- Kategoria: Krótka Piłka
- Senator
Otwarcie Legia Training Center
W poniedziałek dwudziestego lipca w Książenicach odbyła się uroczystość oficjalnego otwarcia ośrodka Legia Training Center. Dopisała pogoda, dopisywały również humory po wywalczeniu przez naszą drużynę mistrzostwa Polski.
Z zaproszonych gości warto wymienić panią minister sportu Danutę Dmowską Andrzejuk, marszałka województwa Mazowieckiego pana Adama Struzika, czy burmistrza Grodziska Mazowieckiego pana Benedykta Benedykcińskiego. Nie zabrakło też znanych twarzy polskiej piłki nożnej trenera reprezentacji Jerzego Brzęczka, Stefana Majewskiego czy Jacka Magiery. Wśród dziennikarzy bez brudu dało się rozpoznać twarz wielkiego kibica Legii Andrzeja Persona.
Uroczystość rozpoczął prezes Legii Warszawa pan Dariusz Mioduski, przemawiali także pani minister sportu i burmistrz Grodziska Mazowieckiego. Wszyscy podkreślali doskonałą współpracę przy realizacji projektu i wyrażali nadzieję na przyszłe sukcesy wychowanków Akademii Legii Warszawa.
Na koniec części oficjalnej na teren ośrodka wjechał autokar z piłkarzami Legii. Drużyna wraz ze sztabem szkoleniowym zajęła estradę, zaprezentowała puchar za mistrzostwo Polski. Głos zabrał trener Vuković. Wspomniał rok 2001, w którym przyszedł do Legii i w którym urodzili się Michał Karbownik i Maciej Rosołek. Wspomniał baraki, w których rozpoczynał przygodę z Legią. Zastałem Legię drewnianą, zostawię murowaną - zażartował. Po tych słowach zwrócił się do prezesa Mioduskiego - ale żeby była jasność ja nigdzie odchodzić nie chcę. Po tym przemówieniu trenera drużyna udała się do holu głównego Akademii, gdzie w specjalnie przygotowanej gablocie umieszczono trofeum. Na tym oficjalne uroczystości się zakończyły.
Wszyscy goście mieli możliwość zwiedzenia obiektu w małych grupach przy asyście pracowników klubu. Akademia zajmuje teren 15 hektarów. Składa się z ośmiu pełnowymiarowych boisk, w tym dwóch z nawierzchnią sztuczną. Jedno z nich będzie pokryte balonem. Dwa boiska przeznaczone są tylko dla pierwszego zespołu, jedno dla dwójki a pozostałe dla każdego rocznika od U-14 do U-17 Oczywiście z bazy będzie korzystał również zespól CLJ i druga drużyna Legii. Każdy zespól ma do dyspozycji własne boisko. Jedna uwaga, chłopcy z drużyny U-14 nie będą na stałe przebywać w ośrodku, większość treningów będą odbywali na boiskach przy Ł3.
Dodatkowo jest boisko tylko do treningu bramkarskiego, cztery małe boiska do szybkiej gry. Wszystkie oczywiście oświetlone, średnie natężenie światła to 300 luxów. Długość kabli, które rozłożono na terenie Akademii wynosi ok 70 km! Kubatura budynku to 9000 metrów kwadratowych, na których znajdują się 22 pokoje hotelowe o standardzie 4 gwiazdek dla pierwszej drużyny. Są tam dwie stołówki, w tym jedna dla pierwszej drużyny, kuchnia, siłownia o powierzchni 350 metrów kwadratowych, hala sportowa o powierzchni 600 metrów kwadratowych, dodatkowo baseny, dwie sauny, 14 szatni i 7 sal konferencyjnych. Każda sala konferencyjna nosi nazwę miasta związanego z historią Legii. Są to: St. Etienne 69 , Genua 91, Goteborg 95, Blackburn 95, Moskwa 11, Edynburg 14, Dublin 16. Bursa to 30 pokoi dla młodych zawodników, w każdym przebywać będzie nie więcej niż trzech młodych adeptów, pokój wypoczynku z bilardem i innymi atrakcjami. Kuchnia dziennie może wydać do 200 posiłków.
Zwiedzając obiekt byłem naprawdę pod wielkim wrażeniem, jest to europejski top. Legia projektując ośrodek, odwiedziła i czerpała wzorce z ok 40 innych akademii. Zamieniłem parę zdań z jednym z chłopców, którzy przebywają tam od dwóch tygodni (pierwsza grupa) i był naprawdę oczarowany warunkami, w jakich mieszkają i mogą trenować. Warto na koniec zaznaczyć, że rodzice tych młodych chłopców nie ponoszą żadnych finansowych kosztów, wszytko jest finansowane przez klub.
Zapraszam do obejrzenia pełnej galerii zdjęć pod tym linkiem.
Krzysztof Kaliszewski "Senator"
Dla Senatora podziękowania za relację i bogaty serwis.
Mamy całą infrastrukturę. Teraz, aby to wszystko było mądrze prowadzone - tutaj główna rola wychowawców, jak dotrą do młodych. Panią minister obecną pamiętam jeszcze jako świeżo upieczoną wicemistrzynię świata. Była fetowana w grudniu 2005 na meczu Legia - Arka 2-0. Wówczas modna była przyśpiewka 'Wyginam ciało śmiało'. I ona wówczas powiedziała, że jest urzeczona atmosferą i że najbardziej jej się podoba, jak się ludzie wyginają. Bo sam mecz nie był za wielkim widowiskiem.
Mam nadzieję, że wraz z powstaniem jednego z najnowocześniejszych ośrodków treningowych na świecie i po zdobyciu w sposób bezdyskusyjny pomimo pandemii kolejnego MP już nigdy nie będę musiał czytać podobnych bredni.
"Tak serio – co przez dwa pełne sezony dowodzenia przez Mioduskiego zmieniło się w Legii na plus? Widzicie jakieś pozytywy oprócz MP i pucharu 2017/2018?"
Pozdrawiam wszystkich pozytywnych. Defetystów mam dosyć na zawsze.
Ps.
Mamy ogromne szczęście, że na żywo możemy przeżywać najlepsze lata w historii klubu. Zarówno pod względem sportowym jak i rozwojowym.
Pani minister nawet wspomniała o swoich sportowych sukcesach. Mówiła że brak pieniędzy dotyczy wszytkich dziedzin sportu nie tylko piłki nożnej, wyraziła nadzieję, że najlepsi piłkarze nie będą wyjeżdżać z kraju czyli tak po linii partii. To był chyba jedyny akcent polityczny we wszystkich przemówieniach, naprawdę dali radę.
@Kibic60
To fakt, choćby tysiąc Qubasów pisało o panu prezesie źle to nie zmieni to faktu , że przejdzie do historii Legii jako budowniczy Akademii.
Sportowo to Legia lat 1969-1971 była Wielka, podobnie jak nasza piłka w latach 70-tych. . Dziś na razie możemy powiedzieć,że na bezrybiu i rak ryba.
"Sportowo to Legia lat 1969-1971 była Wielka, podobnie jak nasza piłka w latach 70-tych."
Inne czasy, inna rzeczywistość i inna piłka.
Co prawda najwybitniejsi piłkarze grali w naszej lidze, ale grali i to jak.
Dziś najzdolniejsi wyjeżdżają w wieku lat kilkunastu na ławki rezerwowych zachodnich klubów i wielka kariera się kończy.
Przykładów "Kapustek" można wymieniać bez końca
Co by nie mówić o Panu Dariuszu Mioduskim, ja dalej mam swoje obawy a ukochane słowo Prezesa - procedury - wywołuje u mnie depresje , to należy bezsprzecznie pochylić głowę przed tym co zostało właśnie dokonane.
Znamienne i nieprawdopodobne jest to czego dokonali dla tego klubu ludzie przez wielu kibiców wręcz znienawidzeni czyli Panowie Walter i Mioduski. Chapeau bas !!!
Może to już przeszłość szczerze ? Naprawdę dawno nie słyszałem tego słowa z ust prezesa, a i na otwarciu nie padło, w udzielanych wywiadach które podsluchiwalem też nic, cisza o procedurach
Już nie mogę słuchać jak to dawniej było super i cudownie Legia potęga, a teraz to takie wszystko słabe i przypadkowe. Prawda jest taka że Legia gros swoich sukcesów osiągnęła po 89 roku, do tego momentu miała "aż" 4 MP. A ostatnia dekada gdzie było ^MP 6PP, LE, LM i zawsze na podium, to najlepszy okres w jej historii.
Ja wiem kiedyś nawet w igłach były większe dziurki i łatwiej było nitkę nawlec, a prawda jest taka że sport wtedy to była półamatorska przygoda.
Chociaż kiedyś czytałem taki wirtualny ranking UEFA liczony według obecnych zasad i w czasach największych triumfów Legii i Górnika polska liga zajmowała 3 miejsce w rankingu. Czyli jednak można, nie mamy w swoim DNA porażki.
Sport, jak wszystko w czasach nam danych ewoluuje, ewoluuje bardzo...
Podawanie przykładów z lat minionych, a już porównywanie ich do sportowców czasów obecnych jest zwyczajną krzywdą i nieporozumieniem.
Kazimierz Deyna był dla mnie zawsze Nr 1 - zawsze! Był Wielkim piłkarzem, który miał Wielki dar...dar opanowania piłki na takim poziomie, o którym cała piłkarska Polska mogła jedynie pomarzyć, i nie tylko Polska.
Jednak pozostawienie "w ich czasie" jest tu sprawą zasadniczą. Dzisiaj, przy obecnym graniu ani Deyna, ani Cruyff nie poradziłby sobie na środku boiska. Byliby wycinani w przysłowiowy pień bez żadnych kompromisów, bo piłka nożna się zmieniła bardzo.
Nie tylko piłka nożna, wszystkie dyscypliny - wszystkie.
Siatkówka, piłka ręczna, koszykówka...wiele innych dyscyplin zespołowych ale także indywidualnych poczyniło ogromny progres głównie w dziedzinie fizyczności. Zmieniły się reguły dotyczące poszczególnych zawodników, zmieniły się reguły prowadzenia zawodników w aspekcie treningu, a w tym żywienia oraz wsparcia medycyny sportowej w regeneracji obciążeń. Kiedy ogląda się różne momenty wielkich mistrzów na Youtubie, doskonale widać różnicę tzw. taimingu...inaczej mówiąc zwykłej szybkości, dynamiki.
