- Zbyszek
Pisałem już o wstępowaniu w szranki zawodu drużyn Ekstraklasowych młodych trenerów, z których , jak by na tabelę nie patrzeć na czoło wybija się najmłodszy z nich ( 32 lata) Daniel Siemieniec - trener Jagiellonii Białystok.
Przed 71 laty autor tekstu Ludwik Starski i kompozytor Tadeusz Sygietyński dla potrzeb filmu "Przygoda na Mariensztacie" popełnili pieśń , która zaczyna się tak:
"Co tak dudni, co tak brzmi?
Niebo huczy, ziemia drży .
Czy wichura groźna dmie ?
Czy to burza idzie ? Nie!
To idzie młodość, młodość, młodość ...".'
Nie chcę zapeszać,ale ta inwazja młodych trenerów to zapowiedź lepszych czasów dla naszej piłki kopanej.
Powiada się,że trenera piłkarskiego bronią wyniki, ale nie trzeba wielkiego speca ,żeby wiedzieć,że łatwiej jest sięgać po sukcesy z bardzo dobrymi zawodnikami ,niż z tymi z niższej półki. A Jagiellonia w ostatnich latach systematycznie obniżała loty i z 2 miejsca spadała na 5,8,9 i w ubiegłym sezonie na 14. Więc progres jest niewątpliwy.
Oczywiście można powiedzieć,że latem 2023 roku zespół wzmocnili : Adrian Dieguez ( 28 lat z III ligi hiszpańskiej) , Dominik Marczuk ( 21 lat ze Stali Rzeszów), Afimico Pululu ( 25 lat, z II ligi niemieckiej) oraz zimą Kaan Caliskander ( 25 lat z I ligi niemieckiej) oraz jako uzupełnienie składu latem Jarosław Kubicki ( 27 lat) i Jose Naranja ( 26 lat).
Ale też Jagę opuścił król strzelców Marc Gual oraz mocni gracze ofensywni : Tomasz Prikryl i Martin Pospiszil.
Nie napiszę niczego odkrywczego o tym,że trener zespołu ligowego odpowiada za strategię,taktykę, organizację gry,skład meczowy, nastawienie mentalne ( w ograniczonym zakresie), ale nie za wyszkolenie techniczne oraz za to co zawodnicy wyczyniają na boisku.
Trener Siemieniec , podobnie jak jego pierwszy asystent Mikołaj Łuczak ( 29 lat) nie mają za sobą karier zawodniczych. W sztabie Jagi tylko Rafał Grzyb ( 41 lat) może pochwalić się dość bogatym dorobkiem jako zawodnik, w tym grając od 2010 d0 2018 roku w Jagiellonii. Ale ci trzej,a także trenerzy przygotowania fizycznego Grzegorz Arłukowicz ( 32 lata) oraz Mateusz Borzym (33 lata) , mają wyższe studia, z tym Grzyb na Politechnice Świętokrzyskiej ( zarządzanie ), a pozostali kierunkowe na AWF.
Wielu wydaje się nieprawdopodobne ,ale Siemieniec para się trenerką od 11 lat, bowiem zaczynał będąc jeszcze studentem Katowickiej AWF i był najpierw pomocnikiem asystenta,a następnie asystentem ówczesnego trenera Rozwoju Katowice Dietmara Brehmera ( urodzony w Warszawie).
Otóż Siemieniec będąc na studiach został zauważony jako wybitnie zdolny przez wykładowcę Katedry Sportów Zespołowych dr Antoniego Piechniczka i był silnie chwalony przez Brehmera . Dodajmy,że Piechniczek pracował na AWF w Katowicach 35 lat ( do 2019 roku) ,a w 2021 roku "kopnął" go zaszczyt zostania Doktorem Honoris Causa tej Uczelni.
Obaj przepowiadali Siemieniecowi dużą przyszłość z uwagi na dociekliwość, analityczny umysł,wielką chęć uczenia się , niezwykłą wprost pracowitość i taką zwyczajną, ludzką porządność.
Trener Brehmer wspominał jak to Siemieniec ze znawstwem dyskutował o konkretnych rozwiązaniach taktycznych u naszych czołowych drużyn ligowych .I ta nauka nie poszła w las.
Bowiem kiedy dokonamy nawet pobieżnej analizy stosowanej przez Jagę taktyki meczowej to dostrzeżemy zadziwiającą zbieżność z tymi rozwiązaniami jakie stosował trener Henning Berg będąc trenerem Legii w 2014 roku( a więc w czasie kiedy Siemieniec był asystentem Brehmera). Strategii, zasadom gry i zniuansowaniu gry tamtej Legii poświęciłem 5 lub 6 felietonów pod wspólnym tytułem :"Luna ?". Chodziło o to czy Berg świeci światłem odbitym od swego mistrza SAFa z MU czy samodzielnie dokonuje wyborów . W przypadku Simienieca nie ma wątpliwości,że on naśladuje Berga, poza jedną zmianą, a mianowicie,że u Berga boczni pomocnicy-skrzydłowi grali na "odwróconą nogę" ,a w Jadze grają "normalnie" .
