A+ A A-
  • Zbyszek
O tym,że w piłce liczy się efekt,a nie własność. Piast Gliwice powstał w 1945 roku , gdyż wcześniej miasto Gliwice było w granicach Rzeszy Niemieckiej.Od 1945 do 1992 roku był finansowany przez Hutę Łabędy i Zakłady Bumar ( pod różnymi nazwami),a kiedy te w zostały skomercjalizowane klub upadł. Dopiero w 1997 roku grono zapaleńców utworzyło Stowarzyszenie GKS Piast i reaktywowało klub piłkarski, który rozgrywki zaczął od B klasy . W 2009 roku awansował do ESy. Wówczas Miasto Gliwice przejęło 51% akcji klubu, resztę pozostawiając Stowarzyszeniu . Potem kolejny spadek i kolejna reorganizacja.Miasto dokapitalizowało klub ( obejmując 67 % akcji) wraz z panem Zbigniewem Kałużą ( przejął 26 % akcji) ,zaś 7% akcji pozostało przy Stowarzyszeniu. Miasto dofinansowuje klub w kwocie 13,7 mln zł.. Piast jest typowym przykładem losów piłkarskich klubów w Polsce po 1945 roku.Do przemian ustrojowych na początku lat 90-tych były własnością zakładów pracy , a potem zostawiono ich samym sobie. Bodaj jedynym klubem, który był i pozostał własnością dużej państwowej Firmy (KGHM) pozostało Zagłębie Lubin.Reszta wpadła w prywatne,często złodziejskie ręce.Nie miejsce tu na przypominanie losów wszystkich klubów,ale wystarczy zapytać tylko o te, które na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych były w I lidze. Gdzie są : Olimpia Poznań, Amica Wronki, Groclin , Szombierki, Polonia Bytom, Bałtyk Gdynia, Stal Stalowa Wola,Zawisza Bydgoszcz, Ruch Chorzów,Motor Lublin, Hutnik Kraków,Widzew , czy Igloopol Dębica. Prywatni właściciele często poprzez kluby legalizowali zarobione w czasach PRL nielegalnie pieniądze, a inni często chcieli się dorobić,najczęściej w nieuczciwy sposób. Te metody były różne, najczęściej naciąganie banków na kredyty i różnych przedsiębiorców na inwestycje, które miały być niezwykle zyskowne itp. Potem zabierali dupy w troki wraz ze szmalem i zostawiali długi, które były dla klubów głazem toczącym je w niebyt.Potem pod koniec lat 90-tych i na początku XXI wieku nastąpiła poprawa,ale pamiętamy Drzymałę z Groclinu, Cupiała z Wisły czy Józefa Wojciechowskiego w Polonii, Oni wprawdzie nie traktowali klubów ze złodziejską zachłannością,ale jak zabaweczki.Kiedy one się znudziły to je porzucali i tyle. Mnie zawsze zadziwiało takie gloryfikowanie prywatnych właścicieli klubów piłkarskich w Polsce tak jak by to byli jacyś zbawiciele.Otóż nie są.Trudno pojąć dlaczego wielość własności w takich sportach zespołowych jak : siatkówka, piłka ręczna czy koszykówka nikogo nie razi,a piłce powiada się,że to jest be. Skąd ta ślepota na rzeczywistość i demagogia się bierze ?.Mało tego, mnie oburza ,że jakiś prywaciarz wyrabiający jakieś niewielkie ilości np. kostki brukowej na wsi jest w stanie zafundować sobie ESę. Chociaż ten przynajmniej nie próbował dominować na rynku i ustawiać inne kluby i kibiców na swoją modłę, tak jak to chce czynić "Chłopp" w Hoffenheim.Nie dziwię się kibicom niemieckim,że im się to nie podoba. Natomiast u nas na razie mamy taką sytuację,że w wielu miejscach o długoletnich tradycjach dużej piłki , nie ma chętnych na kluby prywatnych właścicieli. Kapitał jakoś do piłki się nie pcha.Zresztą bądzmy szczerzy i odpowiedzmy sobie na pytanie : ile klubów, gdyby