A+ A A-
  • Zbyszek
Tym razem refleksje pomeczowe zacznę nietypowo, bo nie od wskazania tego co z nowoczesnego rozumienia futbolu nie udaje się Feio zaszczepić w Legii Smile, ale od pewnej prawdy psychologicznej o naturze homo sapiens. W ostatnich latach psychologowie w wielu krajach dostali wreszcie sporo pieniędzy co by głównie politykom i korporacjom wskazywać jak manipulować emocjami ludzkimi , które są głównym motorem działania. W ramach tych badań zakwestionowano większość wyników doświadczeń przeprowadzonych w latach 60-tych i 70-tych,ale potwierdzono ponad wszelką wątpliwość ,że większość ludzi wie,że w życiu nic nie ma na zawsze, że nie mamy nic danego i że generalnie stoimy przed wyborem jednego z dwóch wariantów, albo możemy coś zyskać ( niekoniecznie materialnego) , albo możemy coś stracić. Przekładając to na doświadczenie piłkarzy muszą oni zważyć na szali czy chcą zaryzykować i ewentualnie ponieść porażkę czy wierzyć w wygraną , albo zachować status quo czyli odważnik schować do szatni.Badania dowiodły,że ponad 90 % ludzi przy wyborze cechuje niechęć do ponoszenia strat i że ta cecha ma charakter zarówno świadomej decyzji jak i wynika z podświadomości. Przebieg drugiej połowy wczorajszego spotkania dowiódł zgodności z rzeczywistością eksperymentów psychologicznych. Zarówno nasi piłkarze, jak i Puszczy w II połowie zachowywali się jak by tylko czekali na końcowy gwizdek , nie interesowało ich ryzykowanie ,a można śmiało zaryzykować twierdzenie ,że i samo granie mieli tam gdzie słoneczko nie raczy zachodzić. Z tej wiary w moc remisową Stojanowa ( pewno on tę metodę niegrania wynalazł Smile usiłował wyłamać się Augustyniak ,co raczył odnotować Gawin, ale dzięki Tobiaszowi nieskutecznie Smile. Widzieliśmy jak Feio posyłał mordercze spojrzenia wyrażające niezgodę na to czekanie na końcowy gwizdek ,ale nasi gracze udawali ,że ich ostrości nie widzą,albo zgoła je ignorowali . Smutno powiem,że ja się okropnie boję , bardziej, niż Pana w niebiesiech - nakazowych lub zakazowych spojrzeń i nie daj Boże, okrzyków mojej ukochanej małżonki ,lecz jak widać Feio takiej mocy sprawczej, jak moja małżonka nie posiada Smile Zmierzając prosto do celu dopowiem ,że moim zdaniem mając takich zawodników jakich ma Legia moja małżonka bez znajomości nowoczesnych metod trenerskich i w ogóle bez wiedzy o futbolu ,wczoraj by gorszego wyniku nie osiągnęła, a mogłaby dzięki sile swego spojrzenia osiągnąć lepszy Smile. Bowiem, mówiąc miedzy nami , to trudno w lidze o kogoś słabszego niż Puszcza . Mnie Feio nie przestaje zadziwiać , nie tym ,że zmienia skład z meczu na mecz , bo mam taką nadzieję, iż kieruje się nie doktryną ,ale danymi badań tyczącymi formy fizycznej zawodników i rzuca do walki jak jakiś generał tych na jej podjęcie gotowych . Co prawda gdzieś tam kryje się podejrzliwość skrzętnie ukrywana,że chyba czyni on to według wcześniej opracowanego planu co by oddzielać większościowy pakiet tych co grają w LKE od ligowców , ale też ma jakiś plan sprawdzania przydatności nowych nabytków co by naczalstwo , które ich zakupiło zaspokoić,że ich zaradności nie lekceważy. Ja sobie przypominam, że taki sam przymus odczuwał Skorża, który myślał jako ten indor,że jak wystawi tych