A+ A A-

Zbaraż(a) na Euro?

Czy baraże do Euro 2024 okażą się bitwą na miarę obrony Zbaraża z wieku XVII, a Michał Probierz objawi się jako wódz na miarę Jaremy Wiśniowieckiego? O tym przekonamy się już w czwartek 21 marca na Narodowym w Warszawie oraz miejmy nadzieję, że w wtorkowy wieczór 26 marca na stadionie w Helsinkach lub w Cardiff.

 

Latem 1649 roku, w czasie powstania Chmielnickiego, wielka armia kozacko-tatarska otoczyła Zbaraż i skoncentrowane w nim oddziały polskie. Stosunek sił był zatrważający na niekorzyść obrońców twierdzy. "Mimo olbrzymiej dysproporcji sił strona polska walczyła z nadludzką niemal determinacją i wytrwałością. Odpierano szturm za szturmem. Postawa obrońców Zbaraża była wspaniałym przykładem dla reszty Rzeczpospolitej, zgnębionej dotychczasowymi klęskami nad Żółtymi Wodami, Korsuniem i Piławcami." - prof. Jolanta Choińska-Mika.

W 2023 roku reprezentacja Polski w piłce nożnej poniosła klęski zda się na miarę tych wymienionych z powstań kozackich w XVII wieku. Pozostała ostatnia nadzieja, czyli awans na Euro "zbaraża"!?
 
Przegląd wojsk zebranych dla ratowania honoru polskiej piłki:
Bramkarze: Marcin Bułka (OGC Nice), Łukasz Skorupski (Bologna FC), Wojciech Szczęsny (Juventus FC)
Obrońcy: Jan Bednarek (Southampton FC), Bartosz Bereszyński (Empoli FC), Paweł Bochniewicz (SC Heerenveen), Matty Cash (Aston Villa FC), Paweł Dawidowicz (Hellas Verona), Jakub Kiwior (Arsenal FC), Tymoteusz Puchacz (1. FC Kaiserslautern), Bartosz Salamon (Lech Poznań), Sebastian Walukiewicz (Empoli FC)
Pomocnicy: Przemysław Frankowski (RC Lens), Kamil Grosicki (Pogoń Szczecin), Dominik Marczuk (Jagiellonia Białystok), Jakub Moder (Brighton), Jakub Piotrowski (Łudogorec Razgrad), Taras Romanczuk (Jagiellonia Białystok), Bartosz Slisz (Atlanta United), Damian Szymański (AEK FC), Sebastian Szymański (Fenerbahce SK), Nicola Zalewski (AS Roma), Piotr Zieliński (SSC Napoli)
Napastnicy: Adam Buksa (Antalyaspor), Robert Lewandowski (FC Barcelona), Krzysztof Piątek (Istanbul Basaksehir), Karol Świderski (Hellas Verona)
 
Mecz Polska - Estonia odbędzie się w czwartek, 21 marca o godzinie 20:45 na PGE Narodowym. Finał "zbaraży" zaplanowany jest o tej samej porze w wtorek 26 marca w Helsinkach lub w Cardiff.

Stawka "zbaraży", czyli o co gramy?

2 grudnia odbyło się losowanie grup Euro'24. Nasza reprezentacja w razie przejścia baraży zagrałaby kolejno w grupie z Holandią (16 czerwca w Hamburgu), Austrią (21 czerwca w Berlinie) oraz Francją (25 czerwca w Dortmundzie).
O ile nie ma analogii z przeszłości w zestawieniu sił, obecnie "na papierze" bijemy na głowę Estończyków - powinniśmy ich zetrzeć niczym mało istotny podjazd - a w finale obojętnie z kim szanse wydają się mniej więcej równorzędne, to potencjalnie w czerwcu już byśmy mieli zapewne klasyczną "obronę Zbaraża" czyli czy warto walczyć o te Euro?
Warto! A nuż Michał Probierz objawi się Jaremą Wiśniowieckim, Lewy ze Szczeną zagrają swój "last dance" tak żeby ich błagano o pozostanie w kadrze. Zielu potwierdzi klasę, Sebek Szymański aspiracje, a "żyrafę na wrotkach" czyli Pawła Dawidowicza ominą kontuzje dzięki czemu sięgnie po miano jednego z najlepszych obrońców w 2024 roku. Rewelacją europejską zaś będzie Dominik Marczuk.

Pomarzyć!? A pewnie, ale cóż innego kibicowi z nad Wisły pozostaję jak nie marzenia, oby zatem nie prysły jak bańka mydlana w najbliższy wtorek!

Dyskusja (31)
1czwartek, 21, marzec 2024 15:17
iocosus
Dominik Marczuk być może jeszcze okaże się rewelacją kadry, ale już z pewnością nie w barażach do Euro 2024 ponieważ wspólnie z Bartoszem Bereszyńskim, Damianem Szymańskim i Sebastianem Walukiewiczem nie znalazł się w kadrze meczowej na dzisiejsze spotkanie z Estonią. Trudno prorokować żeby tym bardziej Probierz zaufał mu w potencjalnym finale baraży. 
Pewniakami do pierwszej jedenastki wydają się być: Szczęsny, Kiwior, Frankowski, Zieliński, Lewandowski. Można obstawiać kto ich uzupełni, moim zdaniem w obronie będą to Salamon i Dawidowicz (Salamon formą ligową nie imponuje, ale za Bednarkiem płakać nie będę, Dawidowicz o ile jest zdrowy to obecnie według mnie najlepszy z polskich obrońców). Na lewym wahadle mimo braku klubowego ogrania chyba wybiegnie Zalewski, w środku Probierz postawi na duet defensywnych pomocników: Romańczuka ze Sliszem, a za plecami Lewego będą biegać Grosicki z Zielińskim. 
Osobiście wolałbym Zielka cofniętego zamiast jednego z defensywnych pomocników i kogoś ofensywnego z przodu, jeżeli nie Sebka Szymańskiego, do którego słychać że Probierz nie ma przekonania to Świderskiego lub Buksę bo ktoś musi wchodzić w pole karne, gdy Lewy na sobie będzie koncentrował uwagę obrońców. Nie zdziwię się jednak jeżeli na placu zamiast drugiego napastnika pojawiłby się  na ten przykład Jakub Piotrowski. 
Fajerwerków w grze nie oczekuję, skromne 1:0 też przyjmę z pokorą. 
2czwartek, 21, marzec 2024 22:42
iocosus
PÓŁFINAŁ BARAŻY O EURO: POLSKA – ESTONIA 5:1 (1:0)
Frankowski (22. min.), Zieliński (50. min.), Piotrowski (70. min.), Mets (74. min. – sam.), S. Szymański (77. min.) – Vetkal (78. min.)
Żółte kartki: Puchacz – Paskotsi
Czerwona kartka: Paskotsi (27. min., Estonia, za dwie żółte)
Polska: Szczęsny – Bednarek, Dawidowicz, Kiwior – Frankowski (46' Cash; 56' Puchacz), Slisz, Piotrowski (73' Moder), Zieliński (73' S. Szymański), Zalewski – Świderski (73' Buksa), Lewandowski
Estonia: Hein – Klavan, J. Tamm, Mets – Paskotsi, Kallaste (67' Pikk), Soomets (82' Ainsalu), Vetkal – A. M. Tamm (31' Hussar), Jurgens (67' Lepik), Palumets (67' Poom)

