- Kategoria: Wokół boiska
- gawin76
Legia - Lech 1-4: Wyścig z czasem
Legia kolejny rok z rzędu przed rozpoczęciem sezonu stanęła do meczu o superpuchar Polski i niejako tradycyjnie ten mecz przegrała. Tym razem porażka została poniesiona w wyjątkowo kiepskim stylu. Nasza drużyna została rozbita na Łazienkowskiej przez Lecha. Wynik 1:4 chwały Legii z pewnością nie przynosi. Jedyną bramkę dla naszej drużyny zdobył Guilherme. Dla gości trafiali Maciej Makuszewski, Lasse Nielsen i dwukrotnie Dariusz Formella.
Do szerokiego grona zawodników, którzy nie mogli zagrać przeciw Lechowi z powodu odpoczynku po mistrzostwach Europy bądź urazów, w ostatniej chwili dołączył jeszcze kontuzjowany Thibault Moulin. Trener Besnik Hasi desygnował do gry następującą jedenastkę: Malarz – Broź, Lewczuk, Rzeźniczak, Hlousek – Makowski, Guilherme, Masłowski – Aleksandrow, Prijović, Kucharczyk. Jan Urban odpowiedział drużyną w składzie: Burić – Kędziora, Wilusz, L. Nielsen, Gumny – Makuszewski, Tetteh, Gajos, Trałka, Pawłowski – N. Nielsen.
Pierwsza połowa nie zapowiadała tak niekorzystnego dla Legii końcowego rozstrzygnięcia. Nasza drużyna sprawiała lepsze wrażenie od gości i stworzyła więcej okazji strzeleckich. Legioniści starali się szybko wymieniać podania i dążyli do uzyskania przewagi liczebnej w bocznych sektorach boiska. Po czterdziestu pięciu minutach był remis 1:1, ale goli dla Legii mogło być więcej. Niestety dwukrotnie szczęście nie dopisało Kucharczykowi. Przy stanie 0:0 nasz skrzydłowy nie zdołał oddać celnego strzału, mając przed sobą tylko Buricia, a krótko po bramce na 1:1 ‘Kuchy’ nie trafił w piłkę po szybkim rozegraniu autu i przytomnym podaniu od Prijovicia.
Gola jako pierwsi zdobyli goście. W 21. minucie Lewczuk sfaulował Pawłowskiego tuż przed polem karnym. Do piłki podszedł Makuszewski i uderzył w światło bramki. Trudno powiedzieć czy był to strzał czy podanie, w każdym razie zdezorientowany Malarz nie zdążył z interwencją i było 0:1. Legioniści wyrównali w 36. minucie. Nasi zawodnicy ładnie rozegrali piłkę na prawym skrzydle. Aleksandrow posłał w pole karne podanie, które znalazło zamykającego akcję Guilherme. Brazylijczyk z bliska zmieścił piłkę między Buriciem a słupkiem.
Wszędobylski Guilherme był centralną postacią meczu przed przerwą nie tylko z powodu gola. Gui pokazywał się do gry w środku pola, dryblował, podawał, a w jednej z sytuacji nadmiar energii pchnął go w stronę brzydkiego faulu na Kędziorze, po którym obejrzał żółtą kartkę. Upomniany kartką za nieudolne symulowanie faulu w polu karnym został także Broź. Wśród gości żółtą kartkę ujrzał nadpobudliwy jak zwykle Bille Nielsen.
Być może trener Urban postanowił utemperować Duńczyka, bo od 46. minuty na boisku w jego miejsce zameldował się Robak. Niestety od pierwszych minut po przerwie gra Legii wyglądała znacznie gorzej. Niemal natychmiast po wznowieniu gry Masłowski podał wprost do Robaka i musiał ratować się faulem na lechicie. Z rzutu wolnego nieźle uderzył Gajos. Piłka trafiła w słupek naszej bramki. Za chwilę Masłowskiego brutalnie zaatakował Trałka. Nasz pomocnik usiłował kontynuować grę, ale po kilku minutach musiał opuścić boisko zmieniony przez Vranjesa. W międzyczasie nieszczęśliwe zderzenie z… telewizyjną kamerą zaliczył Aleksandrow. Gra Legii nie kleiła się.
