A+ A A-
  • Zbyszek
Pogłoski o śmierci C-L są przedwczesne, podobnie i ja jeszcze nie umieram i jeszcze Was pomęczę Smile. O tym,że z piasku bicza się nie ukręci. Od kilku lat o Zagłębiu Lubin w mediach można przeczytać i usłyszeć same pochwały.Głównie za to,że dobrze pracuje z młodzieżą,że jest tam stabilizacja, że mają bardzo dobrą infrastrukturę. To pewno wynika z tego,że z odległości wszystko wygląda świetnie.Dla pismactwa jedynym negatywem jest fakt,że tak wspaniale prowadzony i bogaty klub nie odnosi sukcesów.Z czego wynika to przekonanie nie uzasadniają.Ja traktuję to jako brednie, jak swego rodzaju mitomaństwo, albo wytwarzanie rzeczywistości urojonej. Bowiem godnym zastanowienia powinno być nie dlaczego nie są wysoko w tabeli, ale jak to się dzieje,że są tak wysoko.Autorzy książki pt"Futbonomia" , której recenzję w jednym z ostatnich felietonów popełniłem dowodzą, po przeprowadzeniu poważnych,wielotysięcznych badań statystycznych,że miejsce w tabeli w 95% odpowiada wielkości jego budżetu płacowego. Być może wielu zmyliła kwota 40 mln zł budżetu Zagłębia, która plasuje go w ścisłej czołówce ligi. Lecz to nie ona określa możliwości finansowe, ale kwota na płace zawodników, która w Zagłębiu jest jedną z najniższych w lidze i wynosi aktualnie niewiele ponad 6 mln zł.W tym kontekście dopiero można szukać przyczyn tego,że Zagłębie jest w tabeli znacznie powyżej współczynnika gwarantującego sukces.Tak jak poważnego namysłu wymaga dociekanie przyczyn tego,że Legia mająca budżet płacowy ponad 90 mln zł nie wygrywa ligi w cuglach i nie gra regularnie w LM.O tej rzadkiej przypadłości Legii pisałem wiele razy , ale tym razem jest o Zagłębiu Lubin. Najpierw trzeba obalić największy mit,że Zagłębie szkoleniem młodzieży stoi. Kiedy bowiem przyjrzymy się uważnie składowi Zagłębia to obecnie ma w składzie tylko 2 wychowanków, a zawodników poniżej 23 roku życia aż 4 czyli tyle ile w Legii , która uchodzi za "starą".Podobnie jest ze stabilizacją.Za jej symbol uchodził trener Stokowiec, który jak na standardy naszej ESy w Zagłębiu pracował długo, ale to było tylko nieco ponad 3 lata.Można by rzec ,że wśród ślepych jednooki królem.On to bowiem kwalifikował siebie jako jednego z twórców metody nieprzepłacania zawodników oraz niewydawania pieniędzy na transfery.W ten sposób sam siebie zakwalifikował do grona nowicjuszy. Bo władze wielu klubów nie mając pojęcia o futbolu często szukają i znajdują przysłowiowych "jeleni", którym powierzają funkcje trenerów. A ci się cieszą ,że w ogóle trenerami drużyn ESy zostali i nie żądają normalnych wynagrodzeń , takich chociażby jak ich poprzednicy, nie domagają się wzrostu zarobków piłkarzy,aby ich utrzymać w klubie i nie żądają wzmocnienia drużyn.Pamiętamy Hajtę, Magierę i wielu im podobnych.Ich los był zawsze jednaki.Niczego lepszego nie wróżę Mariuszowi Lewandowskiemu.Ale Stokowiec posiadał wysokie kwalifikacje trenerskie i nimi przyciągał do klubu niezłych zawodników, a i młodzi nie chcieli przedwcześnie odchodzić widząc,że się przy nim rozwijają. Podkreślano również,że Zagłębie prowadzi celową politykę transferową. Lecz i te tezy są jałowe, gdyż rzekoma polityka transferowa polegała na zbieraniu darmowych "wybraków".Przed sezonem 2017/18 do Zagłębia trafili Błąd,Bonecki,Czerwiński,Kopacz, Matuszczyk,Pawłowski - wszyscy na zasadzie