A+ A A-

Zezem. W kalejdoskopie cz. 45

Wyszydzam tę modę na modę, ale sam nie potrafię się jej urokowi oprzeć. W kategoriach legijnej teraźniejszości nieodpartym niemalże obowiązkiem jest mówienie i pisanie o trenerze Magierze, i to koniecznie w kategoriach panegirycznych oraz hagiograficznych.

Niestety moja wrodzona, przekorna natura nie pozwala mi bezkrytycznie o nim pisać, a życiowe doświadczenie poucza, że w życiu częściej się bywa pod wozem niż na wozie. Nie ma bowiem jednej człowieczej prawdy, jednej nieomylnej metody, jednego uniwersalnie słusznego poglądu na cokolwiek. Każde twórcze myślenie, którego celem jest dobro, jest do przyjęcia. Nasze umysłowe horyzonty są bowiem na tyle rozległe, na ile potrafimy sobie wyobrazić sposób myślenia innych ludzi. Człowiek intelektualnie wolny to wcale nie ten, który uważa wszystkie poglądy za równie prawdziwe lub równie fałszywe, bo takie podejście to nie wolność, ale zwykła głupota. Wolny człowiek to ten, który widzi błąd z taką samą jasnością jak prawdę. Musi ogarniać błędny pogląd w całej jego rozciągłości, musi prześledzić krok po kroku całą logikę błędnej opinii. Musi myśleć zgodnie z nią, nawet jeśli w nią nie wierzy. Każdy oczywiście uważa swój kosmos za prawdziwy, ale są tacy, którzy nie potrafią dostrzec żadnego kosmosu poza swoim własnym, nawet w sferze hipotez. Mój intelekt jest zapewne mniej subtelny, ale za to fruwa sobie na swobodzie. Więc jeżeli ktoś spodziewa się w dzisiejszej pisaninie znaleźć jedynie słuszne, chwalebne poglądy, jest proszony, aby na tym akapicie zaprzestał lektury.

Jak sobie przypominamy w pewnym momencie z trwogą zauważyliśmy, że drużynę Legii ogarnął paraliż. I z przerażeniem skonstatowaliśmy, iż wynajęty lekarz nie wie jak tę przypadłość leczyć, że nawet nie wie jakie leki zaordynować choremu. W normalnych warunkach najlepszym lekarstwem bywa czas, ale i ten działał odwrotnie, stan zamiast się poprawiać, to się gwałtownie pogarszał. Zaszła konieczność wymiany doktora. W klubie przeważała myśl, ażeby sprowadzić doświadczonych medyków, najlepiej z zagranicy, może nawet takiego, który onegdaj w drużynie udanego zabiegu już dokonał. Poszukiwania były gorączkowe, bo lekarz którego zatrudniono miał wszystkie potrzebne papiery i dorobek w większym niż Legia szpitalu, więc wszyscy byli pewni, że sobie śpiewająco poradzi i wzniesie nasz klub nad poziomy. U mnie sceptycyzm wobec obcych medyków był znaczny. W większości przypadków bazują oni na sprawdzonych mechanizmach zaradczych, a więc na rutynie. A przecież ci sprawdzeni w bojach gdzieś, kiedyś swoje kariery zaczynali. Ktoś dał im szanse, a może tylko podał rękę i oni z tego skorzystali. Problemem piłkarzy Legii nie był  brak doświadczenia, dojrzałości, ogrania , bo tego było aż w nadmiarze, ale niedostatek zapału, entuzjazmu i wiary, że jeszcze coś dobrego z siebie można wydobyć. Do Legii musiał przyjść taki romantyk jak ten z „Ody do młodości”, której doskonale znany fragmencik przytoczę: „ Bez serc, bez ducha to szkieletów ludy, młodości dodaj mi skrzydła. Niech nad martwym wzlecę światem w rajską dziedzinę ułudy: kędy zapał tworzy cudy...”. Wreszcie wymyślono Jacka Magierę, czemu na czarnej-eLce przyklaskiwałem. Kiedy dzisiaj czytam przypisywanie Magierze nadzwyczajnej wiedzy trenerskiej to oczom nie wierzę. A niby na czym ona się zasadza? On to odmienił oblicze Legii osobowością, a nie warsztatem niepojętym.