Wśród gości na boisku pojawił się Majewski i w swoim pierwszym kontakcie z piłkę w 65. minucie meczu posłał dośrodkowanie z rzutu wolnego w pole karne Legii. Piłkę głową strącił Trałka. Malarz interweniował, ale pechowo odbił futbolówkę wprost pod nogi L. Nielsena, który z bliska wpakował ją do naszej bramki. Legia nie była już w stanie odzyskać kontroli nad meczem. Lech w drugiej połowie podszedł znacznie wyżej, dłużej utrzymywał się przy piłce i miał lepszych zmienników. Jednym z nich był Formella, który w doliczonym czasie gry dwukrotnie pokonał Malarza, przez co skromny wynik 1:2 zmienił się w wysoką porażkę 1:4. W Legii na boisku po przerwie pojawili się jeszcze Brzyski, Bereszyński, młody Szymański i na samą końcówkę Kosecki, jednak poza jednym rzutem wolnym w wykonaniu Brzyskiego, nie wykazali się niczym szczególnym.
Porażka w meczu o superpuchar sama w sobie nie jest powodem do przesadnych zmartwień i czarnowidztwa, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że w kalendarzu mamy siódmy dzień lipca, a obecna sytuacja kadrowa Legii jest jaka jest. Pojawia się jednak pytanie – jak szybko ta sytuacja ulegnie poprawie? Nieco zastanawia również słabość Legii w drugiej połowie meczu z Lechem, kiedy nasza gra zupełnie się posypała. Czy przyczyniły się do tego dokonane zmiany, czy legioniści nie są jeszcze w najlepszej dyspozycji fizycznej, czy po prostu górę wzięły wyższe umiejętności przebywających na boisku w danym momencie lechitów - rozstrzygać tego w tym momencie już nawet nie ma sensu. Za kilka dni Legię czekają znacznie ważniejsze mecze i to one udzielą interesujących nas odpowiedzi.
Najpierw same oczywistości.
Sztab Legii szykuje optymalną formę fizyczną na III i IV rundę kwalifikacji do LM.W odróżnieniu od poniektórych poprzedników trener Hasi potrafi skorzystać z aparatury zakupionej przez Prezesa,aby móc indywidualizować i właściwie dozować obciążenia treningowe po to,żeby forma była wtedy kiedy jest najbardziej potrzebna. Akurat na pewno nie na mecz o nic czyli o SP.
W drużynie brakowało połowy zawodników z pola będących na EURO.Można powiedzieć,że w drużynie jest mnóstwo zawodników i każdy ma buławę w plecaku i powinien skorzystać na nieobecności graczy dotąd podstawowych,ale to teoria, gdyż droga do I drużyny musi być dłuższa dla tych co do niej aspirują.
Drużyna Lecha po raz drugi / w poprzednim roku był to Skorża/ jest prowadzona przez trenerów, którzy chcieli coś Legii udowodnić . Piłkarze Lecha jawili się, zwłaszcza w 2 połowie jak by byli na innym etapie przygotowań do rozpoczęcia sezonu czyli jak by mecz z Legią był szczytem formy.Nie życzę Jankowi źle,ale dla Skorży takie pokazy skończyły się wykolejeniem drezyny.
I to należy przyjąć z dobrodziejstwem inwentarza czyli na spokojnie .
