- Kategoria: Wokół boiska
- gawin76
Raków - Legia 3-2: Mecz jak za karę
Kilka dni po zwycięskim meczu Ligi Konferencji przeciw Molde, nasza drużyna udała się do Częstochowy na mecz z Rakowem. Scenariusz meczu był niestety łatwy do przewidzenia. Legioniści łatwo stracili trzy bramki i spóźniona pogoń na nic się nie zdała. Gospodarze liczą się w grze o mistrzostwo kraju, natomiast Legia wiosną punktuje na poziomie ligowego przeciętniaka i traci coraz większy dystans do czołówki. Bramki dla Legii strzelili Gual i Luquinhas.
Skład naszej drużyny wyglądał następująco: Tobiasz – Pankov, Jędrzejczyk, Kapuadi, Vinagre – Wszołek, Elitim, Kapustka, Morishita – Gual, Szkurin. Gospodarze rozpoczęli w składzie: Trelowski - Tudor, Rodin, Svárnas - Otieno, Koczerhin, Berggren, Jean Carlos – Amorim, Brunes, López.
Raków od pierwszych minut osiągnął dużą przewagę. Nasza drużyna miała problem z utrzymaniem się przy piłce i rozegraniem akcji. W 10. minucie gospodarze objęli prowadzenie. Po rzucie rożnym piłka wróciła do Lópeza, który dośrodkował na głowę nieobstawionego Svárnasa. Tobiasz nie miał nic do powiedzenia. W 18. minucie Gual oddał strzał zza pola karnego, ale uderzenie było lekkie i Trelowski nie miał problemów z interwencją. W 26. minucie Kapuadi fatalnie stracił piłkę na rzecz Amorima. Zawodnik Rakowa postanowił rozwiązać akcję indywidualnie, jednak uderzył bardzo niecelnie. W 32. minucie w polu karnym gospodarzy znalazł się Kapustka, niestety nie zdołał oddać celnego strzału. Gospodarze ruszyli z błyskawiczną kontrą. Do prostopadłej piłki ruszył Brunes, wpadł w pole karne i płaskim strzałem pokonał Tobiasza. Sędziowie długo sprawdzali czy był spalony, ale ostatecznie decyzja była niekorzystna dla naszej drużyny. W 45. minucie Morishita ostro wstrzelił piłkę w pole karne z lewego skrzydła, ale zabrakło strzału na bramkę Rakowa.
W pierwszej połowie grał tylko jeden zespól. Legia prezentowała się bardzo słabo, grając bojaźliwie, pasywnie i praktycznie nie podejmując walki. Raków nie musiał nawet szczególnie podkręcać tempa.
W 47. minucie było już 3:0. Tobiasz wypuścił piłkę po łatwym strzale Jeana Carlosa z dystansu i Amorim z kilku metrów dopełnił formalności. Legia mogła szybko odpowiedzieć, ale Szkurin nie był w stanie oddać strzału po mocnym zagraniu od Wszołka. W 51. minucie Legia wreszcie skutecznie zaatakowała. Po ładnej akcji naszej drużyny Trelowskiego na dwie raty pokonał Gual. W 54. minucie na boisku pojawili się Chodyna i Luquinhas, którzy zastąpili Jędrzejczyka i Szkurina. Legia zmieniła ustawienie. W 61. minucie Trelowski spokojnie złapał piłkę po strzale Vinagre’a z rzutu wolnego. W 62. minucie Brunes i López wymanewrowali naszych obrońców. Hiszpan uderzył nad bramką. W 67. minucie Trelowski złapał piłkę po strzale Kapustki z ostrego kąta. Minutę później Tobiasz odbił piłkę po strzale Koczerhina. W 69. minucie jeden z zawodników gospodarzy wybił piłkę po efektownym strzale Luquinhasa. W 74. minucie Tobiasz interweniował po strzale Jeana Carlosa. W 75. minucie centymetrów zabrakło Gualowi do przecięcia dośrodkowania Elitima. W 85. minucie Legia zdobyła bramkę kontaktową. Po rzucie rożnym piłka spadła pod nogi Luquinhasa, który precyzyjnym strzałem pokonał Trelowskiego. W 87. minucie boisku opuścili Vinagre i Morishita, których zastąpili Kun i Urbański. Urbański szybko złapał żółtą kartkę. W doliczonym czasie gry żółtą kartkę za powstrzymanie kontry gości ujrzał jeszcze Pankov.
W niedzielne popołudnie w Częstochowie oglądaliśmy aż pięć bramek, ale był to bardzo przeciętny mecz o niskiej intensywności. Biorąc pod uwagę przebieg poprzednich wyjazdowych meczów Legii, trudno nawet szukać usprawiedliwienia apatycznej postawy legionistów w krótkim okresie regeneracji po rywalizacji z Molde. Widywaliśmy już przecież Legię, która powinna być wypoczęta i głodna zwycięstw, a grała równie słabo co w Częstochowie.
Zwieszone głowy, brak wiary, brak radości z gry – czy zatem taką Legię będziemy obserwować w lidze już do ostatniego meczu w sezonie? Bo że jedyne emocje związane z grą o realną stawkę będziemy przeżywać w rywalizacji o puchar Polski, to jest już pewne.
uważam też że kulą u nogi jest akademia
generuje ogromne środki a efektów (oczekiwanych) nie ma i nie wiadomo kiedy będą lub co gorsza czy w ogóle będą
jak jest oczkiem (LTC) w głowie wizjonera i pasjonata tenisa to niech będzie ale pod szyldem Agrykoli
zarządzanie Legią niech pozostawi komuś kto wie jak to robić
W Legii na dzień dzisiejszy zaskoczeniem jest to, że może wydarzyć się coś pozytywnego, do tego miejsca właśnie doprowadził Mioduski ze swoją ekipą. Kolejny rok bez mistrzostwa nie jest żadnym przypadkiem, jest to pewna prawidłowość wynikająca z amatorskiego zarządzania klubem. Formuła prowadzenia klubu przez Mioduskiego nie zmienia się i nie sprawdza się od kilku od lat, a mimo to on brnie w to dalej, jak długo można tak funkcjonować? Co do meczu, to trudno być zaskoczonym czymkolwiek obserwując Legie w lidze, może tym, że Shkurin strzeli kiedyś bramkę, bo reszta jest do przewidzenia i tak też było w Częstochowie i tak też będzie w następnej kolejce.