Czy zatem rozsądne jest porównywanie? Moim zdaniem - Nie.
Osobiście mając "jakąś tam wiedzę sportową" - zostawiam w pamięci na zawsze Pomniki Geniuszu Ich Dekad. Porównywanie, czy nawet przywoływanie jest zwyczajnym nieporozumieniem, czy nawet grzechem w głoszonym przesłaniu...
Ponieważ nie są to rzeczy wymierne, a przynajmniej na tyle - nie są, aby je zestawiać jeden/ do jednego.
Pozostawmy w pamięci środek pola Kazikowi Deynie, czy później Leszkowi Piszowi...ale nie porównujmy ich do Antolića, czy Gwilii - bo tak zwyczajnie się nie da...
Choć to nie do sprawdzenia, to wydaje mi się, że chyba tak.
Może to nie najlepszy przykład, ale zawsze jakiś i przede wszystkim wymierny
Rok 1978 (49,30)
https://www.facebook.com/watch/?v=10156827417269903
Rok 2019 (50,95 - 51,29)
https://www.przegladsportowy.pl/czas-na-bieganie/ms-niesamowity-final-kobiet-na-400-m-polki-robily-co-mogly/eceqt26
Pomimo "zmian reguł prowadzenia zawodników w aspekcie treningu, a w tym żywienia oraz wsparcia medycyny sportowej w regeneracji obciążeń" o wyniku z 78 dziewczyny mogą pomarzyć.
Faktem jest, że ze swoimi warunkami fizycznym, dziś może złapał bym się na skrzydło. 25 lat temu "brylowałem" na środku rozegrania
Czy byli lepsi? Patrząc poziomo jak sugeruje Pan Zbyszek byli lepsi od dzisiejszych zawodników Legii, tu nie ma o czym deliberować.
Czy obecny czas jest najlepszy w historii Legii ? Na krajowym podwórku tak, jeśli chodzi o Europę tamte lata są najwspanialsze i chyba długo przyjdzie nam czekać na podobne sukcesy.
I tu trudno pisać kto był lepszy a kto gorszy, ja jednak upieram się że wielu tamtych odpadło by przy obecnej formie i higienie trenowania. Tak jak piszecie Deyna by dziś nie pograł przy obecnej szybkiej i atletycznej grze, tak może nie jeden obecny piłkarz mając komfort spokoju na boisku w tamtych latach okazałby się niezłym czarodziejem. Ostatnio gdzieś na fb wyświetliła mi się kompilacja meczów Polaków z tamtych lat, a raczej samych strzelanych bramek. Teraz już takich nie ma, 3/4 takich akcji obecnie byłaby dawno skasowana.
Podsumowując dla mnie jest przykre po prostu ciągłe deprecjonowanie osiągnięć po 89 roku a szczególnie w XXI w za to gloryfikowanie lat dawnych. Oczywiście jestem młodszy od części tu piszących ale jednak 50 lada moment i Legię świadomie od przynajmniej 40 lat ogląda, co jednak wydaje mi się pozwala mieć już jakąś perspektywę i własny osąd.
Idę dać na mszę...jednak "coś" w tym kaczystanie drgnęło -a już poważniej, dziękuję, to zważywszy na historię - miłe.
Nie ma tu żadnego symetryzmu, ni poziomego, ni pionowego. Jeśli ktoś dawno temu miał tzw. pierwszy telefon tzw. komórkowy to pamięta olbrzymią cegłę ze słuchawką marki bodaj Motorola...Jeśli ktoś będzie chciał budować wywód wielkości tego czegoś w porównaniu do noszonych obecnie w kieszeniach niemalże komputerach, nazwanych telefonami, niech buduje swój przekaz do woli...
Różnicą, która jest bardzo istotna, jest w zasadzie tylko jeden, acz znamienny fakt.Otóż kiedyś z wiadomych względów najlepsi z najlepszych grali tu, na nieraz ( szczególnie wiosną) nie koniecznie zielonych boiskach. Ale grali, a że mieli umiejętności podnosili poziom tym średniakom, lub jak kto woli mniej utalentowanym. Taka wtedy była polska liga, która skupiała to co było najlepsze w kraju. Budowanie przez Gierka przewodniej siły Śląska dawało impuls śląskim klubom , w tym Górnikowi Zabrze, który był oczkiem w głowie pewnej partii...choć nie tylko ( znane całe zamieszanie z Grotyńskim i Zagłębiem Sosnowiec)...było minęło.
Jak można porównywać np: Latę, Kasperczaka ( Stal Mielec), czy Deynę, Gadochę i Ćmikiewicza ( Legia Warszawa), Lubańskiego, Szarmacha, Gorgonia ( Górnik Zabrze) z...
no właśnie (?) z kim porównywać (?) Jedyną symetrię można by zastosować w stosunku do bramkarzy ( Kostka, Tomaszewski) vide Boruc/ Fabiański/ Szczęsny - ale to akurat ! Dziedziczymy z "mlekiem matki" rozwoju szkolenia, tej specyficznej formacji, oraz ludzi wyspecjalizowanych w rozwijaniu tego polskiego dzieła.
A reszta- mając przed oczami ligę :
Kapustka, Kamiński, Kownacki, Bednarek ( tu jest progres), nasz Szymański, może za chwilę Jóźwiak, czy Karbownik i szybko biegacz Płacheta...
I co(?) - ano nico!
Klucz reprezentacji rozwijał swoje umiejętności za pięknymi granicami naszego bałaganu. Lewandowski, Krychowiak, Glik, Grosicki - plus bramkarze czyli tzw. podstawa składu.
Jak Panowie potrafią zmieścić porównania (?)
Pozdrawiam Panów i czas na działkę przy piątku ruszyć
Dbajcie o Zdrowie Swoich Rodzin i Bliskich.
Odszedł wielki kibic Legii, siatkarz, człowiek który uczył mnie od małego - Legii !
Miast okolicznych kondolencji, pomyślcie z sercem o tych, którzy kibicują Legii - z drugiej strony Nieba.
Dziękuję
Przyjmij wyraz współczucia.
W najnowszym felietoniku , który już kilka dni czeka na publikację ,podnoszę jeden ważny aspekt mówienia o futbolu, a mianowicie analitycznymi kryteriami ocen. Otóż z dziwną dezynwolturą i zaskakująca pewnością siebie posługujecie się panowie określeniami lepszy , gorszy. Tak jakby piłka nożna była za przeproszeniem łyżwiarstwem z obscenicznymi figurami, gdzie uskutecznia się kryteria : podoba się , albo się mniej podoba,albo wcale. Otóż piłka nożna jest sportem wynikowym , gdzie kryterium estetyczne trzeba zastąpić parametrycznymi. Do tego wszystkiego trzeba jednak zastanowić się , po jaką cholerę oni się tak męczą i co im pomaga, a co przeszkadza wygrywać. A jak by tego było mało to wypadałoby wiedzieć na jakim poziomie w porównaniu do rówieśników oni grali i co ich różni od ich następców.
I tu przelecę kilka zagadnień w telegraficznym skrócie.Trzeba sobie jasno powiedzieć,że dawni mistrzowie dysponowali techniką dziś dostępną dla nielicznych. Było to wynikiem systemu szkolenia i selekcji. Na początku lat 60-tych Wydział Szkolenia PZPN wprowadził tzw. program minimum, który polegał na tym,że trampkarze ( trenować można było w klubie od 13 roku życia) musieli na każdym treningu nauczyć się jakiegoś , coraz trudniejszego elementu technicznego,i zademonstrować jego opanowanie na treningu następnym. Poprawiać można było tylko raz, kto nie dawał rady odpadał. Poza treningami grało się w piłę godzinami na każdym skrawku wolnego terenu ,a ci którzy trenowali w klubie dodatkowo czasami po kilka godzin dziennie z mozołem np. przyjmowali piłkę tak,aby im na centymetr nie odskoczyła od nogi. Już jako dorośli piłkarze byli cały dzień na boisku i np. taki Deyna codziennie wykonywał setki strzałów na bramkę ,aż słynne "rogale" opanował. Bo wysokiej techniki nie da się zdobyć podczas godzinnego treningu. W felietonie "Mistrz" opisałem jakim to szokiem było dla Gawina zobaczenie jaką techniką podania i strzału w meczu co prawda towarzyskim dysponował 58 letni pan Lucjan Brychczy . Z kategori śmiesznych i pouczających podam przykład co zrobił Janek Urban jak został we 2007 roku trenerem Legii. Nie umiał on wiele, a że jeszcze dość młodym był chcąc zdobyć uznanie i autorytet u "gwiazdorów" Legii na treningu kazał im trafiać z linii bocznej boiska z biegu i ze stojącej piłki w ułożone z taśm na środku pola karnego kółko.o średnicy ok. 0,5 metra.Tylko Roger Guerreiro trafił ze stojącej piłki 3 razy i raz z będącej w ruchu , po razie ze stojącej trafili Astiz,Rybus i Chioto. Reszta obeszła się smakiem. A Janek miał 10 na 10 .Od tamtej pory datuje się nienawiść ambitnego Radovicza do Urbana, bo uznał,że trener go ośmieszył.
Więc może tak panowie z łaski swojej odwróćcie wektory i zapytajmy czy większość współczesnych piłkarzy poradziłaby sobie w tym elemencie w tamtych czasach. Odpowiedź brzmi,że poza Karbownikiem i Luquinhasem żaden.
Drugim elementem różnicującym jest przygotowanie fizyczne . I nie chodzi tu o ilość,ale intensywność. Niedawno Artur na pytanie czemu nie łapie 12 żółtej kartki, odparł,że trener zagroził mu ,że jak ją dostanie to będzie zasuwał 50 kółek wokół stadionu . Odpisałem,że powinien się cieszyć ,że jeszcze może , bo ja z sentymentem wspominam te czasy kiedy przed treningiem biegałem 12 obowiązkowych kółek wokół boiska.Powiedzmy sobie,że w dzisiejszym ujęciu to był taki trochę szybszy trucht. Nie biegało się mniej,ale wolniej i interwałów nikt nie stosował.I nie mnie się wypowiedzieć czy tak było dlatego,że materiał ludzki był słabszy niż dziś czy metody treningowe inne. Pewno i jedno i drugie.