Cyrk Zalewski, głowa Zielka, potwierdzony słuszny wybór Piotrowskiego, przełamana nieskuteczność Sebka Szymańskiego, przystawka smaczna teraz czas na danie główne czyli finał zbaraży z Walijczykami.
3czwartek, 21, marzec 2024 23:35
a-c10
Kurczę, naprawdę przyjemnie się to oglądało. Owszem, można – i nie bez kozery przecież – zwyczajowo pogderać, że to przecież „tylko” Estonia, w dodatku boleśnie przetrzebiona kontuzjami i targana jakimś dziwnym konfliktem na linii prezes – selekcjoner – niektórzy piłkarze. No i spoczko, warto jednak pamiętać, że całkiem niedawno na „tylko” Mołdawii (a więc zespole o bardzo porównywalnej klasie do naszego dzisiejszego rywala) ugraliśmy ledwie punkt w dwóch meczach i m.in. właśnie dlatego musimy w ogóle uczestniczyć w barażach. A przede wszystkim, warto zauważyć, że pierwszy raz od naprawdę dawna nasi reprezentanci robili wrażenie jakby wspólna gra w piłkę sprawiała im frajdę. No serio, od długich lat tego nie było. Już zapomniałem jak to może wyglądać i przyznam szczerze, że w przerwie miałem obawy typu „no tak, 1:0, tamci grają w dziesięciu, to teraz trzy kwadranse naszego kochanego murowańca z konterką. Bo przecież liczy się wynik, bo chodzi o awans, a styl to w Twoim Stylu, etc., etc.” A tu proszę – cztery kolejne gole, sporo fajnego grania, sporo ruchu z przodu… Czy to starczy na Walię? Pojęcia nie mam. Oni będą w gazie po dzisiejszym – też efektownym – triumfie, no i mają własne trybuny. Niemniej, bez względu na wynik wtorkowego meczu, mecz dzisiejszy obudził we mnie coś, czego jako kibic Biało-Czerwonych od cholernie dawna nie czułem – iskierkę nadziei na to, że ta kadra może grać fajnie i przynosić nam radość.
4czwartek, 21, marzec 2024 23:57
a-c10
A, jeszcze jedno, tak w ramach obywatelskiej korekty Wink Iocosusie, gola dla Estończyków strzelił Vetkal Smile
5piątek, 22, marzec 2024 09:20
Zbyszek
Generalnie przed napisaniem komentarza nie czytam opinii pomeczowych w necie , co by mi nie zaburzały ostrości widzenia ,ale tym razem po wczorajszym spotkaniu zapoznałem się z wypocinami niejakiego Dariusza Dobka pt. " Michał Probierz zagrał wszystkim na nosie.Znów wyszło na jego" i popadłem w stupor. Pewno ten pismak chciał dogodzić Probierzowi ,a zrobił z niego nieuka , który jak magik wyciąga króliki z kapelusza , albo jak na loterii rzuca numerkami i jak mu się uda, to trafi. Sprowadzanie współczesnej piłki do wybierania to bzdura . Otóż selekcjoner nie wybiera, ale dobiera. DOBIERA.
Michał Probierz dobiera najlepszych wykonawców do wybranej przez siebie koncepcji taktycznej.
Sam Probierz w każdym wywiadzie na pytanie o skład odpowiada,że jest on kształtowany przez koncepcję , której jest wierny od 10 lat ( od czasów pracy w Jagiellonii) i którą wdraża w reprezentacji.Jednocześnie oświadcza,że to czy koncepcja jest słuszna (efektywna) pokaże boisko ,a nie rozważania teoretyczne. Jest to rozumowanie logiczne , zgodne z wiedzą prakseologiczną oraz behawioralną. Bowiem rozumny człowiek wie,że do celu prowadzi wiele dróg,ale nie dojdzie się do niego idąc krok do przodu i dwa do tyłu i zaczynając wszystko od początku. Trener musi być konsekwentny ,ale selekcjoner niekoniecznie.
Probierz wybrał jako system taktyczny gry reprezentacji ustawienie 3-5-2. Ponieważ uważam Probierza za faceta myślącego, inteligentnego oraz oczytanego to sądzę,że rozumował podobnie jak twórca systemu 3-5-2 trener reprezentacji Argentyny z lat 1983-1990 Carlos Bilardo , który jak sam przyznał system 3-5-2,wymyślił z rozpaczy po wielu porażkach Argentyny przed MŚ w 1986 roku , mimo posiadania geniusza futbolu Maradony oraz znakomitego organizatora gry Burruchiagi. My też w piłce reprezentacyjnej mieliśmy ten problem z wykorzystaniem fenomenalnego napastnika Roberta Lewandowskiego i światowej klasy ofensywnego pomocnika Piotra Zielińskiego. Nie będę cytował Bilardo, który uznał,że dzięki zaskoczeniu rywali ustawieniem wygrał MŚ w Meksyku.
Przebieg i wynik wczorajszego spotkania, które z równym powodzeniem można nazwać sparringiem - przed meczem o stawkę z Walią - potwierdziło zalety i wady systemu 3-5-2.
Zalety to : po pierwsze -liczba obrońców musi być identyczna jak liczba napastników plus 1.Wczoraj Estonczycy grali 5-3-2, więc poza jednym błędem nakryliśmy ich czapkami. Po drugie: zapewnienie przewagi liczebnej w każdej strefie boiska w której znajduje się piłka. Jeżeli jest w naszej strefie obrony to ustawienie 5-3-2, jeżeli w środkowej to 3-5-2, a jeżeli w rejonie pola karnego rywali to 2-3-5. Po trzecie : pozwala na realizację zasady ,że najlepszą obroną jest atak.Po odzyskaniu piłki pozwala na szybkie zorganizowanie akcji ofensywnej poprzez przemieszczanie się zawodników w kierunku bramki rywali.
Kanon gry pozycyjnej systemu 3-5-2 został ustalony podczas MŚ w 2002 roku, kiedy to większość zespołów nim grała,w tym finaliści Niemcy i Brazylia , bo nich stał się mało popularny. System ten szczególnie dobrze sprawdza się przeciwko zespołom bazującym na posiadaniu piłki. Kluczowe role w tym systemie odgrywają : po pierwsze trzej pomocnicy ustawieni w trójkącie , którego wierzchołek stanowi organizator gry w środku pola , za którym operują dwaj defensywni pomocnicy spełniający role wspomagania obrony oraz asekurowania kreatora i napastników oraz po drugie: dwaj zawodnicy wahadłowi poruszający się od jednego do drugiego pola karnego bocznym korytarzem..
Wadami systemu są : możliwość rozregulowania systemu po przegraniu w środkowej strefie pojedynku 1x1, brak asekuracji przy bardzo szybkiej grze skrzydłami rywali, zbyt duże obciążenie wysiłkowe wahadłowych oraz słaba asekuracja w pionie i w poziomie.Wczoraj te wady zostały ujawnione przy straconej bramce . Nie chodzi tu o samą utratę gola ,ale o sposób w jaki zostaliśmy ograni przez bardzo słabych piłkarsko rywali. Najpierw przegrany pojedynek 1x1, potem brak asekuracji prawego obrońcy,a wreszcie fatalne ustawienie środkowego obrońcy . To,że Szczęsny mógł i powinien obronić to inna kwestia, która nie zmienia opisu.

Nie będę oryginalny ,kiedy napiszę,że egzamin reprezentacji dopiero przed nami.
6piątek, 22, marzec 2024 14:47
gawin76
Tak, zgadzam się z a-c10, że w tym meczu była w zespole dobra energia, wiadomo było, że zaraz coś wpadnie, że zaraz dołożymy kolejną bramkę, graliśmy spokojnie i na dużym luzie. Poziom rywala zapewne nieco pomógł, ale faktycznie, nie z takimi potrafimy się przecież męczyć Wink a nasz zespół wreszcie sprawiał wrażenie grupy ludzi, którym dobrze się wspólnie pracuje.

Obyśmy tylko nie wpadli w tę pułapkę, o której piszemy od jesieni, tzn. pracy w zamkniętym cyklu, za którym nie ma już nic (względnie jest - rewolucja). Bo umówmy się, z Walią na wyjeździe szanse są w najlepszym razie fifty-fifty. My mamy może więcej piłkarskiej jakości w składzie, ale oni mają bardziej wyrównaną kadrę, stabilny zespół, aktualnie dużą pewność siebie, no i własny stadion. Przegramy - i?... A jeżeli wygramy - oczywiście super, wierzę, trzymam kciuki, będę odliczał dni do Euro, tyle że tam czekają już Francuzi, Holendrzy i Austriacy, faworytami, oględnie mówiąc, nie będziemy. Mam szczerą nadzieję, że wizja Kuleszy, Probierza i cierpliwość szeroko rozumianego środowiska sięgają dalej niż kilka dni czy nawet kilkanaście tygodni do przodu.
7piątek, 22, marzec 2024 19:01
Senator
Ja króciutko . Jak niewiele kibicowi do szczęścia potrzeba . No i cóż że Estonia , jest radość ? Jest .
8piątek, 22, marzec 2024 20:37
iocosus
A-c10 dzięki za obywatelską czujnośc! 
"mecz dzisiejszy obudził we mnie coś, czego jako kibic Biało-Czerwonych od cholernie dawna nie czułem – iskierkę nadziei na to, że ta kadra może grać fajnie i przynosić nam radość." - obstawiam, że tym meczem z Estonią Probierz "przedłużył" swój kontrakt na eliminacje do WM'26 bez względu na wynik potyczki z Walijczykami, chyba że w Cardiff przytrafi się jakaś katastrofa, blamaż. Osobiście jednak w to nie wierzę, przegrac możemy, nawet dwoma lub trzema bramkami w przypadku gdy będziemy musieli gonic wynik stawiając wszystko na jedną ofensywną kartę, ale nie uznam tego za naszą kompromitację. Z Waliczykami każdy wynik będzie możliwy, pewna jest tylko walka i determinacja z obu stron, fart lub jego brak może byc decydujący. 
Zatem w "gawinową pułapkę" nie wierzę, choc osobiście wobec Probierza mam ambiwalentne odczucia, to facet, który sam dla siebie może byc najgorszym przeciwnikiem. Fakt, że po czwartkowym wieczorze pretensji do niego nie wolno posiadac. Sprawdziła mu się konsekwencja i taktyczna i personalna, nie wierzę żeby Kulesza pozbył się go teraz z kadry.

Po czwartku a przed wtorkiem zastanawiam się czy będą roszady w wyjściowym składzie? Świder w pierwszej połowie odstawał wyraźnie od kolegów, Slisz "w jetlagu" i mogą byc wątpliwości czy się "przebudzi", no i Bednarek któremu wypomina się zachowanie przy utracie gola. Ciekawe czy Probierz postawi na konsekwencję czy też wybierze Romańczuka, Salamona, Buksę od pierwszej minuty na placu? Stawiam na konsekwencję, ale ... ?

Obejrzałem naszą u21 z Izraelem i mam mieszane odczucia. Pod pressingiem który nam rywal narzucił w pierwszym kwadransie gubimy się jak dzieci we mgle, Ariel Mosór dwa razy się obciął na poziomie prokuratorskim z czego na szczęście straciliśmy tylko jednego gola, jak na lidera defensywy bardzo duży zawód. Również żal tyłek ściska gdy patrzy się na zjazd formy Kamińskiego i Łęgowskiego w ich przypadku brak ogrania w klubie daje ewidentne negatywne skutki. Z pozytywów można zazdrościc kolejarzowi Filipa Szymczaka ma papiery na dobrego napadziora, zaskakuje jako joker Kajetan Szmyt inni nazwiska mają już większe, z większymi nadziejami ale to Szmyt staje się mężem opatrznościowym ratującym młodzieżówkę. Zwycięzców się nie sądzi, ale nastawiłem się na przyjrzenie się Kacprowi Urbańskiemu a tu zonk, wychodzi że trener uważa że mamy lepszych piłkarzy od tego który zaczyna łapac skład i minuty w Bolognii w Serie A. 

