A+ A A-

Narodowa wyliczanka

W obliczu narodowej kwarantanny, w święto narodowe, gdy narodowy stadion stał się szpitalem, narodowa reprezentacja realizuje swój listopadowy meczowy cykl z mottem: entliczek, pętliczek co zrobi covidek, tego nie wie nikt, na kogo wypadnie na tego bęc, zamiast piłki – izolacja!

 

Narodowy bohater, kwintesencja cech polskich, Onufry Zagłoba mawiał: " ...nie masz takowych terminów, z których by się viribus unitis (łac. wspólnymi siłami) i przy boskich auxiliach (łac. pomocy) podnieść nie można” a skoro na pandemicznym horyzoncie pojawia się właśnie szczepionka, zwiastun lepszych czasów i być może rozegrania Euro 2020/21 w miarę normalnych warunkach, to i covid nie covid, show must go on!

Harmonogram listopadowych meczów reprezentacji Polski:
mecz towarzyski: Polska - Ukraina / śr. 11.11.2020 godz. 20.45 (Chorzów)
mecz w grupie 1. dywizji A Ligi Narodów: Włochy - Polska / nd. 15.11.2020 godz. 20.45 (Reggio nell'Emilia)
mecz w grupie 1. dywizji A Ligi Narodów: Polska - Holandia / śr. 18.11.2020 godz. 20.45 (Chorzów)

Powołania na zgrupowanie piłkarskiej reprezentacji Polski w listopadzie:
Bramkarze: Bartłomiej Drągowski (Fiorentina), Łukasz Fabiański (West Ham United), Łukasz Skorupski (Bologna), Wojciech Szczęsny (Juventus Turyn)
Obrońcy: Jan Bednarek (Southampton), Bartosz Bereszyński (Sampdoria Genua), Paweł Bochniewicz (Heerenveen), Kamil Glik (Benevento), Robert Gumny (FC Augsburg)*, Tomasz Kędziora (Dynamo Kijów), Arkadiusz Reca (Crotone), Maciej Rybus (Lokomotiw Moskwa), Sebastian Walukiewicz (Cagliari)
Pomocnicy: Jacek Góralski (Kajrat Ałmaty), Kamil Grosicki (West Bromwich Albion), Kamil Jóźwiak (Derby County), Jakub Kamiński (Lech Poznań)*, Michał Karbownik (Legia Warszawa), Damian Kądzior (Eibar), Mateusz Klich (Leeds United), Grzegorz Krychowiak (Lokomotiw Moskwa), Karol Linetty (Torino), Jakub Moder (Lech Poznań), Sebastian Szymański (Dynamo Moskwa), Piotr Zieliński (Napoli).
Napastnicy: Robert Lewandowski (Bayern Monachium), Arkadiusz Milik (Napoli), Krzysztof Piątek (Hertha Berlin).
* - tylko na mecz z Ukrainą.

Info z PZPN: "Bartłomiej Drągowski, Michał Karbownik oraz Damian Kądzior nie wezmą udziału w zgrupowaniu reprezentacji Polski (...) Bartłomiej Drągowski zgodnie z decyzją władz sanitarnych Włoch wraz z całą drużyną ACF Fiorentina został wysłany na dziesięciodniową kwarantannę, Michał Karbownik w ubiegłym tygodniu uzyskał pozytywny wynik testu na obecność koronawirusa, Damian Kądzior po ustaleniach z selekcjonerem reprezentacji Jerzym Brzęczkiem pozostał z kolei w swoim klubie – SD Eibar. Reprezentant Polski ze względu na zmianę barw klubowych w ostatnim okienku transferowym nie wziął udziału w okresie przygotowawczym. Z tego powodu zarówno zawodnik, jak i selekcjoner uznali, że dla Kądziora znacznie lepszym rozwiązaniem będzie pozostanie w klubie i trening z drużyną, który pozwoli mu skutecznie powalczyć o miejsce w składzie SD Eibar. W związku z absencją powyższych graczy do reprezentacji Polski dołączył Przemysław Płacheta, który pierwotnie był powołany przez Macieja Stolarczyka do kadry U-21. Zawodnik Norwich City będzie brany pod uwagę do gry w meczu towarzyskim Polska – Ukraina, po którym dołączy do reprezentacji Polski do lat 21, która w Opalenicy przygotowuje się do ostatniego meczu eliminacji EURO U21 przeciwko drużynie Łotwy."

Wrzesień był miesiącem w którym kadra po meczu z Holandią była odsądzana od czci i wiary, wyrzekaliśmy się jej, zamiast husarskiej fantazji dowodziła sarmackiego minimalistycznego kunktatorstwa i zgodnie z nim tchórzliwie pierzchała z pola walki niczym szlachta pod Ujściem. Selekcjoner Brzęczek nie tylko przez naród był niekochany, ale też wszem i wobec postponowany i przeklinany, z etykietką ignoranta, z mianem niedojdy choćby o przypisywane IQ Foresta Gumpa mógł jedynie marzyć.

W październiku narodowe nastroje się odwróciły, okazało się, że mamy pokolenie najzdolniejsze od lat, na marę tego z '70 ubiegłego wieku, a dla Jana Tomaszewskiego jest wręcz "najlepsze w historii, z piłkarzami światowego formatu, lepszymi od tych którymi dysponował Kazimierz Górski"

Okazuje się że i "niezguła" Brzęczek daje radę, a białogłowa Małgorzata w publicystycznym zapale może zakrzyknąć: "uratowałam go prowadzonego na szafot - mój ci on jest!". Jak pan Jerzy okaże się jeszcze trenerem "trzeciego tysiąclecia" to pani redaktor Domagalik zacznie rościć prawa do miana najlepszego znawcy futbolu w entej Rzeczypospolitej. Tak było w dwóch poprzednich miesiącach, początkowo drżeliśmy o utrzymanie w najwyższej dywizji Ligi Narodów, żeby po drugim cyklu walczyć o przywództwo w elicie! Od zahukanego ubogiego krewnego, do zadającego śmiało szyku bon vivanta. Listopad zweryfikuje  nastroje, albo powrócimy do narodowej specjalności, czyli opiniodestrukcyjnego malkontenctwa z hejtem na top level, albo jeszcze wyżej zaczniemy się unosić w powietrzu, bo wszak:
- Ja nikogo się nie boję!
Choćby Hiszpan... to dostoję!
Szwedzi?... Ja ich całą zgraję
Pozabijam i pokraję!
Jacyś Irishmeni, lub Słowacy,
To są dla mnie czyste żarty!
Na sztyk wezmę u swej spisy!

Wszak od Onufrego po Stefka cały czas ci sami, My Polacy!

Dyskusja (106)
1środa, 11, listopad 2020 12:23
iocosus
Info uzupełniające, którego zabrakło w tekście: "Jakub Kamiński opuścił zgrupowanie reprezentacji Polski. W czasie niedzielnego meczu Legia - Lech zawodnikowi odnowiła się kontuzja mięśnia dwugłowego uda. Kamiński wraca do klubu, gdzie będzie przechodził leczenie. - Jakub Kwiatkowski (tt) 

W kwestii personalnej jeszcze mała refleksja. Wiele się mówi i pisze jak to selekcjonerzy są w ciągłym kontakcie z piłkarzami. Jak to ich obserwują, konsultują się z trenerami klubowymi, jak z piłkarzami rozmawiają. No i później mamy powołanie takiego przykładowego Damiana Kądziora, który po tym fakcie konsultuje się z selekcjonerem i obaj uzgadniają, że lepiej będzie dla zawodnika jeżeli pozostanie w klubie, w nim będzie się starał odbudować formę. No i wszystko pięknie i ładnie, tylko czy tego wszystkiego nie można było zrobić przed powołaniami. Wychodzi, że pomiędzy zgrupowaniami kadry między trenerem a zawodnikiem panuje cisza w eterze. Okazuje się przy tym że reprezentacji z "piłkarzami światowego formatu" niezbędny jest skrzydłowy w słabszej formie i z problemami w klubie. Jeżeli mamy zawojować Europę futbolistami, którzy są nam niezbędni, ale nie mieszczą się w składzie Eibaru szesnastego zespołu La Ligi z dwoma zwycięstwami w dziewięciu meczach, to nasze sny o potędze wydają się "trochę" na wyrost. 
"Występ Kamila Grosickiego w meczu z Ukrainą stoi pod znakiem zapytania. - Mam nadzieję, że to lekki uraz. Jest on efektem nieszczęśliwego zdarzenia na treningu. Kamil rozpocznie we wtorek zajęcia poprzedzające mecz i zobaczymy, jak to będzie wyglądać - mówi Jerzy Brzęczek" (wp.pl)
Sport.pl awizuje następujący skład na dzisiejszy wieczór: Skorupski - Gumny, Walukiewicz, Bednarek, Rybus (Reca) - Góralski, Klich, Płacheta, Grosicki (Jóźwiak) - Milik, Piątek
2środa, 11, listopad 2020 22:51
iocosus
Aktualizacja.Polska -Ukraina 2:0 (1:0)
1:0 Piątek 40', 2:0 Moder 63'
Sędziował: Manuel Schuettengruber (Austria) Żółte kartki: Góralski - Charatin
Składy drużyn:
Polska: Skorupski - Gumny (79. Bereszyński), Walukiewicz, Bochniewicz, Rybus (79. Reca) - Płacheta (83.Szymański), Góralski (62. Linetty), Klich, Zieliński (46. Jóźwiak) - Milik (62, Moder), Piątek
Ukraina: Łunin - Konoplia (64. Bondar), Kriwcow, Matwijenko, Michajilczenko - Kowalenko (76.Sydorczuk), Makarenko, Zinczenko - (56.Kharatin) Jarmolenko (46. Marios), Jaremczuk (46, Junior Moraes), Zubkow (46. Cygankow).
3czwartek, 12, listopad 2020 17:51
iocosus
"Wynik lepszy niż gra" - wyświechtane, ale i chyba bliskie prawdy, najczęściej  powtarzające się określenie po meczu z Ukraińcami. Szukając bieżącego odniesienia wobec repry można też pokusić się o stwierdzenie, że "gra z września, a wynik październikowy". Jak dla mnie w końcu też adekwatna pomeczowa wypowiedź Jerzego Brzęczka: "Odnieśliśmy zwycięstwo szczęśliwe, ale ważne. (...) Mamy świadomość, że graliśmy z bardzo dobrą drużyną, która - patrząc na całe spotkanie - była lepsza. Mieliśmy niewątpliwie w odpowiednich momentach szczęście, był niewykorzystany rzut karny przez rywali. Wiemy też, ile popełniliśmy błędów." Według mnie realna ocena zdarzeń, nie tak bardzo oczywista bo choćby Arek Milik na tt zakłamuje rzeczywistość: "Zwycięstwo po dobrym meczu i ważny moment w moim życiu. Pierwszy raz miałem zaszczyt być kapitanem w reprezentacji." To nie był dobry mecz ciągle jeszcze gracza Napoli, ale już chyba tylko na liście płac. To spotkanie może raczej służyć za dowód, że bez gry w klubie trudno o formę na kadrze. 
Podobnie można ocenić występy Roberta Gumnego i Piotra Zielinskiego, obaj w klubie "wyrobili" mało minut, jak dla mnie, choć w każdym z nich pokładam duże nadzieje, to mam też i spore wątpliwości czy gra w reprezentacji to dobry sposób na odbudowywanie formy, dostrzegam tu analogię z sytuacją Damiana Kadziora ale też i sprzeczność w postępowaniu. 
Przyznam też, że nie jestem entuzjastą Pawła Bochniewicza i ten mecz moich wątpliwości nie rozwiał. Mam spore zastrzeżenia do zwrotności, mobilności gracza Heerenween. Czekam na szybki powrót do formy Krystiana Bielika, który powinien uzupełnić kwartet środkowych obrońców, tym bardziej, że może też pełnić rolę "libero" pomocy. 
Dużo pochwał zbiera Jacek Góralski, dla mnie pozytywnie wypadł Przemek Płacheta i nie rozczarowałem się wejściem Kamila Joźwiaka. Obaj mają kluczowy rok przed sobą, albo ugrzęzną na poziomie Championship, albo zwrócą na siebie uwagę i pójdą wyżej. Przełomowy czas to "przypadłość" również innych naszych reprezentacyjnych nadziei. Oby potwierdzili się w klubach, to i repra może być trampoliną do kariery. 
4czwartek, 12, listopad 2020 21:59
a-c10
@ Iocosus:

Co tzn. "dobry mecz"? Wczorajszy występ Milika na pewno bez fajerwerków, ale chyba nie o to mu szło. Całe spotkanie też bez wątpienia nie zapisało się złotą czcionką w historii światowej, ani nawet polskiej i ukraińskiej piłki nożnej. Ale przecież trudno było czegoś takiego oczekiwać. Zwłaszcza biorąc pod uwagę zestawienie personalne naszej drużyny, właściwsze raczej niegdysiejszym zimowym wojażom zarobkowym pod biznesowym kierownictwem Andrzeja Placzyńskiego, niż kadrze A. Co i zresztą bardzo dobrze. W ogóle, moim zdaniem, pochwały należą się Jerzemu Brzęczkowi. Oto bowiem ów "bałwan i kabotyn" już po raz kolejny olał bezsensowną w meczu towarzyskim presję wyniku i nie posadził Roberta Lewandowskiego nawet na ławce. Nie wiem czy taki odważny, czy po prostu dotarł już do punktu, w którym ma kompletnie wyjebane na medialną krytykę. Jak by nie było, dobry ruch.

Wracając do samego meczu, mnie on osobliwie przypominał Wasze niedzielne spotkanie z Lechem. OK, dramaturgia inna. Ale ciuchy podobneWink Przede wszystkim zaś, w obu przypadkach gospodarze okazali się (nieznacznie, ale jednak) lepsi od delikatnie faworyzowanych, osiągających optyczną przewagę gości głównie dlatego, że potrafili zrobić lepszy użytek z ich błędów.

Co do występów poszczególnych graczy, zwłaszcza takich "z pogranicza":

Skorupski na plus. Niby poważnie sprężyć musiał się tylko raz. Ale się sprężył. Cały mecz trzymał koncentrację i nie robił niepotrzebnego zamieszania po - swoją drogą cokolwiek rachitycznych - uderzeniach Ukraińców.

Gumny na plus. Szkoda tylko, że znów się potwierdziło, że to taki prawonożny Rybus. Znaczy szklany.

Płacheta na plus. Co prawda, od ofensywnego zawodnika, który chce zrobić wrażenie swymi pierwszymi krokami w kadrze, oczekiwałbym raczej, że nie będzie tak często znikać z radaru. No ale dobra, nie czepiajmy się.

Na minus Bochniewicz. Tu w zupełności się z Tobą zgadzam. Dla Pawła to chyba (jeszcze?) zbyt wysokie progi. Nawet ten jego faul w szesnastce był taki beznadziejnie ekstraklasowy.

Na minusik też Walukiewicz. Przy całych zachwytach nad tym chłopakiem, tamto jego podanie do Marlosa (chyba?) mocno mnie zmroziło. OK, lepiej w sparringu z Ukrainą, niż na Euro za Szwecją, ale jednak.

Poza tym? Jednostka treningowa zaliczona, materiał do obserwacji jest, morale podpompowane (bo przecież wygrana z przyzwoitym rywalem zawsze jakoś tam cieszy, nawet bez stawki). I tyle. Koniec, kropka, dawać następnych.
5piątek, 13, listopad 2020 09:49
dalkub
panowie
Moim zdaniem dokonywanie jakichkolwiek ocen po takim meczu jest mniej więcej tak uprawnione jak kreowanie młodego Skibickiego na nową gwiazdę Legii, Ligi i Polski. Trochę więcej powiedzą mecze z Włochami i Holandią choć moim zdaniem żadna z tych drużyn nie traktuje tych rozgrywek poważnie, a tym bardziej że nikt nie wie jaki zawodnik dojedzie na zgrupowanie oraz czy przypadkiem będąc na nim albo będąc już na boisku nie okaże się że jest chory.
6piątek, 13, listopad 2020 10:11
xxx
Nie minęły jeszcze 2 dni od meczu i zastanawiałem się, co zostało mi w pamięci. Chyba tylko to, że Skorupski też może zagrać w reprezentacji w wypadku jakiegoś "pomoru" wśród bramkarzy pierwszego wyboru, że młodzi (Moder, Jóźwiak, Płacheta) grają bez kompleksów, ale też nie ma co popadać w zachwyty, że Piątek jest zawodnikiem jednowymiarowym, czyli dobrze się czuje wyłącznie w polu karnym, bo jak się cofa, to ma problem z utrzymaniem się przy piłce. Wciąż nie rozumiem zachwytów nad Zielińskim, bo niby ma dobrą technikę, ale z tego powinno wynikać coś więcej dla zespołu. Może gdyby nie był tak pompowany przez media, to inaczej bym odbierał jego grę.
Generalnie myślę, że młodzi nie obniżą poziomu reprezentacji w przyszłości z wyjątkiem jednej pozycji, tzn. napastnika. Nie widzę nikogo, kto by zbliżył się do niego poziomem, ale z drugiej strony to chyba nic dziwnego.
Martwi to, że tak ciężko idzie nam gra piłką kiedy przeciwnik zakłada pressing. To jest w naszej piłce wada "systemowa", ale z drugiej strony nic nie odbywa się natychmiast. Coraz więcej zespołów w lidze chce grać od bramki, to i zawodnicy się pojawią.
Irytujące jest jak zwykle pompowanie oczekiwań wobec tej reprezentacji. Według mnie jesteśmy niezłym średniakiem europejskim i możemy czasem wygrać z lepszymi, ale też przegrać z teoretycznie gorszymi.
Ja myślę, że ocena poprzez wyniki meczów jest myląca, bo styl jednak ma znaczenie i nie chodzi o to żeby nasi zawodnicy wiązali krawaty obydwiema nogami, ale żeby potrafili przeprowadzać wielopodaniowe akcje i sprawnie wychodzić spod pressingu. Te umiejętności oznaczają, że zawodnicy radzą sobie z piłką, widzą co się wokół nich dzieje i nie szukają rozwiązań ratunkowych z których czasem pada bramka, ale na to musi się nałożyć błąd przeciwnika.
Reasumując, nie jest źle, ale też nie liczę na fajerwerki.
Zobaczymy co będzie z Włochami i Holendrami, to będzie bardziej wymierna weryfikacja naszych ambicji."eksperckich".
7piątek, 13, listopad 2020 10:49
Zbyszek
@A-c10.
Trafnieś napisał,że to co się odbyło dwa dni temu to była niezbyt intensywna jednostka treningowa. Tylko po co w takim razie wcześniejsze obszerne wywody ? Smile.
Jeżeli bowiem mamy jakąś gradację wartości meczów to na czele stoją mecze w ramach Mistrzostw Świata, potem EURO, następnie eliminacje do tych turniejów. Liga Narodów zastąpiła dawniej organizowane bezładnie mecze towarzyskie . I tylko te mecze wpływają na ranking reprezentacji . Natomiast taki mecz jak środowy z Ukrainą jest bez znaczenia i jest rodzajem bardziej urozmaiconego treningu. Nie ma o czym pisać.
8piątek, 13, listopad 2020 13:00
xxx
@Zbyszek
Jest mi trudno sobie wyobrazić, że dla zawodników mecz w reprezentacji jest bez znaczenia. To stoi w jawnej sprzeczności z solą sportu i naturą sportowca. Solą sportu jest rywalizacja i wygrywanie. Sportowcem zostaje się dlatego, że to jest żywioł który ich pochłania. Poświęcają wiele lat swojego życia, począwszy od dzieciństwa, żeby rywalizować na jak najwyższym poziomie, żeby się sprawdzać i żeby wygrywać.
Dla kogo ten mecz nie był ważny? Dla Skorupskiego, Walukiewicza, Bochniewicza, Rybusa i tak dalej do napastników, łącznie z rezerwowymi. A może dla trenera?
Kilka dni temu czytałem o Michaelu Jordanie, który rywalizować i wygrywać chciał wszędzie, nawet grając w karty (bez pieniędzy) z matka kolegi, posunął się do oszustwa, żeby wygrać.
Jeśli ktoś nie ma w sobie woli wygrywania, to nie może być sportowcem.
Kiedyś zastanawiałem się czym różnią się zawodnicy wybitni od bardzo dobrych. Mają podobne umiejętności techniczne a jednak jedni są wybitni a inni nie. Doszedłem do wniosku, że różnica jest w mentalu. Zawodnicy wybitni mają nieustającą żądzę zwycięstw, niezależnie od meczu, czy innej gry. Zawodnicy klubów z topu muszą chcieć wygrać w każdym meczu a grają ich mnóstwo. W lidze, w pucharach, w reprezentacjach i w każdym chcą wygrać. To co ich różni od dobrych zawodników, to fakt że ta żądza zwycięstw ich nie opuszcza, potrafią pokonać poczucie wypalenia i znużenia tym co robią, co daje pewną gwarancję ich postawy. Taki jest np. Ronaldo.
Ale my mówimy o naszych zawodnikach, którym do wybitności wiele brakuje, z wyjątkiem Lewego, ktory właśnie z powodu mentalu jest wybitny.
Tym nie mniej, to są cały czas sportowcy, którzy byli selekcjonowani przez trenerów przez czas który u słabszych zabił pasję i przez trudności, które musieli pokonać żeby się stać tym kim są. Oni nie mogą nagle się zmienić.
Oczywiście są tylko ludźmi i różne okoliczności mogą powodować że są w słabszej dyspozycji fizycznej albo mentalnej. Ale jest jeszcze trener, który decyduje czy oni powinni znajdować sięna boisku, czy nie.
Spłaszczanie sportu, do pieniędzy lub punktów rankingowych jest moim zdaniem nieuprawnione. Po co innego ludzie się decydują uprawiać sport.
9piątek, 13, listopad 2020 18:33
Zbyszek
@XXX.
Ja , już stary, zjełczały, sponiewierany życiem podziwiam taką dziecięcą naiwność,taką wiarę,że wszyscy nie myślą o niczym innym jak tylko o tym,aby postępować przyzwoicie , zgodnie z etosem zawodu, powołania itd. itp. Widoczne za bardzo dostrzegam tę drugą stronę ,że tak powiem górnolotnie , medalu. Poważnie mówię,że podziwiam i zazdroszczę,ale pozwolisz ,że będę się trzymał swego zdania i swej poetyki.
Nie żeby , broń Boże, negować,ale ,aby rozszerzyć horyzont proponowałbym przeczytać przebojową książkę Christophera Lascha " Kultura narcyzmu " , zwłaszcza rozdział V pt. "Degradacja sportu". A do tego jakoś nie udaje mi się zapomnieć jak to idole klubów , mawiający o dozgonnej miłości do nich sprzedawali mecze decydujące o Tytule,albo o spadku,a reprezentanci kraju sprzedawali mecze decydujące o awansie do MŚ czy Europy.

Lecz przy tej okazji proszę mi nie wmawiać,że gdziekolwiek napisałem,że zawodnicy nie rywalizują na treningu,że nie chcą się pokazać z jak najlepszej strony trenerowi . Pewno tak na ogół jest, no ,może poza treningami prowadzonymi przez Vukovicza.
Gdybyś np. był uprzejmy być dziś w Książenicach , gdzie trenowała wspólnie I i II drużyna oraz 3 graczy wyjętych z drużyny juniorów to byś zobaczył wcale nie mniejsze zaangażowanie , a w meczu na zakończenie treningu walka szła na całego. Bowiem tym czym różni mecz od treningu jest walka o coś ,a nie o nic.
Czyli @XXX jeżeli liczyłeś,że sprowokujesz mnie do tego,abym swój już nieco ospały łeb zmusił do tego,abym coś sensownego spłodził na temat tego co się wydarzyło w środę to czuj się zawiedziony. Natomiast pewnikiem coś napiszę po meczu z Italiańcami w poniedziałek późnym rankiem . Pozdrawiam serdecznie.
10piątek, 13, listopad 2020 20:24
xxx
Szanowny Zbyszku.
Zgadzam się z Tobą, że ludzie nie są idealni, ale już wyłącznie naszą subiektywną oceną jest, co jest dominującym trendem. Pewnie mylimy się obydwaj, ale ......
Jest w psychologii zjawisko zwane projekcją, znane od dawna, polegające na tym, że przypisuje się innym myśli i intencje, które rodzą się w głowach interpretujących. Twoja wizja świata jest przygnębiająca, moja optymistyczna, chociaż obie zapewne odbiegają od prawdy.
Ja wolę swój świat i wolę czasem się rozczarować niż żyć z taką ponurą wizją.
Interpretacja zależy od człowieka. O jednym bogatym gospodarzu, we wsi zawistnicy powiadali, że on jest takim leniem, że co dzień wstaje o 4 rano, żeby dłużej nic nie robić.
Prawdopodobnie w to wierzyli, bo nic innego nie przychodziło im do głowy po analizie własnych doświadczeń.
Idąc tym tokiem rozumowania jasne jest, że wszyscy nasi zawodnicy zapierniczają na treningach, lecą na kadrę (Góralski nawet parę tys km) żeby wykonać, tu cytat "że to co się odbyło dwa dni temu to była niezbyt intensywna jednostka treningowa".
Ja na boisku widziałem zawodników, którzy grali jeden słabiej inny lepiej, ale nie widziałem żadnego, który wyglądał jakby odbywał niezbyt intensywną jednostkę treningową.
Czy potrafisz wymienić zawodników, którzy tak wyglądali?
11sobota, 14, listopad 2020 01:03
Krzysztof Jastrzębski
Xxx Very Happy
12sobota, 14, listopad 2020 02:22
iocosus
2 x istotne info
1. Kolejne wyniki badań na obecność koronawirusa w reprezentacji i kolejne dobre informacje. Cała drużyna oraz sztab uzyskała wyniki negatywne - Jakub Kwiatkowski na tt. 
2. Słowacja naszym rywalem grupowym na Euro. Czyli moim zdaniem rywal o klasie porównywalnej do Grecji z 2012, lepszy od Ekwadoru z 2006, inaugurując tamte turnieje z pierwszymi zremisowaliśmy a z drugimi przegraliśmy, przypomnienie gwoli przestrogi, będziemy faworytem, ale musimy zagrać dobrze, bo poprawnie na Hamsika i Dudę może już nie wystarczyć. 

Albiceleste, przez pryzmat wyniku i podpompowanego morale faktycznie możemy uznać że to był "dobry mecz". W kontekście jednostki treningowej dla Jerzego Brzęczka to był również korzystny sparing, użył słowa "ważny", według mnie dał więcej informacji szkoleniowych niż na przykład potyczka z Finlandią. Pewnie że składy były dalekie od optymalnych, dla jednych i drugich za chwilę będą bardziej miarodajne próby zatem z daleko idącymi wnioskami lepiej się wstrzymać. Natomiast jeżeli chodzi o obraz gry, to ja jednak zazdrościłem Ukraińcom ich organizacji, chciałbym żebyśmy to my grali w podobnym stylu. Jeżeli Kozacy Szewczenki mogą, to dlaczego nie my?
Z naszego podwórka miałem skojarzenie nie z Lechem, ale z wiosennym meczem Legii z Górnikiem w Zabrzu, w którym Majecki zaliczył "wielbłąda". Wówczas to Legia grała, a Górnik strzelał gole, w pierwszej połowie jedyny strzał Zabrzan na bramkę Legii był właśnie tym przy którym mógł się "wykazać" wypożyczony nowy nabytek AS Monaco. Górnicy wówczas wykazali się stuprocentową skutecznością, wygrali mecz, ale ligi nie zawojowali, to Legia rządziła, dzięki ofensywnej grze na jesieni i wiosną uzbierała wystarczającą ilość punktów do mistrzostwa. Na miejscu Ukraińców brakiem skuteczności w jednym meczu zatem bym się za bardzo nie przejmował, pytanie czy my nadal mając jedną sytuację na 90 minut będziemy strzelać po dwie bramki. 
Popitolić trochę o personaliach po tym sparingu również moim zdaniem można. Przemek Płacheta zostaje w dorosłej kadrze, zatem wykorzystał swoją szansę. Według mnie "żelazna jedenastka" przestała istnieć, Grosik z Milikiem mają swoje klubowe problemy, Krycha dołuje na reprze, Szymański też tej jesieni dotychczas nie zachwycił, Zieliński dopiero dochodzi do siebie po koronawirusie, z drugiej strony: Moder ma "swój złoty czas", Kamil Jóźwiak na poważnie zadomowił się w reprezentacji, Klich do meczu z Ukrainą zbierał dobre recenzje, Linetty w końcu się przełamał i udowodnił przydatność, a wszystkich ambicją i zaangażowaniem przebija Jacek Góralski. Niby tyły mamy stabilne, patrząc od prawej: Kedziora, Glik, Bednarek, Bereszyński, ale z przodu oprócz Lewego już powstają znaki zapytania? Pojawiają się różne opcje. Dla wielu choćby i Bereszyński jako lewy defensor też wzbudza wątpliwości choć dla Brzęczka wydaje się na tej pozycji pewniakiem.
Moim zdaniem z Włochami i Krycha i Szymański wyjdą w pierwszym składzie, dodając Lewego pozostają jeszcze trzy miejsca, których nie podejmuję się przewidzieć i nawet przymusowa absencja Klicha nie ułatwia rozwiązania zagadki? 
13sobota, 14, listopad 2020 10:26
Zbyszek
@XXX.
Ja wolę określenie,że pesymista do dobrze poinformowany optymista. Nie możemy przy tym abstrahować od tego co się dzieje wokół nas i być całkiem odpornym na różnorakie reperkusje zarazy. Mnie to również dopada w postaci destrukcyjnej, a nawet wręcz depresyjnej. Co nie zmienia mego stosunku ( adekwatne słowo) do sztucznego podniecania się byle czym. Mówiąc wprost to ja już z pewnych stanów emocjonalnych wyrosłem . Na pewno jest w tym element zblazowania. Za dużo wydarzeń o znacznie wyższej skali i randze. Może także jest to rodzaj przekory mnie charakteryzujący ,a wynikający pewnikiem z przyswojenia jako własne wybranych archetypów literackich i filozoficznych.Dla maciupeńkiego przykładu podam,że Kartezjusza nie cytuję od "cogito" , ale od "Dubito " czyli myślenie moje oparte jest na wątpieniu i abym niejako uwierzył to muszę mieć przekonywujący dowód, czyli nie ulegam spekulacjom, manipulacjom,tromtadracjom itp . Pomaga mi w tym Fredrowska maksyma "Znaj proporcje mocium panie" , zaś wykładnię ustala postać Gałkiewicza z "Ferdydurke" Gombrowicza mówiąca" A ja się nie zachwycam". A do tego jestem na tyle zarozumiały,że staram się być oryginalny i nie powtarzać,żeby tego nie nazwać ,powielaniem opinii ,sądów, ocen, które można przeczytać i zasłyszeć. Między innymi z tych powodów nie daję swego głosu po czymś takim jak ten mecz Polska Ukraina. Bo co ja biedny żuczek mogę ciekawego napisać, jak już wszystko zostało powiedziane, z czym polemizować, co dodać , jak inaczej ująć?. Gdyby to było jakieś wydarzenie to pewnikiem bym jeszcze zmusił mój kostyczny i już nieco niemrawy łeb do wysiłku i coś bym wymodził,ale ono nie było warte, nawet tego,żeby się nad nim pochylić, ba ,żeby je zauważyć. Więc przeszedłem obok, tłoku zgrabnie unikając.
14sobota, 14, listopad 2020 11:31
xxx
@Zbyszku
Też czytałem i czytam i kiedyś znalazłem zdanie, które do mnie przemówiło i je zapamiętałem.
Obowiązkiem człowieka inteligentnego jest wątpić, ale przede wszystkim wątpić we własne poglądy.
Ja to zdanie rozumiem nie jako zachętę do wątpienia we własne możliwości, ale do ciągłego poszukiwania. Ja jeszcze nie utraciłem ciekawości i ciągle szukam zaprzeczenia lub potwierdzenia własnych spostrzeżeń. Coś w rodzaju wiem, że nic nie wiem.
Kapuściński na ten temat napisał, będąc korespondentem w Afryce, że dziennikarz który spędzi w jakimś miejscu miesiąc, myśli żę może już napisać książkę. Po spędzeniu roku, serię felietonów a po kilku latach, że artykuł.
15sobota, 14, listopad 2020 11:44
kibic60
Trafiła kosa na kamień Wink

Muszę przyznać, że otwartą gębą czytam polemikę panów Zbyszka z XXX po "wydarzeniu, które nie było warte, nawet tego, żeby się nad nim pochylić, ba ,żeby je zauważyć".

