- Kategoria: Kalejdoskop futbolowy
- iocosus
Dwa w jednym
Wrześniowe mecze reprezentacji są równocześnie próbą utrzymania w ekstraklasie Ligi Narodów, czyli wśród szesnastu najlepszych europejskich reprezentacji, co się wiąże z rankingowym rozstawieniem do kolejnej imprezy. Są również przedostatnimi sparingami przed mundialem w Katarze. Zatem czeka nas poważna futbolowa walka i równocześnie "tylko" próba generalna przed Mistrzostwami Świata, aha, otrzymaliśmy również okazję do prezentacji nowego modelu narodowych trykotów.
Czwartek 22 września, Warszawa, Stadion Narodowy, godz. 20:45
Polska vs Holandia
Niedziela 25 września, Cardiff City Stadium, godz. 20:45
Walia vs Polska
Kadra Polski wedle wyborów Czesława Michniewicza:
Bramkarze: Wojciech Szczęsny, Łukasz Skorupski, Radosław Majecki, Bartłomiej Drągowski;
Obrońcy: Bartosz Bereszyński, Tomasz Kędziora, Jan Bednarek, Robert Gumny, Kamil Glik, Mateusz Wieteska, Jakub Kiwior, Paweł Dawidowicz, Arkadiusz Reca;
Pomocnicy: Jakub Kamiński, Piotr Zieliński, Kamil Grosicki, Sebastian Szymański, Przemysław Frankowski, Grzegorz Krychowiak, Jakub Piotrowski, Szymon Żurkowski, Mateusz Klich, Karol Linetty, Mateusz Łęgowski, Nicola Zalewski, Michał Skóraś;
Napastnicy: Robert Lewandowski, Arkadiusz Milik, Krzysztof Piątek, Karol Świderski.
Okiem subiekta, czyli słów kilka tylko i wyłącznie subiektywnie.
Według mnie Liga Narodów to tylko sparingi, gdyby nie rozstawienie do eliminacji do Euro nie przywiązywałbym znaczenia do tego czy spadniemy z grupy czy się w niej utrzymamy. Owszem, atrakcja wynikająca z gry z najlepszymi z pewnością większa, probierz dystansu dzielącego od nich bezpośrednio adekwatny, ale gdybyśmy kosztem słabych meczów we wrześniu mieli dużo lepiej wypaść w listopadzie to takie rozwiązanie biorę bez mrugnięcia powieką, może nawet lepiej gdybyśmy teraz ostro dostali w tyłek i do Kataru jechali bez napompowanego balonika, w pokorze i z przekonaniem że trzeba mocno zapierdalać, żeby klątwa trzech meczów na docelowej imprezie Biało-Czerwonych nie zadziałała ponownie.
Gdzie jesteśmy na drodze do mundialu pokażą mecze z Holandią i Walią, chociaż ani potencjalnie dobre mecze nie mogą być podstawą do euforii, ani słabe lub wręcz złe do tragizowania, to tylko sparingi, które jednak i nam kibicom a przede wszystkim selekcjonerowi mogą udzielić pomocy w poszukiwaniu odpowiedzi na pytania:
a) jakim systemem taktycznym ma grać reprezentacja, z dwójką czy z trójką stoperów, z jednym, czy z dwoma napastnikami, z wahadłowymi, czy z klasycznymi bocznymi obrońcami? Kadra oficjalnie została zapodana w kontekście ustawienia 3-4-3, pora na weryfikację, a może 3-5-2 lub jednak 4-1-4-1!? Z tych ustawień korzystał Michniewicz, we mnie budzi się lęk i obawa, że kunktatorsko na Meksyk wybiegniemy z piątką obrońców wspomaganych przez dwójkę defensywnych pomocników, a do ofensywy desygnowanych zostanie tylko trzech straceńców, w tym dwóch i tak z nadrzędnymi zadaniami ryglowania środka pola lub bocznych korytarzy. Boję się kunktatorstwa CM, dostrzegam w tym również potencjalne zarzewie konfliktu z Robertem Lewandowskim.
b) zagadki personalne? Kto ma biegać po lewej naszej flance? Reca - przezwisko "mina"? Bereszyński - "bez lewej nogi"? Kto ma być partnerem Glika? Bednarek, który w Anglii nie gra? Kiwior czy Dawidowicz, a może Wieteska? W jakiej formie jest Krychowiak, czy dla Jakuba Piotrowskiego repra to nie za wysokie progi, kto ma trzymać w odbiorze i asekuracji linię pomocy jeżeli wyżej wymienieni zawiodą a z Bielika i z Góralskiego nie będzie można skorzystać? Gdybyśmy mieli powrócić do klasycznego ustawienia, to kto ma grać na ofensywnych skrzydłach?
c) czy inba z Gikiewiczem ma sens? Moim zdaniem nie, ale gdyby Szczęsny siedział na ławce, a Skorupski miedzy słupkami zawiódł to dyskusje i pretensje o wybory personalne obecnego selekcjonera powróciłyby ze zdwojoną siłą!
Czesław Michniewicz na wrześniowej konferencji przed meczami z Holandią i Walią:
"Gdy spojrzymy na skład, który wybiegł na murawę w meczu ze Szwecją, mamy zupełnie inny środek pola. Nie ma Krystiana Bielika, Kuby Modera i Jacka Góralskiego. Potrzebujemy nowych zawodników, szukamy opcji, stąd choćby powołanie dla Kuby Piotrowskiego. Wiem, na co stać tego chłopaka, gra regularnie w zespole występującym w Lidze Europy. Karol Linetty też jest w innej sytuacji, niż był w czerwcu. Nie ukrywam, że środek pola jest dla nas największym wyzwaniem. Trzeba jednak mieć świadomość, że możemy także zmienić ustawienie. Możemy grać na dwie dziesiątki czy dwójkę napastników. Opcji jest wiele (...) Co do Rafała Gikiewicza, znajduje się w gronie zawodników, których obserwujemy. Tym razem nie dostał powołania, bo postawiliśmy na innych zawodników. Niestety, nie możemy powołać dziesięciu bramkarzy (...) Nie zamykamy przed nikim drzwi do kadry, zwłaszcza przed zawodnikami, którzy już w niej grali i brali udział w wielkich, międzynarodowych imprezach (...) Teraz chcemy utrzymać się w najwyższej dywizji Ligi Narodów i to jest nasz podstawowy cel." (laczynaspilka.pl)
Mecz towarzyski reprezentacji U21. Polska – Grecja
piątek, 23 września o godzinie 16:30
Transmisja w TVP Sport.
Mecz towarzyski: Polska - Łotwa
27 września o godzinie 17:30
Transmisja w TVP Sport.
Skład kadry reprezentacji U21 na mecze z Grecją i Łotwą
Bramkarze: Krzysztof Bąkowski (Lech Poznań), Kacper Tobiasz (Legia Warszawa), Kacper Trelowski (Raków Częstochowa)
Obrońcy: Oskar Krzyżak (Skra Częstochowa), Dominik Marczuk (Stal Rzeszów), Ariel Mosór (Piast Gliwice), Patryk Peda (SPAL, Włochy), Maksymilian Pingot (Lech Poznań), Bartłomiej Kłudka (Zagłębie Lubin)
Pomocnicy: Daniel Dudziński (GKS Katowice), Mariusz Fornalczyk (Pogoń Szczecin), Fryderyk Gerbowski (Stal Mielec), Dawid Hanc (Chrobry Głogów), Jakub Kałuziński (Lechia Gdańsk), Kacper Kozłowski (Vitesse, Holandia), Filip Marchwiński (Lech Poznań), Mateusz Musiałowski (Liverpool, Anglia), Jakub Myszor (Cracovia), Arkadiusz Pyrka (Piast Gliwice), Michał Rakoczy (Cracovia), Kajetan Szmyt (Warta Poznań), Tomasz Wójtowicz (Ruch Chorzów)
Napastnicy: Dawid Kocyła (Wisła Płock), Filip Szymczak (Lech Poznań), Szymon Włodarczyk (Górnik Zabrze)
Dwie kwestie a pro po awizowanych meczów. Będzie można zapewne zobaczyć w akcji nadzieję polskiej piłki czyli Mateusza Musiałowskiego nad którym ostatnio zbierają się jednak ciemne chmury i zaczyna pojawiać się pytanie czy aby "polski Messi" z Liverpoolu nie podąży śladami Michała Janoty lub Huberta Adamczyka?
Druga sprawa, w kadrze u-21 oprócz Kacpra Tobiasza nie ma żadnego zawodnika z Legii! Piękna wizytówka dla naszej Akademii! Ariel Mosór i Szymon Włodarczyk być może będą przywoływani jako dowód że jednak świetnie pracujemy z młodzieżą.
Bramki: Cody Gakpo (14), Steven Bergwijn (60)
Polska: Wojciech Szczęsny — Jan Bednarek, Kamil Glik, Jakub Kiwior — Przemysław Frankowski (79. Bartosz Bereszyński), Grzegorz Krychowiak, Karol Linetty (46. Arkadiusz Milik), Nicola Zalewski (79. Michał Skóraś) — Sebastian Szymański (71. Mateusz Klich), Robert Lewandowski, Piotr Zieliński (86. Mateusz Łęgowski)
Holandia: Remko Pasveer — Jurrien Timber, Virgil van Dijk, Nathan Ake — Kevin Dumfries, Teun Koopmeiners (6. Steven Berguis, 75. Kenneth Taylor), Frenkie de Jong (46. Marten de Roon), Daley Blind — Cody Gakpo — Steven Bergwijn (75. Wout Weghorst), Memphis Depay (51. Vincent Janssen).
Lekko, łatwo i przyjemnie ograli Holendrzy Polaków. Miał to być mecz finalisty z półfinalistą albo przynajmniej z ćwierćfinalistą mundialu, niestety ten drugi na spotkanie nie dojechał, na mundial z taką grą też nie dojedzie, a raczej szybciutko wyjedzie. Smutny mecz dla kunktatora Michniewicza, może się przynajmniej zreflektuje że jak przegrywać to po odważnej grze, a nie po reaktywnej i pasywnej.
Ale jak Iocosus pisze o pasywnej grze to trzeba zapytać , a widzieliście drużyny Czesia grające odważny z polotem futbol ?