Jeżeli ktokolwiek spodziewa się, że jest to gotowy trener na każde trudne czasy to jest w błędzie. Ma on bowiem otwartą osobowość, nosi w sobie wiarę w sukces, jest uczciwy, sprawiedliwy, ale w fachu trenerskim nadal jest stażystą. Wykorzystuje on tę wiedzę jaką nabył będąc asystentem, podglądając trenerów takich jak Urbana czy Skorża. Pewnikiem ociupinkę też tę wiedzę udoskonalił  Od jednego przejął kontaktowe podejście do zawodników, od drugiego pragmatyzm w podejściu do taktyki. W metodzie pracy trenera Magiery jak na razie trudno dostrzec coś jego autorskiego czy coś nowatorskiego. Można powiedzieć, że jest epigonem bywszych trenerów. W stosunku do nich dysponuje lepszymi jakościowo zawodnikami i dlatego drużyna gra lepiej. Natomiast kiedy porównujemy z tym co grała Legia za Hasiego, to rzeczywiście widzimy przepaść. Tylko że sens mają porównania z lepszym lub chociaż równym, dlatego się nie zachwycam. Gdyż pewno gdzieś tam tkwią te fragmenty „Ferdydurke” Gombrowicza o tym jak uczniom kazano napisać wypracowanie o nieśmiertelnym, zachwycającym pięknie poezji wielkiego poety. Nie potrafię dziś uzasadnić tematu: ”Dlaczego Magiera wielkim trenerem jest?”. W takich razach tkwi we mnie Gałkiewicz.

Można zazdrościć trenerowi Magierze, że ma swoje medialne pięć minut, kiedy jest chwalony i noszony na rękach. A on opowiada stale i na nowo historię swego piłkarskiego żywota, najpierw dziwiąc się, że los go tak wysoko wyniósł, a z czasem przywyknąwszy, uznając ten stan za normalny i zasłużony. Nie można wykluczyć, że tak rzeczywiście jest. Lecz zarazem nasuwają się wątpliwości, czy aby na pewno już jest trenerem, czy jeszcze nauczycielem. Pomiędzy tymi zawodami różnica jest spora, aczkolwiek metodyka pracy podobna. A wątpliwości biorą się stąd, że kiedy chce się być trenerem to idzie się na studia kierunkowe, a więc wychowania fizycznego, a nie na wydział historii. To jakoś podważa to twierdzenie, że od zawsze chciał być trenerem. Trener dość mętnie tłumaczy, że chciał spróbować czegoś innego, że chciał się oderwać i przeżyć intelektualną przygodę. Tylko, że to było zwyczajnie nieprofesjonalne. Z drugiej strony jakoś go rozumiem, gdyż pewnym obciachem towarzyskim są studia na AWF, po których na ogół jest się panem od fikołków. Nikt trenera Magiery nie rozpytuje przesadnie o ten wybór, chyba przez przesadną delikatność. Podobnie do dziś nie wiemy czy rzeczywiście podczas rozmów z prezesem Leśnodorskim trener Magiera zażyczył sobie, aby z klubu odeszli panowie Michał Żewłakow oraz Dominik Ebebenge. Mogła to być historyjka wymyślona przez pismactwo, celowa manipulacja lub prowokacja, o takim mechanizmie pisałem tutaj niedawno, ale stał się fakt prasowy i ktoś powinien chcieć go objaśnić. Trudno sobie wyobrazić, aby ktoś poproszony w gości meblował dom gospodarza, ale z drugiej strony to wymienieni, wraz z Bergiem, byli autorami pozbycia się Magiery z Legii. Tylko, że to znowu byłoby nieprofesjonalne. Zarówno Żewłakow jak i Ebebenge robili i robią to co ich zdaniem dobrze służy klubowi, a od ich oceny jest prezes. Nie każdemu musi się to podobać i nie dla każdego musi być miłe. Lecz ktoś konieczną robotę wykonać musi. I to trzeba rozumieć. Mało tego, należy to akceptować. Gdyż rolą przełożonego jest podejmowanie również trudnych decyzji. Dobrze jest kiedy potrafi przewidzieć się ich nie tylko bieżące, ale i perspektywiczne skutki. Zbytni radykalizm nie jest dobrym doradcą. Co  tyczy również samego trenera Magiery, który niektóre sprawy stawia na ostrzu noża. Radzę pamiętać, że nożem można się i samemu pokaleczyć.