podstawionych przez dyrekcję to ona jego poświęcenie doceni ,a ona go wywaliła ,choć zrobił wynik,ale za mały . Pewno za głupi jestem ,aby zrozumieć jakie pokrętne myśli kierowały Feio ,aby wczoraj w pierwszym składzie wyszli Chodyna, Nsame , Goncalves czy nawet Vinagre. A jak wyszli i pokazali gołe tyłki to czemu nie zostali szybciej zmienieni nim nabroili co niemiara Smile. Stara prawda głosi ,że bez piłkarzy meczu się nie wygra, ale z takim jak większość wczorajszych można mieć pewność,że się na pewno nie wygra. O ile szkodliwość Nsame i Vinagre była umiarkowane odczuwalna, to na miano najsłabszych ogniw zasłużyli Goncalves i Chodyna. Kolejnym zaskoczeniem, przyznam,że niezbyt możliwym do ogarnięcia skromnym moim umysłem jest to,że Feio z meczu na mecz zmienia koncepcję gry czego objawem ( tak, tak : choroby Smile) jest ustawienie i organizacja gry ,a także zadania zawodników.Wczoraj zagraliśmy klasycznie jak reprezentacja Argentyny Bilardo z 1986 roku w ustawieniu 3-5-2 , ba nawet z trójkątem odwróconym w środku pola ,ale na tym podobieństwo się kończy, bo nasi zawodnicy nie bardzo wiedzieli kto co ma robić na boisku ,ale też trener im wyborem zawodników zadania nie ułatwił.Żeby nie było ,że uprawiam czarnowidztwo to muszę napisać,że jedynym naszym zawodnikiem , który pokazał poziom godny kandydata do Tytułu był Morishita i też , tu ukłon w stronę trenera, pewnikiem dzięki temu,że została mu zmieniona pozycja z wahadłowego na ofensywnego pomocnika środka pola. Nie mogę demagogicznie zarzucać trenerowi ,że trzyma się jak pijany płotu ustawienia z trzema obrońcami, ale mam prawo pragmatycznie powiedzieć,że tylko ślepy nie widzi jego makabrycznej nieskuteczności co przejawia się w tym ,że w newralgicznej strefie w środkowym rejonie pola karnego wrogów mamy straszyć, silnie utalentowanym ,ale jedynym środkowym obrońcą, który nawet tak perspektywiczny - na obecnym etapie swojej kariery nie jest w stanie się rozdwoić,ani tym bardziej potroić i wszystkie bramki jakie tracimy padają z tego obszaru. Postawienie przed karakanem Gonclavesem i przy jego obecnym braku formy zadania bycia forstoperem jest mało gustownym żartem. Można przy wielkiej dozie wyrozumiałości jakoś próbować zrozumieć,że gra lagą do przodu miała jakiś sens taktyczny,że widząc strukturalną słabość defensywy nasz zespól miał unikać wymian piłek obawiając się straty przy ich wyprowadzaniu z własnego przedpola w kierunku bramki rywali, ale też licząc na to,że zawodników rywali zawiodę ich mikre umiejętności i mimo nieskłonności popełnią takie błędy ,że podadzą naszym napastnikom piłkę na tacy, jak jakąś niezasłużoną i niewypracowaną ambrozję. Nawet jeżeli tak było to zamiar spalił na panewce nie dlatego ,że każdy kto miał piłkę na naszej połowie to kopał ją daleko pod bramkę rywali,ale dlatego ,że ci z przodu nie kwapili się walczyć o nią. Ba , nawet wobec bezpańskich piłek nasi byli z dala , tak jak by ich parzyły ,albo cuchnęły czymś co odrzuca . Można dociekać czy oddawaliśmy takie piłki rywalom za darmochę z uwagi na braki taktyczne ( brak obrony strefy) czy z lenistwa. Tego dylematu nie rozstrzygam, ale moja podejrzliwość kieruje się ku temu ,że nam się nawet nie chciało chcieć. Nie jest do