Nigdy nie rozumiałem ludzi życzących porażki drużynie, której rzekomo kibicują, bo coś tam. Tak sobie jednak myślę, że degradacja do Ligi B mogłaby nam całkiem dobrze zrobić. W następnej edycji popykalibyśmy sobie z Ukrainą, Szwecją, Islandią, Irlandią, Serbią… No wiadomo, nie ze wszystkimi na raz, ale generalnie dostalibyśmy ekipy w naszym zasięgu, takiego sortu, który zazwyczaj staje nam na drodze do wyjścia z grupy MŚ/ME. Fajna sprawa. Wciąż nie zamierzam ściskać kciuków za Walijczyków, gdyby jednak wygrali, to jakoś wyjątkowo nie będę smutny.
Poszczególnych wyborów personalnych selekcjonera od dawna nie komentuję. Uważam bowiem, że przy wyrównanym i – co tu ściemniać – dość mizernym potencjale naszych reprezentantów nie robią one aż takiej znów różnicy. Tym razem jednak zrobię wyjątek. Szansę debiuciku (no bo o poważnym debiucie trudno tu wspominać) dostał dziś Mateusz Łęgowski. Niby wporzo. Można sobie powtórzyć zwyczajowe w takich przypadkach, kompletnie puste frazesy o dostrzeganiu potencjału, zachęcie do dalszej pracy, bla, bla, bla. Czy jednak nie lepiej by się stało, gdyby swą szansę otrzymał – i to w znacznie szerszym wymiarze minutowym – klubowy kolega Mateusza, Damian Dąbrowski? Rzekomo selekcjoner zraził się do Bizona oglądając jego występy w el. LKE. Nie wiem, nie oglądałem, biorę na wiarę, że nie były to szczytowe momenty jego kariery. Wciąż jednak przekreślanie wyjątkowo regularnego zawodnika na podstawie dwóch ledwie spotkań, choćby nawet nie wiem jak nieudanych, zakrawa moim zdaniem na absurd. Podobno Michniewicz poszukuje „zawodników na poziom mistrzostw świata”. O, a znalazł już…? No bo sorry, ale poza jednym Zielińskim, w dzisiejszym meczu środek naszej pomocy pasował do Mundialu jak piszący te słowa do akrobacji samolotowych.
Żeby jasność była, ja tu nie zamierzam nikogo przekonywać, że Bizon (czy ktokolwiek inny, for that matter) to jest to brakujące ogniwo, które zrobi z Biało-Czerwonych kandydatów do medali. Uważam po prostu, że w obliczu zawirowań z Moderem, Bielikiem, Góralskim i paroma innymi (a i nawet bez tych zawirowań) zwyczajnie nie stać nas na marnowanie jakiejkolwiek szansy. Łęgowski jeszcze się w kadrze nagra. O ile, rzecz jasna, zasłuży. Dąbrowski to doświadczony, ukształtowany zawodnik, który mógłby się kadrze przydać t e r a z, a nie „być może kiedyś tam”.
@ Senator:
widzieliście drużyny Czesia grające odważny z polotem futbol ?
Mhmmm… I jeszcze yeti. I Dziubdziuba. I bezawaryjnego XMa
Sorry, w momencie, gdy Czesław Michniewicz objął stery kadry, stało się absolutnie jasne, że wartości estetyczne idą w kąt. Oczekiwanie, że akurat pod wodzą tego trenera Biało-Czerwoni będą grać ładnie jest równie zasadne, co zamawianie naleśników z kawiorem w przydworcowym kebsie.
Natomiast prawda jest też taka, że Legia w lidze z wahadłami grała faktycznie trójką w linii w obronie i ponieważ miała lepszych piłkarzy starała się zdominować kolejnych rywali i to dobrze wychodziło tak jak Holendrom na poziomie reprezentacyjnym. My na tym levelu z naszym wyszkoleniem piłkarzy z linii defensywnych czujemy się jak Termalica lub Podbeskidzie, które tylko sposobem mogą wygrać z Legią lub Lechem. Tym modus vivendi dla Czesia w grze z silniejszymi jest to co uskuteczniał w młodzieżówce, czyli maksymalne zagęszczenie własnego przedpola, podwajanie asekuracji w defensywie, przesuwanie i przesuwanie aż rywal bijący głową w mur, w końcu tę głowę straci a my po jakiejś ladze i wypadzie do przodu, po jakimś straceńczym rajdzie coś tam strzelimy.
Niestety mam wrażenie że obecnie przed mundialem CM to co było w U-21 chce powielać w dorosłym futbolu. To że rozpisuje kadrę w systemie 3-4-3 moim zdaniem to ściema, bo faktycznie gramy piątką defensorów w linii. Nasze wahadła po stracie piłki przejmują rolę obrońców i niby nic w tym złego na tym ma przecież polegać elastyczność gry z wahadłami, ale w przypadku gry z silnym rywalem, który wywiera na nas presję, to ta piątka w linii w obronie obowiązuje przez większą część meczu. Co z tego że ustawimy piłkarzy z ofensywnymi inklinacjami w bocznych korytarzach jak oni i tak większość sił tracą grając w jednej linii z trójką obrońców i przechodząc do ofensywy mają całą długość boiska do pokonania. Przy tym tacy piłkarze jako obrońcy popełniają proste błędy, czego dowodem choćby ten mecz z Holendrami i oprócz akcji kiedy jeszcze sił starcza to nie ma z nich pożytku ani z przodu, ani z tyłu, ba w tym drugim przypadku mogą narobić więcej szkody. I Zalewski i Frankowski w destrukcji z Holendrami popełniali oczywiste babole.
Gdy do takiej piątki obrońców dodamy jeszcze dwóch środkowych defensywnych pomocników to mamy siódemkę zawodników z dominującymi zadaniami pracy w destrukcji.
Piotr Zieliński w Napoli ma obok siebie Lobotkę a przed sobą jeszcze trzech piłkarzy, w kadrze w taktycznym ustawieniu Michniewicza możliwości rozegrania kończą mu się na dwóch zawodnikach Szymańskim i Lewym osamotnionym i skrzętnie pilnowanym. Najlepsza nasza akcja powstała gdy mieliśmy z przodu jeszcze Milika oraz Frankowskiego, który świetnie znalazł się w ofensywnym wyjściu do podania z środkowej strefy boiska. Tyle że takich akcji nawet na palcach jednej ręki nie było do policzenia więcej.
Albiceleste: "Żeby jasność była, ja tu nie zamierzam nikogo przekonywać, że Bizon (czy ktokolwiek inny, for that matter) to jest to brakujące ogniwo, które zrobi z Biało-Czerwonych kandydatów do medali." - na podobnej zasadzie nie twierdzę, że zmiana taktyki choćby na pospolite 4-4-2 spowoduje że Meksyk i Argentynę rozniesiemy w drobny pył o Saudyjczykach nie wspominając, ale tak jak z Bizonem nie widzę żebyśmy i jemu i sobie dawali szansę na optymizm.
Cóż przed Euro 2016 przegraliśmy z Holandią 1:2, może Dalkub wówczas był większym pesymistą niż ja obecnie, a zatem może będzie dobrze!
Kiedy w natłoku zdarzeń wykroimy chwilę na namysł nad złożonością rzeczywistości to niechybnie uświadomimy sobie, że w obecnym czasie praktycznie jedyną wiarą, którą heroicznie wspiera współczesna kultura , głównie zachodnia, jest wiara w to ,że człowiek ma niezliczone , ciągle nowe potrzeby, które może zaspokoić przede wszystkim technologia ( czy to produkując rzeczy czy wytwarzając psychotechniki osiągania szczęśliwości...) . Media wmawiają nam, że do naszego pełnego zadowolenia koniecznym jest, aby nasza drużyna, w tym reprezentacyjna, zawsze wygrywała, a kiedy tak się nie dzieje ogłaszają wręcz katastrofę narodową, a gdy się dokonuje popadają w obłęd euforii. Jest to sztucznie wykreowana tromtadracja. Tak falując od apogeum do perigeum doprowadza się do rozchwiania emocjonalnego i sprawia ,że najważniejsze staje się nieważne. Bo tak naprawdę to czy nasza reprezentacja wygra czy przegra niczego w najmniejszym stopniu w naszym realnym bytowaniu nie zmieni.
To o czym pisze Iocosus, a mianowicie pozostanie w tzw. elicie LN ma oczywiste znaczenie dla przyszłości naszej piłki reprezentacyjnej. W obliczu braku tzw. spotkań towarzyskich w Europie pozostaje gra w LN i albo spotyka się z czołówką, albo z drużynami spoza niej. Ponieważ piłka kopana polega na jej praktykowaniu to korzystniej dla rozwoju zawodników i drużyny jako całości jest grać z lepszymi ,a nie z gorszymi. I to wydaje się jest banałem, ale tylko pozornie. Bowiem z drugiej strony na nasze prawdziwe emocje naciska proza życia ,a mianowicie publika żąda krwi czyli wygranych. A z tymi lepszymi o zwycięstwa trudno, a z tymi nieco gorszymi byłoby pewno łatwiej. To tak jak z awansami z I ligi do ESy. Na stadiony na zespoły walczące o awans i wygrywające mecze w I lidze walą tłumy, a kiedy wejdą do ESy to euforia sięga zenitu , a gdy w ESie zaczynają przegrywać stadiony pustoszeją, a kibice gotowi są zespół rozszarpać. Wczoraj nasze życzenie bycia w elicie z pragnieniem wygrania rozbiegło się w rozbieżne strony.
