A+ A A-
  • Zbyszek
O tym,że w Wiśle "Czekają na Godota". Teść sztuki Samuela Becketta "Czekając na Godota" jest krótka.Dwaj główni bohaterowie spotykają się codziennie i mówią o tych samych sprawach czekając na Godota.Widzowie od początku, bo znają treść sztuki , wiedzą,że żadnego Godota nie ma, więc nie ma na co czekać.Tylko chłopiec zasiewa ziarno niepokoju i wyświetla promyk nadziei twierdząc,że Godot przyjdzie dziś,a z całą pewnością najpóźniej jutro.Wreszcie i sami bohaterowie stracili nadzieję i na koniec przedstawienia mówią znane słowa :"No to pójdźmy" , "Idźmy" i nie ruszają się z miejsca. Wisełka miała i nie miała swojego Godota w osobie Bogusława Cupiała, a teraz czeka na następnego jelenia.Nigdy nie byłem stronnikiem Cupiała,ale nie mogę pogodzić się z sytuacją , gdy na oficjalnych stronach Wisły nie ma o nim wzmianki.tak jak by go w ogóle nie było,a Wisła była cały czas we władaniu Towarzystwa Sportowego i jej prezesa Miętty - Mikołąjewicza.Tak myślę,że ten brak uzupełnię i przed następnym meczem z Wisłą parę słów o nim popełnię, bo to niezwykły oryginał ,chyba nawet większy niż Wojciechowski.Cupiał został właścicielem Wisły właściwie przez przypadek, gdyż w 1997 roku Towarzystwo sportowe nie miało pieniędzy na utrzymanie sekcji piłki nożnej,a że rajcowie Krakowa też nie chcieli sięgać do kasy Miasta to sięgnięto do kieszeni Cupiała.W Cupiale przez prawie 20 lat walczyły dwie tendencje : jedna,aby klub dobrze sprzedać i druga,aby z nim odnosić sukcesy.Więc z jednej strony przez Mandziarę i Kasperczaka szukał kupców,a z drugiej,kiedy ci się znajdowali to chcica go opuszczała. Wreszcie kiedy jego "TeleFonice" widmo upadłości zajrzało w oczy sprzedał udziały w Wiśle niejakiemu Jakubowi M.za 1 mln zł o którym było wiadomo,że groszem nie śmierdzi , za to jest podejrzany o wyłudzenia.Zrobił tak na złość Towarzystwu, więc i jego odwet nie bardzo dziwi.Mało tego w umowie zastrzegł sobie prawo odsprzedaży klubu temu kto zapłaci 40 mln. zł. Ale jak to u Cupiała i jemu podobnych,wierzą,że pieniądze zrobią ludzi lepszymi niż są i zatrudnił prawników, którzy pewnie czytali to co białe w uczonych księgach, bo pani Marzena Sarapata , dzisiejsza prezes Wisły, ograła ich jak dzieci i mimo,że chętny się znalazł to Wisła pozostała w rekach Towarzystwa.I tu wtrącić należy zgodnie z faktami,że Towarzystwo Sportowe "Wisła" było cały czas dla klubu piłkarskiego rodzajem szalupy ratunkowej. Dzięki czemu nie doszło w nim do takich tąpnięć jak w Widzewie, ŁKS,Zawiszy czy Polonii.Bo może się zdarzyć ,tak jak Cupiałowi,że właściciel weźmie kredyty na rozwój w okresie boomu,a przyjdzie mu je spłacać w czasie bessy i wówczas pod presją banku będzie musiał ewakuować się ze spółki przynoszącej formalnie straty.Legia takiej łodzi nie ma, bowiem ITI doprowadziła najpierw do marginalizacji, a następnie do likwidacji CWKS. Nowy Zarząd Wisły szybciutko przystąpił do lukrowania rzeczywistości i ukazywania siebie jako tych dobrych w odróżnieniu od złego Cupiała. Wydatnie w tej propagandzie pomagają pismacy, którzy negatywnie recenzują wydatki Cupiała.Wiedzą oni jak każdy dureń jak można lepiej wydać cudze pieniądze. Sztuką jest jednak je zarobić,a tego już nie potrafią. A Cupiał umiał, więc od jego pieniędzy won.A Wisła ma poważne i narastające problemy finansowe którymi stara się sobie radzić zawierając kolejne porozumienia do wcześniejszych nie wykonywanych ugód. Władze klubu mają świadomość,że któregoś z podmiotów wytrzymałość może opuścić i wówczas upadłość likwidacyjna zajrzy w oczy.Więc codziennie mówią o tym samym i czekają na Godota,który przyjdzie i rozwiąże ich problemy. A mnie na marginesie tych kilku refleksji co nie nowe nachodzi taka niewesoła myśl o szalenie negatywnej roli mediów. Media kreują rzeczywistość nie poprzez jej ukazywanie i objaśnianie, ale poprzez jej zakłamywanie i fałszowanie.Np. co jakiś czas ukazuje się jakiś tekścik,że w Krakowie zabito, pobito , napadnięto kolejnego młodego