Trzecim wyróżnikiem są umiejętności taktyczne i na tym polu jest przepaść. W tamtych czasach ustawienie najpierw WM czyli 3-2-5,a potem 4-3-3 było taktyką. Każdy zawodnik niejako wiedział co ma robić na swojej pozycji na boisku i wynik zależał tak naprawdę od postawy i umiejętności indywidualnych . Oczywiście podglądano rywali i jak który się wyróżniał to mu przydzielano w określonych miejscach na boisku opiekuna i to wszystko. Czasami wykorzystywano słabości przeciwnika jak choćby tak jak w meczu z Anglikami w Chorzowie w czerwcu 1973 roku. Jeden z najlepszych stoperów świata Bobby Moore miał taki zwyczaj,że po odzyskaniu piłki przez Anglików w każdym meczu podprowadzał ją w okolice linii środkowej , następnie kopał parę metrów do przodu i z nabiegu posyłał ją w pole karne rywali. Gmoch to przyuważył i Lubańskiemu przekazał i ten czatował na swojej połowie tuż za linią środkową na błąd Moore i raz się doczekał. Oprócz ustawienia pozycyjnego o czymś co można by od wielkiej biedy nazwać taktyką decydowali piłkarze,a przede wszystkim rozgrywający i rodząca się pozycja libero. Można było zaryzykować twierdzenie; "pokaż mi jakiego masz rozgrywającego,a powiem ci jak silna jest twoja drużyna". Pod koniec lat 60-tych i w latach 70-tych w najściślejszej czołówce byli Niemcy z liderem Franzem Beckenbauerem , Holendrzy z Johannem Crujffem i Polacy z Kazimierzem Deyną. Dziś mowy nie ma o tak decydującym wpływie na grę, poziom gry i wynik pojedynczego zawodnika.
Mnie w tym co napisałem nie chodzi o to,aby komukolwiek zabraniać porównań, mnie chodzi o to,aby stosować jakieś kryteria poznawczo-analityczne, bo tylko wówczas dyskusja ma sens. Mówienie ,że jeden lubi morze a drugi dziewczę hoże i że jedno jest lepsze od drugiego ,albo gorsze jest bezpłodne i jałowe. Na takie pierdoły szkoda czasu. .
Bardziej do mnie przemawia zawodowy gracz Maruda niż zaslepienie
latami młodzieńczymi. Wracając do techniki to byli np tacy Tadeusz Nowak którzy z nią a wiele wspólnego nie miało, cała masa była takich. Wygląda to tak że zapomina Pan Panie Zbyszku że tu są tacy co czasy lat końcówki 60 i dalej pamiętają.
Zapomniał Pan wspomnieć, że kondycję budowano w górach biegać po pas w śniegu itd . Pytam tylko po co o tym pisać?
"Wracając do techniki, to byli np tacy jak Tadeusz Nowak, którzy z nią wiele wspólnego nie mieli i cała masa takich była"
To prawda i dlatego napisałem, że "Kazimierz Deyna i pozostali mistrzowie z tamtych lat poradziliby sobie w dzisiejszej piłce"
Przecież Kaka ze swoimi "kółeczkami" jest najlepszym przykładem modnego dziś powiedzenia, że "lepiej mądrze stać, niż głupio biegać"
Czy znajdziecie panowie w naszej lidze piłkarza, który lepiej strzela głową od Szarmacha ?
Czy Grzegorz Lato wolniej biegał od Wszołka ?
Czy taki Gadocha nie posadziłby na ławie Novikowasa a Szymanowski Stolarskiego ?
Czy Żmuda nie posadziłby na ławce Wieteski ?
Tomaszewski czy Grotyński też daliby rade.
Kasperczak czy Gwilla ? itd itp
Szewińska też biegała po górach a jej rekordu nasze dziewczyny nie mogą pobić do dziś, pomimo "zmian reguł prowadzenia zawodników w aspekcie treningu, a w tym żywienia oraz wsparcia medycyny sportowej w regeneracji obciążeń"
Mieliśmy chyba to szczęście, że mogliśmy podziwiać ich rozwój i grę na naszych boiskach, bo wyjazdy były zabronione. Dziś taki Kapustka czy Płacheta o takim rozwoju mogą tylko pomarzyć, pomimo, że trenują z dużo lepszymi niż w naszej lidze. Od ławki mogą dostać co najwyżej odcisków, ale konta z pewnością puchną.
Obiektywizmu nigdy nie ma i nigdy nie było. Chyba,że mówimy o faktach. Co zresztą np. reżimowej szczujni nie przeszkadza w ich fałszowaniu.Zawsze mówimy o własnej ocenie zjawiska. Tylko , o czym piszę, albo swoje twierdzenia jesteśmy w stanie uzasadnić co czynię ,albo ktoś wiedzę czerpie z sufitu. Dyskusję zaczął Kibic60, który nazwał okres dzisiejszy jako czas największych sukcesów Legii osiągniętych przez jak rozumiem najlepszego w historii trenera i zawodników,co wzbudziło mój zasadniczy opór i protest jako twierdzenie nieprawdziwe. Bo oczywiście można się radować przegranymi np. z Kazachami, Słowakami czy Luksemburczykami ,ale ja nie potrafię.
Tylko,że ja to wszystko piszę pod Twoim postem , czego nie zauważyłeś,opisującym otwarcie nowoczesnego Ośrodka Szkoleniowego Legii.Wielka Legia była złożona wyłącznie z polskich zawodników. Widzisz, ja nigdy nie piszę , bo mi się tak napisało, byle coś napisać. Ja zawsze zachowuję dyscypliną intelektualną i piszę na temat , chociaż trochę refleksyjnie.
W inkryminowanym przypadku myślą przewodnią było uzasadnienie historycznymi dokonaniami Legii prawidłowości kierunku w jaki zmierza Klub pod przywództwem Dariusza Mioduskiego. W moim przekonaniu nie ma innego wyjścia jak szkolenie własnych kadr piłkarskich.Bowiem w przeciwnym wypadku będziemy dokonywali żenujących i szkodliwych łamańców, które nas nie rozwijają,ale cofają. Czegoś takiego jak w znanym dowcipie o Ruskim handlu " Wzięli samochód gorzały i pojechali sprzedać. Wracają pijani . Pytają ich, gdzie gorzała. Sprzedaliśmy. A pieniądze gdzie?. Przepiliśmy".Odnosząc się do sytuacji Legii to jak np. sprzedajemy za powiedzmy 3 mln Euro, to,aby zdobyć gracza o tym samym poziomie to trzeba na niego wydać też te 3 mln Euro. Tylko jaki to ma sens. Żadnego. Mało tego jako zastępcę kupujemy za dużo mniejsze pieniądze,a więc gorszego. W ten sposób wartość sportowa zespołu spada,a nie rośnie. Co obserwujemy od kilku lat.Jedyne wyjście jest takie,że sprzedajemy i mamy gotowego, własnego na jego miejsce, wcale nie gorszego,a może nawet lepszego. Oczywiście,że nowy model funkcjonowania to zadanie na lata. Ale można się tylko cieszyć, że budowa z prawdziwego zdarzenia i nowej jakości została rozpoczęta.I to o to mi chodziło,a nie o to,aby udowodnić,że białe jest białe. Bowiem to akurat każdy kto nie jest ślepy widzi.
"Dyskusję zaczął Kibic60, który nazwał okres dzisiejszy jako czas największych sukcesów Legii osiągniętych przez jak rozumiem najlepszego w historii trenera i zawodników"
Bardzo pana Zbyszka przepraszam, ale to jest pana nadinterpretacja.
Ani słowem nie wspomniałem o " najlepszym w historii trenerze i zawodnikach"
Chodziło mi jedynie o ilość zdobytych tytułów na krajowych boiskach w ostatnich latach.
To jest "oczywista oczywistość" cyt klasyka. Reszta, to już pana fantazje
Dla porównania lata 70 i obecne
Europa. (grano bez eliminacji)
LM - 1/2 (1970)
LE - 1/16 (2012, 2015, 2017)
PZP - 1/2 (1991)
Polska
MP - (1969, 1970) - (2002, 2006, 2013, 2014, 2016, 2017, 2018, 2020)
PP - (1964, 1966, 1973, 1980, 1981) - (2008, 2011, 2012, 2013, 2015, 2016, 2018)
Ja nikogo nie pouczam, nie nadinterpretuję,ale też nie jestem duchem świętym i nie wiem co autor miał na myśli coś pisząc. Ja tylko czytam i odnoszę się do logiki zapisu czyli wyciągam stosowne wnioski .Bowiem takie pochwały w istocie wzmacniają aprobatę do tego co się dzieje w Legii i dla jej jeszcze aktualnego kierunku postępowania.Czyli idziemy tą drogą , bo ona jest słuszna i owocna.
Ja na takie dictum się nie zgadzam.Nabijamy rzeczywiście statystyki, bowiem w naszym grajdole jesteśmy najbogatsi ,ale te sukcesy są dęte, nie rozwijamy się,ale cofamy.Nie tędy droga!.
I radzę kupić sobie i przeczytać "Futbonomię" autorstwa Simona Kupera i Stefana Szymańskiego . Ponieważ uwielbia pan posługiwać się i żonglować danymi statystycznymi to w tej książce one dowodzą,że mówiąc obrazowo pieniądze grają i wygrywają.
I te pieniądze , największe w naszej lidze pozwalają kolekcjonować Tytuły, lecz są za małe,aby zaistnieć w Europie. Niestety u nas z wielu powodów pieniądze z praw telewizyjnych w porównaniu do wielu lig sa marniutkie i raczej dużo większe nie będą. Ich radykalne zwiększenie w klubie leży na boiskach Europy i to o nią musi toczyć się gra. Inaczej nadal będziemy królami prowincjonalnej i zapyziałej piaskownicy.I tu nie chodzi o żądanie wygrywania z tuzami,ale o pewne pokonywanie znacznie uboższych niż nasza drużyna . Dla mnie bolesnym wstydem były porażki z Astaną, Tyraspolem, Trnawą i Dudelange.