Co tu będzie się działo, po meczach o stawkę Very Happy
16sobota, 14, listopad 2020 13:34
xxx
@kibic60
"Trafiła kosa na kamień"
Na ogół nie jest moim celem być kosą lub kamieniem. Jeśli jestem dociekliwy albo uparty, to dlatego, że jestem ciekawy dlaczego ktoś myśli tak albo inaczej.
Ja uprawiałem 2 dyscypliny, grałem w piłkę (amatorsko) i uprawiałem żeglarstwo. Robiłem to, bo uwielbiam rywalizację. Nie pamiętam żebym nie miał chęci wygrać. W piłkę już nie gram, ale wciąż żegluję i cały czas się ścigam. Nie umiem tak po prostu sobie popływać, zawsze sobie wypatruję kogoś z kim zaczynam się ścigać. On może nawet o tym nie wiedzieć, ale czasami znajduję swojego i widzę że on też się zaczyna ścigać. Natury nie oszukasz.
Wobec czego mam do Ciebie pytanie, czy Ty jako czynny sportowiec wychodziłeś kiedykolwiek na mecz z myslą, że jest Ci wszystko jedno jaki będzie wynik?
17sobota, 14, listopad 2020 15:34
kibic60
XXX

" czy Ty jako czynny sportowiec wychodziłeś kiedykolwiek na mecz z myslą, że jest Ci wszystko jedno jaki będzie wynik?"

Nigdy.
Bez względu na przeciwnika.
To sie po prostu ma w sobie, niezależnie czy grasz na podwórku czy z mistrzem Polski w ekstraklasie.
18sobota, 14, listopad 2020 16:40
xxx
"To sie po prostu ma w sobie"
No właśnie, też tak myślę.
Kiedyś dziennikarz zadał pytanie tenisiście po bardzo zaciętym finale. Czy grając decydującą piłkę myślał pan o stawce tego meczu o sumie jaką można wygrać?
Gdybym o tym myślał, nie wygrałbym. Myślę o wygranej piłce.
To jest sól sportu a cała reszta, czyli nagrody, punkty, pieniądze są skutkiem tego myślenia.
Można to uznać za naiwne, ale czy nie jest naiwnością poświęcenie wielu lat życia na coś, co nie daje żadnej gwarancji sukcesu? Nieliczni osiągają sukces, ale "naiwnych" jest cała masa, ale to jest piękna naiwność, bo czyni człowieka silniejszym. Szkodzi tylko tym, którzy gubią pasję i zaczynają myśleć merkantylnie a wtedy brak sukcesu powoduje pustkę, bo nie osiągnęli celu. Zwyciężanie jest piękne, ale jeśli jest jedyną motywacją, to prowadzi do frustracji, bo zwycięzców jest garstka w porównaniu do uczestników. Dlatego styl, postawa, niezłomność jest również cenną nagrodą dla sportowca, żeby nie czuł się "upokorzony" albo "ośmieszony" jak się zwykło u nas nazywać pokonanych.
19niedziela, 15, listopad 2020 10:37
Zbyszek
@XXX,@ Kibic60.
Do przeczytania jutro. Smile. Oczekuje krytycznej wnikliwości,a nie tandetnej naiwności. Chociaż fajerwerków się nie spodziewam, raczej takiego relaksacyjnego pobiegania dla rozruszania kości. Co jak rozumiem uznane zostanie wręcz za okazania nadmiaru ambicji , waleczności i zaangażowania . Ja natomiast mam oczy ,żeby widzieć i nie żywię się fantasmagoriami.
20niedziela, 15, listopad 2020 13:39
xxx
"Oczekuje krytycznej wnikliwości,a nie tandetnej naiwności. "

Leo Beenhakker przed meczem z Portugalią, jednym z najlepszych w wykonaniu kadry, odwołał się do "tandetnej naiwności", prosząc zawodników żeby sobie przypomnieli dlaczego grają w piłkę i co czuli, kiedy jako chłopcy grali, żeby sobie przypomnieli radość którą im dawała.
"krytyczna wnikliwość" ma w sobie najczęściej więcej krytycyzmu niż wnikliwości. Ja jestem zwolennikiem wnikliwości, bez żółci obficie wylewanej pod pozorem mądrości i doświadczenia.
21niedziela, 15, listopad 2020 14:22
sektor212
Reprezentacja – tak się zastanawiam, kiedy ostatnio pofatygowałem się na stadiony by z trybuny na żywo, kibicować naszej reprezentacji? Widzę, że pamięć z wiekiem do takich szczegółów zaczyna mi szwankować. Sortuje i przerzucam własne wspomnienia i wychodzi mi na to, że był to mecz Polska – Anglia 0:0 w 1999 r. Wstyd się przyznać, lecz od ponad 20 lat nie miałem parcia podziwiać gry naszych orłów na żywo. (Przepraszam za małe kłamstwo, gdyż pod koniec pisania tego postu syn przypomniał mi, że wybrałem się na mecz do Paryża Niemcy – Polska czerwiec 2016 ME we Francji. Rzeczywiście tak było. Poza dobrym meczem w pamięci najbardziej utkwił mi fakt, brudnych siedzisk na stadionie Stade de France Saint-Denis). Dziś zastanawiam się, co ukierunkowało moje zniechęcenie względem naszej kadry. Dlaczego szkoda mi było zachodu w kwestii starania się zakupu biletu na mecz naszej reprezentacji? Nie potrafię jednoznacznie wskazać przyczyny mojego podejścia i zmiany, jaka we mnie zaszła na przełomie wieku. Kolejne duże imprezy MŚ 2002, 2006, 2018, ME 2008, 2012, przeżywałem w domu przed telewizorem, lecz nie wzbudzały we mnie aż tak dużych emocji, jak MŚ 78, 82, 86. Ogólnie w tamtym okresie duże imprezy to były dla mnie wydarzenia dużego kalibru. Do dziś mam kasety VHS z najciekawszymi akcjami z MŚ 90, 94 (tam naszych orłów zabrakło), gdzie każdy mecz, nagrywałem a później kopiowałem najlepsze momenty z danego spotkania mimo, że nasza reprezentacja nie zdołała się do tych imprez zakwalifikować. To były lata mojego rajcowania się futbolem. Czas, kiedy zniecierpliwieniem czekałem na mecze potentatów czy to drużyn narodowych, czy klubowych. Jednak moja fascynacja z czasem gasła i zamieniła się w codzienny przegląd wyłącznie suchych wyników. Piłka w dalszym ciągu jest moim głównym hobby, lecz to nie to samo. Obecnie głównie ograniczam się do fanatycznego kibicowania Legii. Owszem oglądam wybrane potyczki z TOP 5, lecz bez jakichkolwiek większych emocji. Dziś oglądając mecze lig zagranicznych, najczęściej skupiam się na rozwiązaniami taktycznymi. Reszta nie wzbudza u mnie emocji no, chyba że dane spotkanie obstawiłem u bukmachera Smile
Z jakich powodów nie fascynuje się MŚ, ME, LM czy LE? Dorosłem? W pewnym sensie chyba tak, lecz największą przyczynę upatruje w przesyceniu tematu. Kiedyś widowiska piłkarskie to były wydarzenia na, które się czekało. Dziś to kolejny ze stu meczów, jakie możemy obejrzeć w ciągu jednego tygodnia. W latach 90 ME to 8 najlepszych drużyn. Obecnie to połowa Europy. LM była dla mistrzów krajowych. Dziś to zlepek prawie tych samych drużyn wciskanych kibicowi co roku. Komercjalizacja i pogoń za zyskami stopniowo zniszczyły ten sport i moją pasję do wielkiej międzynarodowej piłki.

Co dziś może zaoferować kibicowi mecz Włochy – Polska (pomijając problemy spowodowane przez chińskiego wirusa). Przemęczonych zawodników wpadających na chwilę na tzw. zgrupowanie, kiedy zmuszeni są wyjść na boisko i udawać (próbować) grać wizję nakreśloną przez selekcjonera. Czy jedna, dwie jednostki treningowe są w stanie znacząco, wpłynąć na skoordynowane działania taktyczne podczas meczu? Moim zdaniem NIE!!! Tak więc zostajemy zmuszeni do podziwiania własnych inwencji, pomysłów na grę, przez 90 minut, którą reprezentanci są w stanie nam zaoferować. Paradoksalnie ładna pomysłowa gra reprezentacji to dziś gremialne (czytaj obowiązkowe) oczekiwania, o które dopominają się eksperci i kibice. Ja się pytam dlaczego? Niby jak to zrobić? Jak w dwa-trzy dni sprawić by kadra prezentowała się godnie do swojej wartości. Moim zdaniem jest to niemożliwe przy tak ciasnym terminarzu dla wszystkich rozgrywek.

Xxx napisał „Jest mi trudno sobie wyobrazić, że dla zawodników mecz w reprezentacji jest bez znaczenia”. Mnie takie podejście zawodników jakoś trudno nie jest sobie wyobrazić. Bynajmniej nie chodzi mi o poczucie wartości zakładania koszulki z białym orłem na piersi, lecz o naturalne przesilenie psychiczne i fizyczne kadrowiczów. Brak czasu na tzw. reset jest kluczowy, a nie samo podejście do reprezentowania kraju na arenie międzynarodowej. Fizjologii organizmu nie da się w nieskończoność oszukiwać. Piłkarz to nie jest robot (choć i one wymagają konserwacji i napraw), by bezustannie być w 100% gotowy do każdego meczu.
Reasumując, to dzisiejszy mecz z Włochami wywołuje we mnie średnie emocje. Nie spodziewam się ani porywczego czy pięknego widowiska, lecz sporo zachowawczej gry. Oczywiście będę szczęśliwy z wygranej, lecz korzystny wynik nie wywoła u mnie wielkiej euforii.
22niedziela, 15, listopad 2020 15:11
sektor212
Kibic60

„czy Ty jako czynny sportowiec wychodziłeś kiedykolwiek na mecz z myslą, że jest Ci wszystko jedno jaki będzie wynik?"
Nigdy. Bez względu na przeciwnika. To się po prostu ma w sobie, niezależnie czy grasz na podwórku czy z mistrzem Polski w ekstraklasie.

Zgadzam się z tobą w kwestii wygrywania. Jednak czy do każdego rywala zawsze miałeś 100% koncentrację i obawy o końcowy rezultat? Pazerność na wygraną zawsze miałem, leczy samo nastawieniem, bywało różnie. Inną miałem koncentrację, kiedy wybiegałem na boisku przeciwko Jagiellonii, Stomilowi, Olimpii W-wa, Agrykoli czy Hutnika a inną, kiedy naprzeciw moje drużyny stawały ekipy Mazura Ełk, Pogoń Siedlce, Okęcie W-wa czy samej Legii, gdzie zazwyczaj tych drugich pakowała się po 4:0 lub wyżej. Druga strona medalu to przykładowo mecze z Polonią Warszawa i gra na tym ich słynnym twardym zwałowanym piachu, zwanym betonowym boiskiem, gdzie głównie koncentrowałeś się, by nie odnieść kontuzji niż na samym meczu. Nigdy nie lubiłem grać na Konwiktorskiej w młodszych rocznikach.
Pamiętam, że w Pucharze Polski brałem udział w takim widowisku, gdzie pół połowy boiska to była jedna olbrzymia kałuża. W polu bramkowym miałem najwyższy stan wody na boisku (za kostki). Jak w takim meczu miałem skoncentrować się na poczynaniach rywala, kiedy jakąkolwiek grę można było prowadzić, tylko na jednej połówce Smile
Również uważam, że też mieliśmy tzw. słabsze dni i nie wszystko wychodziło nam na placu, tak jak sami chcieliśmy czy zakładał trener. Nie bądźmy tacy święci, choć powtarzam w kwestii pazerności na wygrywanie, różnimy się od obecnego pokolenia. Dziś właściwie nie ma smutku, złości po porażce u młodych sportowców. Takiej pozytywnej wściekłości, jaka towarzyszyła nam w okresie czynnego uprawiania naszych dyscyplin.
23niedziela, 15, listopad 2020 15:32
xxx
"Czy jedna, dwie jednostki treningowe są w stanie znacząco, wpłynąć na skoordynowane działania taktyczne podczas meczu? Moim zdaniem NIE!!!"

Ciekawe jak to robią dobre zespoły, że mając tyle samo czasu i treningów osiągają wysoki poziom zgrania, grają piłke kombinacyjną i skuteczną?
24niedziela, 15, listopad 2020 16:08
sektor212
xxx

Które dziś zespoły mają powtarzalność osiągając wysoki poziom zgrania, grając piłke kombinacyjną. Proszę o przykłady.
25niedziela, 15, listopad 2020 18:22
xxx
sektor212
Tylko że polemika nie dotyczy pytania "Jednak czy do każdego rywala zawsze miałeś 100% koncentrację ", tylko z ",że to co się odbyło dwa dni temu to była niezbyt intensywna jednostka treningowa. ". Różnica jest chyba bardzo wyraźna.
Jeśli chodzi o zespoły, to nie oglądam wszystkich meczów a raczej fragmenty, ale z całą pewnością mogę stwierdzić, że powtarzalność stylu o którym mówiłem czyli, gra techniczna, kombinacyjna, szybką piłką, z wymiennością pozycji grają wszystkie dobre reprezentacje, czyli Hiszpania, Francja, Portugalia, Niemcy. Dzisiaj zobaczymy jak zagrają osłabieni Włosi.
Obejżałem fragment meczu Niemców z Ukraińcami, którzy przewyższali nas kulturą gry, żeby zobaczyć jak wypadną na tle Niemców. Niemcy przewyższali ich kulturą gry, długimi fragmentami nie wypuszczając ich z połowy.
W tym meczu również można było zobaczyć jakie znaczenie ma popełnienie błędu technicznego (nie taktycznego), który przydarzył się Zinchenko pod polem karnym Niemców. Niedokładnie przyjął piłkę i w sekundę ją stracił a potem 2 podania, zwód w polu karnym, precyzyjny strzał i po ptakach. Czy to się ćwiczy na zgrupowaniach, czy raczej uczy przez całe swoje życie?
26niedziela, 15, listopad 2020 18:55
kibic60
@ sektor212

"Jednak czy do każdego rywala zawsze miałeś 100% koncentrację i obawy o końcowy rezultat?"

Chęć wygrywanie ma się w "genach", o których tyle, od jakiegoś czasu mówi się w Legii.

Lecz czym innym jest chcieć wygrać a móc wygrać.
Moim największym klubowym sukcesem było zajęcie 5 miejsca na 10 drużyn w ekstraklasie i jak na drużynę akademicką było to wyjątkowe osiągniecie. (jako jedyni graliśmy bez pieniędzy ale za stopnie na uczelni)
Kiedyś grało się systemem sobota wieczór i niedziela rano i raz udało nam sie pokonać mistrzów Polski Wybrzeże Gdańsk.
To nic, ze w niedzielę pokonali nas dziesięcioma, ale gdybyśmy nie chcieli wygrać to i w sobotę byłoby podobnie.

Treningi zacząłem w 5 klasie podstawówki. Później grałem w Agrykoli by "karierę" skończyć w AZS AWF Warszawa. Przez te wszystkie drużyny przewinęło sie kilkudziesięciu chłopaków, a do ekstraklasy doszło jedynie nas dwóch. Dwóch, którzy zawsze chcieli wygrywać.
27niedziela, 15, listopad 2020 19:44
iocosus
Sektor212 ogólnie co do "przesytu" piłką pełna zgoda natomiast odnośnie: "Co dziś może zaoferować kibicowi mecz Włochy – Polska (pomijając problemy spowodowane przez chińskiego wirusa). Przemęczonych zawodników wpadających na chwilę na tzw. zgrupowanie, kiedy zmuszeni są wyjść na boisko i udawać (próbować) grać wizję nakreśloną przez selekcjonera." - to wyjaśnię, własne podejście. Dla mnie jest to taki sam mecz jak Legii na jakimś zgrupowaniu zimą czy latem w każdym razie przed sezonem. Wynik, sprawa drugorzędna, dziś na przykład gdybym miał obstawiać to postawiłbym na "osłabionych" Włochów, ale nawet gdyby to się sprawdziło, to nie czułbym się rozczarowany, kibicowsko zawiedziony itp. itd. Jak strzelimy gola to też na fotelu raczej nie podskoczę. To tak jak z Legią która przegrałaby lub wygrała jakiś sparing, ba, super gry też nie oczekuję w takich meczach zarówno od Legii jak i repry, bo w okresie przygotowawczym, to i klubowy zespół może mieć "cięższe nogi" od reprezentantów zmęczonych ligą i wpadających na kadrę. Przy reprze w odróżnieniu od klubu jest tylko więcej zamieszania, rozgłosu, zamiast streamu w necie, jest transmisja tv i to na dwóch kanałach, jest podbijanie bębenka przez ogólnokrajowe media, zamiast kilku, temat nakręca kilkudziesięciu dziennikarzy, zamiast jednego lub dwóch portali klubowych meczem zajmują medialne  koncerny, tabuny ludzi, bo to też ich praca, za to trzepią kasę, ale w tym też jest pewne przekłamanie, mamy jeden z aspektów owego "przesytu". Liga Narodów to takie trochę pompowanie emocji, czyli generowanie oglądalności, robienie z meczów towarzyskich o pietruszkę, meczów o stawkę i w tym może być pewne "oszustwo" sprzeczać się nie będę. Natomiast jako kibic ja lubię sparingi, nie na zasadzie czerpania emocji, ale z uwagi na możność prób przewidzenia jak kadra klubowa czy repry będzie się prezentowała w sezonie ligowym lub w meczach eliminacyjnych do turniejów mistrzowskich lub już na nim samym. Oczywiście to takie trochę wróżenie z fusów, ale ta zabawa w analitykę, co tam sobie taki Brzęczek, lub Vuko lub Michniewicz myśli, co zamierza, dla mnie jako kibica też może sprawiać mi frajdę. 
Z tego punktu widzenia mecz z Ukrainą traktowałem jako weryfikację personalną do szerokiej kadry, natomiast dziś z Włochami jest to samo ale już w kontekście pierwszej reprezentacyjnej jedenastki. Choćby na przykład jest anonsowany Reca na lewej obronie i ja powątpiewałem dotąd czy w destrukcji on będzie dawał radę, ale jeżeli sprawdzi się dziś i w środę z Holendrami, to będzie oznaczało że Brzeczek miał rację holując go dotychczas do repry. Środek pola mamy w trójkącie Krychowiak - Linetty - Moder i to jest również bardzo ciekawe jak to zafunkcjonuje w kontekście Włochów. Hajto dziś już się zastrzegał że to Linetty ma być na wierzchołku trójkąta, a podstawą jego mają tworzyć Krycha z Moderem, a ja bym wolał żeby to było odwrotnie, czyli Krycha z tyłu na odwróconym wierzchołku a Linetty z Moderem z przodu, czyli coś trochę analogicznego jak u Mmichniewicza w Legii w systemie 4-1-4-1. Jak to ostatecznie będzie wyglądało u Brzęczka, jak na skrzydłach wypadną Szymański z Jóźwiakiem, oto co mnie kibicowsko w kontekście takiego meczyku jak dziś interesuje. 
28niedziela, 15, listopad 2020 20:11
iocosus
Info:
Holandia – Bośnia i Hercegowina 3:1 (2:0)
Bramki: Georginio Wijnaldum (6 i 14), Depay (55) – Prevljak (64)

Po tym meczu już ostatecznie można stwierdzić że cel ekipy Jerzego Brzeczka w Lidze Narodów został spełniony, pozostaniemy w pierwszej dywizji.
29niedziela, 15, listopad 2020 21:34
kibic60
Podobało mi się, że na drugi garnitur Włochów wystawiliśmy juniorów. (Fair play)

Czy nasi reprezentanci nie chcieli strzelić gola ?
Chcieli.
Czy nie grali na 100 % ?
Grali.

Czy starczyło umiejętności ?
Nie.

Najbardziej zawiodło przechodzenie ze strefy niskiej do wysokiej Very Happy
Nie potrafiliśmy też wykorzystywać korytarzy Very Happy

Czekam na drugą połowę.

W drugiej połowie, choć zagrali seniorzy nie wiele sie zmieniło.
Czy nie chcieli wygrać ?
Chcieli
Czy nie grali na 100 % ?
Patrząc na Góralskiego, to nawet na 200 %

Niestety umiejętnościami odstajemy o jakieś trzy klasy,
Smutny to był spektakl.

Ten mecz, jak w soczewce pokazał, że nasi piłkarze mogą grać, jeśli obok siebie mają lepszych piłkarzy. Lewandowski nie oddał jednego strzału. Zieliński nie zrobił ani jednej akcji. itd itp

Na Mistrzostwo świata musimy jeszcze poczekać Very Happy
30niedziela, 15, listopad 2020 22:52
iocosus
Włochy - Polska 2:0 (1:0)
Bramki: Jorginho 26' (karny), Berardi 82
Czerwona kartka: Jacek Góralski (77 - za dwie żółte)

Włochy: Gianluigi Donnaruma - Alessandro Florenzi, Francesco Acerbi, Alessanrdo Bastoni, Emerson - Nicolo Barella, Manuel Locatelli, Jorginho - Federico Bernardeschi (Domenico Berardi 64), Lorenzo Insigne, Andrea Belotti (Stefano Okaka 79)
Polska: Wojciech Szczęsny - Bartosz Bereszyński, Kamil Glik, Jan Bednarek, Arkadiusz Reca - Kamil Jóźwiak (Kamil Grosicki 46), Grzegorz Krychowiak, Karol Linetty (Arkadiusz Milik 74), Jakub Moder (Jacek Góralski 46), Sebastian Szymański (Piotr Zieliński 46) - Robert Lewandowski
Czerwona kartka: Jacek Góralski (77 - za dwie żółte)
31niedziela, 15, listopad 2020 23:05
xxx
sektor212
"Które dziś zespoły mają powtarzalność osiągając wysoki poziom zgrania, grając piłke kombinacyjną. Proszę o przykłady."
Wymieniłem kilka reprezentacji a teraz mogę dołożyć jeszcze Włochów, w rezerwowym składzie. Ciekawe jak długie mieli zgrupowanie, że wyćwiczyli tyle schematów?
Czy przeżyłem zawód? Nie, no może mały, bo przecież tak wyglądają wszystkie nasze reprezentacje jak grają z silnymi zespołami. Nie potrafimy wyjść z piłką z własnej połowy, już nie mówiąc o zorganizowanym zagrożeniu bramki.
32niedziela, 15, listopad 2020 23:30
Senator
Ja pamiętam czasy kiedy wygraliśmy z Włochami bo zwyczajnie byliśmy od nich lepsi. Na pocieszenie napiszę, nie trwało to jednak długo.
33poniedziałek, 16, listopad 2020 01:14
iocosus
W 1974 roku mieliśmy przewagę w wszystkich oddanych strzałach 27:19, w celnych 11:7, wynik dla nas 2:1. Dziś zawodnik z tamtego meczu twierdzi że mamy pokolenie zdolniejszych i bardziej utalentowanych piłkarzy od ówczesnych. Jeżeli prezes PZPN zaćwierkał że zostaliśmy sprowadzeni na ziemię, to kto tu bujał w obłokach? A mieliśmy wygrać grupę, już była liczona mamona za turniej finałowy LN, zamiast tego mamy "powrót do przeszłości" czyli do atmosfery po meczu z Holendrami, no i przed nami jeszcze ponownie Oranje. 
Obejrzałem wywiady i przyznam że te Lewandowskiego zarówno dla TVP jak i Polsatu trochę mnie zmroziły, choć były "politycznie poprawne". Tomasz Smokowski: "Lewy nie robi takich rzeczy przypadkiem, wierzcie mi. Jego wymowne milczenie mówiło więcej niż 1000 słów. Poszedł do wywiadu i wiedział „co chce nie powiedzieć”." W Polsacie Hajto zjechał na maksa Recę, Wichniarek za pracę w defensywie, a w zasadzie za jej brak, to samo uczynił z Grosickim. Wdowczyk ocenił reprę jako słabą drużynę z średniej półki bez widoków na poprawę. 
Na dokładkę,  z piłkarzy najbardziej przechlapane może mieć ten który nie zagrał. Jak na mecz "prawie" towarzyski zaliczamy - małe trzęsienie ziemi, zasypialiśmy błogo na kinie familijnym a budzimy się na horrorze. Być może od środy Małgorzata będzie musiała skrywać swojego mistrza pod spódnicą. 
34poniedziałek, 16, listopad 2020 08:29
dalkub
u nas jak zwykle, czyli jak pijany od ściany do ściany - najpierw euforia bo z rezerwami Finlandii i Bośni się udało a i z Ukrainą przyfarciło, potem tragedia bo Włosi się po nas przejechali. Jeden szpec krzyczy że mamy genialne pokolenie, drugi że nie mamy piłkarzy, kolejny wywalić Brzęczka bo matoł inny - e to nic nie da bo nie ma kim grać.
Wczoraj wieczorem założyłem się dwoma osobami po 100 pln że ten mecz przerżniemy - obaj zakładający się postawili u buka X2 - taka była wiara w narodzie.
Do meritum - oczywiście Moder to słabszy zawodnik niż Jorginho, a Reca słabszy niż Emerson, pytanie brzmi czy o tyle słabsi jak we wczorajszym meczu? Kto o zdorwych zmysłach wystawia Krychowiaka, który wygląda jak sierżant Garcia z legendy o Zorro, jego przewaga od zawsze brała się z fizyczności? Kto wymyślił Linettego na 10? Nad Recą nie chcę się znęcać.
Oczywiście można być piłkarsko słabszym, ale bieganie, przesuwanie, pressing, przeszkadzanie nie wymaga gry w piłkę, wymaga odpowiedniej kondycji i odpowiedniej motywacji - przecież ci sami zawodnicy potrafią to robić w klubach - powtarzam nie mówię o graniu, mówię o przesuwaniu się w swoich strefach, podchodzenie do pressingu, skracanie pola gry - tego też nie potrafią? to jak oni grają w tych swoich Sampdoriach, Southamptonach Torinach i innych takich? serio są tak słabi? a te kluby chcą im płacić solidne pensje?
Na pytanie dziennikarza jaki był plan na ten mecz Lewandowski milczał 10 sekund - i to jest cały komentarz - bez planu, bez ochoty, bez motywacji, kolejny raz część nie na tych pozycjach, kolejny raz niektórzy nie mieli prawa wyjść na boisko, a do tego słabsi piłkarsko (przynajmniej w wiekszości)
35poniedziałek, 16, listopad 2020 10:19
Zgred Maruda
..."– Co innego w teorii, co innego w praktyce. Wiele przed nami do poprawy. Trzeba wykorzystać każdy trening. Dzisiaj pokazało to, że przy odrobinie słabszej – nie tyle dyspozycji, ile przygotowaniu do meczu – ciężko będzie nam rywalizować z takimi drużynami " powiedział Robert Lewandowski.

- nie tyle dyspozycji, ILE PRZYGOTOWANIU do meczu

Z całą pewnością mamy bardzo dobrze wychowanego kapitana reprezentacji...Bardzo!
36poniedziałek, 16, listopad 2020 11:11
iocosus
Marek Wawrzynowski
oglądałem w nocy mecz raz jeszcze. Widać wszystkie błędy polskiego szkolenia. Wyprowadzenie, utrzymanie, wyjście spod krycia, gra 1 na 1 - większość na poziomie dramatycznym bądź żadnym. To efekt tego, że mamy ograniczone środowisko piłkarskie, które wypiera chorobę naszej piłki.
oglądamy U21 i jest radocha, że prawie wyszliśmy z grupy. Krytycy mówią: "W strzałach 18:80, parkowaliśmy autobus". Ale działacze i część dziennikarzy zakładają różowe okulary i mówią, że liczy się wynik. Część społeczeństwa daje się nabrać. A potem jest płacz, że nie umiemy grać

Mateusz Święcicki
Przecież nawet na tle Ukrainy wyglądamy jak drewniana drużyna bez pojęcia. W pierwszej połowie nas masakrowali, mieliśmy farta. Z Włochami w Gdańsku to samo. Te statystyki są zawsze przygnębiające.
ja uważam, że to jest dla nas naprawdę wstyd, że Insigne wygląda na naszym tle jak maestro, Emerson Palmieri też, nie wspominając o Florenzim. Ja uwielbiam włoską piłkę, no ale nie. Nie, nie nie.
W tym meczu jedna akcja była symboliczna. Donnarumma poza bramką, pressing Polaków, ci grają z pierwszej piłki, pyk, pyk, pyk, "ryzyko pod kontrolą", wyjście na naszą połowę, akcja i strzał.

Szymon Borczuch
La Gazetta dello Sport postanowiła nie przyznawać oceny Donnarummie, bo nie było czego oceniać.

https://www.polsatsport.pl/film/salwy-smiechu-krzysztofa-piatka-po-porazce-z-wlochami-wichniarek-i-dziekanowski-zniesmaczeni_6947894/
37poniedziałek, 16, listopad 2020 12:06
xxx
"Wyprowadzenie, utrzymanie, wyjście spod krycia, gra 1 na 1 - większość na poziomie dramatycznym bądź żadnym. To efekt tego, że mamy ograniczone środowisko piłkarskie, które wypiera chorobę naszej piłki."

W tych dwóch zdaniach zawiera się cała prawda o naszej piłce. Najpierw skutek, potem przyczyna. Nie tak dawno cytowałem wypowiedź Marka Śledzia o naszym piłkarskim prymitywizmie. Prymitywizm gry bierze się z prymitywizmu myślenia całego środowiska.
Słabo gramy w piłkę, budujmy stadiony. Młodzi przegrywają rywalizację z "zagranicznym szrotem", zabrońmy zatrudniania zagranicznych zawodników. Jakoś mało kto ma pomysł żeby zamiast budowy stadionu za setki milionów w każdej dziurze, wybudować akademię za kilkadziesiąt milionów, żeby wyszkolić tysiące trenerów młodzieży, którzy będą uczyli te dzieciaki i młodzieńców jak dobrze grac w piłkę.
Zamiast tego słyszymy, że kolejny trener reprezentacji albo klubowy jest "idiotą i kabotynem". Jeśli nawet nie jest wyedukowanym na makasa trenerem, to tak samo jest ofiarą tego prymitywnego myślenia jak zawodnicy, którzy przez całe lata byli uczeni czegoś, co prowadzi do porażek.
Pamiętam jak po MŚ cytowano raporty trenerów, Nawałki i Lowa. Przepaść jest była taka, jak na boisku. W raporcie Low'a były opisane najmniejsze detale. No własnie, czy detale? Pamiętam, że niemieckim piłkarzom zmierzono czas od przyjęcia do oddania piłki, bo to pokazuje jak szybko potrafią grac piłką, co się wprost przekłada na możliwości gubienia pressingu, rozegrania szybkiej akcji.
Nie wiem czy któryś z panów zadał sobie pytanie, ile zawodnik pokonuje na boisku w ciągu 2-3 sekund? To by z pewnością pomogło wyjaśnić dlaczego tak słabo gubimy przeciwnika.
Gołym okiem widać, że statystycznie nasi zawodnicy trzymają piłkę o wiele dłużej, bo najpierw trzeba ją opanować po przyjęciu a potem poświęcić chwilę na rozgladanie się co dalej. W tym czasie przeciwnik reaguje i zamyka linie podań jednocześnie pressując zawodnika z piłką.
Ale nie to mnie najbardziej przygnębia, ale fakt że jedynym wnioskiem jest wywalić trenera, tak jakby kolejny trener mógł naprawić ten fundamentalny defekt.
Wielu uważa, że budowa na boisku wieloboków i linii jest najważniejsza. W pływaniu synchronicznym owszem, ale w futbolu dają jeszcze piłkę, którą trzeba sprawnie przemieszczać między wierzchołkami tych figur geometrycznych a to bez techniki jest bardzo trudne.
38poniedziałek, 16, listopad 2020 12:28
Zbyszek
Tym razem motywem przewodnim moje nawijki po meczu z Włochami będą różne desygnaty słowa dylemat.Lecz nie jako prosta przeciwstawność dwóch opcji o tym samym ciężarze gatunkowym,ale jako termin z logiki formalnej traktujący o tym,że jeżeli są dwa zdania warunkowe to istnieje zdanie , które jest alternatywne tak do każdego z nich z osobna jak i do obu naraz.

