A+ A A-
  • Zbyszek
O tym,że inteligencja w życiu i w futbolu nie przeszkadza. Nadszedł czas, aby na początku rundy porozmawiać o inteligencji jako o zdolności homo sapiens do pokonywania trudności życiowych z jej odmianą futbolową. W ujęciu biologicznym inteligencja to plastyczna zdolność adaptacyjna człowieka. Nauka medycyny powiada ,że jest właściwością złożoną w skład której wchodzą : operacje ogólne występujące przy rozwiązywaniu wszelkich problemów oraz operacje specjalne występujące w różnej jakości zależnie od specyfiki problemu.Rozróżnia się inteligencję praktyczną dzięki której rozwiązujemy konkretne problemy oraz teoretyczną , która pozwala na myślenie abstrakcyjne.Powszechnie przyjętym wskaźnikiem stopnia inteligencji jest jej iloraz (IQ), będący końcowym wynikiem specyficznie skonstruowanych testów.Sprawność intelektualna jest ściśle uzależniona od takich właściwości jak :uwaga, pamięć, emocje, temperament, a także od środowiska . W psychologii za inteligencję uważa się zdolność zrozumienia relacji pomiędzy elementami sytuacji i takie dostosowanie się do nich ,aby osiągnąć zamierzony cel.Psychologia rozróżnia trzy typy inteligencji : abstrakcyjną ( konceptualną) charakteryzującą się dostosowaniem materiału werbalnego( język) i symbolicznego ( pojęcia), inteligencję praktyczną ujawniającą się poprzez działanie w świecie konkretów (przedmiotów i osób) oraz społeczną, warunkującą zrozumienie sytuacji społecznych i porozumienie z ludźmi. Głównym czynnikiem wielkości inteligencji są geny . Motorem wyzwalającym inteligencję jest motywacja jako reakcja na wyzwania. Nie ulega wątpliwości,że piłka nożna to dyscyplina sportu w której liczy się strategia gry. Technika i przygotowanie fizyczne muszą iść w parze z wyobraźnią boiskową, której częścią jest wyobraźnia przestrzenna.To ta wyobraźnia odpowiada za koordynację ruchów, umiejętność oceny odległości pomiędzy obiektami, określenie kierunków. Inteligencja boiskowa mierzona jest zdolnością zawodnika do podejmowania jak najwłaściwszych , często niekonwencjonalnych , decyzji podczas gry czyli przewidywanie ruchu zawodników i piłki. Tego nie można się nauczyć, to się ma ,albo nie. Arcymistrzem w tej dziedzinie był Kazio Deyna, który nie tylko potrafił zagrać tam , gdzie rywal miał najsłabsze ogniwo,ale potrafił przewidzieć rozwój akcji na kilka zagrań do przodu.Natomiast jego wypowiedzi pozaboiskowe były niezborne i dlatego niechętnie udzielał wywiadów. Inteligentny, kreatywny piłkarz minimalizuje wydatki energii w celu maksymalizacji efektów. Inteligentny gracz potrafi rozpoznać szansę na zdobycie przewagi taktycznej, tam, gdzie inni tego nie widzą. Podając piłkę do partnera przewiduje jego ruch, a także ruch przeciwnika. Wie, kiedy korzystne jest zwolnienie, a kiedy przyśpieszenie gry. Najwięcej wysiłku wkłada w szeroko rozumiane posiadanie piłki ( utrzymanie, celne podanie itp) , bo wie,że łatwiej jest mieć piłkę niż ją odzyskać po stracie. Jako się rzekło inteligencji nie można się wyuczyć,ale można wytrenować takie umiejętności jak : przewidywanie ruchu przeciwnika,podejmowanie szybkich decyzji pod presją, pokonywania zmęczenia, radzenie sobie z konsekwencjami podjętych decyzji.Prof. Daniel Hemmneit uważa ,że za podjęciem decyzji przez piłkarza stoi