- Kategoria: Wokół boiska
- gawin76
Legia - Podbeskidzie 4-0: Wyczekiwanie
Kolejne, trzecie z rzędu wysokie zwycięstwo odniosła Legia w rozgrywkach Ekstraklasy. Tym razem ofiarą skuteczności naszej drużyny padło Podbeskidzie Bielsko-Biała. Podopieczni Czesława Michniewicza stracili cztery bramki, z których dwie zdobyli zawodnicy, którzy dołączyli do Legii w letnim okienku transferowym - Helio Pinto i Henrik Ojamaa.
Wydarzeniem meczu (pomijając budzący grozę moment trafienia piłką ptaka flegmatycznie spacerującego po murawie boiska) była dla mnie sytuacja, w której świeżo wprowadzony do gry Wladimer Dwaliszwili przejął piłkę od Jakuba Wawrzyniaka przygotowanego już do wykonania rzutu karnego i pewnym strzałem zdobył czwartego gola dla Legii. Instrukcja Jana Urbana, być może dla niektórych kontrowersyjna, to dowód, że nasz trener nadal myśli jak napastnik. Zachowanie Wawrzyniaka, który przybił Lado 'piątkę' przed strzałem i jako jeden z pierwszym pospieszył z gratulacjami - modelowe. Brawo Kuba, tak postępują profesjonaliści.
Mecz z Podbeskidziem był meczem rozegranym trochę 'przy okazji' między arcyważnymi pojedynkami z Molde. Wywołujący sprzeczne odczucia mecz w Norwegii musiał nadal tkwić w głowach kibiców, trenerów oraz piłkarzy, środowy pojedynek, na który czekamy z nadzieją, ale i z obawą, przytłaczał swoją wagą znaczenie ligowej potyczki z bielszczanami. Czy w tych warunkach Legii udało się utrzymać koncentrację i włożyć odpowiednie zaangażowanie w grę? Z pewnością tak, choć w obu elementach widać było rezerwy, o czym świadczyć mógł choćby fragment pierwszej połowy, w którym Podbeskidzie kilka razy z rzędu bardzo łatwo przedostało się pod naszą bramkę. Legia jednak ostatecznie rozgromiła gości, wykorzystując kolosalną przewagę nie tylko w umiejętnościach piłkarskich, ale też w pewności siebie. Tak wprawne 'granie' tymi atrybutami wyrasta na zupełnie nową jakość w Legii. Wystarczy przypomnieć sobie, co działo się w meczach z Podbeskidziem dwa lata temu, kiedy po słabiutkiej grze pozwoliliśmy wywieźć ligowym debiutantom trzy punkty z Łazienkowskiej, czy w zeszłym roku, kiedy w niebywale nerwowych okolicznościach dopiero w ostatnim kwadransie meczu przechyliliśmy szalę zwycięstwa na swoją stronę. W sobotni wieczór zupełnie inny był przebieg meczu, inna jego temperatura. Otrzymaliśmy kolejny już w tym sezonie dowód na to, że Legia chyba naprawdę w iście ekspresowym tempie 'odjeżdża' znakomitej większości ligowych drużyn.
Właściwie to zastanawiam się, kiedy przyjdzie moment, w którym czar przysłowiowych 'lat świetlnych' pryśnie, napotkamy rzeczywisty opór, trafi nam się przeciwnik, który wykorzysta jedną z okazji z taką naiwnością marnowanych przez naszych dotychczasowych przeciwników, kiedy mecz ułoży nam się źle, kiedy trzeba będzie dołożyć coś ekstra od siebie, żeby zapewnić Legii punkty. Może już za tydzień w Chorzowie?...