Dziś zaliczyłem u-20 Polski z Angolami i niestety to było przygnębiające widowisko. Wyspiarze grali w piłkę, a my biegaliśmy i przesuwaliśmy, kuźwa mac, jak ktoś mi powie że dobrze szkolimy naszą młodzież to trzeba kogoś takiego odsyłac do obejrzenia właśnie tego meczu. Przy tym taka refleksja, słyszę w komentarzu, że niektórzy z młodych Anglików już zaliczają gry w Premier League, czyli w najbogatszej lidze świata, która może sciągnąc niemal każdego grajka z innych krajowych lig. Tymczasem w naszej kadrze u-20 nie ma żadnego chłopaka z Ekstraklasy, żadnego. Ściągamy tabuny zagranicznych grajków, kluby się bronią rękami i nogami przed preferencjami dla młodzieżowców, trenerzy dowodzą, że jakby młokos był dobry to by się przebił do składu i tym sposobem mamy eldorado dla zagranicznego zaciągu i dla czerpiących z tego zyski menago i kładziemy lachę na szkolenie młodzieży. A nastolatek z jakimkolwiek talentem tylko marzy żeby jak najszybciej opuścic ten nasz ligowy grajdołek. 
Tragedia bo z taką naszą beznadziejną rzeczywistością już zaczynają się mierzyc naprawdę utalentowani chłopcy z byłej kadry u-17 Marcina Włodarskiego!
9piątek, 22, marzec 2024 23:33
a-c10
@ Gawin:

Wiesz co? Rewolucję to ja bym jednak poprosił. Nie taką, rzecz jasna, o której rozmawialiśmy jakiś czas temu, że zmieniamy „złego” selekcjonera na „dobrego” i z całych sił próbujemy samych siebie oszukać, że teraz to już na stóweczkę będzie wszystko gites-majonez, a po kilku(nastu) miesiącach znów znajdujemy się w punkcie zero. Nie ukrywam jednak, że po wczorajszym meczu marzy mi się, aby ta – no właśnie – rewolucyjna zmiana w mentalności naszych reprezentantów została z nami na dłużej. W najkrótszej możliwej perspektywie chciałbym, aby nasi reprezentanci nie wyszli na plac w Cardiff jak stado prowadzonych na rzeź baranów, którym ze strachu coś nieprzyjemnie pachnącego ścieka po nogach. Ani jak grupka zahukanych, zakompleksionych chłopczyków, co to najchętniej zapadliby się pod ziemię. A skoro się nie da, to przynajmniej schowają się w długim cieniu kolegi z numerem 9 na plecach. Niech wyjdą z silnym zamiarem wzięcia spraw w swoje ręce. A właściwie nogi. Niech każdy z nich spróbuje wziąć na siebie jakąś cząstkę odpowiedzialności za zespół. A przede wszystkim, niech każdy z nich pamięta, że koniec końców to jest, do k'nędzy, rozrywka. Niech więc się dobrze chłopaki bawią i niech sprawią, że my też będziemy mieć frajdę.

Jeśli to starczy do zwycięstwa – super. Jedźmy do Niemiec i róbmy dokładnie to samo. Z Francją, z Holandią, co to tak naprawdę za różnica? Koniec z trzema meczami „o”. Zagrajmy po prostu trzy dobre mecze. I znów – starczy to do wyjścia z grupy? Rewelacja. Zagrajmy czwarty dobry mecz. A potem ewentualnie piąty. No bo z szóstym i – zwłaszcza – siódmym to się chyba jednak nie będziemy rozpędzać.

Gdybyśmy natomiast – co wydaje mi się jednak ciut bardziej prawdopodobne – zebrali we wtorek w pędzel, to... trudno. Na tym jednym Euro świat się nie kończy (chybaWink). Przyjmijmy, że 21. marca 2024 do polskiego futbolu zawitała wiosna. Że od tej pory naszym pomysłem na granie w piłkę nie będzie kurczowa defensywka i oczekiwanie na lucky punch, przesuwanie, przesuwanie oraz więcej przesuwania, tylko... granie w piłkę. Granie w piłkę ma sens.

@ Senator:

Jak niewiele kibicowi do szczęścia potrzeba

No wiesz, jak człowiek od miesięcy chodził głodny, to i w przydrożnym barze sobie ucztę urządzi Wink A poważniej – fajnie by było, gdyby nasi reprezentanci uświadomili sobie, że to naprawdę jest niewiele. Że nikt o zdrowych zmysłach nie wymaga od nich zdobywania medali. Przynajmniej nie teraz. Niech po prostu grają w piłkę, a większość środowiska będzie bardziej, niż usatysfakcjonowana.
10piątek, 22, marzec 2024 23:57
a-c10
@ Iocosus:

Wyobraź sobie taką oto scenkę rodzajową: do mera zacnego miasta Nowherehampton przychodzi prezes rezydującego tamże klubu Backwater United FC. Na początku, jak to w Anglii, jakiś small talk, szybko jednak gość przechodzi do rzeczy. Słuchaj, Jamie - zagaja - sprawa jest. Mamy dziurę w budżecie. Pięć i pół banieczki. No, sześć. No dobra, prawie siedem. Ale to już naprawdę będzie wszystko. Weźcie nam z miejskich dorzućcie, bo nie dogramy sezonu!

Jak myślisz, Iocosusie – mer kipnąłby ze śmiechu od razu, czy może jednak zdążyłby wykrztusić No chyba cię w palnik jebło, Bob!?
11sobota, 23, marzec 2024 10:30
Zbyszek
Mnie nie Panów pisanie przywiodło na łamy,ani nawet te różniste wypisywana i wygadywane bzdury ,ale wypowiedź b. prezesa PZPN , b. wybitnego piłkarza i nieudacznego trenera Zbigniewa Bońka ( pozdrawiam), który zdeprecjonował wygraną naszej reprezentacji z Estonią mówiąc,że do zera wygrałaby z nią każda drużyna z pierwszej ligi.Otóż Boniek , chyba znowu coś łyknął co by nie odwyknął Smile, bo trafił jak kulą w płot. Bowiem jakich wyrazów używać ,aby wykpić wygraną Walii z Finlandią, która to Finlandia przegrała rok temu z Estonią Smile.
Ja jestem na tyle wyrozumiały,że jakoś, choć z trudem, rozumiem, te nastroje kibiców charakteryzujące się niepewnością, pewnym lękiem, bo gra i wyniki naszej reprezentacji w ostatnich kilku latach nas nie rozpieszczały,ale to jeszcze nie powód , aby obrażać, gnoić, wyszydzać. To tylko piłka kopana, w której nikt nie ma monopolu na wygrywanie.

Podobnie znalazło się liczne grono fachur, od bębnów i dziur, którzy opowiadają jakimi to mocarzami są Walijczycy i jako to zgrabnie w ostatnich latach rzutami na taśmę awansują na imprezy rangi mistrzowskiej.Odbywa się to zasadzie " A nie mówiłem" i jak rzeczywiście coś złego się przydarzy , to taki pajac chodzi w glorii proroka.
Daleki jestem od lekceważenia Walijczyków,nie tylko dlatego,że w transfermarkcie my oceniani jesteśmy na 229 mln Euro ,a Walia na 178 mln ,ale nasi reprezentanci generalnie grają w lepszych klubach niż Walijczycy i moim zdaniem mamy lepszego , bardziej doświadczonego trenera. W moim przekonaniu Probierza gubił do tej pory nadmiar inteligencji, on za dużo myślał, on za dużo wymyślał i w efekcie nim jedno sprawdził to wprowadzał następne, ustawicznie zmieniał i mieszał. Brakowało mu konsekwencji i ta obawa mi pozostała ,ale chcę wierzyć,że przed spotkaniem z Walią zaniecha tego mieszania i zostawi w spokoju skład i ustawienie.
Nie chcę uchodzić za jakiegoś znawcę , bo nim nie jestem ,ale śmieszy mnie takie epatowanie ,że oto dwaj zawodnicy Walii : Johnson ( wyceniany na 48 mln Euro) i Davies grają w Tottenhamie . Oni w Tottenhamie , który zajmuje 5 miejsce tabeli są, bo nie grają w I składzie ,a w PL regularnie w Arsenalu gra Kiwior, którego klub zajmuje 1 miejsce.
Generalnie najwięcej zawodników Walii gra na zapleczu PL w Leeds ( Roberts, Rodon, Empaudu,Daniel James) , w Ipswich Town ( Moore, Broadhead), w Leicester ( Ward), w Southampton ( Brooks) , w Nottingham ( Williams),a w klubach PL tylko , oprócz Johnsona i Daviesa , grają tylko Mepham ( Bournemaouth) oraz Wilson ( Fulham).
Ciekawe jest to ,że ani jednego klubu Angielskiego w którym są Walijczycy nie prowadzi trener angielski. I tak Leeds prowadzi Niemiec Daniel Furke, Tottenham - Grek Ange Postecoglou, Southampton - Szkot Russel Martin, Nottingham - Portugalczyk Nano Santo, Fulham- Portugalczyk Marco Silva, Ipswich- Irlandczyk Krenan Mc Kenna.
Trenerem Szkotów jest młodszy o dwa lata od Probierza Robert Page ,a za to ma krótszy staż trenerski o 9 lat . Page pracował jako asystent w klubach walijskich , a nawet dwa lata jako pierwszy trener ,a od siedmiu lat pracuje w Federacji najpierw jako trener U-17, potem U-19, potem U-21 , następnie jako asystent Ryana Giggsa, aby blisko dwa lata temu objąć samodzielnie reprezentacje.Walia gra w kratkę, bo np. w ub. roku potrafiła wygrać z Chorwacją,ale przegrała i zremisowała z Mołdawią.

Przed wtorkowym spotkaniem jak każdy mam obawy,ale tylko o to czy nasi zawodnicy pokażą pełnię swoich umiejętności czy też zachowawcza gra na alibi jak w wielu meczach ich zgubi.
12sobota, 23, marzec 2024 17:36
iocosus
A-c10 to jest zabawa za cudze, żeby biznes się kręcił i żeby coś skapło i do własnej kieszeni i to jest najważniejsze.

