- Kategoria: Kalejdoskop futbolowy
- Zbyszek
Zezem. Futbolowa tapeta.
Od dobrych pięćdziesięciu lat ukazuje się rosnąca ilość publikacji tyczących fenomenu stale rosnącej popularności piłki nożnej. Początkowo w pisaniu o futbolu dominowało zaskoczenie, zdziwienie, które rychło przeszło w badania nad zagadnieniem, aż wreszcie jesteśmy świadkami fascynacji. Tym razem ludzie tego sportu podzielą się z nami powiedzonkami o futbolu.
Wybiórczy przegląd piłkarskich powiedzonek zacząć wypada od dociekania nad źródłami fascynacji futbolem miliardów ludzi, którzy go uprawiają i oglądają. Legendarny menedżer Liverpoolu Bill Shankly nie ma wątpliwości, że: „Niektórzy uważając, że piłka nożna jest kwestią życia i śmierci nie mają racji. Zapewniam, że jest czymś znacznie, ale to znacznie większym i ważniejszym”. To powiedzenie to nie tylko subiektywne przekonanie, ale i głęboka treść. Przede wszystkim musimy sobie uświadomić, że stosunek do piłki nożnej, podobnie jak do wielu zjawisk, nie jest racjonalny, bo nie może być, ale emocjonalny. Nasze emocje wytwarzana są na poziomie reakcji biochemicznej poza ośrodkami odpowiadającymi za świadomość w mózgu. Tym samym futbol zaspakaja pierwotne potrzeby homo sapiens, takie jak rywalizacja, dążenie do zwyciężania i sposób reakcji po wygranej i porażce. Lecz sam proces wyjścia futbolu na pierwsze miejsce wśród wszystkich sportów w ciągu kilkunastu lat nie przestaje zadziwiać. Jeszcze na przełomie lat 60 i 70-tych XX wieku piłka nożna była notowana na 11. miejscu popularności, a w rankingu dochodów mieściła się poza trzydziestką. A już w latach 90-tych stała się niekwestionowanym liderem. Naukowcy upatrują przyczyn w tym, że piłka nożna okazała się sportem telewizyjnym, który nie traci na atrakcyjności przy oglądaniu go na ekranie. Ma proste i zrozumiałe dla wszystkich reguły. A przede wszystkim futbol jest nieprzewidywalny. Pamiętamy wszyscy okrzyk sir Aleksa Fergusona po finale LM z 1999 roku pomiędzy MU a Bayernem „Nie do wiary! Nie do wiary! Cholera jasna, piłka nożna!”. W tym to meczu Manchester cudem zdobył w ostatnich sekundach dwie bramki. Tę nieprzewidywalność filozof piłkarski Kazimierz Górski opisywał takimi zwrotami jak: „Mecz można wygrać, przegrać albo zremisować” oraz „Dopóki piłka w grze wszystko jest możliwe”. Pan Kazimierz w ten sposób wyrażał przeświadczenie, że to przebieg meczu decyduje o jego wyniku, a nie przedmeczowe kalkulacje, nie papierowe typy. Przed meczem nie można o niczym przesądzać i choć większość spotkań wygrywają je faworyci, to właśnie nieprzewidywalność ekscytuje publikę. Odczuwanie więzi z uznawanymi za słabszych stanowi przeniesienie do współczesności starożytnej opowieści o tym jak to mały Dawid pokonał ogromnego Goliata. Stajemy raczej po stronie tego skazanego na pożarcie, niż tego, który chce pożreć. Ten stan emocji przekłada się na mecz piłkarski, w którym możliwy jest każdy zwrot akcji, często jedna bramka decyduje o wyniku i nie zawsze jest to bramka strzelona przez faworyta. Nikt nie wie i nie jest w stanie przewidzieć kiedy padną bramki i ile ich będzie. W odróżnieniu od innych dziedzin sportu, zwłaszcza od gier zespołowych, punkty (gole) w piłce kopanej są rzadkością. Widzowie czekają na nie w napięciu i z utęsknieniem, bo one są ukoronowaniem gry i dają satysfakcję zwycięzcy i widzom. O tym postrzeganiu meczu jako spektaklu i widowiska mówił Kazimierz Górski: „Chodzi o to, aby strzelić jedną bramkę więcej od przeciwnika”. Wojciech Łazarek ten fakt skomentował jeszcze dosadniej: „W piłce nożnej, jak na rybach, liczy się tylko to co w sieci”. Franz Smuda emocje związane ze zwycięstwem określił tak: „Wygrana jest lepsza od orgazmu. Porażka to katorga”. Kolejna legenda Liverpoolu Bob Paisley tak radził: „Jeżeli jesteś w polu karnym i nie wiesz co zrobić z piłką – to wepchnij ją do siatki, a inne opcje omówimy później”. Ten sam Paisley nie przebierał w słowach, oceniając wyczyny napastnika Alana Kennedy’ego: „Zastrzelono nie tego Kennedyego”. To jest wyraz pełnego napięcia oczekiwania na spełnienie, bowiem wszyscy chcą, aby bramki padały. Oczywiście trenerzy starają się wymyślać strategie, planować, ale, jak to podsumował Kazimierz Górski: „Gra się tak jak przeciwnik pozwala”. Dzięki symulacjom komputerowym wiemy, że mecz idealny zawsze kończyłby się wynikiem 0:0, więc to, że padają w nim bramki jest zawsze wynikiem błędu. Aby margines popełnienia błędu zmniejszyć, pan Kazimierz radził: „Im dłużej przy piłce my, tym krócej oni”. Z kolei Wojciech Łazarek twierdził, że wszystko to nie jest takie proste, bo: „Z budową drużyny jest jak z kopulacją słoni . Dużo kurzu, dużo hałasu, a efekt za dwa lata”, oraz „Gramy na typowe udo – albo się udo, albo się nie udo”. Inny trener Dariusz Wdowczyk z nutą smutku rzekł po jednym ze spotkań: „ Graliśmy o honor, o dumę. Ale umiejętności zabrakło”. Franz Smuda tyle miał do powiedzenia o taktyce: „Przed własną publicznością nie wolno grać padliny. Musimy przez pełne 90 minut być desperados”. Zaś Paweł Janas po objęciu reprezentacji stwierdził: „Chcę odpowiadać za efekty, a nie za bałagan. Czarodziejem nie jestem”. Oczywiście te powiedzenia mają charakter i ogólny i incydentalny, ale wskazują na to, że w piłce nożnej prawa matematyki, fizyki nie działają, że jedynym prawem są nieprzewidywalne reguły samego meczu. Kiedyś, przed wieloma laty na boisku decydowała technika, później od początku lat 60-tych obok techniki najważniejsze było przygotowanie fizyczne zwane w owym czasie kondycją. Np. nasz reprezentacja potrafiła pokonać w 1963 roku Norwegię 9:0, a Legia w 1969 roku mistrza Rumuni w odpowiedniku LM 8:0, bowiem rywale w drugich połowach słaniali się na nogach. Ponadto podział na czołówkę, średniaków i słabeuszy był bardzo wyraźny i bardzo rzadko przełamywany. To dlatego za rewolucyjna zmianę w futbolu uznano wyeliminowanie w 1973 roku z MŚ reprezentacji Anglii przez naszą drużynę i zajęcie przez Polskę 3. miejsca na MŚ w RFN w 1974 roku. To Polska jako jedna z pierwszych przekroczyła barierę dzielącą słabeuszy od mocarzy. Przez następnych wiele lat wydawało się, że te podziały zacierają się wskutek wprowadzenia wszędzie podobnych metod treningu motorycznego, lecz pod koniec XX wieku do futbolu wkroczyły gigantyczne pieniądze. Dziś to kasa decyduje o miejscu w piłkarskiej hierarchii.
