- Kategoria: Kalejdoskop futbolowy
- Zbyszek
Zezem. Meandry wiedzy.
Nikt nie ma patentu na pełną wiedzę o czymkolwiek, ale mimo tego powinniśmy starać się odróżniać wiedzę, nawet niepełną, od nieuctwa. Jednym z autorów, który wskazuje na tę różnicę jest prof. John Casti i w książce „Zagubione paradygmaty” wyłuszcza co charakteryzuje nieuctwo.
Cechami tymi są:
- myślenie anachroniczne, posługiwanie się wiedzą zdezaktualizowaną,
- gloryfikowanie tajemnic, tym co rzekomo ukryte przed opinią publiczną,
- odwoływanie się do mitów, a nawet ich tworzenia na doraźny użytek,
- nonszalanckie podchodzenie do dowodów lub ich pomijanie,
- odwoływanie się do rzekomo niepodważalnych hipotez, tak jakby to były tezy,
- kładzenie nacisku na pozorne podobieństwa i prawdopodobieństwa,
- górowanie narracji jako formy przekazu nad jego treścią,
- powtarzanie za fałszywymi autorytetami gołosłownych twierdzeń,
- pomijanie empirycznie stwierdzonych faktów,
- dowolna interpretacja zdarzeń i faktów,
- radykalna niechęć do zmiany swego stanowiska,
- przenoszenie ciężaru dowodu na oponenta,
- aprobowanie każdej teorii tylko dlatego, że jest nowa i śmiała.
Przy pomocy tego niepełnego wykazu można przy odrobinie staranności odróżnić ziarno od plew.
Sport, w tym piłka nożna, nie przynależy do nauki w sensie ścisłym, ale wiedza o zasadach jej funkcjonowania nie powinna być skażona fałszywymi teoryjkami nie mającymi żadnego pokrycia w rzeczywistości, ani nieopartymi o żaden dowód, a pochodzącymi wyłącznie z głowy autora, czyli z niczego. W tym kontekście można przykładowo rozpatrywać pytania dziennikarzy do trenerów jak oceniają swoich rywali z boiska. Poważni i rozważni trenerzy odpowiadają, że nie dokonują analiz trenerów, ale gry przeciwnika tak pod kątem całościowych założeń jak i ich możliwości realizacyjnych. W obecnym czasie coraz bardziej zakorzenia się w umysłach naiwne przekonanie, że chcieć to móc, co odpowiada amerykańskiemu mitowi o sukcesie (od pucybuta do milionera). Ludzie odrzucają tym samym to co nazywa się „determinizmem środowiskowym” i hołdują wierze, że każdy w równym stopniu może odnieść sukces, niezależnie od okoliczności, jeżeli tylko będzie w tym kierunku działał i nad tym usilnie pracował. Sukces w tym ujęciu jest na wyciągnięcie ręki, wbrew przeciwnościom losu, bo zależy wyłącznie od nas. Ci sami ludzie żywiący takie przekonania zostali poddani eksperymentowi polegającemu na tym, że dostali jako zadanie zbudowanie zabawki dla dzieci i dostali narzędzia i materiały, ale też zostali podzieleni na grupy. Jedna z grup rychło zorientowała się, że drugiej grupie robota idzie szybciej i dociekając przyczyn, stwierdziła, że tamci mają więcej narzędzi i więcej materiałów oraz dysponują schematem jak urządzenia sprawnie sporządzić. Natychmiast podnieśli krzyk, że to niesprawiedliwe. Na to prowadzący z uśmiechem zareagował mówiąc, że przecież niedawno z uporem twierdzili, że nie ma znaczenia jakimi zasobami ludzie dysponują. Oczywiście każdy o tym wie, ale zapomina, a nadto liczne przykłady dowodzą, że samo posiadanie zasobów (pieniądze, infrastruktura, kadry itd.) nie przesądza o sukcesie, ale te zasoby sukces umożliwiają, podczas gdy ich brak czyni sukces niemożliwym do osiągnięcia.
Szeroka publika nie przyjmuje do wiadomości, że zamiary trzeba przykrawać do możliwości, na czym żerują różni populiści. Kiedy marzenia się nie spełniają to ta publika szuka natychmiast winnych zawodu, a z drugiej strony oczekuje cudownych recept. Ten stan umysłowej aberracji tyczy oczywiście nie tylko piłki nożnej, ale i wielu istotnych dziedzin życia jak zwalczanie chorób, bezpieczeństwo energetyczne, wodne, adaptacja do zmian klimatu. Każdy ma prawo myśleć irracjonalnie, ale niepohamowana irracjonalność jest destrukcyjna, a pobłażanie łatwowierności bywa przyzwoleniem na czynienie zła. Najtragiczniejszym jest, że coraz więcej ludzi daje posłuch tym, którzy proponują łatwe rozwiązania, oparte na różnych cudach-niewidach. Niechętnie słucha się tych, którzy w oparciu o wiedzę proponują nieproste, ale skuteczne rozwiązania problemów, o przedłużonym okresie dojścia do nich. Konflikt ten przypomina złożoną naturę związku pomiędzy nauką i religią, a więc pomiędzy tym co oparte na empirii, a tym co oparte na wierze. Oczywiście wiele zjawisk z różnych dziedzin życia nie znajduje pełnego wyjaśnienia, ale to nie żaden powód, aby wiedzę odrzucać i zastępować ją mitami. Tam gdzie w futbolu wykorzystuje się osiągnięcia nauki kluby, reprezentacje odnoszą sukcesy, a tam gdzie, jak u nas, sport nadal traktuje się jako nieprzewidywalny piłka szoruje po dnie.