Byli piłkarze kadrowicze szczególnie srebrni medaliści z Barcelony dowodzą że oni w Ekstraklasie grali już przed dwudziestką i to ma dowodzic ich klasy, skali talentu. Tyle tylko że w latach '90 my byliśmy ligą "endemiczną" z ponad 90% Polaków w składach klubowych. Wymiana pokoleniowa była naturalna, starsi kończyli kariery lub wyjeżdżali na piłkarskie saksy a w klubach zastępowali ich młodzi.
Dziś "emeryci" są wymieniani zaciężnym zaciągiem z zagranicy, piłkarzami już doświadczonymi, jeżeli są nawet z drugiej lub trzeciej ligi chocby zza Pirenejów to technikę użytkową mają lepszą od Polaków, pozostali z Bałkanów, Czech, Słowacji itd. też obiektywnie jako już ukształtowani zawodnicy są trenerowi bardziej przydatni niż rodzime małolaty z akademii. Trenerowi rozliczanemu z wyników trudno się dziwic, młokos nawet z potencjałem będzie niestabilny, w formie chimeryczny, fizycznie też będzie raczej odstawał, lepiej postawic na doświadczonego rzemieślnika, który byc może nie olśni, ale też nie zawiedzie.
My kibice również ekscytujemy się transferami i rozliczamy właścicieli i dyrektorów sportowych przede wszystkim z tego kogo sprowadzają do klubów. Zakupy trafione, są wyniki w lidze, to zarząd klubu się sprawdził, fachury, drużyna dołuje, nabytki za kilkaset tysięcy € rozczarowują, to dyrektor sportowy i spółka to dyletanci i ignoranci. 
Kompetencje prowadzących klub są definiowane przez pryzmat tego kogo do drużyny sprowadzają, kupują a nie przez to jakimi wychowankami klub może się chlubic, na jakim poziomie ci młodzi chłopcy są wyszkoleni.
Wiadomo juniorami Ekstraklasy się nie zdobędzie, ale mam wrażenie, że nasza klubowa piłka podąża w jakąś ślepą uliczkę. 

Wracając do bieżących spraw, kontuzjowany Matty Cash wrócił do domu, Dominik Marczuk został odesłany do młodzieżówki, a powołanie alarmowe otrzymał Paweł Wszołek z czego można wnioskowac że sytuacja Przemka Frankowskiego jest mocno niepewna.
13sobota, 23, marzec 2024 21:32
Senator
@Iocosus
Kasa misiu kasa .
Tym biznesem rządzą menadżerowie i pewnie jakieś działki odpalają dyr sportowym . Młody a już wychowanek to żaden zarobek na teraz . Jasne możliwe ze klub miałby pieniądze za jakiś czas . Ale po co klubowi pieniądze jak miasto da .
@ a-c10
Oczywiście ja tez miałem banana ba twarzy jak sprawdziłem wynik .
14niedziela, 24, marzec 2024 04:31
a-c10
@ Iocosus:

N’ale przecież przed erą „bosmańską” każda liga była endemiczna. Panujące ówcześnie regulacje (o których nie chce mi się szerzej rozwodzić, oczywista oczywistość) powodowały m.in. to, że w polskich klubach grali głównie Polacy, w niemieckich Niemcy, w holenderskich Holendrzy, włoskich Włosi, etc., etc. Co więcej, coś takiego jak tzw. kupowanie potencjału na rynku międzynarodowym w zasadzie nie istniało. Z zagranicy ściągało się zawodników gotowych do gry tu i teraz, w dodatku zauważalnie lepszych od lokalnej konkurencji, bo tylko tacy zasługiwali na drogocenne, ściśle limitowane miejsca dla obcokrajowców. Inne czasy, inne realia, więc jeśli ktoś mi opowiada, że on we wczesnych latach dziewięćdziesiątych się przebił do składu, ergo jest lepszy od obecnych młodziaków, to pusty śmiech mnie ogarnia. A tak swoją drogą, to ciekawe, że ci srebrni barcelończycy, rzekomo siłą swego talentu wdzierający się do ligowych jedenastek, na poziomie dorosłej kadry osiągali znacznie gorsze wyniki, niż obecni reprezentanci. Niechże więc może oni po prostu zamkną swój kolektywny dziób.

Co się tyczy Anglików, oni paręnaście lat temu mieli podobny problem, co my teraz (oczywiście w „nieco” innej skali). Kończyło im się tombakowe pokolenie Beckhamów, Gerrardów, Lampardów i reszty. Gołym okiem było widać, że autentycznego złota to już z niego nie będzie. Co gorsza, zaraz za tym pokoleniem zionęła dziura. Bo angielskie kluby też się zachłysnęły zewnętrznym rynkiem transferowym. Szybko jednak zrozumiały, że każdy local lad w kadrze to czysty, wymierny zysk. Jeśli uda mu się przebić do składu, po pierwsze jesteś kilka/naście/dziesiąt milionów do przodu, bo nie musisz nikogo ściągać. Po drugie, bankowo opchniesz więcej karnetów i merchu, bo to jest chłopak stąd i ludzie będą chcieli zobaczyć go w akcji i się z nim identyfikować. Po trzecie wreszcie, zyskasz żywy, kopiący gałę dowód na to, że twoja akademia działa, że naprawdę jej wychowankowie mogą pograć sobie w Premier League. A nawet, jeśli chłopak ostatecznie okaże się za słaby – czy też może niewystarczająco wybitny – na walkę o czołowe lokaty w tejże PL, zawsze możesz go opchnąć. Owszem, nie zbilansujesz tym transferów zagranicznych gwiazd za grubaśny hajs. Ale przecież tych kilka baniek też na ziemi nie leży, innit? I to właśnie to zrozumienie, a nie jakieś wydumane, sztuczne limity młodzieżowców, sprawiło że teraz mają taką pakę, że aż miło popatrzeć.

Tyle, że aby to tak działało, trzeba natychmiast skończyć z magistracką kroplówką. Inaczej zmierzać będziemy nie tyle w ślepą uliczkę, co prosto w przepaść.

My kibice również ekscytujemy się transferami i rozliczamy właścicieli i dyrektorów sportowych przede wszystkim z tego kogo sprowadzają do klubów.

O, to-to właśnie. Kwestia mentalności. Parę dni temu wpadł mi w oczy wywiad z Twoim idolem Wink On tam generalnie opowiada sporo fajnych rzeczy, ale jeden cytat to, jak na moje, taki gwóźdź, że O’Ranney: Jak stawiamy na obcokrajowca i nie ma z miejsca efektu „wow”, to albo brakuje mu ogrania, albo nie zna modelu gry, albo ma jeszcze braki w przygotowaniu fizycznym, ale otrzaska się, dostosuje do taktyki i nadrobi zaległości, prawda? Szkoda, że tak samo nie mówimy o młodych Polakach. Róbmy tak dalej. A potem co rok dekapitujmy kolejnego selekcjonera. I a piat’ następnego.

@ Senator:

Z tymi menedżerami to, moim zdaniem, dość złożona kwestia. Jasne, w wielu przypadkach jest dokładnie tak, jak piszesz. Ale w wielu innych… A, zresztą. Przykład mocno na okrętkę, bo przecież luźno ze sportem związany (a z futbolem w ogóle), ale za to dotyczący bardzo mi bliskiej osoby Smile Otóż niespełna rok temu moja młodsza córka (ur. 2008) wybierała szkołę średnią. Z naszej (znaczy mojej i małżonki) strony presji nie było żadnej, z jednym zastrzeżeniem: miała być to placówka publiczna, bo na etapie liceum czesnego płacić nie zamierzaliśmy. Zapewniliśmy za to młodą, że – jak zwykle zresztą – może liczyć na naszą radę i wsparcie. Obserwując jej proces decyzyjny, z początku byłem mocno przekonany, że wyłazi na wierzch punkowa osobowość Łucji. Bo wiesz, ona od kołyski traktuje renomy, reputacje i inne pierdolety tego typu ciepłym moczem, byłem zatem pewien, że do rankingu Perspektyw nawet nie zajrzy. I nie zajrzała. Skoncentrowała się na własnych oczekiwaniach wobec szkoły. Miała być to placówka, która umożliwi jej realizację artystycznych i sportowych pasji, jednocześnie dając solidną podbudowę ogólnokształcącą. Tak na wypadek, gdyby wyszło na to, że ze sztuk plastycznych i/albo koszykówki to jednak wyżyć się nie da. Potem jednak, gdy zacząłem się z nią włóczyć po różnych dniach otwartych, doszedłem do wniosku, że ta moja córa to wcale nie jest taka wyjątkowa. Znaczy jest Smile ale akurat najwyraźniej nie w tym zakresie. Spotkałem bowiem całkiem sporo dzieciaków, które kombinowały tak, jak ona. W dupie miały pompę, tradycje, posągi słynnych absolwentów, marmurowe schody i podobne kretynizmy. Skupiały się na tym, czego od danej szkoły chcą i w jakim stopniu ta szkoła może im to dać. Dopytywały. Analizowały. Porównywały. I wiesz co, Senatorze? Koniec końców moja młodsza córka, patentowany leń i niepoprawny śpioch (żadna krytyka, krew z mojej krwi, kość z mojej kościWink) postawiła na szkołę, gdzie lekcje startują o 7:30 (swoją drogą, skurwysyństwo, nie sądzisz?), a dojazd tam zajmuje jej nieco ponad godzinę. Co więcej, ona się tego wyboru trzyma. Dzień w dzień jest na nogach o 5:20, bo przecież przed wyjazdem do szkoły wypadałoby się umalować i ewentualnie wtrząchnąć jakieś śniadanko, a ostatnia „zdążająca” kolejka odjeżdża o 6:13. Ale cóż, najwyraźniej warto, bo właśnie to liceum przedstawiło jej najbardziej konkretny, najlepiej dostosowany do potrzeb plan na jej rozwój.