Trener Marek Papszun stał się animatorem mody na granie przez Polskie zespoły trzema środkowymi obrońcami , co pewnikiem wynikało z lekceważenia tego szkoleniowca bez nazwiska i przypisywanie Rakowowi sukcesów tylko dzięki systemowi gry . Mimo sukcesów, a może dzięki nim Papszun swej filozofii nie zmienił , pewno dlatego ,że zna swoje i Rakowa miejsce w szyku i wie,że system 3-4-2-1 ( i pochodne) preferuje defensywę ,a więc jest przyswajany przez drużyny niezbyt mocne finansowo, organizacyjnie i kadrowo.
System z trzema środkowymi obrońcami nie wymaga bramkarza , który jest ostatnim stoperem i np. bardzo dobrze spisujący się w Rakowie Kovacevicz , tam gdzie trzeba pograć w polu karnym radzi sobie poniżej średniej.
Takie aktywne granie bramkarza ,a co za tym idzie rozpoczynanie akcji ofensywnych od tyłu , od obrony - ma swe źródło w zmianie przepisu w 1992 roku zakazującego łapania w ręce piłek zagranych od graczy własnego zespołu.
W cenie zaczęli być bramkarze, którzy nie tylko kierowali obrońcami, ale wspierali obronę. Lecz ich podstawowe zadanie czyli obrona bramki zmianie nie uległo
Podobnej zmianie uległy zadania obrońców i zaczęto preferować obrońców , którzy jak to ujął van Gaal "oferowali więcej , niż tylko umiejętności defensywne". Było to unowocześnienie tzw. futbolu totalnego., kiedy to obrońcy ruszali do przodu,a pomocnicy i napastnicy cofali się , zabezpieczając tyły.Zwiększenie wydolności poprzez przygotowanie motoryczne pozwoliło w niedługim czasie na stosowanie pressingu,a następnie na skracanie i zawężanie pola gry.
W tamtych "pionierskich" czasach gwiazdami byli środkowi obrońcy tacy jak np. Ruud Krol, Bobby Moore, Franz Beckenbauer oraz rozgrywający jak np. Kazio Deyna.
Obrona zaczynała grać coraz wyżej , nie tylko broniąc dostępu do własnej bramki , lecz także atakując środek pola. W latach 90-tych zaczęto wymagać od obrońców jak to opisał Johann Cruyff ,żeby nie cofali się po stracie piłki , ale ruszali do przodu naciskając na znajdujących się przy piłce rywali. Jednocześnie skończyła się era typowych rozgrywających, bo ich role przejęli w strefie pomiędzy 1/3 i 2/3 środkowi obrońcy ,a w strefie pomiędzy 2/3 i 3/3 ofensywni pomocnicy .
Nie bez znaczenia był fakt, jak to stwierdził van Gaal, że "obrony można się szybko nauczyć, a co za tym idzie z gracza ofensywnego zrobić obrońcę , niż odwrotnie.Tak jak np. w Legii z Wszołka czy Vinagre. Podkreślić należy, że techniki obronne są dobrze opisane teoretycznie i można nauczyć się ich stosowania w procesie szkolenia , podczas kiedy gra w ofensywie jest mniej schematyczna i wymaga własnej inwencji oraz kreatywności. Za prekursora nowoczesnego stosowania systemu 3-4-3 ( z odmianami) można uznać Cruyffa, który jako trener Barcelony tak ustawiał swój zespół , a jego centralnym punktem był wszechstronny środkowy obrońca Ronald Koeman z ubezpieczającym go defensywnym pomocnikiem Guardiolą .Obaj chwaleni byli za to ,że potrafili utrzymać się przy piłce i podawać ją bardzo celnie.
Papszun nie ma możliwości,aby do Rakowa sprowadzać wysokiej klasy, wszechstronnych zawodników , którzy potrafiliby decydować o sposobie realizacji założeń taktycznych, więc dokonuje swego rodzaju deglomeracji . Przydziela on zadania kierowania działaniami obronnymi w strefie 1/3 środkowemu obrońcy Arseniczowi , działaniami defensywno-ofensywnymi Franio Tudorowi , zaś ofensywnymi Ivi Lopezovi. Tak jak wczoraj kiedy zabrakło Arsenicza , gra obronna Rakowa kulała, lecz nasz treneiro raczył to zauważyć i próbował wykorzystać dopiero od 53'. Papszun taki podział wykonuje z konieczności ,ale i z pragmatyzmu , bo trudniej wyłączyć z gry "plastrem" trzech , niż jednego, a ponadto utrwalony zostaje racjonalny podział na trzy formacje grające w trzech poziomych strefach boiska.
Raków jest zespołem skonsolidowanym , budowanym w oparciu o zawodników o kompatybilnych charakterystykach , od których trener wymaga nie gwiazdorzenia ,ale rzetelnego wykonywania obowiązków taktycznych. Zespół Rakowa nie jest monolitem, ma wiele słabych ogniw, ale jego wartością dodaną jest rozsądny, dojrzały , szalenie ambitny trener . Bez niego Raków, byłby jeszcze większym przeciętniakiem jak Legia
Trener Papszun , jak każdy porządny nauczyciel, którym był , aby wymagać, wie,że najpierw trzeba nauczyć. I jak zwykle zaczynać trzeba od obrony i to tej indywidualnej , bo to od niej zaczyna się budowanie twierdzy.