jego taktyczna inteligencja i taktyczna kreatywność.Odróżnia on te dwa pojęcia twierdząc,że kreatywność taktyczna to myślenie rozbieżne ( "widzenie" rozstawienia wszystkich graczy), które pozwala na wybór wielu rozwiązań, natomiast inteligencja taktyczna to myślenie zbieżne ( ogląd najbliższego otoczenia) , które wyzwala redukowanie rozwiązań. Oba te działania muszą iść w parze , a jedno musi wynikać z drugiego, aby proces decyzyjny był skuteczny. Trafność decyzji zależy od tych dwóch konkretów np. myśląc tylko zbieżnie zawodnik może minąć najbliższego rywala i nadziać się na dwóch następnych tracąc piłkę. Musi mieć więc włączone myślenie zarówno o tym co bliższe jak i o tym co dalsze.I odwrotnie. Z badań prof. Hemmneita wynika ,że dwuaspektowa inteligencja i kreatywność ulegają rozwojowi wraz z nabieraniem doświadczenia w rozwiązywaniu trudnych sytuacji boiskowych i pod tym względem zawodnik starszy przewyższa młodszego.Z tego też powodu utalentowani gracze powinni trenować i grać z lepszymi zawodnikami. Gdyby wielu wybitnym zawodnikom dać do rozwiązania standardowy test na inteligencję ( np. Ravena), w którym musieliby mierzyć się z zadaniami logicznymi, skojarzeniowymi lub językowymi pewno nadzwyczajnych wyników by nie osiągnęli. Jak to napisałem powyżej , mimo,że IQ kojarzy się przede wszystkim ze zdolnościami matematycznymi i werbalnymi to większość psychologów uważa inteligencję za bardziej złożony fenomen.Prof. Howard Gardner wyróżnił 8 typów inteligencji , a wśród nich wspomniana inteligencję przestrzenną oraz cielesno-kinetyczną.Ta ostania ujmowana jest jako umiejętność kontrolowania ruchów własnego ciała i zręczność w radzeniu sobie z przedmiotami np. piłką. Jej szczyty możemy podziwiać u zawodowych piłkarzy, koszykarzy itp.. Z kolei jak to zbadał prof. Edward Nęcka u osób inteligentnych mózgi działają nieco szybciej czyli większa jest prędkość przewodzenia neuronów.Gdybyśmy obejrzeli nagrania z meczów z udziałem np. Deyny, Cruyffa, Beckenbauera, Bońka, Lubańskiego, Pirlo, Messiego czy Ronaldo zatrzymując kadr przed każdym ich zagraniem to wybranie przez nas najkorzystniejszego wariantu zajęłoby kilka sekund,a nawet minut, podczas gdy ci zawodnicy w ułamku sekundy wybierali optymalne rozwiązania.Jak by nie definiować inteligencji, sprowadzając ją tylko do myślenia abstrakcyjnego, to zawsze znajdziemy w niej wielorakie zdolności poznawcze przydatne na boisku. Grupa naukowców amerykańskich przeprowadziła kilka eksperymentów badając przy pomocy czynnościowego rezonansu magnetycznego mózgu (fMRI) co dzieje się w mózgach zawodników przewidujących ruchy partnerów i rywali. Stwierdzono ,że u tych, którzy szybciej i trafniej przewidywali rozwiązania sytuacji boiskowych na podstawie animowanych filmów i klipów, znacznie bardziej niż u innych uaktywniały się te rejony mózgu, które odpowiadają za rzeczywiste ruchy. To trochę tak jak by wcielali się w postać rywala i własnym ciałem przewidywali kierunek jego ruchu.Próby rozwiązania tej zagadki podjął się prof.Daniel Kahnemann ( ten od "pułapek poznawczych") dzieląc myślenie na "szybkie" i "wolne". Myślenie "szybkie" utożsamił z intuicją ( o czym było tydzień temu) czyli działaniem automatycznym bez udziału świadomości. To ten typ wyróżnia najlepszych i jest