- Zbyszek
Piłka nożna, jak każda dziedzina ludzkiej działalności przechodziła i przechodzi proces bezustannej ewolucji.Jedni patrzą na efekty tego procesu optymistycznie , jak np. Senator, a inni wręcz przeciwpołożnie . Musimy pogodzić się z tym,że tak od 16 lat proces ten uległ przyśpieszeniu wskutek wtargnięcia na obszar futbolu nowoczesnych technologii. Lecz nadal pozostaje aktualny spór o to czy system jest ważniejszy czy jakość zawodników oraz czy zespołowość stanowi zaprzeczenie indywidualizmu. Przed 45 laty po zdobyciu Tytułu MŚ trener zwycięskiej Argentyny Cesar Lusi Menotti tak ten dylemat sformułował : " Istnieje podział na futbol lewicowy i prawicowy. Teb drugi postrzega życie jak wieczną batalię wymagającą ofiar.Trzeba się w nim wykazać żelazną odpornością i szukać zwycięstwa za wszelką cenę, być posłusznym i spełniać swą funkcję - oto zadanie jakie włodarze piłki stawiają przed zawodnikami. W ten sposób tworzą zastępy upośledzonych graczy , pożytecznych idiotów, których system zwyczajnie połyka". O drugim aspekcie , także trener Argentyny z lat 1998 -2004 Marcelo Bielsa tak prawił ;" Całkiem zmechanizowane zespoły są całkowicie bezużyteczne, ponieważ po stracie skryptu ( ulubione słowo Arrigo Sachciego - dopisek mój) natychmiast tracą koncept. Nie lubię jednak też drużyn, które swą grę opierają na solistach, ponieważ, gdy tym akurat Bóg poskąpi inspiracji to cały zespół skazany jest na pożarcie". Tym, który usiłował pogodzić dwie koncepcje był Arrigo Sacchi mówiąc tak :" Wielu ludzi wierzy,że futbol to pole dla piłkarzy ,aby wyrazili samych siebie. Ale to nie tak, to nie o to chodzi. Piłkarz musi pokazać swą osobowość w ramach parametrów ustalonych przez trenera. Z tego właśnie powodu trener musi mieć głowę pełną scenariuszy, narzędzi, zagrań i informacji. Bazując na nich, piłkarz w trakcie meczu ma prawo dokonywać wyborów.Właśnie po to ,aby być graczem.Nie chodzi tylko o umiejętności czy atletykę, bo nie chciałem mieć w składzie ani robotów, ani indywidualistów. Szukałem ludzi, którzy byli na tyle inteligentni, by mnie zrozumieć i na tyle czujący ducha drużyny by swą inteligencję przełożyć na korzyść dla drużyny.". I dodawał :" Wszystkie wielkie drużyny miały jedną wspólną cechę. Zarówno piłka, jak i boisko należały do nich. Oznacza to ,że będąc w posiadaniu piłki należy narzucić swoje tempo gry, a będąc w defensywie trzeba kontrolować przestrzeń" .
Trener Zagłębia Lubin to szkoleniowiec w wieku 60+ , który nie tworzy teoretycznych rozróżnień, ale znacznie bliższy jest mu tryb rozumowania Sachciego niż Menottiego. Jako zawodnik grał w systemie 4-4-2, już z dwoma defensywnymi pomocnikami w środku i jako trener przez wiele lat był wierny tej koncepcji. Pamiętamy jak w 2012 roku został selekcjonerem reprezentacji po durnym Smudzie i mimo ,że wówczas świat grał 4-2-3-1 on z uporem godnym lepszej sprawy szukał partnera dla Roberta Lewandowskiego ,mimo,że sam Lewandowski mówił,że od trenera oczekuje : przejrzystych komunikatów, jasnego pomysłu na grę i fachowo prowadzonych treningów.Natomiast Fornalik skupił się na tym co rajcuje media ,a mianowicie na personaliach ,a czemu ten a nie toten itd itp. Więc do Roberta dopasowywał najpierw Sobiecha ( w przegranych 0:1 meczu z Estonią) ,ale już w przerwie zmienił go na ofensywnego pomocnika ( fałszywego napastnika) Mierzejewskiego ,aby brnąć w te quasizmiany i przegrać z kretesem eliminacji do MŚ w 2014 roku.Po roku przerwy wrócił na ławę , oczywiście do Ruchu i do anachronicznego w jego wydaniu systemu 4-4-2.