Z satysfakcją zauważam u trenera Magiery cechy rozumnego i ambitnego przełożonego. Otrzymał zadanie do wykonania i nie szuka łatwych usprawiedliwień lub nie żąda pomocy. Wierzy on, że kiedy zaufa tym ludziom których ma to odpłacą tym samym. Ale ma przy tym podejście praktyczne, gdyż nowi gracze zasilają drużynę, ale, aby ją faktycznie wzmocnić, muszą się w nią wkomponować. W nią czyli w jej grę. Drużyna musi być zatem należycie zorganizowana, tak aby każdy trybik, każdy mechanizm spełniał swoja rolę. I trener Magiera w zaskakująco krótkim czasie optymalnie taktycznie ustawił drużynę. Nie jest to może finezja taktyczna, ale często to co prostsze bywa skuteczniejsze. Kluczowe role w grze zespołu odgrywają zawodnicy grający w środkowych rejonach boiska co jest odpowiednikiem kręgosłupa w układzie ruchowym człowieka.

Nasza drużyna jest nakierowana na grę ofensywną. Zawodnicy Legii szanują piłkę w tym sensie, że jej nie wykopują byle gdzie, ale starają się nią grać, a więc precyzyjnie i szybko ją rozgrywają, wymieniają się pozycjami, a to wszystko jest nastawione na strzelanie bramek przeciwnikom. Analiza taktyczna gry Legii jest dość łatwa do przeprowadzenia, lecz zajęłaby zbyt dużo miejsca w tym felietonie. W tym miejscu można się tylko zastanowić czy to trener Magiera znalazł wykonawców do wymyślonego przez siebie sposobu gry, czy go dostosował do możliwości jakie tkwiły w zawodnikach. Skłaniam się do drugiej z tych opcji. Na przykładzie Odjdji można było zaobserwować proces optymalizacji taktyki i składu. Najpierw trener w ogóle nie widział go w składzie, potem powierzał mu funkcję defensywnego pomocnika z zadaniem wyprowadzania piłki z własnej strefy obrony, następnie był on ofensywnym pomocnikiem, aby wreszcie stać się liderem i koordynatorem gry ofensywnej drużyny. Ale ta organizacja gry oparta jest na tym potencjale i na materiale jaki aktualnie trener ma do dyspozycji. Pamiętamy, że podobnie, a może nawet lepiej taktycznie grała drużyna Legii jesienią 2014 roku, kiedy jej trenerem był Berg. Całe to dobre granie diabli wzięli kiedy drużynę opuścił Radović, a Duda doznał kontuzji. Ten trener bowiem jest dobry, który jest w stanie nie tyle nadążać za zmianami, ale je wyprzedzać, wprowadzać stale coś nowego, zaskakującego i doskonalącego grę własnej drużyny. Ideałem pod tym względem był SAF: żaden wizjoner, żaden nowator, zwykły, a przez to niezwykły fachowiec.

W jednym z poprzednich akapitów napisałem w tonie przygany, że poprzednicy Magiery domagali się transferów. Tyle tylko, że wszyscy oni, poza Czerczesowem, wprowadzali do zespołu młodych zawodników. Można złośliwie powiedzieć, że np. Urban łatwiej nawiązywał kontakt z młodzieżą niż z repami, ale to część prawdy. Młodzi to nie tylko potencjał rozwojowy, ale i entuzjazm, taka zdrowa bezczelność pozwalająca wierzyć, że można pokonać każdego. Każda drużyna takich potrzebuje. Tak jak trenerzy kiedyś zaczynali swoje kariery, bo ktoś im zaufał, tak i młody piłkarz, aby się rozwinąć, musi grac w dobrym otoczeniu. Tu zachowawczość trenera Magiery nieco mnie zaskakuje. Nie chcę wchodzić w jego procesy decyzyjne, bo być może chce najpierw osiągnąć przewagę punktową w tabeli, aby bezstresowo i przy małym ryzyku wprowadzać młodych, ale jest faktem, że jesienią za bardzo widać ich nie było. A przecież on sam mówi: ”Futbol to nie tylko kopanie piłki, to spełnianie marzeń”.

Trener Magiera ma za sobą wspaniały okres pracy naznaczony sukcesami i powszechnym uznaniem. I tego nikt mu już nie odbierze. W tym sensie jest wyjątkowym szczęściarzem, który na dodatek potrafi szczęściu pomóc. Lecz duża część pochwał opiera się na porównaniu z okresem minionym i chybionym. Dopiero teraz przed nim okres próby wiedzy, umiejętności i charakteru. Gdyż jak Legia będzie się prezentowała wiosną, zależy już wyłącznie od niego. Życzę mu, aby nie zawiódł siebie i nas.

Twoja opinia

Nazwa uzytkownika:
Znaczniki HTML są dozwolone. Komentarze gości zostaną opublikowane po zatwierdzeniu. Treść komentarza:
yvComment v.2.01.1