- Kategoria: Wokół boiska
- gawin76
Legia - Górnik Zabrze 4-0: Tak trzymać
Legia tym razem pewnie wykorzystała atut własnego boiska i w meczu 14. kolejki sezonu rozbiła Górnika Zabrze 4:0. Dwie bramki dla Legii zdobył Carlitos, po jednej dorzucili Kucharczyk i Nagy.
W pierwszej jedenastce pojawił się Majecki, który pomógł Legii w odniesieniu pucharowego zwycięstwa w Gliwicach w środku tygodnia. Skład naszej drużyny wyglądał następująco: Majecki – Vešović, Wieteska, Jędrzejczyk, Hloušek - Martins, Cafú – Kucharczyk, Szymański, Nagy – Carlitos. Goście rozpoczęli w składzie: Loska – Michalski, Bochniewicz, Dani Suárez, Liszka – Zapolnik, Żurkowski, Matuszek, Jiménez – Wolsztyński, Angulo.
Mecz został szybko przerwany na kilkanaście minut z powodu pirotechniki w narodowych barwach, która pojawiła się na trybunach naszego stadionu. Po wznowieniu gry Legia osiągnęła znaczną przewagę, ale przez prawie kwadrans nie potrafiła oddać groźnego strzału na bramkę gości, za to w 9. minucie Jędrzejczyk ujrzał żółtą kartkę za faul na Wolsztyńskim. Wreszcie w 13. minucie meczu było 1:0 dla Legii. Cafú podał do Carlitosa, który płasko strzelił z ostrego kąta i pokonał Loskę. W 22. minucie Nagy dośrodkował z lewego skrzydła, Szymański uderzył z woleja, jednak wyraźnie przestrzelił. W 25, minucie w dobrej okazji znalazł się Angulo, ale przeniósł piłkę nad poprzeczką. W 27. minucie Dani Suárez zagrał ręką po rzucie rożnym wykonanym przez Szymańskiego i sędzie Myć po weryfikacji VAR podyktował rzut karny dla Legii. Do piłki podszedł Kucharczyk, pewnie uderzył i było 2:0 dla Legii. W 37. minucie Legia prowadziła już 3:0. Na środku boiska pośliznął się Michalski, Hloušek płasko podał do Nagya, a ten pokonał Loskę. W 41. minucie Carlitos oddał strzał z pola karnego, jednak uderzył nad bramką. Wynik przed przerwą mógł jeszcze podwyższyć Nagy, ale Loska dobrze interweniował.
Po czterdziestu pięciu minutach Legia prowadził 3:0 i był to wynik w pełni zasłużony.
W 48. minucie Legia mogła prowadzić 4:0, niestety Carlitos nieznacznie pomylił się przy strzale na bramkę gości. W 53. minucie Jiménez uderzył na bramkę Legii, ale Majecki spokojnie interweniował. W 67. minucie Antolić zmienił Martinsa. W 71. minucie szczęścia spróbował Vešović, ale jego strzał nie trafił w bramkę Górnika. W 77. minucie Kanté zmienił Szymańskiego. W 82. minucie Legia objęła prowadzenie 4:0. Nagy podał do Carlitosa, który z bliska umieścił piłkę w bramce gości. Chwilę potem Carlitos został zmieniony przez Pasquato. Szansę na podwyższenie wyniku miał jeszcze Nagy, ale nie potrafił pokonać Loski.
Legia wygrała 4:0 i trener Sá Pinto może spokojnie myśleć o kolejnych meczach tej jesieni. Legioniści potrzebują takiej ofensywnej i defensywnej skuteczności jak w starciu z zabrzanami.
Goście byli bardzo uprzejmi dla gospodarzy, że łatwo dali sobie wbić cztery gole (ba, nawet czynnie pomagali), gospodarze byli uprzejmi dla gości, że nie strzelili więcej. Takie mickiewiczowskie ‘Kochajmy się’. Tak lubię – bez nerwów.
Za tydzień mecz z najlepiej grającą od pewnego czasu drużyną w lidze. Jak bym dzisiaj miał wskazywać faworyta, to 2/3 Pogoń, 1/3 Legia. Nie żebym nie doceniał Legii. Bardzo mi się po prostu podoba, jak ostatnio gra Pogoń.
Czyżby mecz nie przypadł do gustu, a bramki nie zasługiwały na miano bramek miesiąca/roku ? Czy może za mało ich padło...?