Nie piszę o tym dlatego, żeby się chwalić fajnym dzieckiem (chociaż teżSmile). Chodzi mi o to, że dzisiejsze nastolatki, Senatorze, to jakiś inny sort. Zaskakująco świadomie podchodzą do swojego rozwoju. Wiedzą, że wciąż mają pootwierane różne opcje i chcą wybrać tę, która dla nich konkretnie będzie najlepsza. Jasne, nie zawsze i nie wszystkie. Istnieje jednak spora szansa, że hipotetycznego Szymona, szesnastoletniego wannabe zawodowego piłkarza, nie skusisz – jako przedstawiciel klubu – tym, że zaświecisz mu w oczy słynnym herbem. Ani tym bardziej drętwą gadką typu „chodź, Szymi, do nas. Będziesz trenował, a jak się bardzo postarasz, to może kiedyś zagrasz w pierwszym składzie!”. Bo on będzie chciał wiedzieć jaki konkretnie klub ma pomysł na to, żeby naprawdę tak się stało. Jakie są kolejne etapy, jakie wymagania będą na nich przed nim stawiane, jaką pomoc w ich realizacji otrzyma, etc., etc. Nie kupisz go również – jako agent – nawijaniem makaronu na uszy. Nie spadnie mu szczęka, gdy usłyszy o planowanym transferze do czyjejś tam Primavery. Bo on sam dobrze wie, że może do tej Primavery trafić. I będzie chciał wiedzieć dlaczego miałby to wybrać kosztem dalszej gry w lokalnym klubie. Jaki pomysł? Plan? Etapy, wymagania, pomoc…?

W linkowanym wyżej wywiadzie trener Włodarski sugeruje, że polskie kluby dość często nie mają pomysłu na wychowanków. Jak na moje, ma rację. Ba, uważam, że tego pomysłu często nie mają także agenci. Czasy się zmieniły, realia i ludzie też, a my wciąż tkwimy w poprzedniej epoce.
15niedziela, 24, marzec 2024 20:14
Senator
@a-c10
Tkwimy to fakt . Tkwimy dlatego ze ciagle własne interesy są ważniejsze niż interes klubu który w razie co już to pisałem poratuje miasto lub inny państwowy podmiot jeśli zna się właściwych ludzi. Młodzi piłkarze o tym wiedzą i dlatego bez wahania wybierają kluby zagraniczne . Przecież nie jest tak ze we wszystkich jest szkolenie o niebo lepsze . Jasne nie ma tematu jest naszego młodziaka ściągnie taki Ajax czy inna Roma ale czy np w Palermo jest pewność lepszego rozwoju ? No, przekonany nie jestem . Nasi młodzi nie grają bo ciagle nie możemy sobie poradzić z tym przeskokiem s juniora do seniora a właściwie nie możemy sobie poradzić z przygotowaniem motoryki , siły u tych chłopaków . Nasi 18-19 latkowie wyglądają jak chłopcy, a chłopak z klubów który ten problem rozwiązali jak mężczyzna . Klubów nie stać na czekanie , a ze ciagle układy układziki nawet jak by było to nie chcą . Takie troszkę błędne koło .
Nawet taki Raków , ściąga na potęgę , dla mnie zgroza
16wtorek, 26, marzec 2024 23:38
iocosus
FINAŁ BARAŻY O EURO: WALIA – POLSKA 0:0, rzuty karne: 4:5
karne: 0:1 Lewandowski, 1:1 Davies, 1:2 S. Szymański, 2:2 Moore, 2:3 Frankowski, 3:3 Wilson, 3:4 Zalewski, 4:4 Williams, 4:5 Piątek, 4:5 D. James (obroniony)
Żółte kartki: J. James, Mepham – Piotrowski, Zalewski
Czerwona kartka: Mepham (120. min., Walia, za dwie żółte)
Walia: Ward – Williams, Mepham, Davies, Rodon – Roberts (84' Brooks; 112' Broadhead), Ampadu, Wilson, J. James – Johnson (70' D. James), Moore
Polska: Szczęsny – Bednarek (80' Salamon), Dawidowicz, Kiwior – Frankowski, Slisz, Piotrowski (106' Romanczuk), Zieliński (101' S. Szymański), Zalewski – Świderski (80' Piątek), Lewandowski

Szczęsny jeszcze pogra w reprezentacji, sam sobie to załatwił!
17środa, 27, marzec 2024 00:23
a-c10
Ej, wiecie co? Gdybyśmy my tak po prostu opstrykali tych Albańczyków i Czechów, to ten awans w ogóle by nie cieszył. Ot, kolejny dzień w biurze, robota wykonana, można iść do domu. A tak...? No cóż, wszystko jest po coś Wink
18środa, 27, marzec 2024 08:31
iocosus
1. Czy wspólne odśpiewanie hymnu po meczu przez piłkarzy i kibiców symbolicznie kończy "wielką smutę" po aferze premiowej na Mundialu? Zdaje się że na zawodników czeka całkiem znaczna cząstka gratyfikacji UEFA dla PZPN za awans na Euro. Oby nikomu z obecnie rządzących nie przyszły do głowy jakiekolwiek dodatkowe premie. 
2. Czy mecz z Walią to była michniewiczowszczyzna? Publikatory zanudzają przywoływaniem statystyk według których Biało-Czerwoni nie oddali ani jednego celnego strzału. Na ile wczorajszy mecz był podobny do tego z Meksykiem z Mundialu i czy to znaczy że z Holandią, Austrią, Francją zagramy w podobnym stylu jak za Michniewicza?
3. Czy Bartosz Salamon na dobre wygryzł z reprezentacyjnej jedenastki Jana Bednarka? 
4. O ile lepszy jest Slisz od Krychowiaka i czy stał się "pewniakiem" w repie?
5. Na Euro Nicola Zalewski będzie grał o "nowe otwarcie" w swojej karierze. W Romie wiedzie mu się "średnio" w reprezentacji stał się niezbędny, turniej w czerwcu będzie świetną okazją do zaprezentowania pełni umiejętności i co za tym idzie do zmiany klubu. 
6. Zdaje się, że grono "pewniaków" w jedenastce znacząco się powiększyło po "zbarażach", bez kontuzji i w dobrej formie o pozycję mogą rywalizowac: Jakub Moder z Jakubem Piotrowskim, Świder z Piątkiem i z Buksą, czy Sebek Szymański będzie "tylko" zmiennikiem Piotra Zielińskiego?
7. Dominik Marczuk zawiódł w u-21 jak i pozostali jego koledzy, czy są jakiekolwiek "rezerwy" dla obecnej reprezentacji? Widzę tylko jedno nazwisko, choc żadnego meczu z tym piłkarzem w tym roku nie widziałem, zatem jest to klasyczny "wishful thinking". Adrian Benedyczak!
8. Czy obecna reprezentacja jest w stanie nauczyc się "gegenpressingu" i szybkiego przechodzenia do ataku? Na dziś wydajemy się najbardziej przewidywalną drużyna z 24 na Euro? 
9. Czy na Euro zagramy bez Gianfranco Obsranko?
10. Czy w zbarażach zahartowała się jedenastka na Euro, a w takim razie mamy reprezentacyjne "nowe otwarcie"? 
19środa, 27, marzec 2024 08:36
iocosus
Komu wczoraj spadł największy kamień z serca?
1. Cezary Kulesza - oczywista oczywistośc
2. Borek, Smokowki, Pol - jest szansa że Kanał Sportowy "przeżyje".
3. Michał Probierz spokojnie i dla relaksu pójdzie sobie na golfa.
20środa, 27, marzec 2024 11:19
iocosus
Łyżeczka dziegciu w dniu dzisiejszym czyli Marco van Basten o reprezentacji Polski: "To sztywny zespół, który za bardzo nie chce atakować ani grać w piłkę. Drużyna ma małą skłonność do gry. Głównie się broni." - źródło: sportowefakty.wp.pl/pilka-nozna/legenda-ostro-o-reprezentacji-polski-te-slowa-nie-spodobaja-sie-probierzowi

Wczołgaliśmy się na Euro, w grupie z Holandią i Francją jesteśmy skazani z góry na porażki, w takim razie nie mamy nic do stracenia, czy Michał Probierz w takiej sytuacji będzie w stanie porzucic "michniewiczowszczyznę"?
21środa, 27, marzec 2024 11:34
Zbyszek
Po spotkaniu z Estonią miałem czelność i odwagę zaapelować do trenera Probierza, aby niczego nie zmieniał, aby pozostawił na mecz z Walijczykami tych samych zawodników, zagrał tym samym ustawieniem i tą samą organizacją gry. Oczywiście,że nie dlatego ,że zwycięskiego składu się nie zmienia, bo nie wierzę w takie przesądy, które owszem mogą od biedy funkcjonować w klubie ligowym ale w reprezentacji, która zbiera się raz na dwa miesiące byłyby idiotycznym zabobonem . Szło to ,że wreszcie po wielu latach drużyna nasza zaliczyła test z kompatybilności,że nareszcie poszczególne części składowe złożyły się w działająca poprawnie całość.
Tym samym nie zgadzałem się z oceną np. Bednarka z którego padluchy robiły "kozła ofiarnego " . Tylko czego ? - wysokiej wygranej ?. Że o naczelnym bałwanie Hajcie nie wspomnę , który w niedzielnym "Cafe futbol" w obelżywy sposób domagał się usunięcia z zespołu bramkarza Szczęsnego. Co do Szczęsnego to nie ma co go bronić, bo on swoją doskonałą grą sam się obronił. Zaś Bednarek owszem ma braki tak techniczne jak i w wyszkoleniu taktycznym,ale nadrabia je ambicją, walecznością , zaangażowaniem, wybieganiem ,a wczoraj opuszczał plac gry kompletnie wyczerpany. Drużyna to nie same gwiazdy, bo większość to robole , dzięki którym i na tle których tuzy błyszczą.
Jak już jestem przy pozytywach , to oprócz Szczęsnego , który prezentuje poziom światowy podobną klasę zaprezentowali u nas Kiwior i Slisz. To głównie dzięki nim można było wygrać mecz, nie oddając ani jednego celnego strzału na bramkę przeciwnika Smile.