Dylemat pierwszy sprowadza się do pytania fundamentalnego : rozgrywać mecze w czasach zarazy czy sobie darować?. Dostrzegamy wszyscy,że koronawirus czyni istne spustoszenie wśród zawodników, trenerów itd. i drużyny,aby grać , mówiąc kolokwialnie, ledwo wiążą koniec z końcem. Wielu wesołków powie,że to nawet dobrze, bo tzw, szanse dostaną ewentualni zmiennicy, na ogół młodzież. Lecz to jest tania demagogia,bowiem te zamiany nie odbywają się zgodnie z zamysłem trenera, który ,jeżeli ma perspektywę rozwoju drużyny to sam ,bez pomocy świrusa planuje dopływ świeżyzny. Natomiast to co się dzieje ma charakter losowy, przypadkowy i odbywa się wbrew woli trenera. Więc staje kolejne pytanie ; martwić się z tej sytuacji czy cieszyć?. Niestety to co się dzieje wygląda na ratunkową akcję w stylu straży pożarnej , która gasi dopiero jak się dopala. Lecz jednocześnie ten atak pandemii ujawnia tę prawdę,o której wiemy,a o której w natłoku zdarzeń zapominamy. Mianowicie pokazuje stan ,albo inaczej kondycję piłki nożnej w konkretnym kraju.U jednych zaraza nie czyni większych szkód, a u innych obnaża ich słabość. W zespole Włoskim z powodu zakażeń z kadry pierwszej drużyny powołanej przez trenera Manciniego ubyło 24 zawodników. I nie spowodowało to zbyt widocznego spadku siły gry drużyny. Wyobraźmy sobie ,że w naszej też by koronawirus spowodował taki ubytek.Toż to nie miałby kto grać, bo kluby zagraniczne zostały wydrenowane do spodu,a w naszych krajowych zespołach nie wiadomo czy by udało się znaleźć 24 polskich graczy umiejących jako tako kopnąć piłkę. W każdym razie efekt byłby porażający. Koronawirus wyłączył z ławy trenerskiej Manciniego w drużynie Italii i nie dostrzegliśmy ,aby ten fakt wywarł negatywny skutek na poczynaniach ich zespołu. Można zaryzykować twierdzenie, graniczące z pewnością,że gdyby u nas zabrakło Brzęczka to efekt byłby tylko korzystny.

Dylemat drugi to rozróżnienie pomiędzy tym co wybrać : grę na wynik czy styl gry ?. Nie jest to rozróżnienie pozorne, gdyż nie zawsze poziom gry prezentowany przez dany zespół ma proste przełożenie na wynik. Podobnie jak poziom umiejętności i przygotowania zawodników nie zawsze znajduje odzwierciedlenie tak w stylu jak i wyniku. Bowiem sama gra , jak i jej efekt nie jest zwykłą sumą jak w dodawaniu czyli nawet jeżeli mamy graczy o wysokich umiejętnościach techniczno -taktycznych do tego bardzo dobrze przygotowanych motorycznie , będących w wysokiej formie fizycznej to nie oznacza jeszcze,że wygraną mamy w kieszeni. Decydujące znaczenie ma klasa zawodników i klasa trenera. Tzw, dobry trener potrafi nawet z miernych zawodników stworzyć zespół osiągający wyniki ponad sumę umiejętności poszczególnych graczy. Kiepski trener , cokolwiek to znaczy, mając do dyspozycji nawet dobrych zawodników "potrafi " tak ich dobrać ,że pasują do siebie jak "wół do karety" i ustalić taki sposób gry, że najstarsi górale nie dostrzegą w nim żadnego sensu. Ktoś powie,że takiego szkodnika nie ma. Otóż Brzęczek potrafi ( bez cudzysłowu ) wszystko spieprzyć.

Dylemat trzeci uwidoczniony w mediach, a najdobitniej wyartykułowany przez niejakiego Borka polegał na tym ,że jeżeli zajmiemy pierwsze miejsce w grupie to przyznają Polsce organizację finału Ligi Narodów i pewnikiem będziemy losowani w eliminacjach do MŚ z pierwszego koszyka. Warunkiem powodzenia tego zamysłu była wygrana z mocno osłabionymi Włochami. Na czym polegał dylemat spytacie?. Ano, na różnicy pomiędzy nędznym fantastą,a takim który kretynizmu nie traktuje poważnie,ale z niego kpi. Ja już pomijam,fakt,że Borka wywali z Polsatu za to,że chciał rządzić i organizować gale bokserskie z udziałem czołowych bokserów świata, nie za swoje tylko Polsatowe pieniądze,a z Canalu + , bo chciał wszystko zmieniać. Trafił do reżimowej TVP i już chce organizować finał LN licząc,że znowu zamiast na służbę zdrowia kolejne miliardy zostaną wydane na bzdurne imprezy.. Ja nie jestem w stanie ocenić stanu jego umysłu, bo od tego są medycy wiadomej specjalności. Problem polega na tym,że my w tym zapyziałym, zakompleksionym i zapóźnionym w rozwoju kraju nie odróżniamy gówna od pieprzu. Organizacja finału LM. podobnie jak np. Euro to dziś żaden splendor czy powód co chwały,ale albo przymus,albo przejaw głupoty,albo idiotycznej rozrzutności. Oczywiście poprzez nachalną i załganą propagandę można ludziom wmówić,że organizacja jakiejś dużej imprezy sportowej to same korzyści,ale to jest nieprawda, zwykłe oszustwo. Sprowadza się ono do bardzo drogiej propagandy aktualnej władzy odbierającej środki na zaspokojenie innych znacznie ważniejszych potrzeb społecznych. Tak naprawdę to my płacimy,a zarabia związek sportowy i jakieś prywatne konsorcja. Żeby się nie rozpisywać polecam książkę autorstwa Jana Sowy i Krzysztofa Wolańskiego pt. "Sport nie istnieje. Igrzyska w społeczeństwie spektaklu". Natomiast losowanie z takiego czy siakiego koszyka ma znaczenie umiarkowane, bowiem awans z grupy zależy od siły gry drużyny. Dobremu nie zaszkodzi, złemu nie pomoże. Albo odwrotnie. A z taką grą jak wczoraj to nawet gdybyśmy byli sami w grupie to też nie wiadomo czy byśmy z niej wyszli.

Dylemat czwarty, który opiewa mój stosunek do Brzęczka. Bo to ja,pewno nie tylko, mam potężny problem , a mianowicie z jednej strony Brzęczek jest selekcjonerem reprezentacji Polski,a więc mojej drużyny, której życzę sukcesów, a więc pośrednio i jemu. Ale z drugiej to zawistny obłudnik, bezczelny i narcystyczny typ,a tym życzę znacznie gorzej. Są tacy ludzie , których cechuje całkowity bezkrytycyzm wynikający z przekonania,że wszystko wiedzą,że wszystko robią najlepiej i że bez nich świat się zawali. Nie przyjmują oni żadnej krytyki wychodząc z założenia,że krytykujący to co najmniej spiskowiec,ale też pilnie baczą,aby ewentualną konkurencję eliminować. W tej ostatniej kwestii z uwagą przeczytałem wywiad a Michniewiczem w którym opowiada on o relacjach swoich jako trenera U-21 z Nawałką i braku relacji z Brzęczkiem. Czesiek jak to on, ze stoickim spokojem prezentuje pogląd,że I reprezentacja jest najważniejsza i że to ona ma priorytet. I w sensie ogólno-teoretycznym tak to jest. Lecz jest to zdanie tyleż prawdziwe ileż bałamutne ,wręcz demagogiczne. Bowiem Brzęczek na bazie tej fałszywie pojmowanej przesłanki z premedytacją osłabiał kadrowo drużynę U-21 odbierając jej, bez żadnej potrzeby kluczowych zawodników. Motywem była zazdrość o sukcesy Michniewicza i obawa,że może być jego konkurentem.Trener drużyny Rosji Czerczesow nigdy nie wpadłby na pomysł,aby podbierać zawodników swemu koledze z młodszej reprezentacji,a Bułgarzy przed meczem z Polską dostarczyli czarterem 3 graczy, którzy występowali w ich pierwszej drużynie. A u nas problemem nie do pokonania było przewiezienie kilku zawodników , nie grających w I reprezentacji taksówką w kwadrans z Gdańska do Gdyni. Obecnie kiedy przypadkowym trenerem U21 został Stolarczyk Brzęczek zadeklarował,że na mecz bez żadnego znaczenia z Łotwą odda mu paru graczy. I to co on wyprawia jest przez PZPN tolerowane.

Dylemat piąty wynika z poprzedniego i każe zastanowić się jaki model zarządzania jest korzystniejszy czy taki "na radar"czy może na zasadzie ,że "pańskie oko konia tuczy". W literaturze przedmiotu wymienia się wiele modeli zarządzania wskazując na ich zalety i wady,lecz mnie naszła taka karkołomna i obrazoburcza myśl czy czasami sposób kierowania PZPN przez Bońka,a Legii przez Mioduskiego nie ma negatywnego wpływu na wyniki i czy jego efektem nie jest przypadkowy i czyniony ad hoc dobór trenerów?. Oczywiście nie jestem tego w stanie wykazać ani udowodnić,ale nie jest to również czysta spekulacja umysłowa. Bowiem fakty są takie,że Boniek przebywa prawie stale w Rzymie,a Mioduski większość część czasu spędza w USA.Jak rozumiem obaj mają pełne zaufanie do tych którzy kierują sprawami na miejscu,ale dla mnie takie postępowanie jest równoznaczne z olewaniem i mnie osobiście wkurza .Ktoś powie,że oni nie graja na boisku, na co ja odpowiem,że jeżeli na tym ma polegać odpowiedzialność za funkcjonowanie Firmy to tacy niegrający prezesi są zbędni i trzeba nająć takich, którzy będą codziennie grali. Nie sposób nie dostrzec innego jeszcze pomiędzy nimi podobieństwa,a mianowicie obaj jak by czuli,że to czego nie robią jest nie w porządku i wykazują nadaktywność medialną.Boniek "ćwierka" . a Mioduski udziela na prawo i lewo wywiadów. Tak jak by chcieli pokazać,że są , że czuwają , że decydują,że rządzą. Im to wychodzi tak sobie, a nam wychodzi bokiem.

Dylemat szósty jest pytaniem o to :kto ma grać,a kto ma nie grać? Przed meczem z Włochami najgłówniejszym zagadnieniem, któremu media poświęciły całą prawie uwagę stał się Zieliński. Jeden z dziennikarzy opublikował wzorem Iososusa na łamach PS mocno niepełny zbiór wypowiedzi dziesiątek osób, niesłusznie nazywanych fachowcami, z których każden miał swoje zdanie w tym temacie i każden inne. Ja też mam swoje zdanie i powiem,że im mniej Zielińskiego widać na boisku, tym więcej jest obecny w mediach. Jest to taka karykaturalna wersja powiedzenia "Słoń a sprawa polska". Jest to też taki rodzaj narracji w której realia mają się nijak do fantazjowania,a polega on na tym,że bajdurzy się nie o tym co jest,ale o tym co mogłoby być , gdyby było. Autorzy różnego rodzaju fiction i facecji z powagą piszą i mówią,że mógłby on kierować, decydować, liderować, regulować, dyrygować,rozwiązywać, asystować, łamać, dryblować, zdobywać przewagę, strzelać itp itd.I jak w znanym powiedzenie,jeżeli jest to sprzeczne z rzeczywistością to tym gorzej dla rzeczywistości. A wczoraj czy go nie było na boisku jak w I połowie czy na nim był jak w II połowie to efekt byl taki sam. Żaden. Teraz zdań kilka o pozostałych uczestnikach po naszej stronie,ale bez głaskania. Szczęsny za utratę bramek winy nie ponosi,ale wykazał,że nie potrafi panować nad emocjami w ważnych meczach , a więc nad tym co go i nas zgubiło na EURO 2012 i MŚ 2018. Wykonuje jakieś dziwne ruchy, wykazuje nadaktywność czym gubi koncentrację i wnerwia kolegów z obrony. Reca nie nadaje się do gry z silnym rywalem, bowiem jego umiejętności są na poziomie III ligi włoskiej, a u nas mógłby załapać się do gry w Wiśle Płock , gdyby jej trenerem był Brzęczek. Gorzej,że wystawiając Recę do gry Brzęczek stracił zaufanie i szacunek u pozostałych graczy , głównie u Lewandowskiego,bo to wyglądało tak jak by trenerowi nie zależało na wyniku,ale, aby ten którego on rzekomo wychował zagrał. Z pozostałych obrońców na poziomie Włochów zagrał tylko najlpeszy w naszym zespole Bereszyński. Glik coraz bardziej popada w przeciętność tracąc swoje atuty czyli decyzyjność, szybkość , twardość i siłę.Bednarek jest stoperem na drużyny Brytyjskie, a więc kiedy rywale grają górną piłką, natomiast kiedy grają szybkimi podaniami po ziemi często bywa bezradny. Krychowiak zatracił luz w grze, który wynikał u niego z pewności siebie i dobrego przygotowania fizycznego . Wczorajszą słabością męczył nie tylko siebie,ale i nas. Moder gra dobrze jak ma szybkość wytrzymałościową na wysokim poziomie, co pozwala mu na nadrabianie niedostatków w umiejętnościach taktycznych wybieganiem. Bez wysokiej formy fizycznej ujawnia się u niego jego jeszcze niska klasa piłkarska. Linetty gra tak jak gra drużyna, kiedy jej idzie to i on sobie jakoś radzi ,a kiedy tak jak wczoraj zespół gra słabo to on swoim zwyczajem chowa się za rywali udając,że ich kryje.Nie byłem admiratorem braku talentu Góralskiego i wczoraj jego prymitywizm z całą mocą się ujawnił. On ma pewne walory destrukcyjno - konstrykcyjne.ale tylko kiedy rywale mają niedostatki techniczno -taktyczne np. przy przyjęciu piłka im odskakuje, przetrzymują ją, niecelnie podają, itp, ale gdy ma do czynienia z dobrze wyszkolonymi rywalami to swe braki nadrabia agresją. Wczoraj już po pierwszy wejściu nieudolnym wslizgiem w nogi powinien być usunięty z boiska. Szymański ma szybkość i technikę ,ale brak mu przebojowości i siły co z tak dobrze w defensywie grającymi zawodnikami Włoskimi czyni go mało przydatnym. Jóźwiak jest jeszcze gorszy, bo jego umiejętności techniczne są marniutkie. Na naszych boiskach jego atutem było przemieszczanie się z piłką od własnego pola karnego pod bramkę rywali.ale nikt mu w tym nie przeszkadzał. Włosi go tego atutu pozbawili i go tym samym obnażyli. Podobne walory co Jóźwiak ma Grosicki, tylko jest znacznie szybszy,ale ma dużo mniejszą wydolność i potrzebuje dużo miejsca do gry. Kiedy tego nie ma, to i jego nie ma. Wreszcie Lewandowski, którego zalety i wady znamy.Ograniczę się do stwierdzenia,że nie jest to zawodnik, który sam jest w stanie rozstrzygnąć mecz czy zadecydować o jego przebiegu.
Czyli trzeba poszukiwać lepszych,ale gdzie ich znaleźć?.

Dylemat siódmy wynika z nadmiaru,a mianowicie czy oglądać , a właściwie słuchać mecz w TVP czy w Polsacie?. W sumie przebieg meczu dokładnie w ten sam sposób widać w jednej i drugiej telewizji.Ja jednak mając do wyboru, wybieram Polsat. I jest to wybór o charakterze fundamentalistycznym , gdyż na samą myśl o TVP dopada mnie alergia tak silna,że gdybym był władny to bym zakazał jej istnienia. Niestety nie zawsze mogę oglądać np. boks gdzie indziej i pomimo obrzydzenia ,nie wyłączam. Przy tym stanie mej wrażliwości dalsze wynurzenia mają charakter poboczny. Być może jestem nadmiernie krytyczny wobec komentatorów TVP,ale Szpakowskiego już nie da się słuchać, on w ogóle nie zauważa ,że piłka się zmienia,że nie da się dziś gry opisać przy pomocy przestarzałych pojęć, a jego podsumowania meczu po każdej bramce doprowadzają mnie do furii. Nieco lepszy jest Laskowski,ale te jego wybuchy entuzjazmu po każdej jakiej takiej akcji , nieważne czy dla naszej drużyny czy dla wrażej są trudne do zniesienia. Teraz doszedł Borek, którego ja nawet jak był w Polsacie wyłączałem, ciesząc się ze znakomitego wynalazku jakim jest pilot. Jego bowiem przebieg gry wogóle nie interesuje, on tylko upaja się własnym głosem i chce koniecznie wykazać,że lepiej zna się na piłce od współkomentatora. Z kolei Podoliński pragnie udowodnić,że jest lepszym trenerem od tego gamonia co siedzi na ławie, tylko się nikt na nim nie poznał. Ale wczoraj wszystko przebili ogłaszając ekspertem nad ekspertami zawodnika z ligi okręgowej.
Natomiast w Polsacie Bożydar Iwanow nic nie robi tylko opowiada o przebiegu spotkania, czasami popełniając błędy jak np wczoraj z pełnym przekonaniem opowiadał jak to Włosi po pięknej akcji zdobyli pierwszą bramkę ( tę nieuznaną) i nie mógł zrozumieć dlaczego rozpoczynamy grę nie od środka boiska ,ale od własnej bramki , jak też nie zauważył przez dobre pół godziny,że na boisku pojawił się po przerwie Zieliński, czemu jakoś specjalnie się nie dziwię.Bardzo żałowałem,że wczoraj nie współkomentował Jerzy Engel.On bowiem tak się zakochał w Góralskim,że jak on tylko gra to widzi tylko jego ,a ochom , achom i innym zachwytom nie ma końca. Wczoraj by sobie uzmysłowił,że jego miłości do siebie Góralski nie odwzajemnia i jego reakcja byłaby nie do przecenienia.

Dylemat ósmy to odpowiedź na pytanie jakie uwielbia stawiać Boniek ,a mianowicie czy lepiej dwóch rannych czy jeden zabity ?.Czyli czy zwycięstwem dla drużyny słabszej nie byłby remis ?. Niestety w piłce tak bywa ,że jak się chce osiągnąć remis to najczęściej się przegrywa czyli używając Bońkowej przerzutni ,ginie się marnie. Podejrzewam jednakowóż,że temu truposzowi to jest wszystko jedno w jaki sposób i jakimi metodami jemu śmierć zadano. To postronni obserwatorzy epatują się tym jaki ten zabójca był wyrafinowany. A Włosi nas po prostu zadusili nie dając nam oddychać.
Nawet jak przyjęliśmy taki perfidny plan,że się cofniemy i broniąc się nie pozwolimy sobie zrobić krzywdy to Włosi nic sobie z tej, pożal się Boże, strategii nie robili.Ba, ona była im na rękę,żeby nie rzec na nogę. Tak jak by chcieli rzec, chcecie się sami dobrowolnie zamknąć w swoim polu karnym to nam w to graj. No i sobie , bez większego wysiłku pogrywali. Tylko można było dostrzec,że czynili to z łatwością,bo piłka była im posłuszna.
I to by było na tyle.
PS. Dziś chyba nikt nie będzie na mnie narzekał,że mnie lenistwo ogarnęło . Smile.
39poniedziałek, 16, listopad 2020 12:51
xxx
"Czyli trzeba poszukiwać lepszych,ale gdzie ich znaleźć?."
Ja myślę, że to może być konkluzja. Z całą pewnością szanowny Zbyszek zna odpowiedź na to pytanie. Błagam o odpowiedź, ważą się losy polskiej piłki.
40poniedziałek, 16, listopad 2020 13:10
xxx
Wrócę jeszcze do wątku charakteru sportowca, który szanowny Zbyszek był łaskaw nazwać "kiczowatą naiwnością".
Fragment wywiadu z wyróżniającym się zawodnikiem Legii CLJ, Patrykiem Pierzakiem.

"Myślę, że największą zaletą, która ciągnie i pcha mnie do przodu, jest głód zwycięstwa i to, że praktycznie nigdy nie odpuszczam. Tak samo działa to w życiu codziennym. Chcę być najlepszy we wszystkim, muszę wygrywać. Wszędzie widzę konkurencję."
41poniedziałek, 16, listopad 2020 13:10
Zbyszek
@XXX.
Wybacz,ale wyszczególnione przeze mnie dylematy nie roszczą sobie prawa do miana całkowitego zdefiniowania i opisu sytuacji w naszej piłce. Niemniej mają zachowaną chronologię i logikę następstw. Odpowiedz na to o co pytasz znajdziesz w dylemacie pierwszym.
PS. To może zamiast starych, wyleniałych repów trzeba było wystawić,jak mu tam, Pierzaka.Smile.
42poniedziałek, 16, listopad 2020 13:44
xxx
@Zbyszek
Ja mam 9 dylemat a mianowicie polemizować, czy nie polemizować? Bo zawarłeś w swoim komentarzu zdanie, które jest źródłem mojego dylematu.

"Są tacy ludzie , których cechuje całkowity bezkrytycyzm wynikający z przekonania,że wszystko wiedzą,że wszystko robią najlepiej i że bez nich świat się zawali."

Ale po namyśle doszedłem do wniosku, że jednak trzeba polemizować, bo po to są fora dyskusyjne.
Ponieważ teraz nie ma czasu, to z grubsza rozważę dylemat "zarządzania na radar".
Jak zapewne wiesz istnieje mnóstwo korporacji międzynarodowych, które mają się na tyle dobrze, że wiele państw obawia się ich dominacji. Budują one swoją przewagę poprzez globalne oddziaływanie a siedzibę i zarząd mają w konkretnym miejscu. Cała reszta to są ludzie, którzy w różnych miejscach Świata wykonują delegowane im obowiązki, na ogół z dobrym skutkiem. A więc fizyczna obecność prezesa nie jest konieczna, żeby coś działało sprawnie.
Otóż nie myślę, że "uwięzienie" Bońka albo Mioduskiego w biurach spowoduje poprawę sytuacji. Moim zdaniem jeśli coś idzie nie tak, to raczej z powodu braku konceptu, w którym to słowie może być być zawarty albo brak myśli, albo brak działania. Na jedno wychodzi, bo nie ma dobrych rezultatów.
Tak więc jeden z Twoich dylematów zawiera fałszywą tezę a zgodnie z logiką musi zawierać również fałszywą odpowiedź.
Jak mi starczy czasu i chęci, to postaram się omówić resztę dylematów.
43poniedziałek, 16, listopad 2020 13:51
xxx
A jeśli chodzi o Pierzaka, to zobaczymy czy w ślad za jego charakterem pójdą również talent, pracowitość, zdrowie a oprócz tego różne wypadki losowe, które w sumie dadzą mu mozliwość zrobienia kariery. Ale te wszystkie wymienione cechy nie miałyby znaczenia, gdyby nie pasja, która daje początek i treść a reszta cech może go albo ponieść, albo zatrzymać.
Churchill powiedział "kiedy brakuje odwagi, wszystkie inne przymioty tracą na znaczeniu".
Jeśli w przypadku piłki dodamy do odwagi jeszcze pasję, to zdanie jest prawdziwe również w dziedzinie sportu.
44poniedziałek, 16, listopad 2020 18:49
xxx
@Zbyszek
Dylemat pierwszy, grać czy nie grać?
"Natomiast to co się dzieje ma charakter losowy, przypadkowy i odbywa się wbrew woli trenera."
Rozumiem, że najbardziej Cię niepokoi poziom tych meczów i czy zamysł trenera będzie w pełni realizowany?
A mnie się wydaje, że chodzi o przetrwanie. Przetrwanie materialne klubów, federacji, stacji TV i wszystkich ludzi z tym związanych, również trenerów. Jaki zamysł mogą realizować nie grając? Co się stanie z zespołami? Kibice może by przetrwali, ale w ciężkich czasach jest społecznie nieodzowne zapewnienie ludziom chociaż odrobiny normalności, czyli np. "łykendu" z meczami.
Jeśli chodzi o dysproporcje między potencjałem zawodników (liczba/jakość), to jest to dobry czas na wyciąganie wniosków. Jest takie znane powiedzenie o czasach kryzysu, że "jak przychodzi odpływ, to wtedy widać kto ma gacie a kto nie"
Trudno żeby z powodu skrępowania, że się nie ma gaci żądać odwołania odpływu. Lepiej zadbać o posiadanie gaci, żeby w przyszłości nie przeżywać podobnego skrępowania.
Pandemia, to nie jest czyjeś widzi mi się, tylko zjawisko, które dotyka wszystkich i działamy ratunkowo w sytuacji siły wyższej.
Reasumując, wytoczyłeś dosyć dziwne kryteria rozwiązywania dylematu. Pytanie jest nie "czy", tylko "jak"
45poniedziałek, 16, listopad 2020 21:51
iocosus
Info:
"Występ Roberta Lewandowskiego przeciwko Holandii stanął pod dużym znakiem zapytania z powodu problemów mięśniowych, które piłkarz odczuwa po niedzielnym meczu z Włochami (0:2). Wystąpiły w drugiej połowie spotkania, ale mimo nich "Lewy" pozostał na boisku do końcowego gwizdka.(...) Kapitan reprezentacji Polski nie opuści jednak przedwcześnie zgrupowania kadry. https://sportowefakty.wp.pl/pilka-nozna/909919/liga-narodow-robert-lewandowski-kontuzjowany-wystep-gwiazdy-z-holandia-powaznie-
 
Komentarze z tt:
Michał Kołodziejczyk
Ta kontuzja Lewego to po meczu czy po wywiadzie dla TVP?
Marek Szkolnikowski
Z tego co słyszę relacje Roberta Lewandowskiego z Jerzym Brzęczkiem są od dawna mniej niż przyjazne. Lewy ma dość. I kilku innych bardzo ważnych zawodników tej reprezentacji podobnie. Mecz z Holandią rozstrzygnie przyszłość selekcjonera.
 
W wywiadzie dla Interii Zbigniew Boniek:
"to tylko jeden mecz, a w krytyce naszej reprezentacji podążamy często od ściany do ściany. Proszę ode mnie nie wymagać, abym ja również wtapiał się w ten trend. Na poważną analizę dokonań trenera Brzęczka przyjdzie czas. (...) Muszę powiedzieć, że w Reggio Emilia przegraliśmy po fatalnym meczu, ale Anglia również poległa z Belgią 0-2 i nikt na Wyspach nie żąda głowy trenera po jednym meczu. Nie będziemy zmieniać selekcjonera po każdym nieudanym meczu - to droga donikąd. (...) Słyszę często opinię, że mamy najlepszą reprezentację jeśli nie w historii, to od 1974 czy 1982 r. Dochodzę do wniosku, że mamy na pewno najbogatszą w historii reprezentację, gdyż wszyscy jej członkowie grają w dobrych, zachodnich klubach. Na niektórych, ważnych w piłce pozycjach mamy jednak olbrzymi niedosyt, więc nie do końca bym się zgodził z tymi zachwytami nad naszym potencjałem. (...)
Ja patrzę na grę kadry spokojnie i daleko idących wniosków po 90 minutach nie będę wyciągał. Jest wiele rzeczy, które reprezentacja musi poprawić. Proszę nie odbierać tego tak, że Boniek nabrał wody w usta. Boniek uważa, że potrzebna jest spokojna analiza, spojrzenie z boku. Proszę się też nie obawiać, jeśli zajdzie konieczność podjęcia drastycznych decyzji, to ja się ich nie będę obawiał. Na razie jednak trzeba walczyć, a nie płakać, bo taka jest piłka. ...
(sport.interia.pl)

Czy z Holandią Jerzy Brzęczek poprowadzi reprę w sparingu? Czy też w najważniejszym dla siebie meczu, czyli o swoją głowę? Na dziś obstawiałbym to drugie, ruchy tektoniczne trwają - "jeśli zajdzie konieczność podjęcia drastycznych decyzji, to ja się ich nie będę obawiał."
Kto ewentualnym następcą? Moim zdaniem - Włoch! Maurizio Sarri!? Wink
46wtorek, 17, listopad 2020 06:02
a-c10
@ xxx:

polemizować, czy nie polemizować?

Szczerze? Nie wiem. Przyznam, że odczuwam podobne zniechęcenie, jak kol. Sektor. Przy czym u mnie dotyczy ono nie tyle oglądania spotkań reprezentacji Polski, co rozmawiania o nich. Bo widzisz, ja sobie jak najbardziej lubię pogadać. Byle tylko o czymś, co naprawdę istnieje. O tak, czy inaczej odbieranych i interpretowanych, ale jednak realiach. Ja może i mam jakąś tam wadę wzroku, ale bez tragedii, ślepy nie jestem. Zakładam dla pewności okulary i widzę muła. Tymczasem zewsząd słyszę, że to wcale nie muł, tylko wielbłąd, w dodatku wyścigowy. I z czym tu, przepraszam, polemizować? Jak...?

Pisał Dalkub w piątek, że mecz z Włochami powie nam przypuszczalnie więcej, niż mecz z Ukrainą. No i cholera wie, pewnie nawet powiedział, tyle że my uparcie nie chcemy tego słuchać. Z Austriami, Bośniami, Irlandiami, Izraelami, Słoweniami, Szkocjami, Ukrainami, etc.; z całą tą (wyższą, bądź niższą) klasą średnią możemy grać i nawet wcale nierzadko wygrywać. Natomiast takie ekipy, jak Holandia, Kolumbia, Włochy, itp. pozostają poza naszym realnym zasięgiem. Taki stan rzeczy zaczął się +/- od zakończenia pierwszego okresu eksperymentów Adama Nawałki i z przerwą na drugi okres jego eksperymentów (obejmujący, niestety, bezpośrednie przygotowania do MŚ'18) trwa sobie do dziś. Dzięki takiej uśrednionej solidności wywalczyliśmy trzy z rzędu awanse na turnieje rangi mistrzowskiej. Niestety, na krok wyżej i atak na jakkolwiek rozumianą czołówkę w obecnym stanie posiadania po prostu nas nie stać. Summa summarum jesteśmy średniakiem. Żadne tam dziady, ale też na pewno żadne mocarze.

Wczoraj ów średniak wybrał się na teren odbudowującego swą pozycję potentata i dostał w pędzel. O rany, przecież w tym nie ma absolutnie nic niesłychanego. Na dziesięć meczów piłkarskich zespół silniejszy wygra pewnie siedem, dwa pechowo zremisuje, jeden jeszcze bardziej pechowo przegra. Akurat wczoraj Azzurri pecha nie mieli. No, może troszkę, bo po prawdzie to ich zwycięstwo powinno być bardziej okazałe.