Podstawowym ustawieniem , tak jak u Berga , jest 4-4-2 ,a tylko jak w ostatnich 3 meczach gdy nie mógł grać Pululu, stawiał on na 4-2-3-1 ( co też wczoraj zastosował od 79 ').
System 4-4-2 , tak do 25 lat uważany jest za przestarzały , gdyż jego wzlot spowodowało to samo co upadek. Na tle ówczesnego systemu 4-3-3 ( zupełnie inna organizacja gry i dobór charakterystyki wykonawców niż współcześnie) ustawienie 4-4-2 miało zapewnić balans pomiędzy obroną i atakiem poprzez opanowanie środkowej strefy boiska . Najpierw wśród dwójki środkowych pomocników jeden był ofensywny,a drugi defensywny ,ale od końca lat 80-tych XX wieku obaj byli defensywnymi.W ten sposób system wyeliminował rozgrywającego , którego w tej roli zastępował jeden z napastników tzw. dogrywający. Pogrzebem dla 4-4-2 stał się system 4-2-3-1, w którym w środku był 3 ,a nie dwóch pomocników, w tym 1 ofensywny,ale sam pomysł powstał w Realu po to ,aby przeciwstawić się grze na setki podań ( tiki-taka) jaką prezentowała Barcelona, główny rywal Realu.
Nowatorstwo Berga polegało na tym,że zamiast jednego napastnika dogrywającego i jednego kończącego ( "Tańcowały dwa cymbały, jeden dużym drugi mały") w ataku grało dwóch niewysokich ,ale świetnych technicznie , błyskotliwych o silnych inklinacjach do gry kombinacyjnej zawodników, którymi byli : Ondriej Duda i Miro Radovicz. W Jadze odpowiednikami są : Jezus Imaz ( 179 cm wzrostu) oraz Afimico Pululu ( 175 cm) .
Kiedy nie gra Pululu to Imaz schodzi na pozycję ofensywnego pomocnika ( fałszywego napastnika) , a jednym napastnikiem staje się Kann Caliskander ( 192 cm wzrostu).
W drugiej linii u Berga grali na skrzydłach : Kucharczyk i Żyro, obaj szybcy i nieźli technicznie ( choć Żyro bardziej) , którzy w strefie podbramkowej na połowie rywali schodzili do środka w rejon i w samo pole karne , po to ,aby zwiększyć ilość atakujących i aby oskrzydlanie obrony rywali należało do bocznych obrońców.W Jadze te role pełnią : Dominik Marczuk i Kristoffer Hansen.
Za trzymanie w ryzach środka pola i stabilizowanie tej strefy boiska w tamtej Legii odpowiadali : Vrdoljak ( kapitan ) oraz Jodłowiec. W Jadze defensywnymi pomocnikami są : Romańczuk i Nene ( wczoraj rozegrał kapitalne zawody).
W obronie w Legii grali : Brzyski, Rzeźniczak, Astiz i Broź. Obaj środkowi obrońcy potrafili wprowadzić piłkę do gry od tyłu, a Broź i Brzyski wchodzili w role skrzydłowych biegających do linii końcowej boiska i stamtąd posyłających piłki w pole karne rywali , przy czym Brzyski dośrodkowywał górą, a Broź uderzał płasko wzdłuż linii. Nie zapomnę jakim zaskoczeniem taka taktyka i organizacja gry była dla Celtiku, który zupełnie nie mógł sobie poradzić z pilnowaniem jednocześnie schodzącego do środka pomocnika i zastępującego go bocznego obrońcy.
W Jadze na środku obrony grają : Dieguez oraz Skrzypczak i obaj potrafią uruchomić graczy ofensywnych, a na bokach do ataku włączają się Wdowik ( który nieco spuścił z tonu,ale nadal zachował przebojowość i celność podań) oraz Michał Saczek, który w Sparcie Praga grał na prawym skrzydle.
Doborową plejadę zamykają doświadczeni bramkarze: w ówczesnej Legii był to Kuciak ,a w obecnej Jadze jest to Alomerovicz , jeden z autorów remisu, który znakomicie dogaduje się z obrońcami.
Natomiast jeżeli idzie o grę ustawieniem 4-2-3-1 to Siemieniec, który był przez lata asystentem Mamrota ( nie tylko w Jadze) prochu nie wymyśla i gra Jagi jest przewidywalna. Lecz jak się okazało nie dla naszej defensywy, która po zmianie systemu przez Jagę dopuściła do utraty bramki.