Z systemami piłkarskimi jest tak samo jak z paniami , które w wieku 20 lat nosiły krótkie mini i po 30 latch wróciła do tej samej mody. Niby moda ta sama, niby mini takie samo, niby pani ta sama, ale coś tu nie pasuje . Nawet kiedy takie ustawienia jak np.4-3-3 powracają po 50 latach , to nic w nich nie jest takie samo . Suchym liczbom trzeba nadać sensowną, współczesną treść. Ten stary system przestał był dostosowany do wzrostu wydolności mierzonej ilością i szybkością biegania. Widać to było np. po sposobie atakowania środkiem boiska , kiedy to strona broniąca czekała po prostu w głębi pola i kontrolowała podania atakujących. W ustawieniu 4-4-2 grę można poszerzyć dzięki odpowiedniemu przemieszczaniu się środkowych napastników schodzących bardziej do boku lub przez ofensywnie nastawionych obrońców ,ale ten aspekt zawodzi . bo następuje zbytnie zwężenie pozostałego pola gry oraz powstaje dziura w obronie spowodowana próbą poszerzenia owego pola. Po przejściu do Piasta Gliwice Fornalik przejrzał na oczy i wszedł w system 4-2-3-1, którym gra także Zagłębie Lubin.
Do autorstwa systemu 4-2-3-1 przyznaje się wielu szkoleniowców ,w tym tak znani jak SAF czy Wenger,a także trener Torino Mondonico, trener Irueta z Deprtivo czy nieznany Lillo z Leonese. Lecz samo wycofanie jednego napastnika do drugiej linii to jeszcze nie nowy system. Więc słusznie autorstwo przypisuje się Johnowi Toshakowi trenerowi Realu Madryt z sezonu 1999/00, który rozczłonkował linię pomocy na dwie formacje: dwóch defensywnych pomocników i trzech pomocników ofensywnych, czym złamał tradycyjny trzyformacyjny szyk.
W teorii futbolu od tej pory nastąpiła fundamentalna zmiana, bowiem obecnie powszechnie uważa się,że każda z kategorii szyku może zostać rozbita na podkategorie i ponieważ proces ten trwa to może dojść do punktu w którym linie staną się tak wąskie,że praktycznie przestaną cokolwiek znaczyć. Znany trener chorwacki Bilicz powiedział : " Wszystko sprowadza się do ruchu zawodników do przodu , do tyłu, w prawo , w lewo. Linie i formacje już nie istnieją ". Aż tak radykalny nie jest Mourinho który powiada,że linie nadal można definiować, ale zaznacza,że rolą zawodników jest je łamać, zwłaszcza podczas akcji zaczepnych. Można debatować nad tym co znaczy "złamanie linii" co Sacchci skomentował tak : " W nowoczesnej piłce chodzi o umiejętne zarządzanie indywidualnościami na boisku. Stąd nagły wysyp specjalistów i komputerowców. Indywidualności wychodzą przed szereg i rozbijają kolektyw. Jest to oznaka słabości - to reakcyjne, a nie proaktywne"..