Mecz z Podbeskidziem nie odpowiedział na pytania dotyczące bezpośrednio boju z Molde, raczej pomnożył personalne zagadki. Kuba Wawrzyniak z pewnością nie zademonstrował formy słabszej od tej, którą pokazał w ostatnich meczach Tomasz Brzyski. Postawić na doświadczenie Rumianego czy na dobrą passę Brzytwy i jego wyśmienicie ułożoną do podania lewą stopę? Tomasz Jodłowiec kolejny raz dowiódł, że w środku pola może być opcją znacznie ciekawszą niż na środku obrony, tylko czy trenerowi potrzebny taki dylemat akurat teraz, skoro wśród środkowych pomocników sytuacja kadrowa jest więcej niż dobra, wśród środkowych obrońców natomiast, już raczej nie. Helio Pinto błysnął elegancją, kilkoma świetnymi podaniami, bramką, ale czy w tym momencie byłby w stanie poprowadzić naszą grę na takim poziomie jak z Podbeskidziem, w pojedynku ze znacznie bardziej agresywnymi i mocniejszymi fizycznie Norwegami? Henrik Ojamaa grał nierówno, przeplatając akcje efektowne (zapoczątkowane genialnym odegraniem do Marka Saganowskiego w trzeciej minucie meczu) niepotrzebnymi stratami, Łukasz Broź wywalczył karnego i nie dał pograć Olkowi Jagielle, ale czy można wystawić przeciw Molde piłkarza, który gry Legii, zrozumienia z kolegami, co było widać przeciw Podbeskidziu, dopiero się uczy? Wreszcie para napastników, znów na swój sposób irytująca, choć tym razem osobno a nie w duecie, Marek Saganowski najpierw nieskutecznością, potem serią spalonych a'la Danijel Ljuboja, Lado Dwaliszwili, jest takie adekwatne chyba określenie, nieruchawością. A jednak obaj byli na tyle efektywni, żeby wpisać się na listę strzelców, zwłaszcza gol Sagana, zdobyty w jego charakterystycznym stylu, był naprawdę przedniej marki i uspokoił grę przed przerwą.
Co tu kryć, doszukiwanie się niedoskonałości w grze Legii po trzech ligowych pogromach to zajęcie czcze, zakrawające na uparte krytykanctwo. Wiadomo, takowe były, liczy się jednak, że nasze walory wyraźnie przewyższają niedoskonałości, pozwalając na stwarzanie ogromnej liczby sytuacji strzeleckich. Gramy lekko, wygrywamy na luzie. W najbliższą środę czas potwierdzić, że nie jesteśmy tylko królami swojego podwórka.
Trenerze, chłopaki na boisku, chyba mogę pozwolić sobie w liczbie mnogiej, będziemy z Wami. Dokopcie im!
W sumie spełnione zostały życzenia Iocosusa z artykułu przed meczem o nerwowej konferencji Urbana. Tyle jednak wiemy, że przełożenie z meczów krajowych na międzynarodowe jest małe, if any. Ciut mnie martwi brak alternatywy dla Dossy Jr., który co mecz jakąś obcinkę musi zrobić.
Olkowi Jagielle byłoby rzeczywiście teraz ciężko w Legii.
I tak półżartem – po co jest rotacja? Po to żeby inni, wpatrzeni w Legię (choć nigdy tego nie przyznają), też rotowali i tracili punkty, nie mając tak mocnych zmienników. Jeśli Legia skończy sezon zasadniczy z 43 lub 44 punktami przewagi w tabeli nad następną drużyną, to w rundzie finałowej będzie 7 szpalerów oklaskiwaczy. Po to jest rotacja.
I obyśmy sobie takie żarciki po następnych meczach Legii mogli opowiadać.
Garm
Walles , a co jest normalne? Może to, że połowę dzisiejszego skrótu z meczu Legii na C+ panowie rozważali, jak bardzo chujowa jest gra obronna Legii w ogóle, a gra Juniora i Cichockiego w szczególności?
Nie uważam tego co się wydarzyło w Lidze+ za coś niestosownego, osobiście odbierałem to raczej jako troskę o występ Legii w środę niż jak szukanie kija. Tym bardziej że był także wywiad z Urbanem. Po początkowych stwierdzeniach Rafała Dębińskiego że z obroną Legii jest tak sobie bowiem w każdym meczu rywale stwarzają sobie sytuacje bramkowe i uśmiechem Janka że niech tak zostanie czyli rywale niech sobie stwarzają sytuacje a Legia niech strzela bramki doczekaliśmy się jednak konkretów. I dobrze że Janek nie strzelił ponownie focha tylko podjął rękawicę. Stwierdził że rotacja wynika m.in. z kontuzji Rzeźniczaka, Astiza i Sulera. Powiedział także że różnie wygląda tam gra Jodłowca raz lepiej, raz gorzej. Podkreślił że Jodła obecnie lepiej wygląda jako defensywny pomocnik.
Zapytany został także wprost o Juniora i o to że są podzielone opinie o jego grze. Urban odpowiedział że go to nie dziwi bowiem Dosa stawia zbyt dużo na siłę natomiast w wielu sytuacjach powinien użyć więcej inteligencji i takich problemów było wiele.