Naukowcy od dawna odrzucili ideę, że wiedzę o świecie można gromadzić, po prostu myśląc o nim. Przyjęli bardziej złożone podejście, wedle którego dowody empiryczne i postęp teoretyczny nieustannie, na każdym etapie, ze sobą nawzajem współgrają i razem się napędzają. W kilku felietonach opisałem modele matematyczne przydatne w piłce nożnej. Obecnie poczyniono kolejne kroki w kierunku zaprzęgnięcia sztucznej inteligencji do futbolu. Jednym z prekursorów jest Jurgen Klopp, który wykorzystuje SI w Liverpoolu. Wynika to zwyczajnie z konieczności, bowiem obecnie programy komputerowe wychwytują w jednym meczu ogromną ilość sytuacji wymagających analitycznego opisu. Nawet gdyby jakiś gigantyczny sztab ludzi był w stanie te dane opisać to i tak ich przydatność byłaby ułomna, bowiem byłyby one skażone nastawieniem (nabyta wiedza, doświadczenie itp.) analityków. SI natomiast daje produkt nieskażony naleciałościami i do tego gotowy do natychmiastowego wykorzystania. Podobnie FIFA czyni kroki, aby SI pomagała sędziom. Pierwszym produktem, który już zaczyna być używany jest półautoamatyczny system weryfikacji spalonego i pozycji spalonej. Nie wchodząc w szczegóły to obecne rozwiązania (sędziowie, ale i VAR) są zawodne z dwóch powodów: niedoskonałości naszych zmysłów, które reagują (poza autonomicznym układem nerwowym) na bodźce z opóźnieniem 0,1 sekundy, a kamera nigdy nie jest ustawiona na tym samym poziomie i pod tym samym kątem przy zagraniu piłki. Nie mówiąc już o tym, że VAR w tym zakresie jest sprzeczny z przepisem. Ponoć SI rozwiązuje te problemy.
Oczywistym jest, że wiedzowe podejście jest całkowicie obce tym, którzy „wiedzą” więcej i lepiej. Nieuki mają swoje własne autorytety, na które się powołują, są silni stadnym myśleniem, mają przekonanie, że to co robią inni jest spiskiem, albo jest inspirowane przez korporacje (najmodniejszy wróg), względnie uznają, że naukowe podejście przeczy naturalnemu, w tym Boskiemu porządkowi. Tacy są nieuleczalni, bowiem im więcej będzie dowodów na ich ignorancję, tym bardziej będą przekonani, że oponenci są albo przekupieni albo kłamią. W ten rozdźwięk wiedzy i niewiedzy wkraczają media. Stwierdzić trzeba, że naturą mediów i ich naturalnym środowiskiem jest poszukiwanie sensacji, jednostronność i atrakcyjność. Już dawno media przestały dbać o prawdziwość i obiektywizm. Liczy się wiarygodność, a wiarygodny jest ten, którego przekazowi ludzie wierzą. Chciałoby się, aby królem polowania była prawda, ale natury nie zmienimy. Natomiast to, że taki w sumie propagandowy przekaz jest przyswajany przez większość wynika z braków edukacyjnych odbiorców. Odbiorcy dysponują za małymi zasobami wiedzy, aby oddzielić ziarna od plew. W futbolu z tym zjawiskiem mamy do czynienia w mniejszym zakresie niż w polityce. Jeszcze świat pełnej głupoty przed nami. Coraz częściej programy poświęcone futbolowi ulegają jednak tej tendencji, co po części wynika z faktu, że jest ich za dużo i niejako na siłę chcą się odróżniać jeden od drugiego. Za prekursorów sztucznej sensacyjności i tabloizacji można uznać Canal+, gdzie notorycznie kwestionuje się decyzje sędziowskie tak jak robią to zwykli kibice, co rzekomo miało uatrakcyjnić przekaz.
Oczywistą cechą współczesnych mediów jest tworzenie celebrytów. W wielu dziedzinach, tak i w sporcie w programach występują stale ci sami ludzie jako specjaliści od wszystkiego, głównie od sprzedawania w niebrzydkim opakowaniu (gładka gadka, emfaza) kitu. Można by zapytać: a gdzie są ludzie nauki i praktycy z sukcesami, gdzie rzetelni fachowcy? Pewno są niechętnie zapraszani, a z drugiej strony pewno niechętnie chcą uczestniczyć, bo bycie w towarzystwie głąbów splendoru nie przynosi. U nas obecnie w rolę futbolowych autorytetów, a dokładnie celebrytów, wcielają się byli piłkarze, którzy z uwagi na to, że nie mają (poza naprawdę nielicznym wyjątkami) żadnych kwalifikacji wiedzowych głoszą idiotyzmy jak nawiedzeni.
