,bo pamięć mam niestety, aż za dobrą, ale powiem stanowczo, że od tych blisko już 60 lat nie widziałem ani jednego meczu ligowego , którego Legia by nie wygrała z drużyną, która przyjęła tak otwartą grę jak wczoraj Stal. Każdy z naszych rywali nawet przyjmując ofensywny styl gry zawsze zabezpieczał w większym lub mniejszym stopniu swoja bramkę. Nie sądzę, aby trener Majewski był samobójcą, on najzwyczajniej w świecie uznał ,że obecna Legia jest drużyną , której nie trzeba się bać. To nie mecze z Lechem, Rakowem czy Pogonią świadczą o degrengoladzie Legii ,ale lekceważenie jakie okazuje tak marny zespół i tak słaby personalnie jak Stal. Stal zagrała wczoraj w ustawieniu 3-4-3, z nastawieniem na atak nie jako najlepszą obronę, lecz jako sposób na pokonanie jeszcze słabszego przeciwnika. Tak nisko upadliśmy. Wczoraj nasi zawodnicy ładnie prezentowali się na boisku, ale graliśmy futbol przedpotopowy , bo oparty na wyższej technice i koronkowych akcjach ( poza jedną) . Natomiast zawodnicy Stali grali prostą piłkę skrojoną na miarę swoich wielce skromnych umiejętności. Atutem rywali było to co normalnie powinno być ich słabością, a mianowicie oni zostawiali swoich piłkarzy na naszej połowie, nie wycofywali się ,nie odbudowywali ustawienia obronnego ,ale przeszkadzali nam w wyprowadzeniu piłki i czyhali na błędy. Mieli oni mniej z gry, ale byli znacznie groźniejsi. Czasami nasz zespół wyglądał jak ślepe dzieci we mgle.
O tym, że klasowa drużyna nie ma prawa tak łatwo tracić bramek po rzutach rożnych.
CTP akuratnie opublikował zdjęcia z inkryminowanych sytuacji po których straciliśmy bramki. Nie chodzi o sam fakt utraty bramek po rzutach rożnych , bo to zdarza się nawet najlepszym . Tylko, że ci najlepsi tracą takie gole w spotkaniach z drużynami równymi sobie lub lepszymi, a bardzo ,bardzo rzadko ze słabeuszami. Wbrew pozorom obrona przeciw "rogom" nie jest trudna do nauczenia. Nie chodzi także o brak rozeznania w sposobie wykonywania rzutów rożnych przez rywali i brak przygotowania wariantów obronnych ,ale o karygodne dziury w strefie spowodowane podwajaniem i nietrafnym doborem zawodnika broniącego pola od zagrywanej piłki. Przy pierwszy golu Artur był za strzelającym ,a nie przed ,a przy drugim nieudolnym kryciem popisał się Lopes ( co on tam robił ?).
Zdjęcia CTP dokładnie pokazują ,że w naszym wykonaniu to była parodia obrony.
O tym, że zawodnicy Legii grali tak jak by grali o nic, jak by zupełnie nieważny był wynik meczu.
O takim niefrasobliwym podejściu w dużym stopniu przesądza to co nazywamy atmosferą. Zawodnicy Legii podkreślają ,że atmosfera w szatni , na treningach jest bardzo dobra i że wielka w tym zasługa trenera Vukovicza, który jest przede wszystkim sprawiedliwy. Tylko czy na rzecz tej atmosfery nie poświęcono w ofierze zasady zwierzchności ,koniecznego dystansu pomiędzy przełożonym, a podwładnym, czy nie zlekceważono poczucia odpowiedzialności i przede wszystkim myślenia i działania w kategoriach obowiązku ,a nie dobrych chęci. To co preferuje Vukovicz, a więc dobre interakcje wewnątrz grupy , unikanie konfliktów , a jak są to ich bezbolesne rozwiazywanie na gruncie szacunku dla godności zawodnika jest w porządku. Tyle tylko, że nie tylko w piłce, nie liczy się samozadowolenie uczestników ( "producentów' ), ale zadowolenie konsumentów , w tym wypadku kibiców - czyli liczy się wynik jaki grupa osiąga. Trener musi wymagać, nie może zadawalać się wskazywaniem na brak szczęścia , bo to zakłamuje rzeczywistość. To tak jak oskarżony tłumaczył, że nie zabił , bo to trup sam się nadział na nóż i tak siedemnaście razy. Wszyscy chwalą Vukovicza za cechy pozytywne charakteru . Takimi zachwytami nie są obdarzani ani Papszun, ani Skorża, ani Runjaicz ,ani Fornalik . Tyle tylko ,że to nie Vukovicz z nimi wygrywa, ale oni z nim czyli z nami.
Piotr Lasyk bardzo poprawnie wczoraj prowadził zawody. Moim zdaniem jest on zdecydowanie niedoceniany. Pewnikiem z tego powodu, że brakuje mu widowiskowości, podkreślania wręcz aktorskimi gestami swoich decyzji. Nie pcha się na afisz, nie stara się być postacią pierwszoplanową. W dobie meczu jako telewizyjnego spektaklu to wada.
This is a comment on "Stal Mielec - Legia 2-1: Marność "