Lecz ja , podobnie jak Gawin obejrzałem wszystkie transmitowane sparingi Legii pod wodzą nowego trenera i wczorajszy mecz wpisuje się w dotychczasowe schematy o czym pisałem parę razy
1.Widoczna jest zmiana organizacji gry oraz jej sposób.Trener Hasi stara się grać ustawieniem 4-2-3-1, a ponieważ drużyna ma nie mieć tradycyjnie grających czyli defensywnie, defensywnych pomocników to ustawieniem faktycznym jest 4-5-1 , przechodzące w 4-3-3.W ramach tej struktury następuje wyraźny podział na czwórkę obrońców oraz 6 atakujących . I to jest pierwsza systemowa słabość, a mianowicie nasi dwaj środkowi obrońcy są marni w swoich poczynaniach i brak zawodnika czyszczącego przed nimi przedpole czyni ich dość bezradnymi i mało opornymi na ataki rywali.Nie chcę wracać do nieodległej historii ,ale to co w formacji obronnej zbudował Berg rozwalił Czerczesow,a teraz Hasi dalej demontuje.Ja nie mówię,że on nie ma racji, bo ma, tyle tylko,że to co chce , aby grali obrońcy to oni musza to umieć grać,a nasi tego nie potrafią. Więc jego teoretyczne założenia,że tak powinno być są w sprzeczności z boiskową praktyka, która powiada,że jest to przeciwskuteczne.
2.Drużyna ma grać krótkimi podaniami w znanej triadzie
3.Trener Hasi podjął zadanie unowocześnienia taktycznego gry naszej drużyny. Zadanie chwalebne. Tylko musimy pamiętać,że taktyka jest znacznie bardziej potrzebna zawodnikom gorszym niż tym lepszym. Zawodnik utalentowany a więc taki, który szybko podejmuje trafne boiskowe decyzje i dysponujący dostateczną techniką,aby je wcielić w czyn nie potrzebuje ścisłego nakierowania taktycznego , wystarczą mu uwagi ogóle czego się od niego oczekuje w obronie,a czego w ataku wobec tego co i jak gra rywal. Zgoła odmienne zadania ma trener zawodnika, który tymi walorami nie dysponuje. Temu musi przekazać co, jak, kiedy , gdzie i wobec kogo. Zawodnik słabszy, bardziej potrzebuje trenera od zawodnika dobrego.
Wobec powyższego trener, aby odnosić sukcesy musi dysponować w większości tymi "dobrymi" graczami, albo dysponować czasem i posiadać umiejętności szkoleniowe zwane "warsztatem", aby tych gorszych nauczyć prawidłowych zachowań boiskowych. A ten niezbędny czas musi być mierzony miesiącami,a nie tygodniami. Więc teraz, ażeby awansować do LM to muszą wrócić najlepsi i niestety zespół wymaga wzmocnień zawodnikami do grania na wymaganym poziomie.Inna optyka to skazywanie się na porażkę.Bo "krawiec kraje jak mu materii staje".
Jeśli Lech zagrał dobrze to ja jestem dziewicą orleanską.
Zagrali dokładnie taką samą padake jak my i ni jak nie można porównać tego Lecha do Lecha z przed roku gdzie rzeczywiście byli w gazie i zmietli nas s boiska. Tyle tylko że w głowie ówczesnego ich trenera pana Skorży cały czas była Lewadia i pamięć tamtej kompromitacji.
To tyle na temat pana spostrzeżeń dotyczących gości.
Co do reszty no właśnie nie ma materiału ludzkiego na pomysły naszego trenera i to rzeczywiście widać. Zapewne z czasem będzie lepiej ale na dziś to my czasu nie mamy.
Przeczytałem jeszcze raz swój komentarz i wybacz Senatorze,ale ani słowem się nie zająknąłem na temat poziomu meczu.Niemniej przyuważ jako wnikliwy Czytelnik,że nazwałem tego "Kolejarza" drezyną , a nie np. pociągiem, wagonem itp.co zaświadcza o moim stosunku do nich , ich formy,prezentowanego poziomu itd .Napisałem jedynie ,że Lech w drugiej połowie wyglądał lepiej od nas.Przy czym Senatorze, ja za Twarowskim dodam,że im dłużej trwały te "popisy' na niegranie na EURO to tym bardziej tęskniłem do naszej Ekstraklasy, gdyż tu przynajmniej coś się dzieje.
