A+ A A-

Liga Narodów 2024

Wyjazdowymi meczami z Szkocją i z Chorwacją Biało-Czerwoni inaugurują kolejny cykl rozgrywkowy. Nowa nadzieja i nowe rozdanie, czy też stare problemy, stagnacja, a może zjazd i regresja? Sparingi i gra o pietruszkę, czy wręcz przeciwnie, gra o wyjazd na WM2026!?

 

Zmiana zasad w Lidze Narodów.
Nie jedna, a dwie najlepsze drużyny z każdej z czterech grup awansują do turnieju finałowego. Ostatnie drużyny spadają do dywizji B (jak wcześniej), ale trzecie zagrają w barażach o utrzymanie — z drugimi ekipami z grup dywizji B.
 
Grupy Ligi Narodów 2024/2025:
Grupa A1 - Chorwacja, Portugalia, Polska, Szkocja
Grupa A2 - Włochy, Belgia, Francja, Izrael
Grupa A3 - Holandia, Węgry, Niemcy, Bośnia i Hercegowina
Grupa A4 - Hiszpania, Dania, Szwajcaria, Serbia
 
Grupa B1 - Czechy, Ukraina, Albania, Gruzja
Grupa B2 - Anglia, Finlandia, Irlandia, Grecja
Grupa B3 - Austria, Norwegia, Słowenia, Kazachstan
Grupa B4 - Walia, Islandia, Czarnogóra, Turcja
 
Grupa C1 - Szwecja, Azerbejdżan, Słowacja, Estonia
Grupa C2 - Rumunia, Kosowo, Cypr, Litwa/Gibraltar
Grupa C3 - Luksemburg, Bułgaria, Irlandia Północna, Białoruś
Grupa C4 - Armenia, Wyspy Owcze, Macedonia Północna, Łotwa
 
Grupa D1 - Litwa/Gibraltar, San Marino, Liechtenstein
Grupa D2 - Mołdawia, Malta, Andora
 
Terminarz reprezentacji Polski w Lidze Narodów 2024/2025:

05.09.2024, 20:45, Szkocja – Polska
08.09.2024, 20:45, Chorwacja – Polska
12.10.2024, 20:45, Polska – Portugalia
15.10.2024, 20:45, Polska – Chorwacja
15.11.2024, 20:45, Portugalia – Polska
18.11.2024, 20:45, Polska – Szkocja
 
Gra o pietruszkę czy też o rozstawienie w eliminacjach do Mundialu w 2026 roku? 
Podążając za rozważaniami Łukasza Godlewskiego na Onecie:
"Na MŚ 2026 po raz pierwszy w historii zagra aż 48 drużyn. Europa zamiast zwyczajowych 13 miejsc dostanie ich 16, a to ponosi za sobą zmianę formatu eliminacji. Wszystkie 54 zespoły (zakładamy, że Rosja nie wróci do gry) zostaną podzielone na 12 grup po cztery lub pięć zespołów. Do USA, Meksyku i Kanady pojadą zwycięzcy grup. (...) Kolejne cztery drużyny zostaną wyłonione z baraży. Awansuje do nich 12 ekip z drugich miejsc i czterech najlepszych zwycięzców grup z Ligi Narodów. Każda z czterech ścieżek będzie miała cztery drużyny, w ich ramach zostaną rozegrane jednomeczowe półfinały oraz finały. (...) Do tej pory wydawało się, że niemal na pewno UEFA w rozstawieniach postawi na ranking FIFA. I to byłaby bardzo zła wiadomość dla Polski.
Koszyki na tę chwilę wyglądałyby następująco:
1. koszyk: Francja, Hiszpania, Anglia, Belgia, Holandia, Portugalia, Włochy, Chorwacja, Niemcy, Szwajcaria, Dania, Austria
2. koszyk: Ukraina, Turcja, Polska, Szwecja, Walia, Węgry, Serbia, Słowacja, Rumunia, Czechy, Szkocja, Norwegia
3. koszyk: Słowenia, Grecja, Irlandia, Finlandia, Albania, Gruzja, Islandia, Macedonia Płn., Czarnogóra, Irlandia Płn., Bośnia i Hercegowina, Izrael
4. koszyk: Bułgaria, Luksemburg, Armenia, Białoruś, Kosowo, Kazachstan, Azerbejdżan, Estonia, Cypr, Litwa, Łotwa, Wyspy Owcze
5. koszyk: Mołdawia, Andora, Malta, Gibraltar, Liechtenstein, San Marino
Polska, by dostać się do pierwszego koszyka, musiałaby przeskoczyć jeszcze trzy ekipy: w tej chwili to Turcja, Ukraina oraz Austria. Ale będzie to niesamowicie trudne, bo Polska ma 1524 pkt, a Austria ma aż 1592 pkt. W dodatku losowanie el. MŚ 2026 odbędzie się po zakończeniu fazy grupowej Ligi Narodów, co oznacza, że na odrobienie tej straty mielibyśmy zaledwie sześć spotkań — i to po dwa z Portugalią, Chorwacją i Szkocją. Szanse na to są minimalne. Druga opcja jest znakomita dla Polski w kontekście el. MŚ 2026. To skorzystanie z tabeli po fazie grupowej Ligi Narodów — w ten sposób decydowały się rozstawienia w el. Euro 2024. I to byłaby kapitalna wiadomość dla Polski, bo dawałaby nam realne szanse na awans do 1. koszyka w el. MŚ 2026. By znaleźć się wśród najlepszych 12 drużyn i zyskać rozstawienie, trzeba by po prostu zająć co najmniej 3. miejsce w grupie Ligi Narodów. Faworytami naszej grupy są Portugalczycy i Chorwaci, a Polacy i Szkoci teoretycznie powinni walczyć ze sobą o 3. miejsce, którego stawka byłaby jeszcze wyższa. Szanse Polski na 1. koszyk przy skorzystaniu z wyników Ligi Narodów wzrosłyby z 0,3 proc. aż do 59 proc. Podobnie wyceniane są szanse Szkocji, co pokazuje, jak wyrównane powinny być pojedynki pomiędzy... dwoma teoretycznie najsłabszymi uczestnikami Euro 2024 (obie ekipy zdobyły zaledwie po jednym punkcie).
Eliminacje MŚ 2026 ruszą w marcu 2025 r., a faza grupowa zakończy się w listopadzie. Baraże odbędą się w marcu 2026 r."

źródło: UEFA może rzucić koło ratunkowe dla reprezentacji Polski. Decyzja jak wyrok - Przegląd Sportowy Onet
 
Michał Probierz ogłosił listę 27 nazwisk powołanych na wrześniowe mecze Ligi Narodów.

Bramkarze: Marcin Bułka (OGC Nice), Bartłomiej Drągowski (Panathinaikos), Bartosz Mrozek (Lech Poznań), Łukasz Skorupski (Bologna)
Obrońcy: Jan Bednarek (Southampton), Bartosz Bereszyński (Sampdoria), Paweł Dawidowicz (Hellas Werona), Jakub Kiwior (Arsenal), Kamil Piątkowski (RB Salzburg), Tymoteusz Puchacz (Holstein Kiel), Sebastian Walukiewicz (Empoli), Mateusz Wieteska (Cagliari)
Pomocnicy: Mateusz Bogusz (Los Angeles FC), Przemysław Frankowski (Lens), Jakub Kamiński (VfL Wolfsburg), Mateusz Kowalczyk (GKS Katowice), Jakub Moder (Brighton & Hove Albion), Jakub Piotrowski (Łudogorec Razgrad), Bartosz Slisz (Atlanta United), Sebastian Szymański (Fenerbahce), Kacper Urbański (Bologna), Nicola Zalewski (Roma), Piotr Zieliński (Inter)
Napastnicy: Adam Buksa (FC Midtjylland), Robert Lewandowski (FC Barcelona), Krzysztof Piątek (Basaksehir), Karol Świderski (Charlotte FC).

 

Dyskusja (48)
1poniedziałek, 02, wrzesień 2024 20:41
iocosus
Suplement
Trener Adam Majewski powołał 23 piłkarzy do kadry młodzieżowej na wyjazdowy mecz z Bułgarią 10 września w ramach eliminacji do Mistrzostw Europy U21. Spotkanie bardzo ważne, być może Michał Probierz  dlatego zrezygnował z sprawdzenia któregoś z kolejnych młodzieżowców w seniorskiej drużynie? 
Bramkarze: Xavier Dziekoński (Korona Kielce), Jakub Mądrzyk (Stal Mielec), Kacper Tobiasz (Legia Warszawa)
Obrońcy: Miłosz Matysik (Aris Limassol), Ariel Mosór (Raków Częstochowa), Patryk Peda (Palermo), Maksymilian Pingot (Lech Poznań), Cezary Polak (Kotwica Kołobrzeg), Arkadiusz Pyrka (Piast Gliwice), Jakub Szymański (Wisła Płock)
Pomocnicy: Dawid Drachal (Raków Częstochowa), Mariusz Fornalczyk (Korona Kielce), Jakub Kałuziński (Antalyaspor), Kacper Kozłowski (Gaziantep FK), Antoni Kozubal (Lech Poznań), Kamil Łukoszek (Górnik Zabrze), Mateusz Łęgowski (Salernitana), Dominik Marczuk ( Real Salt Lake City), Tomasz Pieńko (Zagłębie Lubin), Michał Rakoczy (Cracovia), Kajetan Szmyt (Zagłębie Lubin)
Napastnicy: Wiktor Bogacz (Miedź Legnica), Filip Szymczak (Lech Poznań)
 
Z tego grona dorosłą kadrę zaliczyli już: Peda, Kałuziński, Kozłowski, Marczuk, a Tobiasz był "treningowym" bramkarzem na Mundialu, jednak najgłośniej rozważano powołanie Antoniego Kozubala. 
Z młodych obiecujących warto dodać że w Serie A pod nieobecnośc kontuzjowanego Benedyczaka zadebiutował w Parmie 19-letni Mateusz Kowalski a na ławce rezerwowych zjawił się rok młodszy Daniel Mikołajewski były kadrowicz Marcina Włodarskiego. Zobaczymy czy podążą śladem Jordana Majchrzaka, czy Kacpra Urbańskiego? 
Z podopiecznych Włodarskiego podobno Probierz bacznie przyglądał się jeszcze przed Euro Dominikowi Szali, ale kontuzja łękotki uniemożliwiła ewentualne sensacyjne powołanie. 
Na kanwie spekulacji o 23-letnim Michaelu Ameyaw z Piasta selekcjoner wyjaśnił: 
" Informacja wypłynęła w ogóle przed naszymi spotkaniem ze sztabem, także nie było możliwości, żeby ktoś znał skład. Nie było, bo my decyzję o powołaniach podjęliśmy dopiero we wtorek wieczorem. Nie róbmy krzywdy tym chłopakom. Jak widzimy zaprosili go do Canal+, bo już został powołany. Akurat nie było takiej opcji, ale jest bliski. Jeśli dalej będzie się tak prezentował, jak teraz, to na pewno jest możliwość, że dostanie powołanie"
Można powiedzieć, że o Ameyaw zrobiło się głośno, zatem Probierz go nie powołał, a o Mateuszu Kowalczyku dla odmiany było cicho zatem powołanie otrzymał. 
Można jeszcze wspomnieć, że po "polskim Messim" czyli Mateuszu Musiałowskim za kolejne objawienie polskiej piłki jest uważany Jan Faberski rocznik 2006, tyle tylko że on jeszcze występu w seniorskiej drużynie Ajaxu nie odnotował. Ile obecnie jest wart piłkarsko Musiałowski przekonamy się gdy Legia będzie się mierzyła z Omonią Nikozja.
Na koniec rozważań o naszych futbolowych nadziejach info Tomka Wlodarczyka o Pieńce, o którym również w kontekście sprowadzenia do Legii dywagowaliśmy: "Zagłębie Lubin wyraziło zgodę, by Raków porozmawiał z piłkarzem i jego otoczeniem. Z tego, co słyszę, do takiej rozmowy już doszło i zawodnik jest otwarty na transfer - zdradził redaktor naczelny Meczyki.pl. - Raków musi jednak jeszcze dogadać się z Zagłębiem. "Miedziowi" wyceniają Pieńkę na ponad 3 mln euro".
2wtorek, 03, wrzesień 2024 10:59
gawin76
Iocosusie, ale kogo niby z tego grona miałby Probierz testować w pierwszej reprezentacji?

Ja trochę straciłem serce do tej naszej młodzieżówki po, pardon, bezjajecznych meczach z Niemcami i Bułgarią.

