- Kategoria: Kalejdoskop futbolowy
- Zbyszek
Zezem. Sny o potędze.
Leopold Staff: ”Bo o to chodzi jedynie,
by naprzód iść śmiało,
bo zawsze się dochodzi,
gdzie indziej niż się chciało”.
W obecnej dobie nikt nie ma wątpliwości, że realizacja nawet najbardziej zbożnych celów uzależniona jest, najogólniej mówiąc, od zasobów kapitałowych. Statystyki nie pozostawiają złudzeń, że w futbolu bogaci odnoszę większe sukcesy i dzięki nim stają się jeszcze bogatsi - co sprawia,że pomiędzy nimi, a resztą rośnie czeluść przepaści.
Nie znamy wyników finansowych Legii Warszawa za 2023 rok (znane będą w maju 2024 roku), ale chyba w stosunku do 2022 roku nie odnotowano jakiegoś cudownego pomnożenia zasobów. Według sprawozdania złożonego w sierpniu 2023 roku da Sądu Rejestrowego Legia za 2022 rok odnotowała stratę netto 11 mln zł na rachunku bieżącym przy przychodzie 155,2 mln zł. W kilku poprzednich latach przychody Legii były następujące: 2015 rok – 102 mln zł, 2016 – 121 mln zł, 2017 – 233 mln zł, 2018 – 110 mln zł, 2019 – 93 mln zł, 2020 – 102 mln zł, 2021 – 96, 5 mln zł.
W roku 2022 struktura przychodów Legii była następująca: prawa telewizyjne – 60 mln zł (39%), sponsorzy – 36 mln zł (23%), bilety 26 mln zł (16,5 %), towary – 8 mln zł (5%), najem – 18 mln (11%) i transfery 8 mln ( 5%).
Zobowiązania według wykazu to: pożyczka – 3 mln zł, obligacje bankowe – 2 mln zł, pożyczka od właściciela -10,4 mln (spłata prolongowana), obligacje wariantu C – 8.4 mln zł, Fundusz Luxemburski – 15 mln zł, kredyt z BGK na LTC – 5,4 mln zł (ogółem do spłaty 57,5 mln zł), kredyt odnawialny w eMBanku -20 mln zł (wykorzystano 8 mln zł). Zobowiązania wobec właściciela na koniec 2022 roku to łączna kwota 47 mln zł. Łączne zobowiązania to 194 mln zł.
W strukturze wydatków Legii największą pozycję stanowią koszty osobowe - 86 mln zł (51%), organizacja meczów – 11 mln zł (6%), amortyzacja – 13 mln (8%), utrzymywanie stadionu i LTC – 20 mln (11%) oraz spłata zobowiązań – 44 mln (24%).
Przypomnijmy tylko, że w 2012 roku kiedy właścicielem Legii było ITI wewnętrzne zobowiązania wobec tej firmy wynosiły 234 mln zł. Po odkupieniu klubu za 50 mln zł przez Mioduskiego (80%) i Leśnodorskiego (20%) w 5 ratach, władze ITI zgodziły się na konwersję pożyczki na kapitał zapasowy oraz rezerwowy. W następnych latach Legia notowała: w 2013 roku zysk 13 mln przy przychodzie relacyjnym 66 mln zł (51% z tego to koszty osobowe), w 2014 roku zysk 17 mln przy przychodzie 95 mln zł (63% koszty osobowe), 2015 – zysk 19 mln (52% to koszty osobowe), w 2016 roku – strata 6 mln (54% koszty osobowe), 2017 rok – zysk 47 mln (58% koszty osobowe), 2018 rok – zysk 86 mln zł (61% koszty osobowe), 2019 rok – zysk 21 mln zł (61 % koszty osobowe), 2020 rok – zysk 16 mln zł (55% koszty osobowe) i 2021 rok – zysk 9 mln (59% koszty osobowe).
Podana powyżej struktura przychodów w stosunku do zysku i kosztów osobowych nie odzwierciedla struktury finansowej klubu ogółem, gdyż wyniki te odbywały się kosztem rosnącego zadłużenia ogółem i tak w 2017 roku zadłużenie wynosiło 19 mln zł, w 2018 roku – 38 mln zł, w 2019 roku – 86 mln zł, w 2020 roku - 171 mln zł, w 2021 roku – 191 mln zł i w 2022 roku było to aż 198 mln zł.
W prognozach na 2023 rok Zarząd Legii przewidywał dalsze pogorszenie się sytuacji finansowej, bowiem w klubie spodziewano się przychodów na poziomie ok. 100 mln zł, przy kosztach funkcjonowania nie niższych niż 150 mln zł. Zmniejszenia luki dochodowej władze Legii przewidywały we wzroście udziału przychodów z dnia meczowego oraz z wpływów z UEFA za udział w LKE. Sytuacja jest jak widać trudna, tym bardziej, że możliwości dofinansowania klubu przez właściciela właściwie się wyczerpały. Znacznie gorzej pod tym względem rysują się perspektywy na rok 2024, w którym spłaty wymagalne, poza należnościami względem Mioduskiego, przekroczą kwotę 40 mln zł.
