- Kategoria: Kalejdoskop futbolowy
- iocosus
Start "Felipe"!?
Marcowymi meczami z Czechami i Albanią w eliminacjach do Euro 2024 Fernando Santos inauguruje swoją kadencję na stanowisku selekcjonera reprezentacji Polski. Był czas medialnych opinii o nowym trenerze, nadchodzi czas gry. A nad tym wszystkim unosi się ciągle duch mundialowej premii przywołany przez Łukasza Skorupskiego.
Terminarz reprezentacji Polski w 2023 roku:
piątek, 24.03.2023: Czechy – Polska (20:45)
poniedziałek, 27.03.2023: Polska – Albania (20:45)
sobota, 17.06.2023: mecz towarzyski
wtorek, 20.06.2023: Mołdawia – Polska (20:45)
czwartek, 07.09.2023: Polska – Wyspy Owcze (20:45)
niedziela, 10.09.2023: Albania – Polska (20:45)
wtorek, 12.10.2023: Wyspy Owcze – Polska (20:45)
niedziela, 15.10.2023: Polska – Mołdawia (20:45)
piątek, 17.11.2023: Polska – Czechy (20:45)
poniedziałek, 20.11.2023: mecz towarzyski
Lista powołanych zawodników na marcowe mecze reprezentacji Polski:
Bramkarze: Bartłomiej Drągowski, Wojciech Szczęsny, Łukasz Skorupski
Obrońcy: Jan Bednarek, Bartosz Bereszyński, Matty Cash, Paweł Dawidowicz, Robert Gumny, Michał Karbownik, Jakub Kiwior, Kamil Piątkowski
Pomocnicy: Krystian Bielik, Kacper Kozłowski, Ben Lederman, Karol Linetty, Damian Szymański, Sebastian Szymański, Przemysław Frankowski, Jakub Kamiński, Michał Skóraś, Nicola Zalewski, Piotr Zieliński
Napastnicy: Robert Lewandowski, Krzysztof Piątek, Karol Świderski
Raport medyczny: kontuzjowanego Kamila Piątkowskiego w kadrze zastąpił Bartosz Salamon, z problemami zdrowotnymi zmagają się Ben Lederman, Jan Bednarek, Kacper Kozłowski ale pozostają na przedmeczowym zgrupowaniu.
Fernando Santos: "Od kiedy zostałem trenerem obejrzałem ze swoim sztabem około stu meczów ekstraklasy oraz siedemnaście spotkań reprezentacji w Lidze Narodów, eliminacjach do mundialu i w finałach w Katarze. To jest już jakaś wiedza, ale tak naprawdę zdobędę ją dopiero po treningach i pierwszych meczach. Niezależnie od tego zapisaliśmy w swoich notesach nazwiska około dziewięćdziesięciu zawodników, których będziemy brali pod uwagę. Tyle, że ja mam zwyczaj powoływania na dwa mecze 24 - 25 zawodników. (...) Remis nigdy mnie nie cieszy. Naszym celem jest zdobycie w pierwszych dwóch meczach sześciu punktów."
Duch mundialowej premii: "Po awansie z grupy. Niektóre rzeczy dziennikarze napisali prawdziwe, niektóre nie. Zaczęły się kłótnie między nami, rozmowy z trenerem. Tak trochę nakręcaliśmy się już wszyscy w ekipie, szczerze ci powiem: premia, premia, kiedy premia? (...) Wychodzimy z grupy i zamiast się cieszyć, nagle zaczęliśmy kłócić się o tę premię. Ci mają mieć tyle, inni tyle. Ale to tak się kłóciliśmy, że nie gadaliśmy z pewnymi zawodnikami. A dzień wcześniej razem śpiewaliśmy." - Łukasz Skorupski w wywiadzie dla PS Wszystko wypłynęło. "Tak się kłóciliśmy o premie, że nie gadaliśmy z pewnymi zawodnikami" - Przegląd Sportowy (onet.pl)
Komentarz Mateusza Borka w KS: "Jestem zażenowany. To wszystko, co mówił nam Czesław Michniewicz, że pięć minut rozmawiano o premiach, to na bazie tego wywiadu okazało się, że to fotomontaż i pic na wodę. Okazuje się, że była poważna dyskusja, a nawet kłótnia, że piłkarze zaczęli się między sobą liczyć. Łukasz Skorupski bardzo analitycznie to nam wszystko przekazał ."
Okiem subiekta czyli tylko i wyłącznie subiektywnie.
Upiory mundialu niech nawiedzają Czesia i premiera Morawieckiego, wszak głównego animatora polskiego piekiełka sprokurowanego tym razem w futbolowej kadrze. Fernando Santos niech pozostanie poza tym wszystkim, jedyna moja konkluzja jest taka, że w pryzmacie słów Skorupskiego roszada selekcjonerów była niezbędna!
Czy wybór "Felipe" przez prezia Kuleszę był trafny, od piątkowego wieczoru będziemy się już w praktyce przekonywać. Osobiście przyznaję że wolałbym i Paulo Bento i Vladimira Petkovicia, wobec Fernando Santosa miałem i mam spore obawy o zbyt konserwatywny, zachowawczy styl gry, czyli kontynuacje "michniewiczowszczyzny", zatem w tej chwili czekam na potwierdzenie słów Portugalczyka, że w każdym meczu interesuje go tylko zwycięstwo. Jakimś probierzem nastawienia będzie dla mnie ustawienie linii pomocy albo z dwiema "szóstkami", albo z dwiema "ósemkami" , rzecz jasna jestem zwolennikiem tego drugiego wariantu, choć Michniewicz przewrotnie stosował go i na katarskim mundialu a gra była i tak do bólu defensywna, reaktywna.
Skład z ostatniego naszego meczu w Katarze z Francją, który powszechnie uznaje się za najlepszy stylowo w naszym wykonaniu, wyglądał następująco: Wojciech Szczęsny - Matty Cash, Kamil Glik, Jakub Kiwior, Bartosz Bereszyński - Jakub Kamiński, Grzegorz Krychowiak, Sebastian Szymański, Piotr Zieliński, Przemysław Frankowski - Robert Lewandowski.
Wydaje się że z Czechami zmiany mogą nastąpić tylko na dwóch pozycjach Glika będzie musiał zastąpić Bednarek lub Dawidowicz, a Krychowiaka Bielik, Damian Szymański, Linetty lub Lederman? Wyniki meczów marcowych spowodują, że albo "wymiana pokoleniowa" będzie kontynuowana, oby, albo zakrzykniemy Krycha i Glikson wracajcie, bo bez was tylko większy "piach" i łzy!
Bardzo się cieszę z powołań Ledermana i Karbownika. W odniesieniu do tego pierwszego to przed Santosem stoi zadanie znalezienia optymalnej "szóstki" dla reprezentacji. Po mundialu wolałbym, żeby to byli bardziej mobilni zawodnicy, o większej intensywności gry niż Bielik lub Damian Szymański, czyli marzy mi się ktoś w charakterystyce Stanislava Lobotki. W takim razie kibicuję i Karolowi Linettemu, który na takiej pozycji zaczął grać w Torino (niestety ostatni mecz z Napoli wyszedł mu raczej słabo) i Ledermanowi, który póki co do kadry załapał się chyba za potencjał i oczekiwany progres umiejętności. Bardzo ciekawą opcję zaproponował Kibu Vicuna w jednym z programów meczyków.pl na YT, który stwierdził że Robert Gumny jest w stanie grać w środku pola i na szóstce i na ósemce. Przyznaję że frapują mnie tego rodzaju "odkrycia" nowych pozycji dla danego zawodnika. Czy jednak konserwatywnego Santosa stać na taką ekstrawagancję?
Wielu żałuje braku powołania Dawida Kownackiego i jestem również w tym gronie, ale chciałbym zwrócić uwagę, że błędem trenera jest już samo powołanie tylko trzech napastników. Coś takiego wskazuje, że w wyjściowym składzie przewidziane jest miejsce raczej tylko dla jednego napadziora, co rywalowi pozwala lepiej przygotować taktykę pod taką ewentualność.
W "mojej" kadrze znaleźliby się i Maik Nawrocki i Bartek Kapustka, niestety ten pierwszy chyba pokpił sprawę w pierwszym kwadransie meczu Legii z Widzewem na Ł3 w którym Bartek Pawłowski początkowo robił "wiatrak" z Maika, a działo to się "na oczach" Santosa, natomiast Kapustka żeby znaleźć się w kadrze musi chyba albo poprowadzić Legię do sukcesów w europejskich pucharach albo zmienić klub na uznany zagraniczny i w nim się potwierdzić piłkarsko, to drugie może być funkcją tego pierwszego, ale oba przypadki są kwestią przyszłości. Siląc się na obiektywizm, nie mogę mieć pretensji że Santos pominął legionistów. Nie mam pretensji za brak Grosickiego, Klicha, Jędzy, Glika, Krychowiaka, oby tylko ich następcy spełnili pokładane w nich nadzieje. Oby Fernando przestał się mylić z Felipe!
Raport medyczny - aktualizacja: Bartosz Bereszyński podczas treningu doznał naciągnięcia jednego z więzadeł w stawie kolanowym. Uraz nie jest groźny, lecz jego leczenie potrwa około dwóch tygodni. W porozumieniu z klubem ustalono, że Bereszyński pozostanie na zgrupowaniu i jego rehabilitacja będzie prowadzona przez sztab medyczny kadry narodowej. Fernando Santos postanowił w miejsce kontuzjowanego Bereszyńskiego powołać Tymoteusza Puchacza.
Na dwoje babka wróżyła!