człowieka.Media sprowadzają te fakty do jednego prostego scenariusza, kibole Wisły i Cracovii walczą pomiędzy sobą. Tak jak by ta walka i jej metody to było coś całkiem normalnego, a jak walka to normalną koleją rzeczy jest,że ofiary też być muszą. Mądrzy ludzie powiadają natomiast,że każdy gangster, terrorysta i bandzior może nałożyć barwy dowolnego klubu i przez to samo nie staje się kibicem i przestaje być gangsterem czy bandziorem. Co działa i w drugą stronę.Ci ludzie powiadają,że :"Gdyby interesowała ich piłka, to byliby piłkarzami". Więc ich domeną są trybuny, teren stadionu i osiedla , w których mieszkają kibice.W przypadku "Wisły' aż razi medialna cisza, brak wypowiedzi Zarządu o tym,że kibice "Wisły" utworzyli zorganizowaną grupę przestępczą o nazwie "Sharksi" zajmującą się ustawkami, polowaniami, napadami, wymuszeniami, rozbojami i przede wszystkim handlem narkotykami na dużą skalę. Pikanterii sprawie dodaje fakt,że członkowie gangu zarabiali pieniądze na wynajmie pomieszczeń klubu na treningi bójek czyli tzw. sportów walki. Brak reakcji Zarządu chociażby w formie odcięcia się od gangsterów świadczy tylko o tym,że władze nie chcą narażać się tej grupie bandytów. Za to powinni narażać się mediom. A przy tym milczeniu to może nikt się nie dowie,nikt nie zapyta, nikt nie napisze i smród pokryje cisza.Albo przyjdzie Godot, przepraszam walec i wyrówna. O tym,że porównania rzadko bywają odkrywcze. W dniu 22.10.2017 roku w Krakowie odbył się mecz pomiędzy Wisłą a Legią. Legia zagrała ustawieniem 1-4-2-3-1 w składzie : Malarz-Broź,Astiz, Pazdan,Hlousek - Jodłowiec, Mączyński - Kucharczyk, Guilherme, Hamalainen- Niezgoda. W trakcie meczu za Kucharczyka wszedł Pasquato, a za Niezgodę Sadiku. Wisła zagrała w ustawieniu 4-4-2 i składem :Buchalik - Arsenicz,Głowacki, Gonzalez, Sadlok - Boguski,Llonch,Basha,Imaz- Carlitos, Brożek. Trenerem Legii był Jozak,a Wisły Ramirez.Mecz zakończył się wynikiem 1:0 dla Legii, po bramce Niezgody w 21 minucie.. Po tamtym meczu Gawin pisał o zaangażowaniu, zawziętości , zdeterminowaniu i twardej walce naszych zawodników. Ja napisałem,że Legia narzuciła swoją taktykę. Porównałem mecz do sztuki teatralnej, bardzo dobrze znanej, która nie nudzi się widowni tylko dlatego,że dobrzy aktorzy wyśmienicie odgrywają przypisane im role.W moim przekonaniu Legia zagrała z Wisłą najlepszy pod względem taktycznym mecz w 2017 roku.Przed wszystkim pokazała się jako zespół zdyscyplinowany, którego piłkarze grali blisko siebie w pionie i poziomie, wzajemnie się asekurowali, wykonali dużą pracę w defensywie bez piłki.Jednocześnie drużyna zagrała dojrzale i bezpiecznie angażując w szybkie ataki najwyżej 4 zawodników. Jedyny zarzut był taki,że czasami cofaliśmy się za głęboko i mogło to wyglądać jak by zawodnicy Wisły przejmowali kontrolę nad grą i zmuszali nas do desperackiej obrony. Nasz zespół potrafił te chwile słabości przezwyciężyć,a wrogowie nie byli w stanie ich wykorzystać.Opinie komentatorów C-L były zbieżne, ale bardziej optymistyczne i jeszcze pochlebniejsze dla naszej drużyny. A teraz o wczorajszym meczu. W Legii ten sam trener , w składzie zmiany. Brak Jędrzejczyka, Jodłowca, Hamalainena, Niezgody, Kucharczyka i Guilherme. Zamiast nich : Vesovicz, Cafu, Remy, Szymański, Radovicz i Eduardo i co najważniejsze zmiana ustawienia na 1-4-3-3. W Wiśle nastąpiła zmiana trenera też na Hiszpana Carillo, którego wysoką fachowość cenił Nikolicz rekomendując go do Legii.Ze składu Wisły wypadli : Buchalik,Głowacki,Gonzalez,Boguski, Basha, Imaz i Brożek. Zamiast nich zagrali : Cuesta,Palcicz,Velez,Cywka,Mitrovicz, Balleste i Halilovicz. Ustawienie wyjściowe 1-4-2-3-1. Tym razem oba zespoły zaczęły mecz grając wysoko i starając się udaremniać akcje rywali jak najdalej od własnej bramki. Legia bazowała na środkowej linii z wchodzącymi po bokach w linię ataku Hlouskiem i Vesoviczem. Wisłą natomiast grupowała większą liczbę graczy w linii obrony i przenosiła piłkę w szybkim ataku do pierwszej