Abecadło obrońcy brzmi tak;
- starać się rozpoznać wady i zalety przeciwnika i zmuszać go do działań słabiej opanowanych,
- być agresywnym , napierać na rywala , nawet wówczas ,gdy nie posiada piłki,
- nękać wytrwale przeciwnika , rozpraszać jego uwagę, zmuszać go " do myślenia o sobie",a nie o partnerach,
- przewidywać i uprzedzać zamiary przeciwnika , działając zdecydowanie,
- kryjąc rywala poruszać się na ugiętych nogach,
- obserwując piłkę utrzymywać przeciwnika zawsze przed sobą,
- nie rezygnować z bronienia , nawet wtedy kiedy nie udał się przechwyt piłki,
- nie dopuszczać do sytuacji ,aby przeciwnik znalazł się za plecami,
- wyprzedzać przeciwnika tylko wówczas kiedy jest się pewnym przechwytu lub wybicia piłki,
- rozpoczynać wyprzedzanie w momencie kiedy rywal uderza piłkę i nie może już zmienić swej decyzji,
- nie odwracać się tyłem do krytego przeciwnika przy zmianie kierunku poruszania się ,
- rezygnować ze ścisłego krycia , jeżeli przeciwnik jest szybszy i zwrotniejszy , wówczas kryć luźno czyhając na błąd w przyjęciu lub prowadzeniu piłki,
- sygnalizować o pomoc, kiedy rywal urywa się spod krycia,
- przewidywać ruchy atakującego , zagradzając mu dostęp do bramki najkrótszą drogą,
- na pozycji środkowego obrońcy atakować frontalnie, kiedy tylko przeciwnik znajdzie się z piłką w świetle bramki,
- przystępować do natychmiast do działania po stracie piłki ,
- zmuszać rywala do niekorzystnych podań do tyłu , zaś dryblującego spychać do linii bocznych,
- nie pozwalać przeciwnikowi na oddawanie strzałów, blokując je ustawieniem przodem do piłki,
- nie pozwalać rywalowi na przyjęcie piłki przodem do bramki,
- grać ciałem wobec przyjmującego przeciwnika starając się wygarnąć mu piłkę lub ją wybić,
- nie reagować na zwody rywala , koncentrując uwagę na piłce ,
- pilnować przeciwnika podającego piłkę do partnera,
- walczyć o "pole niczyje ",
- być zawsze gotowym do wsparcia działań obronnych partnera,
- stosować obronę aktywną tj, wiedzieć co zrobić z piłką po jej odbiorze lub przechwycie.
Gdyby po takich meczach jak z Motorem czy Rakowem na podstawie podanych kryteriów oceniać naszych obrońców to byłoby równoznaczne z kopaniem leżącego
O grze Rakowa można pisać to samo i tak samo od lat , czyli od kiedy ich trenerem jest Papszun. Bowiem organizacja gry jest niezmienna , powtarzalna , prawie automatyczna - tylko wyniki takie same nie są
Zespół Rakowa traci niewiele bramek ( wczorajsze dwie to ewenement, spowodowany brakiem Arsenicza), bo formacje grają blisko siebie , a ponadto zawodnicy wykonują dużą pracę, bez piłki.Wczoraj przez 50' mieli dość łatwo . bo Legia oddała inicjatywę i nie potrafiła utrzymać się przez kilka sekwencji przy piłce. A nadto zawodnicy Legi byli apatyczni i wyraźnie wolniejsi .
Zespół Rakowa nawet ,gdy wyraźnie prowadzi nie rzuca się na rywala, aby go "dobić' ,ale stara się grać konsekwentnie swoje dbając w pierwszym rzędzie o bezpieczeństwo swojej bramki.Jest jak typowy długodystansowiec wiedzący ,że ma ograniczony zasób sił i on musi mu wystarczyć na całą rundę.
Przez 50' ,cytując klasyka, Raków nie chciał ,ale musiał , bo szkoda byłoby nie brać jak Legia dawała.
Niezależnie od pogubienia się Rakowa w ostatnich 40' nie można nie pochwalić ich mobilności taktycznej , bowiem byli w stanie po prowadzeniu 3;0 zmienić organizację gry . Co prawda na gorszą,ale zmienili
Reagując na zmiany kadrowe i systemowe w zespole Legii trener Papszun nakazał przejście do ściślejszej defensywy . Zespół polecenie wykonał i tak od 55' wszyscy gracze Rakowa, poza epizodami, byli za linią piłki i starali się trzymać graczy Legii na zewnątrz pola aktywnej gry.
Tyle tylko ,że nie byli w stanie trzymać linii wewnętrznej i dopuszczali zawodników Legi do wchodzenia między formacje i zawodników Rakowa.
Jak widać trener Papszun jest dobry ,ale nie nieomylny i szkoda,że jego i graczy Rakowa pomyłek nie potrafiliśmy lepiej wykorzystać.
Trener Feio po raz enty wchodzi w tryb przeciwstawienia się rywalom systemem taktycznym stanowiącym lustrzane odbicie ich ustawienia. Wczoraj pewnikiem chciał wykorzystać swoją wiedzę taktyczną jaką wyniósł z pracy w sztabie Rakowa, a być może dał się sprowokować Papszunowi , który go dość solidnie wykpił.
Do pierwszego składu, po Molde, powrócił Jędrzejczyk i dodajmy ,że nie był to powrót udany , zajmując centralną pozycję w bloku 3+2.
Legia nie ma gorszych graczy od Rakowa ,ale w konfrontacji z nimi zgranie nie jest naszym atutem.Trudno pojąć po co Feio wrócił do ustawienia , którym gra się raczej defensywnie ,a które w Legii praktycznego egzaminu nie zdało.