1. Brak Kamila Glika. Dla jednych opoka naszej defensywy. Charyzmatyczny wódz szyków obronnych, nieugięty gladiator przy którym wszyscy w zespole czują się pewniej, a linia obrony jest tym samym stabilniejszą, lepiej funkcjonującą formacją. Dla drugich, ograniczenia w dynamice i mobilności Gliksona powodują że z nim w składzie repra zawsze będzie grała głęboko okopana na linii własnego pola karnego ponieważ takie ustawienie minimalizuje mankamenty Glika których jest świadomy.
Dobrze funkcjonujący środek defensywy w meczach z Czechami i Albanią da argumenty zwolennikom zmiany stylu gry reprezentacji, udowodni że Kamil Gilk nie jest reprze niezbędny, że bez niego Biało-Czerwoni też mogą sobie radzić. W przypadku wtop i baboli w piątek i w poniedziałek zapewne padną głosy że Kamil Glik gdy tylko jest zdrowy musi grać w repie do czterdziestki!
2. Cisza medialna! Duch mundialowej premii ją wywołał. Nie dziwię się Santosowi że wszelkie spekulacje podnoszące ciśnienie wokół repry chce przed meczami uciąć, ale nie dziwię się i grymaszącym dziennikarzom z oczywistych względów z tym zastrzeżeniem że to redaktor Łukasz Olkowicz i Przegląd Sportowy terminem publikacji wywiadu z Skorupskim rozpalili ogień pod reprezentacyjnym piekielnym kociołkiem. Wrzuciliby wywiad "na Święta Wielkanocne" po meczach kadry, ciszy medialnej obecnie zapewne by nie było. Coś za coś! Wszyscy gratulują Olkowiczowi wywiadu jak najbardziej zasadnie, ale w takim razie niech nie grymaszą na "ciszę medialną".
Czy i jak "duch premii mundialowej" wpłynie na mental kadry w marcu? Będzie wygrana, będzie sześć punktów, złość na chytrych, pazernych mamony piłkarzyków trochę minie, kiepska gra, bez wyników jakikolwiek powiew pozytywnego nastawienia zdusi.
3. Michał Karbownik wobec kontuzji Beresia staje się pierwszym kandydatem na lewą obronę w meczu z Czechami. Co jest większe, nadzieja związana z ofensywnymi walorami Michała, czy też obawa z jego deficytami w destrukcji?
Redaktor Białoński deprecjonuje drugą Bundesligę według mnie bezzasadnie, ale zgadzam się z nim, że być może pewniejszym wyborem w pierwszym meczu byłby Robert Gumny, który ogrywa się na o szczebel wyższym poziomie, a i na lewej flance zdarzało mu się biegać i ta pozycja nie byłaby dla niego nowością lub wręcz ekstrawagancją. Tylko czy Santos jest tego świadomy!?
"Spotykamy się przed ważnym meczem eliminacji Euro 2024 z Czechami, ale zacznę może od innego tematu. Chcę przeprosić kibiców, że jako kapitan nie powstrzymałem we właściwym momencie wydarzeń, które przeobraziły się w "aferę premiową" podczas mundialu w Katarze.
Od początku ta sprawa nie była dla nas poważna i realna. Mieliśmy jednak kilka okazji, żeby przerwać ten temat. Można to było inaczej załatwić, ale tak się nie stało. Zapłaciliśmy za to dużą cenę. Przeżyliśmy w Katarze świetne chwile, ale w sprawie premii nie zrobiliśmy wszystkiego, jak potrzeba.
Słowa Łukasza na nowo ożywiły dyskusje. Dla nas także były zaskoczeniem, ale załatwiliśmy tę sprawę wewnątrz grupy. Chciałbym dodać, że jako drużyna zamykamy ten temat. Sprawa premii nigdy nas nie podzieliła i nie podzieli" - Robert Lewandowski na przedmeczowej konferencji w Pradze.
Żeby wygnać złego ducha oprócz słów potrzebne są jeszcze czyny, bez tego upiory powrócą i będą dręczyć.
Krejci (1. min.), Cvancara (3. min.), Kuchta (64. min.) – D. Szymański (87. min.)
Żółte kartki: Soucek, Brabec
Czechy: Pavlenka – Holes, Brabec, Krejci – Coufal (70' Doudera), Kral, Soucek, Jurasek (89' Zeleny) – Cvancara (65' Chytil), Hlozek (89' Cerny), Kuchta (70' Barak)
Polska: Szczęsny – Cash (9' Gumny), Bednarek, Kiwior, Karbownik (46' Skóraś) – Frankowski, Bielik (46' Świderski), Linetty (76' D. Szymański), Zieliński, S. Szymański (64' Zalewski) – Lewandowski.
Martwilismy się duchem mundialowej premii, a teraz oby nie zaczęły nas dręczyć demony eliminacji do WM2010!?
Proszę bardzo: przyszedł przez wielu wyśniony i wytęskniony czarodziej z importu. Klasowy czarodziej, żeby jasność była, nie żaden tam jarmarczny kuglarz-naciągacz. Żeby go zatrudnić, trza było bardzo głęboko sięgnąć do sakwy (po co? w jakim celu?), ale z pozoru warto przecież było, bo oto magik na dzień dobry zaczął spełniać życzenia gawiedzi. Zmienił System. Nie powołał Krychowiaka. Ani nawet Glika. Zapowiedział, że interesują go wyłącznie zwycięstwa. Koniec z „typowo polskim” minimalizmem! Zarządził ciszę medialną. Skórokopy mają się koncentrować na graniu, nie na pogaduchach z gryziklawiaturkami! I nawet tego premiowego upiora grubą kreską odkreślił, co – jak należy domniemywać – miało zaspokoić jeden z podstawowych fetyszy rodzimej kopaniny, czyli atmosferę. I co…?
Ano, pardonsik, gówno. Wielkie, rzadkie, ohydnie cuchnące kupsko.
Po raz enty okazało się, że – o żesz w mordę, jakim cudem…!? – na stojąco nie da się wygrać poważnego meczu w piłkę nożną. Nie ma znaczenia, czy (sorry za monotematyczność) grasz „3-4-3”, „4-2-3-1”, czy może „1-0-0-0-2-0-0-7 (zgłoś się)”. Kij to kogo interere, czy masz jedną „szóstkę” i jedną „ósemkę”, czy może dwie i pięć siódmych „dziewiątki”. Albo ruszasz dupę, albo dostajesz w jedynki (tu współczujący uśmiech w stronę Rafała Augustyniaka). I nieważne, czy twój selekcjoner nazywa się Santos, Brzęczek, Smuda, czy, w cholerę, Ulatowski.
Jasne, to dopiero pierwszy mecz, teoretycznie nie ma co wyciągać jakichś dalekosiężnych wniosków. Już w poniedziałek z Albanią może być – i oby! – znacznie lepiej. Ja bym po prostu chciał, żebyśmy nareszcie wyleźli z tego zatęchłego światka mitów i zaklęć i skupili się na podstawach. Die Grundlage. Na die Details jeszcze przyjdzie czas.
Na poziomie ogólnym jasne jest, że trzeba uzbroić się w cierpliwość. Rozmawialiśmy o tym parę miesięcy temu, pomysł na kadrę może być nakierowany na grę ofensywną, na defensywną, na posiadanie, na kontrataki, na - niech każdy wpisze co chce - byle był konsekwentnie wdrażany i doskonalony. U nas, wiadomo, zasadniczy problem to rzucanie się od ściany do ściany, a cudów przecież nie ma i cokolwiek Santos sobie wymyślił, minie parę meczów (co najmniej!) zanim kadra zacznie faktycznie to grać. Też jest to ten moment, kiedy trzeba myśleć o kreowaniu nowych liderów formacji, nie dlatego, żeby ci stale wałkowani Glik czy Krychowiak nie nadawali się już do grania w piłkę, tylko dlatego, że w obrębie aktualnie funkcjonującej grupy wielu piłkarzy przyzwyczaiło się do chowania się za ich plecami. I tu też problemy fazy przejściowej są nieuniknione - gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą.
Na poziomie szczegółów, tzn. przygotowania i personaliów Santos mocno się sparzył. Czesi byli nastawieni na intensywny początek, imponowali świeżością, determinacją, wygrywali pojedynki, sprawiali wrażenie szybszych, my zostaliśmy w blokach. Całkowicie nas zaskoczyli i to się nie powinno zdarzyć. Lewa strona, gdzie zaczęli Karbownik i Frankowski, funkcjonowała wręcz dramatycznie, serio to był trzecioligowy poziom, a Czesi mieli tam autostradę przez całą pierwszą połowę. Szymański jako odwrócony skrzydłowy zupełnie bezproduktywny, poza grą, strata za stratą - zdaje się, że Sousa zrobił ten sam błąd w debiucie. Zieliński zaczyna podwieszony pod Lewandowskiego i nie ma faceta, bo zwyczajnie nie dostaje piłek, przecież Linetty i Bielik (facepalm) nie rozegrają, on w Napoli też nie gra tak wysoko. W drugiej połowie Świderski grający tyłem do bramki, no ludzie, to już weźmy Piaseckiego czy innego Makucha jak to tak ma wyglądać. Dużo nietrafionych decyzji, dużo. Ale, patrz wyżej, tak chyba po prostu musiało być.
Pora uświadomić sobie,że po pierwsze, po drugie i po setne : "Nie mamy armat". Jak to był rzekł burmistrz jednego z miast do Napoleona, mającego pretensje ,że nie strzelano na jego powitanie . Kiedy burmistrz dodał, a po drugie ... Napoleon przerwał mu mówiąc : "Dziękuję , to po pierwsze wystarczy."
My jako wytrawni koneserzy nie poprzestaniemy na tym prostym i dla wielu wyświechtanym wyjaśnieniu i z lekka pogłębimy temat.