Rozumiem, że wszyscy uznali to za wydarzenie tzw. normalne, dlatego przypomnę, że to pierwsze domowe zwycięstwo Legii w tak wysokim stosunku bramkowym, na zero z tyłu, z debiutem ligowym młodego Majeckiego oraz z całkowitym, konsekwentnym panowaniem naszych piłkarzy na boisku.
Niestety także z czasowym przerwaniem meczu z uwagi na zadymienie...i należy wierzyć, że z tych dymów nie będzie po Komisji Ligi dodatkowych "dymów".
ps: kontraktować piłkarza Cafu - na cito!
Raz na jakiś czas mam mozliwość obejrzenia meczu na stadionie. Po wczorajszej wizycie, w oczy rzuciła mi się nasza murawa. Jest słaba. Wystarczy już trochę rozgrzewki i jest poorana. Podejrzewam, że na nową nie ma co liczyć, bo to spore koszty. Nie wiem czy zwolniliśmy greenkeepera, czy tylko jego narzędzia, ale patrząc na murawy na stadionie Wisły czy Śląska, to u nas jest pod tym względem bardzo słabo, a tam tymi sprawami zajmuje się bodajże miasto, więc trudno oczekiwać jakiegoś wyższej klasy profesjonalizmu. Prawda jest jednak taka, że mimo tego to my mamy z tym problem, a nie oni.
Przy ciut lepszych oponentach ciężko byłoby o tak efektowne akcje.
Jest tylko jeden mały haczyk, drogi Zgredzie: graliśmy z zespołem ze strefy spadkowej, którego ligowe bilanse są mocno ujemne. Po wysokim zwycięstwie z Miedzią też wydawało się nam, że teraz, to już pójdzie a potem była kopanina z Arką.
Teraz mamy 2 wyjazdy, do Szczecina i Lubina i chyba dopiero po nich można będzie ocenić jaka ta Legia naprawdę jest.
Niebywałą metamorfozę przeszła drużyną pod wodzą Sa Pinto.
Pomyśleć, że zaledwie dwa miesiące temu nie dało się na to patrzeć i wiele gorzkich słów wylaliśmy na piłkarzy.
Wystarczyło trochę chłopaków przegonić, odsunąć tzw starszyznę i organizm zaczyna funkcjonować jak należy
Znakomicie wkomponowuje się Martins, z którego jak sądzę będziemy mieli jeszcze dużo pożytku. Z meczu na mecz niejaki Cafu udowadnia, że nie jest już "człapakiem" i co raz śmielej gra do przodu.
Carlitos, który nie wszystkich przekonuje zaczyna strzelać jak na zawołanie.
Ech, żebyśmy jeszcze mieli w tej drużynie Vadisa
Tej starej prawdy doświadcza jak mało kto trener Marcin Brosz.Nie jest to przytyk wyłącznie do polskich mediaworkerów, bo gdzie indziej jest jeszcze gorzej.W niedawnym czasie np. Krzysztof Piątek grający w Genui był przez media przymierzany do najlepszych klubów jak Chelsea czy Barcelona a ostatnio pismactwo pisze,że to jeden z najgorszych zakupów tego klubu. Z Broszem jest podobnie. Jest do specjalista od awansów. Z pierwszym przez siebie prowadzonym klubem Polonią Bytom , w którym kończył karierę zawodniczą awansował do II ligi. Jak sam wspomina jeszcze podczas gry w Polonii i w początkach kariery trenerskiej dzięki wstawiennictwu swego przyjaciela Jerzego Dudka mógł przez kilka miesięcy, z przerwami obserwować pracę ówczesnego trenera Liverpoolu Beniteza.Nauczył się od niego wiele,ale przede wszystkim pasji i poczucia odpowiedzialności za wszystko co się w klubie dzieje, za każdy szczegół. Uważa,że doba jest za krótka na ten ogrom zajęć.Z kolejnymi klubami :Koszarawą Żywiec awansował do III ligi,a z Piastem w 2012 roku i Górnikiem w 2017 roku awansował do ESy.Ten ostatni klub wydźwignął z 7 miejsca jakie zajmował na kilka kolejek do końca sezonu.Wreszcie z młodzieżą Górniczą zajął 4 miejsce.I tak jak w Piaście, Koronie po kilkunastu miesiącach zachwytów nad trenerem i drużyną przyszły gorsze wyniki i trenera zwalniano, tak i stało się w Górniku tylko trener się ostał.Wiadomo,że nawet najlepsze drużyny mają swoje wzloty i spadki,ale drużyny prowadzone przez Brosza dopadał zawsze poważny kryzys.Być może