I też ci zawodnicy indywidualnie powinni iść ławą do przodu, tymczasem oni drepczą w miejscu, uwsteczniają się lub gonią za łatwą kasą. Oczywiście po ludzku trudno mi winić takich Kozłowskiego czy Szmyta, ale jako kibic oceniam ich bardzo krytycznie, bo do piłki nożnej na najwyższym poziomie potrzebny jest charakter i ambicja.

W pierwszej reprezentacji co prawda też jest pewien zastój czy regres jeżeli chodzi o pozycję kilku zawodników w klubach, ale oni już swój poziom osiągnęli, teraz rolą Probierza jest dokonać selekcji i stworzyć z nich drużynę, podczas gdy młodzieżowcy powinni nadal się rozwijać. Oni tego w większości przypadków nie robią, ten Pieńko jest sztandarowym przykładem, przecież to jest ten sam chłopak co dwa lata temu. Wtedy powiedziałbym, że trzy miliony euro to mało za taki talent, ale teraz? Na wewnętrznym rynku? Wolne żarty.
3wtorek, 03, wrzesień 2024 17:59
Zbyszek
Ja , nie będąc w nastroju do "debat" , tylko uzupełnię zajawkę Iocosusa , który pewno był zabył Smile,że wszystkie reprezentacje grupy A1 były uprzejmie grać jak Portugalia lub być jak Polska , Szkocja i Chorwacja na ostatnim EURO24.
Wyników naszej reprezentacji nie trzeba przypominać , natomiast Szkocja pozwoliła sobie dostać solidnie w kuper z Niemcami 1;5, przegrać z Węgrami 0:1 i zremisować ze Szwajcarami 1;1 : Chorwaci przegrali z Hiszpanami 0:3 i zremisowali z Albańczykami 2:2 oraz Włochami 1;1: zaś Portugalczycy w grupie pokonali Czechów 2:1, Turków 3;0 i przegrali z Gruzinami 0:2, a w pierwszym meczu pucharowym zremisowali ze Słowenią 0:0 ,aby wygrać rzutami karnymi , a następnie też zremisowali z Francuzami ,ale tym razem po karnych to oni odpadli.
Szkocja została uznana za najgorszy zespół Euro ,a Chorwacja za ten, który sprawił największy zawód.
Wszystkie rywale są w naszym zasięgu, więc mówienie ,ze inni są faworytami można traktować jak nieśmieśzne żarty..
4środa, 04, wrzesień 2024 00:45
a-c10
Kurczę, niby można się pośmiać z chłopaków z UEFA’y i ich rewelacyjnych talentów organizacyjnych. Oto bowiem na dosłownie godziny przed startem kolejnej edycji wytworu zwojów mózgowych tych geniuszy wciąż nie do końca wiadomo o co toczyć się będzie gra. No bo bądźmy szczerzy, samo trofeum #nikogo. Skoro zatem wydawało się, iż w losowaniu el. MŚ’26 liczyć się będzie (przede wszystkim) ranking FIFA, wielu selekcjonerów postanowiło potraktować LN tak, jak powinna być ona traktowana: jak sparringi. Teraz się jednak myśliciele z Nyonu jorgnęli, że tego Pietrucharu Ekstraklasy w wersji de luxe wypadałoby jednak tak do końca nie odzierać z jakiegokolwiek znaczenia, stąd też – ot, zmyłeczka-pomyłeczka – mają wrócić zasady stosowane przy eliminacjach ostatniego Euro. Bo przecież kto powiedział, że nie zmienia się reguł w trakcie gry? Paaanie, dobry plot twist zawsze na propsie! ;]

Tyle tylko, że – wbrew temu, co raczy bajdurzyć Godlewski – dla nas żadna z w/w opcji nie będzie ani „zła”, ani „znakomita”. Żeby bowiem się dostać na Mundial, to (wg obecnej alokacji miejsc dla poszczególnych kontynentów) najrozsądniej byłoby się znaleźć w europejskim top 16. Czy my tam przynależymy? Nie. I nie jest to moja opinia, tylko fakt potwierdzony podczas rozegranych niedawno Mistrzostw Europy. Przypominam, że nie wyszliśmy tam z grupy i ani przez moment nie było blisko. Ba, ujmując rzecz na trzeźwo, to chyba tylko ci nieszczęśni Szkoci zaprezentowali się od nas gorzej. Wychodzi na to, że czwartkowy mecz to będzie taki swoisty bój o czerwoną latarnię niemieckiego czempionatu.

Mimo, iż – jako się rzekło – nie wypadliśmy na Euro zbyt dobrze, ani też, bądźmy szczerzy, wysłana tam przez nas kadra nie jest jakoś przesadnie młoda i perspektywiczna, Probierz powołał na spotkania ze Szkocją i Chorwacją praktycznie ten sam zespół. Może głupi jest, selekcjoner znaczy? Może nie zna się na swojej robocie i pominął iluś tam wymiataczy zdolnych do błyskawicznej odmiany oblicza naszej reprezentacji? No ta, jasne. A ciekawe kogo konkretnie. To może faktycznie powinien sięgnąć odważniej po młodzież? Mhmmm, oczywiście. Geniuszom z Nyonu pomysł z obligatoryjnymi minutami dla młodzieżowców na szczęście do oświeconych głów jeszcze nie wleciał (i niech tak zostanie), formalnie zatem nie ma przyczyny. Natomiast w kwestii praktycznej wypadałoby zahaczyć o to, o czym pisze Gawin:

Pieńko, Rakoczy, Szmyt. Trzy nazwiska, które doskonale obrazują problem z naszą rzekomo zdolną piłkarską młodzieżą. Ten pierwszy w ciągu ostatniego roku zaliczył taki zjazd, że powinien się poważnie zastanowić, czy aby nie lepiej, niż na futbolowym boisku, byłoby mu rozwijać sportową karierę na narciarskim stoku. Drugi wpychany do kadry był już rok temu. Dostał w Cracovii dychę na plecy, opaskę na ramię i miał podczas poprzednich rozgrywek udowadniać, że przerósł Ekstraklasę. No to udowodnił. Że do Ekstraklasy jak na razie nie dorósł. Bądźmy szczerzy, gdyby wszyscy piłkarze Pasów grali w zeszłym sezonie tak, ekhem, świetnie jak Raki, sposobilibyśmy się właśnie do Derbów. I wreszcie trzeci, uosobienie paskudnej mentalności młodych polskich piłkarzy, na którą często sarkał np. Senator i Zgred, jak się tu jeszcze produkował.

Summa summarum, panowie mili, my po prostu nie mamy kim grać. OK, jasne. Powołani przez Probierza piłkarze nie są jacyś kompletnie fatalni. Ze Szkocją może wygrają. Z przebudowywaną Chorwacją może też (choć wątpię). Ba, nie da się tak do końca wykluczyć, że jakimś psim swędem koniec końców załapią się na następny Mundial. I co, pojadą do tej Ameryki i znów będą liczyć na psi swąd i wyturlanie się z grupy (powinno być łatwiej, niż w Katarze), a od pierwszego poważnego przeciwnika dostaną gonga i jak niepyszni wrócą do domu? No zajebisty scenariusz, nie ma to tamto, coś mi świta, że już parę razy to przerabialiśmy.

A może to jest właśnie ten moment, by przestać się skupiać na regulaminowych kruczkach i zauważyć wreszcie, że brakuje nam nie pomyślnej decyzji nyońskich mądralińskich, tylko jakości?
5środa, 04, wrzesień 2024 07:37
iocosus
Gawin: „kogo niby z tego grona miałby Probierz testować w pierwszej reprezentacji?” – według mnie, gdyby młodzieżówka grała jakiś mało istotny sparing to Probierz, czort wie co by zrobił, ale napiszę co mnie się wydaje, że powinien uczynic, zatem moim zdaniem powinien powołać, przyjrzec się w kadrowym gronie, komukolwiek kto daje nawet minimalne nadzieje na grę na „szóstce”.
Moder, co sam przyznał, przyjechał na zgrupowanie nie w pełni sił, po kontuzji, zda się od tygodnia, czy dwóch dopiero próbuje trenować, można się zastanawiac nad sensem takiego powołania, ale może i to jest dowodem, jak bardzo kogoś takiego jak Moder w reprezentacyjnej jedenastce potrzeba. Piłkarza w pomocy obarczonego przede wszystkim zadaniami defensywnymi, asekurującego kolegów, ale też dobrze czującego się z piłką przy nodze, potrafiącego piłeczkę rozegrac, podac, przytrzymac, kogoś z kim dobrze będą się czuli i rozumieli: Zieliński, Sebek Szymański, Kacper Urbański, Mateusz Bogusz.
Wydaje się, że piłkarzy o charakterystyce 8/10 mamy, choc i to oby nie okazało się złudzeniem, ale na dziś możemy mówic nawet o pewnej rywalizacji do wyjścia na tej pozycji, a trener może się zastanawiac czy gramy z większą ilością ofensywnych pomocników, czy też na dwóch napastników? Ale to jest dylemat z gatunku tych pozytywnych, ponieważ na pozycji defensywnego pomocnika mamy ból głowy i ewidentny deficyt, zamiast dylematu brak alternatywy dla Modera.
Jeżeli o niego chodzi, to że obecnie należy go traktowac jako rekonwalescenta to mały pikuś, bo większym problemem wydaje się jego sytuacja klubowa, w której za chwilę może się okazac, że Kubie drzazgi z ławki rezerwowych zaczną w tyłek wchodzić. Niby piłkarza mamy, a tak jakbyśmy go nie mieli, bo nie wierzę, że bez meczowego ogrania będzie zdawany reprezentacyjny egzamin. Podobnie może być z Kiwiorem, ale to inna para kaloszy. W obronie „pod parą” mamy Dwidowicza, Walukiewicza, Piątkowskiego pozostają jeszcze „starzy” Bereszyński z Bednarkiem.
Na dziś, oczywistym wyborem w kontekście defensywnego pomocnika wydaje się Slisz, który ponoc w klubie gra wszystko, tyle tylko, że na Euro z Bartka był mały pożytek, a w zasadzie w meczu z Austią dał tyłka. Co z tego, że jest nabiegany, wybiegany gdy korzyści z tego brak. Bardzo bym chciał żeby Bartek Slisz objawił się jako pełnoprawny „adiutant” Piotra Zielińskiego, ktoś, zachowując proporcje, kto by spełniał przy Zielku takie zadania, jak Gattuso przy Pirlo. Nie wiem czy Bartka choćby w połowie na to stać, zakładam, że mecze z Szkocją i z Chorwacją będą bardzo poważną próbą, weryfikacją.
O Kubie Piotrowskim lepiej nie wspominac, na Euro jeszcze większe rozczarowanie od Bartka, a przy tym on chyba lepiej się czuje ustawiany wyżej. Trudno reprezentacyjne wielkie perspektywy roztaczac przed Tarasem Romańczukiem, którego w obecnej kadrze zabrakło. W tej sytuacji Probierzowi pozostało wyciągnięcie królika z kapelusza, czyli wyczarował Mateusza Kowalczyka i zobaczymy jaki da efekt ta magiczna sztuczka, ale gdyby nie Bułgaria to byc może z u-21 zostaliby wyciągnięci Kałuziński z Kozubalem. O nich myślałem w kontekście „testowania” i oczywiście pamiętam że Kałuziński swój test przed Euro oblał, z szumnych zapowiedzi zmiany klubu nici wyszły, ale charakterystyką to właśnie Kałuziński wydaje mi się zbliżony do Modera, fakt że gubi się w defensywie, ale ... ma 21 lat, jeszcze czas na poprawę. Antek Kozubal to z kolei nasze aktualne objawienie, jeżeli nie wszyscy, to prawie wszyscy zachwycają się Lechem, a w nim Kozubalem czyli polskim Lobotką, Modricem i Bóg wie do kogo jeszcze jest przyrównywany. Wpychany Probierzowi przez media do kadry, może i dlatego przekorny pan Michał postawił ścicha pęk na piłkarza GKS-u Katowice.
W każdym razie kandydat na szóstkę do kadry pilnie poszukiwany!?
6środa, 04, wrzesień 2024 07:47
iocosus
Gawin: „trochę straciłem serce do tej naszej młodzieżówki (...) ci zawodnicy indywidualnie powinni iść ławą do przodu, tymczasem oni drepczą w miejscu, uwsteczniają się lub gonią za łatwą kasą.”
A-c10: „ Pieńko, Rakoczy, Szmyt. Trzy nazwiska, które doskonale obrazują problem z naszą rzekomo zdolną piłkarską młodzieżą.”
Bardzo chciałbym z Wami Panowie popolemizować, ale za cholerę nie mogę. Z faktami się nie dyskutuje. Nasi utalentowani młodzieżowcy zaliczają zjazd na krechę z Kasprowego i za chwilę walną łbem o ścianę Murowańca. Do tej wyliczanki można dołożyć Łęgowskiego, który odbija się od Serie A, Peda wstydzi się powrotu do Polski, a Filip Szymczak ma doskonałą futbolową prezencję i tylko ten problem, że jako napastnik bramek nie strzela. I Probierz i inni polscy szkoleniowcy powtarzają mantrę od lat jak to bardzo trudny jest moment przejścia piłkarza z wieku juniorskiego w w wiek dorosły i za cholerę od lat oprócz tej paplaniny nasza polska myśl szkoleniowa nie potrafi sobie z tą kwestią poradzić. Skoro młodzież nie dojeżdża, to lepiej nasprowadzac zagranicznego szrotu i tak będzie lepszy i oto panaceum na te nasze bolączki.