wolnego transferu. Zapłacono jedynie za Świerczoka GKS Tychy 150 tys.zł. Przed obecną rundą do Zagłębia trafili : Leciejewski,Moneta,Neszpor, Pietrzak i Maresz - też bezgotówkowo.Natomiast w przerwie zimowej klub opuścili m.innymi Jach za 3 mln Euro i Świerczok za 750 tys. Euro.Taki zawodnik jak Świerczok, który w wieku 25 lat zwiedził 14 klubów i w każdym rozstawano się z nim bez żalu dopiero w Zagłębiu pokazał klasę . Ale przecież nie dlatego,że tamtejszy klimat działa ozdrowieńczo,lecz dlatego,że trafił na Stokowca, który potrafił do niego trafić i go odbudować. I nagle okazało się,ze władze klubu przestały trenera pozytywnie oceniać poprzez osiągnięcia w postaci zarabiania dużych pieniędzy na sprzedaży zawodników, ich rozwoju, jednolitego szkolenia w całym klubie oraz respektowania polityki niskich płac.One zapragnęły sukcesu w postaci miejsca co najmniej na pudle. Tylko,że zawodnicy to nie bezmózgie maszyny,ale ludzie, którzy czasami potrafią myśleć,a w każdym razie wiedzą gdzie stoją konfitury .Kiedy więc nie widząc możliwości podnoszenia umiejętności tak jak to czynił Jach, który mógł odejść wcześniej za mniejsze pieniądze dla siebie i dla klubu,ale za namową Stokowca odczekał co się wszystkim opłaciło - to wówczas zawodnicy zaczną żądać znacznie wyższych zarobków,albo szybkich transferów. I zacznie się tak jak w innych klubach ględzenie o niewdzięczności. Tym samym Zagłębie nie jest przykładem tego co prof. Kotarbiński nazywał "dobra robotą". Jest raczej przykładem partactwa opartego na fałszywym przekonaniu,że z piasku da się bicz ukręcić.Kiedy wyobrażenie zderza się z tym co realne to na ogół można tylko okruchy zbierać. O tym,że dobre dobrego początki. Nasza drużyna rozpoczęła mecz w takim tempie jak by miał on trwać najwyżej kwadrans i zdobyła dużą przewagę .Widać było dużą chęć do gry wykazywaną przez Niezgodę, który do szybkości dodał poprawę siły,ale nadal słabo trzyma się na nogach. Jedyny Malarz wyłamywał się z tej gry na to kto szybszy i przetrzymywał piłkę nim ją wybił,tak jak by remis na wyjedzie był satysfakcjonujacym nas wynikiem.Być może tytuł piłkarza sezonu jeszcze mu szumi w głowie Smile. O tym,że zawodnikom jeszcze brakuje zrozumienia ducha systemu. Napisałem o ustawieniu 4-3-3 przedwczoraj felieton , więc nie będę się powtarzał i powielał tez tam zawartych. We wczorajszym meczu widać było ,że jedni zawodnicy, jak Antolicz , Szymański i Niezgoda szybko pojęli istotę systemu,ale z oporami dociera ona np. do obrońców. Nie potrafili oni podobnie jak pozostałych dwóch pomocników rozbijać ataków rywali, bowiem za mało poruszali się bez piłki. System wymaga,aby zmiany w pionie dokonywane pomiędzy bocznymi obrońcami a skrzydłami dokonywały się tylko kiedy skrzydłowi schodzą do środka, bo w innym wypadku następuje dublowanie stref. Chwaląc Szymańskiego nie można nie zauważyć,że gra zbyt ostro i za często fauluje,a nie ma ku temu warunków fizycznych. Jego siła to technika , kreatywność, antycypacja i szybkość podejmowania decyzji. "Drewno" niech zostawi innym. O tym,że przeciwnik zbyt często wyrywał się z uwięzi. W meczu były jak by dwie odmienne nasze drużyny, ta jedna dobrze prezentująca się w ataku i ta druga kiepsko grająca w defensywie. Nasi zawodnicy nie potrafili powstrzymywać ataków Zagłębia rozpoczynanych z głębi pola i