Trener Holendrów Louis van Gaal jest typowym trenerem klubowym , który został w słusznym wieku ( obecnie 71 lat) trenerem reprezentacji w trybie ratunkowym. Ma on utrwalone spojrzenie na futbol , któremu jest wierny od dobrych 30 lat. Wydaje się ,że po przeszłych niepowodzeniach z reprezentacją nadeszła ostatnia chwila dla niego ,aby swe doświadczenie i ogromną wiedzą mógł właściwie spożytkować. Van Gaal znany jest z tego, że na pierwszym miejscy stawia kolektyw i zdyscyplinowane wykonywanie zadań boiskowych. Wczoraj drużyna Holandii niczym nie zaskoczyła. bowiem van Gaal swoim starym zwyczajem doskonale rozpracował grę naszej drużyny , co do rzeczy trudnych nie należy ( ale o tem potem). Holendrzy kierowani przez van Gaala starali się , przede wszystkim ,w akcjach ofensywnych wykorzystać wszystkich graczy zespołu. Lecz nie robią tego jak np. Hiszpanie poziomo , czy jak np. Niemcy wertykalnie ,ale w ujęciu gniazdowym. Przypomina to trochę grę w "dziadka" , w której koncentrują się na podaniach w kilku zawodników, aby zagrać na wolne pole ,na skrzydło lub za plecy obrońców. Na taki sposób gry Holendrom pozwala ich wysoka technika użytkowa i szybkość startowa. Przy powierzchowne spojrzeniu na ich grę widzimy swobodę i luz ,ale gdy przyjrzymy się uważnie to dostrzeżemy ,że ich gra oparta jest na wyuczonych schematach : zawodnicy wyprowadzają piłkę w ustalonej kolejności, w gniazdach w poszczególnych sektorach uczestniczą ci sami zawodnicy, ci sami zawodnicy wychodzą na pozycje, na wolne pole, na skrzydła, za plecy obrońców, a w defensywie każdy z nich ma swoje ściśle ustalone zadania strefowe. Nie chodzi w tych schematach o nazwiska graczy ,ale o pozycje na których występują i np. skrzydłowi w określonej sytuacji robią to i to. W ten sposób grają i efektownie i skutecznie , aczkolwiek wczoraj zagrali najwyżej na "pół gwizdka" ,a i tak ta oszczędna gra na naszą reprezentację wystarczyła.
Jak to powiedział przed laty trener Jurgen Klopp twórczo adaptując metodę Arrigo Sacchiego :" Dzięki nowatorskiej taktyce i organizacji gry jesteśmy w stanie przeciwstawić się lepszym zespołom". U nas przed wczorajszym spotkaniem, ani na konferencjach prasowych, ani w mediach nie było ani jednego zdania ,ani jednego pytania o to jak organizacyjnie zamierzamy przeciwstawić się silniejszym i lepszym piłkarsko Holendrom. Trenerowi Michniewiczowi udało się zwekslować dysputę na rozważania wyłącznie o personaliach , ten, tamten a może owen. Tak jak by trener był prestigitatorem , który wyciąga gwiazdy piłkarskie jak króliki z kapelusza, a nie ma do dyspozycji konkretnych zawodników, o określonych umiejętnościach. Mało tego , w meczach o stawkę nie ma miejsca na wstawianie do składu niesprawdzonych i nieogranych w bojach zawodników. Tym samym wybór jedenastki na mecz Holandią był oczywisty. Ja tylko nie bardzo rozumiem stawiania na Linettyego, który jak rozumiem dobrze prezentuje się na treningach ,ale w meczach reprezentacji ( poza spotkaniem z Bośnią i Hercegowiną) zawodzi. Przy czym wczoraj jego zastępca nie był lepszy. Sympatyzujący z Michniewiczem dziennikarze umiejętnie budowali usprawiedliwienie pod ewentualną porażkę w postaci braku kilkunastu zawodników, jak by którykolwiek, poza Moderem, nadawał się do I składu. Jako się rzekło Michniewicz powiela w reprezentacji ten system i organizację gry jaką wypracował jako trener U-21 i przede wszystkim Legii ,a więc 3-4-2-1. To ustawienie nie zdało wczoraj egzaminu z kilku powodów. Po pierwsze jego rozpracowanie nie stwarza żadnych problemów, a przeciwstawienie się jest łatwiejsze niż przeciwko wielu innym systemom, również dlatego ,że jest ono mało elastyczne. Po drugie i ważniejsze to na pozycjach trzech środkowych obrońców muszą grać zawodnicy o bardzo wysokich umiejętnościach, zwłaszcza w grze jeden na jednego ,a przede wszystkim zespół musi być zgrany na granicy automatyzmu. Wszyscy stawiają za wzór Raków Papszuna zapominając, że on buduje grę w tym systemie od dobrych 4 lat z prawie tymi samymi zawodnikami. Podejrzewam zresztą, że gdyby wybrał inny system wyniki miałby jeszcze lepsze. Oczywiście nie tylko system zawiódł ,ale same założenia taktyczne. Komentatorzy przed spotkaniem wręcz zachwycali się jak to trener wystawił w większości zawodników tzw. ofensywnych. Podejrzewam, bo swoim zwyczajem komentarzy w prasie i w necie przed swoim wpisem nie czytam ,że po meczu zmieszają drużynę i trenera z błotem. Otóż Michniewicz swoim zwyczajem dobrze rozpracował sposób gry Holendrów i doszedł do wniosku ,że trzeba im maksymalnie utrudniać zespołowe wprowadzanie piłki do gry od tyłu oraz jej gniazdowe rozgrywanie i na pozycjach wahadłowych wystawił graczy o charakterystyce ofensywnej Frankowskiego i Zalewskiego, a Krychowiaka ustawił za dwoma ofensywnymi pomocnikami Zielińskim i Szymańskim oraz wycofał Lewandowskiego w głąb pola. Tylko, że z tymi mikrymi umiejętnościami i brakami szybkościowymi nasi zawodnicy Holendrom nie byli w stanie przeszkadzać. Mnie w ogóle zadziwia takie pokraczne myślenie ,że można wykorzystywać graczy o potencjale ofensywnym nie do atakowania rywali ,ale do bronienia się przed nimi. W efekcie nasza drużyna nie istniała ani w obronie , ani w ataku. Można było również przewidzieć, że jedyny światowej klasy nasz zawodnik Lewandowski zostanie dokładnie pokryty i można było chociaż próbować tę oczywistość wykorzystać. Z drugiej strony to Robert chyba za łatwo dał się okiełznać , bo wczoraj na dobre nie zaistniał na boisku. Mądry van Gaal nie nakazał ścisłego krycia Zielińskiego pozwalając mu hasać po boisku wiedząc, że jest bezproduktywnym efekciarzem.
Jeżeli więc poziom większości zawodników jest tak znacząco różny jak naszych i Holendrów to trzeba maksymalnie zagęścić pole gry i maksymalnie skrócić odległości pomiędzy formacjami i zawodnikami w nich.
Drużyna Holandii wygrała z naszą reprezentacją bez większego wysiłku , bowiem dysponowała tymi atutami których nam zabrakło.
Po drugiej stronie zaś mieliśmy absolutną, ułańską improwizację, klasyczny czeski film: "nikt nic nie wie". Odnosiło się wrażenie, że była to zbieranina piłkarzy, którzy po raz pierwszy spotkali się na boisku. Nie zgodzę się, że mamy aż tak słabych piłkarzy. Moim zdaniem, technicznie wcale nie odstawali od Holendrów, natomiast w ogóle nie tworzyli dobrze rozumiejącego się zespołu. A na takim poziomie, przy takiej grze zawsze będziemy spóźnieni i zawsze przeciwnik odbierze nam piłkę, bo potrzebujemy zbyt dużo czasu na podjęcie decyzji.
Niestety, mimo, że Michniewicza lubię, to tutaj ewidentnie coś nie gra na poziomie taktycznym. To jest piłka z poprzedniego stulecia i nikt już tak w lepszych reprezentacjach nie gra. Czytam, że lepiej spaść do niższej dywizji. Dla lepszego samopoczucia co poniektórych, pewnie tak. Ale w takim przypadku nie żądajmy od Michniewicza, żeby grał na poziomie Holandii.
Moim zdaniem rozszerzanie tematyki tyczącej wczorajszego spotkania na szeroko rozumiane kwestie kultury piłkarskiej, szkolenia młodzieży, infrastruktury itp jednak wykracza poza zakres obejmujący konkretny mecz, konkretnych zawodników, konkretną taktykę, konkretną organizację gry , konkretne wykonanie i konkretny wynik. Narusza to w moim przekonaniu również dyscyplinę intelektualną , bowiem poruszając zbyt szeroko problemy mówilibyśmy o wszystkim i o niczym.
Ja oczywiście nie zrezygnuję z ich skrótowego omówienia, ale po spotkaniu Legii z Lechem ,którego trenerem jest uważający się za ucznia van Gaala Johan van den Brom ,a to z tego powodu ,że jednak nasi reprezentanci generalnie nie grają w Polsce i w naszych klubach ,a taki np. Szymański jeżeli wierzyć mediom jest gwiazdą w lidze nomen omen holenderskiej. Ta różnica kulturowa najbardziej jest widoczna na krajowych boiskach.
Sam zresztą zwracasz na podstawowy problem uwagę, a mianowicie na brak zgrania naszych zawodników i brak zrozumienia na poziomie pomysłu na grę . Inaczej mówiąc oni wyglądali jak by dostali zadania, które przerosły ich możliwości wykonawcze w zderzeniu z rozumiejącym się kolektywem jaki stanowili Holendrzy. Owszem w technice piłkarskiej rozumianej jako panowanie nad piłką różnic wielkich nie było ,ale już na poziomie traktowania techniki jako narzędzia realizacji taktyki różnica była gigantyczna.
Aby uzmysłowić o co chodzi to posłużę się przykładem z jednej strony Deyny, a z drugiej Zielińskiego. Od razu napiszę, że doceniam wielkie umiejętności techniczne Zielińskiego i ubolewam ,że nie idą w parze z korzyścią dla drużyny. Zieliński przeplata w reprezentacji mecz kiepskie z bardzo kiepskimi, a jedyny mecz jaki zagrał wręcz fenomenalnie to był ten z Albanią w Tiranie ,ale był wyjątkiem . Cały czas łudzę się, że jego przydatność będzie na miarę jego umiejętności, ale coraz bardziej ogarnia mnie zniechęcenie.
Wracając do kwestii wykorzystania umiejętności technicznych w służbie zespołu to podam tylko dwa przykłady odnośnie Kazia Deyny. W meczu z Anglikami 17.10.1973 roku na Wembley naszej drużynie do awansu na MŚ w RFN wystarczał remis i Kazio od początku jak otrzymał lub przejął piłkę to robił kółka, zwalniał grę, wybijał Angoli z rytmu , starał się jak najdłużej utrzymać przy niej ,a podawał do tych kolegów, którzy mieli najwięcej wolnej przestrzeni. W pewnym momencie zdesperowani Angole napadli na niego w kilku i zostawili bez obstawy Gadochę i Domarskiego co Kazio wykorzystał inicjując akcję bramkową. Po zdobyciu prowadzenia przez nasz zespół jeszcze bardziej grał opieszale i tak samo jako rywale doprowadzili do remisu. I drugi jego przykładowy występ przeciwko Węgrom w finale Igrzysk w Monachium w 1972 roku. Do przerwy przegrywamy 0:1 i II połowie Deyna daje koncert , śmiga jak fryga, gra wszystko albo na jeden kontakt, albo po szybkim zwodzie, albo po udanym dryblingu , zmusza partnerów do tempa w bieganiu i podawaniu piłek , sam wygrywa spotkanie strzelając dwie bramki.