niezbędny w meczu granym pod presją czasu, wyniku,przeciwnika i trybun. Wielu badaczy dowodzi,że na boisku najskuteczniejszą metodą jest heurystyka co oznacza "wybór pierwszej opcji" pozwalającej grać szybko, odbierając rywalom czas na przeciwdziałanie. Piłkarscy geniusze potrafią błyskawicznie wybrać tę pierwszą i najkorzystniejszą opcję . Psychologowie ewolucyjni twierdzą,że najwybitniejsi sportowcy, w tym piłkarze nieświadomie uczą się na podstawie typowych wzorców sytuacji w grze , a ich najlepsze reakcje są kodowane w mózgu i wykorzystywane, a te "złe" są odrzucane. Do tego jak to zbadała prof.Virginia Postel wybitni piłkarze mają silnie rozwiniętą pamięć roboczą, która pozwala im sprawnie i długo zapamiętywać korzystne rozwiązania sytuacji boiskowych.Co ciekawe ich przewaga nad innymi uwidacznia się tylko w tym elemencie, bo poza nim pamięć mają całkiem przeciętną.Te wybiórczo opisane aspekty tego co nazywamy inteligencją i zdolnościami ( talent) to oczywiście tylko fragment opisujący różnice pomiędzy piłkarzami, bowiem za równie ważkie nauka uznaje np. osobowość , temperament czy odporność na stres, Ale to tematy na inne opowiadanie. O tym,że Śledz ma ambicję być rekinem. Dyrektor Akademii Legii pan Marek Śledz udzielił wywiadu , którego omówieniu poświęcę kilka zdań , aczkolwiek nie przepadam za zapraszaniem poważnego faceta na rozmowę i raczeniem go nieprzygotowanymi i wręcz infantylnymi pytaniami. Pan Marek Śledz ( 54 lata) wykazuje ambicję i rześkość intelektualną godną młodzieniaszka, ale też mocno niejednoznaczną. Związał się on z piłką młodzieżową zaczynając od Amiki Wronki i jak wiele osób powędrował za Jackiem Rutkowskim do Lecha Poznań.Jak sam powiada , czego nikt nie kwestionuje, w prowadzonej i nadzorowanej przez niego Akademii Lecha we Wronkach szlify zawodnicze zdobyli m. innymi : Bereszyński, Kownacki, Kamiński, Kędziora,Puchacz, Jóźwiak,Gumny, Bielik, bracia Spychałowie, Linetty, Moder,, Bednarek, Tomczyk i Klupś. Po pięciu latach odszedł z Lecha,i jak sam mówi, z powodu konfliktu z władzami klubu ( czytaj Piotrem Rutkowskim) , które dopuściły jako partnerów młodych zawodników agencje menedżerskie : Fabrykę Futbolu i ProSportManager. Śledz rozumiał,że młodzi zawodnicy i ich rodziny powinny posiadać parasol ochronny, ale powinna im to gwarantować Akademia,a nie agenci. Jego zdaniem interesy wielu agentów są rozbieżne z rzeczywistymi interesami zawodników i klubów.Czego nie trzeba dowodzić.Po Lechu był Dyrektorem Sportowym w Radomiaku, Miedzi oraz przez 5 lat w Rakowie, skąd ściągnął go do Legii Jacek Zieliński ( pozdrawiam). Credo Marka Śledzia to "Akademia jest szansą dla zawodnika,a nie zawodnik dla Akademii". Sam przyznaje,że słuchając wybitnych psychologów za fundament swego podejścia do pracy uznaje porównanie do zwykłego stołu. Aby stół stał czyli aby był stołem spełniającym swe funkcje to musi mieć wszystkie cztery nogi równe. Te cztery stołowe nogi stały się symbolem czterech obszarów z których pierwszy to infrastruktura , w tym standaryzacja i zaplecze, drugim to naukowa organizacja pracy bez której efekty są znikome, trzecim to pomysł na szkolenie z zastosowaniem nowoczesnych technologii oraz czwarty to otwarci na rozwój i chętni do nauki trenerzy. Z pewnymi zastrzeżeniami ( kadra) Śledz uważa,że Akademia Legii spełnia te fundamentalne warunki. W tak określonych ramach w zarządzaniu Akademią kieruję się 7 zasadami. Po pierwsze uważa,że w pracy z młodymi ludźmi ważne są intelektualizacja i edukacja. Młodzi piłkarze muszą się uczyć w szkole.Jako sukces trzeba odnotować ,że od września 2023 roku będzie to Szkoła Mistrzostwa Sportowego. Po drugie, jego zdaniem podstawę efektywnego procesu szkolenia i rozwoju stanowi selekcja.Co już dawno "odkryto" w klubach zachodnich, a u nas nadal w Akademiach pokutuje jako ich podstawowa wartość funkcja wychowawczo-społeczna.Odrzuca lenistwo i drogę na skróty. Proces szkolenia ukazuje jako piramidę na szczyt której, wejdą tylko najlepsi. Po trzecie. Wartość szkoleniowo-rozwojowa Akademii polega głównie na preferowaniu i stawianiu na jej wychowanków w kształtowaniu oblicza wszystkich drużyn . Jego marzeniem jest ,aby w ciągu 2-3 lat ok. 20% pierwszego zespołu stanowili wychowankowie, a po kilku latach ,aby ich było nawet 90%. Taką narracją leje miód na serce Mioduskiego Smile. Po czwarte.Priorytetem w szkoleniu jest skupianie się na systematycznych postępach. Aby takie postępy były możliwe to niezbędna jest zaplanowana konsekwencja w działaniu. Po piąte. Sama konkurencja w postaci selekcji nie wystarczy do osiągnięcia wysokiego poziomu wyczynu, i dlatego trzeba u młodego zawodnika wywoływać "głód sukcesu", stawiać przed nim coraz wyższe cele, tak, aby się z nimi utożsamiał. Z tego m.innymi względu bronił w Lechu transfery Bereszyńskiego i Bielika do Legii, bo skoro ich w Lechu nie widziano ,nawet w II zespole, to Legia dawała szanse na rozwój. Podobnie patrzy na wypożyczenie Jordana Majchrzaka do Romy. Przy czym w tym przypadku chodzi również o pokazanie ,że Legia nie zamyka drogi awansu,ale tylko do naprawdę mocnych klubów. Zdaniem Śledzia jak Majchrzak przebije się w Romie to on skorzysta, a Legia zarobi ( co prawda niewiele, bo 700 tys. Euro), a jak sobie nie poradzi to wróci na pewno lepszy .Mnie podoba się kiedy Śledz mówi jak rozumny i porządny człowiek,że kontrakt nie może być narzędziem szantażu, ale również nie może być kajdanami. Po szóste.Legia musi mieć czytelny program zatrzymywania najzdolniejszych i najlepszych zawodników. Ten program musi obejmować całościowy rozwój zawodnika i musi być opracowany w czynnej współpracy z rodzicami. Po siódme. Akademia nie może być tylko ośrodkiem szkolenia piłkarskiego i miejscem edukacji szkolnej, ale też musi kształtować młodego człowieka m.innymi przez dostęp do kultury, sztuki, rozmów z ludźmi sukcesu w wielu dziedzinach oraz w stosowaniu wysokich norm etycznych w postępowaniu. Marek Śledz szczególnie wysokie wymagania stawia kadrze trenerskiej i powiada ,że rok bieżący jest czasem swoistego audytu po którym nastąpi selekcja. Miejmy nadzieję ,że uda mu się odejść od modelu szkolenia odtwórczego polegającego na tym,że trenerzy uczą tego co sami kiedyś umieli, a co dziś jest przydatne w stopniu minimalnym. Szkolenie musi być oparte na najnowszych wzorcach według stale modyfikowanego modelu gry. Od kiedy jesienią 2022 roku zakres obowiązków Śledzia został poszerzony o nadzór nad II zespołem stawia on sobie za cel awans do II ,a najlepiej do I ligi. Chce ,aby w II zespole grało 4-5 bardzo