A zaczęło się jak w bajkach Disneya słodziutko i różowiutko, bowiem pismactwo jadło selekcjonerowi z dzióbka . Mir jaki otoczył Santosa był tak ogromny ,że prawie nikt nie ośmielił się czepiać powołań. Ba, nawet pismactwo posuwało się do wyjaśniania dlaczego tego czy owego nie powołał , pominął. Chyba Santosowi czytali w myślach .. Ja nawykły do służalczości pismactwa nie byłem zbytnio zaskoczony , aczkolwiek brakowało mi tego szumu medialnego towarzyszącego powołaniom wcześniejszych selekcjonerów kwestionującego niektóre wybory trenera i wskazującego innych kandydatów.Szczególnie ubodła mnie cisza nad brakiem powołania podstawowych kręgów kręgosłupa obronnego w osobach : Glika i Krychowiaka.To są wybitni reprezentanci i takie ich potraktowanie uważam za haniebne.
Postanowiliśmy przestać grzęznąć w przeszłości ,a takim jednym z dowodów miało być zamknięcie w szafie afery premiowej jednym słowem : przepraszam - kapitana reprezentacji. Prawie wszyscy zachwycili się zmianami jakie Santos wprowadził ,że wymienię : zakaz wypowiedzi zawodników do mediów, zakaz używania telefonów komórkowych i aktywności w mediach społecznościowych, trenowanie przed meczami wyjazdowymi na swoich obiektach ,a nie na stadionach rywali, podawania składu na 90 ' przed spotkaniem.Zakresu zakazu korzystania z elektroniki nie znam, choć chyba nie ma charakteru całościowego ,ale on, podobnie jak zakaz wypowiedzi wydaje się mało profesjonalny , bowiem w dzisiejszych czasach zawodnicy powinni mówić ,ale tylko to co im się nakaże. Tak jak w całym obecnym skomercjonalizowanym sporcie nastawionym na reklamy i marketing.
Kim jest i jakim warsztatem dysponuje trener Santos to doskonale wiedzieliśmy, bo Portugalię grającą pod jego batutą chyba każdy oglądał. Mówiąc nieco kolokwialnie to Santos jest za stary,aby się zmienić. Znaliśmy jego zasady , które w skrócie sprowadzały się do tego ,że jako człek rozumny i pragmatyczny taktykę ustalał pod charakterystykę graczy ,a nie odwrotnie oraz rezygnował z balansu w grze , bo liczyła się tylko obrona i atak. Gra Portugalii polegała na maksymalnym skracaniu przebywania w obronie w rozumieniu w sposób ścisły,a więc w strefie własnego pola karnego oraz na maksymalnym wykorzystaniu czasu w którym własny zespół posiada piłkę.
Nie było więc dla nikogo zaskoczeniem,że Santos ustawił zespól 4-2-3-1 na zasadzie przepołowienia , pół na pół, bowiem jeden defensywny pomocnik Bielik miał wspomagać obronę ,a Linetty atak.Sam dobór zawodników do I składu przed meczem ,a nie teraz po , też większych zastrzeżeń nie budził, bo mamy tylko trzech graczy światowego formatu ( Szczęsny , Zieliński, Lewandowski) oraz kilku zawodników grających w niezłych klubach zachodnich i na nich trener musiał oprzeć grę.
Domniemywać należy ,że plan taktyczny naszej reprezentacji zasadzał się na wykorzystaniu znanych słabości drużyny Czech, a więc nonszalancji w grze defensywnej będącej efektem ich wysokich umiejętności technicznych i przekonaniu,że rywale im piłki nie odbiorą oraz lekceważeniu dyscypliny taktycznej w obronie czego skutkiem były błędy we wzajemnej asekuracji.Wczoraj Czesi zagrali na swoim poziomie powielając dobrze znaną organizację gry oraz jej mankamenty.Wydaje się jednak ,że nasza drużyna nie potrafiła słabości Czechów wykorzystać w zbliżony sposób jak oni nasze.
W szczególności nie radziliśmy sobie z ich grą bez piłki. z wychodzeniem na czyste pozycje i na wolne pole i z wykorzystywaniem bocznych korytarzy.
Tym,którzy uznają wczorajszy mecz za katastrofę i kompromitację wskażę tylko to ,że w podstawowych parametrach statystycznych , poza ilością bramek, nasz zespół posiadał przewagę. Przegraliśmy, bowiem nie mieliśmy wczoraj środkowych obrońców, gdyż Bednarek i Kiwior byli ich marnymi atrapami. Wszystkie trzy bramki , a gdybyśmy mieli nieco gorszego bramkarza to byłoby ich 6 , padły po strzałach ze środkowych rejonów pola karnego. Opisywać jak padły bramki dla Czechów nie zamierzam, zwrócę tylko uwagę brak odpowiedzialności w bronieniu strefy w polu karnym, głownie przez Bednarka. Media pewno będą wręcz wyśmiewały Kiwiora , który nie zagrał dobrze ,ale przynajmniej chciał, w odróżnieniu od Bednarka. Mieliśmy tego pomieszania zmysłów dowód już w trakcie transmisji i tu dziwię się Podolińskiemu ,że nie prostuje , jako b. trener, bredni Borka. Otóż Kiwior był rzeczywiście w miejscu w którym padały bramki i nie przeszkodził mimo,że to były strefy przynależne do Bednarka. Ja nie mówię,że Kiwior zagrał dobrze, bo nie zagrał,ale uczciwość analityka nakazuje napisać,że środkowi obrońcy ,albo grają schodkowo, albo jeden gra głębiej ( stoper) ,a drugi przed nim ( libero) lub też w jednej linii.Kiedy grał Glik to on był stoperem i trzymał głębię obrony i wymiatał piłki,a np. Kiwior grał przed nim i odbierał, przeszkadzał , blokował dostęp oraz wprowadzał piłki do gry od obrony , tak jak w Katarze. Natomiast wczoraj środkowi zagrali w jednej linii ,a to oznacza,że mieli swoje strefy w polu karnym, Bednarek z prawej strony ,a Kiwior z lewej.Poza pierwszą bramką przy której źle zachowali się obaj , bo żaden nie krył przedpola od bramki oraz od piłki oraz bramkarz, to dwie pozostałe oraz trzy następne "setki" wytworzyły się po prawej, a nie po lewej stronie w polu karnym, a więc tej należącej do Bednarka. Nikogo nie usprawiedliwiam za dopuszczenie do utraty bramki po wyrzucie piłki z autu ,ale widać było,że nasz blok dwóch obrońców i bramkarz nie został nauczony jak się w takiej sytuacji zachować czyli kto ma co robić. Takie wykorzystanie naszych słabości dobrze świadczy o analitykach reprezentacji Czech, a gorzej o trenerze Santosie i jego sztabie.
Rozumiem te zakusy odmładzania, wymiany kadr na tzw. perspektywiczne, ale nie mam przekonania do tego ,aby ponosić tak wysokie koszty jak wczoraj.
Po wczorajszym spotkaniu można dojść do wniosku ,że : "Starych drzew się nie przesadza" - przynajmniej nie tak gwałtownie. Skoro od ponad 40 lat nasza reprezentacja grała głęboką i zagęszczoną defensywą oraz kontratakiem to wczoraj uświadomiliśmy sobie jak szalenie trudno przestawić się na grę otwartą i jak bardzo taka gra potrzebuje wysokiej klasy , przynajmniej jednego środkowego obrońcy.
Tylko ,że innego wyjścia nie ma , gdyż współczesny futbol w wykonaniu najlepszych to otwarta gra z decydującym wykorzystaniem indywidualności. Albo będziemy chcieli podążać za dominującym trendem ,albo będziemy zjeżdżać po równi pochyłej.
Ja nie lamentuję i w rozpacz nie popadam , bo nie mam mentalności zdradzonego kochanka .
Czytam ze prócz Zielińskiego i Lewego nikt nie chciał grać . Jeśli tak to 1:3 nie jest dramatem .
Nowy trener miał tydzień na treningi czyli jedna wielka lipa . Czy coś zmieni okaże się za kilka meczów ( tu zgoda z Sir Gawinem)
Nie awansować na te mistrzostwa to będzie sztuka . Połowa drużyn awansuje więc nie wydaje mi się ze w poniedziałek musimy wygrać . Jak tez przegramy to świat się nie zawali i dalej będziemy mieli 50% szans na awans .
Jak oddaje się stery polskiej piłki facetowi od disco - polo to mamy poziom jaki reprezentuje disco polo. Dwa trzy akordy załatwiają temat . Dla bardziej wybrednych i chcących ciut więcej to trochę mało .
Macie prawo do swych sądów,ale ja podsunę pod rozwagę jeden z często popełnianych błędów poznawczych .
Na swojej stronie Artur Jędrzejczyk (pozdrawiam) ostro pojechał po Kiwiorze , słusznie pisząc,że Wieteska czy Salamon nie byliby gorsi ( o swojej skromnej osobie zapominając). A ja z głupia frant zapytałem : a skąd wiesz,że obrona tej strefy to była jego broszka ?. Artur odparł, też słusznie ,że jak już tam Kiwior był to powinien być skuteczniejszy. Też prawda . Tylko ,że to nie usprawiedliwia Bednarka, bo wina spada na tego ,który chciał ratować,a nie na tchórzliwego nieroba, który nie wypełnił obowiązku. Jeszcze bardziej pobłądził Santos, który chyba dopiero w trakcie meczu uświadomił sobie ,że przybył z piłkarskiego kraju w którym posługują się komputerami, do piłkarskiego kraju ,w którym liczy się na palcach ,a tylko poniektórzy posiedli umiejętność posługiwania się liczydłami. Na ten fakt zwrócił moją uwagę jeden z reprezentantów,który ujawnił, że Santos uczulał ich na to ,że Czesi potrafią tworzyć groźne sytuacje podbramkowe po wrzutach piłki z autu.Przyjmując to przytoczenie za pewnik widzimy ,że trener Santos przybył z innej planety na której zawodnicy są tak wyszkoleni taktycznie ,że doskonale wiedzą co mają robić przy wrzutach piłki z autu przez rywali czyli każdy na boisku wie w którym miejscu na ma się ustawić , tak wobec piłki , miejsca jej wyrzutu, wobec partnerów i rywali. Santos nie przewidział,że nasi to analfabeci taktyczni, że oni tego nie wiedzą, że
ich trzeba abecadła nauczyć.