I porównajmy teraz Zielińskiego z wczorajszego spotkania : przy stanie 0:0 nieobecny . pewno dlatego, że rywale szybko i skutecznie odbierali nam piłkę , uaktywnił się przy 0;1 dla Holendrów, którzy prowadząc utrzymywali naszych graczy na dystans do własnej bramki, lecz ta "aktywność" polegała na utrzymywaniu się przy piłce, holowaniu jej na boki i do tyłu , dryblingach w środku boiska ,a jeszcze tego było więcej ,gdy rywale prowadzili 0:2. Czy takie trzymanie piłki z dala od bramki Holendrów, zwalnianie gry , niewykorzystywanie kolegów leżało w naszym interesie? Więc dla kogo mówiąc kolokwialnie on grał ? Bo przecież nie dla naszej drużyny.
Ja nie wymagam od przeciętnych kopaczy ,aby przeskoczyli siebie, ale od najlepszych wymagam najwięcej i ci najlepsi ( Lewandowski, Zieliński, Krychowiak, Glik) najbardziej zawiedli. I żadne odwracanie uwagi od faktów i przerzucanie ich na imponderabilia tej gorzkiej prawdy nie zmienią.
W ramach mundialowych dywagacji, subiektywnie i hipotetycznie z dostępnych zawodników, mam trzech kandydatów do gry w obronie, brakuje mi czwartego? Od prawej: Cash, w środku Kiwior i vacat po lewej Gumny. Ten ostatni najlepiej wyszkolony technicznie z naszych obrońców, najlepiej operujący piłką, choć nigdy go nie postrzegałem jako środkowego defensora a w Bundeslidze grywa jako jeden z trzech. Gigantem odbioru, ścianą nie do przejścia, to pan Robert Gumny nie jest, wręcz dostrzegam tu deficyty, ale jeżeli już to jego technika użytkowa, operowanie piłką sprawia że w Bundeslidze ma już 57 spotkań.
Gumny nas nie zbawi, brał udział w sromotnej porażce z Belgami 1:6, ale wolę go po stokroć z lewej strony niż Arka Recę.
Info nieistotne: "Liczba piłkarzy do dyspozycji Michniewicza zmalała też za sprawą Mateusz Łęgowskiego. 19-latek zadebiutował w spotkaniu z Holandią, a teraz – zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami – udał się na zgrupowanie kadry U21." (sport.tvp.pl)
Moim "faktem" opiniotwórczym jest ocenienie Piotra Zielińskiego jako najlepszego z tych którzy wczoraj po naszej stronie się pojawili. Subiektywnie zestawianie go z Kazimierzem Deyną według mnie nie ma sensu, inne czasy, inna piłka.
Z iocosusem nie zgadzam się fundamentalnie, a to dlatego, że Michniewicz, mimo szeregu wad, głupcem z pewnością nie jest. Oczywiście, że chciał grać wczoraj w piłkę, o czym świadczy właśnie dobór zawodników na pozycje wahadłowych, a nawet ten nieszczęsny Linetty w środku pola. Np. Zalewski wchodzi u Mourinho, tego prawdziwego, właśnie wtedy gdy Roma ma grać do przodu (choćby po przerwie z Juve), w grze defensywnej nadal robi wiele błędów w ustawieniu i ogólnie nie gwarantuje prawidłowej równowagi na wahadle. To co, Czesław nie ma oczu, czy raczej uwierzył, że akurat u niego dokona się spektakularna przemiana Zalewskiego? To samo z Frankowskim zamiast Beresia. Mało tego, wszyscy wiemy ile do powiedzenia w kadrze ma Lewy, a lektura ostatniej książki Zachodnego jeszcze to potwierdza. Lewy chce gry ofensywnej, chce mieć sytuacje itp. itd. Kto z nim zadrze, jeszcze po tym co spotkało Brzęczka?
Chcieliśmy grać w piłkę, przynajmniej spróbować. No dobra, pokazać, że próbujemy. Może na potrzeby tego meczu (wątpię), ale może np. już z myślą o meczu z Arabią Saudyjską. Chcieliśmy, tylko że akurat z Holandią to nie miało prawa wyjść. Nie mamy środkowych obrońców umiejących wyprowadzić piłkę (ani jednego!), mamy za to statycznego Glika, który odnajduje się już tylko w głębokiej obronie i wybijaniu dośrodkowań. No ale grać przecież musi. Mamy Krychę, który nawet w top formie został zweryfikowany jako gracz technicznie surowy, który teraz, po latach, gra doświadczeniem, siłą fizyczną, który nadal ma dobre długie podanie, jednak gdzie mu do mobilnych, uniwersalnych środkowych pomocników takiej Holandii. No ale grać przecież... (vide Glik). Jak nie jesteś w stanie zawiązać akcji pod wysokim czy nawet średnim pressingiem i kończysz lagą na majaczącą się w oddali sylwetkę Lewego to wyglądasz jak, nie przymierzając, Legia z Tobiaszem w roli głównego rozgrywającego. A przeciwnik tymczasem zbiera na luzie te piłki, cierpliwie nabija posiadanie, spokojnie rozgrywa sobie od tyłu i... tylko żal kibicowską dupę ściska.
Oczywiście, wszystko można, można przyjąć każde założenia wyjściowe i dążyć do ich doskonalenia na tyle, by kiedyś wreszcie zagrać wyrównany mecz z mocnym przeciwnikiem - tak jak ewoluowała kadra Nawałki do Euro w 2016. Tylko że potrzebny jest czas, selekcja i konsekwencja. U nas jak powszechnie wiadomo nie ma ani tego, ani tego, ani tego. W tej sytuacji pozostaje to co zawsze - wiara w nadzwyczajną mobilizację, w ułańską szarżę, w zwycięską obronę Częstochowy, czy w co tam jeszcze mamy w katalogu polskich atutów futbolowych. Jest to rzecz jasna śmieszno-straszne, ale w końcu jesteśmy kibicami nie od wczoraj i coś tam o życiu złudzeniami wiemy. A Czesław da z siebie 100%, na pewno wielokrotnie więcej niż ten łotr Sousa. Niestety wielkiej różnicy raczej to nie zrobi.
Gawin CM grał z wahadłami w naszej lidze i była to gra otwarta, ofensywna w której Legia dążyła do dominacji i CM grał z wahadłami w pucharach europejskich i była to z założenia gra zamknięta, z nastawieniem na przede wszystkim uważną grę w obronie, ba i to przynosiło mu efekty, tak jak i defensywne założenia w U-21.
Moim zdaniem z Holandią, a w przyszłości już bliskiej z Meksykiem i Argentyną Czesio chciałby wersji z wahadłami z nastawieniem na zabezpieczenie tyłów. A że te zadania przypadają ofensywnym Zalewskiemu z Frankowskim to tak jak w U-21 stworzenie bocznego obrońcy na zasadzie 2 w 1, czyli z Pestki i z ofensywnego Sebka Szymańskiego.
Zresztą poniekąd masz słuszność bo my wyszliśmy na Oranje lustrzanym odbiciem taktycznym a w takim razie to drużyna z piłkarzami o lepszej technice zdominuje tą bardziej "drewnianą" i to ta pierwsza będzie w ofensywie a ta druga w defensywie, ale to przecież było do przewidzenia i to nasze lustrzane odbicie było świadome i uwzgledniające konsekwencje. Wszak CM musiał wiedzieć co robi.
Gawinie cały czas mam Czesia za bardzo łebskiego faceta i trenera z ogromną wiedzą piłkarską. Tyle tylko że niewątpliwy strateg CM miewa swoje Austerlitz, ale też niestety i doznaje Waterloo. Czesio wbrew swojej inteligencji i wiedzy piłkarskiej potrafił wystawić skład totalnie od czapy, niestety w Warszawie też tego doświadczyliśmy, dobrze że na samym początku jego kadencji. Mimo że uważa się jego umiejętności komunikacyjne za atut to przecież koniec końców z legionistami dogadać się nie potrafił. Jako motywator zawiódł.
Mam ogromną obawę że po 1:6 z Belgią chodzi mu taktyczna powtórka z młodzieżówki w dorosłej reprezentacji. Lewy gdyby się burzył otrzyma argumentację którą samemu przywołałeś, jak można mówić o asekuracyjnej zachowawczej taktyce z Zielińskim, Szymańskim, Zalewskim, Frankowskim w składzie, którzy mają zapewnić serwis wysuniętemu napastnikowi, no i jak tu przeciw temu się burzyć!? Tylko że dla mnie to jest właśnie ściema inteligentnego Czesia, a w realu zatoczyliśmy koło od meczu z Włochami za Brzęczka w którym jedyny strzał Lewego był z połowy boiska, do meczu z Holendrami w którym nie oddał żadnego strzału, a w polu karnym rywala odnotowano mu jeden kontakt z piłką przez 90 minut. Lewy musi być "przeszczęśliwy", co gorsze jeżeli Gawinie masz rację, to z Meksykiem i Argentyną będzie podobnie.
Zresztą w temacie meczów o stawkę - chyba wszyscy się zgadzamy, że Czesław miał do tej pory jeden taki, ze Szwecją. Zagraliśmy bardzo ostrożne 4-3-3 i myślę, że to będzie wiodący schemat na mundial. Te ostatnie próby z wahadłami bardziej pasują mi na przygotowywanie planu B kiedy trzeba będzie zaskoczyć przeciwnika w trakcie meczu czy w ogóle grać wyżej (dlatego przyszła mi na myśl Arabia). Możliwe zresztą, że ciekawszy analitycznie będzie niedzielny mecz z Walią, bo przecież jeżeli faktycznie nie chcemy grać poziom niżej w kolejnej edycji Ligi Narodów to będzie to już mecz o stawkę, nie możemy przegrać. A Walijczycy mają drużynę może słabszą pod względem indywidualności, za to lepszą pod każdym innym i zapowiada się granie całkiem na serio.
@ Iocosus:
Odnośnie estetyki, to ja mam z Michniewichismo spory problem. Z jednej strony nie ukrywam, że od zawsze mam słabość do blichtru. Nucę więc pod nosem Guns of Brixton…
when they kick at your front door, how you gonna come?
with your hands on your head or on the trigger of your gun?