Nie mogą oczywiście pominąć wątku Ljuboji . Rafał Dębiński spytał, czy nie brakuje mu w zespole takiego zawodnika jak Ljuboja na którego w takich meczach jak najbliższy z Molde można było zawsze liczyć. Urban opowiedział że pamięta doskonale szczególnie mecz wyjazdowy z Rosenborgiem, gdzie właściwie tylko Daniel zagrał na odpowiednim poziomie.
Z drugiej strony drużyna, uważam, była zbyt zależna od Daniela Ljuboji. Daniel jest takim piłkarzem który chce partycypować w każdej akcji, chce dostać każdą piłkę. To też powodowało że wielu z tych zawodników nie mogło zaprezentować tego co w rzeczywistości chciałoby zrobić na boisku. Także z jednej strony tak, z drugiej strony wydaje mi się że bez Daniela zespół ma większe możliwości do tego aby każdy z zawodników pod względem indywidualnym rozwijał się dużo lepiej”
Aż chciałbym powiedzieć że wychodzi na moje i że sztab szkoleniowy Legii jednak nie miał całkiem innego zdania ...
Co do samego meczu to lubię takie mecze które ogląda się z przyjemnością i bez większego stresu. Szczególnie że mało było tego co mnie najbardziej irytuje czyli niewymuszonych strat. W końcu zobaczyłem „coś” w zagraniach Pinto. Miał kilkanaście zagrań z klasą, ze swobodą, znamionujących duże możliwości. Obawiam się tylko czy nie będzie to zawodnik na ligę a nie na puchary. Bowiem nie mogę oprzeć się wrażeniu że on potrzebuje trochę miejsca aby w pełni zaprezentować swoje walory. Przez pół meczu zastanawiałem się kogo mi przypomina biorąc pod uwagę sposób biegania, dość charakterystyczny, z lekko ugiętymi kolanami i specyficznie stawianymi stopami na ziemi. I nagle mnie olśniło że taki śmieszny styl poruszania się miał jeden z moich ulubionych zawodników czyli Chris Waddle Mógłby Pinto mieć cos więcej z Waddla niż tylko sposób poruszania się
Kilka fajnych zagrań miał także Ojamaa, szczególnie to do Saganowskiego. Ale tutaj od razu przypomniało mi się także fantastycznie zagranie z poprzedniego meczu z Podbeskidziem jakie zaprezentował Salinas do Wawrzyniaka. Oby Ojamaa poszedł dużo dalej od swojego poprzednika
Po tym meczu z pewnością cieszy mnie to, że zawodnicy potwierdzili moje wcześniejsze wpisy o tym że potrafia przecież grac zupełnie inaczej niż w I połowie w Molde. Oby sprawdziło sie także rozsmarowanie Norwegów. Zresztą nie muszą ich rozsmarowywać. Niech po prostu przejdą dalej. W zasadzie kupuje styl i wynik z meczu w Warszawie z Gaziantepspor
A teraz troszeczkę o Legii.
Najpierw plusy:
-wreszcie podjęliśmy trud rozpoznania bojem i penetracji słabych stron rywala w defensywie. Potrafiliśmy ponawiać ataki na słabe ogniwo /w drugiej połowie na ich lewego obrońcę/ zmuszając tych zawodników do popełniania błędów. Umieliśmy też te błędy wykorzystać.
-zagraliśmy symetrycznie /gra z Rado na skrzydle powoduje z założenia asymetryczność naszych poczynań/. Do tego skrzydłowi i skrajni obrońcy byli w równej formie przez co trzymali odpowiednią głębię gry tak w defensywie jak i w ataku.
-wykorzystywaliśmy skrzydłowych do dośrodkowań z dużą siłą i szybkością podań. W tym meczu zerwaliśmy z koronkową grą polegającą na preferencji precyzji podań kosztem ich siły i szybkości. Wzrosła przez to dynamika samej gry, ale też podatność przeciwnika na niewymuszone błędy.