dobrych, doświadczonych graczy i stąd pomysł np. na Pazdana, uzupełnionych zdolną młodzieżą. W jego ujęciu współpraca pomiędzy nim a sztabem I zespołu układa się wzorowo. Jak państwo zwróciliście uwagę na samym końcu zająknę się tym co zajęło połowę wzmiankowanego wywiadu, a mianowicie opłatą 500 zł miesięcznie na wyżywienie. Dyrektor Śledz zamiast odpowiedzieć,że klub uznał taką decyzję za celową to rozwlekle i mętnie wyjaśnia jakie to gigantyczne znaczenie ma wyżywienie w szkoleniu, które on głupio nazywa dietą, tak,że nawet w SMS będzie to oddzielny teoretyczny i praktyczny przedmiot , jakie żarcie jest szalenie ważne dla somatycznego rozwoju, jak to trzeba racjonalnie się odżywiać ,aby podołać intensywniejszemu treningowi ( zwiększono objętość zajęć z 90 d0 120 minut) oraz jaki to opłata ma ważki aspekt wychowawczy, żeby nie marnować jedzenia i nie jeść byle czego.Otóż moim zdaniem takie bajdurzenie nie wytrzymuje krytyki, bowiem po pierwsze to nie młodzi płacą tylko ich rodzice, więc kogo chce się wychowywać, a po wtóre ta opłata stanowi pewną barierę dla dzieci z ubogich rodzin, gdyż wiele z nich nie chce przyznać się do ubóstwa. Historia zaś i współczesność wskazują,że najlepsi piłkarze wywodzili się i wywodzą z ubogich rodzin widząc w futbolu szansę na poprawę bytu ,w odróżnieniu od bogatej części społeczeństwa. Moim zdaniem ten pomysł jest bzdurny i nie ma argumentów dla jego obrony. O tym,że Legia siły ataku musi szukać w rozwiązaniach taktycznych. Wiadomym jest, że bronienie w piłce nożnej jest znacznie łatwiejsze do opanowania niż granie atakiem, przede wszystkim z tego powodu,że w obronie decydujące znaczenie ma taktyka oraz opanowanie technik obronnych, a mniejsze wysokie indywidualne umiejętności zawodników. Wystarczy ustawić zawodników w dwóch liniach np. 6-4 w bliskich odległościach od siebie, nauczyć asekuracji, aby przy dyscyplinie wykonawczej i dobrej motoryce utrudnić lub uniemożliwić rozbicie przez rywali zapory obronnej . Natomiast w ataku jest odwrotnie, a mianowicie kluczowe znaczenie mają indywidualności,a taktyka schodzi na dalszy plan. Każdy kto czytał opracowania szkoleniowe wie, że temu co nazywamy atakowaniem indywidualnym poświęcone jest gros materiału , zaś atakowaniu zespołowemu niewielkie fragmenty. Atakowanie indywidualne dzieli się na grę bez piłki w formule wychodzenia na pozycje,przepuszczenia piłki oraz zasłon, zaś atakowanie z piłką to :przyjęcie piłki, podanie, prowadzenie piłki, dryblowanie, zwody, gra ciałem oraz strzały na bramkę. Wbrew temu o czym bredzą tzw. eksperci to oba te elementy są w Legii wykonywane prawidłowo ,o czym świadczą parametry czasu posiadania piłki i pochodne,ale przede wszystkim ilość przebiegniętych kilometrów w granicach 120 km, co jest nieosiągalne nawet dla europejskiej czołówki. Zgoła odmienną kwestię stanowi to,że ta aktywność nie ma bezpośredniego przełożenia na ilość stwarzanych "groźnych" ( packing) sytuacji bramkowych. Równocześnie zaskakujący jest fakt posiadania przez Legię bardzo wysokiego współczynnika zdobytych bramek do ilości strzałów celnych na bramkę ( w graniach 50%). W odróżnieniu od np. Lecha czy Rakowa. W wytwarzaniu sytuacji przeszkodą nie są rywale grający nawet "aktywną strefą' ,ale mierne umiejętności i równie słabe