Kiedy trener Probierz został selekcjonerem reprezentacji napisałem ,że trudniej będzie w barażach ograć Walię, niż osiągnąć dobry wynik podczas Euro. I zdanie to podtrzymuję z dwóch powodów: po pierwsze ,że poziom zespołów bardzo silnie się wyrównał i żadna drużyna europejska aktualnie nie wybija się zdecydowanie ponad , a po wtóre,że nasza drużyna jest na fali wznoszącej i mamy trenera inteligentnego, który wyciągnął twórcze wnioski ze swoich niepowodzeń.
Lecz ,aby można było mieć takie przekonanie ,że możemy zajść w Euro co najmniej do półfinału, to musi dokonać się symboliczny przełom pomiędzy niebytem a bytem zwany "mitem założycielskim" . Dla drużyny Kazimierza Górskiego takim przełomem było przegrane spotkanie (16.04.1972) z Bułgarami (1:3) w Starej Zagorze w eliminacjach do Igrzysk w Monachium, kiedy to sędzia Paduranu bezzasadnie usunął z boiska kapitana drużyny Włodka Lubańskiego, dla Gmocha był to wygrany mecz eliminacyjny ( 2;0) z Portugalią w Porto ( 16.10.1976), dla Piechniczka wygrana w towarzyskim meczu z Hiszpanami ( 2;1) w Barcelonie ( 12.11. 1981), dla Nawałki pokonanie Niemców ( 11. 10. 2014 ) w Warszawie ( 2:0). Chyba pora , aby i remis , taki jak wczorajszy, też stanowił przełom między niemożnością ,a osiągnięciem celu na miarę możliwości.

Ja nie współczuję Probierzowi , bo "widziały gały co brały" ,ale podjął się on straszliwie trudnego zadania przebudowy zespołu, w warunkach presji wyniku czyli zadania na miarę wyzwania przed którym w 1970 roku stanął pan Kazimierz Górski. Warunki brzegowe są zbliżone do tych sprzed 54 lat , bo zespół ( zawodnicy) nie osiągali wyników nie tylko na miarę wygórowanych oczekiwań ( o czym jako o deprywacji napisałem po spotkaniu ligowym z Piastem), ale przede wszystkim gorsze niż klasa indywidualna piłkarzy - proporcjonalna do ich umiejętności i dokonań. Prawie wszyscy taką przebudowę kojarzą ze zmianami pokoleniowymi czyli aby młodzi zastępowali starych co jest kompletnym niezrozumieniem samej istoty piłki nożnej . Piłka nożna nie znosi propagandowej błazenady i wyciągania królików z kapelusza , bo każde posunięcie kadrowe ma przełożenie na wynik. W piłce chodzi o to ,żeby zastosować adekwatnie starą zasadę, aby gorsze zastępować lepszym, przy czym w futbolu oznacza to : większą przydatność dla realizacji celu gry. Trener reprezentacji jest tym ,który wybiera koncepcję gry i do niej dobiera najlepszych jego zdaniem wykonawców. Wiek ma znaczenie trzeciorzędowe.I Probierz twardo stąpający po ziemi tej zasady równie twardo się trzyma. "Odkryciami" Probierza można określić Dawidowicza ( 29 lat),Salamona ( 33 lata), Slisza ( 25 lat), Piotrowskiego ( 27 lat) , Świderskiego ( 27 lat). A ze "starych " grali : Szczęsny (34 lata), Bednarek (28 lat), Zieliński( 30 lat), Frankowski ( 29 lat), Lewandowski ( 36 lat). Z tzw. młodzieży są tylko: Zalewski ( 22 lata) i Kiwior ( 24 lata),a poza nimi ich równolatków i młodszych w kadrze i na radarze brak.
Przyczyn jest wiele i to temat na oddzielną dyskusję,ale nie zasadzie narzekania ,że deszcz pada , bo to jest bezpłodne,gdyż głównym powodem jest marnowanie talentów. Nie jest on jedyny ,ale nasi młodzi zawodnicy nie przechodzą drogi awansu w futbolu klubowym ,lecz jeszcze nieukształtowani przechodzą do klubów zagranicznych gdzie zderzają się z wściekłą konkurencją , której nie potrafią sprostać i nie bardzo mają takie szanse ( bariera kulturowa, językowa , rodzinna , brak przygotowania atletyczno-wytrzymałościowego oraz nieumiejętność radzenia sobie z bezwzględną selekcją). Lecz jak już ktoś ten stan wytrzyma i zdoła się przebić to prezentuje naprawdę wysoki poziom, jak Kiwior .
Inaczej musimy oceniać brak młodych zdolnych w klubach , bo tu jest realny problem , gdyż potrzeba ich wielu ,a podaż jest minimalna - od zaspakajania potrzeb reprezentacji , w której trener może wybierać jednego, góra dwóch spośród kilkunastu .

Nie popadając w zachwyt to wypada pochwalić Michała Probierza,że nie robi dobrej miny do złej gry ,ale robi zwyczajnie i po prostu - dobrą robotę.
22środa, 27, marzec 2024 16:39
gawin76
Mecz dostarczył tego, czego można wymagać od futbolu reprezentacyjnego - napięcia i emocji. Nasza drużyna zagrała z dobrą energią, chemią, świadomością wspólnego celu. To było bardzo krzepiące.

Co do piłkarskiej jakości, van Basten Iocosusie Ameryki nie odkrył, ale wiele można osiągnąć dobrą organizacją gry i szybkością przechodzenia z obrony do ataku. Tutaj od naszej reprezentacji na pewno można i trzeba wymagać więcej. Wydaje mi się zresztą, że Probierz celowo nakazał grać nieco niżej Lewandowskiemu i ustawił Zielińskiego jako 10 - wyglądało to na próbę zorganizowania warunków dla zaczepienia akcji w środku pola i szukania zagrania do drugiego napastnika lub wahadłowych.

Jeżeli chodzi o punkty to, na szybko:
ad. 4) Slisz nie jest i nie będzie liderem formacji na miarę Krychowiaka sprzed niespełna dekady, ale uważam, że zagrał bardzo dobrze, hm, nawet trochę dla mnie niespodziewanie dobrze, bo jakoś nigdy nie widziałem w nim pewniaka w kadrze Wink
ad. 5) Takiego Zalewskiego chciałbym widzieć, tzn. nie był wczoraj niestety efektywny, ale pokazuje się do gry, drużyna chce z nim grać, daje radę w defensywie, to nie jest ten wystraszony chłopaczek sprzed nieco ponad roku,
ad. 7) Benedyczaka nie widziałem od niepamiętnych czasów, ale myślę, że na pewno Marchwiński, zresztą Probierz próbował go w reprezentacji już na jesieni, mało mamy zawodników o takiej charakterystyce, niestety on jest bardzo chimeryczny i ogólnie chyba nie zawsze dojeżdża mentalnie, może powinien zmienić otoczenie?
23środa, 27, marzec 2024 21:54
iocosus
Gawin: "...myślę, że na pewno Marchwiński, zresztą Probierz próbował go w reprezentacji już na jesieni, mało mamy zawodników o takiej charakterystyce, niestety on jest bardzo chimeryczny i ogólnie chyba nie zawsze dojeżdża mentalnie ..." - w psychologii jest takie określenie jak "podstawowy błąd atrybucji" czyli wyciąganie generalnych, przesądzających wniosków i opinii po jednostkowym czyimś zachowaniu nie biorąc kontekstu wydarzeń mogących wpływac na takie zachowanie. Bronię się przed popełnianiem tego błędu atrybucyjnego, bo chocby po marcowych meczach u-21 Marchwiński na "dorosłą reprę" nie zasługuje a wręcz nawet młodzieżówka to dla niego obecnie za wysokie progi. Ale to jest właśnie kwestia tej wspomnianej chimeryczności i obecnie po prostu kiepskiej formy, zatem przekreślac go nie wolno, choc przyznaję że całą u-21 jestem rozczarowany. 
"Probierz celowo nakazał grać nieco niżej Lewandowskiemu i ustawił Zielińskiego jako 10 - wyglądało to na próbę zorganizowania warunków dla zaczepienia akcji w środku pola i szukania zagrania do drugiego napastnika lub wahadłowych." - mam ogromny problem gdy widzę Zielka ustawionego wysoko bezpośrednio za napastnikami, według mnie tracimy go wówczas w rozegraniu, podobnie było w u-21 z ustawieniem Kacpra Urbańskiego, gdy w pomocy najczęściej przy piłce był Kałuziński, a nie krótko prowadzący gałę i mający dobry przegląd pola i zaskakujące otwierające podanie Urbański. Jego atuty wydaje mi się że zostały niewykorzystane, podobnie było z Zielkiem, do którego przez kilka lat miano pretensje że w repie nie gra tak jak w klubie. Moim zdaniem też go nie potrafiono wykorzystac, odpowiednio ustawic. 
Jestem bardzo ciekaw jak Urbański będzie sobie radził w Bolognii, jeżeli tam łapałby się do pierwszej jedenastki to może z niego byłby "nowy Kapustka" z Euro 2016? 
24czwartek, 28, marzec 2024 01:30
a-c10
@ Iocosus:

1) Mam szczerą nadzieję, że te dwa ostatnie mecze pozwolą wreszcie zatrzymać PR-owy korkociąg, w jaki reprezentacja Polski wpadła jeszcze podczas meczu z Japonią na MŚ’18. Przegrane z Senegalem i Kolumbią voxpop jeszcze by jakoś wybaczył. Zwłaszcza, że miał przecież świeżo w kolektywnej pamięci świetne ME’16. N’ale właśnie tamten mecz „o honor” splamił ów honor znacznie bardziej, niż w/w porażki. A potem było już tylko gorzej. Brzęczek niby obiecująco zaczął, ale jak już włączył tryb #niekochani, tak za cholerę go wyłączyć nie potrafił. Sousa walił ordynarną ściemę niczym trzecioligowy kołcz od internetowej szczęśliwości, w dodatku za jego kadencji Lewandowski dość wyraźnie pokazał jak bardzo mu, ekhem, „zależy” na graniu w kadrze. Michniewicz zaczął z wysokiego C, a skończył tak, że szkoda gadać. Za Santosa ogólny tumiwisizm i degrengolada. No słabo. Bardzo słabo. Wczoraj jednak – a i, w mniejszym stopniu, w zeszły czwartek – poczułem się znów choć troszenieczkę tak, jakby znowu był 2017 i kibicowanie Biało-Czerwonym znów było cool, trendy, groovy, jazzy i w ogóle. Oby tak dalej.