Jedną z doktryn przyjętych w wielu środkach masowego przekazu w ostatnich latach i zarazem jedną ze słusznie krytykowanych jest koncepcja, wedle której w każdej sprawie powinniśmy mieć do czynienia z dwiema stronami, z co najmniej dwoma punktami widzenia i że muszą one być prezentowane w równym stopniu ze względu na zachowanie tzw. bezstronności. Jest to założenie błędne, żeby nie rzec obłędne, bowiem szalenie trudno znaleźć w jakimkolwiek obszarze prostą dychotomię „tak lub nie”, bowiem świat jest zniuansowany, a nie tylko albo biały albo czarny. Szkodliwość takiego podejścia polega na tym, że dla odbiorcy prawda i fałsz stają się nieodróżnialne, ba, stają się równoważne. Lecz i to nie było aż takie złe, gdyby było stanowczo i konsekwentnie realizowane, ale coraz częściej dzieje się odmiennie, a mianowicie nieuki, kłamcy, intelektualni oszuści, negujący oczywiste fakty dominują w debatach. Nie chodzi w tym tylko o formalny przekaz, ale o generalne przesłanie, a mianowicie czy podstawą rzeczywistości jest materia i energia oraz rozum czy spekulatywne myślenie. Wedle współczesnej wiedzy obecnie nierozstrzygalnym problemem nauki jest istnienie lub nie wolnej woli. Nie ma żadnego dowodu, że takie cudo występuje u homo sapiens, ale nie ma dowodu takie przekonanie obalającego. Współczesne odkrycia i badania naukowe sugerują, że nasza wola jest ukształtowanym ewolucyjnie i genetycznie procesem biochemicznym. Oznacza to, że wola nie kształtuje naszej konstrukcji psychofizycznej, ale że dzieje się odwrotnie. Tym samym nauka podważa całą narrację o motywacji, mentalności i tym podobnych bzdurach jako samoistnych czynnikach działania ludzkiego, w tym sportowca i piłkarza. To wytrenowanie , to wyszkolenie jest decydujące. To te czynniki są fundamentem i bazą i dopiero na tej podstawie można oddziaływać na aspekty wolicjonalne. Nie odwrotnie. Tak jak to swego czasu ujął po meczu z Szachtarem trener Wdowczyk: „Walczyliśmy o honor, o prestiż, ale mieliśmy za mikre umiejętności”.
Zasadniczym problemem do rozwiązania jest dylemat czy utrwalenie zastanej rzeczywistości czy korzystna jej zmiana. Bez nauki ten drugi wariant jest niemożliwy do spełnienia. Niestety celebryci prezentowani jako fachowcy i odbierani jako wiarygodni przedstawiciele wiedzy stale się mylą i tym samym autorytet prawdziwej wiedzy, nauki i autentycznych ekspertów upada. Publika przestaje im wszystkim wierzyć. Do tego świata magii śmiało wkracza piłka nożna. Sprawia to fakt, że rozwój gospodarczy, ekonomiczny, społeczny w Europie już dość dawno przekroczył poziom bezpośredniej walki o byt. I to samo dzieje się w coraz większych obszarach świata. Ludzie wyzbyci troski o warunki materialne koncentrują swoją uwagę i aktywność na innych zjawiskach, między innymi z szeroko rozumianej kultury, w tym sportu. To zainteresowanie nim, a zwłaszcza futbolem zaczyna w coraz większym stopniu zapełniać nasze życie. Wraz z nimi wkraczają jednak zjawiska przekraczające naszą wiedzę, wymagające wyedukowania. Braki wiedzy nie pozwalają na racjonalną analizę i ocenę zachodzących zmian i zjawisk. W sporcie, w tym w piłce nożnej wraz z postępem w dziedzinie np. informatyzacji, fizjologii, nowych technologii coraz bardziej zauważalny jest rozdźwięk pomiędzy jego wymogami, a rozumieniem tego sportu przez szeroką publikę. Wraz z zanikaniem wiedzy, zanika też traktowanie futbolu jako zabawy, jako rozrywki. W to miejsce wstępuje proces wrogości wobec przeciwnika traktowanego wręcz jako zagrożenie dla własnej egzystencji, poczucia ładu i bezpieczeństwa. Co nie jest wytworem naszej epoki, bo wynika z teorii ewolucji wedle której dobór naturalny to walka. Odrzucenie wiedzy rodzi stan, w którym dominują pierwotne instynkty, a jednym z nich jest zniszczenie wroga. Pomimo osiągnięć technicznych, technologicznych, wzrostu poziomu życia, wręcz dobrobytu materialnego mentalnie nadal jesteśmy takim samymi prymitywnymi osobnikami jak z epoki kamienia łupanego. I walczymy. Oby tylko na boiskach, oby przestrzegając zasad i reguł.