... i myślę sobie, że skoro już mamy tam jechać na te cholerne trzy mecze, to niechże to przynajmniej będą mecze, które da się zapamiętać. Że może i odpadniemy, ale za to narobimy takiego hałasu, że jeszcze przez długie lata ludzie będą wspominać O, paaanie…! Polska na Mundialu w dwudziestym drugim! Ale to była słodka rozpierducha, aż szkoda, że nie przeszli dalej! Jeśli już zatem przegrywać, to nie po kompletnie bezbarwnym 0:2, a po buchającym emocjami 3:4, albo – niech tam – 2:5.
I wiesz co? Może nawet ja bym wolał taki scenariusz, niż wymęczony awans i gładki wpierdol w 1/8 od Francji/Danii?
Niemniej, z drugiej strony, jeśli chcielibyśmy jechać na więcej, niźli standardowe trzy spotkania, to sorry. Największe (co nie znaczy, że jakkolwiek duże) szanse na takie rozwiązanie daje nam kurczowa defensywa, prucie żył, jazda na dupach i modły o fart.
@ CTP:
Pozwolę sobie od końca - nie żądajmy od Michniewicza, żeby grał na poziomie Holandii. No dokładnie. Nie żądajmy. Ani w takim, ani w jakimkolwiek innym przypadku. Do grania na poziomie Holandii Michniewicz najzwyczajniej w świecie nie ma wykonawców. Gdyby zamienić go miejscami z Van Gaalem, to najprawdopodobniej i wynik, i przebieg wczorajszego meczu byłyby circa takie same.
lepiej spaść do niższej dywizji. Dla lepszego samopoczucia
Tu nie chodzi o samopoczucie. Tu chodzi o sens. Od powstania LN rozegraliśmy w jej ramach dwanaście spotkań z ekipami wyraźnie poza naszym zasięgiem (Włochy, Portugalia, Holandia, Belgia). Bilans? Zero zwycięstw, cztery remisy, osiem porażek, bramki 8:22. Już suche liczby dobitnie pokazują, że my po prostu do tego towarzystwa nie pasujemy. Co gorsza, obraz potężnej większości tych spotkań był w zasadzie taki sam: oni sobie jadą na trójeczce, my (ekhem…) przesuwamy i coś tam niby próbujemy szarpać. Albo nie. W sumie trudno stwierdzić. Jeszcze trudniej się pozbyć wrażenia, że gdyby oni wcisnęli gaz w podłogę, to by nas kompletnie rozsmarowali. Zobacz, Gawin z Iocosusem spierają się o to, czy Czesio nie chciał zagrać bardziej otwarcie, czy też może chciał, ale mu nie wyszło. Jak to zweryfikować? Pytać nie ma sensu, analizować też nie ma sensu, bo przy takiej różnicy klas trener słabszego zespołu może sobie stawać na uszach i rzęsami klaskać, a i tak najprawdopodobniej nie przyniesie to żadnego widocznego efektu. A skoro to są de facto sparringi, to i grać ich nie ma sensu.
technicznie wcale nie odstawali od Holendrów
Co proszę…? Sam sobie przeczysz. Bo…
przy takiej grze zawsze będziemy spóźnieni
No tak. Zawsze będziemy spóźnieni, bo podanie jest (trochę) niedokładne, przyjęcie (trochę) niestabilne, co rodzi problemy z kolejnym podaniem, kolejnym przyjęciem i wreszcie, dosyć szybko zresztą, czasu na kolejne przyjęcie już brak i przeciwnik zabiera nam piłkę. Czysta technika.
Po jednej stronie mieliśmy zespół, który poruszał się po boisku według precyzyjnie określonych, wypracowanych schematów. Gdyby w pewnym momencie zrobić stop klatkę, wybrać dowolnego piłkarza z Holandii, kazać mu zamknąć oczy i opisać, gdzie się znajdują wszyscy jego koledzy z drużyny, to w każdym przypadku pomyliłby się pewnie nie więcej niż o 1 metr.
I co, uważasz że Van Gaal to taki czarodziej, że w ciągu króciutkiego zgrupowania wtłoczył im do głów te „precyzyjnie określone schematy”? Bo jak na moje, chodzi znacznie bardziej o to, że ci piłkarze mają bardzo wysoką świadomość taktyczną. Dzięki temu wystarczy im rzucić hasło „gramy to i tamto!” i już odpowiednie obrazki im się pokażą w głowach. Podoliński zachwycał się którymś z Holendrów (Timberem bodajże), że tak ładnie potrafił zaasekurować kolegę w środku pola. No tak. To jest właśnie taktyka. Piłkarz obserwuje boiskowe wydarzenia, na bieżąco wyciąga z nich wnioski (sic) i dostosowuje swoje działania do aktualnych potrzeb. To, a nie głupkowate przerzucanie się cyferkami i jałowe dysputy o „wyższości” 3-6-1 nad 4-3-3 albo o tym, czy zawodnik Iksiński to „szóstka”, „ósemka”, czy, w cholerę, „siedem i trzy piąte”.
spotkały się dwa różne piłkarskie światy
Mhmmm. Dokładnie. W jednym z tych światów bardzo dobrze grają w piłkę. Mają bardzo wysokie umiejętności techniczne i bardzo wysoką świadomość taktyczną. W świecie drugim w piłkę grają na ogół przeciętnie. Mają przeciętne umiejętności techniczne i przeciętną świadomość taktyczną. Stąd właśnie taki wynik i taki przebieg spotkania. Obecności filozofii nie stwierdzono.
@ Gawin:
jedna jest nasza nadzieja na MŚ i jest nią mecz z Meksykiem
Nie wiem. Znaczy owszem, jak najbardziej się zgadzam (pisałem już zresztą tutaj o tym), że my tam jedziemy tak naprawdę na jeden mecz. Ten pierwszy. Jeśli go nie wygramy, na 99,9% pozostałe dwa będą o nic.
Wciąż jednak nie potrafię wykluczyć scenariusza, w którym wygrywamy z Meksykiem (on też ma swoje problemy) i tak usypia to naszą czujność, że zbieramy oklep od Saudyjczyków. Mecz o wszystko z Argentyną? Uhmmm… Ciekawy pomysł.
ciekawszy analitycznie będzie niedzielny mecz z Walią
+1. Rękami i nogami.
Dlaczego odmawiać sobie kibicowskiego prawa zabawy w trenera i żonglowania tymi numerkami taktycznych ustawień. Jesteśmy jako kibice hipotecznymi "trenerami", ale i ich "szefami", jesteśmy "pracodawcami" roztrząsamy jak robota w firmie jest wykonywana i albo hołubimy albo dekapitujemy podwładnych - vox populi. Wszyscy jesteśmy "psychologami", diagnozujemy i albo wysyłamy do wariatkowa, albo kogoś uznajemy za geniusza. Kibic piłkarski przyznał sobie wielkie prawa, czemu ich sobie odmawiać i podważać ich sens?
Czesio może o kozetkę psychoanalityka się nie prosił, ale jak każdy "Narodowy" nakładając dobrowolnie sobie ten kierat na kark musi kibicowskie diagnozy znosić. Dlatego pitolniczym uzurpowanym prawem uznaję za sensowne rozwodzenie się czym się kieruje i czy z CM jest kunktatorski dupochron, racjonalny zimny strateg szukający optymalnych sposobów wygranej, czy też naiwny narwaniec, niepoprawny optymista, beztrosko dążący do ofensywnych rozwiązań i w nich widzący drogę do sukcesu. To ostatnie biorę na siebie, zatem w odniesieniu do Czesia pozostaje kwestia: cykor i dupochron czy geniusz strategiczny!? Możemy o tym pitolić, a rozstrzygnięcie i werdykt zapadną pod koniec roku w Katarze.
Albiceleste mnie przejrzał jestem narwańcem, który wolałby przegraną ale przynajmniej z liczbą strzałów na bramkę rywala powyżej dziesięciu niż odtańczony murowaniec z konterką. Taki chodzony, a raczej przesuwany raz, czy drugi może zadziała, ale gdy fart się skończy i tak ostatecznie będzie w plecy i to sromotnie, a od "podziwiania" takiego poloneza nisko pressingowego zęby rozbolą, postronni będą błagać i wznosić modły żeby się skończył. Nie wierzę w powtórkę z 2004 i pomstuję na myśl że Czesiowi się może zamarzyć rola króla Otto Rehhagela.
Natomiast jeżeli to co widzieliśmy dotychczas jest jak zapodaje Gawin tylko testowaniem i weryfikacją trenerskich koncepcji, to biorąc to pod uwagę przyznaję że Czesio ma do tego pełne prawo, a do protokołu rozbieżności zapisuję tylko że moim zdaniem, on raczej chce wdrażać i szlifować te swoje 3-4-3 a po prawdzie 5-4-1 i na to jest zdecydowany żeby realizować na mundialu, ale po prawdzie faktycznie o tym dopiero się przekonamy i obyś Gawinie to Ty miał rację!
Jeszcze jedno, obojętnie jak numerki taktycznie ustawimy i komu je przyznamy, czy to będzie z dominacją ofensywy, czy defensywy, to w jednym i drugim przypadku "prucie żył, jazda na dupach i modły o fart" są obowiązkowe!
Dzisiejszy mecz "mega ciekawy" z tym że jeżeli bierzemy pod uwagę koncepcję "testowania i weryfikacji" to jego wynik staje się nieistotny jeżeli celem nadrzędnym ma być mundial. Jeżeli Czesio będzie chciał wchodzić w buty króla Hellady Otto R. zażądam ścięcia, powieszenia, rozćwiartowania ale dopiero po Mistrzostwach Świata. Gdyby okazał się cykorem i dupochronem lepiej niech do Polski z Kataru nie wraca.
Oby objawił się rozważnym strategiem!
Co do Zielińskiego to piszę o tym podejściu w "Menadrach wiedzy" . Przyjmujemy za prawdę opinie fałszywych autorytetów , w tym jako dowiedzione to co napisane oraz ulegamy stadnemu myśleniu, które podlega mechanizmowi społecznego ostracyzmu. Mechanizm tego zboczenia jest prosty, a mianowicie w grupie funkcjonuje jako absolutnie prawdziwy jakiś dziwaczny , idiotyczny pogląd i kiedy ktoś podda go w wątpliwość na podstawie dowodu wprost, to on jest uznawany za głupca, mimo, że jest dokładnie odwrotnie. Bo można zapytać ,a co ten geniusz Zieliński zrobił dla drużyny , oprócz tego ,że zwalniał i partaczył wszystkie akcje. Ja nie kwestionuję jego wysokiej techniki, ale Chomontek miał znacznie wyższą, a najlepszym piłkarzem nikt przy zdrowych zmysłach by go nie uznał.