A że obraz gry wyglądał jak wyglądał? Nosz k'mać, to jest sport. Może by tak choć raz za czas pokazać klasę i docenić rywala, hm...? Grali drugim garniturem? Nooo... to niezłą, panie, garderobę mają ci włoscy modnisie, fiu-fiu... Jestem głęboko przekonany, że każdy selekcjoner reprezentacji Polski, jakkolwiek by się nie zwał, oddałby nerkę i płuco za możliwość korzystania z jej zasobów. Jorginho, Bernardeschi, Insigne - trochę śmiesznie brzmi określanie takich kolesi mianem "drugiego garnituru". Zwłaszcza gdy we własnej kadrze ma się - niczego im nie ujmując - Krychowiaka, Szymańskiego, Grosickiego, etc. Przede wszystkim jednak, bez względu na numer kreacji, gospodarze chwycili nas za krtań i nie pozwolili nawet się szamotać. Rispetto, ragazzi. Naprawdę dobra robota. I tyle. Ścisnąć rąsię, pogratulować, koniec historii. Proste, prawda?

No i właśnie okazuje się, że jakby niekoniecznie. Po raz kolejny słychać te same pierdolety o winie trenera. A czemuż to on niby jest winien? Co takiego złego zrobił? Wystawił Lewandowskiego na - nomen omen - lewej obronie? Zmusił Glika do biegania po skrzydle i wrzutek na Zielińskiego, który z kolei miał walczyć o górne piłki z włoskimi stoperami? Wystawił nie takich piłkarzy? A skąd miał wziąć lepszych? W ręce klasnąć i wytrzasnąć...? Przecież tak naprawdę wczorajszy mecz niebiesko na białym pokazał ile dzieli uśrednionego reprezentanta Polski od gracza naprawdę klasowej drużyny. Błędy techniczne Włochów dało się policzyć na palcach jednej ręki. Palce drugiej ręki śmiało można było zostawić na liczenie udanych zagrań naszych piłkarzy. Przy czym ja tu przecież nie mówię o jakichś strzałach w okno, passach rozdzierających dwie strefy obrony, czy oszałamiających dryblingach. Nie. Chodzi mi o proste rzeczy: przyjęcie, po którym nie trzeba poprawiać; podanie do przodu, które dotrze do adresata, a nie w jego szeroko rozumiane okolice, etc., etc. Takie abecadło. W meczu z Austrią, czy Ukrainą brak umiejętności na najwyższym poziomie może jeszcze jakoś ujść. W meczu z Włochami nie. Ot i cała filozofia.

Wracając do Twojego "dziewiątego dylematu" - ja bym z chęcią popolemizował. Pogadałbym o pomysłach na to, jak sprawić, by uśredniony reprezentant Polski nie był tak dramatycznie gorszy od uśrednionego reprezentanta Włoch. Przecież, do ciężkiej cholery, nie jest tak, że piłkarze znad tej dużej rzeki na W i okolic mają jakieś genetyczne deficyty, z góry uniemożliwiające im kopanie gały na odpowiednim poziomie. Pogadałbym o tym, co zrobić, żeby młodzi, wyróżniający się piłkarze Ekstraklasy wyjeżdżali nie do Brighton, Derby, Augsburga, czy Sampdorii (z pełnym dla w/w szacunkiem), a do Arsenalu, RB i Interu. A najlepiej od razu do Liverpoolu, Bayernu i Juventusu. Itepę, itedę.

Ale nie. Środowisko wymaga, bym zastanawiał się nad tym, co konkretnie oznacza wymowna cisza w wywiadzie Lewandowskiego. Zaraz, a co mnie to, k'mać, obchodzi!? Przypominam, że był już, zresztą relatywnie niedawno, taki okres w historii naszej kadry, w którym to R.L. zamiast grać, bawił się w samozwańczego recenzenta pracy selekcjonera. Zaowocowało to słabszym od powszechnych oczekiwań występem na ME'12 i kompletnym brakiem występu na MŚ'14. Okazało się bowiem, że - o kurwa, ale jak to...!? - za fochy i dąsy swej największej gwiazdy nie dostaje się ani punktów w ligowej tabeli, ani bramek, ani choćby nawet pierdzielonego autu. Zaś gdy tylko nasz kapitan przestał pieprzyć i zabrał się za robotę, gdy z Robercika stał się panem Robertem, to i został najlepszym napastnikiem na świecie. Niechże więc mu ktoś powie to, co swego czasu Ecik Janoszka rzucił do Zidane'a: "niy fanzol, ino grej!". W przeciwnym razie prędzej raczej, niż później możemy zatęsknić za czasami, gdy awans na MŚ/ME był właściwie normalką.
47wtorek, 17, listopad 2020 11:14
xxx
@a-c10
"Ale nie. Środowisko wymaga, bym zastanawiał się nad tym, co konkretnie oznacza wymowna cisza w wywiadzie Lewandowskiego."
To jest najpiękniejsza okazja dla "komentatorów", bo mogą włożyć w tą ciszę wszystko co chcą. A wkładają histeryczną krytykę, nie usłyszałem za to ani jednej wypowiedzi na temat konkretnych błędów trenera, no może poza jednym, że Reca nie powinien grać, ale czy on odpowiada za niemoc zespołu? Przegrywaliśmy w każdym fragmencie boiska.
BYć może krytyka Brzęczka byłaby słuszna, gdyby obraz gry naszych pozostałych reprezentacji był inny (młodzieżowych). Niestety każda z nich wygląda podobnie w starciu z mocnym przeciwnikiem. Trudność/niemożność wyjścia z własnej połowy, niemożność wymiany kilku podań pod presją i nieliczne szarże za pomocą dzidy.

Myślę że stan umysłu w polskiej piłce oddaje drugi dylemat Zbyszka a mianowicie "styl, czy gra na wynik?"
Ja myślę, że styl, własciwie rozumiany, podnosi gwarancję wyniku. Bo przecież styl w piłce to nie jest wybór kroku, którym poruszają się zawodnicy po boisku, np krakowiaczek, tango albo foxtrot, tylko to jest zespół umiejętności techniczno-taktycznych, który pozwala na realizację zadań taktycznych w sposób uporządkowany i skuteczny.
Bo jesli zakładamy, że chcemy się bronić niżej i wychodzić szybkimi atakami, to najpierw zawodnicy muszą dobrze odczytywać zamiary przeciwnika żeby przejąć piłkę a potem muszą wykonać kilka podań do zawodników, którzy potrafią piłkę przyjąć albo zagrać z pierwszej i wiedzieć co się dzieje wokół nich, żeby móc podać (koniecznie celnie) do kolegi, który też umie ja przyją, wygrać 1/1 albo dostrzec kolegę na lepszej pozycji.
Czy jeśli piłkarze tego nie potrafią, to czy można stworzyć dla nich "talmud" na kilkaset stron co mają robić w każdej konkretnej sytuacji? Wielu twierdzi że tak jest. Jestem ciekawy, czy wiedzą ile jest wariacji (to jest termin matematyczny a nie medyczny) ustawień na boisku przy 22 zawodnikach i około 7200 m2 boiska. Mnie się wydaje że się nad tym nie zastanawiają i dlatego im się wydaje, że trener może ich poinstruować na każda okazję na boisku.
A jest metoda skuteczniejsza a mianowicie, że każdy z zawodników rozumie bieżącą sytuację na boisku i ma w głowie odpowiednie warianty jej rozwiązania i że wszyscy podobnie rozumieją tą samą sytuację dzieki czemu mogą działać zespołowo.
Kiedyś Polański kręcąc film w Polsce udzielił wywiadu w którym zapytano go jakie są różnice w kręceniu filmu w Hollywood i Polsce? Odpowiedział, że jak kręci film w Hollywood i za chwilę będzie mu potrzebny młotek, to wyciąga rękę i dostaje młotek. W Polsce musi o młotek poprosić i wytłumaczyć po co mu jest potrzebny. Myślę, że ta historyjka nieźle obrazuje różnice między zespołami w których zawodnicy rozumieją grę (taktyka indywidualna, jest takie pojęcie, w Polsce prawie nie znane) i mają umiejętności techniczne do jej realizacji a zespołami które mają to na dużo niższym poziomie.
U nas ciagle się zastanawiamy dlaczego jest mało ruchu, wychodzenia na pozycję? Moim zdaniem nasi zawodnicy na skutek własnych ograniczeń albo nie wiedzą co maja robić, albo się boją dostać piłkę w tłoku, bo zaraz ją stracą. Już lepiej niech będzie na tego co ją ma, że nie umie zagrać.
Konkludując, nie da się napisać "talmudu" dla zawodników. To tak jakby pisać instrukcję chirurgowi, do przeczytania przed operacją, jak ma operować pacjenta. On się do tego przygotowuje wiele lat na studiach, potem wiele lat asystując a wszystko po to, żeby być gotowym do improwizacji w nieoczekiwanych przypadkach, które zdarzają się często. Wiem bo mam kilku kolegów chirurgów, nawet z tytułami profesorskimi.
48wtorek, 17, listopad 2020 11:32
xxx
Jeszcze zapytam kolegów. Czy styl gry Włochów podobał się Wam? Czy on pomógł, czy przeszkodził w osiągnięciu wyniku? Czy jeśli zagraliby lagą, to by strzelili więcej bramek?
49wtorek, 17, listopad 2020 13:07
Zbyszek
Prezes PZPN Zbigniew Boniek został poproszony przez reprezentantów o to,aby spotkał się z nimi i trenerem Brzęczkiem, bowiem czują się traktowani jak gówniarze.Boniek odpowiedział,że teraz nie jest czas na gadki,ale na podjęcie decyzji. A o tym jaka będzie przesądzi wynik meczu z Holandią. Jeżeli drużyna wygra to znaczy,że sami wspólnie z trenerem rozwiązali konflikt,a jeżeli przegra to Brzęczek leci. Boniek jest już po wstępnych rozmowach z 3 kandydatami ; dwóch z Polski i jeden z zagranicy. (Wiem,ale nie powiem Smile. W środę prawie na pewno nie zagra Lewandowski Oficjalnym powodem będą dolegliwości mięśniowe. To wieści z ostatniej chwili Smile.
50wtorek, 17, listopad 2020 14:18
xxx
Ja już bym chciał, żeby Brzęczka zwolnili i żebyśmy mogli zobaczyć wpierdole za kolejnego trenera. Może wtedy coś kliknie w głowach, ale też nie mam specjalnej nadziei.
Mecz z Holandią jest doskonałą okazją do sprawdzenia, bo Holandia jest za nami w rankingu reprezentacji UEFA, czyli słabi.
51wtorek, 17, listopad 2020 15:55
iocosus
Tytułowa "narodowa wyliczanka" nabrała nowego znaczenia!
Kandydaci na nowego "narodowego"!?
1. Marcin Najman - z niczego tworzy sukcesy, ekspert wielu dziedzin. 
2. Tomasz Hajto - zna się najlepiej na piłkarskich detalach, marnuje się w tivi. 
Ten trzeci
...  Donald Trump - bez względu na okoliczności, wygra nam Euro!
Giełda nazwisk ruszyła, ale do meczu z Holandią w PZPN moim zdaniem obowiązuje wykładnia Marka Koźmińskiego obecnego vice i głównego kandydata na następcę Bońka. Temu będzie potrzebna przychylność Związku po ustąpieniu z prezesostwa, żeby w międzynarodowych strukturach jeszcze trochę się pogrzać. A wykładnia vice przynajmniej do środowego wieczoru brzmi - żadnej zmiany trenera nie będzie. https://www.sport.pl/pilka/7,65037,26516830,wiceprezes-pzpn-dorabiamy-ideologie-do-krzywego-usmiechu-lewandowskiego.html
4. Michniewicz - sprawdzimy czy ma klauzulę w klubowym kontrakcie
5. Nawałka - czyli wchodzenie do tej samej rzeki
6. Skorża - znam takich co woleliby Brzęczka. 
7. ...
8. ...
9. Holendrzy zrobią psikusa, zagrają nieskutecznie i zremisują z nami jak Włosi w Gdańsku, wszystkie dywagacje wezmą w łeb. 
52wtorek, 17, listopad 2020 16:13
CTP
@Ac10
Ja się generalnie zgadzam z Twoimi tezami - poza nielicznymi wyjątkami piłkarzy mamy słabych. Natomiast, to nie tłumaczy tego, że z Włochami zagraliśmy mniej więcej tak, jak z nami grała reprezentacja San Marino. Odnoszę wrażenie, że od czasu, gdy trener Brzęczek dowodzi naszą kadrą, to nawet nie stoimy w miejscu z jakością naszej gry ale nawet się cofamy.
Jeśli w meczu większość piłkarzy zachowuje się tak, jakby swoich kolegów widzieli po raz pierwszy, to raczej nie jest wina ich przygotowania indywidualnego, tylko coś jest nie tak z planem na dany mecz. A to już jest odpowiedzialność trenera.
Oglądając ten mecz odniosłem wrażenie, że obecna "michniewiczowska" Legia zaprezentowałaby się o wiele lepiej niż nasi reprezentanci.
53wtorek, 17, listopad 2020 17:36
dalkub
pytanie brzmi czy zawodnicy będą chcieli umierać za Brzęczka, starzy wiedzą że zbliżające się ME to ostatni szansa dla nich aby nagrać więcej niż mecz otwarcia, mecz o wszystko i mecz o honor.

AC - nie do końca się z Tobą zgodzę w jednej kwestii - piszesz tu że w gruncie rzeczy to Brzęczek niczemu nie jest winny, powołuje tych samych co każdy inny by powołał i to prawda. Problem polega na tym że gdyby na powołaniach się skończyło to wystawiłbym mu notę 5, ale on ma do zrobienia drugą część roboty - jak z tych powiedzmy średniaków europejskich z tych jak piszesz Sampdorii, Southamptonu, czy innego Torino sklecić taką drużynę, która zagra tak że Ty i ja patrząc na boisko powiesz tak - no tak do k... nędzy zostawili zdrowie na boisku, walczyli, biegali, przeszkadzali, przesuwali, podchodzili do pressingu itd. ale są słabsi od Włochów więc przegrali. Czy możesz to po meczu powiedzieć? bo chyba nie chcesz mi powiedzieć że są fizycznie gorzej przygotowani do gry niż Włosi - przypominam że chyba z pół składu gra tam na co-dzień. Czyli albo wychodzą na boisko i im się nie chce, albo nie wiedzą o co chodzi trenerowi, albo mimo że Lewandowski nie gra na lewej obronie, to jednak coś tu do czegoś nie pasuje i on tych klocków nie potrafi poukładać (Brzęczek)
54wtorek, 17, listopad 2020 17:38
Zgred Maruda
He He
Problem polega na tym, że jeżeli pan Brzęczek swoją wyniosłą formą pojmowania bycia trenerem kadry zbyt dużo "nagrabił sobie" u kadrowiczów...To - nikt z nich "umierać" za niego nie będzie.
Pewnie aż takiej parodii jak z Włochami nie będzie, ale utrzymanie w dywizji A jest, degradacja nie grozi...także : "Jest super, jest super - więc o co wam chodzi". Wink
55środa, 18, listopad 2020 04:45
a-c10
@ xxx:

krakowiaczek, tango albo foxtrot

W nawiązaniu do tych Waszych przechwałek o osiągnięciach sportowych powyżej (i paskudnego spłycania kwestii mentalnościWink - ale o tym szerzej kiedy indziej) - ze mnie na tym polu od zawsze i na zawsze kompletna łamaga, niemniej mój brat był swego czasu całkiem niezłym tancerzem towarzyskim. Wytrwale trenował, jeździł na rozliczne turnieje i nawet często przywoził z nich jakieś błyskotki. Byłem kiedyś mimowolnym świadkiem rozmowy, podczas której trenerka tłukła mu do łba, że jeśli chce być naprawdę dobry, musi umieć zatańczyć absolutnie wszystko. OK, może sobie być miłośnikiem jive'a, nikt mu nie broni. Jednak w żadnym wypadku nie upoważnia go to do kopania partnerki po kostkach i przydeptywania jej kiecki, gdy akurat tańczą walca.

Lat minęło mało-wiele i podobne zasady obowiązują we wszystkich bliżej mi znanych sportach zespołowych. Dlaczego Los Angeles Lakers są mistrzami NBA? Bo w osobach LeBrona i AD mają najlepsze kombo gwiazd w całej lidze? Eee... mmm... też. Przede wszystkim jednak dlatego, że mają/mieli skład, który w razie potrzeby umiał wyjść - nomen omen - na parkiet i "zatańczyć" co akurat należało. Do wyboru, do koloru. Od ultra small ball, aż po twin towers i cokolwiek pomiędzy, także, a jakże.

Dlaczego Springbokke wygrali rok temu RWC? Bo mają najlepszy skład i sztab trenerski? Nooo... nie. Znaczy owszem, talentu ci u nich na ciężarówki, zarówno pośród personelu grającego, jak i niegrającego. Trudno jednak stwierdzić, by w jakimś elemencie gry - bądź przygotowania do niej - wyraźnie odsadzali Nowozelandczyków, Anglików, Francuzów, Irlandczyków, czy Walijczyków. Sęk w tym, że w odpowiednim momencie umieli zrobić wszystko i to na co najmniej bardzo dobrym poziomie.

Dlaczego Liverpool w zeszłym sezonie wciągnął całą Premier League lewym nozdrzem i nawet przesadnie się nie skrzywił? Bo nikt nie znalazł metody na gegenpressing? Ale przecież The Reds to nie tylko gegenpressing. W razie potrzeby chłopaki umieją także się cofnąć i absorbować presję rywala na własnej połowie, by w stosownej chwili go skontrować (o czym zresztą jeszcze za moment). A nawet, jeśli trzeba, umieją wziąć piłkę i ją poklepać, zmuszając rywala do biegania za nią.

Przykłady tego typu można mnożyć i mnożyć. Przypuszczam, że koledzy-specjaliści od innych dyscyplin byliby spokojnie w stanie dosypać po kilka swoich. Nasuwa się z tych przykładów dosyć prosty wniosek: schemat zdechł. Można nad nim rzewnie zaszlochać (gdzieżbym ja tam komu bronił wyrażać swe uczuciaWink), trudno jednak jego śmierci przeczyć. Gdy zaś sobie człowiek zda z niej sprawę, to dostrzega jak bardzo jesteśmy zapóźnieni. Wciąż trwają u nas durnowate dyskusje o tym, czy pielęgnować naszą - ekhem - narodową broń, czyli kontrę, czy też może przestawiać się na atak pozycyjny. Jak to "czy"? I. Musimy umieć i to, i to. Inaczej wiecznie będziemy się męczyć ze słabeuszami, a od mocarzy dostawać w pysk. Ba, przydałoby się też zrozumieć, że współczesna kontra nie ma zbyt wiele wspólnego z desperacką obroną w stylu "Zdrowaś, Mario, łaskiś pełna!" i posyłaniem okazjonalnej lagi do przodu w nadziei, że szybki Janek dopadnie do piłki i wrzuci ją na głowę do wysokiego Kuby.

Talmud? Przecież już mamy. Nazywa się NMG i opisuje futbol za pomocą cyferek. Przy czym nie chodzi o cyferki statystyczne, będące wynikiem pracy fachowych analityków. Nie, rzecz w cyferkach określających ilość zawodników w danej formacji. Swoją drogą, niedzielny mecz pokazał dobitnie jakie to jest średniowiecze. Pieprzona "Korona królów". Włosi wyszli na nas 4-3-3 (o, czyli zgodnie z NMG!;]). Tak przynajmniej wynikało z przedmeczowej grafiki. Po czym od pierwszego gwizdka to ich ustawienie zaczęło się ustawicznie przesypywać. A to w 4-4-2, a to w 3-4-3, a to w 3-6-1, w zależności od potrzeb. My zaś cały czas uważamy, że taktyka polega na określeniu ilu konkretnie będzie grać obrońców, ilu pomocników, a ilu napastników. I hajda, na nich, kurwa! Championship Manager 01/02. A potem się jeszcze dziwimy, że dostajemy w pędzel.

Cyferek używamy też do określana pozycji konkretnych graczy. Ten jest szóstka, czyli przecinak. Tamten ósemka, a więc tak trochę do przodu, trochę do tyłu. Siamten dziesiątka, ergo, panie kochany, nasz rozgrywajek. Kuźwa... Wracając do własnych doświadczeń sportowych, na dziesiątce to ja miałem swój najlepszy moment w elzetesowej karierze. Sezon 99/00, awans do klasy okręgowej. Już wtedy, dwadzieścia jeden pieprzonych lat temu, mój ówczesny kołcz dawał mi expressis verbis do zrozumienia, że żaden ze mnie Baggio i jeśli nie będę wracał i pomagał w defensywie, to tak mi mordę skuje, że rodzona matka nie pozna. A my dziś, w sezonie 20/21, widzimy jak śliczną asystę przy golu na 2:0 dla Włochów posyła nominalny skrzydłowy z pozycji rozgrywającego. I wciąż uważamy, że to wina naszego selekcjonera. Niezła parodia.

@ CTP:

to nie tłumaczy tego, że z Włochami zagraliśmy mniej więcej tak, jak z nami grała reprezentacja San Marino

To prawda. Wypada jeszcze wziąć pod uwagę, że Włosi z nami zagrali znacznie lepiej, niż my zwykliśmy grać z San Marino.

coś jest nie tak z planem na dany mecz

Jestem zaprzysięgłym fanem planów. Np. od lat mam plan nagrać płytę, która całym, nie tylko rockowym światem grzmotnie o glebę. Następnie ruszyć w trasę, obskoczyć wszystkie największe festiwale, mieć z tego hajs, fejm i jeszcze takie coś, o czym nie wspomnę na wypadek, gdyby moja małżonka miała to przeczytać. Ów plan jest bardzo szczegółowo rozrysowany. Ile kawałków na longu, który o czym, w jakiej kolejności i dlaczego, do którego teledysk i jaki, etc. Gdzie rozpoczynam trasę, gdzie ją kończę, kto będzie mnie supportował, gdzie zagram dłuższy set, gdzie raczej krótszy, itp. I już-już widzę samego siebie na gali wręczenia Frycków, Grammy, czego tam. Już zaczynam się zastanawiać kto najlepiej wypadłby w roli wprowadzającego mnie do Rock&Roll Hall of Fame. I wtedy uświadamiam sobie, że moje talenta wokalno-instrumentalne predysponują mnie ewentualnie do grania na stricie, no, w najlepszym razie w jakiejś podłej knajpie. I cały misterny plan wiadomo gdzie.

@ Dalkub:

zostawili zdrowie na boisku, walczyli, biegali, przeszkadzali, przesuwali, podchodzili do pressingu itd. ale są słabsi od Włochów więc przegrali. Czy możesz to po meczu powiedzieć?

Nooo... chyba mogę.

Bo owszem, zostawili na boisku zdrowie. Dla przykładu, nasz kapitan, czołowy taktyk Rzplitej, zostawił swego drogocennego zdrowia aż tyle, że się biedaczyna poturbował i jutro pewnie zagrać nie da rady. Zuch! Bohater! ;]

I owszem, walczyli. Góralski np. walczył tak, jakby pomylił boisko z klatką. Schodową, gdzieś na bydgoskiej trudnej dzielni.

I tak, jasne, biegali. Głównie w poprzek boiska, w beznadziejnych próbach nadążenia za rozgrywającymi kolejną akcję Włochami.

I oczywiście, że przeszkadzali. Głównie mojemu żołądkowi we właściwym strawieniu kolacji. Nosz kuźwa, reprezentanci Polski, creme de la creme naszego piłkarstwa. I co? Ilość celnych ofensywnych podań bliska zeru. Kontrola nad piłką jak u podchmielonego wuja Gienia, co to w połowie wesela postanowił pokazać zażenowanym siostrzeńcom jaki to z niego, eee..., yyykkk..., zawołany futbolista. Echhh...

No i wiadomka, że przesuwali. A Włosi ich, za przeproszeniem, posuwali. Natomiast zostawiwszy grube żarty na boku, akurat przesuwanie góra-dół to jedno, co jeszcze jako tako nam w tym meczu szło. Przynajmniej parę razy udało się Włochów capnąć na spalonym. Przesuwanie na boki? No dramat, ale to przecież wynika z różnic w wyszkoleniu technicznym. Jeśli nie musisz całej swej uwagi koncentrować na kontroli nad piłką, jeśli wiesz, że umiesz tę piłkę posłać tam, gdzie powinieneś, możesz grać szybko i jednocześnie dokładnie. Jeśli grasz szybko i jednocześnie dokładnie, to takiego biednego Recę zmuszasz, by ganiał za piłką jak naćpany kot za widmowym kłębkiem.

No i pewnie, że podchodzili do pressingu. W ogóle fajnie, że zostawiłeś to na koniec, bo tutaj właśnie można przywołać dwa-trzy takie baaardzo wymowne obrazki. Rzec by się chciało, znacznie bardziej wymowne od milczenia ow... eee... Lewandowskiego. Otóż parokrotnie Donnarumma poszedł trochę do przodu pomóc w rozegraniu. A może po prostu zmarzł trochę, w sumie cholera wie. W każdym razie pusta bramka. Próba pressingu w naszym wykonaniu. A Włosi co na to? Nic. Zero paniki. Żadnego wywalania gały w ogórki, żeby odbudować ustawienie. Pyk, pyk, pyk, piłeczka od nogi do nogi, podania z dokładnością na żyletkę i chwilę później z naszego pressowania robi się kontra gospodarzy. Mocny zespół kontra średniak. VIIIc versus VIb. Smutne, ale prawdziwe.
56środa, 18, listopad 2020 09:30
dalkub
AC

de facto powiedziałeś dokładnie to co ja bo praktycznie w sposób prześmiewczy opisałeś panów piłkarzy którzy tych elementów nie wykonali.
Do pressingu - ja widziałem tylko imitację i to kiepską pressingu - nazwanie tego pressingiem to ogromna przesada
57środa, 18, listopad 2020 11:23
kibic60
" w sposób prześmiewczy opisałeś panów piłkarzy którzy tych elementów nie wykonali "
" nazwanie tego pressingiem to ogromna przesada "

Chciałbym przeczytać dokładną analizę sposobu gry czterokrotnych mistrzów świata w meczu z Hiszpanią.
Kolegów Lewandowskiego, z którym prawdopodobnie opuścili dwa treningi Very Happy
Nie przypuszczam, żeby wychodząc na boisko "im się nie chciało, albo nie wiedzieli o co chodzi trenerowi".

Najbardziej mnie interesuje gra wysokim pressingiem, przesuwanie stref, przechodzenie z niskiej strefy do wysokiej i wykorzystywanie korytarzy i w jaki sposób wpłynęło to na wynik.
Ich trenera, który dostaje zjeby ze wszystkich stron, chyba nie można porównać z Brzęczkiem Very Happy
58środa, 18, listopad 2020 11:29
xxx
" Pyk, pyk, pyk, "
a-c 10 tym frywolnym opisem wykopał "Piwnicę pod Baranami", trywializując zagadnienia taktyczne.
To nie było żadne "pyk, pyk, pyk" tylko wykorzystanie korytarzy horyzontalnych, wertykalnych oraz diagonalnych w realizacji schematu złożonego z wykorzystaniem schematów bazowych a mianowicie podań. Realizacja schematu polegała na przetransportowaniu piłki najpierw od bramkarza do lewej strefy niskiej, po czym z wykorzystaniem korytarza horyzontalnego do środkowej lub prawej strefy niskiej. To wszystko odbywało się z pominięciem przeszkód terenowych a małym znaczeniu strategicznym, czyli naszych zawodników. Tworzenie wieloboków, najczęściej nieregularnych umożliwiało omijanie wspomnianych przeszkód terenowych, praktycznie na całym boisku.
Opis gry naszego zespołu wymyka się zasadom naukowym, ponieważ najbardziej przypominał ruch cząstek gazu, który jak wiadomo jest chaotyczny. Do opisu tego ruchu stworzono "gaz idealny", nie istniejący ale umożliwiający uchwycenie pewnych reguł, które jednak w gazie rzeczywistym obowiązują i pozwalają stworzyć punkt odniesienia, jak powinno być. W przypadku naszej piłki to są założenia taktyczne, które jednak istnieją tylko w teorii, bo po pierwszych zderzeniach cząstek naszego gazu (zawodników) z piłka, wyraźnie widać, że dominuje chaos.
Jest tylko jedna metoda aby ujarzmić ten chaos, jest to stworzenie takich cząstek gazu, które zachowują się zgodnie z zasadami nauki, bo inaczej uczeni (trenerzy) będą tak samo bezradni jak dotychczas i zmuszeni będą opowiadać o nieistniejącym gazie idealnym (taktyce), albo jak Lewandowski milczeć z powodu trudności opisania tego co się działo.
59środa, 18, listopad 2020 14:52
iocosus
Mhm, no tak, Joachim Loew i jego podopieczni do spółki z Ferrano Torresem i jego kumplami wyświadczyli największą z możliwych przysług wobec Jerzego Brzęczka, notabli z PZPN i naszego wspaniałego niereformowalnego PMS-u. No przy ich 0:6 nasze 0:2 to przecież małe piwo, o co kaman, na tym sport polega że raz ten, raz tamten wygrywa, a teraz takie czasy że baty mogą zbierać i Niemcy. 
 
Sebastian Mila w "Cafe kadra" anonsuje skład na dzisiejszy wieczór: Fabiański - Kędziora, Glik, Bednarek, Reca - Krychowiak, Klich - Płacheta, Zieliński, Jóźwiak - Lewandowski
 
Reca w wyjściowym składzie to jeden z tych który w tym sparingu zapewne będzie chciał umierać za trenera, ale jeżeli pomijanie Rybusa było jedną z drażliwych iskier w dyskusjach na kadrze, to ognisko nieporozumień raczej nie zostanie wygaszone.

ps
Mam takie wrażenie na naszym forum, że jak jeden z nas napisze że za oknem deszcz pada, to zaraz zostanie zjechany, że bredzi, bo przecież gdzieś tam słońce świeci. Obawiam się że jak by napisał ***** *** , to ten drugi złożyłby deklarację przystąpienia do PiSu. Niemożliwe? Lepiej nie sprawdzać! A bodaj Was ... . Wink
60środa, 18, listopad 2020 15:54
CTP
@Iocosus
Ej, no na tym polega wymiana poglądów. Smile
A jeśli chodzi o twoje obawy, to chyba są (na szczęście) bezpodstawne. Jedyną osobą o poglądach najbardziej zbliżonych do PISu jestem tutaj chyba tylko ja ale moje zdanie na temat obecnego rządu jest bardzo zbliżone do mojej opinii na temat Brzęczka jako selekcjonera. Smile
61środa, 18, listopad 2020 16:34
a-c10
@ Iocosus:

Ja-ro-sław! Pol-skę zbaw!!! Very Happy

(poważniej później)
62środa, 18, listopad 2020 16:37
iocosus
CTP - "incredible" jesteś tu nieodzowny, dzięki Tobie zachowujemy parytet. Wink

W wp.pl przewidywany skład Polski na mecz z Holandią:
Łukasz Fabiański - Tomasz Kędziora, Kamil Glik, Jan Bednarek, Maciej Rybus, Grzegorz Krychowiak, Jakub Moder, Przemysław Płacheta, Mateusz Klich, Kamil Grosicki, Robert Lewandowski.