I teraz największy mankament czyli gra w obronie. I tu mam pretensje do trenera. W okresie przygotowań i na Deyna Cup zmienił on ustawienie zespołu w porównaniu do poprzedniego sezonu na 1-4-1-3-2.W obronie środkowi obrońcy mieli grać daleko od siebie, a w sytuacji zagrożenia defensywny pomocnik /IV/ miał wchodzić w środek obrony. Wtedy ustawienie byłoby 1-5-4-1. System ten nie został tak naprawdę w praniu zastosowany, więc po co go było tyle czasu wypróbowywać? Od czasu jak znowu zaczęliśmy grać 1-4-2-3-1 środkowi obrońcy zaczęli grać za blisko siebie, zostawiając puste pole pomiędzy sobą a bocznymi obrońcami. Luki te mają zapełniać defensywni pomocnicy, ale często nie zdążają zająć pozycji, a ponadto wytwarza się luka przed linią obrony, skąd przeciwnik może oddawać strzały. W ten sposób ustawiamy się 1-6-3-1 /jeżeli gra Sagan/ lub 1-6-4 /gdy gra Vlado/. Ale ustawienie z Saganem jest mało efektywne, gdyż Ljuboją on nie jest i nie potrafi utrzymać się przy piłce po zagraniu jej do niego. Z kolei Vlado jest za wolny na szybki atak z jego udziałem po odbiorze piłki. Niejako skazani jesteśmy na korzystanie z działań w defensywie skrzydłowych a nawet ofensywnego pomocnika. I w ten sposób ograniczamy możliwości błyskawicznego przechodzenia z obrony do ataku. Zawodnicy reagują na to w jeden sposób, a mianowicie gracze ofensywni przestają cofać się po swoją bramkę, powiększają się odległości pomiędzy formacjami i gra poprzez małą celność staje się rwana i chaotyczna. Tak jak to było w I połowie meczu z Molde. Można grać w defensywie i tak i siak i owak, ale musi to być na treningach przećwiczone i konsekwentnie stosowane w meczach, gdyż efektywne ustawienie, zestawienie i zgranie formacji obronnej jest we współczesnej piłce kluczem do sukcesów.
Saganowski - niestety, widać już po nim te 35 lat. W I połowie mnóstwo spalonych wynikających głównie z jego człapania pod polem karnym i notorycznego nienadążania za defensywą Podbeskidzia. W przerwie chyba dostał opieprz od Urbana i w II połowie było już znacznie lepiej.
Dossa Junior - niby poprawnie ale jedno złe wybicie piłki głową spowodowało 2 bardzo groźne akcje Podbeskidzia. Legia powinna chyba jeszcze na pół roku zostawić Choto, żeby nauczył kolegę jak się powinno grać na tej pozycji. Zgadzam się z Urbanem - chłopak powinien więcej myśleć w meczu.
Bardzo podobał mi się jeden z komentarzy w necie:
"No ,nie co ten Urban odpi.erdla..!
Już zaczyna mnie w*....*,ać...Wygrywa łatwo i przyjemnie ,w ogóle nie przegrywa..
Teraz żeby potrollować na legia .net trzeba czekać na REMIS ( TAKIE CZASY ) a wtedy dajemy rade zrobić 1500 komentarzy...
Mam nadziej, że Leśny pogoni tego Urbana i zatrudni jakiegoś Hapala ..
ehh za Skorży to były czasy ...'"
Co do Ljuboji to można by zapytać, czy szanowny Walles i sztab szkoleniowy Legii wolą skład z wyjazdu do Trondheim, z jednym piłkarzem na odpowiednim poziomie, czy ten z pierwszej połowy wyjazdu do Molde, gdzie na tym poziomie nie zagrał nikt. Można, ale może lepiej zostawić tu takie małe niedopowiedzenie
Co do porównania Pinto-Waddle, to u tego pierwszego brakuje mi zdecydowanie efektownej plerezy. Jak zapuści, zacznę porównywać
Rywalizacja : i to nie taka na papierze, czy na szpaltach gazet, a taka prawdziwa, na treningach i w trakcie spotkań. Dotychczas pewny swego Kuba Wawrzyniak musi walczyć jak lew o pewne do niedawna miejsce na placu. Oj dawno nie widziałem takiej ochoty do gry u Kuby, oj dawno. wspomniany przez gawina karny to właśnie efekt tejże ochoty. Wszystko co mógł, chciał przeobrazić w atut. Super.
Karny, a raczej jego otoczka. Dziennikarze niech sobie próbują, niech jątrzą i kombinują jak ta Legię rozbić. Na razie szans nie widzę. Sytuacji przy rzucie karnym pokazała to dobitnie. W żadnym zespole, w którym byłby niesnaski nie doszłoby do takiej sytuacji. W żadnej grupie, która nie ma przekonania, że rywalizacja jest rzeczywista, że trener uczciwie wybiera graczy, nikt nie oddałby możliwości zapisania się w protokole, a potem jeszcze leciał na łeb, na szyje z gratulacjami. Brawo panowie.