wycofali się z nich aktualni właściciele znalazłoby chętnych nabywców ?. Legia i być może Lech. Resztę szlag by trafił.Bowiem w naszej piłce , póki co nie można liczyć na duży zarobek. Może jak przyjdzie DAZN to to odmieni. Tylko,że znowu odpowiedzmy sobie na kolejne pytanie : czy piłka nożna zawsze musi przynosić zysk?. Ona powinna spełniać cele społeczne i nadal powinna odpowiadać na tzw. społeczne zapotrzebowanie tzn. wychowanie młodzieży, jej usportowienie i danie ludziom po pracy godziwej rozrywki. Można te cele połączyć czyli zysk i potrzeby społeczne,ale jak się tego nie da zrobić to ja zdecydowanie wolę,aby jakiś klub istniał, nawet jako samorządowy, niż gdyby go nie miało wcale być. A co poniektórym zacietrzewionym w walce z tym co nieprywatne przypomnę,że w naszej ESie, oprócz Piasta w 67% ; udziałowcami klubów są Miasta : w Cracovii w 33.64 %, w Górniku w 81 %, w Koronie w 28%, w Śląsku w 99% i Wiśle Płock w 100%. Dodatkowo każdy samorząd od 2017 roku w budżecie przeznacza na tzw. promocję miasta od 2 ( Kielce) do 5 ( Warszawa ) mln . Pierwszym miastem ,które ten zwyczaj rozpoczęło był Gdańsk który w ten sposób ratował Lechię przed nieuzyskaniem licencji.I jak to bywa do tego co po meczu z Lechią napisałem, życie dopisało następny rozdział. Otóż Komisja Finansowa UEFA wszczęła postępowanie w sprawie braku samofinansowania się klubu . Okazuje się,ze do kanciarzy z Lechii bliżej jest z Nyon niż z Warszawy. Oczekuję teraz na te głosy, że prywatne w piłce znaczy korzystniej. O tym,że należy korzystać z pogody. W piłce obowiązują proste zasady m.innymi taka,że jak nam dają to bierzemy.Korzystamy z hossy, tak jak na giełdzie.Bowiem wiemy z doświadczenia,że nic nie trwa wiecznie i powodzenie też nie. Po nim przychodzi dłuższy lub krótszy okres bessy. Więc w czasie pogody gromadzimy jak najwięcej zasobów, aby móc mieć z czego tracić w czas słoty. Tak się dzieje i w piłce i nie tylko u nas. Nie ma klubu, nawet z najlepszą ławką rezerwową, który by nie przechodził w trakcie rozgrywek większego lub mniejszego kryzysu. Takie zapadliny mają niejako charakter obiektywny i jedynym lekarstwem na nie jest czas. On uleczy i uzdrowi. Lecz są przypadłości zawinione i tych bez wiedzy o mechanizmach naprawczych się nie przywróci do stanu normalności. Zdarzają się też jakieś indywidualne wyskoki, które są jak włożenie kłonicy w szprychy rozpędzonego roweru. Tak się stało wczoraj, kiedy to Kante pewno przez głupotę i nadmiar złych emocji zatrzymał pęd Legii do uzyskania dużej przewagi nad konkurencją. I tu niejako uważam,że taki czyn powinien być ukarany. Bo jak komuś rozum uciekł z głowy do dupy, to trzeba mu tak przyp...,żeby wrócił z ;powrotem na swoje miejsce. O tym,że młodzi najwięcej nauk pobierają od lepszych. Właściwie poza bramkarzem ,który musi łączyć szkolenie z graniem czyli nabieraniem doświadczenia to zawodnicy z pola , jak mówią o tym doświadczeni trenerzy np. Czesław Michniewicz, Bobo Kaczmarek,a wcześniej Jaroslav Vejvoda, Kazimierz Górski czy Andrzej Strejlau - najwięcej korzystają z codziennego treningu wraz z klasowymi zawodnikami. A na pytanie czy się przebiją trafnie odpowiedział Kazio Deyna, który do repów w Legi trafił w wieku 19 lat "Dobry zawodnik przebije się