No nic, Kulesza przestanie być przaśnym preziem, światły następca namaści Marcina Włodarskiego na „Narodowego” a z nim i z Borysem, Faberskim, Ziółkowskim, Szalą, Kozubalem, Urbańskimi, ... już za cztery lata, już za cztery lata, Pooolska będzie miszczem świata! Smile
Ręce opadają, nawet jak te niektóre nasze gwiazdki odpalą to będzie to kwiatek do kożucha tej naszej kopanej i żadne proste zaklęcia, żaden Guardiola i Mourinho tu nie pomogą.

Ac-10: „ nie da się tak do końca wykluczyć, że jakimś psim swędem koniec końców (Biało-Czerwoni) załapią się na następny Mundial. I co, pojadą do tej Ameryki i znów będą liczyć na psi swąd i wyturlanie się z grupy (powinno być łatwiej, niż w Katarze), a od pierwszego poważnego przeciwnika dostaną gonga i jak niepyszni wrócą do domu?”
Albiceleste tego czego oczekuję od naszej repry to przynajmniej takiej gry jak z Francją na Euro, niech grają w piłkę, niech próbują. Chciałbym trenera, obojętnie jak by się nazywał, który gdy będziemy próbowali grac w piłkę i dostaniemy baty tak jak choćby z Belgią 6:1 za Michniewicza, to przed następnym meczem powie że mamy ponownie grać w piłkę, że na żadne murowańce, antyfutbole, autobusy itp. nie jesteśmy skazani.
My mamy zaszczepione w głowach że nasza konterka zza podwójnej gardy, te nasze kunktatorstwo, zachowawczośc pod pozorem genialnej taktyki obezwładniającej przeciwnika przyniosą nam sukces, bo tylko do tego mamy właściwych piłkarzy, otóż do póki takie myślenie będziemy kultywowali to ... będziemy po meczach, po turniejach jak niepyszni wracac do domu.
7środa, 04, wrzesień 2024 14:19
gawin76
re: stawka Ligi Narodów

Tych przecieków jest coraz więcej, przy czym nie do końca tak to wygląda jak stoi w artykule cytowanym przez Iocosusa, bo wszystko wskazuje na to, że aby być jedną z 12 drużyn rozstawionych w eliminacjach do MŚ, będziemy musieli zająć pierwsze lub drugie miejsce w naszej grupie Ligi Narodów i awansować do ćwierćfinału tych rozgrywek, trzecie miejsce w grupie nam nie wystarczy.

To oczywiście i tak jest furtka dla takich drużyn jak my, jak Szkocja, Izrael czy Bośnia, które nie mają szans w inny sposób powalczyć o pierwszy koszyk eliminacji do MŚ, pomijając na moment fakt, że skład grup Izraela czy Bośni nieco utrudnia snucie marzeń o zajęciu jednego z dwóch pierwszych miejsc. Oprócz ośmiu ćwierćfinalistów Ligi Narodów, pierwszy koszyk w eliminacjach będą miały cztery najwyżej rozstawione zespoły rankingu FIFA, które nie wejdą do ćwierćfinału Ligi Narodów (czyli np. Anglia, której w ogóle nie ma w grupie A Ligi Narodów, ale w rankingu FIFA jest bodaj na czwartym miejscu). W związku z tym pewnie mocarze mogą sobie pozwolić na trochę luźniejsze podejście do Ligi Narodów, ale dla nas jest to jakaś realna szansa na zbliżenie się do turnieju w 2026.

Rzecz jasna celem nadrzędnym powinna być praca nad drużyną, tworzenie zespołu, który mógłby przynieść nam pozytywne emocje na MŚ jako na imprezie docelowej. Przy czym, biorąc pod uwagę dorobek Probierza jako selekcjonera, nie wiem czy jest tu czas i przestrzeń na jakieś dalsze testy, raczej powinno nastąpić wykuwanie w warunkach bojowych, potwierdzone wynikami, ten zespół powinien już zacząć grać coś sensownego na stabilnym poziomie.

Jasne, ruszające wiosną eliminacje MŚ, czy to z pierwszego, czy z drugiego koszyka, są bez porównania istotniejsze, ale mimo bardzo przeciętnego wyniku w Niemczech Probierz pozostał na stanowisku, to jest wotum zaufania, no i pozostał jak mniemam po to, żeby coś kontynuować i rozwijać, a nie rozkopywać i zaczynać od początku, w międzyczasie zbierając lanie od przeciwników pokroju Szkocji czy nawet Chorwacji. Nie postrzegam zatem tych meczów jako towarzyskie, tu powinien być widoczny postęp względem tego co graliśmy na Euro.
8środa, 04, wrzesień 2024 18:37
Senator
Tak czytam te nazwiska , przy nich kluby i co widzę ? A trzy Arsenal, Roma i Barcelona . Te drużyny biją się zawsze o mistrza . Cała reszta wymienionych to takie nasze Zagłębia , Korony, są bo są ale niewiele w swoich ligach znaczą .
Czyli jasnym jest że i piłkarze w nich grający do elity europejskiej nie należą . Dobrze prawi a-c10 kto tu ma grać i wygrywać ? Stary Lewy ? Zieliński który obecnie grzeje ławę w Interze ( o nie wymieniłem , czyli 4) )
A w Probierza jak nie wierzyłem tak dalej nie wierzę . Ot koleżka Kuleszy i dlatego dostał tą dobrze płatną fuchę .
PS
Zamieniłem Cracovie na Zagłębie co by sympatyczny a-c10 się nie złościł Wink
9środa, 04, wrzesień 2024 23:48
gawin76
Senatorze, to że odstajemy od elity, to jest tzw. oczywista oczywistość i wynika najogólniej mówiąc z tego, że kolejne roczniki polskich piłkarzy grzęzną w sicie selekcyjnym silniejszych lig, po prostu przegrywamy tam z konkurencją, okazujemy się być za słabi piłkarsko i niedostatecznie wytrwali charakterologicznie. Droga do najmocniejszych klubów w najsilniejszych ligach jest długa i wyboista, wiedzie zwykle przez wiele pomniejszych przystanków, na każdym z nich trzeba się czymś wykazać, i tak, polscy futboliści nie dają sobie z tym rady.

Przy czym jest to całościowe spojrzenie na ten problem, tymczasem koniec końców na boisko wybiega przecież nie setka kopaczy tylko raptem jedenastu chłopa. Ten argument o Zagłębiach i Koronach, które nic w swoich ligach nie znaczą, jest akurat delikatnie przestrzelony (Fenerbahce, Ludogorec, Midtjylland), ale i tak - ze średniej klasy zawodników występujących w średniej klasy klubach można zbudować solidną reprezentację. Zgraną, rozumiejącą się, wiedzącą co chce grać, dobrze przygotowaną do startu w dużej imprezie. Anglią czy Hiszpanią nie będziemy, ale Marokiem, Szwajcarią, Danią, Austrią, dlaczego nie? Bo niby Austriacy to gwiazdy światowej piłki? Więc tu jest ogromna rola selekcjonera, bo ułożyć ranking klubów, w których grają polscy zawodnicy, i na tej podstawie powoływać zawodników do kadry to mógłby każdy głupi. A i zdejmowanie z selekcjonera odpowiedzialności z powodu rzekomego braku ludzi do grania jest bezzasadne, zresztą cokolwiek by o Probierzu powiedzieć, nie przypominam sobie takiej narracji z jego ust. To raczej Szczęsnemu niedawno coś takiego się wyrwało, za co zresztą a-c10 srodze się tutaj po Szczenie przejechał Wink
10czwartek, 05, wrzesień 2024 01:40
a-c10
@ Iocosus:

czego oczekuję od naszej repry to (…) niech grają w piłkę, niech próbują

Tutaj w ogóle nie dostrzegam gruntu do polemiki. Róbmy swoje. Bez względu na rozgrywki i ich rangę, bez względu na klasę rywala, wychodźmy na boisko i grajmy w piłkę. Uda się wygrać? Super, będziemy się cieszyć. Nie uda się? Trudno, wstajemy z gleby, otrzepujemy kolana i następnym razem znów próbujemy grać w piłkę. Generalnie myślę, że to właśnie jest realny cel, jaki można stawiać przed reprezentacją w tym składzie personalnym i z tym selekcjonerem: niechże wreszcie mecze naszej kadry zaczną się przyjemnie kojarzyć. Niech będzie frajda. Tak dla uczestników, jak i obserwatorów. A czy coś z tego wynikowo wyjdzie, to się jeszcze zobaczy.

@ Gawin:

Co do koszyków, pamiętam że już kiedyś o tym gadaliśmy i wciąż nie rozumiem ich fetyszyzacji. No dobra, powiedzmy że jakoś tam, tędy-owędy, uda nam się przepchnąć co najmniej dwójkę z tercetu Chorwacja/Portugalia/Szkocja i załapać się do ćwierćfinału LN, a co za tym idzie, także (chyba) do 1. koszyka el. MŚ. Automatycznie zepchniemy w ten sposób jakiegoś tuza do 2. koszyka, w którym to 2. koszyku i tak czają się dość mocarne ekipy. Jak na moje, jeśli nasze szanse awansu w ten sposób urosną, to ewentualnie tyci-tyci, nic więcej.

tu powinien być widoczny postęp względem tego co graliśmy na Euro

Tak z ciekawości: jak ów postęp zamierzasz definiować? Jeśli nie zagramy ani jednego tak słabego meczu, jak z Austrią na Euro, a mimo to znów zajmiemy czwarte miejsce w grupie, będziesz zadowolony? Czy jednak oczekujesz bardziej wymiernych efektów?

Anglią czy Hiszpanią nie będziemy

Dlaczego? Sorry, wciąż tego nie kumam (dokładnie tak samo, jak „nigdy” w wiadomej wypowiedzi Szczęsnego). Czy w piersiach mothers i madres pływa mleko zawierające jakiś cudowny składnik, którego w piersiach matek nie uświadczysz?

ale Marokiem, Szwajcarią, Danią, Austrią, dlaczego nie?

Co do Maroka, można by polemizować, ale już selekcjonerzy Szwajcarów, Duńczyków i Austriaków dobierają obecnie spośród (znacznie) bogatszego materiału ludzkiego, niż ten dostępny dla Michała Probierza. I nie, wbrew pozorom Smile wcale sobie nie przeczę. Nie uważam, abyśmy w dłuższej perspektywie nie mogli dołączyć do światowej czołówki. Uważam natomiast, że tu i teraz od klasy średniej jesteśmy po prostu słabsi.

@ Senator:

Nie złościłbym się. W ogóle gdyby trochę to Twoje porównanie zmodyfikować i po prostu zestawić reprezentację Polski z Cracovią, podobieństwa są wprost uderzające. No bo gdy spojrzeć na stan ogólny obu podmiotów, to absolutnie nie ma bidy. Jak Cracovia dwie dekady temu (Jezzuniu, jak ten czas zap…!) wróciła do Ekstraklasy, to wypadła z niej tylko na jeden sezon (owszem, powinny być co najmniej dwa, ale wyszło jak wyszło). Nasza obecność w krajowej elicie nikogo nie dziwi, jest stanem naturalnym. A przecież nie zawsze tak bywało. Przypomniał mi się właśnie paskudny sezon 97/98, gdy spadaliśmy do III ligi, oglądając plecy nie tylko rozpoczynającej właśnie erę Cupiała i finiszującej na podium Ekstraklasy Wisły, lecz także Hutnika, a nawet – drugi sezon z rzędu! – Wawelu. Auć. Z kolei Polska podbiła niedawno kartę na piątym (!) turnieju mistrzowskim z rzędu. Owszem, można po raz kolejny przypomnieć, że na Euro to teraz jeździ prawie każdy, a i Mundial znacząco się roztył, ale fakt jest faktem: takiej serii nie mieliśmy nigdy-przenigdy. Ba, na pewno nie gorzej ode mnie pamiętasz te wszystkie poprzerzynane z kretesem eliminacje, monologi Szpakowskiego, kopaninę na chorzowskim śniegu ze Słowakami, wyjazdy do Turcji na mecz z Azerbejdżanem z jednym (!) kibicem, czerwone kartki Kosy i Świra plus całą jeszcze paletę zawodów i rozczarowań.