Więc te Tytuły nie przesłonią bolesnej i gorzkiej prawdy,że liczymy się coraz mniej, coraz mniej znaczymy i cofamy się coraz bardziej.
Długofalowym planem jest wychowanie własnych wysokiej klasy zawodników i tu nowy Ośrodek jest niezbędny,ale drugim celem musi być nietracenie dystansu do europejskich średniaków.
Czyli ciesząc się z Tytułów miejmy świadomośc,że historia i tradycja zobowiązują.
Bardzo Dziękuję...
Wkleję Twój cytat ponieważ te kilka zdań właśnie podsumowuje pewne rozbieżności w tzw. ocenianiu sensu tematu...mianowicie:
"Oprócz ustawienia pozycyjnego o czymś co można by od wielkiej biedy nazwać taktyką decydowali piłkarze,a przede wszystkim rozgrywający i rodząca się pozycja libero. Można było zaryzykować twierdzenie; "pokaż mi jakiego masz rozgrywającego,a powiem ci jak silna jest twoja drużyna". Pod koniec lat 60-tych i w latach 70-tych w najściślejszej czołówce byli Niemcy z liderem Franzem Beckenbauerem , Holendrzy z Johannem Crujffem i Polacy z Kazimierzem Deyną. Dziś mowy nie ma o tak decydującym wpływie na grę, poziom gry i wynik pojedynczego zawodnika."
Raz jeszcze oddając Im ogromne umiejętności techniczne czy taktyczne, kiedy oglądając powtórki wielkich ( naszych wielkich ) spotkań - vide MŚ 1974, w pierwszej kolejności rzuca się w oczy tempo gry. Rzeczony tu Beckenbauer miał tyle placu wolnego, ze ze spokojem mógł rozgrywać w szerz boiska ze swoimi kolegami z obrony. W razie czego mógł zagrać do "Seppa Maiera" , który wtedy mógł piłkę łapać w ręce. Oczywiście, że u świetnych graczy liczyła się technika użytkowa, ale - stosowana była głównie do pojedynków typu /jeden na jeden... Nasz Kazik kręcił kółka ( kibic60 to prawda) ale - obracał max dwóch, a zazwyczaj jednego. To samo robił Cruyff...gdyż w Ich grze potrzebna była przestrzeń, dużo więcej miejsca. A już tempo w jakim toczyła się gra było jak "slow motion" -do gry obecnej.
Obecnie podkreśla się wyjście z obrony pod pressingiem przeciwnika, a jeżeli następuje to z wieloma podaniami z pierwszej piłki, jest to elementem szkolenia. Trudno negować wzrost tempa gry, trudno także nie widzieć zmiany, w której obecna piłka charakteryzuje się tym, że większość graczy jest w ruchu...( w wymuszonym ruchu) gdyż większość stref jest zwyczajnie pozamykana. Dynamika gry jest zmieniona ogromnie, co generalnie ( w naszej lidze) zmniejsza potencjał finezyjnych piłkarzy. Liczą się "zapierdalacze" ciosani z pnia - ale z odpowiednią wytrzymałością. To, z kolei doprowadza do takiej, a nie innej stylistyki trenowania, czyli uczymy przesuwania, blokowania, nie dopuszczania...a nie technik strzałów z za pola karnego, czy technik użytkowych w wykonaniu kończącego strzału, aby strzelić bramkę ( wyuczoną metodą ułożenia nogi)...Ile razy łapiemy się za głowę, kiedy około 16 metrów przed bramką. jeden z drugim...zamyka oczy i...wali z podbicia ( w lampy), miast spojrzeć i ustawić "pasóweczkę" - celnie. Taką technikę ( jeżeli o tym dalej mowa) miał i Kazio i Johan czy Franz...
Siatkówka
Kiedyś do 15 -tu, strata - przejście, strata - przejście...i tak do skutku
Czy podważyłbym zaawansowanie techniczne Gościniaka czy Gawłowskiego na rozegraniu - Nie! Czy podważyłbym umiejętność możliwości kierunkowych uderzeń Wójtowicza, Skorka, czy Rybaczewskiego - Nie! A jednak - to co grali wtedy, z tym co jest grane teraz jest jak przepaść. Elementy samej gry uległy ogromnym zmianom, już sama zagrywka jest atakiem.
Taktyki, rozpisania sztabów, aplikacje, programy komputerowe, itd itp....
@kibic60
Jestem zdania, że wszyscy Wielcy mają swoje miejsca w panteonie Gwiazd...
Irena Szewińska plus sztafeta, ale szczególnie Pani Irena była sportowym ewenementem.
Takie Perły rodzą się bardzo rzadko, ale świat zna kilka innych nazwisk. Kipketer, czy Bolt, nasza reprezentacja lekkoatletyczna.
Od Szewińskiej do Ersetić - policz lata (?) ...Dlaczego tak mało na przestrzenie tylu lat było "Szewińskich Iren"...
A już o metodach treningu...
Dajcie spokój, bo mnie kiedy myślę o górach ...łapie zwyczajny "ucisk żołądkowy" - tempówki po górę, aż do mroczków przed oczami do urzygu. Pompowanie siły fizycznej i wytrzymałości rozpisanej w zeszytach tamtych czasów...Wejście na hale i abarot - płotki - serie płotków, wysokość 100cm i pasy z ołowiem 8-10 kilogramów, serie po 10- sięć w linii.
10 płotków w linii - 5 serii...dopiero prysznic! Jedynie - prysznic! (to była odnowa)...
Dajcie spokój
@ Zgred:
Trzymaj się. Oby Twój tata znalazł po drugiej stronie to, czego brakowało mu tutaj.
A wracając do kwestii boiskowych - chciałbym Wam raz jeszcze pogratulować kolejnego tytułu. Zaznaczę jednocześnie, że choć kibicem Legii przecież nie jestem, strasznie mnie irytują - zwyczajowe, niestety - próby deprecjonowania tego osiągnięcia. Tak jasne. Nasza liga jest słaba i zaściankowa. Wciąż jednak tę słabą i zaściankową ligę trzeba wygrać. Okazać się lepszym od piętnastu innych drużyn. I naprawdę nie jest winą Legii, że poprzedni Mistrz nie wierzył w obronę tytułu nawet przez trzy sekundy. Nie jest winą Legii, że od ładnych już kilku lat Lech nie potrafi zdecydować co jest dla niego najważniejsze: walka o laury, intraty ze sprzedaży wychowanków, wygrywanie PJS, czy może granie ładnej piłki. Nie jest winą Legii, że postawieni przed perspektywą realnej rywalizacji o Mistrzostwo, piłkarze Cracovii posrali się w majty. Nie jest winą Legii, że Lechia to organizacyjne zombie, tyleż zainteresowane walką o zaszczyty, co tym, żeby się ostatecznie nie rozlecieć. Również nie jest winą Legii, że większość spośród jej pozostałych rywali nie przejawia kompletnie żadnych ambicji ponad przedłużenie swego (ligowego) bytu o kolejny rok. Legia zrobiła swoje i za to należą się brawa.
Co zaś się tyczy relacjonowanego przez Senatora wydarzenia, osobliwie blisko mi do opinii Dalkuba. Nie, absolutnie nie przekreślam tego, co napisałem w poprzednim akapicie. Tytuł jest ważny, bez gadania. Ale to centrum jest jeszcze ważniejsze. Co więcej: jest to, rzecz jasna, głównie sukces Legii. Ale jest to także taki sukces, po którym każdy sympatyk polskiej piłki potrafiący choć o pół centymetra wznieść się ponad klubowe podziały, powinien wstać i klaskać. A nawet pierdolnąć sobie whisky i zapalić cygaro (osobiście preferuję calvados i hasz, ale wiadomo, co komu).
Kilka lat temu zażarcie dyskutowaliśmy tutaj o zasadności zmuszania klubów do budowania akademii. Uważałem wówczas - i absolutnie nic się na tym polu nie zmieniło - że dobry przykład jest wart nieporównywalnie więcej, niźli jakikolwiek bat. Legii się udało. Za chwilę powinno udać się także paru innym klubom (w tym Cracovii). Teraz wypadałoby życzyć i sobie samym, i sobie nawzajem, aby nasi prezesi pamiętali, że infrastruktura to dopiero połowa drogi. Trzeba ją jeszcze obsadzić odpowiednimi ludźmi. Jeśli i to się uda, naprawdę będzie przepięknie.
Wreszcie, odnośnie Waszych przekomarzanek - że też Wam się chce? Ponocki, przecież wertykalne porównania są kompletnie jałowe. Kilku z Was zwróciło uwagę na diametralnie odmienną intensywność tak treningu, jak i samej rozgrywki. Nooo... prawda, tylko co z tego? OK, nie da się wykluczyć, że choćby wspominany często śp. Kazimierz Deyna, bazując jedynie na swych kółeczkach, zostałby w dzisiejszych realiach co najwyżej gwiazdką regionalnej kopaniny na Pomorzu. I cholera wie, może siedziałby właśnie z wnukami i popijając lemoniadę wspominał hattricka w meczu z Kaszubią Kościerzyna sprzed czterdziestu laty. Wciąż jednak nie da się żadną miarą wykluczyć, że Kaka umiałby się dostosować, do techniki dołożyłby motorykę i urodzony dekady później byłby wymieniany jednym tchem z Leo i Cristiano. Ale czy wtedy, tak z przypadku, zamiast opuszczać Polskę jako piłkarz trochę już wypalony, nie czmychnąłby do jakiej Barcelony w wieku lat osiemnastu?
Bo przecież proces budowania drużyn też wyglądał kompletnie inaczej. Nie można było wyjeżdżać, ale też nie bardzo dało się przyjeżdżać. Znaczy przyprowadzać. Jak wyglądałaby Legia z lat siedemdziesiątych, gdyby wzorem dzisiejszej mogła sobie ściągać graczy z... hmmm... no właśnie, skąd? Z Czechosłowacji? Jugosławii? ZSRR? Dobrze, że choć Brazylia względnie ta sama Czy byłaby silniejsza dzięki importowanym gwiazdom? A może słabsza, bo kariery jej polskich graczy za bardzo by się nie rozwinęły?
