A+ A A-

Liga Mistrzów w Dortmundzie

Tym razem na mecz Legii w LM wybrałem się samochodem. Niemcy to nasz sąsiad więc nie było sensu kombinować. Do dwójki akredytowanych z czarnej-eLki dołączyła młodzież z czołowego serwisu legia.net. Wyjechaliśmy o 22:00 aby o godz. 10:00 w poniedziałek zaparkować samochód na parkingu centrum szkoleniowego Borussii Dortmund i oczekiwać na trening pierwszej drużyny.

 

Podróż przebiegła bez niespodzianek, choć dwa olbrzymie korki na autostradzie tuż przed Dortmundem mocno zaniżyły średnią, a i spowodowały lekką nerwowość w ekipie legia.net czy aby nie spóźnimy się na oficjalny trening. Następnie, jako że meldunek w hotelu był możliwy od 15:00 udaliśmy się na stadion. Z zewnątrz na 80-tysięcznik nie wygląda.

Sklep to oddzielny, nowoczesny, dwupoziomowy pawilon z kawiarnią i punktem sprzedaży biletów. Wszyscy zakupiliśmy okolicznościowe szaliki, zwiedziliśmy sklep, a dwóch kolegów z zaprzyjaźnionego serwisu wydało po 6 euro i zwiedziło klubowe muzeum, w którym, jak się okazało, jest i miejsce dla naszego klubu. Ekspozycja dotyczyła aktualnej grupy LM.

Od tegorocznej edycji europejskich pucharów jest fajny pomysł pana Seweryna Dmowskiego, aby wieczorem w przeddzień meczu wszyscy akredytowani dziennikarze spotkali i wspólnie wypili kilka piw przy okazji rozmowy o Legii. Po konferencji prasowej i treningu naszej drużyny tak też się stało. Spotkanie trwało prawie do północy i było bardzo sympatyczne. Dość napisać, że ilość odśpiewanych legiinych pieśni wystawia dobre świadectwo dziennikarzom związanym z naszym klubem. Nie będzie przesadą jeśli napiszę, że zdecydowana większość to również kibice naszego klubu, choć trzeba nadmienić, że była grupka mocno akcentująca swoją neutralność. Przy okazji edno drobne spostrzeżenie - byłem najstarszym uczestnikiem tego spotkania Smile

Dortmund to Borussia i to widać. Ilość klubowych symboli na mieście jest naprawdę duża. Place ozdobione flagami klubu to norma. Ich wygląd nie pozostawia wątpliwości, że wiszą tam nie ze względu na mecz LM, a znacznie dłużej. Wyobraźacie sobie np. nasz Plac Zbawiciela obwieszony klubowym flagami? Na wielu sklepach również symbole BVB.

O godz. 14:00 rozpoczął się mecz juniorów. Tym razem każdy z nas musiał radzić sobie sam, aby dotrzeć do centrum treningowego BVB. Drużyna Legii w Dortmundzie była zakwaterowania pod miastem, nie było więc sensu aby dziennikarze najpierw udali się do hotelu drużyny aby później razem jechać na mecz. Tym bardziej, że ośrodek położony jest jakieś 10 minut jazdy samochodem od centrum.

Samo centrum tak dużego wrażenia jak to madryckie nie robi. Budynek administracyjny, kilka boisk - tyle zauważyłem. Mecz rozgrywany był na boisku bez trybun, trochę przypominającym nasze treningowe. Na meczu obecni wszyscy najważniejsi w Legii. Prezes Wandzel, panowie Żewłakow i Dominik. Wynik 3:3 moim zdaniem jest wynikiem sprawiedliwym.

Na Signal Iduna Park dotarliśmy bezpośrednio po meczu drużyn młodzieżowych czyli na ok 3,5 godziny przed meczem. Punkty gastronomiczne i sklepiki z gadżetami dopiero się otwierały. Ich ilość musi jednak budzić uznanie. Naprawdę mnóstwo tego. Piwo i kiełbaski, kiełbaski i piwo - i tak wszędzie w zasięgu wzroku.

Na stadion weszliśmy półtorej godziny przed meczem.  Muszę napisać, że w Dortmundzie organizacja w moim odczuciu lepsza niż w Madrycie. Niemiecki porządek, nie przeszkadzający jednak, a pomagający. Pomieszczenia przeznaczone dla dziennikarzy obszerne, wygodne, o cateringu już pisałem. Nie ma porównania z tym co było w Madrycie. Wspomnę jeszcze raz lody, ciasteczka - tak byliśmy rozpieszczani. Słowo o wi-fi, o ile w pomieszczeniach super, o tyle na stadionie na miejscach przeznaczonych dla dziennikarzy ja miałem problemy. Kilka razy zdarzyło się zgubić sygnał. Mogło to być powodowane albo słabą jakością mojego sprzętu, albo zajmowanym skrajnym miejscem. Na stadionie również naprawdę mnóstwo punktów gastronomicznych i sklepy z gadżetami. Od kiełbasek po żelki i bajgle. Dziwne uczucie miałem w toalecie ogólnodostępnej. Wkoło słyszę polski język, a koszuli Legii nie widzę żadnej, same żółte.

Sam mecz widzieliście więc o nim nie będę się rozpisywał. Reakcje kibiców na bramki wszędzie podobne, choć i tu i w Madrycie wspomagane techniką, czyli po bramce rozbrzmiewa muzyka z głośników.

Jak szybko rozładowywany jest tłok przy wyjściu, tego nie wiem, ponieważ udałem się na konferencję prasową. Jednak półtorej godziny po meczu wyjeżdżając z parkingu (7 euro) widziałem, że był jeszcze korek. Wszystko odbywało się jednak bardzo życzliwie, czyli w każdym miejscu gdzie łączyły się wyjazdy, kierowcy stosowali zasadę suwaka, raz lewa raz prawa.

Na koniec jeszcze jedna miła rzecz. Kiedy oczekiwałem po wszystkim na kolegę Geko, który pomylił wyjścia i lekko nadłożył drogi (cały stadion do obejścia zamiast 100 metrów) byłem lekko zirytowany.  Moim zachowanie zwróciło chyba uwagę organizatorów, bo jeden z nich podszedł i spytał co się stało i  czy nie potrzebuję pomocy. Podziękowałem za troskę i zapewniłem, że wszytko jest w jak najlepszym porządku.

W hotelu byliśmy po godz. pierwszej. Wymiana wrażeń, sen i budzik nastawiony na 8:30. Potem śniadanie w hotelowej restauracji, zakup miejscowego piwa i o godz. 10:00 na GPS naniesione dane Polska, Warszawa, ul. Marymoncka. Powrót już tylko we dwóch, legia.net nas zdradziła Wink

Krzysztof Kaliszewski –„Senator”

 

Dyskusja (2)
1poniedziałek, 28, listopad 2016 19:52
Zbyszek
Zazdroszczę, zazdroszczę i jeszcze raz zazdroszczę.Smile.
Pozdrawiam serdecznie.
2poniedziałek, 28, listopad 2016 21:59
Avex
Świetna relacja. Fajnie poznać LM od dziennikarskiej kuchni.

Twoja opinia

Nazwa uzytkownika:
Znaczniki HTML są dozwolone. Komentarze gości zostaną opublikowane po zatwierdzeniu. Treść komentarza:
yvComment v.2.01.1