Obu drużynom przytrafiały się też w ostatnich latach jakieś tam sukcesiki. Bywały wysokie finisze w lidze, (pierwszy w historii!) Puchar Polski, zdarzył się też ćwierćfinał ME i pierwsza od dekad faza pucharowa MŚ (już tam mniejsza o ten styl).

Gdy zerkniesz na stan osobowy obu ekip, też nie wygląda on jakoś przesadnie potwornie. No nie, to są – no, przynajmniej niektórzy – nieźli piłkarze, którzy coś tam potrafią, coś tam momentami ciekawego zagrają, a nawet, nosz kurde, od czasu do czasu da się patrzeć na ich wyczyny z jakąś tam przyjemnością. OK, z tą ostatnią nie jest aż tak fajnie, jak w Cracovii bywało za pierwszej kadencji Zielińskiego (albo drugiej Stawowego), a w kadrze za Nawałki, no ale jednak.

Niestety, jest też jeszcze jeden wspólny mianownik: obie ekipy mogłyby być kimś znacznie więcej, niże obecnie. No ale, k’mać, nie są.
11czwartek, 05, wrzesień 2024 11:41
gawin76
@ a-c10

Jeżeli jest a) stan posiadania polskiej piłki oraz b) aktualna gra i wyniki reprezentacji to oczywiście są to byty z sobą powiązane, jednak nie na tyle, by świadomość deficytów w a) sprawiała, że tracę zainteresowanie b). Gdybym powiedział, że interesuje mnie wyłącznie próba gry w piłkę i enigmatyczna frajda to byłbym wewnętrznie nieszczery wobec siebie, bo frajdę to ja mam wtedy, gdy przeżywam emocje rywalizacji o korzystny wynik Wink

Na przestrzeni ostatnich 35 lat mieliśmy jednak pewne pozytywne uniesienia związane z grą naszej reprezentacji, ale nie wynikały one z dramatycznych fluktuacji w a) tylko z tego, że akurat zagrało coś w układzie personalnym, organizacyjnym i taktycznym na poziomie pierwszej reprezentacji.

Co do koszyków, pamiętam że już kiedyś o tym gadaliśmy i wciąż nie rozumiem ich fetyszyzacji.

Ale to nie fetyszyzacja akurat tylko zwykła matematyka. Jeżeli w pierwszym koszyku na 12 drużyn są powiedzmy 2-3 reprezentacje teoretycznie w naszym zasięgu, a w drugim na 12 drużyn znajdą się 2-3 teoretycznie poza zasięgiem to nie do obrony jest teza, że to w sumie wszystko jedno gdzie się znajdziemy.

Z wypychaniem do drugiego koszyka też nie jest tak, bo w pierwszym koszyku są jeszcze te cztery miejsca dla najwyżej rozstawionych drużyn w rankingu więc nawet przy jakichś przetasowaniach różnica jakościowa między pierwszym a drugim raczej na pewno nie będzie tyci-tyci.

jak ów postęp zamierzasz definiować?

Oczywiście, że wynikami. Jeżeli twierdzisz (i ten drugi gagatek, iocosus), że można czerpać frajdę ze zbierania kolejnych oklepów tylko dlatego, że "próbujemy grać" to ja szanuję, winszuję i zazdroszczę, ale to, drodzy Panowie, nie dla mnie Razz

No i w związku z tym uważam, że jeżeli nie zagramy ani jednego słabego meczu to nie ma opcji, żebyśmy zajęli czwarte miejsce w grupie. Bo jeżeli taka niby nie-słaba gra wystarczy na uciułanie powiedzmy dwóch, trzech punkcików w rywalizacji ze Szkocją, Chorwacją i Portugalią to znaczy, że ona jednak była słaba.

selekcjonerzy Szwajcarów, Duńczyków i Austriaków dobierają obecnie spośród (znacznie) bogatszego materiału ludzkiego

Zgadzam się całkowicie, o tym właśnie pisałem w pierwszym akapicie odpowiedzi do Senatora, przy czym ten materiał jest bogatszy w sensie jego liczebności, głębi składu, niekoniecznie jakości pierwszej jedenastki wynikającej z poziomu klubów, w których grają kadrowicze.

Sorry, wciąż tego nie kumam (dokładnie tak samo, jak „nigdy” w wiadomej wypowiedzi Szczęsnego).

OK, "nigdy" Szczęsnego jest błędne z punktu widzenia logiki językowej (czy semantycznej), niestety dystans oddzielający nasz futbol od tego hiszpańskiego czy angielskiego jest tak duży i powiększa się tak szybko, że dogonienie ich tak, by wyrównać szanse w a) jest trudniejsze niż ewentualne podjęcie walki w b).
12czwartek, 05, wrzesień 2024 12:31
iocosus
Skład reprezentacji Polski na mecz ze Szkocją według Tomasza Włodarczyka:
Bułka - Kiwior, Dawidowicz, Bednarek - Zieliński - Zalewski, Urbański, Szymański, Frankowski - Lewandowski, Piątek
Źródło: meczyki.pl/newsy/pilka-nozna/tak-polacy-maja-zagrac-ze-szkocja-probierz-znowu-zaskoczy-nowa-rola-lidera
Gdyby ten skład dzisiejszego wieczoru się potwierdził, to mamy „Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek”. Dla zwolenników rewolucji jest przeznaczone „testowanie bramkarzy” i nowa pozycja dla Piotra Zielińskiego, dla tych, którzy opowiadają się za potrzebą stabilizacji składu mamy „starą” defensywę z Euro, „stare” wahadła i Piątka w ataku obok Lewego co też trudno uznac jako odkrywcze.
Przełomem kopernikańskim by było gdyby Zielu faktycznie zagrał na „6” i jeszcze na tej pozycji się potwierdził i pozytywnie zweryfikował. Co prawda kiedyś chyba w jednym lub w dwóch meczach w Napoli też tak został ustawiony, ale jeżeli Inzaghi sprowadzał pana Piotra do Interu jako defensywnego pomocnika to ja jestem przysłowiowym świętym tureckim.
Przyznaję że mnie bardziej to pasuje jako wypuszczenie mediów przez Probierza niż coś realnego, ale z drugiej strony o problemie „szóstki” wobec problemów Modera, zawodu na Euro Slisza i Piotrowskiego przed chwilą samemu pisałem.
Może Zielek ustawiony jako defensywny pomocnik to wielka magiczna sztuczka Probierza, a może to tylko mistyfikacja i żart z dziennikarzy? Przekonamy się wieczorem.
Mnie subiektywnie nie pasuje ten skład, chciałbym zobaczyc i Walukiewicza i Piątkowskiego w obronie, również wolałbym przetestowanie Kamińskiego, a nie uporczywe trzymanie się Frankowskiego, o pozycji defensywnego pomocnika już pisałem zrobię oczy jak to wypali, ale jeżeli Probierz dokona magicznego „przewrotu kopernikańskiego” Zielińskim, to z chęcią posypię głowę popiołem.
13czwartek, 05, wrzesień 2024 13:06
iocosus
Gawinie Michniewicz przekonał piłkarzy właśnie na podstawie oklepu 1:6 z Belgami, że nie możemy czerpać „radości z gry” nam to nie jest dane, wpoił to przekonanie tak skutecznie, że z Krychowiaka i Szczęsnego uczynił rzeczników prasowych swojej filozofii. I przyniosło to wynik, wyszliśmy z grupy na Mundialu, super, brawo, tylko, że dla mnie to minimalizm właśnie w pryzmacie oczekiwania wyników. Tam była fura szczęścia, super forma Szczęsnego, pobłażliwośc Argentyńczyków i miano najnudniejszej, najbardziej przewidywalnej i topornej drużyny mundialu. To mnie nie zadowala, chcę wyników! Chcę repry na miarę „duńskiego dynamitu”, „czerwonych diabłów”, Czechów z Nedvedem Poborskim, Rosickim.
Tańczymy tego „murowańca z konterką” od wieków i co nam to daje? Wynikowo? Od siedmiolatków, przez trampkarzy, juniorów, aż po kadrę seniorską uczmy naszych „orłów” żeby czerpali radośc z gry w piłkę. Dla mnie antytezą filozofii Michniewicza, było to co zaczął wpajac Marcin Włodarski swoim siedemnastolatkom i uważam, że dzięki temu drugiemu szybciej osiągniemy wyniki niż przez kultywowanie tej naszej „konterki”.
Gawinie ze mnie jest „wynikowiec”, chcę zwycięstw, nie chcę się zamartwiać i umartwiać.
14czwartek, 05, wrzesień 2024 15:35
a-c10
@ Gawin:

Krótko, bo czas mnie goni – kompletnie nie rozumiem dlaczego próbujesz zrobić ze mnie (i z Iocosusa) zwolennika piłkarskiego BDSM Wink

frajdę to ja mam wtedy, gdy przeżywam emocje rywalizacji o korzystny wynik

Nooo… Ja też. I Iocosus, jak widać, także a jakże. Rozchodzi się o to, aby była to – no właśnie – rywalizacja o korzystny wynik, a nie desperacka, paniczna ucieczka przed wynikiem niekorzystnym.

Natomiast w szerszym ujęciu, wkurwia mnie – wybacz – do żywego, że uporczywie nie dostrzegamy lasu, bo nam go drzewa zasłaniają. Problemem polskiej piłki nie jest to, czy losują nas z pierwszego, drugiego, czy szesnastego koszyka. Ani to, czy selekcjoner – jakkolwiek by się nie zwał – wystawi trzech stoperów, czy jednak dwóch, ani czy na tej albo tamtej pozycji obsadzi tego, czy tamtego przeciętniaka. Problemem polskiej piłki jest to, że rok w rok przepalamy niewyobrażalną górę pieniędzy na utrzymywanie swoistego amusement parku, symulatora poważnego futbolu dla trzeciorzędnych skórokopów ze wszystkich stron świata. Oraz na spokojne utrzymanie trzeciorzędnych skórokopów lokalnych, którzy „muszą” dostać tysiaka (albo i dwa) za udział w meczu oglądanym przez (w porywach) trzysta osób. Anglie i Hiszpanie pouciekały daleko i wciąż uciekają? Pełna zgoda. Może zatem zacznijmy wreszcie gonić i przeznaczać na tę gonitwę odpowiednie środki (nie tylko finansowe), zamiast wiecznie wypieprzać się na pysk o pierdoły?

No, szerzej po meczu, mam nadzieję, że będzie dobrze Smile
15czwartek, 05, wrzesień 2024 22:52
iocosus
LIGA NARODÓW: SZKOCJA – POLSKA 2:3 (0:2)
Gilmour (46. min.), McTominay (76. min.) – Szymański (8. min.), Lewandowski (44. min. – k.), Zalewski (90. min. – k.)
ŻÓŁTE KARTKI: Dawidowicz, Zalewski, Slisz
SZKOCJA: Gunn – Ralston, Hanley, McKenna, Robertson – McGinn, Gilmour, McLean (71' Doak), McTominay, Christie (71' Gauld) – Dykes (71' Shankland)
POLSKA: Bułka – Bednarek, Dawidowicz, Kiwior (46' Walukiewicz) – Frankowski, Szymański (82' Slisz), Urbański, Zieliński (82' Moder), Zalewski – Piątek (72' Piotrowski), Lewandowski (72' Buksa)

Wynik cieszy!!! Wink Bardzo dobra weryfikacja i piłkarzy i pozycji i taktyki i na plus i na minus.
16czwartek, 05, wrzesień 2024 23:54
gawin76
Pomysł z Zielińskim jako tym najgłębiej wycofanym pomocnikiem bardzo odważny, duży plus dla Probierza za tak nieszablonowe rozwiązanie. Dla Zielińskiego rzecz jasna również, wywiązał się, mimo że prawdopodobnie wolałby mieć więcej swobody na boisku. W takim ustawieniu lepiej wyprowadzamy piłkę od swojego pola karnego, jest też miejsce dla ofensywnych zawodników w typie Urbańskiego i Szymańskiego. Przy takim pomyśle na tercet środkowych pomocników zdrowy Kapustka rzeczywiście może marzyć o powrocie do kadry, bo on swoim profilem bardzo by do tej układanki pasował.

Minusy są oczywiste, tracimy na parametrach defensywnych i warunkach fizycznych. Tak grając, mieliśmy mało przechwytów w średnim pressingu, mało szło prostopadłych piłek do przodu ze środka pola. To się zmieniło gdy weszli Slisz i Moder, wtedy na przestrzeni końcowych kilku minut udało nam się dwa czy trzy razy odebrać piłkę i przejść bezpośrednio do ataku.