rozwijających się poprzez wprowadzanie większej ilości graczy do strefy naszej obrony. Rozumiejąc,że nie gramy pressingiem , który na taki sposób gry rywali byłby najlepszym antidotum trudno zaakceptować sytuacje, w której w ogóle w środku pola nie przeszkadzamy rywalom. Oni bowiem z każdym bezkarnym atakiem nabierali pewności siebie i przekonania,że nie taki diabeł straszny. Jak się złapało ptaszka to wypadłoby go trzymać na uwięzi w klatce,a nie dawać mu się z niej wyrywać. O tym,że nareszcie nasza drużyna gra piłką. Z zadowoleniem można było obserwować wzrost poziomu umiejętności czysto piłkarskich drużyny jako całości co wynikało w dużym stopniu z tego,że nowi zawodnicy pokazali,że potrafią grać w piłkę. Widać,ze dla trenera Jozaka dobra technika to podstawowa cecha przy doborze graczy do I składu. Bo na tym ta gra polega. Nie na bezmyślnym bieganiu ,nie na wdawaniu się w bójki, nie na wykopywaniu piłki na aferę. Można by jednocześnie powiedzieć,że graliśmy ekonomicznie, oszczędnie gospodarując siłami. Czasami można było jednak odnieść wrażenie jak by nasi zawodnicy nie byli pewni czy wytrzymają trudy meczu i odpuszczali bieganie za rywalami. O tym,że trener nie jest nieomylny. Chwaląc Jozaka nie można zapominać,że on nigdy nie prowadził jako trener żadnej drużyny i popełnia jeszcze błędy, które jak wczoraj mają negatywne następstwa. Miał on pełne prawo w miejsce Szymańskiego wprowadzić Eduardo, lecz jak wykazała pierwsza akcja Zagłębia po przerwie powinien wstawiając drugiego napastnika zmienić ustawienie na 4-4-2. Bowiem Szymański wycofywał się za atakującymi rywalami do czego Jędrzejczyk niejako przywykł, natomiast Eduardo został w okopach, więc akcja Zagłębia poszła bez oporu i nasz obrońca został sam z dwoma szarżującymi rywalami i trochę się pogubił.Można przy pierwszej bramce dla Zagłębia zastanowić się czy Malarz mógł lepiej się zachować. Pewno tak. Mnie natomiast zastanowiło takie ultra ofensywne nastawienie trenera do gry z Zagłębiem.No bo prowadząc na dość trudnym terenie z drużyną będącą w czołówce tabeli wydawałoby by się rzeczą normalną,że kiedy wymieniamy jedno ogniwo to wypadałoby wzmocnić siłę defensywną drużyny i grać na wykorzystanie błędów przeciwnika,który musiałby zaatakować chcąc odmienić wynik. Być może mecz nie wymknąłby się spod naszej kontroli i do horroru by nie doszło. Choć może to tylko moje szukanie dziury w całym Smile. O tym,że drużyna w II połowie była jednością. Nasz zespół w końcówce meczu pokazał charakter i za to zawodników należy pochwalić.Jeszce bardziej cieszy,że nareszcie wytwarzamy dużą ilość sytuacji bramkowych. Ale najbardziej można było być zadowolonym z tego,że pomimo zmian kadrowych drużyna była zaciekle walczącym o wygraną monolitem. Lecz ja nie byłbym sobą,abym nie zauważył,że Hamalainen po godzinie meczu padł i bardziej statystował niż grał i że Eduardo posiadając bardzo wysoką kulturę gry musi trafiać butem w piłkę.Bo bez tej prostej,ale podstawowej umiejętności gole nie padną. O tym,że żaden reżyser tego nie przewidział. Trener Jozak odgrażał się przed meczem,że da zagrać Radoviczowi. I dał. Nie chce mi się wierzyć,że przebieg wypadków przewidział, raczej miał wielkiego farta. Ale jak to bywa ,że lepszym i odważniejszym szczęście sprzyja.Oby tak dalej.
This is a comment on "Zagłębie - Legia 2-3: Hitchcock!"