Powie ktoś: e, banialuki, liczy się wynik. No fajnie, tylko że ten wynik też był robiony przeciw zupełnie innym rywalom. Innej konkurencji.
To są literalnie tysiące niewiadomych. Na Waszym miejscu uznałbym po prostu, że i wtedy mieliście nieźle, i dziś nie najgorzej
Na koniec, @ Zbyszek:
u nas z wielu powodów pieniądze z praw telewizyjnych w porównaniu do wielu lig sa marniutkie
Eee... co proszę? Pod względem wysokości kontraktu telewizyjnego Ekstraklasa zajmuje miejsce na początku drugiej dziesiątki w Europie (wg różnych źródeł od 11. do 13. lokaty). Ja bym bardzo chciał, żeby równie "marniutkie" były boiskowe osiągnięcia naszych ulubieńców, przekładające się na ranking UEFA. W którym to rankingu, przypominam, balansujemy na granicy dziesiątek nr 3 i 4.
Dobrze jest przejrzeć się w lustrze wody,jeżeli jest czysta. Ale kiedy się chce rzecz zagmatwać to wystarczy wodę zmącić. Kiedy jest kilka punktów na mapie to najkrótszą linią pomiędzy nimi jest linia prosta, nie połamana. Tak i kompromis nie jest żadnym wyjściem tylko kapitulacją prawdy przed czymś zgoła odmiennym.
Nie obraź się,ale te wygibasy ,aby uzasadnić to czego się uzasadnić nie da pewnikiem świadczą o inteligencji i sprawności posługiwania się słowem,ale odbiegają od rzeczywistości tak jak fatamorgana nie jest zdrojem.Przykro to napisać,ale Ty ,ale i inni starannie unikacie zmierzenia się z oczywistością. Wygrywa szmal. To hajc rządzi. Legia ma od 8 lat największy budżet i 6 razy zdobyłą Tytuł. Podobnie i w tym roku Legia miała najwięcej pieniędzy i wygrała, Lech miał drugi pod względem wielkości budżet i jest drugi.Nie pojmujecie , czy nie chcecie dostrzec tej prostej zależności.?. Tym samym w przypadku Legii trzeba odwrócić pytanie : nie jak to się dzieje ,że wygrywa , tylko jak to się stało,ze dwa razy przegrała. Wyjaśnianie wygranych jest jałowe. Bardziej twórcze i płodne byłoby szukanie przyczyn porażek . Więc raczej tych, którzy krytykują Legię należy chwalić za odwagę intelektualną zmierzenia się z problemem , niż jej chwalców.
Podobnie jest z pieniędzmi z praw telewizyjnych. Owszem wedle wyliczeń one plasują naszą ligę na 10-11 miejscu w Europie,a ranking klubowy daje nam 29 miejsce. Lecz to jest coś co można nazwać cząstkową prawdę, o ile taki twór w ogóle istnieje. Bowiem w ogóle środki,w tym pieniężne potrzebne są nam do zaspokojenia potrzeb. Więc np. w ekonomii dla miary bogactwa narodów nie stosujemy tylko wskaźnika w postaci produktu krajowego, nawet tego podzielonego,ale i wliczamy to co nazywamy majątkiem narodowym. Nasze kluby są ubogie pod każdym względem, a do tego muszą opłacać stadiony oraz utrzymanie szkolenia i drużyn młodzieży i dzieci. Nie znam drugiego kraju w którym władze nie utrzymywałyby szkolenia dzieci i mlodzieży w każdym aspekcie, infrastrukturalnym i osobowym. Weźmy taką Legię. I tak dostała najwięcej( więcej o ponad 10 mln niż w ubiegłym roku), bo ok.31 mln zł. Tylko,że to jest ok. 25% i tak znacznie zmniejszonego budżetu.Pewnie,że to nie uspawiedliwai porażek z taką Trnavą ( budżet 2,5 mln Euro) czy Dudelange (budżet 1 mln Euro). Do tego w naszym grajdole , wybacz za cytatę , "każdy sra wyżej jak dupę ma". W wielu krajach , które są znacznie wyżej w rankingu na pozycję nie robią maluczcy,ale tylko kilka klubów np. w Czechach , które są na 15 pozycji, na nią pracują tylko dwa kluby. Gdybyśmy i my mieli dwa tzw. topowe kluby to nasza pozycja byłaby wyższa. I tu ma rację Probierz, który po zdobyciu PP rzekł,że na Europę Cracovia jest za krótka.
I ten Probierz wiele razy mówił dlaczego tak jest. W skrócie: pod każdym względem byliśmy w piłce zapóźnieni.Wreszcie zasadziliśmy sadzonkę i musimy czekać,aż wzejdzie, pokaże kwiecie i wyda owoc. Tylko nie wiadomo jak to się dzieje,że u innych rośnie szybko,a u nas
dużo wolniej i drzewko jest jakieś takie rachityczne. Ale to temat na inne opowiadanie.
P.S. I jeszcze napisz z łaski swojej jak oceniasz karę dla Cracovii.Ja ze swej strony szanując tzw. prawo sportowe uważam,że jest zbyt surowa czyli niesprawiedliwa,a szanując prawo cywilizowane twierdzę,że jest zbędna.
No i bądźże tu miły, człowiecze...
Oczywiście, hajs jest kluczowy. Z automatu stawia bogatszego w roli faworyta starcia z biedniejszym. Proste, niezaprzeczalne, nie ma sensu klawiatury strzępić. Wciąż jednak na początku każdego (no, prawie) sezonu wszyscy mają po tyle samo punktów. Wciąż każdy mecz zaczyna się od 0:0. Tych jest jedenastu i tamtych też jedenastu. A co za tym idzie, droga od faworyta do rzeczywistego zwycięzcy wcale nie musi być gładka, krótka i prosta. Zwłaszcza w sporcie, gdzie nierzadko pojedyncze machnięcie butem decyduje o końcowym triumfie. A parafrazując myśl pewnego słynnego Holendra, jeszcze nie zdarzyło mi się zobaczyć, aby worek pieniędzy machał butami. Musi to zrobić człowiek. To raz.
Dwa: nie do końca rozumiem jak Ty to sobie wyobrażasz. Miałaby Legia siąść przed sezonem z pozostałą piętnastką i powiedzieć: "Dobra, wam damy trzy bańki, wam cztery sto, wam bańkę sześćset i tak po kolei, żeby każdy miał po tyle samo"? No moment. A Legii to ten hajs z nieba zleciał? Eeej, powiedzcie gdzie on pada, to ja też przyjadę i się trochę nachapię! Zawodowy futbol to rywalizacja piłkarzy i sztabów szkoleniowych. Ale to także rywalizacja kadr zarządczych. Można się tą drugą pasjonować bardziej, można mniej, nie sposób jednak zaprzeczyć, że to ona napędza tę pierwszą. Owszem, Legia ma nad resztą kilka przewag. Ot, choćby lokalizację w Warszawie, czyli dokładnie tam, gdzie mieszczą się redakcje większości mediów sportowych. A silna ekspozycja medialna dość bezpośrednio przekłada się na zarobki.
Wciąż jednak nie są to przeszkody nie do przeskoczenia dla innych. Prosty przykład z mojego podwórka: w czasach przedpandemicznych frekwencja na meczach Cracovii oscylowała wokół połowy zapełnienia niedużego przecież obiektu przy K1. Nosz w mordę. Naprawdę nie da się sprawić, aby w milionowym mieście mecz drużyny z czołówki Ekstraklasy przyciągnął na trybuny piętnaście tysięcy ludzi!? Przecież to by było automatyczne podwojenie (!) wpływów z dnia meczowego. A nie dałoby się jakoś tak urządzić, by przeciętnemu mieszkańcowi Krakowa i okolic pasiasta koszulka kojarzyła się z czymś przyjemnym, nie z uzbrojonymi w maczety bandziorami i tragikomicznymi opowieściami o słowackiej azylantce? Bo gdyby jednak się dało, budżet zacząłby puchnąć.
A Lech? Dlaczego on odstaje od Legii pod względem budżetowym? Największy klub w regionie, kibicuje mu cała ludna i zamożna Wielkopolska. A Lechia? Reprezentacyjny klub też niebiednego Gdańska, do dyspozycji "derby" z Arką, z których dałoby się zrobić ogromne wydarzenie, także pod względem komercyjnym. A ci? A tamci? Tę wyliczankę można by ciągnąć jeszcze długo. A przecież za Legią też nie stoi jakiś - he, he - szejk, w każdej chwili gotów sięgnąć do swego petroportfela. Też musicie ten swój budżet bilansować. I choćby zamiast właśnie ruszać na zakupy przed batalią o LM, czekać na forsiastych oferentów z zachodu, którzy położą na stół miliony za Karbownika.
Co do pieniędzy z tv, gotów byłbym się zgodzić, że nie tyle one same są "marniutkie", co realizowane za nie potrzeby ogromne. Sęk w tym, iż z tego by wynikało, że polskie kluby cierpliwie ciułają każdy telewizyjny grosik i w pocie czoła stawiają akademie, budują sieci skautingowe, no, generalnie cywilizują się. Nooo... nie. Przynajmniej nie do końca. Wy postawiliście LTC. Pięknie. Brawo. Super sprawa. A przestaliście już płacić Jozakowi, Klafuriczowi i Sa Pinto? Bo coś mi się zdaje, że za pieniądze, jakie wyciągnęli od Was w/w panowie, moglibyście do tegoż LTC ściągnąć takich fachowców, że głowa mała.
Żeby nie było, u nas jest jeszcze gorzej. Jak sobie zerkam na liczącą setki nazwisk listę pseudopiłkarzy, jacy w ciągu ostatnich lat przewinęli się przez Cracovię, to mi ciśnienie skacze. I tak jest wszędzie. Wszyscy mamy na koncie podobne, wysoce kosztowne grzeszki. Dlatego, powtórzę, należy się bardzo cieszyć z takich miejsc, jak to Wasze centrum. Przynajmniej potencjalnie, jest to bardzo mądrze wydany hajs.