w Górniku skorzysta z szansy i nauczy się jak go przezwyciężać, bo bez nabycia takiego doświadczenia żaden trener nie jest kompletny.Akurat w Górniku pewnym usprawiedliwieniem jest fakt,że drużynę latem opuścili : Rafał Kurzawa, Damian Kądzior i Mateusz Wieteska. Tercet ten zdobył łącznie w sezonie 2017/18 w lidze 18 bramek i miał 21 asyst.Do tego kilku zawodników odniosło poważne kontuzje. Siłą Górnika jest znakomite przygotowanie motoryczne zawodników.Zabrzanie mieli bodaj najmniejszy % posiadania piłki ,a za to przebiegli najwięcej kilometrów.Kiedy Górnika dopadł kryzys znalazło się wielu znawców, wśród których są i byli znani piłkarze tej drużyny jak :Komornicki, Oślizło czy Kostka, którzy przyczyn upatrują w tym,że drużyna jest za młoda.Radzą,aby kupić kilku doświadczonych,klasowych graczy dla wzmocnienia zespołu. Zapomnieli tylko dodać skąd na to wziąć pieniądze. Górnik nie ujawnia swego budżetu,ale na stronach Urzędu Miasta można wyczytać,że nie przekracza on 15 mln zł,a więc wraz z Miedzią jest najniższy w lidze.To wielkość budżetu,a nie pobożne życzenia determinuje dobór personalny zawodników. Przy czym w Górniku postawiono na młodzież a w Miedzi na mocno wyleniałych rutyniarzy.Nie ukrywam,że wolę pierwszą opcję.O ile Brosz wraz z młodym doktorem fizjologii byli nowatorami w metodyce przygotowania fizycznego to w dziedzinie taktyki trener jest konserwatystą. Zespół Górnika gra w ustawieniu 4-4-2 w sposób określany jako klasyczny, a więc z obroną w kształcie rogala z wysuniętym do przodu dwoma bocznymi obrońcami, przed nią czwórka pomocników z dwoma defensywnymi ,a na przodzie dwaj napastnicy, jeden dogrywający i drugi kończący.Dopiero kiedy kontuzje, kartki trzebią kadrę wybiera inny wariant :4-1-4- 1 , rzadziej 4-2-3-1.Do tego ostatniego brakuje w Górniku dobrego ofensywnego pomocnika.Trener Brosz nie szuka cudownych recept na sukcesy w rzekomo nowoczesnych ustawieniach,ale gra tym czym ma zgodnie z maksymą :"Tak krawiec kraje, jak mu materii staje".Ale te ubiegłoroczne sukcesy drużyny świadczą o słabości naszej piłki.Oparcie gry na motoryce jest w Górniku koniecznością, gdyż nie ma niczego w zamian.Więc z jednej strony należy chwalić Brosza,że stawia na młodych, bo to jest prawidłowy kierunek,ale z drugiej chciałoby się,aby ci młodzi nie tylko biegali za piłką,ale w nią grali.We wczorajszym meczu ta prawda dokładnie się ujawniła.Co prawda za łatwo nam przyszło to zwycięstwo.
O tym,że łatwo wskazać kto wygrał, trudniej uzasadnić dlaczego.
Trener Górski zapytany o ocenę meczu z Holandią w 1975 roku w dwóch słowach odparł :4:1. Lakoniczne,ale oddające istotę sprawy.Metody dochodzenia do celu mogą być różniste,ale na końcu liczy się wynik.
Lecz dysputa o drogach wiodących do efektu nas nie ominie. W ostatnim czasie,także za sprawą kiepskiego występu naszej reprezentacji na Mundialu na tapecie stanęła jako podstawowa kwestia przygotowania fizycznego,że niby to ono decyduje.Trudno znaleźć trenera, który by się przyznał,że źle przygotował zawodników motorycznie.Więc komentatorzy mówią o swoich wrażeniach lub podpierają się przebiegami kilometrów. I częściowo mają rację,lecz dopiero różnica powyżej 5% jak naucza prof. Chmura może być przyczyną różnicy wyniku i to wyłącznie w przypadku zespołów o zbliżonej klasie.Mnie odpowiada to co mówi trener Rakowa Papszun,że zawodnik musi być fizycznie przygotowany, bo to podstawa jego zawodu,ale sam zawód na czym innym polega. Taras Romańczuk jak był jego zawodnikiem w Legionovii wspomina,że to co umie z taktyki nauczył się od Papszuna i że dzięki tej wiedzy biega mniej,ale z większą korzyścią dla drużyny.