Ponieważ przychody z dnia meczowego z uwagi na małą pojemność stadionu zbliżają się do optimum to znaczącej poprawy sytuacji można upatrywać w grze w europejskich pucharach, w których Legia właśnie zarobiła ok. 6 mln euro. Wydawałoby się, że logiczna konstatacja zgodna z tym co można nazwać wręcz instynktem samozachowawczym, aby pieniędzy szukać na boiskach europejskich – połączy pospołu władze klubu, sztab, piłkarzy i kibiców. Te nadzieje okazują się płonne. Cóż z tego, że sztab i piłkarze dokonują bez mała cudów, kiedy władze klubowe i kibole są bliscy zniweczenia tych starań i mogą doprowadzić Legią do bankructwa. Każdy to obserwuje strategię orzeczniczą UEFA wie, że Legia jest dwa – trzy kroki od wykluczenia z pucharów na co najmniej jeden sezon. Do tej pory na Legią nałożono kary finansowe w łącznej wysokości 219 tys. euro ( UEFA jeszcze nie rozpatrzyła trzech odwołań Legii na kwotę 145 tys. euro) oraz zakaz uczestnictwa zorganizowanych grup kibiców w pięciu meczach wyjazdowych (odwołanie jeszcze nie rozpatrzone) oraz zamknięcie trybuny północnej na dwa spotkania (odwołanie od jednego meczu czeka na rozpatrzenie). Następny eksces na stadionie przy Ł3 to kara zamknięcia stadionu na 1 mecz oraz duża kara finansowa, a przy kolejnych zapewne jeszcze wyższa kara finansowa i ryzyko wykluczenia lub wykluczenia zawieszonego do następnego wybryku. Niestety ten scenariusz wydaje się realny, bowiem nie widać żadnej siły powstrzymującej siły destrukcyjne. Dla człowieka myślącego racjonalnie niezrozumiałe jest zwłaszcza postępowanie władz klubu, które wydają się być sparaliżowane szantażem niewielkiej grupy postępującej jak terroryści. Nie nazywam tych niszczycieli klubu kibicami, ale bandziorami, bo każdy kibic chce dobra swego klubu, a nie jego zguby. Ta banda kiboli ma gdzieś klub, ona manifestuje tylko swoje chore ego, stawiając je ponad Legię. Mecz jest dla nich nie celem, ale pretekstem do chuligańskich wybryków. Te wybryki się nasilają, bowiem ich sprawcy są całkowicie bezkarni. Władze klubu nie wydają zakazów stadionowych, nie kierują doniesień do prokuratury. Ba, przekaz nie tylko usprawiedliwia, nie tylko broni, ale wręcz identyfikuje się z bandytami. Te przestępcze wybryki nie są nawet efektem spaczonej miłości do klubu, ale jak tego dowodzi psychologia, są wynikiem kompleksu niższości i strachu. Agresję bowiem napędzają lęk i poczucie niedowartościowania.
To czym jest kompleks niższości i na czym polegają jego przejawy zawdzięczamy austriackiemu lekarzowi i psychologowi Alfredowi Adlerowi. Stwierdził on, że kompleks niższości kształtowany jest w dzieciństwie, gdy dziecko, na szczęście nie każde, uświadamia sobie naturalną słabość. Postrzega ono, że jest zmuszane do robienia czegoś czego nie chce i zabrania mu się robienie tego co chce. W stosunku do dorosłych i otoczenia odczuwa poczucie niższości, które je przytłacza i z którego jako osoba dorosła chce się wyzwolić. Nie trzeba chyba dodawać, że wychowanie przemocowe jest szczególnie częste w rodzinach patologicznych. Próby uwolnienia się od tego kompleksu wyzwalają zachowania niższego rzędu (brutalność, agresja fizyczna i werbalna), skłonność do chwalenia się, wywyższania, nadawania sobie przesadnego znaczenia, odrzucanie norm społecznych itd. itp. To wszystko, jak w podręczniku, dostrzegamy w zachowaniach tych łobuzów. Te odczucia tkwią w podświadomości i jak naucza LeBon wyzwalają się głównie w zachowaniach stadnych, w tłumie. Środowisko kiboli jest w tych emocjach tożsame ze stadem baranów. Tym samym, te wręcz przestępcze emocje podsyca bezkarność, która może być rozumiana jako akceptacja dla agresji i brutalności, nieliczenia się z zasadami , normami, regułami i przepisami prawa.