O karze dla Pasów za chwilę.
(cd)
Odpowiedź na Twoje pytanie pozwolę sobie zacząć baaardzo szeroko, bo od wspomnienia sprzed dwudziestu lat z niewielkim haczykiem. Uczestniczyłem podówczas w meczu ostatniej kolejki lokalnej klasy A. Dla nas, gospodarzy tamtego spotkania, kompletna pietrucha. Cały sezon bujaliśmy się w okolicach środka tabeli i od dawna było wiadomo, że ani winda do góry, ani schody do piwnicy nam nie grożą. Goście natomiast wciąż mieli szanse na awans, przy czym warunkiem sine qua non było zwycięstwo w rzeczonym spotkaniu. Generalnie z różnych względów byli faworytem. Postanowili jednak nie zostawiać niczego losowi. Najpierw uderzyli z korupcyjną propozycją bezpośrednio do nas. Spotkawszy się z lodowatą odmową (cóż, raczej niekoniecznie się kochaliśmy, a i oferowana kasa nie robiła - z tego, co pamiętam - przesadnego wrażenia), zapłacili sędziemu za to, że podyktuje im dwa karne. Jakkolwiek by to nie brzmiało, arbiter uczciwie wywiązał się z nieuczciwej umowy i w rzeczy samej dwie jedenastki z dupy im gwizdnął. Tyle tylko, że ich wykonawcy poczuli się chyba nazbyt pewnie, jedna piłka poszybowała bowiem nad poprzeczką, drugą odbił nasz bramkarz. Bez pomocy sędziego też nic nie zdziałali, a że nam wpadła nawet po kontrze jakaś bramka, ostatecznie tamten mecz wygraliśmy. Najciekawsze jednak zaczęło się już po końcowym gwizdku. Rozjuszeni, sfrustrowani rywale otoczyli sędziego i z zupełnie niezrozumiałych przyczyn jęli się domagać zwrotu łapówki. Arbiter odpierał, że on przecież swoje zrobił, a że oni nie umieli z tego skorzystać, to już nie jego broszka. Czym, jak się łatwo domyślić, tylko jeszcze bardziej ich rozwścieczył. Gdyby nie szybka interwencja księdza proboszcza (byliśmy (pół)oficjalnym klubem parafialnym i nasz, ekhem, stadion należał do kościoła), najprawdopodobniej skończyłoby się mordobiciem.
To była, przypominam, A klasa. I nie że taki mały, śmieszny Mercedes tylko kopanina paru młodszych i młodszych inaczej chłopaków, którzy czas wolny od pracy i nauki umilali sobie szuraniem gały w jako-tako zorganizowany sposób. Skoro na tak mizernym poziomie działy się takie rzeczy, jakie atrakcje odchodziły wyżej? Jak w Wielkim Szu: ja oszukiwałem, ty oszukiwałeś, wygrał lepszy. Serio, nie ma w Polsce klubu, na którego uczciwość w tamtym okresie (+/- przełom wieków) gotów byłbym postawić choć pudełko zapałek.
W związku z czym, kiedy te naście lat temu zaczynało się "wielkie karanie za korupcję", uważałem - i po dziś dzień nic się tutaj nie zmieniło - że to kompletny bezsens. Że tak naprawdę mieliśmy dwa wyjścia:
a) zawiesić wszelkie rozgrywki do odwołania i nie wznawiać ich, dopóki wszyscy winni nie zostaną rozpoznani i ukarani;
b) postawić grubą krechę i zdecydować, że co było, to nie jest, ale od tej pory, mili państwo, gramy fair. Kto się wyłamie, ten - excusez le mot - wypierdala. Na samo dno.
Jak wiadomo, nie zdecydowano się na żadną z nich. W zamian zastosowano kompromis, do którego w tym konkretnym przypadku aż nadto pasuje określenie "zgniły". Tych relegowano. Tamtych nie. Siamtym nie pozwolono awansować. Wielokrotnie poszczególne casusy służyły nie przywracaniu jakkolwiek rozumianej sprawiedliwości, a osobistemu lansowi ludzi, którzy zresztą po czasie sami okazali się nieuczciwi. Generalnie jeden wielki burdel.
A teraz - buahaha - karząca ręka sprawiedliwości dosięgła Cracovię. Czy Pasy były umoczone w korupcyjny proceder? Ależ oczywiście! Sam byłem na co najmniej kilku(nastu) meczach, na których nieczystość (w tę, czy tamtą stronę) mógłbym postawić dowolną ilość pudełek zapałek. Biorąc to pod uwagę, dobrowolne poddanie się karze przez klub należy, moim zdaniem, uznać za słuszne i chwalebne. Nie uciekamy przed odpowiedzialnością. Owszem, sprzedawczyków i oszukańców już od dawna u nas nie ma, niemniej wciąż jesteśmy tym samym klubem i za te trochę swoje, bardziej nie swoje grzechy bijemy się w pierś.
I na tym, jak sądzę, sprawa powinna się zakończyć. Posypujemy głowę popiołem, płacimy milion złotych kary (na ziemi nie leży) i gramy dalej. A te pięć punktów? No cóż, najwyraźniej PZPN bał się posądzeń różnych robespierdków o zbytnią łagodność. Mam tylko nadzieję, że do niczego ich nam nie braknie.
No bo bądźmy szczerzy, przed normalnym sądem nic z tych zarzutów by się nie ostało.
Dziękuję za Dobre Słowo
Zgadzam się z tymi dwoma punktami:
a) zawiesić wszelkie rozgrywki do odwołania i nie wznawiać ich, dopóki wszyscy winni nie zostaną rozpoznani i ukarani;
b) postawić grubą krechę i zdecydować, że co było, to nie jest, ale od tej pory, mili państwo, gramy fair. Kto się wyłamie, ten - excusez le mot - wypierdala. Na samo dno.
Mało tego, do punktu B rozpisać tak ostre dyrektywy, kary i wykluczenia na lata!
"ktoś" (?) wybrał drogę inną - tzw. sprawczą...I tak - części udowodnili, część się przyznała, część olała, inna część się odwołała...itd. Czyli normalne nasze bagno i układy, układy, układy. Teraz podobno procederu nie ma ...(?) tiaaaaa - mafia też już nie kradnie radioodtwarzaczy z samochodów.
Raz jeszcze Dzięki, pozdrawiam Kraków i Olkusz
Już dajmy sobie spokój z tym rozdzielaniem włosa na czworo,bo dojdziemy do scholastyki. Nie ilu diabłów mieści się na łebku szpilki ,ale czy pieniądze grają czy nie grają. Bo to jest takie krętactwo intelektualne. Można nawet obśmiać gościa, co on pieprzy , czy kto widział szmal kopiący piłkę.?. Ha.ha. Wiemy o co chodzi,że za pieniądze kupuje się dobrego trenera,że za pieniądze kupuje się klasowych zawodników.W tym procederze rzadko się zdarza,aby ten zespół, który ma drastycznie niższy budżet był wyżej w tabeli od tego znacznie bogatszego. Więc kiedy widzimy na własne oczodoły,że ogromna ilość drużyn nam odjechała, to nie za sprawą ducha świętego ,ale za sprawą szmalu. To proste, bogaci stają się coraz bogatsi i coraz wyraziściej na biedaków patrzą z wysokiej góry. Więc chyba szkoda wyważać otwarte drzwi. Oboczną wobec tej prawdy kwestią jest wykorzystanie pieniędzy jako jednego z zasobów. I tu jest pole do rozważań i sporów oraz zdań różnistych. Trochę w innym aspekcie,ale zbieżnym z tym o czym piszemy, a więc o sile pisze znakomity politolog prof. Harvardu Joseph S. Nye jr w książce " Przyszłość siły ". Mnie zapadło w pamięć jego sformułowanie odnośnie porównania zasobów siły , w tym pieniądza. "Nawet jeżeli masz najdroższy, najnowocześniejszy, najmocniejszy, najbezpieczniejszy samochód to nie znaczy,że zawsze dojedziesz nim do celu". Czyli trzeba umieć wykorzystywać zasoby mocy. Co nie powinno nas zwalniać od konstatacji,że bardziej płodna jest rozmowa dlaczego ktoś pomimo zasobów siły nie wygrał oraz zastanawianie się nad fenomenem kiedy ktoś mniej zasobny wygrywa. Mówiąc wprost ,na prawdziwe pochwały zasługiwał by ten, kto mając np. 6-7 budżet sięgnąłby po Tytuł, niż ten z największym.
Natomiast odnośnie kary za rzekomą korupcję dla Cracovii odbieram ją jako wyraz tyleż dyletantyzmu ileż idiotyzmu władz sportowych ,a domaganie się wyższych kar jako przejaw obłąkania. Np. w PS jeden z takich durniów pomieścił tekst,że taka kara to oplucie kibiców i domagał się,a jakże , degradacji. On, nieuk, może nie wiedzieć ,że taka kara została usunięta w 2008,ale w przecież w PS jest jakiś redaktor techniczny, jakiś naczelny i oni wszyscy dopuszczają do publikacji brednie. Mnie bardziej chodziło o szerszy kontekst . Założycielem podstaw zasad współczesnego sportu był baron Pierre De Coubertin ,który sam będąc rasistą i antysemitą oparł je na wyidealizowanym Kodeksie Rycerskim. Sport w tym ujęciu miał kształtować świeckich świętych jako nowe elity. Lecz to tak jak byśmy korzystali do dziś nie z prawa stanowionego,ale z Kodeksu Honorowego autorstwa Boziewicza. Współczesny sport dotykają różne błędy i przewiny i nie można karać bez udowodnienia winy. Mało tego każda nawet zbrodnia zabójstwa podlegają przedawnieniu,a w sporcie obowiązuje zasada,że grzechy się nie przedawniają. Do tego ta żałosna hipokryzja. Wszyscy wiedzą,że przez prawie 30 lat korupcja była wszechobecna w naszej piłce. Więc przyjęcie zasady,że każemy tych którzy dali się złapać jest zachętą do tworzenia mafii,żeby schwytać się nie dać..Takie stawianie sprawy ma jeszcze gorszy wymiar,a mianowicie rodzi pokusę zemsty,a nie kary co sprowadza się do tego,że jak już kogoś złapaliśmy to wymierzamy mu karę również za tych, których nie złapaliśmy. Władzom naszej piłki zabrakło odwagi,aby zastosować powszechną abolicję co zakończyłoby babranie się w gównie i karanie niewinnych za winy ich przodków.