Sukcesy naszej reprezentacji w latach 1972-1982 wzięły się m.innymi stąd,że mieliśmy nadmiar bardzo solidnie wyszkolonych technicznie i taktycznie zawodników.
Ja często posługuję się tą wiedzą jakiej nabyłem w tamtych latach, bo gra owszem stała się szybsza,ale nadal istota futbolu polega nadal na sprawnym panowaniu nad piłką , na niepozwalaniu rywalom na strzelenie sobie gola i na strzelaniu im bramek. Reszta to dodatki .
Z początkiem 1965 roku do RKS Błonie, który był na 5 miejscu w B klasie przyszedł jako trener Andrzej Zelenay . Miał on nieco ponad 40 lat, a za sobą ponad 60 występów w I ligowej Polonii warszawa, 3 PP oraz 3 powołania do reprezentacji kraju.Ja w tym czasie byłem w drużynie juniorów młodszych po 3 latach trenowania w klubie.W tamtych czasach na takim szczeblu ,gra był traktowana jako hobby ,a zawodnicy starsi nie wiedzieli co to sportowy ,a nawet higieniczny tryb życia i picie gorzały było stałym elementem ich bytowania ,a zwłaszcza po wypłatach ( w fabryce były to 10 i 27 dzień miesiąca,a u "prywaciarzy" tygodniówka co piątek ). Ambitny Zelenay nie godził się na takie podejście i z wieloma się pożegnał lub też jak byli na kacu do składu ich nie wstawiał. Z tego powodu zaczął szukać zastępców w juniorach ,a nawet trampkarzach i tak ja mając 15 lat znalazłem się w kadrze B klasowej drużyny. W licealnej drużynie piłki grałem jako środkowy napastnik ,ale w klubie jako lewy obrońca, mimo ,że byłem prawonożny oraz jak etatowy stoper był niedysponowany - to grałem na środku obrony. Wtedy to jeszcze był system WM. Kiedy od sezonu 1965/66 awansowaliśmy do A klasy trener zmienił ustawienie na 4-3-3 i miałem, jako 16 latek, stałe miejsce w składzie na środku obrony.
Dla każdego wyszkolonego w tamtych latach zawodnika technika przyjęcia , podania piłki, strzału , wyskoku do główki to było abecadło, każdy z nas wiedział co ma robić na swojej pozycji w różnych sytuacjach boiskowych. To wszystko zostało zniszczone pod koniec lat 80-tych i 90-tych oraz pierwszych XXI wieku. Dopiero teraz PZPN opracowuje kompleksowy program szkolenia dzieci i młodzieży.
Dlaczego o tym piszę ? Bowiem widzę bardzo dokładnie jak ogromne braki w podstawowym wyszkoleniu technicznym i taktycznym mają nasi piłkarze,ale nie tylko , bo nauczono ich grać alibi czyli unikać udziału w sytuacjach w których mogą popełnić błąd. Ja pamiętam jak trener u trampkarzy , a potem Zelenay kategorycznie żądali ode mnie jako od obrońcy, abym zawsze był w tym miejscu gdzie rywal może nam zaszkodzić. Zelenay mówił ,że nie będzie miał pretensji jak nie zdołam przeszkodzić w zdobyciu bramki przez wroga, ale groził,że jak będę w tym czasie daleko od tego miejsca to da mi takiego kopa, że na dupie przez tydzień nie usiądę.
To oczywiście nie usprawiedliwia naszych obrońców, ale Santos musi jakoś ich pokarać, może nie tak jak Zelenay ,a może taki kop by im wyszedł na dobre. I nam przy okazji też .
Żeby była jasność . Osobiście uważam ze zmiana pokoleniowa musi nastąpić i teraz jest dobry czas na takie ruchy.
"Ja bym po prostu chciał, żebyśmy nareszcie wyleźli z tego zatęchłego światka mitów i zaklęć i skupili się na podstawach." - mhm, moim zdaniem do skupienia się na podstawach lepiej by posłużył mecz młodzieżówek U-20 Polski i Czech w Sosnowcu, który przegraliśmy 0:1 ale ten wynik nie oddaje tego jaka była dominacja naszych południowych sąsiadów w tym spotkaniu. Zerkałem na pierwszą połowę i dawali nam lekcję futbolu. I to są te podstawy, chociaż wydaje mi się że chyba coś się jednak na szczeblu centralnym w tych naszych kadrach młodzieżowych zmienia. Ta U-20 miała bodajże całkiem niezłe rezultaty (pal licho z nimi) tylko teraz Probierz zabrał kilku chłopaków do U-21 no i bez nich gra na tle młodych Czechów wyglądała już bardzo żałośnie. Wybijanka z nadzieją że struś pędziwiatr Fornalczyk coś tam z przodu kogoś wyprzedzi, uprzedzi. Niestety, mój wniosek jest taki że Czesi szkolą lepiej od nas, u nas jest większa podaż, więcej trenujących i z tej większej ilości mamy więcej indywidualności, ale średni poziom wyszkolenia przeciętnego piłkarza jest wyższy między Pragą a Pilznem, niż między Warszawą, Poznaniem, Wrocławiem i Krakowem. Po Rosickich, Nedvedach, Poborskich w talentach posucha, ale gdy objawią się trzy, cztery gwiazdy to zostaną uzupełnione tymi dobrze wyszkolonymi piłkarsko rzemieślnikami i Czesi będą mieli reprę ponownie na miarę tej z 1976 roku, lub z 1996, lub z 2004. U nas Błaszczykowski, Piszczek, Lewandowski, Milik, Zieliński, nawet Piątek w pierwszym swoim roku w Italii, plus bramkarze napędzili koniunkturę w Europie na potencjalnych ich następców, ale w tym jest więcej przypadku i daru niebios, że takimi talentami nad Wisłą akurat obrodziło niż zasługi systemu szkoleniowego.
Taka konstatacja przy okazji ostatniego naszego meczu. Według danych transfermarktu Czeska Fortuna Liga wartością swoich piłkarzy jest wyceniona na 226,5 mln €, a nasza Ekstraklasa na 247,2 mln €. Biorąc pod uwagę że u nas jest więcej o dwie drużyny wartości są zbliżone, tylko że czeskie kluby od lat grają w fazach grupowych europejskich pucharów, są klasyfikowane obecnie na 15 miejscu w Europie, a my upajamy się wyskokami Legii lub Lecha a nasze miejsce w rankingu to zaszczytne 26! Skąd ta różnica, skoro piłkarze w obu ligach są o zbliżonej wartości? Jest jeszcze jedna różnica istotna pomiędzy ligami. W Czechach w tym roku gra 101 obcokrajowców co daje niecałe 23% wszystkich piłkarzy, u nas jest 207 cudzoziemców co stanowi prawie 38% grających. Mhm, mają dwa razy mniej zaciężnego wojska, zagranicznych regimentów a mimo to posiadają silniejszą armię odnoszącą więcej sukcesów! Dziwny jest ten świat!?
Albiceleste co do tej postponowanej metafizyki, to spójrz jak teraz wszyscy zaklinają: z tej grupy musimy wyjść, nie mamy z kim przegrać, z Albanią musimy wygrać! Mhm, jeżeli będziemy grali tak jak w sobotę w Pradze, a Albańczycy tak jak w swoim ostatnim meczu w Warszawie tylko że z większym szczęściem, to niech niebiosa trzymają nas w swojej opiece.
ps
Co sądzisz o Michale Rakoczym? W U-21 z Austrią najlepszy na placu oprócz bramkarza, te przebąkiwania medialne że Santosowi się podoba i rozważa jego powołanie brałem z przymrużeniem oka, ale ... ?
Coś jest na rzeczy z tymi obcokrajowcami . Włoskie kluby nasciagaly nielada grajków z innych krajów i niby mają trzy drużyny w grze w lidze mistrzów ale reprezentacja nie awansuje do mundialu w Katarze i teraz zbiera cięgi u siebie od Anglii . Ci zresztą tez długie lata nie mieli reprezentacji mogącej ich zadowolić . Były przepadki ze w najsilniejszych drużynach w wyjściowej jedenastce nie było żadnego Anglika .