przygotowanie szybkościowe naszych graczy ofensywnych.Tzw. "fachmani "twierdzą,że Legia ma takie problemy kreacyjne, bo rywale do nas doskakują lub stosują pressing. Gdzie oni to widzą ? Otóż rywale nie podskakują, bo nie muszą , bo to nasi zawodnicy zmuszeni do atakowania sami z siebie do nich podchodzą. W zasadzie, poza Lechem u siebie, żaden zespół w ostatnim czasie w naszej lidze nie zagrał z Legią otwartego spotkania.Wniosek jest taki ,że nasza drużyna posiada graczy ofensywnych, którzy przy rozrzedzonej obronie rywali są w stanie zdyskontować przewagę , natomiast mamy mierne środki osobowe rozbicia zagęszczonej obrony. Z różnych metod atakowania indywidualnego kiepsko nam wychodzą zasady : "podania ze zmiana pozycji", przyjęcia piłki ze zwodem", "ucieczki na wolne pole" , "ścięcie i wcięcie', "obiegnięcie" , "drybling" , "' wychodzenie sam na sam z bramkarzem" . Właściwie nieprzydatne są umiejętności taktyczne gry w przewadze liczebnej w rejonie i w polu karnym rywali. Z kolei atakowanie zespołowe ma dwie postacie : atak szybki, w tym kontratak oraz atak pozycyjny. Przy atakowaniu szybkim polegającym na przemieszczaniu piłki w rejon pola karnego w celu stworzenia przewagi liczebnej w określonym miejscu boiska kluczowe jest zaskoczenie. Skuteczność ataku szybkiego warunkowana jest takimi regułami jak : atak rozpoczynają zawodnicy, którzy nie biorą udziału w grze obronnej, zawodnicy nie posiadający piłki szybko przemieszczają się w kierunku bramki rywali, wykorzystywane są wolne sektory boiska, podania muszą być szybkie i celne, nie wolno grać do tyłu lub do boku, przyjmowanie piłki odbywa się w biegu. Atak pozycyjny polega na wymianie dużej ilości podań w celu wymanewrowania obrony na tyle,aby stworzyć okazję do oddania celnego strzału na bramkę. Do arsenału środków stosowanych w ataku wchodzą strzały z dystansu, rzuty wolne i rzuty rożne.Z tych metod różnorodność wykonywania notujemy tylko w przypadku rzutów z rogu (zagrania na długi lub krótki słupek, na środek pola karnego, w pole bramkowe, na rozegranie i wrzutkę górą lub płasko, na przerzut z krótkiego na dalszy słupek) . Jak wczoraj zaobserwowaliśmy nasz zespół z całego alembiku środków stosował praktycznie tylko jeden ,a mianowicie wstrzeliwanie piłki w pole karne da Pekharta. Takich wrzutek było w sumie 27, z czego Pekhart oddał jeden celny strzał na bramkę.Moim zdaniem wystawienie Pekharta było aktem desperacji Runjaicza, bowiem przy dobrze zorganizowanej obronie Piasta można było tylko liczyć na nieobliczalność i siłę Czecha.I ten akt okazał się rozstrzygający , bo Pekhart uwięził w polu karnym dotychczas wspomagających ataki Piasta Mosóra oraz Czerwińskiego ,a przede wszystkim to za faul Mosóra na nim sędzia musiał podyktować rzut karny. I jak tu nie wierzyć w inteligencję intuicyjną Smile. O tym,że przed meczem Legii z Piastem mało było medialnego szumu. Powiem ,że nie domagam się tworzenia atmosfery sensacyjności przed takim meczem jak Legii z Piastem, ale taka obojętność na starcie wieloletniego piłkarza i trenera Vukovicza z dotychczasowym klubem jest zastanawiająca. Pewno na wystudzenie emocji ogromny wpływ miały przedmeczowe wypowiedzi obu trenerów pełne rewerencji ,a w przypadku Serba pełne szacunku.Na uwagę zwrócono wyłącznie, gdy Vukovicz