Póki się nie pojmie ,że technika piłkarza jest wyłącznie narzędziem do realizacji taktycznego celu gry to zawsze się będzie błądziło po manowcach.
Podam łopatologiczny przykład ,a mianowicie trzeba wbić w deskę gwóźdź przy pomocy młotka. Jeden rzemiecha weźmie młotek ,na desce zaznaczy gdzie ma wbić gwożdzia i na jaką głębokość, i młotkiem tego gwoździa prosto, w odpowiednim miejscu, na właściwiej głębokości umieści. A drugi artysta weźmie tego młotka, pomacha nim kilka razy, podrzuci go z wywijasami do góry, złapie wykonując głęboki wykrok, znowu podrzuci pod dupą i z wdziękiem wykonując piruety go znowu pochwyci. Zbierze gromkie brawa. A gwóźdź jak niewbity tak niewbity. I to jest zasadnicza różnica pomiędzy Deyną, a Zielińskim, że pierwszemu technika służyła do grania, a drugiemu służy do bezużytecznych popisów.
Jeszcze bardziej do elity nie pasuje prymitywnie grający zespół Walii. Jest jakimś paradoksem ,że tylko jedna z nich opuści tzw. Dywizję A LN.
Walia zbiera efekty bezspornego faktu, że przez ostatnich kilka lat grało w niej kilku zawodników zaliczanych do najściślejszej czołówki światowej jak napastnik Gareth Bale, pomocnik Aaron Ramsey czy tak znani jak Crazy Bellamy, Mark Delaney, Roblil Savage, Gary Davies. Zresztą Walijczycy mieli jeszcze wiele wielkich indywidualności w niedalekiej historii jak : Ryan Giggs, John Toschak, Terry Yorath, Ian Rush, Mark Hughes, Roy Clarke, Steve Morison, Colin Riscoe, Sam Ricketts, Johnny Murphy, Joe Allen, Mark Bradley.
Obecnie z graczy tamtej wielkości pozostał tylko , ale najczęściej jest rezerwowym Garteh Bale, który obecnie gra w Los Angelos . Mają co prawda kilku młodych , bardzo dobrze zapowiadających się graczy ,ale grają oni póki co w mniej liczących się klubach angielskich ,a do nich zaliczam : środkowego obrońcę Ethama Ampadu ( Spezia Calcio), Neco Williamsa -prawego obrońcę, mogącego grać jako środkowy w "trójce' oraz jako wahadłowy ( Nottingham Forest) , napastnika Daniela Jamesa ( Fulham ) oraz drugiego napastnika Brenna Johnsona ( Nottingham Forest).
Walijczycy tak jak nasz zespół za Michniewicza grają w systemie z trójką obrońców, czwórką w II linii ,w tym dwoma wahadłami ,ale za to trójką napastników. Nowy trener Walijczyków Robert Page, który objął reprezentacje pod koniec czerwca i zdążył rozegrać dotąd tylko jedno spotkanie z Belgami ( 1:2) , więc trudno mówić jaką taktykę wybierze przeciwko nam. Wydaje ,że nie jest to rewolucjonista, bowiem do meczu z Belgami wystawił prawie taki sam skład jaki grał w przegranym ostatnim ich meczu z Holendrami ( 2:3).Zawodnicy Walii grają , poza obrońcą Rodonem ( Stade Reims)w klubach angielskich ,ale w składzie mają kilku graczy z klubów walijskich.
Stanowią zespół zawodników walczących twardo, wybieganych i przez to niełatwych do ogrania. Na zwycięstwo muszą zapracować nasze największe gwiazdy : Lewandowski i Zieliński, którzy wyraźnie przewyższają poziomem graczy Walii.
Wyraźnie widać ,że trener Michniewicz i Robert Lewandowski nie nadają na tych samych falach . Przytyki czynione sobie wzajemnie , nawet podczas oficjalnych konferencji prasowych są niesmaczne ,ale też dowodzą ,że chemii pomiędzy nimi nie ma. Zakładając, że obaj chcą tego samego czyli ,aby nasz zespół grał jak najlepiej i wygrywał to różnica pewnikiem dotyczy nie tylko samych metod ,ale i tego co nazywamy filozofią futbolu. Z kolei ta filozofia jest efektem wiedzy, wychowania ,ale i wpływu środowiska w jakim się przebywa. Otóż Lewandowski w Polsce grał i to w niskich ligach, poza Lechem tylko przez 5 lat i na szczęście nie zdążył przesiąknąć tym naszym dziadostwem czyli ewolucyjnie ukształtowaną mentalnością chłopa pańszczyźnianego, który nie potrafi być normalny , bo jest albo pod butem ,albo jak zostaje "panem" to innych traktuje jak niewolników. To nasze obsesyjne dążenie do wygrywania to jest jakaś próba sztucznego dowartościowywania się, to jest jakiś obłędny chocholi taniec mający dowieść wielkości . U nas nie ma trenera, któryby tak jak np. van Gaal powiedział publicznie, że słucha zawodników, że wspólnie analizują własną grę i rywali ,że wspólnie ustalają plan gry i zadania. Nie ! U nas na świeczniku są takie chamy jak Smuda ( Robert dziś pewno by tego bydlaka wyniósł z szatni na kopach), jak prymitywny Brzęczek chwalący się jak to usadził jednego z najlepszych graczy świata , z którego zdaniem liczą się najlepsi. Z tych butów buraka nie wyrósł Michniewicz . Lecz to nie do końca jego wina, bo potomkowie chłopów pańszczyźnianych nauczeni zostali generacyjnie ,że to ekonom ma zawsze rację.
Dlatego w pełni podpisuję pod apelem Zbyszka Bońka ( też wychowanek tamtejszej cywilizacji) : " Robert nie oglądaj się na głąbów, tylko bierz tę kadrę i prowadź do zwycięstwa"
Może też tak iocosusie być, chociaż w takim przypadku spodziewam się, że pierwszymi wyborami na wahadłach będą Reca i Cash. Zalewski kusi, to jest chłopak, który umie zagrać jeden na jednego, nie boi się, pokazuje do gry, problem polega na tym, że nie broni zbyt dobrze, widać to w Romie i widać to było niestety w czwartek.
@a-c10
Ten pierwszy. Jeśli go nie wygramy, na 99,9% pozostałe dwa będą o nic.
Przy remisie dajesz nam 0,1%? Ja po ciuchu liczę na to, że Argentyna wygra dwa pierwsze mecze i z nami nie będą się już szczególnie spinać.
Gdzieżbym ja tam komukolwiek bronił sobie popitolić. No bez jaj
Dzisiejszy wynik powinien być z gruntu rzeczy nieistotny. Gdzieś mnie tam dobiegły jakieś lamenty, że „przecież rozstawienie!”. Co ciekawe, lamentują ci, którzy jeszcze niedawno perorowali, iż – znacznie istotniejsze – rozstawienie przed barażami MŚ można olać. Kurczę, do wzięcia będą 23 miejsca na najbliższych ME. Ubiegać się o nie będą najprawdopodobniej 53 drużyny (55 federacji zrzeszonych w UEFA minus gospodarz Niemcy minus zaw(ie)szona Rosja). Jeśli odjąć jeszcze od tej liczby Gibraltar, San Marino, Andorę i całą resztę – z całym szacunkiem – „sympatycznych” reprezentacji, niezbicie wyjdzie na to, że łatwiej awansować, niż nie. Jeżeli my w takiej sytuacji nadal martwimy się o promocję, to najwyraźniej z całą naszą piłką jest Bardzo. Kurwa. Źle.
@ Gawin:
Argentyna wygra dwa pierwsze mecze i z nami nie będą się już szczególnie spinać
A Holendrzy w czwartek się spinali? Albo wcześniej Belgowie? Albo jeszcze wcześniej Portugalczycy i Włosi?
Paradoksalnie, większe (co znów nie znaczy, że jakkolwiek duże) szanse dla nas dostrzegłbym w momencie, gdy Białobłękitni musieliby się na nas spiąć. Trzeźwo myślących o piłce Argentyńczyków zbyt wielu nie ma, a nawet oni nie za bardzo wyobrażają sobie powtórkę sprzed dwudziestu lat. Zwłaszcza, że wg wszelkiego prawdopodobieństwa jest to ich ostatni Mundial z Messim. Presja już jest duża i będzie tylko rosnąć. Gdyby zatem od zwycięstwa z nami zależała dalsza ich obecność w turnieju, gdyby jeszcze nie udało im się ukoić nerwów szybko strzeloną bramką, mogłyby (choć, rzecz jasna, nie musiały) zacząć im się przepalać styki.
Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że to, co ja tutaj wypisuję, to klasyczna gdybologia, poprzetykana ordynarnym chciejstwem. Cóż innego nam zostało…? ;P
0:1 - Karol Świderski 57'
Żółte kartki: Norrington-Davies - Krychowiak
Sędzia: Andris Treimanis (Łotwa).
Walia: Hennessey - C. Roberts, Rodon, Cabango, Norrington-Davies (59. Moore) - James, Morrell, Levitt (72. Colwill), N. Williams - Johnson, Bale.
Polska: Szczęsny - Bednarek, Glik, Kiwior - Bereszyński, Krychowiak, Żurkowski, Zalewski - Zieliński, Lewandowski, Świderski (64. Piątek).
Ekstraklasa Ligi Narodów utrzymana, rozstawienie w eliminacjach do Euro (chyba) wywalczone, ale przede wszystkim spokojna głowa CM zapewniona, może przed mundialem głęboko odetchnąć choć to Lewy miał rację domagając się drugiego napastnika! Szczęsny - super star!