W rozważaniach o naturze futbolu nie uciekniemy od wątków personalnych, które tej zabawie nadają i kolorytu i pikanterii. Głównymi podmiotami anonsów ad personam są w sposób naturalny trenerzy, bo to w nich upatruje się odpowiedników reżyserów spektakli teatralnych czy autorów filmów. Zacznę od nieśmiertelnych, bo głęboko mądrych zauważeń Kazimierza Górskiego: „Więcej jest wart gorszy trener, który ma szczęście, od lepszego trenera, który szczęścia nie ma” oraz konkluzywne: „Jak się szczęście zaczyna powtarzać , to już nie jest szczęściem”. Pan Kazimierz trafia ze swymi przemyśleniami do naszych czasów, gdyż jego rozum kazał mu wątpić w to, że wszystko zależy od naszego rozumu, od naszej świadomości, od naszej woli. Dzisiejsza nauka dowodzi, że większość naszych decyzji, działań jest efektem ukształtowanych przez ewolucję procesów biochemicznych. Dlatego już nieco anachronicznie brzmią hasła, takie jak to, któego autorem jest Bill Shankly: „Wiele sukcesów piłkarskich tkwi w głowie. Musisz uwierzyć ,że jesteś najlepszy i potem udowodnić, że tak jest”, czy to co rzekł Jose Mourinho: „Presja? Jaka presja? Presję odczuwają biedni ludzie, którzy muszą utrzymać rodziny”. Presja to słowo, które rzeczywiście nic nie znaczy, niczego nie objaśnia i niczego nie tłumaczy. Ale stres to zjawisko realne, bo to ewolucyjnie wykształcony mechanizm mający nas chronić przed rzeczywistymi lub wyobrażeniowymi zagrożeniami, który polega na zwiększonym wydzielaniu glukozy i przyspieszonym przepływie krwi. Następstwem stresu jest osłabienie, a nawet otępienie. Pan Kazimierz potrafił być też złośliwy dla tych, którzy nie grzeszyli skromnością, mówiąc: „To dobry trener, tylko wyników nie ma”. Z sarkazmem o zawodzie trenera wypowiedział się Wojciech Łazarek: „Życie trenera jest jak tramwaj, jeden wsiada, drugi wysiada. Ja wysiadam”. Natomiast o podejściu do tego zawodu tak prawił Paweł Janas: „Gdybym potrafił przewidywać wyniki to nie wychodziłbym od bukmachera. Nie nabyłem tej umiejętności, więc na życie muszę zarabiać jako szkoleniowiec”. Typ cwaniaka jakim był Bogusław Kaczmarek rzekł: „W tym zawodzie raz się jest rzeźnikiem, a raz baranem”. Niedaleko od refleksyjnego Kazia Górskiego sytuuję silnie inteligentnego Czesława Michniewicza, który mówił tak: „Są tacy trenerzy, za którymi zawodnicy pójdą w ogień i tacy, których zawodnicy w ogień by wrzucili”. O metodach Janusza Wójcika krążą legendy, a on sam je ujął tak „Kasa, misiu, kasa”, czego następstwem był okrzyk: „Kiełbasy w górę i golimy frajerów’ . Refleksjami o charakterze nieomal uniwersalnym podzielił się z nami Kazimierz Górski mówiąc: „Jeżeli jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle”. W ten kontekst wpisują się także słowa Oresta Lenczyka: „Jak jest źle – trzeba uwierzyć, jak jest bardzo dobrze – trzeba zwątpić”. Zaś Jose Mourinho sformułował chęć niszczenia najlepszych: „Każdy chciałby, żeby Chelsea przegrała mecz. Kiedy tak się stanie oni powinni ogłosić święto narodowe” . Jak w miejsce Chelsea wstawimy Legię to doskonale odda to stan polskiego pismactwa i kibolstwa.
Trenerzy łatwego życia nie mają, a utrudniają je jeszcze ci, którzy powinni im je ułatwiać, czyli prezesi. Tak o tych relacjach mówił Bill Shankly: „W każdym klubie istnieje święta trójca – trener, piłkarze, kibice. Prezesi do niej nie należą, oni są tylko od podpisywania czeków”. Brian Clough stwierdził: „Jeżeli prezes zwalnia trenera, którego wcześniej sam zatrudnił to powinien odejść wraz z nim”. Czasami błyskotliwy Jan Tomaszewski zauważył: „Prezes na konferencji powiedział, że dla polskiej piłki kupę zrobił i kupa mu jeszcze została do zrobienia”. Natomiast Orest Lenczyk oświadczył: „Nigdy nie będę przydupasem żadnego prezesa, dziennikarza , działacza, a nawet ministra”, a przy innej okazji nestor dopowiedział: „Powtarzam, że jest w Polsce dwóch trenerów, którzy w układy z menedżerami nie wchodzą. Jeden to Lenczyk, nazwiska drugiego nie pamiętam”. Franz Smuda swe zwolnienie z Legii tak skomentował: „Jestem człowiekiem prostolinijnym i bezpośrednim. Nie chowam się pod stołem. Niektórym działaczom to Legii to się nie podobało” . Stosunki na linii trener - działacze tak podsumował Wojciech Łazarek: „Nie będę kopał się z koniem”.
Jest jeszcze wiele powiedzeń ludzi piłki i jeszcze więcej odniesień do nich i refleksji na ich kanwie czynionych, ale co za dużo to niezdrowo. Zakończę ponadczasowym powiedzeniem Kazimierza Górskiego oddającym substancję piłki nożnej jednocześnie jej nieuchwytność co ujął on najprościej i najgłębiej w słowach: „Piłka jest okrągła, a bramki są dwie”. To właśnie tę przestrzeń wypełnia magia futbolu.