Nasz zespół od początku oddał inicjatywę rywalom nastawiając się na rozbijanie ataków rywali. Owszem można się bronić nawet przez 90', ale nie wolno dać się zepchnąć do głębokiej obrony i przede wszystkim trzeba w sposób zdyscyplinowany stosować techniki obronne , zwłaszcza przy pilnowaniu zawodników na lustrzanych pozycjach czego np. przy pierwszej bramce lewego obrońcy Rakowa nie zrobili Wszołek z Pankovem.
W meczu z Motorem kiepsko bronił Wszołek ,a wczoraj Vinagre był ogrywany przez Otieno.
Bardzo słabym elementem naszej gry przez 50', co później uległo niewielkiej poprawie ,było fatalne wprowadzanie piłki do gry tak przez Tobiasza, jak i przez środkowych trzech obrońców. Przeciw dobrze zorganizowanemu rywalowi , który aktywnie i skutecznie broni stref , takie wybijanie piłek nie do ,ale w kierunku kończy się ich przejęciem przez przeciwnika, który w ten sposób rozpoczynał groźne akcje zaczepne.Było to tym bardziej niebezpieczne,że do zdobycia przez Raków trzeciej bramki nasi zawodnicy byli dziwnie ospali.
Jak już orzekłem nie ocenię indywidualnie piłkarzy Legii, ale mam pretensje do kamerzystów,że robili wszystko ,aby nie pokazywać Szkudrina, tak jak by go nie było w I połowie na boisku.A przecież był , skoro jego nazwisko widniało w wyjściowym składzie
Wreszcie Feio sie zlitował i go zdjął a przy okazji Artura, który słabł z każdą upływającą minutą. Od 53 ' Feio przestał się wygłupiać z lustrzanymi odbiciami i dzięki zmianom Legia weszła w ustawienie 1-4-1-4-1. Wprowadziło to ład w nasze poczynania i umożliwiło zbalansowanie gry .
Można mieć pretensje do Feio,że zbyt często kombinuje jak koń pod górę i wierzy w swoje wizje, jak inni w telewizję ,ale też wiemy ,że wyniki i sukcesy osiąga się dzięki wysokiej klasy zawodnikom oraz/lub doskonałemu zgraniu i zorganizowaniu zespołu. Legii brakuje jednego i drugiego , lecz co najgorsze często brakuje ambicji i zaangażowania.
Trudno oceniać sędziego za wykonaną pracę na boisku, kiedy decyzje na za niego podejmuje sufler zwany prześmiewczo VARem. W takiej , przyznajmy dwuznacznej sytuacji , nie ma nawet z kim dyskutować, ba, nie bardzo można cokolwiek kwestionować , bo "machina " "wie lepiej"
Trener Feio konsekwentnie i z pełnym oddaniem oraz zaangażowaniem, wraz z zawodnikami, sabotuje mecze w Ekstraklasie traktując je jako zło konieczne.
Widocznie ma na taką postawę przyzwolenie prezesa, ale przy okazji ma pewność bezkarności
A my kibice przy tej okazji jesteśmy robieni w konia.
Jasne w tej chwili można przywoływać za przykład Raków i twierdzić że im do szczęścia jakakolwiek Akademia jest zbędna, a może i Papszun by twierdził że to tylko kula u nogi. W Lubinie Miedziowi szczycą się szkoleniem, infrastrukturą, a w lidze cieniują. Mojego trenerskiego guru właśnie pogonili, odbił się od seniorskiego futbolu jak piłeczka pingpongowa od ściany. W Poznaniu niby dostarczają wychowanków, ale z sukcesami tam jest jeszcze gorzej niż w Legii, kasa im się tylko zgadza.
Za to Raków wychodzi w dziesięciu najemników oprócz bramkarza i rządzi w Ekstraklasie! Jakieś szkolenie, akademie mając w tyłku. Jest argument i dowód na zbędną "kulę u nogi".
Można tak zakładać, tym tokiem myślenia zda się kroczyć co raz więcej klubów, biznes się kręci, kasa cały czas w obiegu, menago różnej maści są wniebowzięci a wraz z nimi ci którzy targów dobijają. Trenerzy wolą postawić na ogranych reprezentantów Kazachstanu, Mołdawii, Białorusi lub na trzecioligowców z Hiszpanii lub Portugalii niż na chimerycznych, nastoletnich młokosów. Wszyscy są zadowoleni, gdy jakimiś polskimi małolatami w klubie nie muszą się przejmować.
Tym tokiem rozumowania, za dwa, trzy, pięć lat będziemy mieli po 11 najemników w wyjściowych składach wszystkich 18 klubów Eklapy. Taki obecnie mamy trend. Ba, niektórzy powiedzą, że w rankingu klubowym pniemy się wszak w górę, już jesteśmy na 15 miejscu w Europie.
Ot, to są argumenty żeby pozbyć się "kuli u nogi", niech szkoleniem młodzieży zajmują się małe prowincjonalne klubiki, najzdolniejszych nastolatków i tak skaperują menago i przejmą ich zagraniczne akademie.
Moja tylko mała uwaga, my jesteśmy na 15 miejscu w Europie, a nasi sąsiedzi Czesi na 9. W Rakowie jest zakontraktowanych 20 (!!!) obcokrajowców co stanowi 75% kadry, a w Viktorii Pilzno zagranicznego zaciągu jest 37% kadry, w Sparcie Praga - 34% podobnie w Baniku Ostrava - 35%, tylko Sparta się wybija w której przeważają obcokrajowcy, ale jej budżet to 43 mln €, budują przy tym z własnych środków stadion na Strahowie na 35 tys miejsc. Jednym słowem mają kasę o jakiej polskie kluby mogą tylko pomarzyć. A mimo to, prowadzą własną Akademię i tak o niej piszą:
"Centrum treningowe na Strahovie jest dostępne dla naszych Spartan, począwszy od kategorii U8, a skończywszy na kadrze A. Jest także domem dla dziewczęcych drużyn WU17 i WU21 oraz kobiecej drużyny A. Nasze centrum treningowe posiada 6 pełnowymiarowych boisk z naturalną trawą i 2 ze sztuczną trawą, które wykorzystujemy zarówno do treningów, jak i do meczów, oraz innych projektów, takich jak drafty czy obozy. Akademia oferuje naszym zawodnikom najwyższej jakości warunki nie tylko do rozwoju sportowego, ale także do edukacji, co stanowi ważną część naszej filozofii." źródło: Nasza Akademia | sparta.cz
Wychowankiem Sparty Praga jest Patrick Schick obecnie w Bayerze Leverkusen wyceniany na 22 mln €, a najsławniejszym w historii klubu - Thomas Rosicky.
