- Zbyszek
Tak naprawdę to zamiłowania do fizyczności, do ruchu człowieka powróciło po starożytności w drugiej połowie XIX wieku, Miało ono na celu dążenie do powszechnych w ówczesnej Europie ideałów sławiąc zdrowe ciało atlety, czystość rasową , młodość , taniec i sport. Wręcz groteskowy wyraz znalazło w rzeźbie, w filmowym i fotograficznym ukazywaniu u hitlerowców ideału aryjskości ,a u bolszewików witalności człowieka sowieckiego. To doskonalenie z punktu widzenia antropologii miało na celu zrobienie z człowieka doskonałej maszyny. To zjawisko opisał znakomity filozof Michael Foucault w pracy " Nadzorować i karać" . W jego ujęciu koncepcja człowieka-maszyny ma dwie płaszczyzny : autonomiczno-metafizyczną wywodzącą się od Kartezjusza, a kontynuowaną przez biologię, medycynę, socjologię i psychologię oraz techniczno-polityczną przejawiającą się we wszelkiej maści regulaminach takich jak : szkolne, wojskowe, więzienne czy szpitalne. Spełnieniem wizji biologizmu są Taylor i Ford , a właściwie tayloryzm i fordyzm. Ciało staje się żywym dodatkiem do maszyny, a człowieczeństwo przeszkodą w jej doskonałej formie. Jako to pokazał w filmie : "Dzisiejsze czasy " Charlie Chaplin pracuje nie człowiek ,ale jego segment. Prof. Paweł Mościcki w pracy o Chaplinie z 2017 roku opisuje ten stan : " ... gest człowieka niemal zanika. Projekt wynalazczy jest nieomal doskonały , a maszyna psuje się jedynie w konfrontacji z nieprzewidywalnym i nie do końca zmechanizowanym i utechnicznionym ciałem człowieka. To tak jak przy taśmie produkcyjnej, gdzie wszystko co ludzkie jest w zasadzie usterką, z punktu widzenia systemu".
Piłka nożna przez dziesiątki lat była opóźniona i trochę obok tego dążenia do idealnej doskonałości . Od ponad 10 lat nadrabia te "zaległości" i coraz bardziej uzależnia się od techniki, wobec dokonań której człowiek staje się zbędny. Sędzia popełnia błędy, więc go zastąpmy maszyną, trener nie jest w stanie opracować idealnej taktyki , więc niech wkroczy SI , piłkarz niecelnie podaje i strzela, odpuszcza krycie , więc go zaprogramujmy . Powszechnym dążeniem i marzeniem staje się wyeliminowanie błędów, tylko ,że tym największym błędem systemowym jest człowiek. Idealny mecz piłkarski , a wiec całkowicie pozbawiony błędów zawsze kończyłby się remisem 0:0. Futbol zdechłby z nudy. Więc przez moment zastanówmy się, czy w tym dążeniu do ideału nie zabijamy człowieka w sobie.
Wracając do wczorajszego spotkania i do tego co napisał Gawin,a powtórzył Senator to gdyby jeden zawodnik Warty nie popełnił jedynego błędu to Legia meczu by nie wygrała. Tak to jeden błąd przenosi nas z krainy smutku do krainy radości ,a rywale podążyli drogą w odwrotną stronę.
W piłce nożnej i generalnie w życiu nie ma ludzi bezbłędnych, idealnych. Zresztą samo pojęcie błędu jest względne. Generalnie uważa się ( definicja encyklopedyczna) , że błąd to nieumyślne działanie niezgodne z zasadami lub założeniami. Często jest on utożsamiony ze skutkiem , który musi mieć swoją przyczynę czyli jeżeli padła bramka to na pewno wskutek tego, że ktoś popełnił błąd. W prawie błąd to niezgodność z rzeczywistością , wyobrażeniem o istniejącym stanie rzeczy lub treści czynności prawnej. W tę pułapkę wpadło kierownictwo Legii w sprawie Emrelego ( o czym potem) . Błąd może dotyczyć faktu lub prawa i może być obiektywny lub subiektywny.
Zdaniem psychologii społecznej samo pojęcie błędu wynika z jego przydatności dla wyjaśnienia złożonej rzeczywistości, zwłaszcza wówczas kiedy rozmija się z naszymi o niej wyobrażeniami. Wyróżnia się trzy główne błędy :
- błąd atrybucji ( przypisywania cech). Ludzie mają tendencję do przeceniania cech osobowościowych i niedoceniania czynników sytuacyjnych. Nie wchodząc na szersze obszary to w piłce nożnej nazbyt często postrzegamy to co nazywamy błędem pod postacią braku umiejętności, lenistwa, braku zaangażowania, niskiej decyzyjności itp. Wiedza nie twierdzi, że takie czynniki nie występują, ale zwraca uwagę, że są sytuacje boiskowe z których nie ma dobrego wyjścia , że rywale są na tyle dobrzy ,że stwarzają sytuacje wobec których jesteśmy bezradni, którym nie jesteśmy w stanie się przeciwstawić, Zbyt często szukamy winy tam gdzie jej nie ma.