śmiechu sytuacja w której w II połowie, aczkolwiek w pierwszej wiele lepiej nie było ,nasi zawodnicy zapadli w stupor ,w stan bezruchu,że nie wychodzili na pozycje,że oczekiwali na piłki jak by wrośli w boisko,że nie wykazywali żadnej ochoty do wymiany wielu podań , do gry kombinacyjnej, że nie tylko nie było szybkiego ponawiania ataków, ale w ogóle szybkość w naszym wydaniu była pojęciem teoretycznym, że nie walczyliśmy agresywnie i że w ogóle walka nasza polegała na faulowaniu uciekających nam rywali,że zapomnieliśmy ,żeby kryć rywali zwłaszcza tych, którzy nam krzywdę uczynić mogą. Pomniejszych grzechów było co niemiara,ale to z tych nasi powinni się wyspowiadać i za nie żałować. Może Pan miłosierny im odpuści ,ale ja nim nie jestem Smile. Zespół Puszczy gra uniwersalnym ustawieniem 4-2-3-1 który obecnie jest w użyciu przez te drużyny, których nie stać na posiadania klasowych graczy i używają do gry ich erzace. Aby ich nie umniejszać jeszcze bardziej niż są, to można uczenie rzec ,że ich atutem jest zespołowość, zgranie , ambicja i koleżeństwo . Jak na nas było to akurat, a nawet nieco więcej . Z pewną dozą zazdrości mogę zapisać,że wczoraj Puszcza zaszumiała tak jak powinna to czynić Legia ,a więc grała arytmicznie ,a więc jednocześnie spokojnie pod własną bramką i dynamicznie pod bramką rywali. A przy tym mądrze z wykorzystaniem błędów rywali oraz ich słabych ogniw. Nie umiejętności , lecz chęć szczera uczyniły z Puszczy bulteriera. Miałem szczery zamiar,aby przybliżyć kolejną odsłonę tej ewolucji strategicznej i metamorfozy taktycznej jaką rychtuje trener Feio w oparciu o wiedze jaką posiadł wskutek zatracenia się w danych statystycznych i ich analizie co by zaimponować Smile prof.Danielowi Linkowi profesorowi i kierownikowi Katedry Nauki o Treningu i Informacji Sportowej Uniwersytetu w Monachium, który wymyślił opisowy termin Dangerousity ( niebezpieczność) jako metody na skuteczność gry w obronie i ataku oraz sformułował prowadzące do tego celu zasady.Z wypowiedzi Feio wynika,że on też ma taki cel ,ale póki co albo zawodnicy najzwyczajniej nie przyswajają,albo są wyjątkowo odporni tudzież oporni na wiedzę, lub co jest trudne do pojęcia - nauczyciel jest to kitu. Jak go zwał tak go zwał nie mogę wyjść na durnia opisując taktyki których nawet w śladowych ilościach , nawet pod mikroskopem - nie można było w nieporadnych poczynaniach naszego zespołu - dostrzec. Kiedy tak sobie przemyśliwałem siedząc pogrążony w smutku nie tylko po naszym nieodbytym w II połowie meczu ,ale i w oczekiwaniu na już odbyte Igrzyska to taka mnie naszła myśl - co nienowa ,że najlepiej się mają i są najmądrzejsi i mają najwięcej do powiedzenia ci ,którzy są nieobecni i którzy mogą się szczycić tym,że z tego powodu nie przegrywają. Otóż jako silnie obecny w mediach tzw. społecznościowych mogłem wyczytać i mogłem się nasłuchać, a to byłych prezesów PZPN ,a to aktualnych członków Zarządu ,a to samomianujących się ekspertami b. piłkarzy , którzy z neoficką zajadłością krytykowali występy wielu tzw. olimpijczyków. Przychodziło im to tym łatwiej,że z czystym sumieniem mogli powiedzieć,że nasi piłkarze na Igrzyskach w kuper nie dostali i wstydu nam nie przynieśli. Smile. Lecz na tej