Akcja bramkowa podobała mi się bardzo, naprawdę wyśmienita (wręcz... holenderska). Poza tym trzeba docenić solidną pracę Lewego, no i oczywiście Szczęsny duża klasa. Trochę się dziwiłem, że Walijczycy zostawiali tyle miejsca Zielińskiemu, który umiejętnie szukał przestrzeni między formacjami i gwarantował nam utrzymanie przy piłce. Brakowało tylko stworzenia sytuacji ze współpracy Lewego z Zielińskim i Zalewskim na lewej stronie, ładnie tam potrafili pograć, ale jakoś bez konkretów. Mimo wszystko co do Zielińskiego to trzeba docenić jak dojrzał w tym sezonie u Spallettiego. Oglądam chętnie to Napoli, bo na razie grają świetną piłkę, Kvaratskhelia i Zieliński nadają na tych samych falach, jakby transfer Gruzina wręcz obudził Zielińskiego. Póki co jest tam forma, są punkty Napoli, są liczby u Zielińskiego i to wszystko widać w jego pewności siebie. Oby nam tylko nie oklapł do MŚ i zdrowie dopisywało, bo nie ma go kto zastąpić, tak jak niestety nikt już nie zastąpi Modera. CTP zasadnie narzeka na Żurkowskiego, który daje głównie zaangażowanie i wybieganie, bo z piłką to nie za bardzo się lubią. Ale co pokazuje Linetty? Góralski, wiadomo, jednowymiarowy, Bielik notorycznie kontuzjowany, Krychowiak nawet dziś wyciął swój popisowy numer (strata, faul, kartka). Tu jest ewidentny problem i nie ma narzędzi, żeby go rozwiązać, można starać się go tylko ew. zatuszować.
Bardzo dziękuje za celne zwrócenie uwagi w temacie Pierwszy czy inny koszyk . Rzeczywiście jak odliczymy te wszystkie Wyspy Owcze , Giblartary itp to co drugi zespół awansuje do finałów ME . Czyli i z czwartego byłby obowiązek awansu.
Panowie a moim zdaniem Żurkowski w drugiej połowie zagrał już dużo lepiej . Ogolnie wywalczyliśmy to zwycięstwo nie jakaś cud malina grą a walecznością zaangażowaniem i Szczęsnym no i ta magiczna asysta Lewego .
Co do samego meczu, jak gramy z kimś +/- na swoim poziomie, to widać o co selekcjonerowi chodzi. Wygląda na to, że C.M. chce tak trochę panu Bogu świeczkę i diabłu ogarek. W defensywie po prawej raczej murowanko, po lewej raczej hulanko (choć występ Zalewskiego w destrukcji – szac!). Z przodu niby dwóch napastników, ale takich – przynajmniej przez większość meczu – nie do końca napastnikowatych. Znaczy obaj mogą się cofnąć (nawet dość głęboko), rozegrać i w miarę potrzeb ten nasz ofensywny trójkącik wystawia ku górze bądź to wierzchołek, bądź podstawę. Fajne, mnie się podoba.
Widać też, niestety, dlaczego to właśnie – z całym szacunkiem – Walia wyznacza nasz poziom, a nie Holandia, Belgia, czy inne Włochy. Po meczu z Oranje Tomasz Ćwiąkała wypuścił filmik, w którym m.in. domagał się występu Szymona Żurkowskiego. No to Żurkowski zagrał. Dostał fenomenalne podanie od Zielińskiego. Wychodził sam na sam. Pierwszy kontakt z piłką miał koszmarny, drugi jeszcze gorszy, a trzeci to już była strata. Ot, typowy polski piłkarz.
@ Senator:
Ależ proszę
"El. Euro 2016: Koniec marzeń Holendrów. Totalna katastrofa.
Drużyna Danny’ego Blinda przegrała u siebie z Czechami 2:3. Oranje w katastrofalnym stylu zakończyli eliminacje, w których potrafili wygrać tylko z Kazachstanem i Łotwą. Nie jadą do Francji.(...) Te eliminacje dla Oranje są spełnieniem najgorszych sennych koszmarów. Jedynymi drużynami, które byli w stanie pokonać był Kazachstan i Łotwa. Z Turcją, Islandią i Czechami zdobyli w sumie jeden punkt. Od półfinału mistrzostw świata, w którym Holandia dopiero po serii rzutów karnych przegrała z Argentyną minął rok, trzy miesiące i pięć dni. Dla kibiców z kraju tulipanów to jak wieczność. (źródło: El. Euro 2016: Koniec marzeń Holendrów. Totalna katastrofa - Przegląd Sportowy (onet.pl))
Miałem nadzieję że rano odnajdę w necie pomeczowy wywiad Michniewicza dla Polsatu niestety nadzieje okazały się płonne, a padły ze strony Selekcjonera ważne słowa którymi dotychczas grochem o ścianę rzucaliśmy my pitolnicy z c-L i niektórzy zawodowi dziennikarze jak Wawrzynowski, Olkowicz, Iwańczyk i inni którym szkolenie piłkarskie w Polsce leżało na sercu.
Trener pierwszej reprezentacji Polski pytał publicznie czemu w Polsce nie ma piłkarzy kreatywnych, nie bojących się gry jeden na jeden i uważam że jest to dużo bardziej zasadna postawa "trzeciej głowy w państwie" niż Bońkowe: "szkolimy według standardów europejskich, wszystko jest w szkoleniu ok, tylko sorry taki widocznie mamy klimat, że piłkarzy z kiwką i dobrą motoryką nam brak". Chciałbym żeby słowa Michniewicza po mundialu były asumptem dla Kuleszy do debaty nad stanem szkolenia w Polsce i żeby z tego gadania w temacie: "skoro jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle" coś się konkretnego urodziło co by można było wdrażać w kolejnych latach.
W tym wywiadzie odnośnie samego meczu Michniewicz przyznał że manewr z bardziej ofensywnie nastawionym Zalewskim i schodzeniem w boczny lewy sektor Kiwiora był świadomy, no i w sumie lepsza taka hybryda niż piątka w linii z wahadłowymi ustawionymi na 16 metrze, u mnie nie znikła jednak obawa że powrócimy do takiej gry z Meksykiem i Argentyną, ku naszej zgubie w moim przekonaniu.
Trzymam kciuki za Lewego, żeby gadał z Michniewiczem i go przekonał do odważniejszej koncepcji, na szczęście jego wywiad jest na stronie Polsatu sport: Robert Lewandowski: Czas na analizę, dlaczego zagraliśmy dwa tak różne mecze - Polsat Sport
Przy okazji, w sumie świetnie że pan Robert jest "w stadzie" zwolenników talentu Piotra Zielińskiego, "stado" malkontentów pod przewodem Jana Tomaszewskiego i Wojtka Kowalczyka mam nadzieję że nieco się zreflektuje i zrewiduje swoje poglądy.
Również oglądam mecze Napoli i jestem pod wrażeniem obecnej formy Zielka. Często się słyszy że Lewy w repie nie ma takich partnerów jak w Barce, otóż moim zdaniem Zieliński z Szymańskim mogą pełnoprawnie spełniać rolę Pedriego i Gaviego tylko niech będą analogicznie ustawieni. Nie mamy faktycznie magika na poziomie Kvaratskhelii lub Dembele, ale oby łapał minuty w Romie to Zalewski może być świetnym partnerem dla Zielka i Lewego już na mundialu. Potrzeba grania w pierwszej jedenastce Feyenoordu dotyczy też Sebka Szymańskiego, ilość zaliczonych odbiorów w lidze rosyjskiej wskazuje że doskonale mógłby się spełniać w roli "8". Ile znaczy brak ligowego ogrania pokazał przykład Żurkowskiego.
Niestety brak kogoś na wzór albo Sergio Busquetsa albo Stanislava Lobotki, łudzę się, ale ciężko mi uwierzyć że Krystian Bielik po dwóch kontuzjach które kiedyś kończyły piłkarskie kariery w dwa miesiące powróci do swojej optymalnej formy, to raczej nie ma prawa zaistnieć. Góralski nawet gdyby zaczął grać w Bochum to nie ten rozmiar kapelusza, a przy tym ustawiczna groźba podpałki i miny czerwonego koloru. Krycha niestety jest po drugiej stronie rzeki, na mundial trzeba go zabrać, ale ... teraz jest w słabej formie, za chwilę skończy grać regularne mecze w lidze saudyjskiej, w jaki sposób ma w takim razie zbudować swoją formę na mundial, to tylko Allach raczy wiedzieć. Nie mamy "6" w repie, nie mamy libero linii pomocy i nie widać znikąd ratunku.
Oczywiście lepiej jest wygrać, niż przegrać, lepiej być wyżej w klasyfikacji, niż niżej ,ale nie wolno robić z jakiegoś meczu sprawy najważniejszej dla bytu narodu. Tromtadracja, agresja to domena ludzi słabych, niepewnych swej wartości, a nie ludzi mocnych , pewnych swej siły.
Nie możemy doprowadzać do sytuacji w której każdy mówiąc o jednostkowym , indywidulanym doświadczeniu ( wiedza oparta na empirii) będzie uważał, że akurat jego ma być prawdą, niemalże objawioną To, że ktoś czegoś doświadcza i jest mu z tym dobrze nie świadczy, ani o prawdziwości, ani nawet o autentyczności doświadczenia , ani - tym bardziej - o jego normatywnym dla innych charakterze.
Można odczytywać te słowa jako wyraz frustracji człowieka i kibica, który ma świadomość niewystarczalności swojej wiedzy. Lecz ta frustracja jeszcze się pogłębia
kiedy widzę, kiedy słucham, kiedy czytam z jaką łatwością różni samozwańczy eksperci wydają w mediach kategoryczne sądy i opinie , bazując jeżeli nie na intuicji , to powtarzając gdzieś tam zasłyszane , przeczytane opinie, albo też gaworząc w przekonaniu ,że to co mówią, piszą spodoba się gawiedzi. Frustruję się kiedy ludzie w pierwszych słowach głoszą pokorę wobec faktów czy prawdy , lecz nie czują potrzeby weryfikacji swych przekonań np. przez sąd przeciwny. Jak by ta wiara w słuszność swoich poglądów zastępowała solidną wiedzę . Byłbym mniej sfrustrowany gdyby oni swoją troskę o losy np. reprezentacji zaczęli od solidnej wiedzy o futbolu. Ignorancja bywa groźna , zwłaszcza kiedy budzi demony.