Brzęczkowi udało się jedno, nikt zda się nie jest pewien jaka jedenastka wybiegnie na murawę.
63środa, 18, listopad 2020 16:47
iocosus
Albiceleste, informuję że Niezgoda kontuzjowany niepowołany! Wink
64środa, 18, listopad 2020 16:52
a-c10
@ Iocosus:

O w mordę, no to leżymy... ;p
65środa, 18, listopad 2020 17:30
xxx
"Mam takie wrażenie na naszym forum, że jak jeden z nas napisze że za oknem deszcz pada, to zaraz zostanie zjechany, że bredzi,"

No, jak pisze że deszcze padają do góry, to trudno jest się zgodzić.
66środa, 18, listopad 2020 19:39
Zgred Maruda
@a-c10

Ja-ro-sław! Pol-skę zbaw!!! Very Happy

(poważniej później)

na poważniej później może zabraknąć czasu...(? Wink)

@xxx

...a co - jeżeli właśnie deszcz pada pod górę... patrz wers wyżej
67środa, 18, listopad 2020 22:56
iocosus
Aktualizacja

Polska - Holandia 1:2 (1:0)
Bramka: Kamil Jóźwiak (6) - Memphis Depay (77-k.), Georginio Wijnaldum (83)
Sędzia: Orel Grinfeld (Izrael)
Polska: Łukasz Fabiański - Tomasz Kedziora, Kamil Glik, Jan Bednarek, Arkadiusz Reca (81. Maciej Rybus) - Mateusz Klich, Grzegorz Krychowiak (71. Karol Linetty), Przemysław Płacheta (76. Kamil Grosicki), Piotr Zieliński (71. Jakub Moder), Kamil Jóźwiak - Robert Lewandowski (46. Krzysztof Piątek)
Holandia: Tim Krul - Hans Hateboer (57. Denzel Dunfries), Stefan de Vrij, Daley Blind (84. Luuk De Jong) , Patrick van Aanholt (70. Owen Wijndal) - Frenkie de Jong, Georginio Wijnaldum, Davy Klaassen (70. Donny van de Beek) - Donyell Malen, Mephis Depay, Calvin Stengs (70. Steven Berghuis)
68środa, 18, listopad 2020 23:06
Zgred Maruda
Remis - Oj - aby teraz nic nie wymknęło się z pod tzw. kontroli...
mój Boże, jednak ponownie, drużyna która ( uwaga Very Happy) w piłkę grać BARDZIEJ chciała - wygrała. Niby nic, a jednak !

Śmiechu mi ( nam) nie zabraknie, to akurat problemem nie jest!
Istnieje tu - na tej Szczytnej stronie pewna wykładnia sensu, która namiętnie kłuci się z relatywizmem. Przybyli pięknem swoim teoretycy, wręcz wszystkich aspektów swoich ideologii i poczuli się uprawnieni do zakładania nawet aż tak bardzo górnolotnych swoich wynaturzeń...

@kibic60
można by się zastanawiać czy brać na poważnie Twoje :
"Najbardziej mnie interesuje gra wysokim pressingiem, przesuwanie stref, przechodzenie z niskiej strefy do wysokiej i wykorzystywanie korytarzy i w jaki sposób wpłynęło to na wynik."
Obśmiewanie bywa trudne w realiach późniejszych, gdyż waląc w ryj - odwraca się niemiłosiernie. Masz tam swojego "parodystę" - zaraz cię wzmocni sportową wiedzą, a następny wykreuje ileś tam rozpisek pod różnymi tytułami...Jest OK Wink poczytamy...

Tak jak napisałem wcześniej - " Jest dobrze, Jest dobrze - więc o co wam chodzi" Wink

Decyzyjność dobrej decyzji trzyma w ręku jeden człowiek...

Kilka chwil wstecz @dalkub przywołał pewien sens dość znaczących kilku graczy tej reprezentacji. Ze zrozumieniem odczytuję tą sugestię, bowiem rozumiem w całokształcie ludzi, którzy chcieliby na ostatnim swoim turnieju ważnym - być pod ręką "ciut" lepszego fachowca niż trenera Wisły Płock. W tym ( czego nie widać) istnieje -coś - co jest ogólnie nazwane sportem, jednak też potrafi być złożone...

Złożone na tyle, że nie ogarnie tego żaden - komentator, któremu na chwilę wydaję się, że jego ocena jest głównie wiążąca...
No cóż pozostawiam w dalszej niewiedzy - bo taka jest piłka / nie tylko nożna Wink
69czwartek, 19, listopad 2020 08:25
kibic60
Bardziej żenujące od gry naszej kadry są komentarze Zgreda Marudy, złożone na tyle, że nie ogarnia tego żaden czytelnik.
Nie jest dobrze, nie jest dobrze - więc o co ci chodzi ?
70czwartek, 19, listopad 2020 09:43
Zgred Maruda
@kibicu60

Czyżby...?
Kto jak kto , ale Ty rozumiesz z całą pewnością (!)
71czwartek, 19, listopad 2020 10:17
xxx
kibic60
"Bardziej żenujące od gry naszej kadry są komentarze Zgreda Marudy,"
Zgredowi z różnych powodów można wybaczyć. Mnie bardziej martwi i denerwuje, że tłumnie zebrani w studiach TV eksperci nie potrafią z siebie wydusić wyjaśnienia tego, co sami widzą a mianowicie, że mamy trudności z wymianą kilku podań. Zauważyłem pewną zmianę a mianowicie zaczęli to dostrzegać, czyli mówią o tym, ale bez konkluzji.
Nie wiem z czego to wynika? Bo chyba nie z ochrony przed krytyką zawodników, ponieważ krytykują ich za wszystko inne, tak samo jak trenera, czyli krytykują ich za efekty a nie krytykują przyczyny. Może dlatego, że to byłaby krytyka całego systemu w polskiej piłce? Ale ten też przecież krytykują.
To zjawisko ma dużo szerszy zasięg niż piłka.Ostatnio jest tyle szumu wokół sprawy powiązania dotacji unijnych z praworządnością. Uslyszałem już wszystko, tylko nie to dlaczego to jest takie ważne. Otóż ważne jest dlatego, że prawidłowość wydawania pieniędzy unijnych oceniają krajowe sądy i jeśli są one w jakikolwiek sposób uzależnione od władzy (poprzez wybór sędziów, albo możliwości nacisku na nich), to ich orzeczenia mogą wypaczać stan rzeczywisty. Np. na Węgrzech korupcja i kumoterstwo w dysponowaniu środkami unijnymi jest sygnalizowana od dawna.
Piszę o tym dlatego, żeby pokazać pewną bezsilność intelektualną ludzi, którzy powinni nam, obywatelom wytłumaczyć o co chodzi a nie potrafią. Chęć ukrycia tych spraw przez opozycję chyba nie wchodzi w grę z powodów oczywistych. To jest po prostu jakaś niemoc "dydakryczna".
Na polską piłkę też patrzą wszyscy, widzimy sprawy z pozoru oczywiste a rozmawia się o wszystkim, tylko nie o sednie problemu.
72czwartek, 19, listopad 2020 10:31
xxx
Podczas prasóweczki dowiedziałem się że Rosja, pod wodzą świetnego trenera, Czerczesowa przegrała 0-5 z Serbią. Czy on w dalszym ciągu jest trenerem dobrym? Czy opinię o trenerze można zmieniać po każdym meczu?
73czwartek, 19, listopad 2020 11:24
xxx
Mladenović w tym meczu miał 2 asysty i 1 bramkę. Wszedł z ławki. Dziennikarz stwierdził, że udowodnił, że jest najlepszym lewym obrońcą w lidze. Czy to jest prawda? Ja myślę, że jeśli jest najlepszy to w ofensywie, bo w defensywie ma często obcinki.
Mam przekonanie, że w walce o klikalność dziennikarze używają już tylko wyrazistych ocen, które nie opisują rzeczywistości, przez co jej ocena jest prymitywizowana.
74czwartek, 19, listopad 2020 11:42
xxx
kibic60
A co sądzisz o grze Zielińskiego? Obaj jesteśmy sceptyczni wobec zachwytów nad nim, ale wydaje mi się, że jak schodzi niżej, to potrafi lepiej wykorzystać swoje umiejętności techniczne i zainicjować akcję do przodu. W tym meczu był zauważalny. Myślę, że jego pozycja to zdecydowanie 8, szczególnie przy naszych niedomaganiach polegających na tym, że nie ma kto po odbiorze utrzymać piłki, albo uwolnić się zwodem, albo celnie podać.
W akcji bramkowej, to właśnie Zieliński podał do Lewego inicjujące podanie. Decyzja była szybka a podanie mocne/szybkie i celne.
75czwartek, 19, listopad 2020 11:43
świrekwampirek
"Zgredowi z różnych powodów można wybaczyć" a to niby dlaczego?!
76czwartek, 19, listopad 2020 12:18
Zbyszek
Tym razem swój wykład Smile zacznę od przypomnienia,a niektórych nauczenia, czym w swej istocie jest współczesny sport. Nie będę powoływał się na konkretnych autorów książek, bowiem sporo na ten temat przeczytałem ( w razie draki wskażę) .
Wszyscy autorzy narzekają,że współczesny sport ( to określenie obejmuje jego radykalną przemianę ok.45-50 lat temu ), nie jest tym , którym był od końca XIX wieku, kiedy to został niejako wskrzeszony po zaniku od czasów starożytnych. Wskazuje się na trzy podstawowe zjawiska,a mianowicie :
- sport przestał być skierowany na wewnątrz i sportowcy przestali być jego podmiotami ,a przepisy i reguły nim rządzące przestały być oparte na zasadach równości, dostępności i fair play. Stał się masową rozrywką dla publiczności,
- tym samym sport stał się widowiskiem rządzonym nie swoimi specyficznymi prawami ,ale regułami zabawy ,
- sport podzielił się i podzielił sportowców na cześć zawodową i cześć amatorską, które zupełnie nie przystają do siebie.
Wszyscy badacze , socjolodzy i psychologowie , wskazują ,że podstawową przyczyną tej przemiany stała się telewizja, jej masowy rozwój i dostępność. Np. w USA różne rodzaje sportu do końca lat 60-tych XX wieku generowały przychód finansowy , który plasował je w okolicach 30 miejsca wśród wszystkich branż, w połowie lat 70-tych , było to miejsce 8,a od początku XXI wieku sport znalazł się na 1 miejscu . Równocześnie z uzawodowieniem sportu pojawiło się zjawisko jego komercjalizacji ze wszystkimi tego stanu rzeczy konsekwencjami.
Wszystkie badania dowodzą,że skutkiem profesjonalizacji sportu jako takiego i stania się przez niego masowym widowiskiem rozrywkowym są takie zjawiska jak :
- głównym motywem i celem uprawiania sportu przez zawodowca jest uzyskanie maksymalnych korzyści finansowych. Taki sportowiec tak jak artysta sprzedaje swoje usługi tym, którzy najwięcej zapłacą,
- kolejnym celem jest uzyskanie i utrzymanie popularności, Stąd mamy takie parcie na media, czego skutkiem jest fakt,że dziś to co kiedyś ukryte stało się dostępne , jak np. konflikty ,
- na końcu motywacji sportowca stoi uzyskanie prestiżu i uznania w oczach kolegów.
Tym samym takie elementy jak przywiązanie do klubu, do miasta , państwa przestały mieć znaczenie . Za tym podejściem , czyli pójściem za pieniądzem, idzie brak emocjonalnego zaangażowania w to co się robi na sportowej arenie. Ten element zastępuje, etos pracy. Czołowi sportowcy stają się perfekcjonistami ,a nie entuzjastami. Rodzi to m.innymi ten skutek,że najlepiej zarabiają niekoniecznie najlepsi,ale najbardziej popularni.Oczywiście to co napisałem w telegraficznym skrócie jest tylko maleńką cząstką opisu zjawisk zachodzących w sporcie , czemu poświęcona jest obszerna literatura. Na przykładzie praktycznym może powiedzieć,że dziś jest nierealne takie przywiązanie do barw klubowych jakie przejawił zmarły 17.11. 2020 roku Henryk Grzybowski ( cześć Jego pamięci), który całe sportowe życie spędził w Legii ( od 1949 do 1967 roku).
Do tego koniecznie trzeba odróżniać postawy młodych zawodników, których celem głównym jest pokazanie się, od dorosłych zawodowców , których podstawowym celem jest zarobienie. Ubocznym ,ale istotnym skutkiem takich postaw są takie fakty jak oszczędne gospodarowanie siłami przez zawodowców tak w meczu jak i w sezonie, unikanie kontuzji czyli wykonywanie zawodu piłkarza dokładnie tak jak pracy. Tu przykład Roberta Lewandowskiego jest tego podejścia przekonywującym potwierdzeniem. Nie obrażając @XXX to kiedy podaje on jako przykład postawę juniora , który mówi o emocjonalnej chęci pokazania się, to jego postawa nie ma żadnego przełożenia na cel bycia w sporcie profesjonalisty.Czyli,jeżeli chcemy mówić o sporcie na poważnie to musimy nasze sądy oprzeć na badaniach,a nie na sufitowym bredzeniu i bajek opowiadaniu.
Przy czym , ja z opisem naukowców się zgadzam,ale nie podzielam ich przekonania,że przemiany w sporcie są złe tylko dlatego,że sport odszedł od tego czym był do czasu ery telewizji. Uważam,że nie jest wcale gorzej ,tylko inaczej. Na zasadzie,że widz płaci i wymaga, a płaci więcej za to co mu się podoba.

To co opisałem skrótowo , wielce nieskładnie, powoduje,że media bezpardonowo wkroczyły do sportu i są w stanie tak zrelatywizować zjawiska i postacie,że coś dobrego tak zohydzą,że będzie złem ,a coś obiektywnie marnego pokażą jako złoto samo. Ponieważ w ten sposób tzw. opinia publiczna jest manipulowana i przestała być obiektywnym sędzią to ludzie sportu nie uznają werdyktów pismactwa i im się nie poddają jako zmiennym w czasie i przypadkowym. Np. jednego dnia robią z kogoś gwiazdę,a drugiego ostatnią łajzę. Niestety rodzi to i ten efekt,że władze sportowe ,a i trenerzy zachowują wobec mediów postawę obronną czując się jak w oblężonej twierdzy. A więc nawet kiedy media mają rację to wielu ludzi sportu ten fakt odrzuca przyjmując jako zasadę postępowania lojalność wobec swoich. Często jest to lojalność fałszywa czyli nie oparta o dbanie o dobro, o interes tego co się robi,ale o obronę ludzi, nawet kiedy w najmniejszym stopniu na to nie zasługują. Ba, dochodzi do tego,że pewne decyzje zapadają na zasadzie sprzeciwu na naciski medialne. Nie chcę mówić,że towarzyszy temu taka wielkopańskość,że ja mogę i kto mi co zrobi,a być może i przekonanie o własnej nieomylności. Tym samym bardziej zrozumiałe staną się decyzje o przedłużeniu kadencji Brzeczka w reprezentacji w czasie kiedy rozgrywki w LN jeszcze się nie skończyły i przyniosły kompromitujące występy w pierwszym meczu z Holandią i drugim z Włochami.Nie twierdzę,że decyzja Bońka byłaby inna,ale zwykła rzetelność byłaby zachowana. Podobnie nieroztropnie postąpił Mioduski przedłużając przed jej upływem umowę z Vukoviczem. Tu trzeba zwrócić uwagę na dwa aspekty :
- takie decyzje były skierowane niejako ku przeszłości ,a nie ku przyszłości. Były więc nagrodą za to co Brzęczek i Vukovicz uczynili ,a nie za stworzenie realnych podwalin pod przyszłe sukcesy i ich trwałość. Ja powiadam,że za dobrą robotę należy się nagroda, ba nawet medal jakiś ,ale stale trzeba szukać takich, którzy będą to co trzeba robili lepiej,
- ewentualne rozwiazanie umów z powodu upływu terminu na jakie zostały zawarte rodziłoby znacznie mniej szumu medialnego, niż ich rozwiązanie w trakcie kontraktu. Osobiście jestem zwolennikiem starego łacińskiego pacta sunt servanda i zerwanie umowy traktuję jako akt ekstraordynaryjny.
Lecz taka fałszywa lojalność może prowadzić do zjawiska klikowości, wręcz mafijności, a bez niej np. wszechogarniająca (przed niedawnymi laty) korupcja w polskiej piłce byłaby niemożliwa.
Jednym z aspektów zastąpienia zasad przez szamal jest dążność zawodników do nierespektowania umów zawartych z klubami czemu władze klubów i związków sportowych się przeciwstawiają. Ale to temat na inne opowiadanie.

W ostatnim czasie wokół reprezentacji atmosfera medialna stała się nieprzychylna, bowiem media ponad wszelką miarę rozdmuchały rzeczywisty lub urojony konflikt w kadrze pomiędzy głównymi aktorami czyli trenerem kadry Brzęczkiem, a jej kapitanem i najlepszym zawodnikiem Robertem Lewandowskim. Jest to pochodna zjawiska medializacji kontaktów międzyludzkich i poddania ich ocenie gówniarzy i gównojadów. Hieny nadające temu rozgłos dowodzą,że żyją w świecie , który nie istnieje . Nie ma bowiem w życiu społecznym czegoś takiego jak brak konfliktów. W każdej grupie ludzi konflikt jest zjawiskiem normalnym. I to ta grupa ludzi taki konflikt musi rozwiązać, przede wszystkim dlatego,że jest niejako skazana na siebie i musi realizować cel do jakiego została stworzona. Grupa ludzi która musi z jakiegoś ważnego powodu być ze sobą sama wytwarza mechanizmy rozwiązujące, pacyfikujące lub neutralizujące konflikt i to ta grupa usuwa ze swego grona nie ludzi "konfliktowych" ,ale tych, którzy nie potrafią pogodzić się z jego usunięciem .
Ten rzekomy konflikt Brzeczka z Lewandowskim miał i ma charakter nie tyle incydentalny ile minimalny , nic nie znaczący. A jego rozwiązanie było oczywiste. Lewandowski i trener nie tylko doszli do porozumienia,ale Robert sam zadeklarował,że mimo kontuzji z powodu której powinien opuścić zgrupowanie, zbadać się i leczyć, na blokadzie zagra pół meczu z Holendrami. Niestety widać ile on znaczy dla naszej drużyny, bowiem w I połowie Holendrzy z nami sobie nie radzili,a kiedy Robert zszedł pogonili nas ,aż przykro było patrzeć.
Tylko,że w historii takie konflikty były znacznie ostrzejsze i dotyczyły one zbliżonej do obecnej sytuacji,a mianowicie kapitan drużyny , będący najlepszym zawodnikiem i człowiekiem ogromnie ambitnym ,żądnym sukcesu nie godzi się z porażkami lub traktowaniem go jako przedmiotu, ze zdaniem którego nikt( trener )się nie liczy. Podam tylko wybrane przykłady i to te znane z prasy.
Kazimierz Deyna jako kapitan Legii i reprezentacji potrafił siłą wymusić zaangażowanie na treningu i w meczu tego, który jego zdaniem obowiązki olewał. W Legii nienawidzili się z Robertem Gadochą i praktycznie ze sobą nie rozmawiali od czasu jak Gadocha nie chciał podporządkować się Kaziowi kiedy Vejvoda mianował go kapitanem, za co dostał od Deyny w buzię. A na boisku Deyna szukał Roberta, bo wiedział,że ten najlepiej zrobi użytek z jego podań. Kazio , jak mu podskoczył trener reprezentacji Gmoch i mimo,że byli kolegami z Legii, chciał potraktować Deynę jak chłopaczka ,na co ten go znokautował i Jacek się uspokoił , bo mu rozum wrócił z dupy do głowy.A potem obaj sobie z dziubków jedli , taka pomiędzy nimi sztama była. Nie doszło tylko do porozumienia pomiędzy Deyną a Bońkiem, co Zbyszek uznał po latach za swoją winę , bowiem nieuznawanie hierarchii w każdej grupie jest wykluczające i szkodliwe.
Sam Boniek rządził w szatni Widzewa przy pomocy pięści i paru kolegów jak dostali po razie w przerwach meczów to potem ganiali jak rącze konie. W paru meczach Widzewa kiedy do przerwy drużyna przegrywała Boniek wypraszał trenera z szatni ( to taki eufemizm, bo go na siłę wyrzucał) i sam ustalał jak wygrać. Trenerzy jakoś się nie żalili do mediów, tak jak Brzęczek.
O przygodach Koseckiego on sam opowiada w swojej książce . Trzeba tylko wziąć poprawkę na to to,że jak jego "przeciwnik" jeszcze żyje to "Kosa" oszczędza pikantnych szczegółów.
Pewnikiem w rozwiązaniu ostatniego konfliktu pomógł Boniek, który wymusił na stronach,aby wreszcie ze sobą porozmawiały, bo przecież i trener i zawodnicy chcą tego samego i to na tej bazie,a nie na jakiejś sztucznej miłości, muszą się ze sobą porozumieć i ze sobą współpracować .

Pomimo niezłego wczorajszego meczu w naszym wykonaniu nie mogę pozbyć się takiego przekonania,że Brzęczek nie zrobił wszystkiego co powinien w trakcie swej dotychczasowej pracy. Za nim jest już 18 meczów,ale konia z rzędem temu , kto potrafi wskazać jacy zawodnicy stanowią podstawową czyli wyjściową jedenastkę. Ja już pomijam ubóstwo kadrowe i bardzo marne zaplecze reprezentacji,ale tym bardziej obowiązkiem trenera było wyselekcjonowanie najlepszych na daną pozycję.I otóż kogo my tu mamy i czy Brzęczek wniósł jakiś własny wkład, kogoś wychował, odkrył - a kto byłby wzmocnieniem drużyny od czasu kiedy selekcjonerem był Nawałka.Zacznijmy od bramkarza , który jest ,ale w dwóch osobach,Szczęsnego i Fabiańskiego czyli tak jak za Nawałki i tak samo nie wiadomo kto jest tym numerem 1. W obronie mamy pewniaków w osobach Glika i Bednarka czyli znowu Nawałka się kłania. I tu akurat Brzęczek ma osiągnięcie w postaci dawania szansy Walukiewiczowi.Ale już na bokach wiadomo niewiele. bo o ile jeszcze prawa obrona , też Nawałkowa prezentuje się niezgorzej , to po lewej odkrycie towarzyskie Brzęcka Reca gra koszmarnie.Z pomocników jak u Nawałki pewniakiem jest Krychowiak,a poza nim wiadomo tyle co nic. Ba, nawet nie wiadomo jakim systemem ma drużyna grać czyli jakie zadania wynikające z pozycji na boisku mają wykonywać wyznaczeni zawodnicy.Inaczej dobrani powinni być zawodnicy pod system 4-2-3-1, 4-4-2, 4-1-4-1 czy 4-3-2-1. Natomiast Brzęczek macha nimi jak cepem bez żadnego ładu i składu. W efekcie z klasowymi zespołami w środka pola gry nie istniejemy. No i atak,a w nim osamotniony , odcięty od podań Lewandowski. A Robert nie jest nie do zdarcia,a zmiennika nie ma . Jesteśmy bodaj jedynym zespołem z czołówki, który gra w składzie nieprzewidywalnym. To,że my jesteśmy zaskakiwani to pół biedy, gorzej,że chyba trener sam siebie zaskakuje nieprzemyślanymi eksperymentami, nie mówiąc już o zawodnikach, o których można powiedzieć parafrazując żart " Myjcie się dziewczyny, bo nie znacie dnia,ani godziny".

Jakby nie patrzeć to średnia umiejętności techniczno-taktycznych naszych zawodników jest mocno średnia.Więc pokaźna ilość drużyn grających przeciwko nam będzie przeważać nad nami w czasie posiadania piłki,ilości celnych podań i z tym musimy się pogodzić. W tym elemencie takim Włochom, Holendrom czy Hiszpanom ( rywale w grupie Euro) nie dorównamy.Musimy więc starać się równoważyć tę wrażą przewagę elementami motorycznymi i wolicjonalnymi. Naszymi atutami powinny stać się wybieganie,ruchliwość, sensowna i ukierunkowana gra bez piłki, waleczność, pomysłowość, i przede wszystkim zgranie. Ale,aby to zaangażowanie nie było jałowe to obowiązkiem trenera jest opracowanie racjonalnego i wykonalnego, przez te kadry jakie ma, planu taktycznego. To do tego musi sprowadzać się symbioza trenera i zawodników. Bowiem sama gra jest efektem tego co wymyśli trener, czego nauczy na treningu i czego będzie wymagał podczas meczu.Najczęściej zdyscyplinowane zrealizowanie planu taktycznego gry przekłada się na korzystny wynik.
77czwartek, 19, listopad 2020 13:15
iocosus
Po pięciu kwadransach gry trener Brzęczek mógł się czuć zwycięzcą nie tylko w meczu z Oranje, ale i w całym tym "reprezentacyjnym zamieszaniu" w kontrze do swoich oponentów domagających się jego zwolnienia, w dialogu lub z jego brakiem, w każdym razie w relacji z kapitanem reprezentacji, z innymi piłkarzami, jako "niekochany" przez kibiców, był Wiktorem przed ostatnim kwadransem dopóki skazana z góry na porażkę reprezentacja Polski prowadziła z faworyzowanymi Holendrami. Pomarańczowi tym razem w czarnych trykotach wbili jednak dwa gole, repra poniosła kolejną porażkę, czy jednak adwersarze selekcjonera oczekujący jego dymisji mogą czuć się "usatysfakcjonowani"? 

Moim zdaniem Brzeczek nie zostanie zwolniony, ten mecz nie był blamażem jak poprzedni, Holendrzy wygrali zasłużenie, ale Biało-czerwoni nie byli tylko i wyłącznie biernymi statystami ogrywanymi niczym Estonia lub San Marino. Wyszkolenie, operowanie piłką, kultura gry były po stronie rywala, ale dynamika akcji już mogła być zadowalająca, dzięki niej padł gol Kamila Jóźwiaka, można odnotować słupek Przemka Płachety, były inne akcje napędzające stracha pewnym siebie przeciwnikom. W odróżnieniu od Włochów nie musieli narzucać ciągłego intensywnego pressingu żeby ostatecznie i tak udowodnić swoją wyższość, być może stąd też powstało nie tak przygnębiające wrażenie z obrazu meczu, a i Jerzy Brzeczek mógł stwierdzić w pomeczowym wywiadzie: "To było dobre spotkanie".

Jerzy Brzęczek pozostanie "niekochanym Narodowym". Pozostanie ponieważ jak sam podnosi wypełnił postawione przed nim zadania, awansował do Euro, wprowadził młodych do składu, utrzymał się w elicie Ligi Narodów, teraz przed nim eliminacje marcowe Mistrzostw Świata i oby postpandemiczne Euro 2021. Brzęczek pozostanie selekcjonerem właśnie ze względu na kalendarz. Ewentualny następca musiałby z marszu stawać w szranki meczów o punkty, efekt mógłby być na miarę Czesława Michniewicza w Legii i jej odpadnięcia w kuriozalnym zestawieniu z Ligi Europy.  Nowa miotła, nowe otwarcie nie zawsze muszą być skuteczne, ryzyko może być zbędne tym bardziej gdy stawką jest Mundial. Brzęczek pozostanie selekcjonerem ponieważ deklarację zaufania wobec niego w pomeczowym wywiadzie złożył Kamil Glik, a Robert Lewandowski zresztą do spółki z trenerem zbagatelizowali jakiekolwiek interpretacje o konflikcie pomiędzy nimi. Brzęczek pozostanie trenerem najważniejszym w Polsce ponieważ nie odpowiada za stan futbolu w Polsce, według PZPN zgodnie z naszym stanem posiadania plasujemy się na początku drugiej dziesiątki w Europie i powinniśmy zaakceptować porażki z wyżej notowanymi choćby Włochami lub Hiszpanami bo tam się gra przez cały rok, a u nas nie. (credo Romana Koseckiego) Jerzy Brzęczek pozostanie na swoim stanowisku ponieważ jest Polakiem przedstawicielem PMS-u, a Polacy nie gęsi i swoich trenerów mają, a przy ewentualnej roszadzie tzw. opinia publiczna mogłaby dopominać się trenera zagranicznego, więc po co taki i komu potrzebny?

Z wyżej wymienionych powodów, a pewnie jeszcze i z pół setki innych, Jerzy Brzęczek pozostanie "Narodowym" przynajmniej do czerwca przyszłego roku, no może jakiś blamaż i spektakularne wtopy w trzech marcowych meczach eliminacji WM to zmienią, ale póki co w żadną roszadę nie wierzę. Zgadzam się w pełni z jednym argumentem z powyższych, Jerzy Brzęczek nie odpowiada za stan polskiej piłki, jakikolwiek inny trener nie sprawi, że z dnia na dzień będziemy grali na poziomie Włochów, operowali swobodnie piłką tak jak Holendrzy, imponowali techniką indywidualną i organizacją zespołu tak jak Hiszpanie, ale wkurza mnie gdy notable pezetpeenowcy próbują przypisać nam ten stan jako nam przynależny raz na zawsze, ponieważ sorry taki mam klimat, lub jakieś inne banialuki. Buntuje się gdy się  wmawia że pozostaje nam jedynie dobra organizacja w obronie i szybki atak czyli "murowaniec z konterką". Takie archaiczne myślenie, taką doktrynę trzeba zmieniać, ponieważ bez tego roszady trenerskie nic nie zmienią. Jako kibice tego się domagajmy, żądajmy. Jeżeli PZPN ściemnia że NMG preferuje grę ofensywną to argumentujmy że reprezentacje juniorskie i młodzieżowe pionu centralnego realizują inną taktykę. W naszym systemie nastwionym na preferowanie "konterki" nawet gdy jego przedstawiciele deklarują potrzebę szkolenia ofensywnego, to w praktyce wybierają w meczach z silnymi rywalami defensywną taktykę (vide Jacek Magiera). Zamiast zmiany Jerzego Brzęczka polskiej piłce potrzebna jest wymiana Stefana Majewskiego jako głównodowodzącego PMS-u, niezbędny jest również nowy prezes PZPN jako progresywny reformator systemu szkolenia, uznający taką potrzebę jako kluczowe wyzwanie dla siebie. Niestety nie był nim Zbigniew Boniek i wydaje się że nie będzie również Marek Koźmiński. Niestety.

Jerzy Brzęczek pozostanie selekcjonerem, choć dziś jestem zdania, że to był zły wybór Zbigniewa Bońka już u samego zarania. Polski trener obojętnie kto by nim nie był naszej kadry nie zbawi, nie sprawi że będzie grała hiszpańską tikitakę. Ale bardzo dobry trener mógłby wykorzystać  potencjał tej grupki wyselekcjonowanych zawodników jakimi dysponuje. Uznaję że Adam Nawałka w 2016 roku tego dokonał. Na dziś uważam, że Jerzy Brzęczek nie jest do tego zdolny. Zamiast szukać zrozumienia w grupie, współtworzy konflikty, które są następnie nieudolnie pudrowane. Do prowadzenia indywidualności takich jak Lewy, tak mocnych charakterów jak Krycha lub Glik oprócz warsztatu ćwiczeń piłkarskich potrzebny jest jeszcze zasób wiedzy psychologicznej. W którym momencie nie przeszkadzać, nie wpierdalać się, a w którym podjąć zdecydowane decyzje, być może nie pod publiczkę, albo wbrew opinii kibiców lub środowiska, ale za to oczyszczające atmosferę. Nie dostrzegam takich umiejętności w Brzęczku, a wspomagający go psycholog raczej uzyskuje efekt odwrotny do zamierzonego. 