zawsze". Tę wiedzę w Legii w ostatnich 10 latach kontynuowali przed wszystkim Jan Urban i Henning Berg. Teraz ich następcą jest Aleksandar Vukovicz. Jan Urban to nastawienie czerpał z doświadczenia jakie posiadł jako zawodnik będąc trenowanym przez takich szkoleniowców jak Antoni Piechniczek i przede wszystkim w Osasunie przez Pedro Zabalzę. Zwłaszcza ten ostatni sukcesy klubu opierał na młodzieży własnego chowu wspieranej przez nielicznych starszych graczy . Za czasów Jana Urbana w składzie kadry I drużyny byli: Cichocki, Kucharczyk, Borysiuk, Kosecki, Kopczyński, Wolski, Żyro, Łukasik, Furman i Żurek. Ale prawdziwym rewolucjonistą był Berg, który naśladował takiego Mistrza jak SAF . Przypomnijmy,że Sir Alex w MU w ciągu 4 lat po objęciu stanowiska wymienił cały skład, tak,że najstarszy zawodnik liczył 24 lata. U Berga w kadrze I zespołu byli : Bereszyński, Cichocki, Duda, Guilherme, Kopczyński, Kosecki, Łukasik, Mizgała, Efir, Kucharczyk, Mikita, Żyro,Makowski, Bartczak, Kalinkowski, Wieteska, Jagiełło, Moneta, Szwoch i Ryczkowski. Nie wszyscy zrobili kariery,ale jak twierdzi Berg tylko dlatego,że on ich przestał trenować. Z obecną drużyną trenują i i niektórzy grają: Karbownik, Pyrdoł, Rosołek, Praszelik, Slisz, Niski, Cielemęcki i Mosór. Powiada się ,że nadchodzą chłopcy z rocznika 2003 , którzy mają być równie zdolni jak ci z rocznika 1992. Z teraźniejszych największe szanse na karierę ma Karbownik. Jego manager twierdzi,że jako ofensywny pomocnik. Moim zdaniem niekoniecznie.Ja tylko przypomnę o znakomitym lewym obrońcy Realu Madryt Roberto Carlosie, który miał jeszcze skromniejsze warunki fizyczne ( 168 cm wzrostu). Roberto Carlos był podporą Realu przez 11 lat, a jego specjalnością były piekielnie celne uderzenia z dystansu i rzutów wolnych. O tym,że wrogom nawet ściany pomagają. Wczoraj zmierzyliśmy się z drużyną ,która jest najlepiej zorganizowanym i najlepiej zgranym zespołem w naszej ESie. Jest to zasługą znakomitego warsztatowca .trenera Waldemara Fornalika. Inny trener z tych zawodników ,o średnich i bardzo przeciętnych umiejętnościach takiego poziomu gry zespołowej, nigdy by nie wykrzesał. Fornalik nie poddaje się modom taktycznym. Usiłował stosować system 4-2-3-1 ,ale chyba go i nie czuł i nie rozpracował., bo wrócił do tego w czym grał jako zawodnik i odnosił sukcesy jako szkoleniowiec czyli do ustawienia 4-4-2. W wykonaniu Piasta jest to ustawienie rzec by można tradycyjne ,na dwóch defensywnych pomocników w II linii oraz dwóch napastników z których jeden jest dogrywającym a drugi kończącym. Ponadto w Piaście nie ma nadmiaru pieniędzy co okazuje się atutem gdyż jest to najbardziej stabilny pod względem składu klub w ESie.Mało kupują i mało sprzedają, chyba,że ruchy kadrowe na nich sytuacja wymusi. Do tego Fornalik jak nawet tafią się indywidualności to przycina ich ego do potrzeb drużyny. Z taką drużyną gra się bardzo trudno, bowiem ona ma swoje wypracowane schematy obronne i ofensywne i w niewielkim stopniu orientuje się na to co zrobi przeciwnik. U nas trener Vukovicz działa podobnie,lecz ma swego rodzaju kłopoty bogactwa. Nie bardzo może zdecydować się kto ma pełnić jakie role wśród defensywnych pomocników, ofensywnego i skrzydłowych. Czy na środku ma grać Gwilia