To może potwierdzać znane powiedzenie Smudy,że lepiej dobrze stać , niż żle biegać. Ale tak mogą postępować na boisku zawodnicy o w miarę wysokich umiejętnościach techniczno taktycznych, bo dla reszty lebiegów pozostaje ganianie za piłeczką.Taktyka zaś nie jedno ma imię. Dziś wielu wie o co w niej chodzi,ale mało kto wie jak to osiągnąć. Podstawowym czynnikiem sprawczym jest wykorzystanie potencjału własnych zawodników. Taktyka ma w tym pomagać,a nie przeszkadzać.Następnym jest określenie co my chcemy grać lub co musimy grać mając taki a nie inny zestaw personalny,w tym również jako styl gry albo ustawienie organizacji gry pod konkretnego przeciwnika. Byli tacy trenerzy jak Karl Rappan, który wymyślił system obronny zwany "szwajcarskim ryglem" czy równie sławny Helenio Herrera którego Inter uprawiał " Cattenacio - po włosku też rygiel" które było niejako uniwersalne.Polegało to na tym,że w królującym w owym czasie WM,a więc 1- 3-2-5 trenerzy ci zmienili ustawienie na 1-1-3-2-4,a ten ryglujący został nazwany wymiataczem..Dziś taka gra obronna jest trudna do pomyślenia, bo nikt ryglem nie nazywa obrony np 7-8 zawodnikami,a wręcz się powiada,że każdy z pola broni.Tamte określenia miały charakter pejoratywny, bo każdy powiada,że woli oglądać futbol ofensywny, chyba,że jego drużyna dostaje w kuper, wówczas zmienia zdanie. Dziś takim negatywnym określeniem jest stosowany głównie przez Mourinho tzw, futbol reaktywny.Sprowadza się on do tego,że programy komputerowe ujawniają jak gra przeciwnik i jakie ma mocne strony,a system ma je neutralizować. Złośliwi nazywają to antyfutbolem. Wielu trenerów portugalskich to dzieci Mourinho w tej dziedzinie. Lecz również zmiany ustawienia jak w Lechu za Djurdjevicza, w Legii za Klafuricza czy w Zagłębiu za Lewandowskiego nie stają się rozwiązaniami problemów na dłuższą metę.Ciekawostką jest to,że za te quasinowoczesne rozwiązania sięgali trenerscy nowicjusze, którzy żadnych doświadczeń nie nabyli i wierzyli,że zamiast pracy nad zorganizowaniem gry, doborem odpowiednich wykonawców można znaleźć cudowne recepty na całe zło. Inną grupę stanowią piewcy waleczności, wybiegania, agresji ze słynnym dobieganiem do rywala. Najmniej liczną grupą są trenerzy warsztatowcy, tacy jak np. Fornalik nie tylko dlatego,że ich jest w ogóle mało,ale dlatego,że po prostu potrzeba czasu na wdrożenie zachowań taktycznych i nauczenie schematów taktycznych gry w obronie i w ataku. Prezesi rzadko dają im na to czas oczekując natychmiastowych wyników.Większość naszych trenerów w obawie przed zwolnieniem wybiera więc drogę na skróty , która nie powoduje,że stają się lepsi,a która i tak ma taki sam kres.
O tym,że tym razem mieliśmy dobry plan gry.
Jak gra Górnik Zabrze pod wodzą trenera Brosza wiadomo dość dokładnie. Wiele drużyn postanawiało pokonać ich własną bronią,a więc agresywnością i wybieganiem. Z efektami różnymi.Natomiast główną siłą zespołu , którego gra opiera się na formie fizycznej jest zagospodarowanie przestrzeni boiska poprzez grę na wolne pole i zmuszenie przeciwnika do przyjęcia takiej koncepcji gry. Najlepszą metodą neutralizacji tak grającego rywala, którą wczoraj zademonstrowała Legia to zabranie mu przestrzeni.Przeciwnik chciał mieć miejsce na boisku do grania szybką piłką i dobiegania do niej i nie mógł z tej szansy skorzystać, gdyż nasi skracali pole gry i starali się grać głównie na połowie Górnika.Tym samym to my zmusiliśmy rywali do gry na naszych warunkach.W takiej konfiguracji taktycznej wybieganie przestało być atutem ,a stała się nim gra piłką, utrzymanie się przy niej , celność podań, gra kombinacyjna, drybling i wreszcie skuteczność w wykańczaniu akcji.Kiedy nasi zawodnicy biorą mówiąc kolokwialnie sprawy w swoje ręce to drużyna zawsze wychodzi na swoje.