refleksji tematu PZPN w antrakcie pomiędzy ....nie wyczerpałem , bo oto spory niesmak wzbudziła u mnie nieobecność kibiców Legii na stadionie przy ul Kałuży w Krakowie,a jeszcze większą odrazą napawa mnie szczycenie się głupawką przez tych w PZPN , którzy stadion Cracovii dla kibiców gości zamknęli. Bowiem w trakcie i po spotkaniu Cracovii z Widzewem kibice obu drużyn dokańczali wykazanie tego który klub jest silniejszy . Zaczęło się od tego ,że kibice Widzewa bez problemów weszli do sektora kibiców Cracovii i zasłonili szmatą z napisem "Widzew" łach z napisem "Cracovia Pany" ,a po meczu weszli na dach ,aby wykazać który klub jest silniejszy .Na boisku wygrał Widzew,a w bitwie kibiców chyba był remis, bo bitwa nie została wskutek interwencji Policji dokończona. Na tzw, zdrowy rozum to PZPN powinien ukarać Cracovię jako organizatora , bo tak stanowi ustawa równocześnie zlecając zbadanie czy obiekt spełnia warunki bezpieczeństwa. Z logicznego punktu widzenia jeżeli kibice gości bez problemów przemieszczają się po obiekcie i skoro mogą wchodzić bez kłopotu na dach to on warunków bezpieczeństwa nie spełnia. Czyli obowiązkiem właściwych władz jest zamknięcie stadionu dla kibiców w ogóle.Dlaczego ten zaszczyt wykopnął akurat kibiców Legii ? , bez półlitra , rozeznać się nie da.Smile. Kolejny kamień sporej wielkości wrzucam do ogródka PZPN za to,że godzi się na przekładanie spotkań bez ekstraordynaryjnej przyczyny leżącej poza jurysdykcją klubów , a mającej swe źródło w siłach natury. Nie chodzi li tylko o dezorganizację rozgrywek ,ale o uleganie dziadostwu . Kluby grające w rozgrywkach Europejskich wnioskując o przekładnie spotkań z tego powodu,że mają za mało graczy jawnie pokazują ,że są na takie wyzwania nieprzygotowane. To po co się pchają, po co zabierają miejsce tym ,którzy na takie eksperymenty są gotowi.Takie Jagi , takie Śląski tym sposobem wmawiają nam ,że robią nam łaskę,że w ogóle w Pucharach grają i my mamy przed ich zachciankami klękać. Brak takich zgód wymusiłby poszerzenie kadrowe , dostosowanie metod treningowych do gry na dwa fronty itd itp czyli byłby zaczynem postępu naszej piłki klubowej. A tak wiele klubów tkwi w dziadostwie i uważa ten stan za naturalny.I z tego miejsca muszę pochwalić i Feio i kierownictwo Legii,że stara się sprostać wyzwaniom. Sędzia spotkania Paweł Malec zanotował wczoraj bezbłędny przejazd, przepraszam - występ. Przy tej okazji kiedy nie mam pola do krytycznego popisu Smile, przypominam,że przepisy gry w piłkę nożną są tak skonstruowane,że ich część szczegółową poprzedza swego rodzaju preambuła stanowiąca rodzaj wykładni prawnej co do stosowania postanowień nakazowych i zakazowych.Generalnie idzie o to ,że stanowi ona ,iż piłka nożna jest grą kontaktową i jeżeli dwaj zawodnicy walczą o piłkę to z założenia czynią to w zgodzie z przepisami, i jak jeden z nich przegra tę walkę to nie oznacza ,że ten drugi przekroczył przepisy, lecz tylko ,że jest silniejszy. Oczywiście sędzia Malec dyktował rzuty wolne, ale tylko kiedy granice przepisu zostały przekroczone oraz karał kartkami żółtymi, kiedy przepis w tej materii jednoznacznie takie kary za konkretne przewinienia przewidywał.
This is a comment on "Puszcza - Legia 2-2: Bylejakość"