Cholera tym Pepikom "kula u nogi" nie przeszkadza, wręcz przeciwnie.
Wybacz,ale zanim napiszesz najpierw sprawdź. Raków ma Akademię Piłkarską , w której szkoli się ok. 500 dzieci i młodzieżowców , pod okiem 28 trenerów z licencjami UEFA oraz 33 instruktorów. W obecnej chwili ich juniorzy przewodzą stawce,a do drużyn reprezentacyjnych w młodszych kategoriach wiekowych powoływanych jest więcej graczy niż z Legii np. do U-17 czterech a z Legii jeden. Kiedy do Legii przyszedł na Dyrektora Akademii pan Marek Śledz powinieneś zapamiętać z jego CV ,że był wcześniej Dyrektorem Akademii w Lechu i właśnie Rakowa. To on w 2017 roku nadał Akademii Rakowa obecny kształt i z niej przeszedł do Legii z dniem 1 lipca 2022 roku. ( doskonała decyzja Mioduskiego).W Rakowie ukształtowana przez niego Akademia dopiero po 6 latach zaczęła przynosić plon. W Legii jest dopiero 2,5 roku , więc mamy jeszcze trochę czasu. To co pisze Goncalo Gejo miało pewien sens ,ale przeszły,i miejmy nadzieję,że zaprzeszły, bo rzeczywiście w Legii raczej psuto talenty , niż je rozwijano ,a wychowanków trafiających do I zespołu można było policzyć na palcach jednej ręki ..
W tej chwili graczy młodych tzw. dobrze rokujących jest kilkunastu ( jak ktoś jest zainteresowany to mogę wymienić) , a 16-letni Wyganowski to talent chyba nawet większy niż Ziółkowski ( też Akademik po renowacji
Pozdrawiam serdecznie.
„Pod Jasną Górą trener Śledź pracuje od kwietnia 2017 roku. W tym sezonie dwóch zawodników z akademii Rakowa zagrało w meczach Ekstraklasy, są nimi: bramkarz Kacper Trelowski (7 występów) i środkowy obrońca Oskar Krzyżak (1 mecz). Ponadto w pierwszej drużynie wicemistrzów Polski brakuje wychowanków. Od kilkunastu miesięcy słychać, że w Rakowie najlepszych relacji nie mają dyrektor Śledź i trener pierwszego zespołu Marek Papszun. Jeden ma ponoć pretensje o to, że drugi nie daje szans młodym wychowankom, a drugi odbija piłeczkę, sugerując że młodzi nie reprezentują odpowiedniego poziomu. Być może z tego powodu w Legii liczą na przechwycenie Śledzia.” (weszlo.com)
Trener Śledź z Rakowa odszedł, Marek Papszun postawił na swoim. Raków wolał płacić kary za brak młodzieżowców w meczach Ekstraklasy w określonym limicie czasowym, ale mistrzostwo zdobył. Marek Papszun mógłby powiedzieć, udowodniłem, że na cholerę mi ta „kula u nogi” z trenerem Śledziem i jego wyśmienitym szkoleniem?
To kwintesencja naszych dywagacji, Foncalo Gejo stoi u boku Marka Papszuna, wyrażają podobny pogląd, a mnie jest bliżej do Marka Śledzia i do tych, którzy stawiają na intensywne szkolenie narybku w polskich klubach oraz na dawanie im szans na grę. Niestety w tym sporze z Foncalo Gejo i Papszunem póki co brak mnie/nam argumentów. Nasze małolaty do 16-17 roku życia są na równi z zagranicznymi rówieśnikami, kadra u-17 Marcina Włodarskiego to udowodniła, ale później między 18 a 21 lub 23 rokiem w dojrzewaniu piłkarskim mamy jakąś „czarną dziurę”, po której nasi adepci klubowych akademii przegrywają rywalizację o wyjściową seniorską jedenastkę z trzecim sortem zagranicznego zaciągu. Gdzie tkwi błąd i jak to zmienić, nie mam pojęcia, ale tu ewidentnie coś szwankuje.
W tym roku, być może Papszun ponownie sięgnie po tytuł. W 27 osobowej kadrze jest 20 piłkarzy zagranicznych, z siedmiu Polaków nawet 17 letniego dziś Tobiasza Mrasa ściągnęli z Bełchatowa, ale niech robi za wychowanka, za takiego z pewnością trzeba uznać Trelowskiego, ale pozostali, czyli Mosór przyszedł via Piast z Legii, Ameyaw zaczynał w Polonii Warszawa, Makuch to wychowanek łódzkiego SMS-u, a Lederman z Basse przypłynęli zza wielkiej atlantyckiej wody.
Zbyszku możesz się rozpisywać o świetności częstochowskiej Akademii, oby przynosiła plony w przyszłości, choć to rywal to trzymam za to kciuki w interesie polskiej piłki, ale na dziś, na tu i teraz to Marek Papszun może rzec ponownie, a na cholerę mi ta „kula u nogi” ta cała Akademia, to całe szkolenie to zbędne zawracanie głowy, skoro w kadrze na 27 zawodników mam po prawdzie jednego wychowanka – Trelowskiego.