P.S. A Ciebie i innych zachęcam,byście przeczytali mój nowy felieton "Zezem. Remanenty 2020" i podjęli dyskusję o kondycji naszej piłki.
P.S Co nie oznacza,że korupcją nie gardzę, bo gardzę. Ba nawet napisałem cykl 3 felietonów m.innymi o sprzedaży tytułów przez Legię,ale Naczelny ich nie puścił.Być może dobrze uczynił.bo dziś to już rozważania prehistoryczne.
..."Wszyscy wiedzą,że przez prawie 30 lat korupcja była wszechobecna w naszej piłce. Więc przyjęcie zasady,że każemy tych którzy dali się złapać jest zachętą do tworzenia mafii,żeby schwytać się nie dać..Takie stawianie sprawy ma jeszcze gorszy wymiar,a mianowicie rodzi pokusę zemsty,a nie kary co sprowadza się do tego,że jak już kogoś złapaliśmy to wymierzamy mu karę również za tych, których nie złapaliśmy. Władzom naszej piłki zabrakło odwagi,aby zastosować powszechną abolicję co zakończyłoby babranie się w gównie i karanie niewinnych za winy ich przodków."
Ale (?) czy aby nie chodzi o to w tym kraju - aby jedynie gonić "króliczka"...A im bogatszy, tym bardziej "goni się inaczej". To, wbrew pozorom są konkretne, zwykłe ( w tych rozdaniach)
bardzo proste rozdania.
"istnieją przesłanki" lub " świadek nie pamięta"... gdyby nawet obudzić na chwilę tego od muzułmanów - Kadiego, oraz tego od chrześcijan Otiniela - to odpowiedz zawsze będzie taka sama - "nie znam" i " nie wiem"...po co Ich budzić (?)
Bo doskonale wiemy, że "Nasz króliczek" - jest lepszy niż każdy inny.
Pozdrawiam
Obecnie w sprawie korupcji w naszej piłce żyjemy w świecie obłudy, zakłamania i oszustwa.Otóż korupcja w naszej piłce była obecna od połowy lat 70-tych i do połowy mniej więcej połowy lat 90-tych była w ukryciu czyli wszyscy wiedzieli ,ale nie wszyscy korzystali i nie wszyscy uczestniczyli.Np. nikt nie zareagował na film "Piłkarski poker". Potem zrobił się z tego powszechny proceder z udziałem wszystkich np. z głosowaniami czy pieniądze od właściciela przeznaczyć na premie czy na kupno meczu o czymś decydującego. Jako pierwsza wyszła z tego bagna Wisła w 1998 roku ( brawa dla Cupiała) ,a w 2000 roku Legia po przejęciu przez "Pol-mot" . Reszta się bawiła. Wyniki większości meczów były ustalane przed meczami.Aż przyszedł rok 2003 i nagłośniona afera związana z meczem Szczakowianka - Świt Nowy Dwór i opublikowanie nagrania z pertraktacji kupna meczu opublikowane w GW. Szum był tak duży,że wreszcie Sejm zmienił prawo Karne wprowadzając w art. 296 b pojęcie "korupcji w sporcie" . Tylko,że czyny popełnione przed wejściem w życie nowego prawa nie podlegały jurysdykcji, chyba,że miały charakter czynu lub przestępstwa ciągłego.Walkę z przestępstwami w sporcie rozszerzono w 2010 roku w znowelizowanej ustawie o sporcie w art.46 i 47.. Przy czym PZPN nie wprowadził tych uregulowań do swoich statutów i regulaminów, a tym samym uwolnił się od obowiązku prowadzenia samodzielnych postępowań dyscyplinarnych.Duża w tym wina Trybunału Arbitrażowego przy PKOL, który zakwestionował legalność prowadzenia postępowania wobec Szczakowianki i Świtu przez Wydział Dyscypliny,którym w owym czasie kierował mój serdeczny kolega Marek Najder. PZPN w tych sprawach bazuje na zapisie o niesportowym postępowaniu i podejmuje decyzje tylko na podstawie wyroku Sądu we Wrocławiu, który został wyznaczony do orzekania w sprawach korupcji. Mamy więc sytuację w której bezkarnie działali i działają obiektywnie skorumpowane. grube ryby,a płotki zostały rzucone na żer gawiedzi. I tych bezkarnych jest wielokrotnie więcej niż tych ukaranych. Ten stan ma się nijak do nieprzedawniania delictów i przestępstw sportowych Dla mnie to jest hipokryzja , perfidne kanciarstwo, oszustwo i zwykłe łajdactwo nie mające nic wspólnego ze sprawiedliwością. Mnie się na plewy nie nabierze.
..." Dla mnie to jest hipokryzja , perfidne kanciarstwo, oszustwo i zwykłe łajdactwo nie mające nic wspólnego ze sprawiedliwością. Mnie się na plewy nie nabierze.:
A - czy ja chwilę wyżej właśnie o tym nie napisałem?
Nawet średnio rozgarnięty człowiek, który przyglądał się piłce nożnej - doskonale widział/wiedział co jest "tu" grane.
do punktu B rozpisać tak ostre dyrektywy, kary i wykluczenia na lata!
No właśnie ja tak nie do końca jestem przekonany. Znaczy owszem, podtrzymuję to, co pisałem wyżej. Moim zdaniem, po hipotetycznej (niestety) grubej kresce klub przyłapany na instytucjonalnej korupcji powinien zostać wykluczony ze struktur PZPN i musieć zaczynać od samego dołu. Wtedy każdy prezes by się zastanowił, czy aby na pewno lepiej kupować awans/utrzymanie, czy może jednak sobie odpuścić i nie ryzykować wieloletniej tułaczki po kartofliskach.
Co zaś się tyczy kar indywidualnych, wg mnie powinny one być przede wszystkim egzekwowane i takie same dla każdego, bez względu na status w świecie futbolu. Bo co to, przepraszam, za "dyskwalifikacja", podczas której znany szkoleniowiec dorabia sobie gdzieś tam jako, ekhem, "konsultant"? A skoro po dupie dostaje anonimowy grajek z drugiej ligi, identycznie należy traktować reprezentanta kraju. Inaczej to jest przecież śmiech na sali, a nie jakkolwiek rozumiana sprawiedliwość.
Przede wszystkim jednak uważam, że brakuje nam systemowych rozwiązań antykorupcyjnych. Ba, sami tworzymy grunt pod nowe szwindle. Jak powszechnie wiadomo, lepiej zapobiegać, niż leczyć. Jak równie powszechnie wiadomo, najbardziej patogenny jest środek tabeli. No bo przecież mało kto się skusi na jakieś lewe wziątki w sytuacji, gdy znacznie więcej może zarobić na legalu, np. awansując do pucharów. Albo gdy znacznie więcej może na legalu stracić, spadając z ligi. Tymczasem co to niby za różnica, czy skończysz sezon na miejscu ósmym, czy jedenastym? Jak na moje, jeden pies. I co w takiej sytuacji robi nasz świetlany Związek? Ano właśnie ów środek tabeli powiększa. Ile ekip jest w każdym sezonie poważnie zaangażowanych w walkę o laury w Ekstraklasie? Bądźmy szczodrzy - sześć. Załóżmy że innych sześć broni się przed degradacją. Przy osiemnastozespołowej lidze daje to kolejną szóstkę, która już tak +/- od dwudziestej kolejki będzie mieć względne wakacje. To co, panie starszy, pohandlujem?
A co z ochroną przed mafią bukmacherską? Przecież nie jest żadną tajemnicą, że to właśnie z jej strony - a nie od jakichś naśladowców Fryzjera - płynie obecnie największe zagrożenie dla uczciwości rozgrywania poszczególnych spotkań? Ano nic. Jaśnie wielmożny pan prezes reklamuje buków. Cirkus i skandaloza.
@ Zbyszek:
Przeczytałem Twój felieton i... kompletnie nie rozumiem o co Ci chodzi Przecież ja tutaj piszę z grubsza to samo, co Ty tam Szerzej na miejscu.
Ale (?) do czego rozumiem w zamyśle, nie jesteś przekonany?
..."do punktu B rozpisać tak ostre dyrektywy, kary i wykluczenia na lata!"
W tym pięknym sportowym świecie istniały/ istnieją - jedynie dwa pytania.
Pierwsze - Czy chcemy i powodujemy takie uwarunkowania, że "rezamy do kości" mając na uwadze wyprowadzenie całego gówna z klubów, z szatni ( młodzież), czy z kantorka dla przyszłych Frankowskich, Marciniaków, Stefańskich, Przybyszów itd...
Drugie - robimy ruch, poświęcając pajacy zachłannych - dalej idąc w przestrzeń np bagażnika samochodu, któremu się zamek zepsuł, a ta torba z pieniędźmi jest mi obca...
Dwa oblicza...sensu!
Z perspektywy czasu oceniając młodego Dziurowicza, mam dalej mieszane odczucia, ale gdzieś wybija mi się na powierzchnię pewna myśl. Mianowicie, wiedząc, że ojciec jest pośrednio/ lub bezpośrednio umoczony, środowisko tzw. "poboczne " rozpędziło się już na takiej prostej do kasy, że - uznał to za przegięcia. Uderzenie bardzo mocne w dzwony, za zwyczaj hałasem odejmuje odium od dzwonnika... na jakąś mniej lub więcej trwającą chwilę przykrywa prawdy...lub jak kto woli ich delikatne prawidłowości.
Tak pięknie wychowywane "dziecko jak GKS Katowice"...poszło w ramiona rodzin zastępczych i żyje swoim zwykłym życiem, w strukturze miasta. Widocznie nie był klubem królewskim...a taki, obok z Gliwic - Piast potrafił być nawet MP.