- błąd działającego . Jest to skłonność do przypisywania skutków działań czynnikom sytuacyjnym , podczas kiedy nasze działania są efektem dyspozycji osobowościowych. W meczu zdarza się ,że zawodnik nie robi tego co powinien i wówczas można się zastanowić czy wynika to z jego oceny sytuacji czy z jego np. temperamentu. Dlatego w wielu klubach dobór zawodników odbywa się nie tylko poprzez analizę ich umiejętności czysto piłkarskich ,ale i cech charakteru jak np. koleżeńskość, ofiarność, lojalność, ambicja itp. Tak aby połączenie tych walorów minimalizowało ryzyko błądzenia.
- błąd autopercepcji mający dwie odmiany : myślenia egocentrycznego oraz tendencji do samoobrony. Myślenie wsobne sprowadza się w piłce do tego ,że oceniamy wydarzenia boiskowe tak jak by zawodnik X był najważniejszym, a często jedynym , który miał wpływa na bieg zdarzenia. Jest to swego rodzaju potrzeba personifikacji czyli znalezienia z jednej strony winnego, a z drugiej bohatera. Mamy tu do czynienia z wadliwą oceną , bowiem negatywnie oceniamy zawodnika aktywnego , który chciał coś zrobić , a pomijamy zawodnika biernego, który w akcji był nieobecny, mimo ,że często powinien. Przykładów aż nadto.
Z kolei tendencja samoobronna to występująca powszechnie skłonność, aby sukcesy przypisywać konkretnym ludziom ,a porażki zwalać na sytuacje. W tym wypadku następuje drastyczne rozdwojenie oglądu , gdyż zawodnicy unikają przyznania się do błędu uznając, że zachowali się w określonej sytuacji właściwie, natomiast kibice mają ogląd odmienny. Odnosi się to co całego naszego jestestwa w którym przypisujemy sobie zasługi za to co dobre, a unikamy odpowiedzialności za to co złe uczyniliśmy.
To co powyżej napisałem znaczy tylko tyle, że kategoria błędu nie ma jednoznacznego waloru prawdziwości lub obiektywizmu, bowiem jest zniekształcona naszym podejściem emocjonalnym. Tak i wczoraj nie możemy stanowczo rzec ,że przy bramce dla nas Ivanov zbłądził bez podkreślenia zasługi Rosołka. Nie każdy błąd musi mieć skutek.
Warta Poznań pod wodzą młodego trenera Dawida Szulczka nawet nie udaje, że chce uprawiać inny futbol niż reaktywny. Jest to podejście rozsądne , gdyż z tak kiepskim materiałem zawodniczym próby dominacji i narzucenia rywalom swego stylu gry i tak kończyłyby się niepowodzeniem. Oczywiście futbol reaktywny ma taką samą rację bytu jak futbol aktywny czy zrównoważony, ale zachwyty nad nim w wykonaniu Warty uważam za przesadzone i szkodliwe. Oglądałem pod kątem naszego meczu z Wartą ich spotkanie ze Śląskiem i absolutnie nie podzielam ochów i achów komentatorów nad grą poznaniaków. Wygrali ,ale byli zespołem zdecydowanie gorszym. Owszem strzeli dwie bramki ,ale to nie powód, aby podziwiać ich grę, podnosić pod niebiosa czy stawiać za wzór, zwłaszcza rzekomą maestrię warsztatową ich trenera. Nie trzeba zbyt wyrafinowanego obserwatora ,aby dostrzec. że taktyka i organizacja gry Warty jest dokładnym naśladownictwem sposobu gry Rakowa.Trener Szulczek niczego nie wymyślił, niczego nie odkrył. Ba nawet kierownictwo obrony przez Stavropoulosa,a kiedy go brak przez Ivanova jest tożsame z rolą Arsenicza, a Zhrelaka w ofensywie z zadaniami Lopeza. Można oczywiście go pochwalić, że czerpie z dobrych wzorów. W innych dziedzinach jak np. literatury, nauki mówilibyśmy o plagiacie, ale w piłce nożnej naśladownictwo ,a nawet odwzorowanie nie jest zabronione i jak widać spotyka się z aplauzem.