ujawnił,że otrzymał od graczy Legii żartobliwe "groźby" . Ten fakt świadczy o tym,że przez piłkarzy Legii był lubiany, czemu dziwić się nie należy, bo wprowadzał prawdziwie koleżeńską atmosferę. Żeby jeszcze szedł za tym warsztat trenerski. Wiemy także ,że z powodu braków warsztatowych Vukovicz długo był na bezrobociu ,a i w przypadku Piasta nie był pierwszym wyborem,a został jedynym, kiedy bardziej uznani odmówili.Niestety ,ale wypalony Fornalik zostawił po sobie spaloną ziemię. Tym bardziej zadanie uratowania Piasta przed spadkiem jest bardzo trudne , ale ja życzę Vukoviczowi powodzenia. Od tego zależy jego dalsza kariera. W sztabie Piasta zaszły minimalne zmiany, bowiem jego asystentem został znany nam Radunovicz, a asystent Fornalika Biliński został fizjoterapeutą, zaś również nam dobrze znany fizjolog Piotr Zaręba pracuje wspólnie z dotychczasowym trenerem przygotowania fizycznego Tomaszem Strancem.W kadrze zawodniczej w obrębie graczy pierwszego wyboru zaszły jeszcze mniejsze zmiany. W tym stanie rzeczy Vukovicz chcąc , nie chcąc wszedł w stare, mocno już znoszone buty i w systemie ( 4-2-3-1) oraz doborze personalnym żadnych zmian nie poczynił. Nadal Piast ma stary, ale już coraz mniej jary kręgosłup w postaci bramkarza Placha ( 31 lat), Jakuba Czerwińskiego ( 32 lata) na środku obrony, Michała Chrapka ( 31 lat) i Damiana Kądziora (31 lat) w pomocy oraz napastnika Kamila Wilczka ( 35 lat). Na dobrym poziomie Ekstraklasowym mogą grać jeszcze Ariel Mosór ( 20 lat) oraz Patryk Dziczek ( 25 lat). Jedyne co zmienił Vukovicz to nastawienie taktyczne ze zrównoważonego na silnie defensywne, zwłaszcza w meczach z teoretycznie mocniejszymi rywalami jak Legia.Widać,że Vukovicz wyrasta z rozentuzjazmowania jakimiś mentalnościami, motywacjami na rzecz pragmatyzmu. Wczoraj jego plan zdobycia na Legii co najmniej jednego punktu opierał się na : - stosowaniu obrony strefowej z elementami średniego pressingu od połowy boiska, -prób przeprowadzania ataków lewą strona boiska w I połowie przez Katranisa,a w II przez zmieniającego pozycje Ameyawa. Widocznie Vukovicz podobnie jak Zieliński z Cracovii uznali,że prawa strona Legii jest słabym ogniwem, bo Wszołek bardziej angażuje się w ataki niż w obronę. Tymczasem Runjaicz zaskoczył , bo wystawił na prawym wahadle dobrze broniącego Johanssona i plan Piast spalił na panewce, - spowalniania gry wszelkimi dopuszczalnymi sposobami, - osaczenia Josuego i nie pozwalanie mu na podawanie piłek do przodu oraz krycie indywidualne przez Tomasiewicza, - dobre opracowanie wykonywania rzutów rożnych, - krycie indywidualne Pekharta przez Mosóra ( odcinanie od podań, wyprzedzanie do piłki) z asekuracją przez Czerwińskiego. Dopiero o stracie bramki, a zwłaszcza po osłabieniu Legii przez ukaranego czerwoną kartką Slisza zawodnicy Piasta ruszyli do ostrego ataku i nie bez błędów naszej obrony mieli swoje szanse bramkowe, zaprzepaszczone fatalną nieskutecznością. Dyplomatycznie napiszę,że sędzia Damian Sylwestrzak nie był najlepszym boiskowym uczestnikiem wczorajszego spotkania.Jest to jeszcze bardzo młody sędzia, który zamiast wzorować się na Marciniaku, chyba wczoraj obrał sobie za wzór Hiszpana Lahoza.Trudno zrozumieć co tak negatywnie wpłynęło na jego występ , czy za bardzo przejął się