Jeżeli mamy grać takimi kieszonkowymi środkowymi pomocnikami to bardzo ważny jest doskok z obrony, defensywa musi grać blisko pomocników i to obrońcy powinni zbierać pierwsze piłki. W pierwszej połowie wprawdzie prowadziliśmy, ale akurat to nie działało zbyt dobrze, nasi pomocnicy nie nadążali, obrońcy byli zdecydowanie zbyt pasywni i Szkoci łatwo utrzymywali się przy piłce na naszym przedpolu, przez to nie mieliśmy kontroli nad meczem, na mniej więcej pół godziny praktycznie wdusili nas na naszą połowę. Druga połowa wyglądała pod tym względem znacznie lepiej, choć paradoksalnie to właśnie wtedy wypuściliśmy prowadzenie z rąk.

Martwi dyspozycja Kiwiora, to jest duży zjazd z formą, brak rytmu meczowego, brak pewności siebie. Sobą nie jest też Frankowski, jakoś od ME nie umie odnaleźć się na prawym wahadle. No i Piątek mało pod grą, choć nie wiem czy to tak naprawdę samego Piątka wina, ten drugi napastnik jest od biegania, walki, męczenia obrońców, dopóki będzie Lewy to wiadomo, że jednak to on zawsze będzie pierwszym adresatem piłki kierowanej do linii ataku.

Z drugiej strony bardzo krzepiąca zmiana Walukiewicza, jest na fali wznoszącej, oby tylko nie wylądował na ławce w Torino. Świetny Zalewski w ofensywie, jego umiejętność gry jeden na jednego jest dla nas bezcenna. Sebek Szymański z kapitalną bramką, a ten minimalnie niecelny strzał po przerwie, oj jaka szkoda, że to nie weszło.

Ciekaw jestem czy Probierz odważy się zagrać w ten sam sposób w niedzielę przeciw dużo mocniejszym piłkarsko Chorwatom, czy jednak ustawi dwóch defensywnych pivotów, spodziewając się, że rzadziej będziemy przy piłce.
17piątek, 06, wrzesień 2024 00:47
iocosus
Okiem subiekta, czyli skrajnie subiektywnie.
Być może w Rzymie Zalewski bywa wygwizdywany, ale Biało-Czerwonym jest nieodzowny. Żałowałem, że zrezygnował z przejścia do PSV, oby wywalczył sobie miejsce w Romie, nam jest niezbędny.
Sebastian Szymański w końcu ma liczbę, dobry jeszcze jeden strzał zza szesnastki, ale oczekuję jeszcze więcej od Sebka, większego brania na siebie ciężaru rozgrywania piłki, stac go na to.
Kacper Urbański niech zbiera minuty w Bologni, przed nim przyszłośc, fajnie się patrzy na przebłyski dwójkowych akcji z Zalewskim.
Paweł Dawidowicz chyba będzie miał pretensje do siebie za stratę pierwszego gola, ale dla mnie najlepszy z obrońców, korzystniej wyglądający na środku defensywnego bloku niż na jego boku.
Dla mnie również pozytywne wejście Walukiewicza, grał odważnie w ofensywie, może czasem nawet za odważnie, ale tu może zawiedli ci, którzy powinni go asekurowac w takich momentach, w defensywie babola nie zrobił. U mnie na plus.
Piotr Zieliński udowodnił, że w wyprowadzaniu piłki z własnej połowy prezentuje się bardzo dobrze, tu po raz kolejny się potwierdził, ale równocześnie w fazie bez piłki, gdy trzeba ją odebrac, popracowac w kontakcie z rywalem, to jest takim „miękkim” defensywnym pomocnikiem, wolałem parę Moder – Zieliński przed obrońcami, gdy to ten pierwszy z tego duetu brał na siebie większą częśc pracy w defensywie, a Zielek mógł się brac za rozgrywanie.
Mieliśmy dziurę w pomocy, moim zdaniem dlatego że Krzysztof Piątek jako drugi napastnik był mało przydatny w tym meczu. Jeżeli kosztem drugiego napastnika dodamy kogoś do Zielka w środku pomocy to wydaje mi się, że gra będzie bardziej zbalansowana. Tym samym nasza taktyka na Chorwację mogłaby wyglądac następująco w układzie 3-4-2-1
......... Piątkowski ......... Dawidowicz ........Walukiewicz ........
Kamiński ................Zieliński ...........Slisz ............... Zalewski
................S.Szymański ................. Urbański .........................
................................... Lewandowski ....................................
Zdaje się, że Piątkowski z Walukiewiczem wolą się trzymac prawej strony, no cóż, jeżeli u Walukiewicza jest „lewostronny deficyt” to na półlewym postawiłbym w ostateczności na Bereszyńskiego.
Piotrowski wkurzył mnie bardzo stratą po której Szkoci strzelili gola, ale się zrehabilitował.
I mnie również bardzo nie przekonuje Frankowski i w ofensywie i przede wszystkim w defensywie, boi się podejść do rywala z piłką przy nodze, pozwala na dośrodkowania, w fazie ataku musi mieć przestrzeń przed sobą do gry na klepę i przy wyjściu na pozycję.
Bułka może testu i nie zawalił, ale też z pewnością swoim występem nie wygryzł Skorupskiego z bramki. Jeżeli Grabara będzie notował wybory do jedenastki kolejki w Bundeslidze to Probierz powinien się z nim „przeprosić”.
Jeżeli Zalewski jest największy pozytywem wczorajszego meczu, to po przeciwnej stronie znajduje się Kiwior. Tu weryfikacja była absolutnie negatywna. Bez gry w klubie rezerwowy Arsenalu na powołania do kadry nie powinien liczyć.
18piątek, 06, wrzesień 2024 01:43
a-c10
I bądźże tu mądry, człowiecze…

• przez czterdzieści pięć minut z groszami Kiwior pokazuje nie tylko że, ale również dlaczego w Arsenalu nie dają mu nawet powąchać murawy. Mimo to, jakimś zrządzeniem losu do przerwy docieramy bez straty (legalnego) gola. Rozpoczyna się druga połowa, już bez sabotażysty J.K., cyk-fik-pach i po dwudziestu sekundach Szkoci strzelają nam bramkę;

• Lewandowski przez cały swój występ praktycznie czego się nie tknie, to spieprzy. Mimo to, jakimś zrządzeniem losu kończy ten występ z golem i asystą;

• pod koniec meczu w Probierzu budzi się kunktator i wyznawca staropolskiej tradycji piłkarskiej, która każe za wszelką cenę bronić remisików. Koło 80. minuty byłem zasadniczo gotów się zakładać, że Szkoci nam wcisną tę trzecią bramkę. Jakimś zrządzeniem losu nie wcisnęli. Mało tego…

• …o zasadzie, że faulowany nie powinien podchodzić do karnego, Nico Zalewski być może nawet nie słyszał, ale mało brakło, by udowodnił jej słuszność. Jego uderzenie z wapna było kiepskie, bramkarz powinien spokojnie je wyłapać. Mimo to, jakimś zrządzeniem losu piłka wpadła do sieci i wygraliśmy.

Futbol, krwawe piekło, jakby to ujął pewien znany Szkot.

Trochę sporo tych zrządzeń losu. Trochę za dużo przestojów. Trochę za mało grania, trochę za mało ruchu. Okej, wynik cieszy, ale bądźmy szczerzy: Szkoci podali nam to zwycięstwo na srebrnej tacy. Oba ich faule w szesnastce były jak najbardziej do uniknięcia, a już ten drugi to wręcz podręcznikowy przykład piłkarskiego zaćmienia umysłu.

Odnośnie rywalizacji o korzystny wynik, wpływie jakości na rezultaty, etc., rzuciło mi się w oczy ciekawe zjawisko. Otóż gdy tylko któryś z naszych reprezentantów przyjmował piłkę, to praktycznie bez względu na sektor boiska Szkoci opadali go jak sfora wiejskich kundli zabłąkanego kotka. Gospodarze dzisiejszego spotkania nie są może jakimiś futbolowymi artystami, myślę sobie jednak, że i odwagi, i ruchliwości w dążeniu do korzystnego wyniku moglibyśmy się od nich co nieco poduczyć.
19piątek, 06, wrzesień 2024 12:19
gawin76
@ iocosus

Tańczymy tego „murowańca z konterką” od wieków i co nam to daje?

To znaczy kto właściwie tańczył tego murowańca od wieków? Engel? Leo? Smuda? Nawałka może? Albo Sousa? To nie murowaniec Michniewicza przeciw Argentynie jest problemem polskiej piłki tylko brak jasno określonej tożsamości. Polska piłka reprezentacyjna toczy się w różnych kierunkach od jednego selekcjonera do drugiego, a każdy z nich jest zamkniętym projektem krótkoterminowym.

My moglibyśmy spierać się iocosusie czy ta wajcha na pewno musi być przestawiona aż tak bardzo do przodu, przecież między 'murowańcem z konterką' a 'duńskim dynamitem' istnieje wiele opcji pośrednich, ale ja bym machnął na ten spór ręką, bo wg mnie ważniejsze jest, żeby obrać jakikolwiek kierunek i konsekwentnie go doskonalić. Jeżeli uznamy, że znakiem firmowym naszej reprezentacji ma być ofensywna gra oparta o posiadanie piłki, to OK, tak ustawiajmy młodzieżówki, szkolmy i zatrudniajmy trenerów pod ten styl, pod ten styl dobierajmy piłkarzy. Nie przez najbliższe sześć miesięcy tylko przez kolejne dwadzieścia lat.

I moja największa obawa jest taka, że jak już to wszystko ustalimy i z zapałem zatrzemy ręce, że wreszcie bierzemy się do roboty to Probierz przepadnie w eliminacjach MŚ, jego następca z politowaniem popuka się w głowę, że gdzie my do takiego grania, a po wielkich planach zostanie parę prezentacji na służbowych kompach.

@ a-c10

Natomiast w szerszym ujęciu, wkurwia mnie – wybacz – do żywego, że uporczywie nie dostrzegamy lasu, bo nam go drzewa zasłaniają.

Ależ ja to doskonale rozumiem, tylko widzisz, z tej perspektywy patrząc, trochę odbierasz nam (i sobie) przestrzeń do dyskusji na inne tematy Very Happy

Na ten przykład biednego Godlewskiego zglanowałeś za bajdurzenie o tych koszykach, bo przecież co to jest za temat wobec stanu polskiej piłki i jakie niby ułatwienie, a jednocześnie sam upierasz się zawzięcie, że jak będzie frajda z gry i przyjemne skojarzenia z kadrą, to będzie i szansa na lepszy wynik reprezentacji. Toż to jest takie samo drzewo zasłaniające las, bo jak nasz system będzie produkował zawodników o zaawansowaniu technicznym na poziomie max. Segunda Division to powodzenia z prowadzeniem gry przeciw Argentynie.

Ja uważam, trochę cynicznie, że it is what it is. W wielu polskich klubach mimo wszystko następuje pewien postęp, wiele tych klubów inwestuje w akademie, a piłka nożna jest wciąż bezapelacyjnie najbardziej popularnym i najchętniej uprawianym sportem w naszym kraju. Zawsze pojawi się ktoś, kto się fajnie rozwinie, zawsze będziemy mieli jakieś gwiazdeczki i gwiazdy, zawsze wybierzemy jedenastu chłopa, którzy będą mogli powalczyć na dużej imprezie. Trzeba wyciskać z tego co się da, w każdym momencie, bo inni też stale kombinują i nie wiadomo kiedy i czy w ogóle przyjdzie kolejna szansa.