Czy była wtedy szansa na przecięcie tego "gordyjskiego węzła" - była...
Tyle, że ilu osobom, ilu środowiskom, ilu ludkom leśnym - na tym zależało (?)
Poszedł "prąd po kraju" i każdy umoczony przed snem modlił się do obrazów swoich świętych...
Było za dużo modlących, aby "Bóg piłki" ich nie wysłuchał. Wymodlili. Teraz trzymają fason, są lepsi, wyedukowani, rozwinięci. Idą w trendy, nowości, widząc jak FIFA i UEFA trzyma za mordę świat...przy dobrym księgowaniu - kto im podskoczy?
Takie Czasy!
Sorry, zupełnie mi umknęła Twoja ostatnia wypowiedź. Nie jestem przekonany do dwóch rzeczy. Otóż po pierwsze, czy faktycznie zaistniała kiedykolwiek realna możliwość "rezania do kości". Owszem, zdaję sobie sprawę, iż byłoby to rozwiązanie zdecydowanie najbardziej sprawiedliwe. Tylko co z tego, skoro wg wszelkiego prawdopodobieństwa doprowadziłoby do sytuacji typu "operacja się udała, ale pacjent zmarł"? Bądźmy szczerzy: nawet bez cofania się zbyt głęboko w historię, obejmując wzrokiem tylko przełom wieków, mamy do czynienia z tysiącami (!) ustawionych spotkań i tysiącami mniej, lub bardziej ubabranych w ten proceder zarówno jednostek, jak i całych klubów. Podczas procesu "rezania" część z tych ludzi by zmarła (bywa), część zniknęłaby bez śladu, a i z innych przyczyn sam proces trwałby wiele, wiele lat. Niewykluczone, że do dnia dzisiejszego nie znalazłby końca. Do czego byś po nim chciał wracać? Do spalonej aż po warstwy mineralne ziemi? A co powiedziałbyś młodym, o których sam wspominasz? "Soraski, chłopaki, nie możecie grać zawodowo w piłkę. Zapomnijcie o karierze, weźcie się lepiej za jaką normalna robotę. Bo widzicie, zanim my się tu uporamy z tym bajzlem, wy się zdążycie zestarzeć!"?
Po drugie - i to inicjalnie miałem na myśli - nie przekonuje mnie surowość kar jako straszak. Zatrważająco często prowadzi bowiem do patologii, o których wspominał Zbyszek: jak już kogoś dorwiemy, natychmiast pojawia się pokusa, by dopierdolić mu także za tych wszystkich, których dorwać się nie udało. Bez sensu. To już lepiej niech te sankcje będą umiarkowane, ale za to nieuniknione.
A co do motywacji młodego Dziury, moje instynkty +/- pokrywają się z Twoimi.
Aha...Czy wiesz, że w zwykłych przelotach te trzy litery by wystarczyły(?)
Trochę... Nie trochę - zwyczajnie nie rozumiem, kiedy jak nie w tedy, gdy młody Dzuirowicz wyjebał cały system w kosmos...(?) Wiesz z czym się przeliczył ? Z ogromem wrażeń podrzędnych, sprzedajnych skurwieli. Jeśli zakładał tylko 1 i drugą ligę, pewnie i 3 - nie spodziewał się, że ruszy "układ zamknięty" po boiska tam D czy E klasy...cały Kraj.
Dla "notabli" taki Witt Żelazko problemem nie był żadnym , ale kraj się oburzył ! Typu jak to!
Twoje słowa:
.."Tylko co z tego, skoro wg wszelkiego prawdopodobieństwa doprowadziłoby do sytuacji typu "operacja się udała, ale pacjent zmarł"? ."
i to:
..." Bądźmy szczerzy: nawet bez cofania się zbyt głęboko w historię, obejmując wzrokiem tylko przełom wieków, mamy do czynienia z tysiącami (!) ustawionych spotkań i tysiącami mniej, lub bardziej ubabranych w ten proceder zarówno jednostek, jak i całych klubów. Po drugie - i to inicjalnie miałem na myśli - nie przekonuje mnie surowość kar jako straszak. Zatrważająco często prowadzi bowiem do patologii, o których wspominał Zbyszek: jak już kogoś dorwiemy, natychmiast pojawia się pokusa, by dopierdolić mu także za tych wszystkich, których dorwać się nie udało. Bez sensu. To już lepiej niech te sankcje będą umiarkowane, ale za to nieuniknione.
Do czego byś po nim chciał wracać? Do spalonej aż po warstwy mineralne ziemi?"
Czy Ty wiesz, że chcąc, czy nie "resocjalizujesz wałki" (?)
idźmy dalej:
..."Po drugie - i to inicjalnie miałem na myśli - nie przekonuje mnie surowość kar jako straszak. Zatrważająco często prowadzi bowiem do patologii, o których wspominał Zbyszek: jak już kogoś dorwiemy, natychmiast pojawia się pokusa, by dopierdolić mu także za tych wszystkich, których dorwać się nie udało. Bez sensu. To już lepiej niech te sankcje będą umiarkowane, ale za to nieuniknione."
Szukając puenty, zupełnie w naturalny sposób dzięki Twoim powyższym słowom widzę jutrzejszym dniem Twojego ziomala, którego surowość kar także nie przekonuje, mało tego, jednym podpisem potrafi "odebrać kary"...jest też ostrożny gdyż: jak już kogoś dorwiemy, natychmiast pojawia się pokusa, by dopierdolić mu także za tych wszystkich, których dorwać się nie udało. Bez sensu. To już lepiej niech te sankcje będą umiarkowane, ale za to nieuniknione.
Niniejszym zawiadamiam, że ostatnie wersy nie są wpisem kolegi @a-c10 - a jedynie moją hybrydą pewnych zdań. To na wypadek gdyby system / PEGASUS/ dręczył nas i tu...
Pozdrawiam
a-c10
Wybacz, nie rozumiem tego wywodu. Mógłbyś jaśniej?
Generalnie chodziło mi o to, że jako kraj, społeczność, kibice tego najbardziej wielbionego sportu właściwie "przeszliśmy obok problemu"...
Oczywiście nastąpiło to z tzw. różnych potrzeb czy uwarunkowań. Może ci badający przestraszyli się skali i co ważniejsze umiejscowienia w strukturach ( ważnych dodam) - kroczącej przez kraj fali dewiacji łapówkarskiej. Więc na tyle (?) ile można popracował Wrocław...skazał tych co skazał, ci którzy mieli więcej na koncie dopłacili do wyroków, jeszcze inni nie przyznając się do przewin dostali zawiasy, inni nic nie dostali...
Ogromna Bomba, która dzięki młodemu Dziurowiczowi ujrzała światło dzienne - pękła jak mydlana banieczka dziecięcej zabawki. Oczywiście ci źli zostali potępieni, niektórych usunięto z czynnego życia w sporcie lub w jego okolicach, ale ...czy można nazwać sukcesem to "coś" co już w świetle kamer, czy treściami medialnymi zostało nam przekazane (?). W wielkiej wojnie zwalczania korupcji okrzyknięto chwałę zwycięstwa, proklamując niejako stan "czystości polskiej piłki nożnej"...który właśnie nastąpi.
Tu z uporem maniaka ( wiem, że to nie popłaca) jednak wrócę do Twoich dwóch punktów.
Wiesz doskonale, że wybierając "rezanie do kości", wybieram sposób o wiele trudniejszy, bezkompromisowy, bardzo twardy. Styl i procentowość skali tej "dewiacji kupczenia wszystkim" zasługiwał na bardzo gwałtowne cięcia! Cała sprawa szła o ogromny wymiar marginalizacji , czy wręcz ukrócenia / zakończenia - tego zżerającego polskie boiska systemu.
Kto to wie (?) jakie zmiany przyniosłaby konkretna operacja...Bardzo konkretna, może właśnie pacjent by nie zmarł...Mało tego, w ciężkim stanie przechodziłby rekonwalescencje, potem rehabilitację, aż wstałby twardo na swoich własnych nogach. Na koniec, dziękowałby pewnie ordynatorowi ze specjalizacją chirurgii za wycięcie skalpelem wszystkich zakażonych organów czy tkanek...A po latach przysłałby mu kartkę z wakacji ze zdjęciem swoich wnuków odważnie kopiących piłeczkę.
Ta daleko idąca symbolika połączona z wyobraźnią jest mi bardziej bliska, bardziej do mnie przemawia wartościami, które niesie.
Dlatego cytując Twoje słowa jak wyżej, zwyczajnie mam inne zdanie, inne podejście, inne myślenie. Nie cofam się do odległych poczynań innych nacji w dziedzinie wałków piłkarskich. Nie sięgam aż tak daleko, a jeszcze w skali tak dalekiej latami. Jaki sens ma ukazanie tysięcy wałków, których dopuszczały się kluby, czy osoby z piłkarskich central (?) w innych krajach, ligach.
A już surowość kar...(?) która to do Ciebie nie przemawia...(?) i jest jak straszak.
Oczywiście, że złapany (frajer...) wyłapuje za wszystkich z bogatego otoczenia. To, jak mówisz jest nie do przyjęcia, działa odwrotnie, ale...pomyśl - dlaczego tak jest(?)
Przecież to "najkrótsza droga" do -
..."Rysiu, Stasiu, Tadziu - ty się teraz nie martw, no bekniesz - ale Waldzio już myśli jak cię z gówna wydobyć. Rozmawiał już z kimś z ( zakłócenie połączenia) i wszystko jest na dobrej drodze. Weź przez żonę puść wpłatę na konto ( wyśle ci na adres ciotki) i czekaj...Będzie dobrze. Aha - tam też będzie pod celą "znajomy znajomego" liścik ci da. Będzie dobrze - dbamy o naszych..."
a-c10 poważnie! mam opisywać dlaczego wybrano pożytecznie delikatniejszą drogę...
Natomiast co się tyczy wersów ostatnich - biorąc pod uwagę dzień dzisiejszy, w którym "pasowano na Rycerza - Rycerza" po raz drugi - wszelki mój dodatkowy komentarz uważam za zbędny...
Pozdrawiam