Mental tej kadry leży na łopatkach . Michniewicz rozłożył Legię a później reprezentacje . To jakiś toksyczny gość jest .
przydałoby nam się trochę łagodniejsze wejście w eliminacje, ale nie ma co narzekać, od Czechów na wyjeździe zawsze moglibyśmy i tak dostać, zatem nawet lepiej, że doszło do tego w lekko szokujących okolicznościach
No właśnie mnie jest odrobinę żal, że te okoliczności nie okazały się jeszcze bardziej szokujące. No bo teraz niby jakiś taki niesmak pozostał, niby wstyd, niby to, niby tamto, ale już się pojawiają głosy, że no kurczę, statystycznie nie było tak źle. I druga połowa lepsza. I przecież w ogóle o co tu rejwach robić, przecież za chwilę wygramy z Albanią (wygramy, prawda…?) i ten awansik takczysiak pozostaje niezagrożony, i bla, i ble, i w ogóle. A gdybyśmy tak w tej Pradze z łoskotem pierdolnęli o ziemię, gdyby skończyło się 0:6 (mogło), to maybe just maybe do tej naszej zaczadziałej bańki zaczęłyby się przedzierać jakieś promyczki smutnej, acz koniecznej do zrozumienia prawdy: my nie mamy problemu z techniką, czy taktyką. Znaczy mamy, owszem, ale nie tu jest pies pogrzebany. No bądźmy szczerzy, ci Czesi to też nie są nie wiedzieć jacy wymiatacze. My mamy głęboki problem kulturowy, który w dodatku sami sobie wyhodowaliśmy. I to są te najbardziej podstawowe podstawy, o które mi szło.
wielu piłkarzy przyzwyczaiło się do chowania się za ich [liderów – przyp. a-c10] plecami
Powiem więcej: od dobrych piętnastu lat ulubionym zajęciem piłkarskich reprezentantów Polski jest chowanie się za plecami. Zazwyczaj plecami trenera. Od półtorej dekady to selekcjoner jest winny absolutnie wszystkim niepowodzeniom Biało-Czerwonych. Nieważne, że ów selekcjoner zdążył się już sześciokrotnie zmienić. Nieważne, że przez kadrę przewinęły się dziesiątki piłkarzy. #winatrenera wciąż pozostaje constans. Piłkarze natomiast pozostają wyjęci spod jakiejkolwiek odpowiedzialności. I tu akurat nie zgadzam się z Senatorem. Nie jestem fanem Czesława Michniewicza, uważam jednak, że to nie jego wina. Tak samo przecież było (a przynajmniej często bywało) i za Smudy, i za Fornalika, i za Nawałki, i za Brzęczka (oj, tu to już w ogóle), i za Sousy nawet. Owszem, żaden z w/w nie jest jakimś trenerskim geniuszem. Każdy to i owo za uszami pozbierał. No ale, do ciężkiej cholery, żaden z nich nie biegał po boisku!
Ekspseudoszkoleniowiec Podoliński poświęcił wczoraj większość swego, pożal się Boże, komentarza na jakieś żałosne popiardywanie o systemach i ustawieniach. Kurde, może ja serio tępy jestem, więc niechże kto będzie łaskaw i mnie oświeci: co za różnica w ilu i jak licznych rządkach dziesięciu facetów stoi na boisku? Bo mnie się wydaje, że futbol to jednak nie alpejski slalom i rozmieszczenie tyczek naprawdę nie gra roli.
Pojawiają się też standardowe głosy o personaliach. No wiadomo, najlepszy piłkarz to ten, który akurat nie gra. Tyle tylko, że znów: co za różnica, czy w danym miejscu nieruchomo wbity w ziemię tkwi Iksiński, czy Ygrekiewicz i czy są mu na Transfermarkcie przypisane takie, czy może inne cyferki…?
W zatrudnieniu właśnie Fernando Santosa na stanowisku selekcjonera naszej kadry dostrzegam jeden zasadniczy plus. Otóż skończyć się wreszcie powinny te durne teksty o tym, że niby jak to nasze megagwiazdy mają słuchać jakiegoś przaśnego trenerzyny, co to przez całe zawodowe życie nosa poza Ekstraklasę nie wysadził. No nie, teraz mamy gościa, który podczas długiej i obfitującej w sukcesy karierze miewał pod opieką piłkarzy (znacznie) lepszych, niźli nasi reprezentanci. Wszyscy, z Lewandowskim włącznie. Nie da się już zatem wyjść przed kamery i wymownie sobie pomilczeć. Nie da się klepać trzy po trzy o niezbyt wartościowych treningach, czy wrażym specu od przygotowania fizycznego, co to, drań jeden, łapie piłkarzy za kostki i nie pozwala bramek strzelać. A skoro tak, wypadałoby wreszcie przestać pieprzyć i zacząć grać.
Bo owszem, ja się jak najbardziej zgadzam, że potrzebne są dyskusje o tym, czy ten nasz band to ma grać agresywnego punka, czy wysmakowanego prog rocka. I jasne, do wypracowania własnego stylu bezsprzecznie potrzeba cierpliwości i czasu. Ale niechże ten czas zacznie wreszcie płynąć. Trzeba podłączyć gitary do wzmacniaczy i uderzyć w struny. Bez tego ani rusz. Zwłaszcza, że nie da się już zwalić winy na producenta.
Co sądzisz o Michale Rakoczym?
Jakiś czas temu okazało się, że mamy wspólnych znajomych. Słyszałem od nich potwierdzenie tego, o czym w pasiastym światku mówi się od dość dawna: Michał musi bardzo uważać na głowę i jak diabeł święconej wody unikać przeświadczenia, że tych kilka w miarę udanych spotkań w Ekstraklasie czyni z niego super grajka. Jeśli mu się to uda, może zajść naprawdę daleko. Jeśli nie, prędzej raczej, niźli później wypieprzy się o własne ego.
Dlatego z robieniem wokół chłopaka większego szumu i wpychaniem go już teraz do dorosłej kadry to bym się mocno wstrzymał. Niechże on najpierw pokaże, że potrafi zagrać dobrze częściej, niż raz na kilka(naście) spotkań.
Jak na moje, z Glikiem w kadrze to jest trochę tak, jak z kilkunasto-dwudziestoparoletnim autem. Jeździsz nim od bardzo dawna, niejedną długą trasę zrobiliście razem i generalnie nigdy cię nie zawiodło. Nie da się jednak ukryć, że po pierwsze, trochę się wysłużyło. Tu coś stuka, tam coś puka, siam lakier obłazi i trochę rudej wlazło… Po drugie – i chyba ważniejsze – ono już naprawdę nie jest fancy. Nie ma multimedialnych ekranów, indukcyjnych ładowarek, ambientowych podświetleń i innych takich. Owszem, lata temu mogło robić wrażenie, dziś jednak, bądźmy szczerzy, staniki fruwać nie będą.
Kupujesz zatem nową furmankę. Odbajerzoną, odpicowaną, z potencjałem na prestiż. Ruszasz nią w trasę i, niestety, szybko wychodzi na to, że gadżety gadżetami, ale jakość materiałów pozostawia wiele do życzenia, a jakość wykonania to już w ogóle woła o pomstę. Klęka ci to cacko na autostradzie pośrodku niczego. Dzwonisz po lawetę, klniesz na czym świat stoi i w duchu obiecujesz sobie, że w następną trasę jedziesz złomkiem rocznik ’98. I kij z tym, że klimę musisz w nim obsługiwać z łapy.
Aha, przestań już klepać, że się nie znasz. To nudne
Natomiast w kontekście niedawnej dziennikarskiej i kibicowskiej histerii związanej z naszym stylem gry na MŚ wszelki sentyment zawodowych komentatorów do Glika jest faktycznie mocno zagadkowy, ponieważ jego obecność utrudnia lub wręcz uniemożliwia wprowadzenie pewnych rozwiązań taktycznych, i to nie tylko w zakresie wyprowadzenia piłki i zawiązywania ataku, ale przede wszystkim prowadzenia gry obronnej. Z nim w składzie trudno myśleć o obronie grającej wysoko i kompaktowym ustawieniu formacji.
@ iocosus
Czy Santos "ma problem z mentalem grupy" to się dopiero okaże, bez przesady, na razie zagrał tylko jeden mecz. Teza, że ekipa Sousy miała jakiś inny mental, bo wtedy z Węgrami wyciągneliśmy na 3:3, jest zupełnie nie do obrony w kontekście dalszych przygód reprezentacji pod wodzą tego dżentelmena (vide inauguracja ME przeciw Słowacji i cała historia rewanżu z Węgrami).
W piątek to była wg mnie historia nieco z gatunku shit happens i dopiero reakcja na to zdarzenie może powiedzieć nam więcej.
Ilu mamy kontuzjowanych którzy gdyby nie to mieliby twoim zdaniem pewny plac ? Ja wymyśliłem tylko Zalewskiego z Romy , ale pewnie jest jeszcze kilku . No i teraz Cash
Świderski (41. min.)
Żółte kartki: Linetty, Salamon – Hysaj, Laci
Polska: Szczęsny – Frankowski, Bednarek, Salamon, Kiwior – Kamiński, Linetty (78' D. Szymański), Zieliński, Zalewski (68' Skóraś) – Lewandowski, Świderski (89' S. Szymański)
Albania: Strakosha – Balliu, Kumbulla, Mihaj, Hysaj – Ramadani, Gjasula (88' Laci), Asani (70' Mehmeti) – Asllani (75' Bajrami) – Uzuni, Cikalleshi (75' Seferi)
Uff, ważna wygrana. Gra na kolana nie rzucała, meczu pamiętać się nie będzie, ale przynajmniej można chwalić: Świderskiego, Salamona, Linettego.
Senatorze, trudne pytanie, bo Milik choćby z pewnością cieszy się większym uznaniem niż Swider, ale nawet po tym dzisiejszym meczu to trudno powiedzieć kto zasługuje na pierwszą jedenastkę. Świderski udowodnił że nie został wystawiony na kredyt. cdn.
Man of the match nr 1 to oczywiście Świderski a nr 2, to oczywiście Salamon. Mam wielką nadzieję, że Santos przestanie słuchać podszeptów menadżerów i na zasadzie "cudze chwalicie, swego nie znacie" jednak spojrzy łaskawiej na naszą Ekstraklasę.
Bardzo słaby mecz Lewandowskiego, w I połowie był cofnięty do rozgrywania i całą połowę przedreptał. W II połowie zmienił się ze Świderskim i od razu coś się zaczęło dziać w polu karnym Albanii.
Glik - czy dziś Salamon udowodnił że jest życie po życiu bez Glika. Za wcześnie na taką deklarację, ale Bartek udowodnił jedno że warto nie obrażać się na Ekstraklasę.
Dawidowicz - niby obecnie w grze, ale po ciężkiej kontuzji. Gdyby był w formie z meczu z Anglią na Narodowym to dla mnie bezwzględnie miałby miejsce w podstawie. Oby do swojej optymalnej dyspozycji powrócił, wówczas chciałbym żebyśmy grali trójką w obronie w składzie Paweł Dawidowicz, Bartosz Salamon, Maik Nawrocki.