Przyznam ,że przed każdym spotkaniem Legii staram się co nieco przeczytać o najbliższym rywalu , jak też oglądam z uwagą ich ostatnie spotkanie. Tym razem takim katalizatorem do części komentarza stało się niedorzeczne zdanie ze Skarbu Kibica brzmiące tak :" Nastawienie to (rzekomy brak determinacji piłkarzy Zagłębia - dopisek mój) miał zmienić Waldemar Fornalik , lecz nawet trenerski rutyniarz nie potrafi wpłynąć na piłkarzy , aby w każdym meczu walczyli o zwycięstwo ,aby na stałe opuścili strefę komfortu". Kompletny brak sensu i logiki tego zdania polega na tym,że rutyna to taka postawa człowieka , która polega właśnie na tym ,aby niczego nie zmieniać. Bowiem rutyna to zestaw czynności ,wykonywania tego samego, dokładnie tak samo, każdego dnia. Regularne powtarzanie czynności wyrabia nawyki i sprawia ,że działa się automatycznie . W ten sposób oszczędza się czas i energię,ale o zmianach mowy nie ma.Rutyna zabija wszelką innowacyjność.W przypadku Fornalika właściwe byłoby określenie go jako realisty i pragmatyka.Do czego skłania jego silna osobowość i przekonanie o własnej racji.
Realizm to taka postawa życiowa, która polega na trzeźwiej , bezstronnej ocenie rzeczywistości pozwalająca na wybór skutecznych środków i metod działania. Jedną z metod wdrażania postawy realistycznej jest pragmatyzm. Najogólniej pragmatyzm to teoria uważająca praktykę za dowód wartości czynów.Dobre jest to co pozwala na dokonywanie czegoś wartościowego i gdy dostarcza przy tym zadowolenia. Pewno tak postawa wynika z jego Śląskości i poszanowania dla systematycznej pracy. Jak zauważymy wszystkie zespoły prowadzone przez Fornalika start do sezonu mają opóźniony, wręcz niemrawy, co wynika pewno z dużej podbudowy wytrzymałościowej serwowanej w okresie przygotowawczym, aby w miarę trwania rundy rozkręcać się i błyszczeć formą w samej końcówce. Można podejrzewać,że jego zawodnicy osiągają najwyższą formę po zakończeniu sezonu .
Dyskusja wokół odejścia Josuego z Legii powoli przycicha , co jest zgodne z naturalnym porządkiem rzeczy , iż generalnie życie polega na przychodzeniu i odchodzeniu, na zastępstwie pokoleniowym.Lecz z uwagi na rolę jaką Josue odgrywał w zespole Legii ta dyskusja wpisuje się nie wyłącznie w nurt personalny ,ale wręcz w filozofię futbolu.
Piłka nożna od swego zarania była sportem gwiazd, nie tylko z racji medialnego zapotrzebowania na personifikowanie twórców sukcesów,ale z organizacji gry określanej jako pozycyjna.W okresie systemu klasycznego i WM czyli tak do 1962 roku bohaterami i gwiazdami byli napastnicy. a zwłaszcza środkowy napastnik ,którego jedynym boiskowym zadaniem było strzelanie bramek.Natomiast okres , prawie do końca lat 70-tych , to królestwo rozgrywających do tego stopnia ,że mówiono : "Pokaż jakiego masz rozgrywającego to powiem ci jaką masz drużynę". To wówczas gwiazdami największego formatu byli Johann Cruyff i Kazimierz Deyna. Lecz jak to wżyciu bywa, była akcja, była też i reakcja. Zaczęto utrudniać życie rozgrywającym, aż powstał system 4-4-2 w którym od polowy lat 80-tych rola rozgrywających zanikła,a tę funkcje zamieniono na dogrywanie.