Chciałbym żebyśmy w marcowych eliminacjach do mundialu się nie utopili, w miarę możliwości przeszli suchą nogą z jak najmniejszymi stratami, natomiast na Euro w powtórkę tego co dokonała ekipa Nawałki nie wierzę. 
78czwartek, 19, listopad 2020 14:16
xxx
@Zbyszek
Słusznie piszesz, że sport się bardzo skomercjalizował. Stał się tak obfitym źródłem dochodów, że sportowcy kalkulują gdzie więcej zarobią. Ze sportowców zrobiono produkty podlegające takim samym prawom marketingowym jak wszystkie inne towary. Wypromowany sportowiec przynosi krociowe zyski całej chmarze ludzi.
Ale przecież pozostaje on wciąż człowiekiem ze swoimi zaletami i słabościami. Czytając to co wypisują pismacy zauważam, że nastąpiła dehumanizacja sportowców. Oni wiecznie coś muszą. Muszą strzelić, muszą obronić, muszą skoczyć wysoko albo daleko, o za tym stoją kontrakty, sponsorzy i tłum oszalałych kibiców.
A przecież ci sportowcy nie pochodzą z innej linii ewolucyjnej niż juniorzy. Pasja i marzenia z pewnością w wieku seniorskim nie są jedynymi czynnikami motawycyjnymi. Piszesz, że sportowcy stają się perfekcjonistami. Masz rację, bez tego nie będą wybitni, ale osiąganie perfekcjonizmu jest jak ściskanie sprężyny, ostatnie milimetry idą najciężej i bez pasji i chęci zwyciężania wielu nie wytrzymuje tego reżimu. Przykładami wypalonych sportowców można wypełnić książkę telefoniczną jakiejś metropolii.
Lekceważysz czynnik ludzki a z drugiej strony piszesz niżej; " Musimy więc starać się równoważyć tę wrażą przewagę elementami motorycznymi i wolicjonalnymi."
No więc jednak cechy wolicjonalne. Skąd one się biorą? Czy zawodnik na boisku przelicza na USD czy opłaca się pobiec, wygrać piłkę, zaryzykować zdrowiem rzucając się pod nogi? Czy jak lepiej zapłacą naszym zawodnikom, to oni będą lepiej grać, wykażą się większą determinacją? Myślę, że spłycasz sprawę.
Ja oczywiście napisałem o pasji i charakterze sportowca, bo uważam to za rdzeń wokół którego rośnie wszystko to o czym piszesz, ale bez tego rdzenia, konkretny człowiek/sportowiec nie doświadczył by nigdy tego o czym piszesz.
W dalszym ciągu, to człowiek jest podmiotem w sporcie, jak nie jest na wystarczająco wysokim poziomie sportowym i mentalnym, to cała ta zadyma wokół niego tego nie zmieni. Może go co najwyżej wypluć, jak czyniła to wielokrotnie, ku uciesze tłuszczy, która uwielbia obserwować upadki idoli. Nawet te sztucznie kreowane.
79czwartek, 19, listopad 2020 14:25
kibic60
@ XXX

"A co sądzisz o grze Zielińskiego? Obaj jesteśmy sceptyczni wobec zachwytów nad nim, ale wydaje mi się, że jak schodzi niżej, to potrafi lepiej wykorzystać swoje umiejętności techniczne i zainicjować akcję do przodu"

Wczorajszy mecz był chyba pierwszym od długiego czasu, w którym gra Zielińskiego mnie nie irytowała.
Niestety, nie jestem w stanie stwierdzić, czy było to zasługą wystawienia go przez Brzęczka troszkę niżej, przez co miał więcej miejsca do grania, czy może jednak, jak słusznie zauważył iocosus: "w odróżnieniu od Włochów, Holendrzy nie musieli narzucać ciągłego intensywnego pressingu żeby ostatecznie i tak udowodnić swoją wyższość, być może stąd też powstało nie tak przygnębiające wrażenie z obrazu meczu"

Osobiście bliżej mi do stwierdzenia iocosusa, tym bardziej że, im bliżej było końca i Holendrzy bardziej podkręcili tempo, tym Zieliński gasł w oczach.

Edit

Nie znam nikogo, kto w trakcie zawodów myślał o kasie. Nikogo.
O pieniądzach się mówi przed i po zawodach.
Po gwizdku sędziego temat mamony nie istnieje !
80czwartek, 19, listopad 2020 14:42
xxx
@iocosus
"Buntuje się gdy się wmawia że pozostaje nam jedynie dobra organizacja w obronie i szybki atak czyli "murowaniec z konterką". "

Mam ta samo jak Ty. Jałowość tych eksperckich dyskusji studyjnych, wywiady z ludźmi odpowiedzialnymi za zarządzanie piłką, wpędzają mnie większą depresję niż oglądanie naszej piłki. Jestem w stanie znieść świadomość, że jesteśmy średniakiem a w piłce klubowej wręcz outsiderem, ale chcę usłyszeć że ci ludzie wiedzą dlaczego tak jest i wiedzą jak to poprawić.
Tymczasem widzę i słyszę wieczne wyrzygiwanie się na piłkarzy i trenerów, niekończące się szydery, robienie ze wszystkich idiotów a zaraz potem stwierdzenia, że wszystko jest ok, Belgowie chcą się u nas uczyć szkolenia a piłka klubowa jest w ruinie bo wyjechali Lewandowski, Glik, Krychowiak, Zieliński, Milik i jeszcze kilku zawodników.
To mi odbiera nadzieję, że kiedyś zobaczę fajną piłkę w Polsce.
Mówisz o zagranicznym trenerze. Mieliśmy Beenhakkera i przeszedł cały ten cykl od nadziei do upadku, po drodze zaliczając wiele frustrujących zderzeń z naszą przaśną mentalnością a sposób jego zwolnienia, był zwieńczeniem całego tego naszego rytuału.
Mnie się wydaje, że mniej ważne jest kto jest trenerem kadry, bo żaden z nich nie nauczy naszych piłkarzy szybciej i mądrzej operować piłką. Ważniejsze jest to jakich trenerów mają tysiące chłopaków, którzy w przyszłości zasilą naszą piłkę.
Może mam kiepską pamięć, ale nie mogę sobie przypomnieć trenera naszej reprezentacji o którym mówiono, że jest dobry. Zawsze i wszyscy byli beznadziejni. Nawet Górskiego zgnoili, bo zajął drugie miejsce na olimpiadzie
Myślę, że materiał historyczny jest tak bogaty, że chyba można już z tego wyciągnąć bardziej ogólne wnioski.
81czwartek, 19, listopad 2020 15:29
xxx
@kibic60
"w odróżnieniu od Włochów, Holendrzy nie musieli narzucać ciągłego intensywnego pressingu żeby ostatecznie i tak udowodnić swoją wyższość,"

Tak też mogło być. Widocznie jestem spragniony jakichś pozytywów jak zbłąkany wędrowiec na pustyni wody i ulegam "fatamruganie", jak to pisał Wiech.
Ale wkurwiał mniej, czyli progres jest.
82czwartek, 19, listopad 2020 16:28
dalkub
PMS i postępowe szkolenie trenerów. To są niestety po raz kolejny powielane hasła, które potem żyją swoim życiem, a niestety nie mają wiele wspólnego z rzeczywistością.
Nie ma czegoś takiego jak PMS - Polscy trenerzy są szkoleni według zasad które są uzgadniane przez międzynarodowy panel fachowców i dyplomy są uznawane w 55 krajach świata - też w Hiszpanii Niemczech i Anglii. Aby zostać trenerem PRO należy przejść sporą ściezkę edukacyjną od poziomu UEFA C poprzez B,A i PRO na dodatek pomiędzy tymi kursami musi nastąpić okres pracy z określoną grupą drużyn aby uzyskać doświadczenie. Do tego dochodzi system szkółek nie dawno wprowadzony, gdzie trenerzy muszą rozpisywać swoje mikro i makro cykle bo utracą certyfikaty. Dalej każdy trener musi w ciągu 3 lat brać udział w konferencjach i szkoleniach i zebrać odpowiednią liczbę punktów bo inaczej tracą uprawnienia. Wszystkie schematy rodzaje ćwiczeń zasady itd są w Polsce znane i stosowane podobnie jak za granicą. Oczywiście nie jest tak że mamy świetnych fachowców, najlepszych na świecie, ale nie jest prawdą że oni wszyscy są słabi niewyszkoleni nieudaczni. Problemy są gdzie indziej - po pierwsze u nas z dziećmi i młodzieżą pracują ludzie z licencją c i często nie są nadzorowani przez trenerów z większą wiedzą i doświadczeniem, stąd błędy w szkoleniu - np. w dobrych akademiach w Europie pracują trenerzy z PRO A, B i C tylko że ci z PRO nadzorują tych z C lub B, uczą ich dają rady itd. - stąd błędów jest mniej. Po drugie u nas problem jest wąska kadra osob pracujących z daną drużyną - jeden trener nie ogarnie całej drużyny, nie ogarnie bramkarzy itd. - zwyczajnie musi być ich więcej, a na to ich nie stać. Po trzecie szczególnie w reprezentacji gdzie spotykają się najlepsi zawodnicy, prowadzeni przez solidnych albo bardzo dobrych trenerów, jest potrzebny ktoś kto będzie na podobny poziomie w zakresie coachingu oraz wiedzy merytorycznej - szczególnie coaching w Polsce szwankuje. Od dobrego trenera usłyszałem też że je zdaniem w Polsce jest problem wpieprzania się prezesów w drużynę i spotykanie się z zawodnikami - często zawodnicy się skarżą np. na ciężki trening i taki trener kombinuje że jak im przywali to zaraz polecą na skargę więc woli iść po najprostszej linii oporu
83czwartek, 19, listopad 2020 16:52
xxx
@dalkub
" Od dobrego trenera usłyszałem też że je zdaniem w Polsce jest problem wpieprzania się prezesów w drużynę i spotykanie się z zawodnikami - często zawodnicy się skarżą np. na ciężki trening i taki trener kombinuje że jak im przywali to zaraz polecą na skargę więc woli iść po najprostszej linii oporu"

Dlatego ja od dawna twierdzę, że polscy trenerzy nie są słabi tylko zaszczuci. Wiodącą rolę w tym wiodą pismacy, którzy szukając newsa przekręcą każdy fakt, wyciągną każdą bzdurę a jak jej nie ma to ją zmyślą.
Ostatni przykład to "milczenie Lewego". Nagle wszyscy czytają w jego głowie "co milczał" Lewy. Jak już złapali falę, to zaraz "osiodłali" rozmowę w trakcie meczu.
Polscy trenerzy mają przechlapane, bo miejsc pracy jest mało, prezesi są przypadkowi i też najczęściej zależą od lokalnych polityków a więc wystarczy rozpętać gównoburzę i winny musi się znaleźć. Ruscy w takich wypadka mówią, że trzeba znaleźć "zwrotnicowego", który metaforycznie zawsze jest wskazywany jako winny katastrofy kolejowej.
U nas za "zwrotnicowych" robią trenerzy. A mają trudno, bo konkurencja w składach jest mała i jak taki "gwiazdor" się sfochuje, to albo trener ustąpi albo wyleci.
W sprawie Legii te gównoburze są rozdmuchiwane regularnie, co według mnie bardzo przeszkadza w normalnej pracy.
84czwartek, 19, listopad 2020 22:53
iocosus
Dalkub: "hasła, które potem żyją swoim życiem, a niestety nie mają wiele wspólnego z rzeczywistością. Nie ma czegoś takiego jak PMS" - no niestety, PMS to nie jest potwór z Loch Ness, przynajmniej dla mnie, wiem że to może być "młot na czarownice", określenie  krzywdzące dla wielu przede wszystkim młodych trenerów otwartych na wiedzę i z pasją wykonujących swój zawód i którego jako etykietki nie lubią, dlatego wytłumaczę co dokładnie rozumiem pod tym pojęciem. Miałem przyjemność onegdaj zamienić kilka zdań z Jackiem Magierą. Lubię go jako faceta, cenię jako trenera, akurat w jego przypadku nie można rościć pretensji że coś pominął, zaniedbał w certyfikowanym systemie szkolenia. Porządny człowiek, zawodowo kompetentny, wykształcony, otwarty na wiedzę. Co więcej, na kwestię szkolenia piłkarskiego narybku on fachura ma zdanie zbieżne z moim laickim spojrzeniem, oczywiście w głównych założeniach bo tylko takie jako laik jestem w stanie sformułować. Tyle tylko że ten fajny gość, wykształcony, otwarty, zawodowo kompetentny, progresywny deklaratywnie, którego lubię, gdy prowadzi swój rocznik kadry, to w meczu z silnym rywalem narzuca lub akceptuje (do wyboru) ustawianie się linii obrony na szesnastym metrze. I tak grają przez prawie 90 minut. To nazywam Polską Myślą Szkoleniową. PMS w swojej klasyce to Czesław Michniewicz w under 21, głęboka defensywa, z dynamicznymi kontrami i to przynosiło wymierne sukcesy, z tego zapewne był dumny trenerski patron Piechniczek. Na szczęście już "nasz" Czesio w Legii w lidze reaktywny i zachowawczy futbol porzucił i za to mu jestem bardzo wdzięczny i cholernie się cieszę że "pms-u" na Ł3 nie realizuje. PMS jak go pojmuję to stan umysłu naszych trenerów, który im nakazuje żeby w celu odniesienia zwycięstwa wykopać zasieki i z nich robić tylko wypady. Teraz żeby nie było że postrzegam polskich trenerów jako ogół tylko negatywnie, taki budujący przykład do wysłuchania: https://audycje.tokfm.pl/podcast/97248,O-trenerach-szkoleniu-i-tzw-polskiej-mysli-szkoleniowej
Dla mnie "pms" to synonim propagowania "murowańca z konterką" jeżeli polski trener nie chce być kojarzony z pojęciem pms-u niech po prostu takiego sposobu gry nie realizuje, szczególnie na etapie systemowego szkolenia. 
Jest problem gdy "pms-em/autobusem z lagą" grają reprezentacje młodzieżowe, ponieważ przykład idzie z góry, ale prawdziwa tragedia rozgrywa się na innych szczeblach naszej piłki. Do wysłuchania drugi z podcastów Przemka Iwańczyka tym razem z Łukaszem Olkowiczem: https://audycje.tokfm.pl/podcast/95436,-Z-b-mu-kose-to-cie-nie-bedzie-kiwal-Dokad-zmierza-mlodziezowa-pilka
Na potrzeby naszej dyskusji istotny fragment: Łukasz Olkowicz: "We mnie się rodzi taki bunt, bo ja nie oglądam tej wierchuszki że tak powiem na Mazowszu, ja oglądam tą piramidę czyli druga, trzecia liga i na prawdę widziałem może i ze sto drużyn to ja na palcach jednej ręki policzę te które są zainteresowane grą, które chcą kreować, które chcą dominować, chcą kontrolować i to jest dla mnie niepojęte bo teraz się rozpoczęła dyskusja nad stylem reprezentacji, ale całe zło to się zaczyna tam, po prostu jako środowisko musimy przeorientować się na nastawienie takie bardziej ofensywne. Powiem że miałem okazję usiąść na ławce rezerwowych, jako asystent trenera, kierownik nieważne, natomiast z boku się przyglądałem meczowi tych piętnastolatków, którzy przy korzystnym wyniku całą drugą połowę stanęli w ośmiu na trzydziestym metrze i były tylko komendy od trenera, opóźniaj, połóż się, no to ja tego nie rozumiem, mówimy cały czas o piętnastolatkach, no tu obowiązkiem jest gra takiego otwartego futbolu, a nie gdzieś tam murowanie się, ryglowanie. ..." 

"PMS/murowaniec z konterką/autobus z lagą" - jest, ciągle żyje, stanowi wirus naszej piłki. 
85czwartek, 19, listopad 2020 23:49
a-c10
Kurczę, odczuwam pewne wyrzuty sumienia związane z tym, że Zgred się martwi, czy po ostatnich wybrykach mnie gestapo iuris nie zgarnęło. I z tej troski biedaczynie się myśli plączą… Uspokajam zatem: żyję, jestem (względnie) zdrów i zgodnie z obietnicą postaram się wypowiedzieć tym razem w poważniejszym tonie.

Pozwolę sobie zacząć od krytyki trzech osób. Pierwszą z nich jest – uwaga, uwaga! – Jerzy Brzęczek. Otóż wiecie, ja (w przeciwieństwie chyba do np. Zbyszka) rzadko zaprzątam sobie głowę wypowiedziami trenerów. W mojej opinii bowiem trener seniorskiej drużyny piłkarskiej jest od tego, by tę drużynę prowadzić do jak najlepszych rezultatów, nie zaś od tego, by olśniewać publikę swymi talentami oratorskimi. No przecież gdyby było inaczej, dożywotnim selekcjonerem powinien zostać Mariusz Rumak, nieprawdaż? Zazwyczaj uważam zatem, że dopóki szkoleniowiec nikomu nie ubliża, to niech sobie paple co mu tam ślina na język przyniesie, na zdrowie. Niemniej, z tymi opuszczonymi treningami i generalnie rozpaczliwą próbą gaszenia nieistniejącego pożaru Brzęczek się po prostu wydurnił. Tym akurat razem śmiało można było zachować się choćby tak, jak np. Lewandowski, który zapytany o jakieś widmowe spięcie z trenerem podczas meczu odpowiedział pełnym niesmaku zdziwieniem, że ktoś mu w ogóle gitarę takimi pierdołami zawraca.

A skoro już przy kapitanie jesteśmy, to tutaj zarzut nr dwa pod adresem selekcjonera. Albo Lewy jest zdrowy i normalnie gra, albo coś mu dolega i wtedy Brzęczek powinien go przekonać, a w razie potrzeby zmusić do tego, by spakował manatki i jechał do domu się leczyć. To jest niekwestionowany lider tej drużyny, jej absolutnie największa gwiazda i grubo ponad połowa wartości. Jego zdrowie jest dla nas nieporównywalnie bardziej istotne od jakiegoś śmiesznego, pietruszkowatego meczyku w równie śmiesznych i pietruszkowatych rozgrywkach.

Tu z kolei można wrzucić kamień do ogrodu samemu Lewandowskiemu. Chłopie, albo jesteś zdrowy, w formie i nastroju – wtedy graj. Albo męczennikujesz, względnie strzelasz fochy i drepczesz trzy kwadranse po boisku. Wtedy po prostu przestań i nie blokuj komuś miejsca w składzie. Nie wiem doprawdy czym Zbyszek przed meczem się uraczył, że dostrzegł wczoraj różnicę w grze naszej drużyny z Lewandowskim i bez. Facet sobie po prostu przez czterdzieści pięć minut pospacerował (nie żeby potem Piątek uczynił cokolwiek bardziej godnego uwagi).

Trzecim do skrytykowania jestem ja sam. Przeczytałem sobie własną, prześmiewczą odpowiedź na post Dalkuba i zrobiło mi się wstyd. Nieładnie natrząsać się z ludzi tylko dlatego, że nie robią czegoś, czego zrobić nie są w stanie. A fe, panie a-c10, ćwok pan jesteś i szuja.

A zostawiwszy już to krytykanctwo na boku, niewątpliwie przyjemnym efektem ubocznym ostatnich meczów reprezentacji Polski jest zauważalna zwyżka komentatorskiej formy sz. kol. Zbyszka, który przestał wreszcie pierdaczyć o kabotynach i na nowo zaprzyjaźnił się z rozsądkiem. Kapitalnie, miło widzieć, oby tak dalej. Pierwszą część Twojego, Zbyszku, wykładuWink dałoby się w zasadzie streścić jednym zdaniem: chcieliśmy profesjonalizmu, no to go mamy. Jak by na to nie patrzeć, to my, kibice (znaczy może nie my osobiście, ale jako grupa społeczna już na pewno) swoimi oczekiwaniami wzrostu poziomu widowisk sportowych doprowadziliśmy do sytuacji, w której amatorzy już nie dawali rady. Tak to po prostu działa. Jeśli ktoś ma osiągać poziom mistrzowski w danej dyscyplinie sportu, nie może go od tego odciągać inna praca zarobkowa. A skoro tak, trzeba mu za uprawianie sportu płacić. Banalnie proste, doprawdy nie rozumiem czego tu można nie rozumieć. Dlatego też od zawsze tak pół/pół śmieszą mnie i dziwią utyskiwania na to, że piłkarze grają dla pieniędzy. A, przepraszam, statystyczny Kowalski to dlaczego niby chodzi do pracy? Bo ma ładne widoki z okna? Bo mu się uśmiech pani kierowniczki podoba? Bo identyfikuje się z firmą? Bo czuje się spełniony wiedząc, że jego praca (w ten, czy inny sposób) przydaje się społeczeństwu? Ta-ak, to wszystko są niewątpliwie istotne kwestie. Niemniej, równie niewątpliwie Kowalski przestanie przychodzić do roboty, gdy tylko wypłata przestanie przychodzić na jego konto. I naprawdę trudno mu się dziwić.

Z zawodowymi piłkarzami jest dokładnie tak samo. Zawsze było. Jasne, fajnie sobie powspominać niegdysiejsze przykłady przywiązania do barw. Czy jednak taki pan Grzybowski – niechże go anieli do snu kołyszą – spędziłby całe sportowe życie w jednym klubie, gdyby zaczynał je nie w Legii, a w przykładowych Wigrach Suwałki? A czy gdyby dysponował dzisiejszymi możliwościami wyjazdu zagranicę, do lepszego, bogatszego klubu, to machnąłby na nie ręką, czy może jednak zdecydował się zapewnić sobie samemu i swojej rodzinie wielokrotnie korzystniejsze warunki życia? Lojalność nie zginęła. Nie wydaje mi się również, by obecnie było jej mniej/więcej, niż kiedyś. Tak jak zawsze, zależy od człowieka. Po prostu obecnie przybiera nieco inne formy. Dziś lojalnym piłkarzem jest ten, który nie odchodzi za darmo, tylko podpisuje nowy kontrakt i daje klubowi zarobić na swoim transferze. I/albo ten, który swymi występami w nowym miejscu pracy, względnie w reprezentacji, pomaga macierzystemu/poprzedniemu klubowi wyrobić sobie markę i zarabiać na kolejnych transferach.

A tak już zupełnie na marginesie: o lojalności to się w ogóle fajnie rozmawia, gdy rozumiemy przez nią stosunki na linii piłkarz-klub. Jednak kiedy tę relację odwrócić, to już jakby mniej słodko się robi, prawda? Jeden, drugi, piąty słabszy mecz, nie daj Boże jakaś poważniejsza kontuzja i futbolista idzie w odstawkę. I nie dostaje propozycji przedłużenia kontraktu. A jeśli to na niezbyt dlań korzystnych warunkach. I nikt się przesadnie nie szczypie, że to przecież wychowanek, że pińcet metrów od stadionu dorastał, że na tych żałosnych treningowych saharach kawał serca i zdrowia zostawił… Nie grasz, to cię nie ma, chłopie. I nikt tu po tobie płakać nie będzie.

Co do konfliktów: masz pełną rację. Były, są i będą. Mnie cały czas chodzi po głowie anegdotka z czasów wielkiego Bayernu z przełomu wieków (chyba ją już kiedyś na łamach Ce-eL przytaczałem, w razie czego przepraszam za zanudzanie). Otóż swego czasu panowie Beckenbauer, Rummenige i reszta monachijskich możnych wezwali przed swe oblicza Stefana Effenberga. Chcieli go zapytać, jako doświadczonego zawodnika i członka rady drużyny, co jego zdaniem należy zrobić z krnąbrnym Bixentem Lizarazu, który na ostatnim treningu poprztykał się z kapitanem drużyny, Lotharem Matthäusem i ośmielił się grzmotnąć go w pysk. Effe uniósł brew. „Jak to: co?” odparł zupełnie poważnym tonem. „Dajcie mu podwyżkę!”. Taka to właśnie miłość wzajemna i dobroć panowały w zespole, który ca. dwadzieścia lat temu trząsł całą Europą. I pewnie w wielu innych, wcześniejszych i późniejszych, nie inaczej.

U nas natomiast wciąż pokutuje z dupy wydarty, cukierkowo wyidealizowany obraz drużyny piłkarskiej (i generalnie sportowej) jako swoistej kompanii braci, gdzie to niby jeden za wszystkich, wszyscy za jednego, każdy by za innym w ogień skoczył i tym podobne banialuki. Kurde, przecież to idiotyzm. Piłkarskiej kadry nie kompletuje się podług kryterium wzajemnej sympatii. No to by dopiero było! Wyobraźmy sobie teraz, że podczas rozsyłania powołań Brzęczek kompletnie olewa klasę sportową poszczególnych graczy i kieruje się wyłącznie tym, ze z kimś tam mu się kiedyś dobrze pracowało w Płocku, Katowicach, czy Częstochowie. Ani śladu Lewandowskich, Zielińskich, Krychowiaków, Glików, Szczęsnych, etc., pełno za to Reców, Błaszczykowskich i takich tam. Uuu, paaanie… Paka co się zowie!Wink Włosi i Holendrzy niechybnie odmówiliby wyjścia na boisko, woląc walkower od dwucyfrówki i wiecznej hańby.

Nie wiem, może ja jakiś dziwny jestem, niemniej kompletnie mnie nie interesuje, czy sobie futboliści (i trenerzy) z dzióbków spijają, czy się po tych dzióbkach piorą. Byleby dobrze grali, wtedy będę całkiem kontent.
86czwartek, 19, listopad 2020 23:49
a-c10
@ Iocosus, Dalkub:

Was sobie, chłopaki, zostawiłem na koniec. Mam bowiem wrażenie, że mieszczę się gdzieś pomiędzy Waszymi stanowiskami.

Z jednej strony bowiem kursy niby takie same, licencje też, a jednak coś się nie zgadza. To trochę jak z żarciem. Identycznie nazwane danie inaczej będzie smakować w wykwintnej restauracji, inaczej w przydrożnej spelunie. Czyli jednak osoba przyrządzającego ma niebagatelne znaczenie.

Z drugiej, cała ta PMS to faktycznie niewiele znaczące pojęcie-wytrych. Taki inside joke, który można rzucić w towarzystwie kumatych, by się trochę pośmiać i samemu się poczuć kumatym. Poza tym jednak niewiele z niego wynika. No i OK., Majewski i s-ka mają swoje za uszami, zdecydowanie warto by ich wymienić na kogoś o świeższym spojrzeniu i ideach, prawda, nie ma o czym gadać. Tyle że polskich trenerów są tysiące. Tysiące ludzi o różnych charakterach, doświadczeniach, temperamentach i zapatrywaniach. Wrzucanie ich wszystkich do jednego wora jawi mi się jako spore przegięcie.

Dokładnie jednak tak samo nie podoba mi się obsobaczanie prezesów i innych, ekhem, działaczy. Bo jasne, trochę sensu w tym jest. O, dla przykładu, myśmy przy K1 przechodzili to swego czasu dość regularnie. Przychodził nowy kołcz, wygrał ze dwa mecze, pięć kolejnych przeputał i dawaj, kop w dupę, następny proszę. Ostatnio zaś rozbawił mnie do łez Wasz prezes, gdy w jednym z wywiadów rzucił a propos zwolnienia Vuko coś w stylu „trzeba było zareagować, to zareagowałem!”. Aha. Czyli jedyną możliwą reakcją na kryzys w drużynie jest wywalenie trenera? Tego pana, panie Darku, na Harvardzie nauczyli? Coś normalnie ta uczelnia schodzi na Wisłę Kraków…

Tyle tylko, że to też jest pójście na łatwiznę. Bo tak naprawdę, mili panowie, winni jesteśmy my. Tak, „my”, znaczy ja też, uczciwie się do tego przyznaję. Jako się (dużo) wyżej rzekło, my, kibice, zaprowadziliśmy w piłce profesjonalizm, i my, kibice, mamy moc poprawy warunków, w jakich funkcjonują nasi trenerzy.

Żeby Wam nieco wyklarować tę – przyznaję, dość ekscentrycznąWink – teorię, pozwolę sobie przytoczyć krótką, z życia wziętą, choć pozornie z tematem niezwiązaną historię. Otóż ledwie kilka godzin temu rozmawiałem z grupą młodych, późno nastoletnich ludzi o resocjalizacji. A konkretnie o pewnym popularnym przed paroma laty, przynoszącym zaskakująco dobre efekty brytyjskim programie penitencjarnym. Program ów zakładał, iż zamiast do poprawczaka/mamra, młode złodziejaszki i łobuzy trafiać będą na przymusowy kurs… tańca. Wiem, brzmi fikuśnie, jednak jak już wspomniałem, rezultaty przechodziły najśmielsze oczekiwania. Na koniec dyskusji zapytałem młodzież jak im się ten pomysł podoba. Zgodnym chórem odparli, że super, że fantastyczny pomysł i wogle, i wszczegle. Wtedy zadałem im jeszcze jedno pytanie: jak odnieślibyście się do tego programu, gdyby nie chodziło o bliżej wam nieznanego Dylana ze wschodniego Londynu, a o jakiegoś Kacpra, który trzasnął was w ryło, wyrwał portfel i telefon i czym prędzej zwiał? Muszę przyznać, że uczciwie wyrazili wątpliwości.

Z nami jest trochę podobnie, nieprawdaż? Siedzimy sobie przed kompem, albo gadamy na żywo i jesteśmy taaacy mądrzy. Cierpliwość, czas, zaufanie, uhm, ahm, ehm i tak dalej. I wszystko jest pięknie aż do momentu, gdy nasza drużyna dostanie w pędzel. Albo gdy – naszym zdaniem – nie nazbyt szybko wespnie się na oczekiwany poziom. Czy wtedy pamiętamy o cierpliwości, czasie, etc.? Czy patrząc na dziennikarskie szczucie warczymy „no chyba pana w mózg jebło, panie redaktorze!”? Czy pamiętamy o tym, że wygranie meczu piłkarskiego nie zależy tylko od wysiłków naszych piłkarzy i planów oraz pomysłów naszego trenera, bo przecież naprzeciw stoi rywal, który ma swoje, zazwyczaj kompletnie sprzeczne z naszymi, plany i pomysły? Czy może raczej, choćby mimowolnie, wyciągamy oskarżycielski paluch w stronę trenera i krzyczymy, że on jest temu winien…?

Jeśli my okażemy cierpliwość, prezesi też ją okażą. Nie mają innego wyjścia. W końcu na nas zarabiają.
87piątek, 20, listopad 2020 07:45
kibic60
@ a-c10

"To trochę jak z żarciem. Identycznie nazwane danie inaczej będzie smakować w wykwintnej restauracji, inaczej w przydrożnej spelunie. Czyli jednak osoba przyrządzającego ma niebagatelne znaczenie"

Oczywiście, że kucharz jest ważny, ale o wiele ważniejsze są produkty, z jakich to danie pichci.
Bo wiesz, "z gówna bata nie ukręcisz"

@ iocosus

Co do naszego Michniewicza, to poczekajmy na silniejszego przeciwnika z Europy.
trudno ustawiać "zasieki" grając na ten przykład z Wartą czy Cracovią.
88piątek, 20, listopad 2020 08:24
dalkub
AC i Iocosus

polemika z panami to czysta przyjemność - to tak na początek szczery ukłon w panów stronę.