Aby uzmysłowić sobie skalę zagrożenia dla długofalowych interesów klubu trzeba umieć wyciągnąć wnioski z niedawnego wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, który uznał za bezprawny i tym samym nieskuteczny zakaz wydany przez UEFA zorganizowania tzw. Superligi. Dla każdego, kto liznął odrobinę prawa międzynarodowego, wyrok nie jest zaskoczeniem. Wszelkie bowiem ograniczenia w działalności właścicieli firm muszą być ściśle określone przepisami prawa wynikającymi z respektowania prawa własności lub też muszą być przez nich zaaprobowane. UEFA jest stowarzyszeniem grupującym narodowe federacji piłkarskie, a nie związkiem klubów piłkarskich. Wydaje się, że zorganizowanie Superligi jest przesądzone, czy przez same kluby, czy też UEFA zreorganizuje dotychczasowe rozgrywki. Przejęcie idei Superligi przez UEFA jest dość trudne, aczkolwiek nie niemożliwe, ale pod warunkiem, że przynajmniej podwoi ona nakłady finansowe. Legia i wiele uboższych klubów protestuje przeciw idei Superligi,ale ta niezgoda wydaje się być nieskuteczna. W opisanym powyżej zagrożeniu Legia nie tylko może wypaść poza rozgrywki wskutek ukarania przez UEFA, ale też władze Superligi np. po tym co zademonstrowali kibole Legi w Birmingham bezlitośnie wyeliminują kluby nie stosujące się do cywilizowanych norm. Żaden poważny biznes nie będzie tolerował bandytyzmu, czy to nam się podoba czy nie.
Rozważania co do stanu klubowej kasy trudno oderwać od stanu klubowej kadry. W moim przekonaniu sytuacja kadrowa pierwszego zespołu wymaga uporządkowania. Pierwszą taką próbę poczyniono po przejęciu całości akcji klubu przez Dariusza Mioduskiego w 2018 roku i była to próba nieprzemyślana i nieudana. Polegała ona na robieniu oszczędności w postaci drastycznych cięć zarobków najlepiej zarabiających zawodników, a nawet wyzbywaniu się ich z klubu. Nie trzeba nikomu tłumaczyć, że o sile klubu decydują najlepsi czyli najwyżej uposażeni. Racjonalne działanie znane z liczących się klubów polega na ustaleniu mnożnika pomiędzy najwyższymi i najniższymi zarobkami oraz powiązaniem ich wysokości z możliwościami płatniczymi klubu. Takie rozumienie racjonalności zakłada również konieczność stałego dokonywania swego rodzaju audytu przydatności graczy do kadry pierwszej drużyny, a to wymaga pozbywania się tych zawodników, którzy biorą wynagrodzenia (często wysokie), a nie grają, zaś ich szanse na zmianę położenia są minimalne. Dopiero takie oczyszczenie przedpola pozwala na prowadzenie racjonalnej polityki transferowej.
Jak by nie patrzeć to w kadrze I zespołu Legii jest kliku zawodników, których przydatność jest znikoma. Z Patrykiem Sokołowskim (koniec kontraktu 31.12.2023) nie przedłużono umowy, z Lindsayem Rose rozwiązano umowę na zasadzie porozumienia stron (zawarł umowę z Arisem Saloniki). Jako problem do rozwiązania pozostaje dalsze zatrudnianie Cezarego Miszty (umowa do 30.06.2025), Makany Baku (30.06.2025), Roberta Picha (30.06.2024 - który gra w II zespole), Ihora Kharatina (30.06.2024). Wyjaśnienia wymaga status młodych piłkarzy będących formalnie w kadrze I drużyny jak: Jan Ziółkowski, Filip Rejczyk, Jakub Jędrasik.
Jednocześnie sprzedawanie zawodników do innych klubów nie powinno odbywać się kosztem zmniejszania siły gry zespołu, choć nie można przy tym nie doceniać istotnej roli zasilania klubowej kasy. Z wypowiedzi Jacka Zielińskiego wynika, że chciałby połączyć te dwa podejścia, z tym, że jego celem jest, aby kwoty oferowane za zawodników Legii były znacząco wyższe nic dotychczas. Wydaje się, że minimalna kwota za zawodnika grającego regularnie w I zespole nie może być niższa niż 4 mln Euro. Sądzić należy ,że kluby zagraniczne mogą być zainteresowane w pozyskaniu Kapuadiego, Slisza, Strzałka, Rejczyka czy Muciego. Z kolei Legia chętnie by za dobre pieniądze sprzedała Tobiasza i Rosołka. Niestety u obu przeszkodą jest niska skuteczność, oczywiście mierzona inną skalą dla bramkarza i napastnika. Wszyscy uważają Tobiasza za duży talent, a on emanuje pewnością siebie. Lecz w dobie wszechobecnych statystyk jego dorobek mierzony ilością strzałów obronionych w stosunku do strzałów celnych jest mizerny. Oczywiście zobaczymy co czas przyniesie, bo okienko transferowe dopiero się otwiera.
Obawiam się natomiast, że fakt kumulacji terminowych zobowiązań płatniczych w 2024 roku może sprawić, że słuszne założenia dyrektora sportowego okażą się nieaktualne wskutek nacisku władz klubu na transfery zasilające klubową kasę.
Sytuacja finansowa klubu i jej uwarunkowania oraz szkodzące klubowi wybryki kiboli, bez adekwatnej reakcji władz klubu, sprawiają, że w roku 2024 trudno o nieskrępowany optymizm.