Natomiast ja odnosiłem się w tym porównaniu Urbana do Skorzy we wrogim nastawieniu do przeciwnika nazywając to pokazami. Powinienem dodać : chamstwa i brutalności w czym celował zwyczajowo niejaki Trałka. Za faul na Masłowskim powinien być wyrzucony na zbity pysk z boiska.Niektórzy nasi sędziowie zaczynają nie sędziować,ale błaznować i uprawiać własną interpretację przepisów. Pan Przesmycki, który tyle dobrego zrobił dla poprawy sędziowania musi te klony zacząć resocjalizować.
Zaś co do oceny tego co robi trener Hasi to ja jestem za. Jest to trudne, gdyż czasu się nie rozciągnie. Znowu nie sięgając za głęboko do historii to trener Berg pracował szczególnie usilnie nad taktyką kosztem motoryki, a u trenera Czerczesowa było dokładnie odwrotnie. Ten drugi osiągnął lepsze rezultaty, gdy nasza liga jest siłowa i biegowa, a nie techniczno -taktyczna. Trener Hasi chce połączyć te dwa elementy w jedno. Na to jednak potrzeba czasu. i odpowiedniego materiału ludzkiego do obróbki.Nie wdając się w szczegóły i podając tylko jeden wybrany przykład to taki Masłowski dla Czerczesowa był kulą u nogi,a u Hasiego nadaje się do grania. Moim zdaniem oddanie go gdziekolwiek było by błędem.Ma on wady w postaci niewyuczenia taktycznego co jest do poprawy oraz brakuje mu pewności siebie co może wyrobić jak się na niego postawi, a drużyna będzie grała futbol techniczny, a nie atletyczny.
Ja w każdym razie jestem cierpliwy i jak to u mnie każdy szkoleniowiec dostaje kredyt zaufania który w miarę czasu roztrwania, albo pomnaża. Więc albo go pochwalam ,albo umiarkowanie i w zawoalowany sposób krytykuję. Chyba,że zaczyna szkodzić jak czynił to w ostatnich tygodniach swego pobytu Berg.W każdym razie nie podsumowuję pracy trenera i go nie oceniam po jednym udanym czy nieudanym meczu.
Nie będę się kłócił. Pisał pan też o szczycie formy a moim zdaniem obu drużynom daleko.
Ogólnie sytuacja jest słaba żeby nie napisać ostrzej.
We wtorek mecz a trener nie widział na treningu pięciu podstawowych graczy drużyny. UEFA ma w d... maluczkich.
Jaki zespół taka i forma.
Natomiast niewiele wiem o naszym Pucharowym rywalu, gdyż ich w akcji nie widziałem. Ale jakoś strachu nie odczuwam.Moim zdaniem mamy dobrą drużynę z ogranymi w Pucharach zawodnikami i nie wydaje się ,aby w II rundzie Bośniacy stanowili jakąś rzeczywista przeszkodę. Ja nie patrzę na inne nasze drużyny i na ich brak osiągnięć w Pucharach, W tym kontekście blamaż Cracovii sensacją nie jest. Z drugiej strony Zagłębie awansowało po całkiem niezłym meczu u siebie.I ja bym tego z poziomem naszej Ekstraklasy nie łączył. W moim przekonaniu on rośnie. Powoli, może nawet zbyt wolno, ale dostrzegalnie.To tak jak z niedostrzeganiem starzenia się o czym pisałem w jednym z ostatnich felietonów, ale kiedy zerkniemy niejako z boku to to zjawisko dostrzegamy i w wymiarze piłkarskim. W tym celu zerknijmy np. na takiego Koseckiego Jakuba. On parę lat temu był podstawowym zawodnikiem Lechii i Legii oraz jednym z wyróżniających się graczy Ekstraklasy. Dziś ma problem, aby załapać się do kadry meczowej w naszej drużynie. On nie gra gorzej ,a chyba nawet lepiej niż wtedy kiedy był chwalony, jest też bardziej doświadczony. To nie on jest gorszy , to nasza drużyna i liga jest lepsza. Pozdrawiam.