Łukasz Broź - zaginiony w akcji. Szukali go wszyscy, a On się znalazł i pokazał, że ma się dobrze. Ba, nawet bardzo dobrze. Bartek Bereszyński nie będzie miał łatwego zadania. Szybciutko musi łapać formę, bo były widzewiak już się pokazał i nie odpuści.
Saganowski to co sądziłem o nim po meczu oddał doskonale CTP pisząc te słowa - "Saganowski - niestety, widać już po nim te 35 lat. W I połowie mnóstwo spalonych wynikających głównie z jego człapania pod polem karnym".
Tyle, że potem obejrzałem powtórkę i... okazało się, że dwa kluczowe spalone to wymysł sędziego liniowego, który w ten sposób zniweczył dwie 100% okazje bramkowe Marka. Szkoda, bo mimo niewykorzystanych okazji ocena napastnika byłaby zgoła inna. Choć faktem jest, że sił Saganowi trochę brakuje.
Henrik Ojamaa - krótko, na razie wygląda na faceta stworzonego do tej ligi.
Helio Pinto - oj zaczynają pokazywać się "różki" Portugalczyka. Eh, te magiczne trącenia piłki, klasa.
Michał Żyro, zawsze wierzyłem, że może być dwa razy lepszy. Stąd wielu pochwał z mojej strony nie będzie. Na razie?
W kwestii karnego przesadzasz pisząc W żadnej grupie, która nie ma przekonania, że rywalizacja jest rzeczywista, że trener uczciwie wybiera graczy, nikt nie oddałby możliwości zapisania się w protokole, bo to trener kazał zmienić wykonawcę, więc w żadnej normalnej drużynie zawodnik pierwotnie stojący na 11 metrze nie zbagatelizowałby decyzji trenera. Rozumiem, że uważasz, iż w grupie w której nie ma przekonania co do rywalizacji Wawrzyniak olałby polecenie trenera? Co innego gdyby to sam Lado namówił Wawrzyniaka do odstąpienia. Ale oczywiście masz rację, że żadnych niesnasek nie ma i nikt się ich nie doszukuje.
Natomiast abstrahując od tego ja na przykład nie rozumiem jaki jest sens wyznaczania w taki sposób do wykonania 11 gracza, który nie wykona jej w najważniejszym momencie, a zamiast tego piłka zamienia się w gorącego kartofla. Naprawdę przyjemnie jest sobie podreperować licznik przy 3:0 i to powinna być nagroda
Widzę, że nieprecyzyjnie się wyraziłem, stąd słuszna kontra. Chodziło mi nie tyle o zdarzenie co sposób w jakim przebiegało. Pewnie, że w każdym poważnym zespole zawodnik musi uszanować wolę trenera, choć widywałem niezłe awantury przy tego typu okazjach. Natomiast tutaj mieliśmy poklepanie po plecach przed i wielką radość po strzelonym karnym. Bez żadnej zawiedzionej miny (w stylu mogłem to być ja), be zawiści, po prostu radość z bramki zespołu. (warto też obejrzeć powtórkę wejścia Lado na boisko i ta radochę gdy Urban potwierdził, że to On ma strzelać tego karnego)
Rewanż w wykonaniu Legii w zasadzie równie słaby jak mecz pierwszy, biorąc pod uwagę granie u siebie, ale w zasadzie można było wstrzymać tę krytykę z racji już de facto rozstrzygniętego dwumeczu po wizycie na Wyspach.
Mecz z Molde potwierdził jednak co najmniej słabą formę Legii w pucharach (tylko w pucharach?). Legioniści zagrali w pierwszej połowie zupełnie beznadziejnie (prócz bramkarza, który w ogóle w meczu tym nie był nękany groźnymi dla niego dośrodkowaniami), w drugiej generalnie nijako, a uratowała ich w pewnym sensie "przypadkowa" bramka.
Poza czarnąelką istne szaleństwo, jakby Legia do tej pory zachwycała w eliminacjach finezyjną grą. W sumie mało właściciele Legii potrzebują, by zaspokoić, przynajmniej chwilowo, apetyt "wojskowych". W tym momencie, zgodnie z pogróżkami sporej chyba grupy kibiców, Walijczycy i Molde winni lizać rany po lekcjach futbolu od warszawskich wirtuozów, zaś dziwnym trafem tak się nie stało...