czy Luquiinhas.? Obaj mają zalety i wady. Gwilia jest bardzo pracowity, solidny, praktycznie zawsze jest pod grą, jest pomocniczy ,ale wybiera zbyt proste i łatwe do rozszyfrowania rozwiązania, gubi się w grze kombinacyjnej i technicznie jest gorzej zaawansowany od Brazylijczyka. Z kolei Luquinhas jest szybki, przebojowy, bardzo dobry technicznie, dobrze antycypuje, stosuje niekonwencjonalne rozwiązania, ale ma słabe warunki fizyczne co mocno ogranicza jego potencjał. Z nich dwóch lepszy jest Karbownik Smile. Wśród skrzydłowych trener lawiruje pomiędzy Novikovasem a Luquinhasem .Pewniakiem jest Wszołek. Podobnie jak wśród defensywnych pomocników Antolicz. Więc wbrew temu co twierdzi Vukovuicz poziomem zgrania nie dorównujemy Piastowi. Drugim ważnym czynnikiem integrującym jest to co nazywamy koleżeństwem i tu chyba Vukovicz ma osiągnięcia. Pozbył się przy akceptacji m.innymi kapitana leni i wiecznych narzekaczy . To oczyściło klimat,ale samo przez się nie zbuduje atmosfery.Zawodnicy są bardzo czuli na elementarną sprawiedliwość i jeżeli trener ten warunek spełnia to dalej oni sami sobie poradzą. Dlatego ciekaw jestem czy i jakie sankcje zastosują wobec Kante. Nie zgadzam się z Gawinem,że to był incydent. Dostał czerwień zasłużenie, bo widać było,że ten jego faul to nie przypadek,ale odwet.Obawiam się,że w Legii zaczyna narastać takie fałszywe przekonanie,że sędziowie się na nich uwzięli.Świadczy o tym reakcja trenera Vukovicza za którą powinien wylecieć na trybuny i wpisy Artura na FC . Zdrowy organizm społeczny ,aby nie gnić musi kierować się stałymi zasadami z których jedną z najważniejszych jest :"Kochajmy się jak bracia,ale rozliczajmy się jak Żydzi". O tym,że gra w 10 musi przeważyć nad grą w 9. Chodzi nie tylko o samo porównanie matematyczne,że 10 to jest więcej niż 9.,ale o konsekwencje, gdyż graliśmy w mniejszości przez 80 minut. Eksperci z AWF dowiedli,że ilość przebiegniętych kilometrów przez drużyny nie przekłada się samoistnie na wynik, jeżeli różnica nie przekracza 5%. Jak by nie patrzeć,aby dorównać w tym elemencie rywalom to każdy z naszych musiałby przebiec o 11% więcej. Ta różnica przekłada się z kolei na wielkość stref jakie mają do pokrycia poszczególni zawodnicy. Aby zneutralizować poczynania rywali w zasadzie krycie w wysokiej strefie odpada i trzeba atakować rywali bliżej własnej bramki, niż przy pełnym składzie. Następnie cierpi wykonanie zadań taktycznych, które ma do spełnienia każdy zawodnik , a których suma powinna się składać na 100% destrukcji, egzekucji i konstrukcji.Te zadania średnio mogą być zrealizowane tylko w 90 %, przy czy przy większym udziale działań defensywnych niż ofensywnych. W tych warunkach wygrać mecz z wymagającym i doświadczonym przeciwnikiem jest bardzo trudno.Natomiast rywale mogą śmielej i większą ilością zawodników wchodzić w atak pozycyjny, gdyż ich zwiększona liczba daje pełniejsze zabezpieczenie przed atakiem przeciwnika. Czyli stare powiedzenie zdaje egzamin z aktualności . "Nec Herkules contra plures" czyli "I Herkules dupa , kiedy wrogów kupa.". Dużo o tym piszę,ale mnie nic tak nie wdjabla jak szkodliwa bezmyślność i jawna głupota. Bo kto ma zagrać w ataku przeciwko Lechowi jak Kante dał dupy,a Czech kontuzjowany. Ja Smile.