linii z pominięciem środka pola.Pierwsze 10 minut zagraliśmy w obronie strefą,ale Carlitos miał z dużo miejsca do gry i indywidualną opiekę nad nim przejął Pazdan.W tej sytuacji w linię ataku zaczął wchodzić Halilovicz, którego Remy raz nie upilnował i niepotrzebnie sfaulował.Zaś inteligentny Carlitos unikał Pazdana i schodził do prawej strony, gdzie Hlousek sobie z nim nie najlepiej radził.Nasz trener przed meczem stwierdził,że ma kilki Carlitosów. Nie zauważyłem. Mecz stał się od momentu straty bramki przez Legię kalką spotkania sprzed 5 miesięcy z tym,że nastąpiła zmiana ról.Wisła wycofała większość sił na przedpole przed własnym polem karnym i postawiła na maksymalne zabezpieczenie dostępu do własnej bramki stosując dynamiczne kontrataki. Natomiast nasz zespół zaczął bić głową w mur.Po co?.W takiej sytuacji należało uspokoić grę, nie iść na wymianę ciosów i ryzykowne otwieranie się .Bowiem Wisła bardzo dobrze odrobiła zadanie domowe odnośnie marnej współpracy pomiędzy naszą formacją obronną a II linią. Jeżeli dodamy do tego fakt wyraźnej przewagi szybkości zawodników Wisły to wydaje się,że podjęcie otwartej wojny z dobrze dysponowanym przeciwnikiem było błędem. Lecz praprzyczyny przewagi Wisły były dwie, po pierwsze traciliśmy za dużo piłek w ataku, bo nasi zawodnicy co prawda byli lepsi technicznie,ale wolniejsi i słabsi fizycznie,a po wtóre z naszej strony było za mało gry bez piłki zarówno w defensywie jak i w ofensywie. Niemożność utrzymania się przy piłce w linii ataku powodowała,że nasi gracze będąc w ruchu do przodu po stracie piłki musieli wracać w nieładzie i mieli utrudnione krycie rywali, natomiast wrogowie mieli krótszy dystans do pokonania do naszej bramki niż wtedy, gdyby musieli się cofnąć głębiej na własną połowę.Natomiast różnica 5 km w ilości przebiegniętych kilometrów na korzyść zawodników Wisły w I połowie to przepaść. W ogóle nasza drużyna ma ogromne problemy przeciwko rywalom grającym na dużej intensywności. Tak było z Cracovią, Jagiellonią i Wisłą, a jeszcze w rundzie zasadniczej mamy Arkę. W II połowie na pół godziny przed końcem meczu Jozak wprowadzając Niezgodę nie mając nic do stracenia zaryzykował i zmienił ustawienie na 4-2-4. Tym samym nasza drużyna również zaczęła grać z pominięciem II linii przenosząc piłkę jak najszybciej do linii ataku.Lecz zawodnicy Wisły zagęścili jeszcze bardziej rejon przed własnym polem karnym i grając ofiarnie i agresywnie nie dopuszczali do wytworzenia sytuacji bramkowych. Z kolei wprowadzenie wolnego biegowo i wolno podejmującego decyzje Pasquato było niezrozumiałe.Bowiem gra naszej drużyny również w II połowie była bezbarwna,żeby nie powiedzieć nieprzemyślana i przez to byliśmy po prostu bezradni. Więc kiedy porównamy poprzedni mecz z Wisłą z wczorajszym to pierwszy wniosek jaki się nasuwa,to taki ,że oni zanotowali postęp,a my regres. A drugi jest bardziej przykry,a mianowicie trener Jozak za bardzo uwierzył,że nowosprowadzeni zawodnicy przewyższają naszą ligę o klasę i tylko z tego względu są w stanie wygrać z każdym. Nie przewyższają i wymagają znacznie lepszego nastawienia taktycznego. Bo tak jak przed 5 miesiącami wygraliśmy konsekwentnym realizowaniem założeń taktycznych, tak wczoraj przegraliśmy, bo przeciwnik pod tym względem zamienił się z nami miejscami. Teraz w przerwie na reprezentacje powinien nastąpić okres wytężonej pracy , bo z taką grą i z taką formą to o Mistrzostwie możemy zapomnieć. O tym,że Sebastian Szymański ma charakter. Przeczytałem z uwagą i aprobatą obszerny i szczery wywiad Szymańskiego i powiem otwarcie,że chcę,aby tak pozytywnie i rozsądnie myślący młodzi ludzie odnosili sukcesy.Zadaje on kłam rozpowszechnianym opiniom,że piłkarze to tylko pazerni na szmal kopacze ,bez wartości i zasad, Szymański nie narzeka,że miał pod górkę,że mu się coś należy za darmo, jemu samemu zależy ,aby być coraz lepszym.Równie ważne jest jego poczucie,że za to co Legia mu ofiarowała winien jej jest wdzięczność. Szacunek.