Oczywiście, troska o poziom wyszkolenia trenerów, o sposób zarządzania klubami, o wizerunek piłki w naszym kraju, to powinny być kwestie absolutnie priorytetowe i wszystko to wymaga wieloaspektowej poprawy. Ale jakoś zupełnie nie wkurwia mnie, że kogoś w międzyczasie kręci temat ewentualnego zdystansowania Szkocji i Chorwacji w Lidze Narodów i awansu do pierwszego koszyka w eliminacjach mistrzostw świata. Za to gdy czytam, że po co my się w ogóle gdziekolwiek pchamy, skoro wiadomo, że to i tak głównie psi swąd i wturlanie się, to, hm, lekko unoszę brwi ze zdziwienia Wink
20piątek, 06, wrzesień 2024 16:05
a-c10
@ Gawin:

Na przestrzeni ostatnich 35 lat mieliśmy jednak pewne pozytywne uniesienia związane z grą naszej reprezentacji, ale nie wynikały one z dramatycznych fluktuacji w a) [gdzie „a” = stan posiadania polskiej piłki – przyp. mój] tylko z tego, że akurat zagrało coś w układzie personalnym, organizacyjnym i taktycznym na poziomie pierwszej reprezentacji

Uhmmm… Nie wiem skąd wziąłeś akurat właśnie 35 lat, ale niech będzie, cezura jak każda inna. Jeśli przyjmiemy, że frajdę czerpiemy z rywalizacji o korzystne wyniki oraz – zwłaszcza – osiągania takowych, to wypada zauważyć, że we wzmiankowanym okresie reprezentacja Polski osiągnęła jeden rezultat naprawdę godny uwagi – ćwierćfinał ME’16. Tymczasem reprezentacje krajów o (znacznie) mniejszym potencjale od nas (Chorwacja, Czechy, Dania, Grecja…) notowały tych wyników (znacznie) więcej i/albo (znacznie) lepszych. Już nic nie mówiąc o tym, co osiągnęła wspomniana przez Ciebie Anglia Hiszpania.

Co więcej, owszem, nie sposób zaprzeczyć, że w całym cyklu Euro’16 (eliminacje + turniej finałowy) Adamowi Nawałce w rzeczy samej sporo kliknęło. I na poziomie personalnym, i organizacyjnym, i taktycznym. Niemniej, tak samo nie sposób zaprzeczyć, iż A.N. miał podówczas do dyspozycji Lewandowskiego, który jeszcze był autentyczną megagwiazdą światowej piłki, a już nie był rozwydrzonym smarkaczem. Do tego (przede wszystkim?) Piszczek, Glik, Krychowiak, Błaszczykowski, nawet Milik – to wszystko były bardzo solidne postaci w skali Europy, czasem nawet ocierające się o kontynentalną topkę na swej pozycji. Śmiem twierdzić, że na przestrzeni omawianych 35 lat, takiej jakości, jak wówczas, nie mieliśmy nigdy. Nic zatem dziwnego, że wreszcie się coś fajnego udało.

powodzenia z prowadzeniem gry przeciw Argentynie.

A to jest w ogóle bardzo ciekawa kwestia. Ludność Argentyny to jakieś 122% ludności Polski. Z kolei nasz PKB wynosi pi x pięta 135% ichniego. Różnice zauważalne, acz na pewno nie gigantyczne, myślę że da się powiedzieć, iż Argentyna jest trochę ludniejsza i trochę biedniejsza od Polski, co pewnie gdzieś tam summa summarum się bilansuje. Mimo ogromnych sukcesów w innych dyscyplinach (koszykówka i rugby u nich, siatkówka u nas), w obu krajach futbol pozostaje niekwestionowanym sportem nr 1. Przy czym ich futbol – co stwierdzam z bólem, jako przecież jego gorący zwolennik – jest przeżarty korupcją w takim stopniu, iż Ryszard Forbrich robiłby w Buenos i okolicach za drobnego, trzeciorzędnego krętacza. Oraz takim stadionowym bandytyzmem, że nasi „milusińscy” wyglądaliby tam trochę jak dzieci kłócące się w piaskownicy o łopatkę i grabki. Dlaczego zatem, do k’nędzy, trudno jest nam wyobrazić sobie, że Polska prowadzi grę w meczu z Argentyną? Dlaczego gdy ostatnio w rzeczy samej do takiego meczu doszło, nasi reprezentanci musieli (?) błagać o jak najniższy wymiar kary?

Ja nikomu nie bronię dyskutować na inne tematy. Nie rozumiem po prostu – i strasznie mnie to irytuje – że praktycznie nikt nie rozmawia na ten temat. Bo to jest las, a nawet puszcza (choć niekoniecznie NiepołomiceWink). Mamy naprawdę fajny potencjał i marnujemy go skupiając się na pierdoletach. Losowanie takie, losowanie śmakie, borze szumiący… A dlaczego nie dążyć w stronę nastawienia typu:

„o, jesteśmy w drugim koszyku? Ale heca… No to macie problem, wy wszyscy z koszyka numer jeden oraz wszystkich pozostałych, także a jakże. Bo zamierzamy skopać wam tyłki. Więc lepiej módlcie się do znanych sobie Istot Wyższych i mocno zaciskajcie kciuki, żebyśmy na was nie trafili, bo normalnie kęsim-kęsim!”

It is what it is? No spoko, tylko potem nie dziwmy się, że potrzebujemy psiego swędu do ogrania Szkocji. I nie bądźmy zaskoczeni, gdy na silniejszego rywala psi swąd nie wystaczy.

W wielu polskich klubach mimo wszystko następuje pewien postęp, wiele tych klubów inwestuje w akademie

Ależ jasne. Z naciskiem na „pewien”. Przypomina to trochę pogoń Kią za Bugatti. Wiadomo, Kia fajny samochód. Na przestrzeni ostatnich lat marka zrobiła spory postęp, nie da się zaprzeczyć. No ale gdzie jej do Bugatti.

I tak, owszem. Np. oba kluby, którym kibicujemy, zainwestowały ostatniemi laty w akademie. Fest zainwestowały, gruba kasiucha na to poszła. Przedwczoraj Baron wrzucił Na Aut aktualną tabelę Ekstraklasy pod względem minut młodzieżowców. Oba nasze kluby zajmują w tej tabeli miejsca spadkowe. Coś tu chyba, kurna, nie pykło.

pees.
Zglanowałem Godlewskiego? Jo Cie prosza… Muszę chyba faktycznie kogoś zglanować, żebyś sobie przypomniał jak to wygląda Very Happy

pepees.
Tym it is what it is przypomniałeś mi przecudowny kawałek, dzięki Smile
21piątek, 06, wrzesień 2024 19:24
Zbyszek
Ja nie współczuję trenerowi Probierzowi , bo nie wiem czy chce Smile, ale też tego powodu,że "widziały gały co brały". Jednocześnie byłbym ślepy i głuchy , gdybym nie zauważał skali trudności z jakimi przyszło mu się mierzyć.Dodajmy bez jego winy.

Krytycy wyśmiewają hasło przebudowa ,ale ono jest czymś i realnym i nieodległym. Filary reprezentacji się kruszą i wymiana trybów na nowszy model jest nie fanaberią ,ale zwykłą koniecznością . Reorganizacja rozgrywek , ich wzajemne powiązanie oraz ogromny wzrost zainteresowania piłką nożną,a co za tym idzie gigantyczna presja społeczna sprawiają ,że nie ma możliwości spokojnego ,bez obawy o wynik sprawdzania, wprowadzania do reprezentacji nowych graczy. Trener ma ograniczone pole do tego co w sporcie jest najlepszą selekcją, a , więc dokonywanie jej metodą prób i błędów. Każda pomyłka selekcjonera jest mu wytykana prawie tak jak by kogoś zamordował ,albo zgwałcił.

Jednak ,aby takiej ukierunkowanej selekcji dokonywać to trzeba mieć mówiąc trywialnie - z .kogo wybierać. A polscy zawodnicy w klubach zagranicznych w większości grają w podstawowych klubowych składach bardzo mało, albo nie grają wcale. Zaś liga polska została ogołocona prawie do cna przez kluby zagraniczne. W tej sytuacji trener Probierz sam musiał wybrać: czy postawić na tych o wyższej klasie , w reprezentacji sprawdzonych ,ale mało grających w "dobrych " klubach czy na tych na co dzień grających w klubach słabych ,ale też o niższej wartości sportowej . We wczorajszym spotkaniu ze Szkotami wybrał ten pierwszy wariant i wyszło moim zdaniem pół na pół , bo np. Zalewski wykorzystał szansę,a Kiwior na mecz nie dojechał.

Więc następuje zderzenie konieczności z realnymi możliwościami kadrowymi i wczoraj udało się wygrać,ale na dłuższą metę taka łatanina musi zacząć zawodzić.
22sobota, 07, wrzesień 2024 00:04
gawin76
@ a-c10

wypada zauważyć, że we wzmiankowanym okresie reprezentacja Polski osiągnęła jeden rezultat naprawdę godny uwagi

Oczywiście, fakt nie opinia, tylko że ja pisałem o kibicowskich uniesieniach, a nie o "rezultatach godnych uwagi" w zestawieniu z Chorwacją czy Hiszpanią. Ty przez te umowne 35 lat nie przeżywałeś żadnych uniesień, tylko z marsową miną dokonywałeś krytycznej analizy stanu posiadania polskiej piłki w kadrach U-17? Razz

Dlaczego zatem, do k’nędzy, trudno jest nam wyobrazić sobie, że Polska prowadzi grę w meczu z Argentyną?

Ano dlatego, że jak do Polski przyjeżdża koleś typu Imaz czy Lopez, który w Hiszpanii pałętał się gdzieś po rezerwach i niższych ligach, to w Ekstraklasie robi za profesora, guru oraz mistrza ceremonii w jednym. I oczywiście jest to związane z tym co gdzieś tam wyżej opisałem jako a) stan posiadania polskiej piłki, ja tego w żadnym razie nie neguję, tylko zwracam uwagę na fakt, że przy takich deficytach wysuwanie roszczeń w kierunku pełnej frajdy ofensywnej gry reprezentacji jest równie humorystycznym "drzewem zasłaniającym las", co i szarpanina o pierwszy koszyk w eliminacjach do MŚ.

No spoko, tylko potem nie dziwmy się, że potrzebujemy psiego swędu do ogrania Szkocji.

Hm, ale kto się dziwi? A kiedy my na luzie ogrywaliśmy Szkotów? Za Nawałki może, kiedy mieliśmy podobno tak mocną pakę, że coś musiało nam się wreszcie udać na poważnej imprezie? No a skoro nie my, to chociaż znakomita reprezentacja Hiszpanii rozsmarowała tych drewniaków w eliminacjach do niedawno zakończonych ME?

Przedwczoraj Baron wrzucił Na Aut aktualną tabelę Ekstraklasy pod względem minut młodzieżowców.

To jest temat na odrębną dyskusję, tak na szybko napiszę tylko, że pamiętam jak w 2014 byliśmy z Garmem i Senatorem na wywiadzie z prezesem Mioduskim i ja wtedy zapytałem o akademię, tzn. konkretnie zapytałem czy prezes nie boi się, że zabraknie nam know-how w takich obszarach jak szkolenie i prowadzenie młodych piłkarzy przez kolejne grupy wiekowe, że przecież nie wystarczy postawić budynku i wybudować boiska. Prezes posłał mi uśmiech (może nawet lekko kpiący) i powiedział, że jemu się nie wydaje, żeby to była jakaś rocket science. Wink
23sobota, 07, wrzesień 2024 11:26
iocosus
Gawin: „kto właściwie tańczył tego murowańca od wieków?” – w tym temacie nijaki Michał Zachodny prawie że się „habilitował”, zakładam że jego opus magnum o PMS i o naszym chocholim tańcowaniu miałeś w ręku zatem twoje pytanie traktuję jako prowokację huncwocie. Wink
Sprowokowany tylko w takim razie odpowiem, że dla mnie Sauronem pms-u jest Piechniczek, a tym który wieszczył że winter is coming i trzeba się do niego przystosowac bo sorry taki mamy klimat, a przez to polski piłkarz nie może być wyszkolony jak Duńczyk, Belg, Czech o Holendrach i Niemcach to już w ogóle zapomnijmy, a innych nawet nie ośmielmy się wspominac i dlatego z tymi futbolowymi nadludźmi musimy grać sposobem, czyli zza gardy z konterką to tym ostatnim (Oby!) jeźdźcem apokalipsy piewcą że cel uświęca środki był Czesio Michniewicz.
Zostawmy Leo który „bredził” że polskiego piłkarza stac na „international level”, wszak naszemu pms-owemu areopagowi z okiem Sauroana znad kominka bardzo podpadł. „Siwy bajerant” być może czmychnął bo jak wieści niosą wspólnego języka z następcą Bońka też nie miał. A zastąpił go „pragmatyk”, dziecko pms-u dzięki któremu wyszliśmy z grupy na mundialu. Czyli „sposób” się sprawdził, trwajmy przy nim!
Gawin gdzie się być może zgodzimy? Otóż na tle innych nacji nasz system szkolenia jest niewydolny, mamy samorodki, ale to kwestia przypadku. W tej sytuacji polski trener dowodzi, że musimy grac sposobem, bo wobec naszych deficytów tylko to nam pozostaje, ponieważ gramy sposobem to do niego dobieramy piłkarzy, a ponieważ takich piłkarzy dobieramy to nie widzimy potrzeby kształcenia ich na inną modłę no bo mamy swój „sposób” i nasze DNA futbolowe i tak to trwało latami. Kwadratura koła!
Mam nadzieję, że ten archaizm odchodzi do przeszłości a jaskółką innego podejścia zmiany trendu jest to co prezentowali podopieczni Marcina Włodarskiego. Tylko, żeby ta jaskółka nie odleciała w siną dal, to trend, powinien być propagowany na wszystkich szczeblach szkolenia łącznie z pierwszą seniorską reprezentacją, a doraźne wtopy, porażki nie powinny tu mieć znaczenia, bo jeżeli trend się upowszechni, będzie konsekwentnie wprowadzany, a system szkolenia zyska i infrastrukturę i „rocket science” to koniec końców przyjdą i wyniki i nie będą zależały od szczęśliwego zbiegu okoliczności.
24sobota, 07, wrzesień 2024 21:48
CTP
"...czy prezes nie boi się, że zabraknie nam know-how w takich obszarach jak szkolenie i prowadzenie młodych piłkarzy przez kolejne grupy wiekowe, że przecież nie wystarczy postawić budynku i wybudować boiska"