rzekomym antagonizmem Vukovicza wobec Legii i chęcią jego i kilku graczy Piasta ( Mosór, Czerwiński, Tomasiewicz) "odegrania się " na klubie z Warszawy, czy też tym "złym duchem" był sędzia Frankowski obsługujący VAR. Na plus Sylwestrzakowi trzeba zaliczyć,że wyniku nie wypaczył , ale na 9 udzielonych żółtych kartek zawodnikom oraz dwu członkom sztabów tylko dwie były w pełni zasadne. Jednocześnie nie pokazał kilku kartek, których zgodnie z przepisami powinien udzielić. Trudno ocenić z jakiego powodu bardzo nisko ustalił pułap stopnia przekroczenia przepisów ,aby karać kartkami. W I połowie ukarał w 22' Katranisa za odepchniecie Sokołowskiego w walce o piłkę, w 24' ukarał Tomasiewicza za niedopuszczenie do odwrócenia się z piłką Josuego,w 32' Pekharta za normalne przyjęcie piłki stopą poniżej pasa na którą nadział się Mosór. w 37' ukarał Slisza i Dziczka za walkę o piłkę w parterze,w 64 ' dał kartkę Jędrzejczykowi o którego leżącą na ziemi nogę potknął się Chrapek, w 82 ' ukarał Chrapka za zwrócenie uwagi na to ,że zagranie piłki ręka przez Slisza było celowe. Natomiast nie ukarał w 31' Ameyawa za kopnięcie Tobiasza w ręce ,w których trzymał piłkę.Takie bezmyślne szastanie kartkami miało negatywny skutek w postaci wprowadzenia atmosfery nerwowości i niepotrzebnie podgrzewało napięcie, ale znaczne gorszym efektem dla prowadzenia meczu było to,że Sylwestrzak niejako wiązał sobie ręce i tolerował w II połowie faule po których kilka razy powinien ukarać piłkarzy , ale nie czynił tego, bo byłyby to kartki czerwone. W ten sposób nie ukarał Tomasiewicza za wślizg od tyłu w nogi Josuego, Pekharta za podcięcie bez piłki Dziczka oraz Slisza za celowe zagranie piłki ręką, a także "zapomniał" dać kartki Mosórowi za faul na Pekharcie. Drugą kartkę pokazał Sliszowi po minucie od tego zdarzenia za przerwanie korzystnej akcji. Winę za czerwień dla Slisza ponosi trener , który miał obowiązek go zmienić widząc,że jest on ugotowany. Wczoraj Slisz był obok Josuego najlepszym naszym zawodnikiem, który wykonał tytaniczną pracę i tak od 80 minuty ze zmęczenia nie panował nad zachowaniem i rządził nim instynkt przetrwania. W 73' tylko VAR uratował go od babola, bo najpierw odgwizdał przekroczenie przez piłkę linii końcowej boiska i dopiero po wideoweryfikacji dopatrzył się faulu na rzut karny.W 96 ' po kontrowersyjnym spięciu w polu bramkowym Tobiasza z Wilczkiem uchylił się od podjęcia decyzji, kończąc spotkanie. Tak. Zdecydowanie nie był to najlepszy występ Sylwestrzaka. Przyzna się,że lubiłem do wczoraj słuchać komentarza Michała Żewłakowa. Lecz wczoraj popadł on w manierę opowiadania impresji nijak mających się do tego co działo się na boisku. Tak pomiędzy 35' a 40' kiedy to z boiska wiało nudą , bo Legia nieudolnie atakowała ,a Piast spokojnie ,ale głęboko się bronił Michał wypalił ,że Dziczek to "mózg ofensywy" , ,że Kądzior to "motor napędowy ataku" Piasta ,a Tomasiewicz to " łącznik przenoszący akcje z obrony do ataku". Gdzie on to widział?. Do tego twierdził,że zawodnicy obu drużyn wzajemnie się prowokują, jak by szukał usprawiedliwienia dla nadgorliwości sędziego . Otóż spotkanie toczyło się w wybitnie sportowej atmosferze, której nie zakłóciło nawet zwycięstwo Legii.
This is a comment on "Piast - Legia 0-1: Efektywni"