O tym,że trzeba popracować nad skutecznością wykonywania rzutów rożnych.
To już kolejny mecz naszej drużyny, w którym wyraźnie widać,że jedną z metod obrony rywali przed atakami z bocznych sektorów boiska stało się wybijanie piłki na rzut rożny.Czynią oni tak , bo wiedzą,że z naszej strony wykonywanie rzutów rożnych niczym im nie grozi.Są różne metody wykonywania rogów, od wyrafinowanych , które głównie w Wiśle stosował Skorża, po takie bardziej prymitywne w rodzaju "szarańczy" Motyki,ale widać tam jakąś wykonaną pracę,aby to było jakoś groźne. Przy czym ze statystyk wiadomo,iż najwięcej bramek pada po zagraniach na krótki słupek. A u nas ,że tak powiem standard czyli kopanie piłki na ogół dochodzącej mnie więcej w środkowy rejon pola karnego i liczenie,że rywale pobłądzą. Ba nawet przy tak prostacko wykonywanych rogach nie ma nikogo, kto by nabiegał na piłkę z głębi pola.Ja wiem,że na to potrzeba czasu,ale kto zabroni,aby nasi wysoko opłacani grajkowie potrenowali ten element piłkarskiego kunsztu po godzinach. Zachęcam.
O tym,że zaczyna się krystalizować rzeczywiste ustawienie drużyny.
Opisują ustawienie taktyczne w zasadzie myślimy o papierowych schematach w rodzaju : 4-4-2, 4-2-3-1 ,4-3-3 czy 3-4-3 itditp.W przypadku Legii od dłuższego czasu taki schemat to 4-5-1. Tylko,że każdy bardziej wnikliwy obserwator zauważy,że rzeczywiste ustawienie coraz bardziej odbiega od tego modelu.Przede wszystkim w środkowej strefie gramy trójkątem, który przesuwa się od własnego pola karnego do wrażego wraz z rytmem gry, w dużej części go narzucając.Podstawy trójkąta stanowią Cafu i Martins, a wierzchołek Szymański. To oni zapewnili Legii panowanie nad centralnymi połaciami boiska.A dzieje się to dlatego,że oni trzej są znakomicie wyszkoleni technicznie. Od ich formy i dyspozycji zależy nie tylko gra,ale i wynik meczu.Obrońcy grają wysoką strefą ,a tuż za środkowym pomocnikami sytuuje się asekurujący ich Jędrzejczyk. Boczne sektory boiska to domena współpracujących ze sobą po lewej Nagyego i Hlouszka i po prawej Vesovicza I Kucharczyka. Tu widać przesunięcie strefy, gdyż Nagy bardziej koncentruje się na atakowaniu rywali, zaś Hlouszek na obronie, natomiast po drugiej stronie tym mocniej atakującym jest Vesovicz. Wczoraj Czarnogórzec nareszcie zagrał znakomity mecz, tylko,że ja nadal mam obawy o jego grę obronną. W ten oto sposób nasz zespół gra trzema torami i każdy z nich może być zagrożeniem dla przeciwnika tym bardziej,że już zaczynamy stosować przerzuty piłki z jednej strony boiska na drugą co otwiera przestrzeń i zmusza rywali do przegrupowania sił. Zaletą takiej organizacji gry jest fakt,że nasi zawodnicy nie cofają się zbyt głęboko pod własne pole karne i w każdej chwili po odzyskaniu piłki są gotowi do ponowienia ataku na ich połowie boiska.Z przodu gra Carlitos. Chyba trener i sam zawodnik doszli do wniosku,że taka jego gra jak w Wiśle w Legii nie przejdzie,że cały zespół nie będzie pracował dla niego,że on musi popracować dla drużyny. I w jego przypadku zaczyna się sprawdzać stare powiedzenie Helenio Herrery :" Grając dla drużyny grasz dla siebie".Carlitos ma szeroką strefę wzdłuż i w szerz boiska przed iw rejonie obrony rywali. Dzięki szybkości, technice, ruchliwości i sprytowi jest stałym zagrożeniem dla przeciwnika. Przy takiej grze trudno go upilnować i powstrzymać. Mnie cieszy,że znalazł swoje miejsce na boisku, że zaprzestał niby szukania gry gdzieś w środku pola,a w rzeczywistości unikania konfrontacji , a zaczął grać tam gdzie go drużyna potrzebuje. Tylko jeszcze musi udowodnić trwałość metamorfozy w konfrontacji z trudniejszymi rywalami.