Swego czasu wybitny psycholog Solomon Asch napisał przed 40 laty "Nikt nie chce mieć klasycznych rozgrywających, nikt nie chce ich kupować. Dlaczego ?. Czyżby decydenci wzdragali się na widok poezji i kolorytu ?. ". Odpowiedzi można szukać w teorii złożoności drugiego rzędu opracowanej przez prof. informatyki Tomasa Petersona . Chodzi e niej o to,że futbol oparty na taktyce zatracił swą pierwotność prostotę stając się grą złożoną i nie wystarczy grać w nim pierwszej roli , bowiem ta rola musi odnaleźć się w strukturach systemu, a ten odrzuca ją jako niepasującą do całości . Taktyczne różnicowanie futbolu sprawia , że pomocnicy muszą być wielofunkcyjni i widać wyraźnie ,że podobnie jak klasyczny skrzydłowy, tak i klasyczny rozgrywający wypadają z taktycznego równania. Powiada się,że np. klasyczny rozgrywający należał do zupełnie inne ery, w której gra opierała się na indywidualnych pojedynkach - gdy potrafił zwieść pilnującego go plastra i miał spore pole do manewru. Walcząc z zespołami z dwoma kryjącymi nie jest w stanie wiele zdziałać. I choć prawdą jest ,że ustawiając na rozgrywającego dwóch kryjących drużyna sporo ryzykuje , bo gdzieś pojawia się luka dla niepokrytego zawodnika - ale od czego mamy krycie strefą ?. Z kolei w takich systemach jak np. 4-3-1-2, 4-2-3-1 czy 3-4-1-2 wyłączenie z gry rozgrywającego powoduje obumarcie kreatywności tak ustawionej drużyny.
W Legii tej słabości usiłowano zaradzić ustawiając obok Josuego a to Muciego, a to Kapustkę,a to Guala ,a to Rosołka.
Można wręcz zapytać czy rzeczywiście nastąpił zmierzch playmakerów we współczesnym futbolu i Legia tylko w ten trend się wpisała ?.
W przypadku rozgrywających , odgrywających kluczowe w zespołach to zdania o ich grze i przydatności zawsze były podzielone, tak wewnątrz zespołów w których grali,ale przede wszystkim pomiędzy kibicami a częścią tzw, fachowców , szpeców i innych tego typu "medrców'.. M.innymi o takich , już w 1947 roku w wydanej w 1947 roku książce "Kundlizm" pisał Melchior Wańkowicz. Tytuł sam się tłumaczy, więc ja już nie muszę .
Dziś nikt nie kwestionuje wielkości i skali talentu , zasłużonego gwiazdorstwa takich gigantów futbolu jak Johann Cruyff czy Kazimierz Deyna. Lecz w czasach gdy grali tak słodko nie mieli .
W Holandii Cruyff zdobył sobie status idola,a ponieważ był zaprzyjaźniony z trenerem Kovacsem to atakowano Rumuna jako zastępczy obiekt, bo Johann był poza zasięgiem. Kovacsa postponowali jego asystenci Grinzenhaut i Rollink ,że za miękki, że ulega wpływom zawodników ( chodziło o tzw, futbol totalny ) ,a do tego chóru dołączył Gernie Murren.Otwarcie umniejszał rolę Cuyffa jego kolega z zespołu Vasovicz. Doprowadzono do zwolnienia Kovacsa z Ajaxu, ale jego następca MIchels nadal hołubił Cruyffa ,lecz kiedy został trenerem reprezentacji to jego następca Knobel zarządził głosowanie kto ma być kapitanem zespołu i Cruyff poległ, zaś kapitanem został Kaiser. I skończyły się sukcesy Ajaxu, a zaczęły Barcelony, bo Cruyff dołączył do zespołu ze stolicy Katalonii.
Natomiast w Polsce w tym czasie kapitan Legii i reprezentacji Kazimierz Deyna był w prasie pozawarszawskiej totalnie obsmarowywany. Wyśmiewano jego kółeczka jako rzekome zwalnianie gry, zarzucanio,że jest za wolny, kwestionowano przywództwo ,a zwłaszcza perorowano ,że w śląskich zespołach są lepsi od niego.Tylko trenerzy Legii Vejvoda i Zientara oraz reprezentacji Koncewicz, Górski i Gmoch nie wyobrażali sobie drużyny bez niego i jako dyrektora na boisku i jako kapitania na boisku i w szatni.Nie muszę dodawać,że dla nas, kibiców Legii, był bożyszczem.Lecz w zespole miał wielu wrogów co wykorzystał załgany moralizator od siedmiu boleści Strejlau, który jak przyszedł do Legii jako trener w 1975 roku to pozbawił Deyny funkcji kapitana. "Kaka" chciał odejść, ale Strejlau je zablokował odwołując się do władz wojskowych ( Kazio był zawodowym żołnierzem) . Nawet po jego śmierci wrogowie tacy jak Niedziułka kwestionowali jego zasługi. To już nie kundlizm ,ale podłość.