Moder - zanosi się na 1,5 roku bez gry w piłkę, oby zaczął w ogóle grać.
Milik - o nim już było, Świder w kadrze ma to co Grosicki - gra w niej lepiej niż w klubie, ale jeżeli Arek Milik będzie miał podstawę w Juve to będziemy go sadzać na ławce?
Bereszyński - bardzo żałuję że nie zagrał z Czechami, bo wówczas na Albańczyków być może Santos wypuściłby Karbownika, a to by była dużo lepsza okoliczność dla Michała do zaprezentowania tego co ma najlepsze. Może by się tak szybko nie ugotował jak z Czechami.
Kamil Piątkowski - u nas traktowany jako środkowy obrońca, ale Mati Borek zwrócił uwagę że w Gent ostatnio on gra na prawym wahadle. Cash kontuzjowany i objeżdżany bezlitośnie przez Czechów, Frankwoski z Albanią mnie nie przekonał, może to jest ciekawa opcja na prawą flankę(!?), przyznaję żadnego meczu Gent nie widziałem.
Reca - subiektywnie nie, nie i jeszcze raz nie. Jestem do niego uprzedzony.
Śmieszy mnie tekst mniej więcej taki - za mocny przeciwnik na początek - przecież my w grupie mamy samych łachów, łachów, powtórzę ŁACHÓW przez duże Ł - przepraszam że używam takiego słowa, ale dokładnie tak jest - to jeszcze źle?
Czy Michniewicz zabrał mental kadrze - ło matko - Lewandowskiemu? Zielińskiemu? Frankowskiemu? Linettemu? Mag z Gdyni przyszedł i rzucił na nich czar.
Czy Glik Krychowiak są potrzebni kadrze? - najpierw zadajcie sobie pytanie Do czego? do zremisowania z Czechami - pewnie tak, do wyjścia z grupy na ME za ponad rok? nie sądzę. Do dalszej gry w kadrze w ich wieku i w sposobie grania? serio? to może jeszcze Jedza i Pazdan
Ja bym sobie zadał pytanie czy Lewandowski jest tej drużynie potrzebny - facet wyraźnie spuszcza z tonu, jest coraz starszy i będzie coraz słabszy - przykre ale prawdziwe. Może wreszcie radykalnie odmłodzić tą grupę, poszukać nowych liderów, a nie wracać wciąż do starych zgranych kart.
I na koniec - Salamon - zbawca defensywy i kreowany na nowego lidera - super, tylko z kim on brylował? co będzie przy lepszym przeciwniku? to samo co w każdym poważnym klubie którym grał - błędy i zjazd do bazy - 32 letni zbawca defensywy.
Santos wykazuje spore umiejętności manipulatorskie ,że zwrócę uwagę tylko na jeden fakt. Porażka z marną drużyną Czech była nie tylko dotkliwa dla naszej drużyny ,ale przede wszystkim dla Santosa, bowiem jego sława jest większa ,niż reprezentacji Polski. Wymyślił on więc sobie ,że to sprawka tego ,iż nie rozpoznał zawodników , bo nie miał żadnego meczu tzw. towarzyskiego ,a miał tylko 4 dni na treningi . Otóż przestańmy wreszcie opowiadać bajeczki ,że w reprezentacji jest trener. Nie!,w reprezentacji takiej jak nasza jest wyłącznie selekcjoner . Jego zadaniami jest wybrać kadrę , dobrać zawodników do składu oraz ustalić założenia taktyczne , których podstawą jest ustawienie wyjściowe. Santos obserwował zawodników i sam ich wybrał ,a mało tego jako selekcjoner reprezentacji Portugalii miał rozpracowane charakterystyki wszystkich naszych zawodników, poza Ledermanem, który i tak nie zagrał. W meczu z Czechami przecenił walory obronne Bednarka i Kiwiora - co uważam za jego bardzo poważny błąd poznawczy. Mimo wszystko powinien wiedzieć,że i Bednarek i Kiwior grali poprawnie ,ale wyłącznie w obecności na boisku Glika, który nimi kierował. Dobrze, że to pojął i na mecz z Albańczykami wprowadził jako szefa obrony Salamona. Nie tylko Santos, ale żaden selekcjoner nie wykonuje w reprezentacji pracy trenera , on tylko wybiera .
Nie można mieć pretensji do Santosa ,że nie docenił negatywnego znaczenia afery premiowej dla stanu morale reprezentantów. Ta afera to była i jest nadal nierozbrojona mina. W moim przekonaniu to obowiązkiem PZPN było wyczyszczenie atmosfery, a związek uznał ,że to nie jego sprawa. A czyja ? Winę usiłuje się zrzucić na Skorupskiego,a on tylko ujawnił co wszystkim kadrowiczom leży na wątrobie.Pośrednio obwinia się dziennikarza, a ja uważam,że ten wywiad to była porządna , rzetelna dziennikarska robota.Piłkarze mają żal i słusznie , bo premia od władz im się należała i należy, a że dyskusje tyczące jej podziału ujawniły sprzeczne interesy - to normalne. Dziwić by się należało ,gdy sporu nie było. PZPN nie może nadal robić za strusia i musi ten poważny problem rozwiązać. Chodzi o to co się nazywa atmosferą , gdyż wszelkie badania dowodzą,że tzw. zła ( w każdym rozumieniu , także intuicyjnym ) zwyczajnie szkodzi.
Mimo ,że od lat przed każdym meczem reprezentacji słyszę z jakim to silnym rywalem się mierzymy to nadal wywołuje to u mnie irytację.Bowiem jak nasi przeciwnicy , jak np. Czesi są takimi mocarzami to skąd tyle okrzyków oburzenia ,że z nimi przegraliśmy. Podobnie było przed spotkaniem z Albanią, kiedy to nawet w dyskusji w studio licytowano się w jak znanych klubach ,który Albańczyk gra, jak by to miało jakiekolwiek znaczenie . Bo przecież oni nie grali w klubach,ale w swojej reprezentacji ,a ta jest notowana w strefie stanów niskich. Mało tego ja nie potrafię pojąć : do kogo ta mowa ?. Piłkarze wiedzą z kim mają do czynienia, kibice także nie przypominają sobie ,aby Albania odnosiła jakiekolwiek sukcesy na arenie . Więc po co ? Aby pochwalić się,że wiedzą gdzie który ich piłkarz gra ?. W dobie internetu to każdy to wie . Być może to ma mobilizować ,ale to nie rola dziennikarzy ,ale trenera i sztabu. Na szczęście już te brednie o motywowaniu odeszły do lamusa, bo bzdurne twierdzenie ,że słaby jest mocny tylko rozbawia . Chyba dziennikarze powinni wreszcie oceniać jak gra nasz rywal czyli co sobą reprezentuje i co trzeba zrobić,aby go pokonać.
Podobnie podchodzono do składu naszej reprezentacji na wczorajsze spotkanie. Z jednej strony kupiono ten tekst Santosa, że on biedny nie znał wartości zawodników i wystawił z Czechami nie tych co należało , ale z drugiej potraktowano tamten skład niemalże jak wzorzec metra z Sevres i do niego odnoszono zmiany. W moim przekonaniu Santos jeszcze nie raz przekona się,że jak gra poszczególny zawodnik w klubie , jaką ma charakterystykę opisaną przy pomocy algorytmu i parametrów - to to nie przekłada się bezpośrednio na grę w reprezentacji, czego dobitnymi przykładami są Zieliński i Lewandowski.
Chodzi nie tylko o spełnianie nieco odmiennych ról,ale i o wykonanie zadań na pozycji na jakiej zostaje dany zawodnik wystawiony. Współczesny futbol odszedł od prymitywnego pojmowania tzw. futbolu totalnego na rzecz perfekcyjnego opanowania zadań wynikających z zajmowanej pozycji na boisku. Najpierw trzeba umieć być doskonałym obrońcą, defensywnym czy ofensywnym pomocnikiem ,skrzydłowym, napastnikiem , a dopiero niejako dodatkowo można spełniać inne boiskowe funkcje.Mało tego nawet zajmowanie takich samych pozycji w klubie i w reprezentacji nie zawsze spełnia kryteria efektywności.To skutek błędnego wyboru modelu szkolenia młodzieży np.w Legii gdzie mamy tak znakomicie wyszkolonych technicznie zawodników jak Szymański czy Karbownik ,a których przydatność w reprezentacji jest znikoma, bo nie mają opanowanej sztuki gry na żadnej pozycji . Stąd też zachodnie kluby kupują jak najmłodszych , zdolnych graczy ,aby ich przysposabiać do gry w nowoczesnym wydaniu.
Niezależnie od tego jak podejdziemy do podstawowego składu nieudanego spotkania z Czechami to po takim meczu trener ma do wyboru dwie opcje ,albo pozostawić zawodników na następny mecz dając im szanse rehabilitacji ,albo dokonać radykalnej wymiany. Jak zauważyliśmy Santos wybrał wariant pośredni, połowiczy , bo wymienił 40% wprowadzając na plac gry : Salamona, Zalewskiego , Kamińskiego i Świderskiego. Obok tych zmian toczą się niebanalne spory o system gry oraz o szybkość wymiany pokoleniowej.To,że wymiana pokoleniowa w naszej reprezentacji musi nastąpić chyba nie budzi zastrzeżeń, bo mówiąc trywialnie biologia nie pytana sama dokonuje selekcji. . Musimy jednocześnie być gotowi na to ,że wprowadzanie młodych graczy do reprezentacji odbywa się metodą prób i błędów oraz dawania im powtórnych szans w przypadku słabszych występów. W przypadku zawodników starszych margines błędnej decyzji jest mniejszy, bo potrafią oni zdyskontować swe ogranie i zdobyte doświadczenie.Po meczu z Czechami pojawił się głosy ,aby powoływać np. Glika , Jędrzejczyka, Krychowiaka czy Grosickiego.Moim zdaniem oni zasłużyli, podobnie jak Błaszczykowski na oficjalne pożegnania ,ale nie na powoływanie w meczach o stawkę.Nieuchronnie to samo czeka nas jeżeli idzie o Roberta Lewandowskiego .