Ot, problem naszej piłki, moim zdaniem zmierzamy w ślepą uliczkę, nie mam pojęcia jak to zmienić.
Wybacz,ale to nie ja twierdzę,że Rakowowi jakakolwiek Akademia jest niepotrzebna. Oni mają Akademię, więc widocznie jest im potrzebna.Nadto pan Marek Śledź nie jest trenerem( sprawdziłem w necie i rzeczywiście tak jest nazwany jego profil,ale nie wystarczy bezmyślnie czytać tylko wiedzieć,że Dyrektor nie jest trenerem) , a zaczął działalność od pracy w Lechu dochodząc do stanowiska Dyrektora Akademii, potem poszedł pracować do Radomiaka jako Dyrektor Sportowy, Potem do Miedzi w tym charakterze,a następnie do Rakowa jako Dyrektor Akademii i jak ją urządził to objął równolegle funkcję Dyrektora Sportowego i na tym tle doszło do sporu z Papszunem , bo Śledź uważał ,że jego młodzi Akademicy są nie gorsi od zakupionych zgredów, a Papszun twierdził,że on potrzebuje graczy ogranych . Papszun niczego nie udowadniał poza tym,że uważa stanowisko Dyrektora Sportowego za zbędne i jak ponownie trafił do Rakowa to Dyrektor Cardenas został zwolniony i stanowisko wakuje. Papszun ma osobowość i ma utrwalone poglądy będąc zwolennikiem jednego centrum decyzyjnego i póki ma wyniki to właściciel ten pogląd toleruje.
Chyba też pamiętasz ,że największe sukcesy nasza piłka odnosiła jak w naszej lidze grali sami Polacy. Ja nie jestem przeciwko cudzoziemcom ,ale nie może być tak,że grają tylko dlatego ,że są tańsi, a nie, że lepsi.
Poza tym nie bardzo wiem o czym piszesz, bo chyba polemizujesz sam ze sobą, przy czym nie wiem co ma piernik do wiatraka czyli co może mieć sensownego do powiedzenia np. ten nieudacznik Włodarski ( delikatny jestem i nie używam wobec niego wulgaryzmów) .
W Legii Dyrektor Śledz zaczął od wymiany całej kadry trenerskiej, odstąpił od sztucznego podziału na roczniki , co hamowało rozwój szczególnie zdolnych i odnowił swoje kontakty z szefami szkolenia okręgów piłkarskich skąd ma informacje o młodych uzdolnionych zawodnikach.Np. Wyganowski jest z Escoli, Banasik ze Znicza, Zieliński z Gedanii, Leszczyński z Ursusa, Olewińśki z Elany Toruń, Ziółkowski z Polonii, Adkonis z Kwokowa, Jędrasik z Widzewa( via ŁKS), Mozie z Płocka, Urbański z Wisły Kraków, Saletra z Pułtuska,Szczepanik z Łęcznej, Żewłakow z Józefowa. To są zawodnicy , których do Akademii ściągnął Dyrektor Śledź,a których do kadry I zespołu dokooptował trener Feio. Widać ,że w Legii współpraca pomiędzy panami układa się jak należy i trener nie chce na siłę pokazać , kto tu rządzi.
Zasilanie wychowankami niższych lig to żaden sukces. A nawet jak trafi się brylant raz na jakiś czas i po wskoczeniu do pierwszej jedenastki będzie wiodącym graczem to ile rund zagra? Myślę że przy tym zarządzaniu i rosnącym zadłużeniu zostanie sprzedany po pierwszej udanej rundzie. Dlatego uważam że LTC jest kulą u nogi bo brylant zostanie sprzedany natychmiast, ze średniakami nie będzie sukcesów a słabi wylądują w niższych ligach. Zależność między kosztami akademii a wartością sportową pierwszej drużyny jest chyba widoczna. Może trafi się złoty rocznik, może ta drużyna wywalczy awans do europejskich pucharów a potem do grupy. A co jak na złoty rocznik trzeba będzie jeszcze poczekać, a obecna drużyna nie awansuje do pucharów. O ile wzrośnie zadłużenie i jak długo przy takim zarządzaniu klub pociągnie?
Zbyszek: „pan Marek Śledź nie jest trenerem( sprawdziłem w necie i rzeczywiście tak jest nazwany jego profil,ale nie wystarczy bezmyślnie czytać tylko wiedzieć,że Dyrektor nie jest trenerem) – pan Marek Śledź ma licencję trenerską UEFA A – to jest do zweryfikowania w necie w trzy sekundy, jako trener pracował w sztabach szkoleniowych Amiki, od 2007 roku odpowiadał za szkolenie grup młodzieżowych Lecha Poznań. Od 2012 roku pełnił funkcję dyrektora Akademii Piłkarskiej Lecha Poznań. Zatem Zbyszku choćbyś nie wiadomo jak się napinał, wyzłośliwiał itd. z faktami się nie dyskutuje. Aktualnie pełniący funkcję Dyrektora Akademii Legii jest licencjonowanym trenerem.
Zbyszek: „Śledź uważał ,że jego młodzi Akademicy są nie gorsi od zakupionych zgredów, a Papszun twierdził,że on potrzebuje graczy ogranych .” – bingo! Pełna zgoda, o tym jest ta dyskusja, Tak jak Papszun zda się twierdzi większość trenerów Ekstraklasy i moim zdaniem jest to trend wzrostowy. Za chlubny przeciwstawny wyjątek uznaję tylko Jana Urbana.
„Nieudacznik” Włodarski zanotował wymierny sukces na poziomie juniorskim, objął Miedziowych, którzy szczycą się Akademią, stawiają na szkolenie, promują w pierwszym zespole adeptów Akademii i ... bronią się przed spadkiem! Foncalo Gejo mógłby powiedzieć, napisać że po co im to wszystko, gdy w Częstochowie sprowadzili sobie dwudziestu zagraniczniaków i grają o mistrza!