Zacznę od PMS i jego stosowania w Kadrach wszelakich i klubach różnej maści. Zadam ci Iocosusie pytanie, bo może je zadałeś panu Magierze - z czego pana rozliczają? z pięknej gry? czy z awansu do jakiegoś turnieju? Taki Magiera powołuje pewnie najciekawszych młodzieńców z Polski i nie tylko patrzy sobie na nich i widzi to co widzi. Potem patrzy na przeciwnika i wie że jak zagra otwartą grę to zaliczy w cymbał, zjadą do w prasie a prezes pogoni - woli nie ryzykować. Zapewniam Cię (wiem z autopsji) na kursach stawiania autobusu nie uczą. To samo jest w klubach tylko gorzej. Przychodzi trener do klubu, patrzy co ma i myśli - jak ja mam wyprowadzać od tyłu skoro moi stoperzy tego nie potrafią (apropos Glik i Bednarek tego też nie potrafią). Mam ich teraz zacząć uczyć? zanim to zrobię dostanę 3 mecze w palnik i mnie wywalą. Co robi? dopasowuje taktykę do tego co ma. Sam kiedyś miałem taką historię kiedy do mnie do klubu przyszedł nowy trener, obejrzał nas w 2-3 sparingach i powiedział - panowie nie potraficie grać w piłkę, będziecie bronić i grać kontrą i lagą - i tak zrobił, oprócz tego zrobił najlepszy wynik w historii klubu. Wszyscy byli happy, zawodnicy brali premie za wygrane, prezes dumny jak paw, trener bohater, a nawet tych kilkuset kibiców co woleli brzydko wygrać niż zbierać baty i w miarę ładną grę. Jakbyś zapytał czy ktoś woli Legię w Pucharach w autobusie Czesława czy kolejny rok bez a za to ładną grę to wierz mi 90% wolałoby puchary. Oczywiście nie chcę przez to powiedzieć że autobus drogą do Europy, chcę powiedzieć że wynik ważniejszy jest niż styl - hasła typu zwycięzców sie nie sądzi, albo wynik zostanie o stylu zapomną dalej działają.
Inna sprawa to że uczenie stylu ofensywnego, taktyki szczególnie powrotu z ataku do obrony jest bardzo trudne, żmudne i czasochłonne - zastanówmy sie który trener w Polsce ma na to czas.
I tu płynnie przechodzimy do AC, który moim zdaniem trafnie powiedział o presji która siedzi na trenerach z dwóch grup - działaczy i kibiców którzy za brak wyników przede wszystkim zaraz go będą zwalniać. Co ciekawe obie te grupy z reguły tworzą ludzie najgorzej przygotowani merytorycznie do dawania takiej oceny. Trenerzy muszą skończyć kursy, podobnie jak fizjoterapeuci, zawodnicy trenują wiele lat, nawet sędziowie się szkolą, a prezesi się szkolą? muszą coś potrafić? coś zdać? ano nie, ale mogą zwalniać tych co aby dojść na pewien poziom poświęcili temu sporo czasu.
89piątek, 20, listopad 2020 11:10
xxx
@ładnie czy skutecznie

Według mnie fałszywa alternatywa, bo przecież zespoły, które grają "ładnie" nie robią tego po to, żeby przyczepić kwiatek "ładności" do kożucha skuteczności, tylko dlatego, że ta "ładność" podnosi skuteczność. "Ładność" w piłce, to jest według mnie perfekcja wykonania wszystkich elementów gry. Przyjęcie kierunkowe, zwód, podania, gra kombinacyjna a na koniec strzał, to wszystko na koniec prowadzi do skutecznego zakończenia akcji, czyli bramki.
kibic60 słusznie zauważył, że " Oczywiście, że kucharz jest ważny, ale o wiele ważniejsze są produkty, z jakich to danie pichci." Jak ma do dyspozycji olej, kartofle i cebulę, to nie upichci wykwintnego dania, ale można się nim zapchać i potem długo dyskutować jak zmienić proporcje, żeby je upodobnić do kuchni francuskiej.
Ja nie mam pretensji do trenerów reprezentacji, że grają defensywnie z Hiszpanami, Francuzami, Niemcami itd, bo nie mają zawodników, którzy mogą zagrać inaczej.
Ja mam pretensje do całego środowiska (no prawie całego), że nie potrafi z tego wyciągnąć wniosków. Bo obecnych zawodników nie da się nauczyć dużo lepiej grać w piłkę. Z nimi można tylko minimalizować porażki z silnymi albo próbować wygrać z równorzędnymi.
Tylko innymi piłkarzami możemy nawiązać równorzędną walkę z dobrymi zespołami, innymi czyli piłkarzami których wyszkolimy i będą grać w przyszłości.
Mam pytanie do dalkuba, czy jeśli do klubu w którym grał, przyszedłby Klopp, to czy mając tych samych zawodników awansował by do eklasy? Pytanie oczywiście retoryczne, wiadomo że nie, bo umijętności zawodników satawiają pewien pułap. Jest mi głupio pisać to po raz kolejny, bo wydaje się oczywiste.
My marnujemy czas na wymienianie i gnojenie kolejnych trenerów, bo rzekomo nie potrafią wyciągnąć potencjału z zespołu a w tym czasie prawie nic się nie robi w celu diametralnej poprawy szkolenia.
Jeśli chodzi o Michniewicza, to obawiam się że wpadniemy znowu w ta samą koleinę, czyli kredyt zaufania, sukcesy w lidze, pewnie MP, potem w pędzel w pucharach i od nowa.
Tylko sytuacja Legii jest o tyle lepsza niż repry, że my mamy akademię i tam już gra się inaczej, zawodnicy są szkoleni inaczej, co daje umiarkowaną nadzieję na przyszłość.
Obejrzałem mecz CLJ Lech vs Legia. Przegraliśmy, ale byliśmy stroną przeważającą. Budowaliśmy akcje od tyłu, graliśmy kombinacyjnie, czyli stwarzaliśmy zawodnikom środowiska do rozwoju indywidualnego.
Ale 2-3 akademie nie zmienią obrazu polskiej piłki. Nawet Ajax regularnie posiłkuje się transferami juniorów z innych klubów z Holandii, już nie wspomnę o zagranicy.
Ogromne znaczenie ma świadomość właścicieli klubów w Polsce. Widzę korzystny trend przejmowania klubów przez biznesmenów nowego pokolenia, nie geszewciaży zarabiających na układach, tylko ludzi, którzy swoje biznesy zbudowali sami, swoją myślą i pracą. Oni powinni wiedzieć jak się tworzy sukces.
Niestety przygniatająca większość klubów, to poletko samorządowców gdzie racjonalność nie jest ważnym kryterium a nawet mam podejrzenie, że w iększym stopniu służy jakimś geszefcikom za pieniądze samorządów. Wydawanie pieniędzy samorządowych jest poddawane dosyć rygorystycznym regułom a kluby/klubiki są idealnym miejscem żeby najpierw pod hasłem "działań pro społecznych" je tam wyprowadzić, mając czyste kapcie a potem dysponować nimi jak się chce, bo kluby nie podlegają takim regułom finansowym jak administracja.
Dlaczego o tym piszę? Bo właśnie z małych klubów pochodzi najwięcej dobrych zawodników, bo jest tych klubów najwięcej i jeśli zarządzający klubami traktują sport jako zasłonkę do swoich biznesików, to trudno oczekiwać od nich skuteczności.
Ktoś może powiedzieć, że przeadzam i z pewnością jest wiele dobrze zarządzanych klubów/klubików ale reguła według mnie jest inna. Jak patrzę na działania ludzi obecnego rządu, jak dysponują budżetem, jak są wydawane miliardy, nie iwadomo na co, nie wiadomo po co, przekazywane do róznych funadacji czesto powstających at hoc (lista jest długa, więc nie będe wymieniał), to pozostaję w przekonaniu, że rządza szarpania kasy ile się da jest wciąż żywa. Skandale finansowe praktycznie w każdym związku sportowym, potwierdzają tylko, że sport wcale nie jest dla nich najważniejszy.
Można jeszcze dodać o lekceważeniu sportu w szkołach i z tego wszystkiego ja wyciąga,m taki wniosek, że błoto jest na tyle głebokie, że jechanie po trenerach jest świetną metodą, do przykrycia całej nieudolności, bardaku i niemocy. A więc tracę nadzieję, że doczekam się wysokiego poziomu w polskiej piłce.
90piątek, 20, listopad 2020 17:34
kibic60
Jak ja uwielbiam tego gościa Very Happy

Najpierw zatruwa ludziom życie przekonując, ze tylko trener zagraniczny, najlepiej doświadczony z sukcesami, bo nasi trenerzy, delikatnie rzecz ujmując są do dupy i dopóki to się nie zmieni, to żadnego sukcesu nie będzie.

Teraz przekonuje, że, tu cytat, żeby nie było, że zmyślam:

Polscy trenerzy nie odbiegają od tych zagranicznych "bo są szkoleni według zasad które są uzgadniane przez międzynarodowy panel fachowców i dyplomy są uznawane w 55 krajach świata - też w Hiszpanii Niemczech i Anglii. Oczywiście nie jest tak że mamy świetnych fachowców, najlepszych na świecie, ale nie jest prawdą że oni wszyscy są słabi niewyszkoleni nieudaczni".

Skoro już ustaliliśmy, ze nasi trenerzy PRO, do najsłabszych nie należą, tylko (tu znowu cytat) "w Polsce jest problem wpieprzania się prezesów w drużynę i spotykanie się z zawodnikami - często zawodnicy się skarżą np. na ciężki trening i taki trener kombinuje że jak im przywali to zaraz polecą na skargę więc woli iść po najprostszej linii oporu", to po kiego diabła przez tyle miesięcy (lat) trzeba było upierać się przy tych "zagranicznych" tym bardziej, że, tu też cytat:
"Przychodzi trener do klubu, patrzy co ma i myśli - jak ja mam wyprowadzać od tyłu skoro moi stoperzy tego nie potrafią (a propos Glik i Bednarek tego też nie potrafią). Mam ich teraz zacząć uczyć? zanim to zrobię dostanę 3 mecze w palnik i mnie wywalą. Co robi? dopasowuje taktykę do tego co ma"

Podając przykład z autopsji (posłużę się cytatem):
"Sam kiedyś miałem taką historię kiedy do mnie do klubu przyszedł nowy trener, obejrzał nas w 2-3 sparingach i powiedział - panowie nie potraficie grać w piłkę, będziecie bronić i grać kontrą i lagą - i tak zrobił, oprócz tego zrobił najlepszy wynik w historii klubu. Wszyscy byli happy, zawodnicy brali premie za wygrane, prezes dumny jak paw, trener bohater, a nawet tych kilkuset kibiców co woleli brzydko wygrać niż zbierać baty i w miarę ładną grę", zapomniał dodać, że ów sukces, to 11 miejsce Hutnika Warszawa, na 18 drużyn w jednej z dwóch grup drugiej ligi. (razem 36)
Wyobrażacie sobie, jakie tam musiało być ciśnienie na sukces Very Happy
Lepiej było w sezonie 92/93 – 6 miejsce, ale z tego co wiem, mój ulubieniec nie grał.
Jakub D. 1974 1994-95, 96-97 bramkarz

Żeby nie być jednak za bardzo krytycznym wobec tego jegomościa, napiszę, że dostrzegam światełko w tunelu, gdyż sam zauważył, że (znowu cytat)
" uczenie stylu ofensywnego, taktyki szczególnie powrotu z ataku do obrony jest bardzo trudne, żmudne i czasochłonne - zastanówmy sie który trener w Polsce ma na to czas"
Potrafił też (w końcu) dostrzec i co więcej, zgodzić się z tym, co napisał a-c10, mianowicie o (cytat)
"presji która siedzi na trenerach z dwóch grup - działaczy i kibiców którzy za brak wyników przede wszystkim zaraz go będą zwalniać. Co ciekawe obie te grupy z reguły tworzą ludzie najgorzej przygotowani merytorycznie do dawania takiej oceny"
Tu należą się brawa za samokrytykę Very Happy

Niestety nadal bredzi nt roli prezesa w klubie piłkarskim, skoro pisze (cytat)
"Trenerzy muszą skończyć kursy, podobnie jak fizjoterapeuci, zawodnicy trenują wiele lat, nawet sędziowie się szkolą, a prezesi się szkolą? muszą coś potrafić? coś zdać? ano nie"

Jak rozumiem panowie Rutkowski, Filipiak czy Mioduski niczego nie potrafią, poza ładowaniem kasy w beznadziejną naszą zaściankową piłkę. Kasy, która im kapie z nieba.
91piątek, 20, listopad 2020 18:33
iocosus
Dalkub: "... wie że jak zagra otwartą grę to zaliczy w cymbał, zjadą w prasie a prezes pogoni - woli nie ryzykować" - bingo, tajemnica sukcesu pms/murowańca z konterką. Gorzej wyszkolonym piłkarzom opcja autobusu z lagą daje szansę na ogranie tych lepiej wyszkolonych. Jeżeli ten słabszy pójdzie na otwartą wymianę ciosów z tym silniejszym to tylko kwestią czasu pozostaje kiedy dostanie w cymbał. Zatem ten słabszy i groszy, musi główkować, musi postawić gardę i czekać na okazję. To racjonalna optymalizacja szans na wygraną na dodatek z minimalizacją ryzyka porażki. Ani Magiera, ani Michniewicz, ani pozostali polscy trenerzy rozliczani z wyniku, z miejsca w tabeli, lub z awansu pucharowego nie są głupcami, czemu mają dobrowolnie kłaść głowę pod topór. Jedni "pięknoduchy oderwane od rzeczywistości" (iocosus, Olkowicz) będą mówić o zachowawczej, reaktywnej taktyce, drudzy twardo stąpający po ziemi (Piechniczek, Majewski, Boniek, Koźminski) o przemyślanym, racjonalnym działaniu rozsądnego trenera. Dysponując gorszymi środkami jest w stanie zdystansować konkurenta dysponującego większymi możliwościami, potencjałem nabytych umiejętności, bardziej kreatywnego, rozwiniętego w sportowych arkanach.  To działa jak narkotyk, doraźnie jest w stanie przynieść efekt, ale utrwalane systemowo, latami, zubaża organizm. Jesteśmy słabsi zatem utrwalamy przeszkadzanie tym silniejszym jako sposób na ich pokonanie, czyniąc doktrynę z przeszkadzania, akceptujemy że rywal był, jest i będzie silniejszy, lepiej rozwinięty. Tym sposobem nigdy mu nie dorównamy, skazujemy się permanentnie na pozycję słabszego. 
PMS w seniorach to tylko wrażenie artystyczne. w dupie można je mieć gdy Skorża oskarżany o antyfutbol eliminował Turków z Gaziantepsporu z pucharów. Niezrównanymi mistrzami praktykującymi PMS byli Grecy w 2004 roku. Pewnie z tego powodu nie płaczą, choć my możemy się już zastanawiać dlaczego to był w ich osiągnieciach tylko incydent. Gdy Michniewicz w Warszawie będzie walczył o puchary z jakimś zespołem o większej niż Legia sile przebicia to niech wówczas wdraża "przesuwanie, przesuwanie, przesuwanie" oby tylko okazało się skuteczne. Ale PMS w systemie szkolenia to narkotyk zubażający tego który go stosuje. 
Nie rozwiniemy się piłkarsko pozostając w doktrynie gry z kontry. Wracamy do pytania czy celem kadr młodzieżowych powinien być wynik, awans do jakiegoś turnieju under ileś tam, jakiś medal na nim, czy kształtowanie piłkarzy dobrze operujących piłką, nie bojących się gry 1 na 1, kreatywnych i dobrze się czujących w małej grze pod presją rywala, potrafiących wychodzić z takich sytuacji, wyprowadzających pewnie piłkę. Owszem to jest trudniejsze i bardziej ryzykowne, z pewnością przysporzy wielu porażek, pewnie i z słabeuszami nastawionymi jedynie na kontrę, pytanie czy chcemy się na to zdecydować, czy jako kibice to zaakceptujemy, zrozumiemy?
W odniesieniu do PZPN pozostaję sceptykiem, Michniewicz, Magiera, Stolarczyk pozostali trenerzy grup młodzieżowych byli i są rozliczani z doraźnego wyniku, a przykład idzie z góry, o sytuacji u 'podstawy piramidy' mówił Olkiewicz w linkowanym podcaście. Dlatego w temacie szkolenia młodzieży jestem zawiedziony Bońkiem, nie widzę nadziei w Koźmińskim. W certyfikowanych szkółkach niekiedy z głośnymi nazwiskami jako prowadzących pięknie się mówi o rozwoju przyszłych Lewandowskich, żeby następnie chachmęcić i wystawiać starszych chłopaków w młodszych rocznikach w imię wyniku.

Żeby to moje obecne pitolenie spuentować konkretami. Na rozgryzienie systemowej trenerki w Polsce czuję się za krótki. Jestem jednak za długimi kontraktami trenerskimi w pionie centralnym (4-5 lat z prolongatą), bez rozliczania trenerów kadr młodzieżowych z awansów do jakichś turniejów. Zamiast "doktryny kontry" kompaktowa ofensywna piłka jako wdrażany praktyczny kierunek szkolenia. Egzekwowany i weryfikowany. Uważam że w sytuacji kryzysowej a w takiej się znajdujemy wymóg młodzieżowca w jedenastce ligowej powinien zostać rozszerzony do dwóch, a nawet trzech. Poziomu piłki klubowej to nie obniży bo i tak jesteśmy na dnie, a wymusi na klubach postawienie na szkolenie młodzieży. Krzyk i płacz klubów byłby ogromny, szkoda że Zibi nie położył swojego autorytetu żeby to przewalczyć. Marzy mi się centralny ośrodek szkoleniowy PZPN-u na miarę francuskiego Clairefontaine. No i trzymam mocno kciuki za wszystkich trenerów w Polsce którzy przeciwstawiają się syndromowi "pms-u".
92piątek, 20, listopad 2020 18:53
świrekwampirek
"Jak rozumiem panowie Rutkowski, Filipiak czy Mioduski niczego nie potrafią, poza ładowaniem kasy w beznadziejną naszą zaściankową piłkę. Kasy, która im kapie z nieba."

Ha ha ha Kibic piszę to od dawna, ale nawet tu na "elicie" usłyszałem że znowu przynudzam.
Ja mam inną ulubioną historię o tym jak to w cywilizowanym świecie trenerów się nie zwalnia co chwila i daje się im potrzebny czas. A tu przychodzi remi i porażka i się okazuje że trener to pomyłka zatrudniony przez amatora (gołodupca oczywiście).
93piątek, 20, listopad 2020 20:38
dalkub
iocosus

to nie tak do końca. Nie ma czegoś takiego że szkolimy w graniu autobusu, uczymy grać w piłkę i pewnie niestety robimy to za słabo, mamy za mało wyszkolonych zawodników technicznie i taktycznie na poziomie pozwalającym grać na najwyższym poziomie - dlaczego? ano dlatego że szkolą przeciętni trenerzy, a jak nie nauczysz dzieciaka to junior nie będzie umiał. Jak nie nauczysz techniki do 16 roku życia to już nie nauczysz, zawsze zawodnik będzie miał braki. Moim zdaniem, bo też to obserwuję na-codzień treningi są często bez sensu i niczego nie dają. Trenerzy są przeciętni bo z młodzieżą pracują goście z licencją C często bez nadzoru, często bez pomysłu, często bez planu. Zrobienie kursu na jakimkolwiek poziomie nie powoduje że człowiek się do roboty przyłoży, a często w ten sposób dorabia parę złotych. Gdyby u nas było 10 razy więcej trenerów z PRO i ci trenerzy pracowali z młodzieżą, albo choć nadzorowali niedoświadczonych to już byłby krok w przód. Zgadzam się z tobą że wynik w wieku juniorskim i wszelkich reprezentacjach U nie powinien mieć znaczenia, z tym że trener i tak za wiele gości w U23 czy U19 nie nauczy bo widzi ich 10 dni w roku, więc może prawie nic.
Ja uważam że aby zawodnik się rozwijał to trener musi być lepszy niż najlepszy zawodnik z drużyny w sensie warsztatu doświadczenia zdobytej wiedzy itd. - dlatego mimo, że Vuković ma PRO (choć od niedawna) to Legię powinien dostać za 5 lat o ile pokaże że to czego się nauczył potrafi twórczo rozwinąć, potrafi dotrzeć do zawodników, potrafi ich rozwinąć taktycznie piłkarsko, mentalnie itd. to samo jest z Magierą, też powinien popracować parę lat aby dostać nagrodę w postaci klubu gdzie będzie mógł mieć jakiś sukces. Tak już pisałem czekam kto teraz zatrudni Vukovića, mimo że jest w tej chwili bardziej doświadczony niż jak zaczynał w Legii.
Nie wiem czy polskie Clermont jest optymalnym rozwiązaniem. Moim zdaniem najlepsze co robi dla szkolenia to pieniądze jakie płaci się za Modera Karbownika Majeckiego i paru innych. To pokazuje że można, że za sprzedaż jednego zawodnika można utrzymać klub przez rok, że wcale nie trzeba grać w Pucharach aby funkcjonować na jakimś poziomie. Ja się cieszę, że dyrektorem LEGII jest Holender, cieszę się że dobrze funkcjonuje akademia Lecha, cieszę się że pan Śledź robi kolejną akademię w Częstochowie, za chwilę będą kolejne dobrze prowadzone fabryczki nowych zawodników i to ruszy do przodu. Tylko takich akademii potrzebujemy pewnie z 30 może 40 w Polsce - po 2-3 a może 4 w województwie. Mam nadzieję że ludzie zrozumieją że stadion jest potrzebny wtedy kiedy jest spora grupa widzów która chce oglądać to co się dzieje na boisku. U nas myślano że ludzie przyjdą nie na mecz, a na stadion - nigdy tego nie rozumiałem. Wolałbym aby zamiast stadionów miasta budowały infrastrukturę do szkolenia młodzieży w tym boiska i hale aby móc trenować 12 miesięcy w roku, aby miasta inwestowały zamiast w starych Słowaków, Serbów czy Litwinów w młodzież i np. opłacała utrzymanie szkółek z lepszymi bardziej doświadczonymi trenerami, nawet z zagranicy jeżeli naszych będzie za mało albo będą za słabi.
Ja też mam takie wrażenie, że autobus jest coraz mniej tolerowany przez zawodników - tzw. niski pressing pięknie się podsumował za późnego Nawałki. Mam też wrażenie że autobusem próbował zagrać Brzęczek w Amsterdamie i w Regiio i dostał w przysłowiowy ryj. Kiedy zagrał z Włochami u nas odważniej, było podejście wysoko, była odpowiednia agresywność to i się udało coś stworzyć i nie przegrać. Podobnie było z Holandią dopóki były siły, dopóki nie pojawili się zmiennicy, dopóki nie zwariował Bednarek to wyglądało przyzwoicie - autobusu nie było.
Największą winą Brzęczka i to go moim zdaniem dyskwalifikuje jest fakt że on nie potrafi wykorzystać potencjału zawodników, źle dobiera pozycje, źle zestawia jedenastkę i źle dobiera założenia taktyczne - jak jest słaby przeciwnik to jeszcze da się coś tam zrobić jakością zawodników, jak przeciwnik jest lepszy to nasze niedostatki zamiast być schowane to są uwypuklone. Podam ci przykład z ostatniego meczu - w Europie każdy wie że Depay gra przede wszystkim pomiędzy liniami bo nie jest klasyczną 9 - a my z uporem maniaka graliśmy dwoma liniami a on sobie tam grasował a w jego miejsce wbiegali inni zawodnicy za plecy obrońcom którzy przez niego łamali linie i przy słabej zwrotności śmierdziało golem.
94piątek, 20, listopad 2020 22:25
kibic60
A już myślałem, że facet ma jaja i założył worek pokutny, dopóki nie napisał (cytuję, żeby nie napisał, że manipuluję)

"Podobnie było z Holandią dopóki były siły, dopóki nie pojawili się zmiennicy, dopóki nie zwariował Bednarek to wyglądało przyzwoicie - autobusu nie było"

Po straconej bramce Holendrzy w 7 min powinni strzelić przynajmniej 2 gole, na 3 setki.

"Największą winą Brzęczka i to go moim zdaniem dyskwalifikuje jest fakt że on nie potrafi wykorzystać potencjału zawodników, źle dobiera pozycje, źle zestawia jedenastkę i źle dobiera założenia taktyczne"

O jakim potencjale jegomość pisze, pozostanie zapewne słodką tajemnicą, tym bardziej, że dopiero co pisał (cytat)
"a jak nie nauczysz dzieciaka to junior nie będzie umiał. Jak nie nauczysz techniki do 16 roku życia to już nie nauczysz, zawsze zawodnik będzie miał braki. Moim zdaniem, bo też to obserwuję na-codzień treningi są często bez sensu i niczego nie dają"

Nie ma ratunku Sad
95sobota, 21, listopad 2020 05:19
a-c10
re: efektywnie vs. efektownie

Zgadzam się z xxxem, że jest to źle postawiony dylemat.

Na wstępie może zaznaczę, że siedzi we mnie zgniły pragmatyk, który w stu przypadkach na sto woli, żeby jego zespół „brzydko” wygrał 1:0 (po golu z sfg), niźli „ładnie” zremisował 3:3. O „ślicznym” przegrywaniu 3:4 to już w ogóle ni słowa. To w końcu, do cholery, futbol jest, sport, a nie jakieś tańce na łyżwach, czy skoki na pseudonartach. Liczy się to, co w bramce, a nie czy panowie futboliści estetycznie kręcą bioderkami i z gracją przytupują korkami w murawę.

Właśnie dlatego, Dalkub, gdybym był pośród tych kilkuset kibiców Twojej ekipy, cieszyłbym się jak dzieciak z Waszych wyników. I śmiałbym się wszystkim domorosłym arbitrom elegancji prosto w ich wykrzywione z niesmakiem buźki.

Także dlatego nie podśpiewuję w chórze krytykantów Brzęczka i zgadzam się z jego główną linią obrony. Otrzymał chłop do wykonania trzy zadania, z czego dwa bardzo wymierne. Miał awansować na Euro? Awansował. Miał się utrzymać w najwyższej dywizji LN? Tak też zrobił. Miał stopniowo odświeżać kadrę i wprowadzać do niej młodych zawodników? Nooo… tu o efektach można by trochę popolemizować. Niemniej, śmieszą mnie opowieści o tym, że Nawałka odkrył dla kadry tego to, a tamtego piłkarza, tymczasem Brzęczek nic. No moment. Praca z reprezentacją narodową to nie jest gra komputerowa, w której postać poszukiwacza przygód błąka się po widmowym zamku, gdzie ukryto określoną ilość artefaktów. I nie jest tak, że Adaś poradził sobie dobrze, bo kilka z nich znalazł, a Jurek to ani sztuki. To jest praca z określonym zasobem żywych ludzi, którzy albo się do kadry nadają, albo nie. I nie jest w mocy Brzęczka (ani zgoła kogokolwiek innego) położyć im ręce na głowie, wypowiedzieć magiczną formułkę i sprawić, że jednak nadawać się będą.

Również, a w zasadzie przede wszystkim dlatego uważam, że „murowaniec z konterką” nie ma żadnej przyszłości. On po prostu zdechł. Tak samo, jak schemat. Przyczyn jego zgonu jest pewnie sporo, niemniej cztery wydają mi się jakby wiodące.

Otóż po pierwsze, czasy się zmieniają, przepisy też. Wiele zagrań defensywnych, swego czasu uchodzących za prawidłowe, dziś oznacza faul, a nierzadko i kartkę. Przypomnij sobie, Dalkub, zachowania swoich obrońców z sezonu, o którym opowiadasz. I przenieś je w dzisiejsze realia. Ile więcej rzutów karnych musiałbyś bronić? Przy ilu więcej rzutach wolnych z 20.-25. metra ustawiałbyś mur? Ilu Twoich kolegów przedwcześnie powędrowałoby pod prysznic? Usuwając wszelkie ewentualne wątpliwości: to absolutnie nie jest próba krytyki Twojego ówczesnego trenera, ani deprecjonowania Waszych wspólnych osiągnięć. Sukces niejedno ma imię. Chwała jemu za to, że właściwie ocenił Wasz potencjał i dobrał do niego działającą taktykę (poruszając się przecież w obrębie obowiązujących wówczas reguł), a Wam, że umieliście właściwie wykorzystać jego wskazówki. Rzecz w tym, że dziś realizacja jego pomysłów najprawdopodobniej okazałaby się niemożliwa.

Po drugie, zmieniło się też przygotowanie atletyczne zawodników. To pewnie spore uproszczenie i, jak sądzę, zawsze zdarzały się odeń wyjątki, niemniej do pewnego momentu zawodnik techniczny raczej nie bywał fizyczny. A teraz? Chłopy jak dęby, które dodatkowo umieją zapieprzać w te i wewte jak kawaleryjska stadnina i jednocześnie wiązać krawaty stopami. Takich typów już tak łatwo nie przestawisz, nie poturbujesz i nie odbierzesz im ochoty do gry.

A propos turbowania: po trzecie, do przodu poszła także technologia. Rzecz niby oczywista, a jednak często pomijana w różnych rozważaniach. I nie chodzi już nawet o ten nieszczęsny kurVAR. Rzecz bardziej w tym, że kiedyś mogłeś w zamieszaniu wsadzić rywalowi łokieć w żebra, skrobnąć go po achillesach, tu szturchnąć, tam uszczypnąć… Sędzia nie widział, no i git. Kamera też nie, bo najprawdopodobniej jej nie było. A nawet jeśli, to bądźmy szczerzy: jakość przekazu wizualnego dziś, a nawet jeszcze parę lat temu, to są zupełnie inne światy. Dzisiaj z kolei pierwszy-lepszy ziomek na trybunach wyciągnie telefon z kielni, nagra jak łobuzujesz, puści to do sieci i cyk, już masz łatkę brutala. A sędzia tę łatkę zna, widzi i w następnym meczu przypuszczalnie będzie ci się jakoś takoś uważniej przyglądał.

Po czwarte wreszcie, a mocno z technologią związane (i kto wie, czy summa summarum nie najważniejsze), każdy szanujący się rywal ma dziś przy sobie sztab analityków. To nie są przypadkowi goście, jakieś nerdy-studenciaki, co to dorabiają sobie na czesne oglądając mecze i wklepując cyferki w komputer. To poważni ludzie, nierzadko z tytułami naukowymi, dysponujący sporym doświadczeniem, świetnym sprzętem i zaawansowanymi modelami statystycznymi. Dzięki temu przed meczem wiedzą o tobie wszystko. Łącznie z tym, w której minucie najczęściej twój nominalny lewoskrzydłowy drapie się w prawy półdupek. Jeśli odkryją, że twoim jedynym pomysłem na zdobywanie goli jest pałowanie do przodu, no to sorry, leżysz i kwiczysz.

Przejdźmy sobie teraz od ogółu do szczegółu, ok? „Niekochanie” Brzęczka nie zaczęło się od porażek z Holandią i Włochami. To tylko wierzchołek piramidy hejtu. U jej podstaw znajdują się (nie zawsze zwycięskie) eliminacyjne męczarnie z przeciwnikami (znacznie) słabszymi od Oranje i Azzurrich. Mam silne wrażenie, że gdybyśmy w kwalifikacjach do Euro porozstawiali wszystkich po kątach, znacznie łatwiej byłoby przełknąć wtopy na Amsterdam Arenie i Mapei Arenie. Niestety, ponieważ wcześniej męczyliśmy się jak psy, to już przed tymi meczami atmosfera wokół kadry była bardzo gęsta.

A męczyliśmy się z prostego powodu, który zresztą jak na dłoni widać było już za kadencji Nawałki. Otóż odkąd mamy w składzie Lewandowskiego (plus parę innych jako tako rozpoznawalnych nazwisk), żaden rywal od średniej półki w dół nie rzuci się na nas na urra!. „Nie chcecie atakować? O, no to macie problem. Bo widzicie, my też nie. Weźcie se tę piłkę i coś tam z nią zróbcie. My poczekamy. Nam zero-zero jak najbardziej pasi. A jeśli jeszcze wciśniemy wam jakiegoś gola z kontry, to już w ogóle będziemy bardziej, niż happy!”. No i zaczynają się ciężary. Żeby zaistniał nasz ukochany kontratak, najpierw musi zaistnieć ich atak. A że ich atak zaistnieć nie chce, musimy zacząć coś kombinować, czego kompletnie nie umiemy. Jesteśmy beznadziejnie nastawieni na reakcję. Kreacja to zupełnie nie w naszym stylu. Trudno się zatem dziwić, że potem wygląda to jak wygląda.