Oczywiście w rewanżu wszystko zdarzyć się może, nawet dobra gra i wysokie zwycięstwo Legii, gdyż taka jest piłka - nieraz nieprzewidywalna. Lecz znacznie bardziej prawdopodobny jest zacięty bój, w którym Molde może do końca jedną strzeloną bramką będzie w stanie odesłać Legię do Ligi Europy. A w takim boju liczy się "przypadkowa" skuteczność - wyobrażam sobie, że Legia wreszcie strzeli bramkę po rykoszecie zza pola karnego, a zawodnik Molde w 90 minucie miast do bramki niebronionej przez Kuciaka skieruję piłkę z pięciu metrów nieniepokojony zbytnio przez zawodników Legii prosto w nogi któregoś z legijnych piłkarzy, jako jedynego broniącego dostępu do łazienkowskiej siatki. I Legia awansuje, a jeśli coś takiego spotka Legię, czar pryśnie...
Istnieją racjonale powody do optymizmu choć np. iocosus tonuje nastroje i nie zgadza się aby określać Molde mianem słabej drużyny.
Mecz w Norwegii w naszym wykonaniu był słaby, a szczególnie pierwsza połowa mimo tego policz ile składnych akcji przeprowadzili norwescy zawodnicy? Wszystko co grożne brało się z ewidentnych baboli naszych zawodników. A to podanie z 10 metrów prosto pod nogi Norwega, a to wybicie piłki przez Kuciaka nie do naszego zawodnika a do ich. Samo Molde przecież nie porwało Cię składnymi akcjami itp. W drugiej połowie kiedy zaczęliśmy grać troszki piłką zawodnicy drużyny przeciwnej jakoś za często nam jej już nie odbierali. Jeśli więc Legia zagra to co potrafi a Jan Urban poukłada klocki w sposób należyty naprawdę powinniśmy ich wyeliminować. Oczywiście to tylko piłka i wszystko się może zdarzyć, ale moim zdaniem potencjał i umiejętności są jednak zdecydowanie po naszej stronie.
Nie ukrywam, że daleki jestem od hurraoptymizmu, niemniej jednak uważam, że Legia w formie, jest zdecydowanie lepszym zespołem od Molde w formie. Lepiej operujemy piłką, mamy ciekawsze i szersze pole manewru przy naszych akcjach. Jednakże, jak słusznie wskazujesz zadecyduje nie optymalna dyspozycja a forma dnia. Nastawienie psychiczne, fizyczne i to zarówno piłkarzy jak i sędziego. Aż tak wielkiej dysproporcji nie ma, abyśmy mogli sądzić że wygramy niezależnie od tych okoliczności. Aczkolwiek nadal uważam, że z tej dwójki to Legia jest zespołem lepszym. Jedyne co mnie martwi, to fakt, że nie zawsze potrafimy to pokazać na boisku, czego podręcznikowym wręcz przykładem był mecz w Norwegii. Jeśli jednak, Legia Urbana, zagra swoje, to niezależnie od tak powszechnie krytykowanej taktyki powinna przejść norweskich rywali. czy to zrobi? Za kilka godzin będziemy mądrzejcie. Mam też nadzieję, że radośni.
Czuję się częściowo odpowiedzialny za 'dokopywanie' na czarnej-eLce jako że użyłem tego sformułowania w tekście, spieszę wyjaśnić, ze chodziło mi o wyrażenie nadziei, że Legia wyjdzie na ten mecz zdecydowana, pewna siebie, z przeświadczeniem, że jest w stanie okazać się drużyną od Molde lepszą. Co wyjdzie z tego w wymiarze piłkarskiej efektywności, to już inna sprawa, byle tylko nie złapało ich takie odrętwienie jak w pierwszej połowie w Molde.
W ogóle przyczyn pewnych oczywistych różnic w postawie Legii w pucharach i w lidze należy upatrywać głównie w czynnikach mentalnych, nie tylko z naszej strony zresztą, TNS zapewne polegliby i z Widzewem i z Podbeskidziem, a jednak to oni stawili nam największy opór, byli bardziej zdyscyplinowani od naszych ligowych przeciwników, nam z kolei brakowało tej lekkości i swobody, dzięki której rozrywaliśmy defensywy ligowców.