Hm. Wiesz, lubię w niedzielne południe usiąść sobie przy YT i pooglądać tę naszą młodzież w akcji. I, kurczę, oni są naprawdę nieźli. Ok, tempo gry jest dość wolne, zbyt wolne jak na standardy zachodnie (gdyby było nieco szybciej, to i wyniki byłyby lepsze) ale jeśli chodzi o technikę panowania nad piłką, to tam naprawdę nie ma się do czego doczepić. Ta piłka fajnie tam "chodzi", podania są nawet dokładne i w odpowiednim tempie.
Patrząc na tę tabelkę, którą wkleił Baron, to ja powoli przestaję rozumieć Goncaio. No chyba, że, tak jak sugeruje któryś z Was, gość gra głównie na siebie a te gadki, że "Legia albo śmierć", to takie bajeczki dla naiwnych kibiców. W końcu, młody piłkarz, to zawsze jest ryzyko, że spali się psychicznie, zrobi babola i trzeba będzie gonić wynik.
25niedziela, 08, wrzesień 2024 00:49
gawin76
@ iocosus

Hm, ale książka Zachodnego nie jest przecież o Polskiej Myśli Szkoleniowej, tylko o jej braku. Zachodny nie definiuje naszego futbolowego pragmatyzmu jako świadomego i zaplanowanego wyboru gry ostrożnej i defensywnej jako tego sposobu gry, w którym jesteśmy (byliśmy) mistrzami, tylko jako skutek permanentnego braku odwagi, pewności siebie, pomysłu i komfortu pracy. Plus oczywiście mit Wembley Wink

Pytałem o nazwiska, niech będzie że prowokacyjnie, bo przecież mieliśmy selekcjonerów, w tym Polaków, którzy odchodzili od "murowańca z konterką", tylko że ich próby okazywały się doraźne, ulotne i nie zostawało po nich nic trwałego. Moim zdaniem polska piłka nie jest odwiecznie na wskroś defensywna iocosusie, niewątpliwie jest za to nijaka i chaotyczna, praktycznie na każdym poziomie.

@ CTP

Tylko że przed Feio był Runjaić, przed Runjaiciem byli Vuković i Michniewicz, cofać możemy się jeszcze dalej i dalej, i poza incydentalnymi przypadkami wszędzie zobaczymy mniej więcej ten sam mechanizm.

Mimo wszystko trochę to jest zagadka dlaczego tak ciężko to u nas idzie, bo przecież młody zawsze będzie miał u kibiców miał większy kredyt zaufania niż np. taki parodysta jakim okazał się Gil Dias, a wywalczenie miejsca w pierwszej drużynie jest niekiedy kluczowym impulsem przyspieszającym rozwój piłkarza (jak to się stało z Karbownikiem). Naprawdę nie wiem czy to tylko kwestia trenera pierwszego zespołu, czy jednak jakaś systemowa niedoskonałość struktury i procedur.
26niedziela, 08, wrzesień 2024 09:15
Zbyszek
Gawin przecenia zawartość książki Zachodniego, której tytuł jest zwodniczy , bo nie ma w niej nawet śladów refleksji nad tym co nazywamy myślą szkoleniową. Ot Zachodni opisuje mecze reprezentacji Polski na przestrzeni wielu lat w duchu obcym analizie szkoleniowej , właściwie z pozycji bezrefleksyjnego kibica. Ja zwabiony tytułem książkę nabyłem,ale się zawiodłem.
27niedziela, 08, wrzesień 2024 14:56
Senator
I tu się mogę ze Zbyszkiem zgodzić . Książka Zachodnego to historia polskiej piłki . Czym jest , czy była polska myśl szkoleniowa jaką powinna być na te pytania odpowiedź tam nie pada . Może my ze Zbyszkiem za starzy i nie rozumiemy nowoczesnej literatury młodych .
28niedziela, 08, wrzesień 2024 16:14
Zbyszek
@Senator.
Michał Zachodny ma dużą siłę przebicia ,ale nigdzie w pracy nie zagrzał zbyt długo miejsca. Pracował w trzech redakcjach , był analitykiem reprezentacji młodzieżowych, był korespondentem na 3 imprezach , obecnie pracuje jako komentator Viaplay czyli jak na nasze warunki jest "oblatany ". Niestety jest jednocześnie za młody ,aby móc samemu ocenić grę reprezentacji z lat 1972-1982 i nie rozumie na czym polegał jej fenomen.W związku z tym opiera się wyłącznie na wiedzy z trzeciego źródła , bo podanej przez dziennikarzy . Wbrew tytułowi nie pisze o tym co spowodowało nasze sukcesy i porażki, o strategii, taktyce i przygotowaniach,ale podaje anegdotki wielokrotnie odświeżane.
Widocznie uznał ,że aspekty szkoleniowe są za trudne w odbiorze przez kibiców i zadowolą się oni ploteczkami. Pewno gdyby chciał to mógłby napisać o tzw, myśli szkoleniowej , bo po każdej imprezie i eliminacjach do niej sztab składał w PZPN raport ( poza Beenhakkerem ) i można by wybrać materiał na poważaną książkę.
Ale ja jemu się nie dziwię, bo np. w różnych teleturniejach uczestnicy nie wiedzą np. gdzie był produkowany "mały fiat', kto był kapitanem reprezentacji w 1974 roku, kto był trenerem zespołu w 1978 roku itd itp. Więc na tle tej powszechnej niewiedzy książka Zachodniego przynajmniej stanowi pewien element wiedzy o charakterze faktograficznym . Dobre i to .
29niedziela, 08, wrzesień 2024 16:37
iocosus
Gawinie jeżeli jest przywoływany "mit Wemblejy" to przecież służy  w odniesieniu do czegoś, co możemy zgoła inaczej definiować, nazywać, reinterpretować, negować lub potwierdzać, ale o tym "czymś" toczy się jednak dyskusja. Smile

Mój "Sauron" zapałałby świętym oburzeniem, że widzę w nim patrona tego że nasza gra stała się jednowymiarowa, czyli oparta na defensywie z szybkim przechodzeniem do ataku. 
Pospiesznie  wyguglałem: "Nie da się grać tylko kontratakiem. To jest jeden z naszych walorów. Jeżeli ktoś jest bokserem i ma opanowany do perfekcji lewy prosty, to szukając wszechstronności, zmieni to na prawy prosty? Nie. Po prostu wykorzystuje to, co jest jego największą zaletą. Jeżeli kontra nam nie wyszła, to przechodzimy do ataku pozycyjnego." - to są jego słowa i dla mnie Piechniczek jest tylko symbolem częścią zjawiska które przynosiło nam i sukcesy ale z biegiem lat zaczęło nas ograniczać a równocześnie przez pryzmat owych sukcesów stanowiło doskonałe wytłumaczenie dla szkoleniowej inercji która moim zdaniem miała miejsce. 
Przy tym gdy Piechniczek powołuje się na swoich poprzedników selekcjonerów to moim zdaniem jest to nadużycie ponieważ nigdy później nie widziałem tak równorzędnie rozgrywanych meczów jak z Włochami w 1974 roku, z Holendrami po owym mundialu i to zarówno w tym wygranym 4:1 jak i przegranym 0:3, również za Gmocha mimo że z Argentyną w 1978 roku przegraliśmy to my w tamtym spotkaniu nawet dyktowaliśmy w pewnym stopniu warunki, zabrakło nam skuteczności. Mecze z Albicelestes z lat 70' w zestawieniu z tym ostatnim na mundialu to niebo a ziemia, przepaść. Gdy wielcy piłkarze z lat 70' kończyli swoje kariery, kończyła się też równorzędna gra z tuzami europejskiej i światowej piłki, pozostawał sposób na zniwelowanie deficytów i tym sposobem było: "potrafiliśmy do maksimum wykorzystać predyspozycje naszych zawodników. Potrafiliśmy do perfekcji opanować grę z kontrataku, a mając zawsze poukładaną grę w defensywie i dobrych bramkarzy, wygrywać spotkania, nie tracąc przy tym bramek." to credo Antoniego Piechniczka, on je realizował ale przecież i nasz choćby legijny klubowy sukces z meczów z Sampdorią na tym się zasadzał.. 
Nigdy już nie mieliśmy takich piłkarzy, o takim pułapie umiejętności jak ci z pokolenia lat 70'. Oczywiście różni trenerzy raz odważniej, raz bardziej zachowawczo, raz lepiej, raz gorzej realizowali to nasze "szybkie przechodzenie z fazy obrony do ataku". Nawet Engel ze swoim futbolem "na tak" na mundialu w Korei na gospodarzy wyszedł z czwórką obrońców, oraz z Koźmińskim, Świerczewskim i Kałużnym w linii pomocy, a pominął w składzie Żurawskiego który podobno na treningach prezentował super formę. 
Konieczne zastrzeżenie, wszak w "szybkim przechodzeniu z fazy obrony do ataku" nie ma nic złego, wręcz przeciwnie, Walery Łobanowski doskonale to trenersko opracował, inni starali się na nim wzorować, jeszcze w 2008 roku Rosjanie mi imponowali pod tym względem, ale w naszym przypadku z biegiem lat, my zatraciliśmy i umiejętność gry w defensywie i to szybkie przejście do ataku. W naszym przypadku uwsteczniliśmy się dochodząc do poziomu gry szóstką piłkarzy w linii obrony, trójką przesuwającą się za piłką w linii pomocy i jednym pozostawionym na desancie napastnikiem. To skrajna postać tego naszego "murowańca z konterką". 
Oczywiście można przyjąć, że "defensywna taktyka" jest skutkiem takiego a nie innego poziomu wyszkolenia naszych piłkarzy. Gdy pozbędziemy się deficytów, gdy będziemy szkolić lepiej to i będzie nas stać na ofensywną grę, oczywista oczywistość. Nawałka miał to szczęście że obrodziło mu "samorodkami" a on to wykorzystał w 2016 roku i chwała mu za to. 
Kwestia w tym żeby nie czekać na kolejne "samorodki" ale żeby zadbać o system, a żeby zadbać o niego to oprócz infrastruktóry, know-how, to trzeba również porzucić credo Saurona. Wink