Przykro to napisać ,ale ewidentnie widać, że Michniewicz się miota , jak by szukał jakiegoś cudownego lekarstwa w postaci najlepiej kamienia filozoficznego. Ja nie krytykuję , ja tylko zauważam, że miał on ponad pół roku na wykonanie pracy analityczno-koncepcyjnej , a on i przede wszystkim drużyna wyglądają jak by byli we wstępnej fazie, jak by te komputerowe analizy zostały wyrzucone do kosza i do łask wróciła starożytna metoda prób i błędów ,błędów i prób. Tak jak by ilość danych Czesia przygniotła. Może kiedyś pojmie ,że współczesne analizy polegają nie na zbieraniu masy danych ,ale na ich odrzucaniu, bo ich nie jest za mało, ale za dużo. To zupełnie tak jak był odparł August Rodin na pytanie : jak mu się udają tak wspaniałe rzeźby : " Odkuwam to co zbędne ". Chyba też zabrakło dozy krytycyzmu , bowiem możliwości wykonawcze większości naszych zawodników są dość ściśle określone i zbyt wysokie one nie są. Więc trener tak naprawdę ma niewielki wybór, bo, albo postawi na graczy bardziej znanych, bardziej ogranych i doświadczonych, ale o niewysokim potencjale i ograniczonych możliwościach , albo będzie próbował młodych tzw. zdolnych, jak to się dzieje np. w Holandii licząc na ich szybki rozwój. Trener Michniewicz wobec tego dylematu stanął w rozkroku, bo z jednej strony powołał kilku młodych, choć moim zdaniem nie wszystkich ,w tym sprawdzanych przez Sousę, ale z drugiej trzyma ich , poza wyjątkami na ławie ,albo poza składem.
Trener koncepcyjnie zawalił mecz z Holandią o czym pisałem, a do meczu z Walią podszedł nieprzygotowany. I to nieprzygotowanie wyszło , paradoksalnie, nam na dobre. Kilku zawodników , na czele z Lewandowskim wzięło sprawy w swoje ręce ( przepraszam nogi) i jakoś się udało . Sam trener ustawił zespół 3-5-2 ,a do tego przesuniętą strefą, bo Zalewski nie odnajduje się w defensywie, a przydatność Bereszyńskiego w ataku jest iluzoryczna. Michniewicz wreszcie uświadomił sobie i przyznał, że to , iż Lewandowski strzela ostatnio w reprezentacji mało bramek jest wynikiem braku serwisu. Obecnie gra dla drużyny to gra na i dla Lewandowskiego . Rozumieli tę prawidłowość w wielkim Bayernie , rozumieją w wielkiej Barcelonie, lecz ta prawda do naszych, pożal się Boże, repów przebić się nie może.
Wczoraj o palmę pierwszeństwa na najlepszego zawodnika spotkania z Robertem walczył Wojtek Szczęsny. To oni obaj wygrali nam mecz i obaj zasłużyli na miejsce na najwyższym stopniu podium.
Zakończyliśmy zwycięsko grę w tych pociesznych rozgrywkach zwanych LN i teraz pewnikiem zacznie się znane od lat pompowanie balona. Znając naturę patopismactwa można przewidzieć ,że zaczną ostrożnie, aby wzmacniać przekaz im bliżej Kataru .Właściwie , tak jak przed MŚ w Rosji w 2018 roku wystarczy okrzyk jednego błazna, że naszym obowiązkiem jest wyjście z grupy i co najmniej ćwierćfinał, aby stado baranów powtarzało te żałosne głupoty jak mantrę. Najpierw wyeliminuje się jako rywala Arabię Saudyjską, bo nieznana, pomimo tego ,że tam gra nasz najlepszy defensywny pomocnik, ale zachwytu swą grą nie wzbudza , a w każdym razie jest tam kilku lepszych od niego. Następnie odpadnie jako groźny rywal Meksyk, bowiem wiedza o nim jest mocno ograniczona, a jak wiadomo jak czegoś nie widzimy, to tego nie ma. Jak już wyeliminujemy Arabów i Meksyk przyjdzie kolej na zdeprecjonowanie Argentyny. Wszyscy zgodnie uznają, że Argentyna to Messi , a Messi to obecnie "papierowy tygrys", którego wystarczy pokryć i go nie ma. Przed samymi Mistrzostwami będzie brakowało tylko domagania się zdobycia Tytułu. Chociaż kto wie. Wczoraj jako pierwszy na pedał gazu nadepnął niejaki Borek. Bowiem festiwal obietnic ma swoją logikę i pewno znajdą się tacy, którzy za nakaz patriotyzmu wskażą najwyższe cele. Tak jak by patrioci to byli skrajni idioci.
Piszę o tym pamiętając jak patopismactwo biło się w piersi , po poprzednim Mundialu za to ,że nadmiernie nadmuchiwało balona ,że w sumie obudziło bardzo złe emocje. Oczywiście nie tylko oni byli winni, bo pamiętamy prezesa Bońka i trenera Nawałkę, którzy tych tromtadrackich nastrojów nie dusili, a wręcz odwrotnie byli wszechobecni na bilbordach i w medialnych reklamach.
Mnie człeka już życiem steranego i mocno wyleniałego nachodzi taka szorstka refleksja , a mianowicie czy niczym nieuzasadnione , może poza karmieniem własnego ego ( indywidualnego i zbiorowego) - pompowanie oczekiwań co do ogromnej roli jaką odegramy jest domeną li tylko środowiska piłkarskiego ?.
Czy nie za mocno hołubimy mit o naszej wyjątkowości, odrębności , cierpiętnictwa z których to powodów wszystko co najlepsze należeć nam się powinno?.
Musimy przyjąć wreszcie do wiadomości ,że należy się nam wyłącznie to co sami własnym wysiłkiem wypracujemy .
https://www.youtube.com/watch?v=_tmmZftjHO4
Ja nie nawołuję do lekceważenia eliminacji. Nawołuję do poszanowania rozsądku
Inna rzecz: z podziałem na koszyki to już tak jest zrobione, że jeśli ktoś idzie w górę, ktoś inny musi iść do dołu. I tak oto my jesteśmy w koszyku nr 1, zaś w koszyku nr 2 czyhają Anglia i Francja. Mamy zatem 20% szans, że tak czy siak dostaniemy do grupy jakiegoś tuza. I po co było się tak starać o to utrzymanie? ;p
Co do spostrzeżeń Michniewicza – to się po prostu musi przebijać. M u s i. Nawet jeśli z początku szło będzie potwornie opornie i tego typu wypowiedzi będą odbierane jako próba zrzucania z siebie odpowiedzialności przez C.M. Precz z bońkozą. Przestańmy się wreszcie oszukiwać.
Nie mitologizujmy rozstawienia, słusznie i celnie dowodzisz, wpadniemy na Francję, Anglię będziemy ubogimi krewnymi, jeżeli jeszcze nam dojdą na ten przykład Skandynawowie: żądni rewanżu Szwedzi (w końcu zaczną wygrywać) lub Norwegowie z Hallandem, a z czwartego koszyka Turcja (jak będą grać na poważnie w piłkę, a nie u buka jak z Wyspami Owczymi) lub nawet ta Gruzja ale za to z Kvaratskhelią, plus jeszcze na dokładkę dobrze nam znana Słowacja, to będziemy się ciąć na poważnie i oby nie z efektem jak przed mundialem 2010. Wtedy grupa była zda się chyba wymarzona, a i tak daliśmy ciała po całości.
Odnośnie słów Czesia, to jest to rodzaj dupochronu czyli "próby zrzucania z siebie odpowiedzialności" tak jak i dowodzenie dotychczasowego "filozofa taktycznego" rozprawiającego o niej godzinami, a teraz twierdzącego że taktyka, ustawienie, numerki są nieważne, byle to zawodnicy wykonywali swoje zdania. No cóż, Czesio jest inteligentny, zabezpiecza własny tyłek, ale dobrze że o szkoleniu tak mówi, oby tylko Kulesza coś z tym zrobił. A nuż "murowaniec z konterką" się przyfarci, wyjdziemy z grupy, jeszcze jakieś karne po kolejnej "obronie Częstochowy" i PZPN zacznie dowodzić, że jesteśmy futbolową potęgą, trenerów mamy wspaniałych, kierunki szkolenia są optymalne, a za zmianami są tylko malkontenci.
Wciąż jestem głęboko przekonany, że Nawałka nie przegrał w Rosji przez rankingi i rozstawienia, a przez histeryczną reakcję na słowa pewnego skandynawskiego dziadunia i głupkowate próby naprawiana czegoś, co nie było zepsute.
Co do koszyków jeszcze – próbowałem sobie z nich skomponować jakąś „grupę śmierci”. Wyszła mi, rzecz jasna, taka sama, jak Tobie. Po czym pomyślałem, że… tak! Takiej właśnie chcę!
Po pierwsze: mam wrażenie, że eliminacje idą nam z reguły tym lepiej, im mniej mamy ekip do zlekceważenia. Tu na lekceważenie nie byłoby miejsca w ogóle. Od początku jedziemy na pełnej ka;
Po drugie: oglądanie rozgrywek tak wyrównanej grupy mogłoby dawać mnóstwo frajdy. Przypuszczalnie nawet Francuzi gdzieś pogubiliby punkty (ot, np. w Bratysławie) i niewykluczone, że losy awansu ważyłyby się do ostatniej kolejki. No mówię, frajda. A przecież to głównie o nią powinno chodzić w oglądaniu futbolu, nie?
Po trzecie: gdybyśmy z takiej grupy wyszli, mielibyśmy nieliche przetarcie przez docelowym turniejem. Jeden tuz plus kilku mocnych średniaków? To przecież dokładnie taki zestaw, jaki można dostać na Euro, nie?
Po czwarte: gdybyśmy jednak nie wyszli, oznaczałoby to, że w danej chwili nie potrafimy wygrywać z mocnymi średniakami, więc nie nadajemy się na Euro. W takim razie, zamiast jechać na kolejne trzy mecze „o”, lepiej zostać w domu i solidnie nad sobą popracować.
W dupochron Michniewicza ani nie wątpię, ani nie mam o niego żadnych pretensji. Sam na miejscu C.M. najprawdopodobniej zachowywałbym się tak samo. Obawiam się tylko, że zostanie to wykorzystane do deprecjonowania jego słów. Paczcie jeno! Niby taki taktyk, taki analityk, taki zadaniowiec, a jak przyjdzie co do czego, to kij z tymi wszystkimi cyferkami, grunt żeby mieć dobrych piłkarzy – tyle to my sami wiemy!
No właśnie nie wiemy. Kompletnie bez względu na motywacje, słowa Michniewicza to po prostu prawda. Widać tę prawdę od lat, praktycznie w każdym meczu Biało-Czerwonych. My się na tę prawdę gapimy i uparcie nie potrafimy jej dostrzec. Smutne.