W przypadku ustawienia to Santos dokonał rewolucji taktycznej. Ja spodziewałem się kontynuacji systemowej z modyfikacjami ,ale Santos z ustawienia 4-2-3-1 przeszedł na 3- -4-3 , z Salamonem jako środkowym obrońcą, bez defensywnego pomocnika , bo Linetty miał asekurować ofensywnego libero Zielińskiego oraz Lewandowskim jako fałszywym środkowym napastnikiem. Wszyscy trzej zdali egzamin nadspodziewanie dobrze. Salamon nie tyle wyrósł na "kierownika " obrony , ile Kiwior i Bednarek mu się podporządkowali i to głównie dzięki niemu wszyscy dokładnie pilnowali swoich stref oraz głębi obrony. Natomiast taka ofensywna funkcjonalność środkowych pomocników w połączeniu ze skutecznością obrońców spowodowała efekt w postaci oddania kilku groźnych strzałów przez graczy Albanii z dystansu. Jednocześnie cofniecie się Lewandowskiego i krycie go przez 3 zawodników Albanii z jednej strony zmusiło rywali do zwiększenia funkcji defensywnych kosztem ofensywnych , jak również dało możliwości zaistnienia w opuszczonej przez Roberta strefie Świderskiemu i Kamińskiemu. I trzeba przyznać ,że Świderski tę szansę znakomicie wykorzystał, nie tylko strzelając bramkę ,ale będąc stałym zagrożeniem dla rywali w rejonie ich pola karnego , czego nie można powiedzieć o Kamińskim.
Po dwóch spotkaniach łatwo dostrzegamy opór materii w postaci starych nawyków większości naszych reprezentantów, bo owszem gramy bardziej otwartą piłkę, ale nadal mało odważnie,asekurancko, wręcz bojaźliwie, bo najczęściej pod presją do tyłu ,a co najwyżej do boku. Bezpieczeństwa dla własnej bramki nadal prawie zawsze upatrujemy w cofnięciu się większością sił pod własne pole karne,a nie poprzez zmuszanie rywali do przyjęcia postawy obronnej.
Bez zmiany nawyków na sukcesy nie mamy co liczyć.
Dziękuję i szczerze napiszę , myślałem ze mamy więcej zawodników w zanadrzu z których trener nie mógł skorzystać z powodu kontuzji . Trzeba jeszcze zauważyć ze z tych co wymieniłeś Glik czy Milik to już zawodnicy „starzy „
Dlatego mam następne pytanie . Kto z młodych następców rokuje ? Chodzi mi o poziom jaki osiągneli np Krychowiak , wspomniany Glik czy choćby Grosicki ?
Który zbliży się do solidności Bereszynskiego , naszego Jędzy ? Moim zdaniem krucho . Następcy to środek albo i dół europejskiej piłki i wyżej pewnego poziomu nie podskoczą .
Ale to co powyżej nie oznacza że tym "kwiatkiem do kożucha" czyli naszą reprą nie mamy prawa się zajmować. Mieliśmy samorodki, samosiejki na polu uprawnym naszego pms, które rozkwitły w poprzedniej dekadzie, a apogeum wzrostu przypadło na 2016 rok. Po nim już jesteśmy w okresie przekwitania, ale przynajmniej dla mnie to nie oznacza że uprawą następnych kwiatków nie trzeba się zajmować, choć w swej masie to nie będą róże a w większości pospolite dmuchawce lub osty. Jedno szlachetne Ziele jednak mamy, może wykiełkują mu podobne tylko że w tym polu traw trzeba je wypatrzyć, a później umiejętnie wypielęgnować. Wybraliśmy ogrodnika, fachmana z Portugalii do tego celu i możemy patrzeć mu na ręce.
"Salamon - zbawca defensywy i kreowany na nowego lidera - super, tylko z kim on brylował? co będzie przy lepszym przeciwniku? to samo co w każdym poważnym klubie którym grał - błędy i zjazd do bazy - 32 letni zbawca defensywy." - kwestia w tym, że raczej "na dziś" nie widać lepszego, zbawić nas nie zbawi do mistrzostwa Europy nie doprowadzi ale na eliminacje powinien wystarczyć, przecież tam są same łachy. Później może zaliczy coś na miarę turnieju Pazdana z 2016 roku, dla Fernando Santosa i dla nas już to powinno wystarczyć to i tak by było niespodziewane zwieńczenie kariery dla Salamona.
Dalkub proste pytanie kogo byś wolał Glika w formie z Kataru (problematyczne czy nawet do takiej powróci) czy Salamona w obecnej dyspozycji?
Bednarka nie przekreślam, ale niech wpierw wróci do formy a później do repry, a nie odwrotnie, Kiwiora widzę tylko w trójce obrońców nawet ogranego i w rytmie meczowym, Walukiewicz na zakręcie kariery, Wiśniewski niech wpierw wywalczy stałe miejsce w jedenastce Spezii, Michalski niech się wybije z 2 Bundesligi, Bochniewicza pamiętam jako "cumujący w porcie Batory". Piątkowski terminuje na wahadle.
Dla mnie pozostają w kontekście repry: zdrowy Dawidowcz, progresujący Nawrocki i doświadczony Salamon.
Mieliśmy i ciągle mamy trzech nastolatków: Kacpra Kozłowskiego, Tomka Musiałowskiego obaj rocznik 2003, oraz Kacpra Urbańskiego rok młodszego. Całej trójce przypisywano ogromny ofensywny potencjał, talent na miarę Rafała Wolskiego, Michała Janoty, Huberta Adamczyka. I właśnie co osiągnęła wymieniona starsza trójka? Z tego co im prorokowano to nic! Co osiągną Kozłowski, Musiałowski, Urbański, jeszcze rok temu zakładałem że przynajmniej jeden powinien się wybić na seniorskim poziomie, teraz pewności takiej nie mam, choć Kozłowskiego powołał Santos, Musiałowskiego Probierz do U-21, a Urbański właśnie z kolegami (w tym gronie i Igor Strzałek) wywalczył awans do Euro U-19.
Do swojego czempionatu wywalczyła awans również U-17 i to są te "jaskółki" naszego szkolenia, nie awanse ale to że gramy w miarę otwartą piłkę, z dużą intensywnością i że pojawiają się indywidualności w tych drużynach.
Mnie ciekawi jak się potoczą losy Tomasza Pieńki i Bartka Kłudki z Zagłębia Lubin, szczególnie ten pierwszy ma "papiery", swoboda z jaką wkręca obrońców przyznaję że mi imponuje. Bardziej mi się podoba niż Musiałowski z Liverpoolu.
Tylko jak zaznaczył Albiceleste z tym kreowaniem "na gwiazdy" trzeba uważać. Głowa, głowa, głowa!
Zajmuj się do woli analizowaniem, szukaniem pozytywów, negatywów - ja nie chcę, nie mogę i nie mam zamiaru niczego ci zabraniać - mój wpis był po to by pokazać że wszystkie te wypowiedzi mają prostą konkluzję i dopóki nie wyprodukujemy zawodników, będzie się można zaanalizować na śmierć i tak nic to nie da.
Glik czy Salamon oto jest pytanie - a moja odpowiedź na nie jest najprostsza z możliwych - "żaden" - nie mam klasowego obrońcy w wieku dojrzałym? to biorę nawet trochę słabszych w wieku niedojrzałym - mam Kiwiora - tak wiem teraz słaby, mam kilku w lidze włoskiej, mam Maika, szukam w młodzieżówce i daję im grać, popełniać błędy, aby za lat 3-5 wychować sobie 3-4 co mogę nimi grać na solidnym poziomie.
Jestem za rozwiązaniami mocno radykalnymi - kolega Glik Salamon Krychowiak a być może nawet Lewandowski - mecz pożegnalny, kwitek puchar buzi i tyle. Kadrę trzeba odmłodzić bo stare zgredy nie gwarantują niczego co widać od jakiegoś czasu. Najbardziej żałuję że byli w Katarze, bo wtedy jakoś bardziej naturalnie by to poszło.
Przed meczem atmosfera była mocno letnia , bo właściwie media skupiły się na pożegnaniu Kuby Błaszczykowskiego oraz na zastanawianiu się czy reprezentacja zagra na trzech czy na czterech obrońców.
Osobiście temat Błaszczykowskiego uważam za wyczerpany w tym sensie ,że dobrze się stało, iż został godnie pożegnany .
Natomiast te rozważania o systemie świadczyły o głębokim nierozumieniu specyfiki pracy trenera, a właściwie selekcjonera - z reprezentacją.W klubie trener może sobie pozwolić jak np. Papszun na ustalenie koncepcji gry i o ile prezes ( właściciel) mu pozwolą na jej konkretyzację w postaci doboru materiału zawodniczego pod system.
W klubie możliwy jest system jako model pierwotny. Natomiast w reprezentacji system ( ustawienie) ma charakter wynikowy w tym sensie ,że trener na podstawie analizy możliwości ( w tym umiejętności) własnych zawodników oraz sposobu gry rywali dobiera tych najlepszych i to pod nich ustala ustawienie oraz organizację gry.