Podobnie jak cała nasza drużyna.
Szybko zapominasz że w ubiegłych sezonach właśnie zespoły z tzn sterty spadkowej robiły nam często kuku. Nie potrafiliśmy z nimi grać lub co bardziej dla mnie prawdopodobne nie chciało się nam z nimi grać. Jest więc zdecydowana zmiana w mentalności drużyny. Nacierali chcąc strzelić jak najwięcej bramek. A to że Górnik zagrał jak zagrał ma przyczynę w naszej postawie i przyjętym naszym założeniom taktycznym.
Górnik do ostatnich w tej lidze nie należy, zresztą obecnie naprawdę trudno przewidzieć wyniki meczów w eklapie.
Nie umiejszał bym tej wygranej. Pierwsza połowa perfekcyjna.
Natomiast w drugiej miałem wrażenie powtórki z meczu z Wisłą.
Stanęliśmy gdzieś ok 60 minuty. Przegrywalismy przebitki a jedna z akcji górników przypominała jako żywo sytuację po której straciliśmy drugą bramkę. Na nasze szczęście zawodnik Górnika strzelił po ziemi i niezbyt perfekcyjnie.
Dodałbym do słów - Senatora fakt taki, że wysoka wygrana z (ok) słabszą drużyną, z dołów tabeli jest dobrym prognostykiem na mecze z tymi tzw lepszymi. Wymęczone dajmy na to 1-0, czy 2-1 nie daje tak "pozytywnego kopa" jak zdecydowane zwycięstwo, a doskonale wiemy, że mogło być bardziej okazałe.
@Senator
Fakt oddania pola w drugiej połowie Górnikowi moim zdaniem wynikał z czystej kalkulacji sił...Nie jest możliwe granie na pełnych obrotach przez całe 90 minut. Natomiast jak zawsze biorąc za wykładnik fizyczność i dynamikę Hlouska - uważam, że pod tym względem cała drużyna wygląda bardzo dobrze. Obaj boczni obrońcy zapierniczają jak małe samochodziki
Czekam na mecze, które jeszcze przed nami...I mam takie myślenie, że mamy dużą możliwość wygrania wszystkiego do końca sezonu.
Łyżką dziegciu jest dla mnie kretyński faul Jędzy bo ponad 80 minut mogliśmy znowu grać w 10-ciu. Tym razem nam odpuścili ...
Ja rozumiem fakt oszczędzania sił szczególnie że kilka dni wcześniej
graliśmy 120 minut. Może to subiektywne wrażenie ale moim zdaniem był okres 15 minut kiedy stanęliśmy zupełnie i nie chodzi nawet o fizyczność a pewien chaos który zapanował w naszych szeregach.
@Walles
Fakt, gdyby Jędza dostał czerwoną nikt rozsądny nie mógłby mieć pretensji do arbitra.
O ile wszyscy zauważamy duży progres w grze, głównie ofensywnej, ale i obronnej...o tyle ( chyba to własnie nazywasz zawieszeniem się, tzw chaosem) dla mnie bardziej adekwatną w nazewnictwie będzie ( jak na razie) mała umiejętność stosowania arytmii w grze. Nie mamy wyrobionej umiejętności zwolnienia tempa, poszanowania piłki, rozgrywania jej do bólu długo, spokojnie i z premedytacją. Zamiast tego na krótki okres świadomie lub nie - cofamy się oddając pole przeciwnikom. Wisła w takim okresie gry nas skarciła okrutnie, natomiast Górnik zaczął śmielej zagrażać lecz już bez konsekwencji.
Wyrobienie takich taktycznych nawyków pozwoli nam na jeszcze większą kontrolę nad meczem, nie możemy cały mecz być w nieustannym permanentnym ataku na dużych poziomach intensywności...spokojne rozgrywanie i posiadanie piłki też jest wymiarem wyższości nad rywalem, tym bardziej trzymając dobry bramkowy wynik.
Ok tak to nazwijmy. Gdyby ta arytmia była stosowana umiejętnie zapewne nie miałoby miejsca 15 minut dekoncentracji w obu domowych meczach.