Lecz nie tylko to naśladownictwo zapewnia Jadze pewne i wysokie wygrane ,ale jeszcze kilka elementów, z których pierwszym jest zaufanie zawodników do trenera, który zmienił ich boiskowe zadania i zasięg stref ,a oni te zmiany zaakceptowali i się w nich odnaleźli.
Kiedy obserwujemy grę zespołu Jagiellonii to z łatwością dostrzegamy spokój i żelazną konsekwencję w sposobie prowadzenia gry.Nie ma u nich reakcji nerwicowych, tak jak by mieli na zawsze zakodowane ,że mecz trwa 90' i że zawsze ma się dość czasu na zmianę niekorzystnego wyniku ( jak np.z Lechem jesienią i z Legią wczoraj ) .
Mnie imponuje to jak zawodnicy Jagi po stracie piłki błyskawicznie zamykają korytarze i ograniczają przestrzeń do rozwinięcia ataku rywalom ( obrona stref), przy czym wczoraj nasz zespół im to zadanie ułatwiał wprowadzając do ataku zbyt małą liczbę zawodników.Do tego zawodnicy Jagi będący blisko rywala, który odebrał lub odzyskał piłkę nie cofają się,ale starają się ją odebrać. Z kolei po odbiorze , przechwycie lub innym odzyskaniu piłki każdy z nich zajmuje "swoje " miejsce na boisku,tak,że ten zawodnik ,który aktualnie posiada piłkę nie traci czasu na poszukiwanie zawodnika do którego ma posłać piłkę,ale zagrywa "na pamięć". Zachowując proporcje to Arrigo Sacchi byłby z takich zachowań zadowolony.
Równocześnie jest chyba dla każdego czymś oczywistym,że aby osiągnąć podobieństwo do gry Legii sprzed 10 lat czy namiastkę gry Milanu sprzed 30 lat to wypadałoby dysponować porównywalnej klasy zawodnikami,a których w Jadze brak.Aby realizować założenia taktyczne o tak wysokim stopniu wyrafinowania to trzeba mieć odpowiednich graczy ,a tacy jak zawodnicy Jagi , ewidentne braki techniczno-taktyczne muszą nadrabiać wyśmienitym przygotowaniem fizycznym , głównie opartym na dynamice i intensywności gry, które to walory są wypadkową treningu szybkościowo -wytrzymałościowego.I ten aspekt moim zdaniem stanowi największe zagrożenie dla skuteczności gry zespołu z Białegostoku. Dopóki moc będzie z nimi ,to będą i wyniki ,a jak jej zabraknie to i efektów nie będzie. W tym kontekście nie potrafiłem pojąć w jakim celu nasz zespół wczoraj zmniejszył intensywność gry w II połowie, nie zmuszał rywali do biegania i pozwalał im na stosowanie arytmii - co skończyło się brakiem wygranej.
Nasza drużyna wczoraj miała do wyboru dwa warianty gry , wiedząc w co gra Jaga. Albo zadbać o bezpieczeństwo poprzez rozbijanie ataków rywali i wykorzystywać ich słabsze strony, albo pójść na wymianę ciosów czyli prowadzić otwartą grę. Sztab wybrał ten pierwszy sposób . Nasi zawodnicy zostali nastawieni na agresywne przeszkadzanie w konstruowaniu akcji zaczepnych przez rywali już na ich połowie i nie przejmowaliśmy się zbytnio,że pół boiska po stracie piłki zostawało do dyspozycji przeciwnika. W ofensywnie postanowiliśmy walczyć z rywalami ich bronią czyli arytmią gry i dynamizmem w akcjach ofensywnych. Lecz w II połowie utraciliśmy balans , gdyż zbyt często ustawialiśmy obronę w niskiej strefie. Potężnym błędem , który zaważył na wyniku był brak adekwatnej reakcji sztabu i samych zawodników na zmianę ustawienia przez rywali.
Zespól Jagiellonii niczym nie zaskoczył, bowiem ich gra oparta była na determinacji w dążeniu do wypracowywania sytuacji dogodnych do oddania strzału na bramkę , w tym zwłaszcza po rozpoczęciu spotkania oraz drugiej jego połowy.