Nie trzeba być uczonym w piśmie ,aby dostrzec,że przeciwko drużynie niemieckiej każdy zespół , nie tylko nasz, musi w pierwszej kolejności zabezpieczyć dostęp do własnej bramki, bowiem Niemcy grają bardzo aktywnie, szybko, do przodu , stosując wymienność pozycji , grając na wolne pole , głównie prostopadłymi podaniami za plecy broniących. Zadaniem całego zespołu jest więc konsekwentna i zdyscyplinowana gra w defensywie. Lecz żaden zespół nie wytrzyma presji trwającej przez całe spotkanie i musi sam stwarzać sobie okazje do atakowania , albo przez grę kontratakiem albo poprzez utrzymywanie się przy piłce w środku pola gry.Nie sięgając zbyt daleko w czasie to pierwszą metodę stosował Michniewicz ,ale Santos uznał,że jest to koncepcja przestarzała i na dłuższą metę samobójcza. Również z tego względu ,że gros naszych reprezentantów wywodzi się z klubów zagranicznych ,a tam tak już się nie gra.Tak więc wybór dla Santosa był raczej oczywisty, tym bardziej,że uznał ,że ma dwóch dobrych realizatorów tej koncepcji, w osobach Piotra Zielińskiego i Sebastiana Szymańskiego.Poprzedni selekcjonerzy w roli ofensywnego pomocnika widzieli tylko Zielińskiego ,a Sebastiana przesuwali na skrzydło ,dodać trzeba ,że z miernymi efektami. Trener Santos uznał,że obaj mogą zmieścić w jednym składzie wyjściowym.
Ten wybór miał swoje konsekwencje w doborze ustawienia , bo wchodziły w grę tylko trzy warianty, albo 3-5-2, albo 4-4-2 albo 4-1-4-1. Gra na trzech obrońców jak sądzę została zarzucona z tego względu,że w zespole nie ma wysokiej klasy zawodników spełniających funkcje wahadłowych. To nie sztuka jest powiedzieć temu czy owemu ; "słuchaj zagrasz na wahadle" ,ale przeciwko takiemu rywalowi jak Niemcy to trzeba to umieć zagrać bardzo dobrze. Ryzyko niepowodzenia było zbyt duże i Santos jego nie podjął. I słusznie. Gra 4-4-2 na dwóch ofensywnych pomocników była stosowana ,ale 45 lat temu, bo okazała się mało efektywna w kontekście zabezpieczenia własnego przedpola i najpierw wprowadzono grę w środku na jednego ofensywnego i jednego defensywnego ,a pod konic lat 90-tych na dwóch defensywnych. Gdybyśmy jeszcze dysponowali w obronie tym co nazywano libero ,to można byłoby próbować,ale bez niego - to tak samo jak przy 3-5-2 ryzyko niepowodzenia przewyższało korzyści.
Czyli po prawdzie to Santos sam siebie skazał na system 4-1-4-1.Przy takiej opcji na skrzydłach musieli grać zawodnicy szybcy, dynamiczni, waleczni , nadążający w defensywie za akcjami rywali prowadzonymi bocznymi sektorami boiska i wybrał trafnie Kamińskiego oraz Skórasia. Defensywny pomocnik musiał być dobry w odbiorze i przechwycie oraz dysponować świetną wytrzymałością,aby móc grać ofiarnie i tu trafił w dychę wystawiając Damiana Szymańskiego.
Niestety trener w samej obronie ma niewielkie możliwości wyboru, bowiem nasi obrońcy to co najwyżej zawodnicy wagi lekkiej.I nie same mierne umiejętności decydują o ich niskiej ocenie,ale braki na poziomie reakcji (reaktywność) , a przede wszystkim na poziomie decyzyjności. To te rażące mankamenty spowodowały ,że Niemcy z dużą łatwością dochodzili w naszym polu karnym do pozycji strzeleckich. I to obronom tych strzałów na bramkę , Szczęsny zawdzięcza fakt ,że stał się bohaterem naszej drużyny i najlepszym zawodnikiem na boisku.
Lecz powiedzmy sobie szczerze, to,że bramkarz jest najlepszy w zespole- drużynie splendoru nie przynosi.
Niewątpliwie nasza reprezentacja notuje progres ,ale jak na mój gust wypaczony - jest on mniejszy niż się spodziewałem. Wynik spotkania z Niemcami mej oceny nie zmienia.
Zacznijmy od tego ,że przegrała zasłużenie,a wynik powinien brzmieć 2:4 , bowiem bramka przy stanie 2;1 została przez rywali po rzucie rożnym zdobyta prawidłowo.
Owszem na przerwę po pierwszej połowie reprezentacja schodziła z wynikiem 2;0,ale grała tak nieporadnie,że tym rozzuchwaliła Mołdawian, którzy w II połowie nas rozszarpali.
Pierwszym winnym jest trener Santos, którego tak jak chwaliliśmy za dobranie właściwiej koncepcji gry na Niemców, tak musimy zganić za nieodrobienie lekcji przed spotkaniem o punkty z Mołdawią.
Nie wątpię,że trener Santos dokonał analizy gry Mołdawian, pewnikiem głównie na podstawie ich meczu z Czechami,ale w moim przekonaniu ( sądząc po tym jakie wnioski wyciągnął) była to analiza powierzchowna ,nacechowana niedocenianiem rywala i przecenianiem własnych możliwości. Nie trzeba drobiazgowych analiz ,aby wiedzieć,że zespół Mołdawii ma skromne możliwości podjęcia wyrównanej walki z większością rywali i tym samym jego poczynania ograniczają się do przeszkadzania rywalom i szukania szans w kontratakach prowadzonych bocznymi sektorami i wrzutkach piłek w pole karne oraz w stałych fragmentach gry.
Ten opis stanowił dla Santosa podstawę do ustawienia z trójką środkowych obrońców ,co ma ten walor ,że teoretycznie zabezpiecza przed wykorzystaniem zagrań, dośrodkowań w pole karne z gry , jak i stałych fragmentów ,bo zapewnia przewagę liczebną w tym rejonie boiska.
Ponieważ Santos uznał za nieodzowne wystawianie razem Piotra Zielińskiego i Sebastiana Szymańskiego to ustawienia mogły być w zasadzie dwa,albo 3( obrońcy)-3 (defensywny pomocnik + dwaj wahadłowi, 2 -( ofensywni pomocnicy) -2 ( napastnicy) , albo 3 ( obrońcy) 1- ( defensywny pomocnik) - 4( wahadłowi i ofensywni pomocnicy) - 2 (napastnicy). Pierwszy wariant to maksymalnie zminimalizowanie ryzyka uzyskania przewagi rywali w okolicach naszego pola karnego , zaś w ataku cierpliwe szukanie i wykorzystywanie luk w ich systemie obronnym.
Drugi wariant to oparcie gry na przejęciu inicjatywy i dzięki temu kontrolowanie poczynań rywali oraz uniemożliwienie im wykorzystania swoich silnych stron.W sumie chodzi o to ,aby niejako zmusić przeciwnika do koncentracji swych sił na grze defensywnej , tak , aby poczynania ofensywne rozpoczynali jak najdalej od naszej bramki i jak najmniejszymi siłami.
Jak było widać Santos wybrał ten drugi wariant ,ale mógł dobrać do niego albo wahadłowych ,albo przebojowych skrzydłowych. Ten drugi wybór moim zdaniem byłby zgodny z przyjętą filozofią ( ew. Kamiński i Skóraś), natomiast trener zdecydował się na Frankowskiego i Zalewskiego , którzy dają więcej w defensywie.Tym samym trener wykazał niekonsekwencję, bo albo wybiera się grę opartą na dynamice ,albo na równowadze w ofensywie i defensywie.
Ta niekonsekwencja w doborze środków do metody w I połowie została niejako przykryta dwoma zdobytymi bramkami . Tylko,że one nie były efektem dobrej gry zespołowej ,ale współdziałania Milika z Lewandowskim i odwrotnie. Szczególnie źle grali Kędziora, która gubił się w poczynaniach obronnych oraz Zieliński, który pokazywał się do gry ,ale tylko po to ,aby tracić każdą piłkę na rzecz rywali.
Trener Mołdawian dostrzegł ,że nasza drużyna nie zabezpiecza kadrowo rejonu przed środkowym rejonami boiska ,tak jak by tej strefy nie przydzielono ani Damianowi Szymańskiemu , ani obrońcy ( Bednarek ?),a tym samym możliwe są indywidualne ataki z głębi pola ,a prawa strona naszej obrony zieje pustką.
To,że zespół Mołdawii potrafił te systemowe słabości wykorzystać do tyle ich zasługa, ile wina naszego zespołu , który widząc po ich pierwszej bramce co się święci - nie potrafił utrzymać przewagi bramkowej.
Przykro to napisać,ale nasz zespół stanął w rozkroku pomiędzy strukturalnie defensywną taktyką wdrażaną przez Brzęczka i Michniewicza, a próbami przejścia do gry nakierowanej na ofensywę lansowanymi przez Sousę i obecnie Santosa. Straciliśmy zalety obronne ( konsekwencja, dyscyplina taktyczna , ostrożność) ,a nie zyskaliśmy ofensywnych ( wytwarzanie sytuacji bramkowych , zagospodarowanie sił rywali w obronie ).
Jak widzieliśmy Santos w II połowie dokonywał zmian personalnych,ale chyba tylko po to ,aby pokazać ,że chce coś zmienić. Ale rzadko udaje się zmienić na lepsze działanie wadliwie uruchomionego mechanizmu z nietrafnie dobranymi trybami.
W miejsce progresu w grze i wynikach w naszym zespole nastąpił regres. Trener Santos zamiast kontynuować wdrażanie nowego podejścia taktycznego i organizacji gry, przedwcześnie wszedł w fazę dostosowywania ich do wymagań wynikających z analizy sposobu gry każdorazowego przeciwnika.Prosta logika dowodzi,że aby coś zmienić , dostosowywać do sytuacji - to trzeba najpierw to coś mieć.Na lotnym piasku niczego trwałego się nie zbuduje.