I, jak już wielokrotnie pisałem, nie uważam tego za winę Brzęczka. Ani żadnego innego selekcjonera. Statystyczny polski piłkarz nie umie na boisku tworzyć. Biedny, obsobaczany z góry na dół Zieliński, wygląda w tej naszej kadrze jak progmetalowy klawiszowiec wciśnięty do punkowego zespołu. On by sobie poimprowizował, potworzył przestrzeń, pograł jakieś fikuśnie metrum, ale nie. Trzy akordy, darcie mordy – to umiemy i to będziemy grać! A że nikt nas słuchać nie chce? Eee… no… cicho tam, kurwa!

(cdn)
96sobota, 21, listopad 2020 05:20
a-c10
(cd)

Nam jest potrzebna zmiana mentalności, Iocosusie. Sam przecież wielokrotnie o takową nawoływałeś, również tutaj, w tym wątku. Tym bardziej dziwi mnie Twoje poparcie dla sztucznych rozwiązań typu przymuszanie klubów do wypuszczania na plac większej ilości młodzieży. Co Ty chcesz w ten sposób osiągnąć? Nałożyć trenerom ciaśniejszy kaganiec? Zrozumiałbym jeszcze, gdybyś był agentem prowadzącym kariery jakichś smarkatych futbolistów. Nie zauważyłem jednak, abyś się czymś takim chwaliłWink

Rozmawiamy o tym od długich już lat (O’Rettey, ale ten czas zapierdala…!) i od długich już lat moje stanowisko w tej kwestii pozostaje niezmienne: zachętą do szkolenia nie powinien być kij, tylko marchewka. Zobacz, w ostatnim oknie polskie kluby wytransferowały zawodników za naprawdę tłuste kwoty. Wszyscy mówili o Karbowniku i Moderze, ja natomiast chciałbym zwrócić Twoją uwagę na Michała Helika. Żaden tuz, żadna tam gwiazda z czołówek sportowych portali, szumne zapowiedzi Michała Probierza, który miał ze swego imiennika zrobić stopera reprezentacyjnego formatu, nigdy nawet nie otarły się o realizację. Mimo to, Cracovia zgarnęła za tego chłopaka jakieś trzy i pół miliona złotych. OK, w dzisiejszym futbolu nie są to pieniądze, które kogokolwiek rzuciłyby na kolana, ale przecież na ziemi nie leżą, lepiej mieć, niż nie mieć, prawda?

I tu możemy sobie gładko przejść do tych, którzy marchewką gardzą, bo dostają kroplówkę z miasta. W krytyce prezesów nie chodzi o skakanie sobie po Filipiakach, Mioduskich, Rutkowskich, etc. Owszem, oni też popełniają błędy – w końcu ludzie – ale mimo tych błędów wciąż jestem głęboko przekonany, że znacznie bardziej należy im się miód, niż ocet. Zresztą, o kim my tu w ogóle rozmawiamy? Ilu ich jest? Kilku(nastu) w całej polskiej piłce klubowej? Reszta to banda pieprzonych darmozjadów z samorządowego nadania. Oni w trąbie mają pieniądze z transferów swoich „Helików”, bo jak im braknie te trzy i pół bańki, to pójdą do magistratu i wymuszą/wyżebrzą. W końcu mamy stadion, taka to, a taka liga w mieście być musi, więc drodzy rajcy, morda w kubeł i dawać siano!

Zobacz, nasi środowi pogromcy mają dwie zawodowe ligi, liczące łącznie trzydzieści osiem klubów. Trzeci poziom w Holandii też od niedawna jest centralny, ale amatorski i do niedawna nie można było z niego awansować. Nadal zresztą jest to dosyć trudne, bo oprócz wyniku sportowego, trzeba jeszcze spełnić szereg całkiem rygorystycznych kryteriów ogranizacyjno-finansowych. A nie każdemu się chce. Są tacy, co to wolą mimo wygrania ligi zostać w niej na kolejny sezon i po staremu pykać z amatorami. Co zresztą przez nikogo tam nie jest uznawane za jakąś zmazę na honorze.

Nasi niedzielni pogromcy też mają dwie w pełni zawodowe ligi, w sumie czterdzieści ekip. Serie C jest już zregionalizowana i występuje w niej aż sześćdziesiąt klubów o bardzo zróżnicowanym stopniu profesjonalizacji. Dzięki temu z jednej strony jest tam kilka rozpoznawalnych marek (Bari, Livorno, Palermo, etc.). Z drugiej, często zdarzają się lokalne rywalizacje, które niezorientowanemu kibicowi może niewiele mówią, ale za to tambylców grzeją do czerwoności. A przede wszystkim, wyjazdy na mecze są raczej krótkie (jedna biedna Olbia musi się z tej swojej Sardynii wiecznie telepać gdzieś na północ). Godzinka, góra dwie i zrobione. Nawet pracując gdzieś poza calcio da się to śmiało obskoczyć. No i tifosi zadowoleni, bo przecież mało jest na tym świecie złym rzeczy równie pięknych, jak możliwość oprztykania sąsiadów po nosie.

U nas natomiast parę lat temu scentralizowano trzeci poziom rozgrywek. Celem tego chorego zabiegu miała być rzekomo profesjonalizacja. Profe-kurwa-co…!? Przecież my wszystkiego mamy ledwie kilka w pełni zawodowych klubów, na cholerę udawać, że jest ich ponad pięćdziesiąt? Skutkiem tego zabiegu kluby tzw. II ligi tłuką się tysiące kilometrów po całej Polsce, by rozgrywać nikomu niepotrzebne meczyki. Ot, dla przykładu: w zeszłym sezonie w ramach tej klasy rozgrywkowej odbyło się spotkanie Stali Stalowa Wola ze Zniczem Pruszków, obserwowane z trybun przez oszałamiającą liczbę 50 osób. Pięć-dzie-się-ciu. Toć to na meczach mojej młodszej córki w wojewódzkiej lidze koszykówki dziewcząt U13 zdarzają się – i to praktycznie zawsze – większe tłumy… I nie, żadna tam pandemia. Owo wiekopomne święto futbolu miało miejsce niemal równo rok temu, 23. listopada 2019, covid jeszcze wtedy do nas nie dotarł. Zresztą, trzy miesiące wcześniej, gdy Stal podejmowała Błękitnych Stargard, frekwencja też była dwucyfrowa.

Pokaźnych pieniędzy, które idą na taką bezsensowną turystykę futbolową, nie da się wydać po raz drugi. A można by je było przeznaczyć np. na szkolenie. Trzeba je natomiast brać od samorządów. No bo, do ciężkiej cholery, kto przy zdrowych zmysłach zainwestuje własny hajs w taką parodię?

Tego typu idiotyzmów jest w polskiej piłce na pęczki. U Scyzoryków magistrat ratuje Koronę. Budżet Kielc i bez tej brawurowej akcji podobno się nie spinał. A że miasto zbankrutować nie może, koniec końców pan zapłaci, pani zapłaci, społeczeństwo zapłaci. Gdzieś na Kaszubach wójt za gminne pieniądze bawi się w szejka Mansoura. Rewelacja. Ciekaw jestem ilu konkretnie wychowanków Raduni Stężyca kiedykolwiek zadebiutuje w kadrze. Prezesem PZPN lada moment zostanie typ, który wierzy w schemat, rajdy skrzydłami i wrzucanie piłek na Pekh… eee… Lewandowskiego. Norrrmalnie kick and rush, dla faka sejka. Michał Szadkowski byłby dumny. I tym podobne, i tak dalej.

A u nas niektórym się marzy, żebyśmy wygrywali z Holendrami. No. Tak właśnie.
97sobota, 21, listopad 2020 08:42
dalkub
AC

trochę mnie nie zrozumiałeś w sprawie efektownie czy efektywnie - to się oczywiście daje połączyć i do tego się powinno dążyć. Chciałem tylko powiedzieć że jest to najtrudniejsze i często polski trener który chciałby to robić to odpuszcza bo się boi, bo wie że ma za słabych zawodników, nie dostanie czasu i wsparcia od prezesa, albo nawet jak się z prezesem dogada że tak będzie to po jakimś czasie obsrany działacz ze strachu i tak go zwolni za zgodą trybun i kolegów podpowiadaczy itd. Podam ci przykład z ostatniego sezonu - ŁKS prowadzony przez Moskala - mało się nie zesrano z tego jak konsekwentnie drużyna gra do przodu, że tak grała w 1 lidze, a teraz w eklapie i jaki to mądry duet Moskal Przytuła i madry prezes, który daje grać w ten sposób itd. Skończyło się rozstaniem i spadkiem i teraz kolejny krakowski mag ma zbudować potęgę tej drużyny.
Jak jesteś Legią czy Lechem w eklapie to możesz grać i ładnie i efektywnie, jak przyjdzie do tego ktoś kto wie czego chce, wie jak i zrobi robotę to się to stanie, ale czy Stal M może grać efektywnie i efektownie tym co ma w szatni? czy Raków prowadząc w lidze gra efektownie czy efektywnie?
Jest taki pan - każe na siebie mówić special one - on jak potrzebuje to postawi taki autobus że się rzadko zdarza i to z sukcesem - przypominam Inter M i jak wygrał LM.
I znowu nie znoszę autobusu, bo to są męki dla oglądającego, ale też rozumiem że go stawiają i kiedy. Gorzej jak autobus nie ma alternatywy.
Czy to jest mentalność - być może tak, być może pójście na łatwiznę, a być może pragmatyzm trenera, który widząc czym dysponuje oraz czym dysponuje przeciwnik zwyczajnie wie że jest słabszy i pójście na wymianę ciosów na otwartą grę skończy na deskach, a czasu dużo nie dostanie.
98sobota, 21, listopad 2020 10:14
xxx
I znowu muszę się przyczepić do dalkuba. Nie dlatego, że go nie lubię. Nie znam go i może prywatnie to fajny facet. Czepiam się dlatego, że jest wyrazicielem poglądów, które według mnie nie trzymają się kupy.
Jeśli spojrzeć historycznie, to dalkub jest w wiecznym rozkroku. Najpierw był orędownikiem teorii, że tylko trener zagraniczny, bo polski jest do niczego. Potem pisze, że polscy trenerzy są ok, tylko zawodnicy i prezesi do niczego, ale jakby prezes był mądry, to ten trener zrobiłby z tych drewnianych zawodników wyrafinowanych kreatorów.
iocosus wkleił linki do wywiadów, szczególnie ciekawy w kontekście naszej dyskusji, był ten z Olkowiczem. Opowiadał on jak wygląda gra 15-latków i czego ich uczy trener. Otóż uczy ich autobusu i agresji. Patrząc na nasze ligi tego uczą w większości klubów.
I teraz do takich zawodników przychodzi ambitny trener i chce żeby grali finezyjnie. Można zawodników technicznych, wolą trenera przestawić na rąbankę, ale drwali nie da się przestawić na finezję. Z farszu już nie zrobi się krowy, czas na uczenie finezji i rozumienia gry, dla tych konkretnych zawodników już minął i został zmarnowany.
dalkub zauważył, że Depay schodził między nasze linie a inni zawodnicy wbiegali w nasze pole karne tworząc zagrożenie. Z pewnością trener chciał żeby tak grali, ale żeby mogli tak zagrać, to zawodnicy musieli umieć to zrealizować. To Depay decydował o tym kiedy i w które miejsce zejść, żeby wyciągnąć obrońcę. To jego koledzy musieli dostrzec zamysł i wykorzystać moment. Przecież to nie trener mówi kiedy i w które miejsce jeden ma zbiec a drugi z trzecim wejść, tylko to zawodnicy dostając taktyczne wskazówki od trenera decydują jak je wykonać.
Żeby umieć to zrobić uczą się tego od lat, bo żeby to robić trzeba mieć odpowiednią technikę połączoną z rozumieniem gry (taktykę indywidualną). Cztałem mnóstwo wywiadów na temat jak pracuje się nad rozumieniem gry, ajkimi środkami, na co zwracają uwagę trenerzy żeby ten proces ulepszyć. A u nas szkolenie jest w dupie a trener seniorów ma przyjść i poukładać efektywną i efektowną grę.
Teoria o doświadczonym trenerze, który zrobi z wyrobników klasowy zespół nie wytrzymuje próby logiki. Gdyby tak było, to np. Katar albo Arabia Saudyjska zapłaciłaby każdą kasę trenerowi który będzie "z pilota" otwierał i zamykał korytarze, przesuwał strefy a przed meczem regulował celowniki napasynikom, czyli ćwiczył skuteczność.
Ale jakoś tak nie jest. W dalszym ciągu najdrożsi są piłkarze, im się płaci najwyższe kontrakty. Czy najwięcej płacą żołnierzom, ktorzy biegają jak bioroboty, czy raczej kreatorom, czyli takim którzy na boisku potrafią zrobić coś nieoczekiwanego.
O dawna piszę, że w Polsce bożek wyniku zapanował wszechwładnie i to jest paradoksalnie nasz największy wróg w osiąganiu zwycięstw. Stosowany od juniora powoduje, że mamy prumitywnych technicznie i taktycznie zawodników. Potem oni "grają pragmatycznie" w lidze żeby robić wynik a już w pucharach dostają regularne wpierdole od tych, dla ktorych wygrywanie jest skutkiem szlifowania stylu, bo jak już pisałem, styl to nie jest wybór kroków tanecznych, tylko zespół umiejętności pozwalający realizować cele taktyczne.
Cała ta nasza historia że gramy "autobusem", bo mamy takich zawodników, że jak zagrają odważniej to dostaną baty powoduje błędne koło. Gramy autobusem, bo chcemy wygrać a nie mamy zawodników do innej gry. Zawodników nie mamy, bo trzeba wygrywać i nie ma co ryzykować. Czy ktoś ma pomysł jak przerwać to zamknięte koło.
Jest takie powiedzenie "nie wchodź do wody, dopóki się pływać nie nauczysz". Cała nasza piłka (odrobinę przesadziłem) stosuje się do tej zasady.
99sobota, 21, listopad 2020 10:26
xxx
Jeśli chodzi o edukację właścicieli. Zastanawiam się jaki kwitek zdobyli Rutkowscy, żeby zarządzać fabryką, albo Mioduski żeby zarządzać funduszami inwestycyjnymi, czy inni bogaci ludzie, którzy stworzyli i zarządzają z sukcesami swoimi biznesami?
A już taki Jakubas, nowy właściciel Motoru, musi mieć całą szafę "uprawnień", bo w jego władaniu są firmy od sasa do lasa.
Szanowny dalkubie, zapewniam Cię, że idioci nie zostają bogaczami. Być może tak by chcieli o nich myśleć biedni, żeby złagodzić swoje kompleksy i przekonać samego siebie, że niesprawiedliwe jest bez kasy a jak ktoś ma, to z pewnością idiota któremu się udało.
W biznesie jak w piłce, trzeba mieć technikę, taktykę i siłę. Laga udaje się rzadko a jak się nawet uda, to potem z powodu braku umiejętności traci się bramki.
100sobota, 21, listopad 2020 11:21
kibic60
@ a-c10

"Również, a w zasadzie przede wszystkim dlatego uważam, że „murowaniec z konterką” nie ma żadnej przyszłości. On po prostu zdechł. Tak samo, jak schemat"

No nareszcie, bo już myślałem, że z kolegą xxx popadliśmy w jakąś paranoję Very Happy

Jakiś czas temu zadałem pytanie, to ile w końcu tych schematów jest, skoro każdy z przychodzących trenerów musi nauczyć piłkarzy swoich ?
Niestety nie doczekałem się odpowiedzi, może dlatego, że schematy zdechły ? Very Happy

Może jednak myli się pan Zbyszek twierdząc, że trener Michniewicz musi wymyślić i wdrożyć nowe schematy, a na to potrzeba ... lat.

Przyjęcie piłki w biegu, podanie do partnera i wyjście na wolną pozycję to nie jest schemat.
To piłkarskie abecadło, którego uczą dziesięciolatków. (pierwszy rocznik oficjalnie zgłoszony do PZPN)
Różnica jest jedynie w szybkości i dokładności wykonywania tego elementu, o czym mogliśmy się dobitnie przekonać w meczu z Włochami.
101sobota, 21, listopad 2020 11:30
iocosus
Dalkub: "Nie ma czegoś takiego że szkolimy w graniu autobusu,..." - mhm, biorę pierwszy z brzegu w necie konspekt treningu piłkarskiego dla dwunastolatków, a w nim czytam że 1/3 jego objętości jest poświęcona: "Określenie zasad gry w defensywie przy SFG – zasady i wytyczne do fazy bronienia, oraz 2-3 schematy rozegrania SFG w ofensywie." - powtórzę dla dwunastolatków,  patrzę w drugi konspekt, już dla nieco starszych a on jest zatytułowany:  NAUCZANIE ORGANIZACJI GRY OBRONNEJ W SYSTEMIE 1-4-4-2. czas 90 minut. Proporcje doboru treningów będą świadectwem na co kładzie się największy nacisk, jakoś mam przekonanie że na przykład Michniewicz gdy zebrał już swoją kadrę u-21 to na tych kilku treningach które miał przed meczami raczej szlifował "przesuwanie formacji" i wzajemną asekurację w defensywie niż inne elementy. W imię wyników, przynosiło mu to zresztą rezultaty. 
Nie znam planów treningowych dla poszczególnych roczników, być może są błędnie ułożone, albo nasi trenerzy są faktycznie słabsi uśredniając ich poziom i zestawiając z kolegami z Francji, Hiszpanii, Włoch, nie wiem, ale efekty pracy widać i póki co nie może być to dla nas satysfakcjonujące. Choćby i te relacje Olkowicza z "podstaw piramidy" są mało budujące. Dobór i realizacja taktyki w meczach to też jest przecież element szkolenia. 
Odnośnie przyznawania licencji trenerskich, ich zasad, ilości, kosztów uzyskania, a nawet szerzej w kwestii uprawnień do wykonywania zawodu trenera mamy w tej chwili zamieszanie, w które szczerze mówiąc nie chce mi się wgryzać. Fakt że to jest bardzo ważne, zresztą mam pewną refleksję, spostrzeżenie związaną z obecnym szkoleniem w Polsce, ale nie tym razem. 

Odnośnie Vuko, to ja na własny użytek w wielkim uproszczeniu dzielę trenerów na "mentalnych" vide Klopp i "analityków" vide Guardiola. Nie znaczy to że jedno wyklucza drugie, zresztą są i tacy z których przyporządkowaniem miałbym problem np. Mourinho dla mnie łączył 50/50 te aspekty, ale Vuko postrzegam jako właśnie "trenera mentalnego" który gdy wyselekcjonuje swoje stado to jest jego przywódcą, po wypracowaniu sposobu gry skupia się na prowadzeniu swojej watahy, dbaniu żeby była dobrze zmotywowana, żeby funkcjonowała zjednoczona bez zgrzytów z wytyczonym wspólnym celem do realizacji. Otóż dla takiego trenera "mentalnego" wieloletnie doświadczenie nie musi być istotne, najważniejsze jest złapanie kontaktu z zespołem. W takim pryzmacie, to dla mnie "trener mentalny" im młodszy tym szybciej wejdzie na wspólne pasmo nadawania z zespołem. Jeżeli ma charyzmę, cechy przywódcze, autorytet, to będzie miał szansę na skuteczne prowadzenie drużyny bez względu na doświadczenie. Młody Mourinho był bardziej efektywny niż stary Mourinho. Kiedyś jego piłkarze szli za nim w ogień, teraz generują konflikty.

Odnośnie Brzęczka to ja uważam, że każdy polski trener ktokolwiek by nim nie był, "na dziś" dopóki powołuje do kadry Lewandowskiego, Szczesnego, Krychowiaka, Glika, Grosickiego,  to powinien się "nie wpierdalać", jak się na nich zdecydował to niech im nie przeszkadza, to jest jego podstawowe zadanie. Bez kwadratowych jaj w taktyce. Analogicznie to powinien być jak Klafurić w Legii do momentu zdobycia mistrzostwa. Wobec Lewego pozostaje albo go wypieprzyć jak Ibrahimovica z reprezentacji Szwecji, albo zaakceptować jego pierwszoplanową rolę jak to uczynił Fernando Santos z CR7. U mnie są podejrzenia, że Brzeczek szybciej by wolał to pierwsze niż zaakceptowanie tego drugiego. Obym się mylił. 
102sobota, 21, listopad 2020 11:52
iocosus
A-c10:" dziwi mnie Twoje poparcie dla sztucznych rozwiązań typu przymuszanie klubów do wypuszczania na plac większej ilości młodzieży."
Albiceleste doszedłem do punktu w swoim nastawieniu, że my w tym naszym rodzimym grajdołku piłkarskim jesteśmy w stanie wyższej konieczności. Stąd i środki wyjątkowe. Samemu napisałeś o naszych klubowych wizjonerach: "... to banda pieprzonych darmozjadów z samorządowego nadania. Oni w trąbie mają pieniądze z transferów swoich „Helików”, bo jak im braknie te trzy i pół bańki, to pójdą do magistratu i wymuszą/wyżebrzą. W końcu mamy stadion, taka to, a taka liga w mieście być musi, więc drodzy rajcy, morda w kubeł i dawać siano!" No i te siano idzie na jugolskie, czeskosłowackie, iberyjskie czwartoligowe  zaciągi, raz ponieważ tamci piłkarze są niekiedy faktycznie lepiej wyszkoleni od naszych, a dwa według mnie istotniejsze, ponieważ interes w tym naszym grajdołku musi się kręcić, a obracają nim właśnie agenci do których mnie tak ochoczo przypisałeś. 
Tych pijawek nie przeskoczymy, ale zamiast pompować kasę w zbawców inostranców, dzięki którym nasza eklapa jest tam gdzieś w entej dziesiątce w hierarchii europejskiej, to niech nasi "wizjonerzy klubowi" czują się zmuszeni do inwestowania w ten własny system szkoleniowy. Są "miliony za Helika" czyli ta marchewka, to niech będzie i bat przymusu młodzieżowców, niestety ale dojrzałem do czasowego takiego "mniejszego zła". Stan wyjątkowy. Zmienimy nastawienie i mentalność klubową dzięki marchewce i batowi powrócimy do liberte i egalite w naszej piłce jak dla mnie bez fraternite z różnego rodzaju menago.
Swoją drogą gdyby ten wzmiankowany Helik regularnie pomykał w Championship to szybciej bym go widział w kadrze niż Bochniewicza, być może w tym przypadku Probierz nie stracił szans na bycie piłkarskim wróżbitą.
Jeszcze jedno przy okazji: "Otóż odkąd mamy w składzie Lewandowskiego (plus parę innych jako tako rozpoznawalnych nazwisk), żaden rywal od średniej półki w dół nie rzuci się na nas na urra!. „Nie chcecie atakować? O, no to macie problem. Bo widzicie, my też nie. Weźcie se tę piłkę i coś tam z nią zróbcie." - obawiam się że jest gorzej, czyli odwrotnie, trener Duńczyków to dostrzegł, Austriacy podążyli jego tropem, jaki jest sposób na Lewego i s-kę. Trzeba na Polaków siąść i ich stłamsić  na własnej połowie, mają takie problemy z wyprowadzaniem piłki pod presją że ryzyko nie jest wcale aż tak duże. Ani Szczęsny, ani Fabiański tuzami jako "rozgrywający na dziesiątce" choć z własnego pola karnego to nie są. Włosi wykorzystali takie założenie perfekcyjnie. Holendrom się zdało że nie muszą i niestety też mieli rację, ale inne ekipy mogą się wzorować na Duńczykach, Austriakach, Włochach i nie muszą być bynajmniej topowymi. Spod pressingu Słowaków być może wyjdziemy, ale ze Szwedami już może być ciężko. Obawiam się na kogo trafimy w eliminacjach do mundialu. 
103sobota, 21, listopad 2020 14:48
xxx
Nakaz gry młodzieżowcami wydaje się słuszny, ale dlaczego w eklasie? Całe te wygibasy wydają się bardzo dziwne. Powiększono ligę twierdząc że to zmniejszy presję i pozwoli grać młodzieżowcami a tymczasem w lidze która świetnie się nadaje do promowania młodych, czyli I-ej lidze wprowadzono system awansów i spadków, który podnosi presję wyniku do maksimum. Od kiedy ogłoszono zmianę regulaminu obserwuję tabelę i sezon w sezon sytuacja jest podobna, czyli do 9-10-go miejsca kluby mają realną szansę na zajęcie miejsca barażowego a poniżej 9-10 -go miejsca wszystkim grozi spadek. Czy to pozwala trenerom budować i promować młodych zawodników, albo młodych trenerów chcących grać ofensywnie? Według mnie wręcz przeciwnie.
Według mnie powinno być inczej, żeby nakłonić kluby do wysiłku szkoleniowego.
Do podręcznika licencyjnego dla eklasy i I-ej ligi, powinien być wpisany obowiązek posiadania akademii z najwyższą liczbą gwiazdek i powiększona liczba obowiązkowych młodzieżowców w ligach od I-ej, do III-ej. Ilu, to kwestia dyskusji, ale im niżej tym więcej.
Taki uklad spowodowałby szybki przyrost w szkoleniu, bo kluby eklasy i I-ligi jakby już zorganizowały takie akademie, to byłoby głupio szkolić w nich marnie. Kluby II i III ligi zaczęłyby szkolić zawodników z powodu deficytu młodzieżowców na rynku a tym samym wyższych cen w przypadku transferu a więc lepiej samemu produkować. A nawet jeśli nie, to zwiększony popyt na młodzieżowców spowoduje ruch w małych klubach, które będą mogły zarabiać kasę na szkoleniu i się na nie nastawić.
To w niższych ligach jest największa część podstawy piramidy i dlatego, to tam trzeba kierować "impulsy", żeby wyrwać z marazmu szkoleniowego te kluby.
Sens istnienia większości z nich jest wątpliwy, bo rozumiem, że lokalny klub służy lokalnej społeczności w celu krzewienia kultury fizycznej i integracji społeczności. A tymczasem szkolenie jest kiepskie albo fikcyjne a integruje się tylko grupka kiboli, która w sile kilkudziesięciu zniechęca zwykłych ludzi do odwiedzania stadionu.
Mam wrażenie, że "reformami" pogarszamy sytuację a nie poprawiamy.
Może ma to związek ze strukturą PZPN w której WZPN-y i delegaci małych klubów odgrywają sporą rolę w wyborach.
Na stadiony wydajemy więcej niż na całe szkolenie w Polsce.
Podobno spółka miejska, która jest operatorem stdionu Górnika Zabrze ma dług przekraczający 100mln zł i nie odpowiada na pytania dziennikarzy. Już nie wspomnę o kosztach budowy samego stadionu. Pomyślmy jaką bazę można by wybudować za te pieniądze i ilu trenerów opłacić, którzy mogą szkolić młodzież.
Żyjemy w oparach absurdu.
104sobota, 21, listopad 2020 15:51
xxx
Artykuł opisujący rzeczywistość w III lidze.

https://weszlo.com/2020/11/21/to-jak-wy-zyjecie-w-tym-klubie-z-tak-malym-budzetem-trzecioligowe-kontrasty/
105sobota, 21, listopad 2020 20:32
dalkub
Iocosus

rozumiem że w twoim rozumieniu szkolenia nie uczymy bronić, ustawiać się przy stf itd.? no niestety dwunastolatek tez musi to umieć oprócz kiwania podawania itd. - zapewniam cię że zaczyna sie uczyć zawodnika od techniki użytkowej koordynacji ruchowej, podań, prowadzenia, zwodów itd. powiem więcej nie pracuje się na żadnym etapie nad wytrzymałością itd. ale obrońców też nam trzeba i też trzeba uczyć.

Właśnie skończyłem oglądać mecz pod tytułem londyński josebus vs manchesterska titicaca. Harry Kane na 30 metrze od własnej bramki, titicaca perfekcyjna do 16 metra a czasami w polu karnym, Londyńczycy często lagą w przód. Wynik 2:0 dla murarzy - za efektowność ledwo 3 za skuteczność 6+, Manchester za walory estetyczne - co najmniej 5 za efekty pała.
Oczywiście mogło być odwrotnie więc:
Nic nie jest czarno białe można efektownie wygrać i efektownie przegrać, można postawić autobus i dostać w cymbał albo wygrać. To samo z trenerem - można zatrudnić no name i być może sobie poradzi - jako tzw. motywator, albo sama motywacja nie wystarczy jak przeciwnik zmotywowany jest podobnie, a lepiej ułożony, mądrzejszy, dobrze ustawiony konsekwentny - nie koniecznie lepszy. Można zatrudnić Jose i zbierać w cymbał - tylko że tu chodzi o prawdopodobieństwo - raczej Jose nie da dupy, raczej no name popełni 100 błędów zanim się nauczy, ale może być odwrotnie.
106niedziela, 22, listopad 2020 00:40
iocosus
Dalkub, my się martwimy że dorosły polski piłkarz ma problemy z przyjęciem podania, z jego celnym dokładnym wykonaniem, z dryblingiem, generalnie z operowaniem piłką, a 1/3 treningu dwunastolatka poświęcamy na to jak ma ustawić się w murze przy sfg, jak ma się zachowywać w fazie obronnej. Sorry, dajmy dwunastolatkom grać, kiedyś chłopak przychodził do klubu to grać lepiej gorzej ale potrafił, trzeba było go tylko oszlifować, wykorzenić złe nawyki "z podwórka", nauczyć właśnie taktyki z dużego boiska, ekonomii poruszania się na nim, żeby nie paść po 30 minutach, ale co z piłką przy nodze robić to nastolatek z lat 70, 80 wiedział bo całe dnie po szkole, a bywało że i zamiast szkoły uganiał się za gałą między blokami. Dziś tak nie jest, jeżeli nie ma braci z futbolowym bakcylem (Piotr Zieliński) lub starszych kolegów dziwnym trafem kopiących piłkę po sąsiedzku (Krystian Bielik) to z piłką młody chłopak ma styczność właśnie tylko w klubie i musi się jej uczyć od początku bez suportu podwórka. 
W PZPN zdaje się że to rozumieją bo zalecenia dla dwunastolatków są następujące:
CELE SZKOLENIOWE DLA KATEGORII MŁODZIK
a) Nauczanie i doskonalenie techniki i działań indywidualnych:
• podania i przyjęcia piłki,
• strzały,
• wybiegnięcie na pozycję,
• odbiór piłki,
• krycie 1 × 1.
b) Nauczanie działań grupowych:
• gra po trójkącie,
• obiegnięcie,
• wbiegnięcie trzeciego,
• podanie jedną linię dalej,
• wsparcie zawodnika z piłką,
• krycie zawodników bez piłki,
• podwajanie,
• asekuracja.
c) Nauczanie działań zespołowych:
• geometria ataku,
• szerokość i głębia ataku,
• asekuracja ofensywna,
• wymienność pozycyjna,
• przesunięcie względem piłki.
0f6b11a5bbd89fe2fbfeebae9b377af1.pdf (laczynaspilka.pl)
No i ok choć brakuje mi tu dryblingu w doskonaleniu techniki indywidualnej, ale z bagażem wiedzy taktycznej dla dwunastolatka bym nie przesadzał. 
 "Na początku dzieci uczą się wszechstronnie, potem jest tzw. trening ukierunkowany, a na końcu specjalistyczny. Trening wszechstronny dotyczy dzieci w wieku 7 – 12 lat, ukierunkowany 13 – 15, a specjalistyczny od 16 roku życia w górę. Wówczas zawodnik jest już ukształtowany motorycznie, technicznie i przede wszystkim psychicznie. ... Taktyka pojawia się natomiast dopiero na tym ostatnim szczeblu, czyli u 16 latków.
Radosław Bedlechowicz. Trener piłki nożnej z licencją UEFA B, instruktor sportu ze specjalnością piłka nożna.
źródło: Trening młodych piłkarzy | Z Ekspertem o Dzieciach

Twoja opinia

Nazwa uzytkownika:
Znaczniki HTML są dozwolone. Komentarze gości zostaną opublikowane po zatwierdzeniu. Treść komentarza:
yvComment v.2.01.1