A+ A A-
  • a-c10
Już podczas poprzedniego Mundialu można było zaobserwować, że pewne metody budowania drużyny na Mistrzostwa powoli odchodzą do lamusa. Teraz ten trend się potwierdza. Już po fazie grupowej pojechali do domu Niemcy, modelowa "drużyna turniejowa". Parę dni później dołączyły do nich dwie reprezentacje stanowiące klasyczne przykłady "one star team" - Argentyna i Portugalia. O tych pierwszych jeszcze za chwilę. Co zaś się tyczy drugich, podczas ostatniego, jakże dla nich szczęśliwego Euro można było odnieść wrażenie, że Portugalczycy mają jakiś pomysł na grę może nie bez, ale przynajmniej obok Ronaldo. Cóż, nie mają. Nie mieli. Na pewno nie na tym Mundialu. A Urugwaj? Urugwajowi sporo chwały kradnie... Islandia. Nie, spokojnie, jeszcze do końca nie zidiociałemWink Chodzi mi o to, że Islandczykom klaszcze się - skądinąd zupełnie słusznie - za to, że reprezentując kraj o populacji Białegostoku potrafili świetnie zaprezentować się na ME i awansować na MŚ. I syćko piknie, tyle że przecież Urugwajczyków jest Monte razy video tylu, ilu mieszkańców aglomeracji warszawskiej. A mimo to ich reprezentacja dwukrotnie była Mistrzem Świata! Dawno, bo dawno, ale jednak. Teraz najwyraźniej Urusi mają chrapkę na trzecią gwiazdkę. Łatwo nie będzie, ale jeśli utrzymają swój poziom ze starcia z Portugalią (i jeśli dadzą radę postawić Cavaniego na nogi), tak do końca bym ich nie skreślał. No i jeszcze brawa za to, że po raz kolejny pokazali, że bronić też można pięknie. Szkoda, że Argentyńczykom się to nie udało. Wręcz przeciwnie, oni pokazali, że defensywa to pojęcie zasadniczo im obce. Przy czym jako zdeklarowany sympatyk tej ekipy jestem po meczu z Francuzami... zadowolony. Bądźmy szczerzy, racjonalnie rzecz ujmując ta dru... eee... zbieranina i tak miała mikre szanse na realne sukcesy mierzone medalami. Wiadomo było, że prędzej raczej, niż później pojedzie do domu. A skoro tak, fajnie że odpadli w taki sposób - z wielkim bum, po kapitalnym meczu, pełnym rewelacyjnych zagrań, pięknych bramek, zwrotów akcji i dramaturgii. Jedyne, czego mi żal, to że nie udało się w samej końcówce wyrównać. Wg wszelkiego prawdopodobieństwa Francuzi i tak wygraliby dogrywkę, ale dodatkowe pół godziny takiego meczycha nie do pogardzenia. Co zaś się tyczy Les Bleus - przeciwko La Albiceleste zagrali najlepszy z dotychczasowych czterech meczów na tym Mundialu. Ba, śmiem twierdzić, że lepszy, niż trzy poprzednie razem wzięte. Do ćwierćfinału z Urugwajem na pewno przystąpią w roli faworyta. Tyle że podopieczni Tabareza na pewno nie dadzą im choćby ułamka tych połaci, jakie Argentyńczycy pozostawiali przed swoim polem karnym. Co z tego wyrośnie, Bóg raczy wiedzieć, bez wątpienia jednak starcie super ataku z super obroną zapowiada się fascynująco. W mojej skromnej opinii znacznie lepiej, niźli mecz Belgia-Brazylia.