Nie chodzi oczywiście o samo ustawienie, w jakim występuje Warta 5(3+2) -4 (2+2)-1 tożsame w jakim od lat gra Raków, ale też o dokładne powielanie zadań zawodników i ich działań, tak w obronie jak i w ataku . Warta nie ma tak dobrych graczy jak Raków, ale okazuje się ,że tożsama organizacja gry i dyscyplina taktyczna są źródłem zaskakująco dobrych wyników. Warta , tak jak Raków są zespołami trudnymi do ogrania, a z uwagi na szybkie przechodzenie z obrony do ataku Warta osiąga znacznie lepsze wyniki na boiskach rywali. Jest to pewno i efekt nieświadomego lekceważenia zespołu Warty, która nie ma w swych szeregach tuzów. Grając u siebie przeciwnicy Warty wpadają w pułapkę dość łatwego zdobywania terenu i wchodzenia w atak pozycyjny. Ten ogląd znajduje potwierdzenie w wynikach Warty na wyjeździe : z Górnikiem 1;0,z Koroną 1;0, z Cracovią 2;0, z Miedzią 2;1, z Lechią 0:0, ze Śląskiem 2:0 oraz u siebie : z Lechem 0:1, z Pogonią 1:2, z Wisłą 0:4, z Widzewem 0:1. Wydawałoby się ,że przeciwstawienie się rywalowi ledwie poprawnie grającemu w obronie i mającemu jednego dobrego zawodnika w ataku powinno być dość łatwe ,ale nie każdy ma cierpliwość do bicia głową w mur.
Wczoraj i Legia i Warta grały swoje ,w zasadzie nie przeszkadzając sobie wzajemnie. Z uwagi na widoczny spokój w poczynaniach Legii piłkarze Warty śmielej niż zazwyczaj zapuszczali się na naszą połowę atakując nie tylko kontratakiem ale i atakiem szybkim. Co prawda liczebnie nie wyglądało to imponująco ,ale i tak robili sporo zamieszania w rejonie naszego pola karnego. Powiem ,że w tym takim naszym wycofaniu chciałem dostrzec zamysł taktyczny wciągnięcia po to ,aby skontrować, ale się myliłem. Legia monitorowała ich zachowania ,ale nie dążyła do wyciągania z nich korzyści.
Zespół Legii wyszedł na mecz w systemie 3-5-2 co mocno zadziwiło, jako odstępstwo od normy . Mnie to trochę przypomniało takie przechwalanie się dzieci, które mając takie same zabawki uważały ,że ich zabawka jest ładniejsza. Choć z drugiej strony to stanowiło to korzystniejsze wykorzystanie wszechstronności Wszołka na tzw. wahadle. Rozumiejąc założenie nie wdawania się w awantury i spokoju w grze trudno zaakceptować nieśmiałość w wyprowadzaniu szybkich ataków kiedy odsłaniający się rywal, aż się o nie prosił. Nie sądzę, aby Runjaicz zabronił posiadania własnej inicjatywy i wykorzystywania okazji do ataku ,ale albo nasi gracze sumiennie realizowali przedmeczowe założenia ,albo co gorsze twórczych zawodników nie posiadamy ,albo oni nas sparaliżowali. W tym stanie sytuacja z 23' spadła nam jako ta gwiazda z nieba ,jako nagroda na nic nie robienie, bo oto ich najlepszy obrońca zbyt krótko wybija piłkę z pola karnego i na dodatek tak nieszczęśliwie dla siebie, że trafia na woleja naszego napastnika. I w sumie ten incydent zakończył pojedynek, bo my byliśmy zadowoleni, że wygrywamy ,a oni ,że nie zostali rozbici i stłamszeni.
Generalnie Warta pokazuje, że różnice w umiejętnościach indywidualnych można niwelować taktyką i organizacją gry.
W II połowie chyba zniesmaczony postawą Muciego nasz trener wymienił go na Rose i tym samym powrócił do ustawienia z czterema obrońcami 4-2-3-1. Lecz była to zmiana formalna ,by nie rzec papierowa, gdyż nasza drużyna w I i II połowie grała tak samo, bowiem zadania zawodników nie uległy żadnej zmianie. Nadal podstawą gry była troska o zabezpieczenie własnej bramki, nie reagowanie na zaczepki. Legia nie dominowała na boisku, ale sprawowała pełną kontrolę nad wydarzeniami.
Sędzia Jarosław Przybył nie miał prawie nic do roboty i chwała mu za to, że jej nie szukał i że na siłę nie chciał się wykazać. Bowiem akurat w przypadku arbitra nadaktywność jest szkodliwa dla poziomu prowadzenia zawodów. Doświadczony Przybył nie szukał guza i dzięki temu go nie znalazł. Biorąc pod uwagę fakt wielokrotnego dawania ciała przez sędziów samo to, że Przybył niczego nie zawalił zasługuje na ocenę pozytywną.