Analogicznie w Legii, można rzec, odpuścmy sobie szkolenie, które jest "kulą u nogi", a zaoszczędzoną w ten sposób kasę przeznaczmy na kolejne transfery! Otóż kategorycznie z tym się nie zgadzam, choc jednocześnie muszę przyznac, że jednak z naszymi polskimi akademiami, systemowym procesem szkolenia jest jakiś problem. Nie wylewajmy jednak "dziecka z kąpielą"!
Nie zgadzam się z Foncalo Gejo, że akademie są zbędne, chciałbym żeby chocby na Zagłębiu Lubin i ich Akademii wzorowały się inne polskie kluby. Chciałbym żeby kluby stawiające na szkolenie triumfowały w Ekstraklasie i w pucharach, żeby tacy piłkarze jak Pieńko, Orlikowski, Mikołajewski, Kolanko, Kłudka wypromowali się w Zagłębiu i zostali wytransferowani za kilkanaście lub za dwadzieścia kilka baniek €. Niestety tak się nie dzieje, Miedziowi dołują, a ich talenty popadają w przeciętność. Może jest tak, bo w Zagłębiu obrali radykalnie inną drogę niż w Rakowie. W Częstochowie jest 20 obcokrajowców, a w Lubinie na 34 osobową kadrę raptem czterech. Może gdyby do tej „czwórki muszkieterów” dodano jeszcze dwóch, trzech stranierich ale takich, od których młodzież mogłaby się uczyć futbolowego rzemiosła to i efekt byłby inny!?
Nie wiem, ale bardzo bym chciał, żeby struktura kadr polskich klubów, była podobna jak w Czechach. Żeby zagraniczny zaciąg stanowił nie więcej niż 35% kadry, ale za to, żeby to byli piłkarze wiodący dla drużyny, a nie uzupełniający skład.
Tymczasem nasza Ekstraklasa nie chlubi się synonimem „kuźni talentów”, a jest utożsamiana z siedliskiem „odrzutów eksportowych” czyli z miejscem, w którym ci którzy nie załapali się do bogatszych europejskich lig odnajdują sobie spokojną przystań. Kasa się zgadza. Ba, przykład Rakowa dowodzi że to wystarczy, żeby rządzić w Eklapie.
Niestety w naszym szkoleniu, w naszych Akademiach, nawet w tych najlepszych jest coś, jakiś defekt, jakiś systemowy błąd(?) który pozwala trenerom rozliczanym z wyników stawiać i preferować „odrzuty eksportowe” kosztem klubowych wychowanków.
"Nie jestem przeciwnikiem szkolenia i akademii" - w takim razie zgadzamy się, potraktowałem Twoją wypowiedź jako prowokację do rozważań.
Moim zdaniem nie wolno pozbywac się "kuli u nogi" ale przekształcic ją tak, żeby znosiła "złote jajka". Jak to zrobic, nie mam pojecia, ale to nieistotne, zdaje się że inni też nie wiedzą, a biorą za to pieniądze i to jest problem.
On ma wykształcenie wyższe i licencję trenera,ale tego zawodu nie wykonywał . Liczy się to co kto robi ,a nie jakie ma wykształcenie. chyba jesteś jedynym , który tej prostej prawdy nie rozumie.Nie bój się przyznać, że zbłądziłeś , bo to świadczy o odwadze cywilnej , nie bój się nikt ci klaps nie da
Co do Włodarskiego to mnie przeraża uznawanie tego zdemoralizowanego przestępcy za autorytet.Zamiast być wychowawcą i opiekunem młodych chłopców to został oprawcą.Nie został skazany za parę przestępstw i nie nie musiał płacić odszkodowań zasądzonych przez Sąd Cywilny tylko dlatego ,że PZPN zawarł ugody z rodzicami prześladowanych chłopców. Ja , gdybym był rodzicem to bym nie odpuścił i doprowadził do skazania i kary dodatkowej w postaci wieloletniego zakazu pracy z młodocianymi.
PZPN bał się i procesów i przede wszystkim uzasadnienia Sądu , które byłoby druzgocące.
Dopuścił się przemocy psychicznej, wręcz linczu , zniszczył godność i nie tylko naruszył prawo karne i cywilne ale i ustawę o ochronie nieletnich przed przemocą. O jego demoralizacji świadczy fakt,że jak poniósł klęskę na MŚ to jak mówił , dlatego ,ze w drużynie zabrakło 4 podstawowych zawodników. On jest w zawodzie trenera skończony, co było widać w Zagłębiu Lubin, bo wszyscy wiedzą ,że to zwykła łachudra .
Akademie są potrzebne ,ale nie tylko do nich. ale w ogóle do sportu kwalifikowanego w Polsce wadliwy jest system selekcji o czym pisało wielu fachowców a co zapisano w wydanej pracy "Współczesna piłka nożna. Teoria i praktyka". To nie lata 60-te kiedy w okres szkolenia wchodził roczniki z lat 50-tych , a których rodziło się blisko 800 tys rocznie i było z czego wybierać,a najlepsi z nich byli asami klubów i reprezentacji lat 70-tych. Dziś kiedy od wielu lat rodzi się ok. 300 tys noworodków trzeba innych metod selekcyjnych ,ale nikt o to nie dba.Kryzys dotknął nie tylko piłkę nożną,ale i cały nasz sport. Więc np.w piłce odbywa się wyścig kto posiędzie kogoś uważanego za talent ,a następnie szkoli się razem beztalencia i talenty ,ze szkodą dla tych drugich . Ten stan implikuje również brak selekcji etapowej z obawy ,że nie będzie kogo szkolić. Ja to powtarzam uparcie ,że nie byłem wybitnym piłkarskim talentem ,ale z takim brakiem podstawowych umiejętności technicznych to by mnie z klubu usunięto po tygodniu . W swoich komentarzach tylko sporadycznie wyśmiewam te drewienka, ale z nimi "Drugiej Polski nie zbudujemy" .