2) Bez jaj. Jeśli ktoś nie widzi różnic między wczorajszym meczem, a wiadomym spotkaniem z Meksykiem, mocno zalecam wizytę u okulisty. A czy w Niemczech zagrany Czesioballa? To zależy. W jakiejś tam mierze nawet od nas. Znaczy – niestety! – niekoniecznie od nas biorących udział w tej dyskusji. Niemniej, od nas-kibiców już jak najbardziej. Jeśli zwyczajowo będziemy mieć spinę na awans z grupy, to tak, najprawdopodobniej Czesioball się pojawi. Alternatywnie jednak możemy spojrzeć na sprawy trzeźwym okiem. I wtedy bankowo wyjdzie nam na to, że czegokolwiek byśmy nie grali, szanse z Francją mamy czysto teoretyczne, z Holandią nikłe, a z Austrią w najlepszym razie takie sobie. Już nic nie mówiąc o tym, iż wizja naszego triumfu w całej imprezie to nawet nie football fiction, tylko narkotyczne brednie. A skoro tak, skoro nie jedziemy tam wygrywać (i akceptujemy ten fakt jako rozsądni ludzie), to jedźmy fajnie pograć w piłkę. Wtedy Czesioballa nie uświadczymy, bo i niby dlaczego.

3) Nie.

4) Grzegorz Krychowiak jest trochę jak Fiat 126p. No bo Maluch niby taki polski, a przecież zaprojektowany za granicą. Analogicznie, Krycha wielokrotnie reprezentował nasz kraj i co do jego uczuć patriotycznych trudno mieć jakiekolwiek wątpliwości. Równie trudno jednak nie zauważyć, że to nigdy nie był polski piłkarz sensu stricto. Dalej, raz-dwa-sześć był swej klasie i swoim czasie samochodem może nie wybitnym, na pewno jednak bardzo udanym. Jako małe miejskie autko w latach ’70 spokojnie zaliczał się do czołówki. Niestety, mizeria rodzimej motoryzacji (i PRL en bloc) sprawiła, że używano go jako auta rodzinnego, co nigdy-przenigdy nie powinno się zdarzyć. Produkcję zaś zakończono dopiero w roku 2000, co zakrawa na wyjątkowo ponury dowcip. Krychowiak również w swoim czasie (połowa poprzedniej dekady) i swojej klasie (defensywny pomocnik) jak najbardziej łapał się do światowej topki. Sęk w tym, że mizeria rodzimego futbolu kazała w nim upatrywać lidera, czy nawet – o zgrozo! – rozgrywającego reprezentacji, co było +/- tak sensowne, jak wsadzanie pięciu dorosłych osób do Malucha. No i podobnie jak 126p, Krycha zdecydowanie zbyt długo pozostawał w użytku. Oby na tym podobieństwa się nie skończyły. W końcu wykpiwany kiedyś i wyszydzany Malczan jest obecnie cenionym, sympatycznym youngtimerem. Krychowiaka zdecydowanie widzę za lat kilka ubarwiającego jakieś studio swym fhąsuskim aksątem i cierpkim poczuciem humoru.

Czy Bartosz Slisz ma szanse stać się odpowiednikiem podstawowego samochodu RP? Dziś byłaby to pewnie Toyota Yaris. Ależ jasne. Niech tylko nie próbuje jeździć z całą rodziną na wczasy do Złotych Piasków.

5) Nie sądzę, aby występy w kadrze miały jakieś poważniejsze przełożenie na klubową karierę Zalewskiego.

6 i 10) Euro za dwa i pół miesiąca. Tak sobie myślę, że w kontekście „pewniaków” to znacznie bardziej „aż”, niż „tylko” dwa i pół miesiąca.

7) Szczerze mówiąc, w chwili obecnej rezerw reprezentacji wolałbym się dopatrywać w możliwości poprawy zgrania, nie w konkretnych personaliach.

8 i van Basten) Echhh… Przestańmy wreszcie fetyszyzować nieprzewidywalność. Futbol to nie poezja barokowa, konceptualizm nie jest tu wymagany. Mnie się w ogóle marzy, by kiedyś reprezentacja Polski była najbardziej przewidywalną reprezentacją nie tylko na danym turnieju, lecz zgoła na świecie. Tak, żeby przed każdym kolejnym meczem można było przewidywać, że wygra. I w 8/10 przypadków się nie pomylić.

9) Awansowaliśmy. Fajnie. Przyznam jednak, że jeszcze bardziej od samego zaklepania biletów do Niemiec cieszy mnie fakt, iż monsignore Obsranco najwyraźniej obejrzał oba mecze barażowe w telewizji. Albo w ogóle wyjechał per la fine del mondo. No nie było gościa. Ni widu, ni słychu.

Mieliśmy w tych meczach drużynę. OK., wciąż jeszcze kiepsko zgraną i połapaną w oczekiwaniach selekcjonera. Owszem – czy kogokolwiek to dziwi? – dość surową taktycznie i toporną technicznie. Nadal posiadającą zauważalne rezerwy jeśli chodzi o decyzyjność. Wszystko prawda. Ale była to drużyna złożona z dorosłych mężczyzn, gotowych wziąć swoją część odpowiedzialności za nią na barki. Nie zaś z obfajdanych, zahukanych chłopaczków. I niech tak zostanie.

Gianfranco Obsranco, vaffanculo!
25czwartek, 28, marzec 2024 13:21
iocosus
# Jan Bednarek w Fiacie 126p
Iocosus: "Czy Bartosz Salamon na dobre wygryzł z reprezentacyjnej jedenastki Jana Bednarka?" 
A-c10: "Nie" 

Z Janem Bednarkiem mam takie skojarzenie, w mojej podstawówce najlepiej grały w piłkę największe nygusy, olewały szkołę żeby całe dnie kopać gałę na podwórku, kujony i prymusi podwórka raczej unikały, w szkole średniej ta moja wizja świata została zaburzona, okazało się że prymusi w nauce też mogą być wybitnie utalentowani sportowo, a nygusy z podstawówki
zamiast uganiać się za piłką w klubach to spędzają czas pod przysłowiową "budką z piwem". 

Jan Bednarek kojarzy mi się z "prymusem" z podstawówki. Fajny, inteligentny, elokwentny facet, marzenie teściowej wybierającej idealnego narzeczonego dla córki, niestety na boisku, zda się cham i prostak o mentalności wykidajły z remizy diskopolowej, zamiata nim murawę i kibice marzą o tym drugim choć już mocno podstarzałym i starganym kontuzjami a nie o młodszym  sympatycznym i roztropnym Janie. 

"Prymus" Jan być może aspiruje żeby zostać "przewodniczącym klasy" i ma wszelkie ku temu dane oprócz uznania i docenienia za to co robi na boisku. Brak zaufania skutkuje brakiem pewności siebie co powoduje z kolei zyskanie miana nie przewodniczącego a przewodzącego wysokie napięcie "elektryka". 

"Młody" Jan za chwilę będzie świętował 28 urodziny, w Southampton  odnalazł się na poziomie szkoły średniej i może być doceniany i szanowany, ale w reprezentacji postrzegam go jako "prymusa" z podstawówki i co gorsze przejął pałeczkę od Grzegorza Krychowiaka jako najbardziej hejtowanego piłkarza reprezentacji. Odkupił od Krychy fiacika 126p a chciałby być postrzegany jako kierujący przynajmniej Jaguarem. 

Nie wiem co musi się wydarzyć na poziomie reprezentacyjnym żeby "prymus" z podstawówki zdał do szkoły średniej. 
26piątek, 29, marzec 2024 19:50
a-c10
@ Iocosus:

Re: Bednarek, liceum i muzeum Wink

To ja się może najpierw wytłumaczę z tego kategoryczno-lakonicznego „nie” Smile Otóż nie wydaje mi się, aby obsada środka obrony reprezentacji Polski sprowadzała się do bezpośredniej rywalizacji Bednarka z Salamonem. No bo tak: przyjąwszy, że – na co wszystko wskazuje – Michał Probierz zamierza posyłać na plac trzech nominalnych stoperów, jedno miejsce wydaje się być zaklepane dla Kiwiora. I nic dziwnego. Ze wszystkich naszych obrońców to właśnie Kuba gra w najlepszym klubie, nieco fartem i nie do końca na swojej pozycji, ale jednak przebił się tam do składu, zbiera niezłe recenzje, raczej pewniak. Akcje Dawidowicza stoją też całkiem wysoko. Jak sam jednak nadmieniłeś, okazem zdrowia Paweł nigdy nie był. Ja mu, rzecz jasna, szczerze życzę, aby wszelkie urazy dały mu wreszcie spokój, ale cóż, jest jak jest. Bochniewicz i Walukiewicz również nie przyjeżdżają na kadrę po to tylko, by zbić pionę z Lewym, Szczeną i Zielkiem, każdy z nich na pewno chce grać i ma jakieś tam argumenty do przedstawienia selekcjonerowi. Salamon z Walią zagrał dobrze. Absolutnie niczego mu nie ujmując, wypadałoby jednak pamiętać, iż gros jego występu przypadło na czas, gdy rywale kompletnie nie mieli już sił, w związku z czym nie testowali go jakoś bardziej intensywnie. Czy spisałby się równie udanie grając od pierwszego gwizdka? Hanna Gronkiewicz-Waltz. Może. A może nie. No i wreszcie ten Bednarek.