Tym razem sędzia Szymon Marciniak nie wypadł po gwiazdorsku , bo zaliczył za dużo wpadek , drobnych i całkiem sporych. Właściwie wyzbył się on prawie wszystkich wad, poza jedną, a mianowicie nie znosi jak zawodnik przegrywający pojedynek w bezpośrednim starciu robi teatrzyk drąc ryja jak by mu kości zmiażdżono, wijąc się jak piskorz z wody wyjęty,albo machając rękami jak by mu nogi z dupy wyrwano. Najczęściej nie traktując tego jako faulu ma rację,ale czasami , tak jak wczoraj, w 5 przypadkach starć ( w 22' Wdowik - Morishita, w 24' Nene- Morishita, w 39 ' Pankov- Nene, w 48 ' Pankov - Wdowik i w 58 ' Imaz - Augustyniak) powinien odgwizdać faule ,mimo,że zawodnicy faulowani dodawali wiele od siebie. Natomiast wczoraj też, co u niego ostatnio rzadkie , wręcz raził niekonsekwencją , bowiem zaczął od początku sędziować ' po aptekarsku" , a potem raz puszczał ostre starcia na tzw. pograniczu faulu ,a raz gwizdał. Np. w 41' Morishita nie faulował w polu karnym Diegueza, w 46' Pululu powinien dostać kartkę na uniemożliwianie wybicia piłki Hładunowi , w 55' Pekhart nie faulował w polu karnym Nene, w 56 ' nie ukarał Nene za przerwanie korzystnej akcji Morishity . w 58 ' nie odgwizdał ewidentnego faulu Imaza na Augustyniaku w polu karnym ,w 63 ' powinien ukarać kartką Skrzypczaka za faul na Josue, no i Romańczuk powinien opuścić boisko po dwóch faulach na Gualu w 68 i 74 '( popychanie i podcinanie jako przerwanie korzystnej akcji). Chyba wczoraj nasz tuz za bardzo zaufał rutynie i chyba za bardzo poczuł się zadufanym ,że to on jest twórcą przepisów ,a nie ich wykonawcą.
Wielka szkoda ,że tylko zremisowaliśmy wczorajsze spotkanie , które mimo wszystko powinniśmy wygrać.Zemścił się nie tylko minimalizm,ale chyba oczywisty fakt,że trener Runjaicz nie potrafi efektywnie wykorzystać umiejętności zawodników oraz fatalnie zarządza składem w trakcie spotkania.
Stare powiedzenie głosi ,że "Ze strachu jeszcze nikt niczego nie wygrał". Mając tak duży potencjał ofensywny jak Legia w postaci : Elitima, Josue, Morishity, Gula czy Pekharta trzeba grać ofensywnie, zmuszać rywali do zabezpieczanie własnej bramki, wymuszać na nich popełnianie błędów, wreszcie zamęczać bieganiem. A nasz zespół przez duża część wczorajszego spotkania bronił w niskiej i sporadycznie w średniej strefie. Wiem ,że strzelenie przez zawodników Jagi , do wczoraj, 62 bramek robi wrażenie,ale to nie znaczy ,że to są asy nad asami , bo nie są. Widać było ,że nawet kiedy atakowaliśmy dwoma góra trzema zawodnikami to ich obrona nie była monolitem i zamiast nasilić nacisk, to w II połowie nawet i tego zaniechaliśmy. Nie tylko nie zmuszaliśmy ich do błędu, nie stwarzaliśmy sytuacji strzeleckich ,ale też nie przechwytywaliśmy "drugich" piłek czyli pozwalaliśmy rywalom na uspokojenie gry i przygotowywanie akcji ofensywnych. Do tego ja nie rozumiem tej upartości w forsowaniu ustawienia z trójką obrońców, bo tak jak wczoraj, gdyby było ich czterech to bramka dla Jagi by nie padła.
Jednocześnie wczorajszy mecz dowiódł,że trener Runjaicz nie potrafi zarządzać zasobami kadrowymi w trakcie meczu. On dokonuje zmian nie z uwagi na zmienne okoliczności ,na odmianę sytuacji wynikowej , na potrzebę zmianę koncepcji gry, ale tylko po to , aby dać pograć kilku zawodnikom rezerwowym, którzy pewno starają się dobrze wypaść na treningach. Takie podejście byłoby zrozumiałe , gdybyśmy wyraźnie wygrywali, natomiast wczoraj zdjęcie z boiska czwórki : Celhaka, Gual, Pekhart i Pankov było samobójczym babolem. Bo jaki był sens zmian kiedy w meczu prowadzimy, rywal sprawia wrażenie bezradnego , pogodzonego z porażką i nagle gorsi zastępują lepszych. Szczególnie zdjęcie szalenie groźnego i silnie pilnowanego Guala oraz wielce przydatnego i mocnego w defensywie Pekharta było kompletnie niezrozumiałe. Zamiast nich powinno się zmienić Kuna, który naharował się straszliwie pilnując Marczuka i biorąc udział tak w defensywie jak i ofensywie i nie miał sił,aby w dalszym ciągu tak intensywnie biegać.
Remis nie jest tragedią, ale chyba nasze zakusy na Tytuł ograniczył do absolutnego minimum.
This is a comment on "Legia - Jagiellonia 1-1: Minimalizm ukarany"