Legię za wczorajsze spotkanie trzeba pochwalić zarówno na poziomie planowania, założeń taktycznych jak i wykonawstwa. Niezależnie od oczywistej różnicy klasy zawodników obu drużyn zespół Warty , zwłaszcza na wyjazdach spisuje się rewelacyjnie . Nasz zespół wygrał spotkanie dojrzałością. Z punktu widzenia realizacji celu długofalowego to wynik np. 5:0 jest tożsamy z wynikiem 1:0 , bo na konto wpływa i tak i tak 3 punkty.
Nie można równocześnie nie skonstatować, że wyrównane parametry obu drużyn chluby nam nie przynoszą.
Komisja Ligi - po skandalicznym, a mówiąc wprost bandyckim zachowaniu kibiców Lecha polegającym na rzucaniu szklanych butelek i innych przedmiotów w bramkarza Legi Tobiasza i obrońcę Rose - udała, że to to incydent bez znaczenia o czym świadczy wysokość kary dla Lecha. Bowiem trudno uznać za adekwatna karę kwotę 40 tys. zł. Jednocześnie Komisja ukarała Legię kwotą 20 tys zł i Tobiasza karą 2 tys. zł. Moim zdaniem jest to pokłosie spadku znaczenia Legii i osobiście prezesa Mioduskiego w naszej piłce. W sensie formalno-prawnym oraz w ujęciu stricte teoretycznym to Komisja Ligi kierowała się przy wymierzaniu kary treścią art.24 Kodeksu Karnego , który traktuje prowokację w sensie prawno-karnym jako podżeganie do popełnienia przestępstwa. Tylko, że w ujęciu logicznym i realnym takie podejście stanowi jawne i rażące nadużycie prawa, bowiem chyba za prowokację uznano samą obecność kibiców Legii z ich symboliką oraz fakt, że Tobiasz jest Legionistą czego nie ukrywa. W ten sposób naruszono także dyspozycję art. 7 Kodeksu Postępowania Karnego ,który stanowi,, że orzekać wolno na postawie dowodów z uwzględnieniem zasad prawidłowego rozumowania oraz wskazań wiedzy i doświadczenia życiowego. Ale nawet przyjęcie takich kryteriów nie usprawiedliwia wymierzenia kary niewspółmiernie niskiej do rangi przestępstwa dla Lecha. Ponieważ czyn ma charakter chuligański, a więc musi być ścigany z urzędu, więc oczekuję podjęcia aktywnych działań ze strony Prokuratury. Słowa komunikatu o tym, że Komisja potępia brzmią jak kpina , bo "kara" wręcz zachęca do powtórki z rozrywki.
Zakończyła się "sprawa" Emrelego w sposób w jaki swego czasu pisałem, a mianowicie tym, że to on będzie musiał Legii zapłacić, a nie Legia jemu. W pierwszym porywie po incydencie daliśmy się oszukać patopismakom jakoby to kibole pobili Emrelego, a następnie przekazowi jego agenta, który stosował wręcz szantaż, aby wymusić bezkosztowe rozwiązanie kontraktu. Tymczasem Izba Rozpatrywania Sporów orzekła winę Emrelgo i zawiesiła go do czasu zapłaty na rzecz Legii kwoty 101 tys. Euro. z odsetkami od 22.04.2022 roku.
Kwota jest niewygórowana , bowiem obejmuje tylko bezpośrednie koszty i nie jest odszkodowaniem ani zadośćuczynieniem. Przy tej okazji po raz kolejny kierownictwo Legii pokazuje brak szacunku do klubu. Wypadałby zmienić doradców, albowiem prawo to nie loteria, bo ono oparte jest na zasadach i regułach i na poparcie swych tez trzeba dysponować dowodami. Pisałem, że Legia powinna natychmiast po fałszywych oskarżeniach zawiesić Emrlego ,zażądać naprawienia szkód wizerunkowych i sprzedać go temu kto da więcej. W kontraście do Legii obecny pracodawca Emrelego Dinamo Zagrzeb zakazało jakichkolwiek odwołań , nakazało natychmiastowe zapłacenie kary po rygorem rozwiązania kontraktu z winy zawodnika i sutego odszkodowania. Dinamo pokazało, że jemu nikt łaski nie robi, że jest ich zawodnikiem czy trenerem , że to ono dyktuje i ustala warunki i reguły oraz wymaga ich przestrzegania.
This is a comment on "Legia - Warta 1-0: Punktowanie"