Więc podtrzymuję,że my kibice mamy za wysokie oczekiwania.
Te grojki nie podniosą swoich umiejętności , więc nie ma innego wyjścia ,a jak obniżyć nasze wymagania i oczekiwania
Pozdrawiam serdecznie.
Lecz ja nadal się upieram,że pan Śledź jest Dyrektorem Akademii, a nie trenerem w Akademii
Oprócz mnie czep się i redaktora Macieja Wąsowskiego który napisał i o trenerze Śledziu i o dyrektorze Śledziu, wszystko na przestrzeni czterech zdań. Zakładam, że wszyscy wiedzą o co chodzi, a nikomu nie przyjdzie do głowy czepiać się i ganić redaktora Wąsowskiego. To jest aż śmieszne, że się o to tu teraz spieraliśmy, to jest Muppet Show a my w nim robimy za czepialskich się zgryźliwych staruszków Statlera i Waldorfa w loży szyderców.
No cóż, wiek ma swoje prawa, młodszych od nas czytelników c-L proszę o wyrozumiałośc!
Forsowana przez kol. F.G. (lepszego nicka nie dało się wymyślić…?) teza o LTC jako ekonomicznej kuli u nogi Legii w pierwszym zwarciu z realiami dostaje w pędzel. Z ostatniego sprawozdania finansowego opublikowanego przez Wasz klub (sezon 23/24) wynika, iż utrzymanie ośrodka w Książenicach kosztuje rocznie kilkanaście milionów złotych i stanowi jakieś 7-8% wszystkich wydatków operacyjnych. Niewiele mniej we wzmiankowanym okresie poszło na… samochody. To może tutaj dałoby się jakoś przyoszczędzić, a bardziej wypaśne furki kupić sobie, nie wiem, w nagrodę za awans do LM…?
A poważniej: w bieżących rozgrywkach bilans transferowy Legii to – licząc na okrągło – minus dwadzieścia trzy bańki w rodzimej walucie. Przy czym, jak wiadomo, mieszczą się w nim wyłącznie pieniądze przepływające między klubami. Gdy dorzucić do nich kontrakty i prowizje, łacno się może okazać, że np. półroczny, kompletnie bezcelowy pobyt w Warszawie panów Alfareli i Nsamego kosztował circa tyle samo, ile utrzymanie LTC w tym samym czasie. W tym świetle to już naprawdę, czepianie się tych Książenic wydaje się co najmniej niestosowne. Jeśli już, wypadałoby zapytać dlaczego Legia nie inwestuje w ten ośrodek więcej, ale o tym jeszcze za chwilę.
Dalej, wykłócacie się o to, czy Śledź był w Częstochowie trerektorem, czy może jednak dynerem (albo jakoś tak), jakby to miało jakieś pierwszorzędne znaczenie. Tymczasem zupełnie zjechała Wam z rolki istota jego sporu z Papszunem. Założyłeś, Iocosusie, że trenerem Rakowa kierowała (i wciąż kieruje) jakaś trudno wytłumaczalna juvenoia. A może szło jednak o trzeźwy, wyzwolony z dogmatyzmu osąd? Może facet odrzucił kandydatów do drużyny podsuwanych mu przez szefa akademii nie dlatego, że byli za młodzi, a dlatego, że byli za słabi? No bo przecież gdyby w sporze dwóch Marków rację miał ten na eŚ, to jego faworyci powinni robić furorę gdzieś poza Częstochową. Skoro mieli potencjał na pierwszą drużynę poważnego kandydata do tytułu, to wyobrażam sobie, że w Cracovii, Górniku, Motorze, Radomiaku, etc. przygarnięto by ich z otwartymi ramionami. No jasne! Chodźcie, chłopaki! Grajcie i pokazujcie temu aroganckiemu efebofobowi jaki jest gupi i jakie diamenty potracił! A tu nic.
Dlatego też, jak na moje, nie ma sensu się czepiać poszczególnych trenerów, że nie stawiają na młodzież (więcej o tym w wątku kadrowym). Warto natomiast zauważyć, że tej młodzieży po prostu nie ma. I tu arcyprzerażająco wyglądają dane, o które zahaczył Zbyszek. Od 1948 (rocznik mojego taty
Oczywiście, jest to zagadnienie baaardzo daleko wykraczające poza futbol i sport ogółem. Nie sposób oczekiwać od jakiegokolwiek klubu piłkarskiego, że wyręczy państwowe władze i zapobiegnie problemowi dramatycznie szybkiego topnienia populacji*. Nie ulega jednak żadnej wątpliwości, że nasze kluby piłkarskie jakoś będą musiały się z tym problemem zmierzyć. Tymczasem póki co wydają się być tego kompletnie nieświadome. Jasne, rozwijamy się. Ponastawialiśmy sobie odpicowanych akademii, wszystkie te Rączne, Książenice, inne takie. I co? Nadal liczymy na „cebulę”. Na to, że liczba przejdzie w jakość. Ale nie przejdzie, bo liczby nie ma. Cebula się skończyła. Bez poważnych inwestycji w jak najwcześniejszą i jak najbardziej pieczołowitą selekcję (a niestety, nie są to tanie rzeczy) będziemy w ciemnej dupie. Może więc zamiast sarkać, że nasze kluby wydają za dużo na akademie i że nie przynosi to efektów na już, domagajmy się, by wydawały więcej i mądrzej.
* tak jeszcze tylko na marginesie: minimalny współczynnik dzietności pozwalający na zastępowalność pokoleń (2,10) osiągnęliśmy ostatnio w roku 1988. – 2,13. W zeszłym roku wyniósł on przerażające 1,11, czyli – przekładając ze statystycznego na nasze – sto kobiet rodzi średnio zaledwie 111 dzieci.