Podobnie było z innymi wybijającymi się ponad przeciętność, co demagodzy uważali za dbanie o zespołowość. Tak jak by najlepsi przeszkadzali ,a nie pomagali, jak by nie stanowili wartości dodanej.
Nie chcę porównywać Josuego z wymienionymi asami , bo jednak skala talentu nie ta,ale był to najlepszy zawodnik w naszej Ekstraklasie.Każdy trener, każdego rywala Legii za punkt honoru i w trosce o wynik swego zespołu w meczu z Legią przydzielał mu plastra, jak np. wczoraj w osobie Makowskiego, co by ograniczał jego poczynania boiskowe i pozytywny wpływ na grę drużyny.
Kibice stali murem za Josue i wczoraj zgotowali mu wspaniałe pożegnanie, bo na nie zasłużył.
Natomiast tzw. krytycy wybrzydzali,że za wolny,że przetrzymuje piłkę i niweluje możliwość szybkiego ataku. W pewnym zakresie Josuego zgubiło to co Cruyffa czyli zbytnie zżycie się z Runjaiczem , któremu przestało być po drodze z Jackiem Zielińskim.
Ja też Josue dziękuję, bowiem moim zdaniem był tym, który dodawał blasku nieco wyblakłej marce jaką stała się Legia Warszawa.
Wczorajszy mecz to stracie dwóch filozofii futbolu , jednej klasycznej i drugiej informatycznej.
Legia założyła ,że oprze obronę na wysokiej strefie oraz wyprzedaniu rywali w walce o piłkę koncentrując swe poczynania na grze w pobliżu swego pola karnego , odpuszczeniem walki o opanowanie środka boiska oraz na dwóch metodach atakowania rywali. Jeden sposób polegał na tym,że po odbiorze piłki na własnej połowie następowała zagranie przez dwie linie w rejon pola karnego przeciwnika, a drugi na wyrywkowym zastosowaniu gegenpressingu czyli na odbiorze lub przechwycie piłki i natychmiastowym przejściu do natarcia. Obie metody bazowały na wytworzeniu i próbie wykorzystania wolnych przestrzeni. Taka taktyka wybitnie pasuje Gualowi, który źle się czuje w tłoku , natomiast kiedy ma wolne pole do gry to potrafi je wykorzystać. Gdyby jeszcze ze skutecznością było lepiej .
Niestety tak ustawiona taktycznie Legia zbyt mocno ryzykuje , bowiem nie mamy zawodników poza Wszołkiem i Elitimem, którzy potrafiliby przechwycić 'drugie piłki" lub tzw. bezpańskie . Niestety , nie jesteśmy Liverpoolem, który ten system opanował prawie do perfekcji , ponieważ my po ataku tracimy piłki i narażamy się na szybki atak przeciwnika. A dodatkowo odpuszczając środek pola pozwalamy rywalom na zepchniecie do obrony w samym polu karnym, co zawsze stwarza niebezpieczeństwo utraty bramki.
Dużo roboty przed sztabem ,ale bez istotnego wzmocnienia o sukcesy będzie coraz trudniej.
Bardzo dobry występ zanotował najmłodszy sędzia w ESie ( 28 lat) Patryk Gryckiewicz . Oczywiście można dopisać,że zawodnicy zbyt wysoko poprzeczki wymagań mu nie zawiesili, gdyż jednak obie drużyny grały o przysłowiową pietruszkę ,a zawodnicy szanowali swoje kości i kości przeciwnika.Lecz też i arbiter nie dopuszczał do spięć wykazując zdecydowanie i szybkość w podejmowaniu trafnych decyzji.Panował nad sytuacjami i nad emocjami. Brawo !.
Sezon 2023/2024 żegnam bez żalu.
This is a comment on "Legia - Zagłębie 2-1: Pożegnalne asysty"