Skoro już zahaczyłeś o szkolne klimaty, u mnie w liceum podejście do sportu było dość specyficzne. Owszem, dyscypliny właściwe dla – muahahahaha…! – przyszłej kadry kierowniczej? Jak najbardziej! Tenis, narty, fitnessik, pilates, no pola golfowego jakoś, kuźwa, w okolicy nie było… Ale jakieś chamskie haratanie w gałę? Nooo… niekoniecznie. Bardzo niekoniecznie.

Specyficzne było również podejście do kwestii prymusostwa. W dużym skrócie: potencjał intelektualny, pracowitość, sumienność i insze takie liczyły się zazwyczaj nieporównywalnie mniej, niż zasobność portfela i wpływy rodziców. Rozumiesz: uczniowie, których starzy byli skłonni i w stanie dokupić np. jakiś fancy komputer do pracowni informatycznej, podsponsorować zakup jakichś mebli, etc., względnie uznawani byli w lokalnej społeczności za grube szyszki – o ta-ak. Ci mogli sobie pozwolić na zdecydowanie więcej, niż pozostali, czyli szkolny plebs (w tym jak najbardziej piszący te słowa). Co więcej, z grona tegoż plebsu jakąś tajemniczą metodą wyselekcjonowano grupę usual suspects. Tak, piszący te słowa również się do niej zaliczał ;p Gdy tylko w szkole (i okolicach) działa się jakaś chryja, w zasadzie z mety wiadomo było, kto jest „winny”. Zjawisko to osiągało momentami naprawdę wysokie poziomy absurdu. Swego czasu np. moja wychowawczyni zadzwoniła do mojej mamy (nauczycielki!) do pracy z żądaniem, by mama natychmiast się pojawiła, bo ktoś tam się z kimś tam przed szkołą potrzaskał i to przecież na pewno ja. Mamcia odparła, że nigdzie się nie wybiera. Po pierwsze bowiem, ma co robić. Po drugie, wg jej najlepszej wiedzy, nie ma mnie w szkole, bo siedzę w domu i usiłuję zatamować alergiczny krwotok z nosa. Co zresztą nawet jak najbardziej opierało się na prawdzie Smile

Mam wrażenie, że z Bednarkiem jest jakby podobnie. Gol dla Estończyków? No owszem, maczał w nim palce. Na pewno jednak nie był ani jedynym, ani nawet głównym winowajcą. Nieporozumienie ze Szczęsnym w Cardiff? Wojtek wziął winę na siebie, ale przecież „wszyscy” i tak wiedzą swoje. Bo to Bednarek.

Jak na moje, jedynym sensownym wyjściem z sytuacji jest kompletna zlewka. Ale nie deklaratywna, tylko rzeczywista. Rób, chłopie, co masz robić i się nie przejmuj.
27piątek, 29, marzec 2024 21:36
CTP
"Już nic nie mówiąc o tym, iż wizja naszego triumfu w całej imprezie to nawet nie football fiction, tylko narkotyczne brednie"

Co Pan powie... Wink

"- Mamy trudną grupę, ale z takiej, z której można wyjść. Nie zapomnijmy, że nawet z trzeciego miejsca można awansować.

- Za Brzęczka zdobyliśmy 4 punkty z Austrią. Solidna drużyna z zawodnikami z Bundesligi, schematyczna piłka.

- W 2016 roku mieliśmy w grupie Niemcy, Ukrainę i Irlandię Płn. W pewnym sensie można ich porównać do Francji, Holandii i Austrii."

Nie, to nie obecny minister sportu w narkotycznych bredniach, tylko sam Zibi Boniek. Very Happy
28sobota, 30, marzec 2024 02:59
a-c10
@ CTP:

Very Happy

Różnych specyfików zdarzało mi się próbować, ale to, co Boniek ćpie, to musi być naprawdę mocarny towar Smile
29niedziela, 31, marzec 2024 13:02
Senator
Dzięki a-c10 za Bednarka . Znaleźli sobie bęben i walą bez opamiętania .
Co do naszych szans . Osobiście nie widzę żadnych w starciu zarówno z Francją jak i Holandią . Piłkarsko odstajemy ale .
Jak wiecie nie byłem , nie jestem ani co by nie zrobił nie będę fanem obecnego trenera ale podoba mi się , że potrafił wskrzesić ducha drużyny i nasze cechy narodowe takie jak waleczność, zaangażowanie, ambicję i w tym widzę nadzieję . Nie wyjdziemy obsrani po pachy .
30niedziela, 31, marzec 2024 23:23
gawin76
Tak Senatorze, to jest niewątpliwie sukces Probierza, w grze kadry widać dokładnie te elementy, o których piszesz i dzięki nim wyglądamy wreszcie jak zespół, a nie jak zbieranina zmęczonych sobą ludzi. Może i wystarczyło otworzyć okno po Santosie, ale jednak widać w tej drużynie postęp ze zgrupowania na zgrupowanie, jakby wewnętrznie coś się tam na nowo zaczęło zazębiać, można zatem mieć nadzieję, że w pracy sztabu i zawodników jest prawidłowa synergia.

Szanse przeciw Holandii i Francji teoretycznie mamy rzecz jasna niewielkie, a i Austriacy stworzyli bardzo solidną ekipę, ale przecież nie mamy nic do stracenia. Właściwie to na papierze trafiła nam się chyba najtrudniejsza grupa od, nie wiem, 1986? Smile

Iocosusie rola Zielińskiego może być z grubsza postrzegana jako odzwierciedlenie naszego pomysłu na grę. Bo jeżeli mamy utrzymywać się przy piłce, budować akcje przez środek to on powinien być cofnięty, obok niego mógłby być Moder (zdrowy), to już są solidne piłkarskie argumenty, w takim przypadku moglibyśmy grać 3-4-3 albo 4-3-3. Tylko że nasza jedenastka jest nierówna, a nie wystarczy przecież mieć trzech czy czterech ludzi, którzy lubią utrzymywać się przy piłce, to raz, dwa, że nie mamy odpowiedniej głębi składu i zastępstw dla kluczowych zawodników. W tym sensie 3-5-2 z zabezpieczeniem środka pola i atakiem opartym o wahadłowych jest chyba zwyczajnie prostsze do wdrożenia i doskonalenia, dlatego myślę, że ten właśnie system Probierz będzie chciał wykorzystać w Niemczech, ale oczywiście docelowo jakiś plan B istnieć powinien.

Z Urbańskim to ciekawa sprawa, parę razy próbowałem oglądać tę Bolonię, w końcu rewelacja sezonu itp. itd., no i szczerze powiem, że Urbański wydał mi się nieco przezroczysty, ale biorę poprawkę na to, że oglądałem go głównie kiedy grał na skrzydle, czyli chyba nie na jego nominalnej pozycji, poza tym chłopak jest jeszcze bardzo młody i nie dostawałby tylu minut w wymagającej lidze gdyby zupełnie nic w nim nie było.

A-c10, zgadzam się, że w tej chwili skład obrony Probierz chyba już ma. Salamon jest pierwszym zmiennikiem, który może wejść do bloku zamiast Bednarka, choć też zamiast Dawidowicza. Majstrowanie przy wariancie który jakoś tam się sprawdził, nic dobrego nam nie przyniesie, zwłaszcza że odwodów brak. Natomiast niestety nie można odmówić Bednarkowi pewnego talentu do przyciągania osobliwych zdarzeń (także w Southampton) Wink

BTW. Nie mówiłeś, żeś Pan się kształcił wśród takiego establishmentu Very Happy W moim LO, wciśniętym między stare, dobre warszawskie blokowiska, nikt o fitness czy pilates nawet nie słyszał Razz
31poniedziałek, 01, kwiecień 2024 00:49
a-c10
Przede wszystkim, pomyślności na resztę Świąt dla całej czarnoelkowej społeczności!

@ Senator:

Nie wydaje mi się, aby – poza Jackiem Góralskim, rzecz jasna – istniało zbyt wielu zaprzysięgłych fanów Michała Probierza. Sam z jednej strony jestem mu wdzięczny za to, że pod jego wodzą Cracovia pierwszy raz od naprawdę niepamiętnych czasów mogła coś wstawić do gabloty. Z drugiej, zełgałbym szpetnie twierdząc, iż po tym, jak wreszcie sobie od nas poszedł, poczułem choć delikatne ukłucie żalu. Wręcz odwrotnie. Ba, znam paru kibiców Jagiellonii i oni mają +/- tak samo. I nie, że teraz, gdy ekipa Adriana Siemieńca lideruje Ekstraklasie i gra (częstymi) momentami śliczną piłkę. Wcześniej też tak mieli. Co więcej, przyznam się szczerze do podskórnych obaw, że ta reprezentacyjna przygoda skończy się w podobny sposób. Znaczy że za kilka/naście/dziesiąt miesięcy rozgoryczony, zmęczony i całym światem, i samym sobą Probierz zacznie znów bryzgać wokół jadem i angażować się w bezsensowne pyskówki i utarczki.

Skoro jednak zahaczyliśmy w tej dyskusji o różnorakie zmiany, to ja bym chciał, abyśmy wreszcie uzmysłowili sobie, że selekcjoner – i generalnie trener – nie jest od tego, by go kochać, nazywać dzieci na jego cześć i tatuować sobie jego podobizny na klacie. Robi swoją robotę? No i git. Niech robi dalej, uznanie się należy.

@ Gawin:

Bo jakbyś na mnie spojrzał i zdał sobie sprawę jaki ze mnie, za przeproszeniem, „establyszmą”, to za UJ byś nie uwierzył ;p A tak naprawdę, nie bardzo jest się czym chwalić. Wręcz przeciwnie. Brrr…

Co zaś się tyczy Bednarka: czy to on przyciąga osobliwe zdarzenia? Czy może jednak fama, jaka się za nim ciągnie, każe uznawać związane z nim zdarzenia za osobliwe?

Twoja opinia

Nazwa uzytkownika:
Znaczniki HTML są dozwolone. Komentarze gości zostaną opublikowane po zatwierdzeniu. Treść komentarza:
yvComment v.2.01.1