Będziemy mieli piłkarzy bez deficytów, możemy grać i również w oparciu o defensywę z szybkim przechodzeniem do ataku, ale to musi być tylko jeden z taktycznych elementów do wyboru. Wkurza mnie gdy próbuje się nas przekonywać że na defensywną taktykę jesteśmy skazani po wsze czasy. To szkoleniowa biała flaga. 
30niedziela, 08, wrzesień 2024 19:14
Zbyszek
Mity mają to do siebie ,że żyją własnym życiem, wbrew faktom i prawdzie.
Pan Kazimierz Górski nie wracał wspomnieniami do meczu na Wembley 17.09.1973 roku uznając i słusznie ,że był to nie tylko najgorszy mecz w jego karierze ,ale i najgorszy mecz w historii reprezentacji Polski . Dla pana Kazimierza mitem założycielskim, o czym pisze w książce "Pół wieku z piłką " był przegrany mecz w Starej Zagorze z Bułgarią 16.04.1972 roku . Ja na początku lat 80-tych sporo przegadałem z panem Kazimierzem i mam nawet jego odręczny wpis z pozdrowieniami i strasznie żałowałem,że sam Górski nie opisał swej metody selekcji i dochodzenia do ustaleń taktycznych , ale chyba był za bardzo praktykiem i nie miał nikogo koło siebie , który by się tego zadania podjął. Podobnie było w boksie z genialnym trenerem Feliksem Stammem, którego metod nie przekazano następcom.
W pewnym sensie mecz z Anglikami , który dał nam awans do MŚ w RFN , był znaczący bowiem Górski powiedział sobie ,że tak źle reprezentacja Polski grać nie może i że wręcz nasza tradycja narodowa nakazuje bycie odważnym . I dlatego zmienił nastawienie taktyczne na ofensywne ,a nasza drużyna w RFN uznana została za grającą najbardziej ofensywnie, o czym świadczy Tytuł króla strzelców dla Laty i wicekróla dla Szarmacha.
Następca Górskiego Gmoch był wyrafinowanym taktykiem i ustawiał zespół zależnie od tego co prezentuje rywal: raz ofensywnie jak w eliminacjach do MŚ w Argentynie w meczach z Danią i Portugalią na wyjeździe oraz na samych MŚ z Meksykiem , raz defensywnie jak w rewanżu na Stadionie Śląskim w Chorzowie z Portugalią i w meczu z RFN w Argentynie , a raz w sposób zrównoważony jak w spotkaniu z Argentyną .
Dopiero Piechniczek przejęty wzorami z Italii uznał,że najważniejsza jest silna , zwarta defensywa ,a w ataku Bóg nam zesłał Bońka i to wystarczy. Za wzorcem Piechniczka przemówił sensacyjny sukces w postaci 3 miejsca w 1982 roku w Hiszpanii i tak po prawdzie wszyscy jego następcy z różnym, na ogół gorszym skutkiem powielali tę metodę .
Tylko,że dziś jest ona anachroniczna i nieskuteczna , bo wertykalność nie polega na szybkim przechodzeniu z obrony do ataku i odwrotnie, lecz na kontroli przestrzeni . Dziś zmieniła się definicja tego kto jest w defensywie ,a kto w ofensywie, bo nie patrzy się na to gdzie jest piłka na boisku ,ale ilu graczy rywali i naszych jest za piłką ,a ilu jest przed piłką. Takim klasycznym już przykładem dowodzącym ponad wszelką wątpliwość zmianę paradygmatu strategii w piłce nożnej jest mecz Niemców z Brazylijczykami na MŚ w 2014 roku kiedy to Brazylia miała przewagę we wszystkich Kluczowych Parametrach Gry (KPG) ,a przegrała 1;7.

Nasi trenerzy nie są gorzej wyszkoleni niż ich zagraniczni koledzy , ba ,w naszych klubach nie pracuje się mniej niż w klubach wiodących lig,a nawet jak to opisali naukowcy z AWF we Wrocławiu wykonuje się znacznie więcej pracy tlenowej ( wytrzymałość) ,a do tego w meczach ESY zawodnicy przebiegają więcej kilometrów. Różnice wynikają z głównie z mniejszej ilości utalentowanych graczy podlegających selekcji, znacznie gorszego przygotowania ogólnoatletycznego oraz zdecydowanie niższych umiejętności technicznych.
To z tych względów nasi zawodnicy , którzy trafiają do dobrych klubów nie pasują pod względem dynamiki i intensywności gry i muszą przechodzić dłuższe okresy adaptacyjne ( z nielicznymi wyjątkami),
To te niedomagania fizyczne ( praca beztlenowa) i braki techniki użytkowej uniemożliwiają naszej reprezentacji taktykę ofensywną z większością reprezentacji narodowych.
Nie ma trenera , któryby był samobójcą i z założenia skazywał drużynę na porażkę, choć oczywiście skala i zakres tego wycofania się i schowania za "podwójną gardą" były różne , od próby równoważności zadań Beenhakkera po "obronę Częstochowy" Michniewicza . Trener Probierz ma nawet gorzej , bo jest niejako skazany na aktywną grę defensywną z wypadami do przodu,ale ma w zespole zbyt wielu zawodników, którzy nie są w rytmie gry meczowej.
A to wszystko oznacza,że aspiracje wynikowe trzeba uzależniać od możliwości wykonawczych.
Tym samym mnie Probierz zaskakuje pozytywnie , bo miałem przekonanie ,że gra i wyniki naszej reprezentacji będą dużo gorsze.
PS. Ja jestem w niejako lepszej sytuacji , bo już jako dorosły facet w czasie rzeczywistym oglądałem mecze reprezentacji , czytałem prasę fachową , słuchałem wywiadów, komentarzy itp itd. Więc nie muszę korzystać z "podróbek" Smile.
Jednocześnie z przyczyn osobistych niezbyt chętnie wracam do epizodów z tamtego okresu mego życia, zawartych znajomości itd itp..
31niedziela, 08, wrzesień 2024 22:46
iocosus
CHORWACJA – POLSKA 1:0 (0:0)
Modrić (52. min.)
ŻÓŁTE KARTKI: Kovacić, Pjaca, Sucić, Budimir – Bednarek
CHORWACJA: Livaković – Sutalo, Caleta-Car, Gvardiol – Pjaca, Kovacić (79' Pasalić), Modrić, Sosa (90' Perisić) – P. Sucić (46' L. Sucić), Matanović (68' Budimir), Petković (68' Kramarić)
POLSKA: Skorupski – Walukiewicz, Bednarek, Dawidowicz – Kamiński (82' Frankowski), Urbański (62' Moder), Zieliński (62' Slisz), Szymański (86' Piotrowski), Zalewski – Bogusz (62' Świderski), Lewandowski

Wyższość Chorwatów wykazana, zostaliśmy zdominowani, jako sprawdzian mecz bardzo pożyteczny, wskazujący na mankamenty i niedostatki w naszej grze.
32niedziela, 08, wrzesień 2024 22:55
Senator
Iocosus meczu nie oglądałem ale mam takie dziwne przeczucie, że te mankamenty i niedostatki w naszej grze to my bardzo dobrze znamy
33niedziela, 08, wrzesień 2024 23:43
gawin76
Mecz był bardzo słaby z obu stron. Piłkarzom chyba ciężko przyjąć do wiadomości, że ta Liga Narodów to są mecze o coś, bo to na pewno nie było poważne granie. Wolne tempo, niska intensywność, mnóstwo gry w poprzek boiska. Natomiast pod względem piłkarskiej jakości różnica na korzyść Chorwatów była wręcz kolosalna, inaczej nie da się tego określić.

W tym miejscu chyba wracamy do powyższej kwestii pod tytułem "jak prowadzić grę przeciw Argentynie". Otóż co z tego, że upchamy w środku pola całą piłkarską jakość aktualnie dostępną selekcjonerowi reprezentacji, skoro nie mamy nawet cienia pomysłu na to jak zabrać piłkę rywalowi? Gramy miękko, biernie, nie przesuwamy się całą drużyną do pressingu. A słabe wyszkolenie techniczne naszych obrońców, którzy z pewnością nie są predysponowani do wyprowadzenia piłki, sprawia że mamy dużo strat przy próbie wyprowadzenia kontr, w efekcie w takiej sytuacji zamiast odepchnąć przeciwnika od pola karnego, nakręcamy go jeszcze możliwością ponowienia ataku.

Iocosus pisze, że to pożyteczny sprawdzian, rzeczywiście może tak być, jeżeli drużyna rozumie i wierzy, że to jest dopiero początek drogi, że trzeba pracować nad zgraniem, zrozumieniem, koncentracją. Gorzej jeżeli drużyna widzi swoją własną bezradność, z jednej strony słyszy, że mamy grać w piłkę, a z drugiej strony widzi, że my tej piłki nie jesteśmy w stanie nawet powąchać. Takiego zwątpienia w sens marszu do przodu nieco się obawiam, dlatego chciałem, żebyśmy grali mecze Ligi Narodów na serio i z ogniem, walcząc o wynik. Dzisiejszy mecz na taki zupełnie nie wyglądał więc chyba przeliczyłem się z oczekiwaniami, a z punktu widzenia Probierza rywalizacja ze Szkotami i Chorwatami miała głównie walor szkoleniowy. Gdyby chciał zabijać się o remis to prawdopodobnie inaczej by zestawił pierwszą jedenastkę i dokonywał innych zmian. Mam tylko nadzieję, że dobrze rozegrał to wszystko psychologicznie w szatni.

Natomiast na dłuższą metę Probierz ma na pewno temat do przemyśleń i jest nim forma kadrowiczów, a w zasadzie jej brak. Za wielu nie gra, za wielu gra bardzo słabo. Zalewski jakimś sposobem mimo wszystko dojeżdża, ale inni już nie. Skala tego problemu może położyć każdy plan i każdą selekcję.
34poniedziałek, 09, wrzesień 2024 00:40
gawin76
@ iocosus

"Mit Wembley" przywołałem tylko w nawiązaniu do tego co pisał Zachodny w swojej książce i Twoich poszukiwań Saurona Wink Zachodny ubolewa zresztą nad tym, że to akurat ten mecz był później przez całe dekady kojarzony w powszechnej świadomości z drużyną Górskiego i przywoływany ku pokrzepieniu serc, kreując złudny obraz, że wielkie rzeczy wymagają takich właśnie okoliczności, obrony Częstochowy, cudu bez mała, podczas gdy Wembley nie było meczem charakterystycznym dla tamtej drużyny.

Ale jeżeli gdzieś się z Tobą iocosusie fundamentalnie nie zgadzam to w tym, że gdybyśmy naprawdę mieli PMS nakierowaną na dobrą grę w defensywie i szybkie przechodzenie z obrony do ataku, gdyby to był nasz znak firmowy, latami pielęgnowany, rozwijany i konsekwentnie wdrażany to wcale nie byłoby to samo zło, dramat i źródło wszelkich nieszczęść. Tylko że u nas wiodącym aspektem wskazującym na taki profil szkoleniowy stało się głównie legendarne stawianie na drągali w drużynach juniorskich Very Happy Przeoczyliśmy wyrównanie poziomu przygotowania fizycznego, przeoczyliśmy rozwój taktyczny, jakoś nigdy nie zalaliśmy europejskich lig falą defensorów ze znakiem jakości. Dzisiaj obrona to najsłabsza formacja i w pierwszej reprezentacji, i w młodzieżówce, taka to nasza PMS nastawiona na "murowańca z konterką".

I w ogóle w kontekście szkolenia mamy problem, który a-c10 zilustrował wyścigiem między Kią a Bugatti. Nawiasem mówiąc niemal dokładnie to samo powiedział Szczęsny w tym wywiadzie od "nigdy" - że może i gonimy, ale inni uciekają szybciej niż my ich gonimy. Dlatego tak po kibicowsku bardziej wierzę w "samorodki" (wcale nie uważam, żeby ta drużyna z 2016 była aż takim nieprawdopodobnym ewenementem pod względem jakości i talentu), w osobowość trenera, w chemię na boisku, w cierpliwość, konsekwencję, wykorzystanie naszego potencjału do maksimum, wykorzystanie sprzyjającego momentu, niż w jakąś rychłą zmianę obrazu i charakterystyki polskiego futbolu.
35poniedziałek, 09, wrzesień 2024 02:27
iocosus
W meczu z Szkocją Jakub Kiwior udowodnił że bez rytmu meczowego nie ma prawa aspirować do reprezentacyjnej jedenastki, po meczu z Chorwatami na tej samej zasadzie dołączył do niego Kuba Moder.
Bez rytmu meczowego tacy zawodnicy jak Piotr Zieliński i Kacper Urbański w cyklu czwartek-niedziela w drugim spotkaniu są cieniem samych siebie z pierwszej konfrontacji.
Przy tym jeszcze jedna refleksja odnośnie Zielka, otóż grając na ósemce w Napoli przeważnie bywał zmieniany w okolicach 70 minuty, w repie też mu się to przytrafiało. Na szóstce zakres obowiązków się zwiększa, intensywność również, jeżeli pan Piotr ma grać na tej pozycji to wychodzi na to, że permanentnie  w okolicach 60 minuty powinniśmy posiadać pełnoprawnego zmiennika dla niego. żeby nasz sposób gry nie ulegał zmianie. 
Po wczorajszym meczu utwierdziłem się w przekonaniu, że Piotr Zieliński obok siebie powinien mieć partnera od "czarnej roboty" w defensywie. Bez tego środkiem pola  "na miękko" będą nas rozjeżdżać kolejni rywale. 
Doskok i agresywny, skuteczny odbiór piłki to sztuka, której zda się nie posiedli nasi defensorzy, dominuje postawa wyczekująca, prawda znana niestety ciągle dojmująca.
Cały blok defensywny nie wzbudza zaufania, dla mnie Jan Bednarek jako jego centralna postać jest wielce problematyczny. 
Ani Bogusz, ani Kamiński nie dali impulsu na swoich pozycjach, o ile swojej szansy może jeszcze nie zaprzepaścili, to jednak również jej nie wykorzystali. 
36poniedziałek, 09, wrzesień 2024 02:41
iocosus
Gawinie skoro moim Sauronem jest Piechniczek to i Wembley jako mit założycielski gloryfikacji i wdrażania "obrony Częstochowy" na logikę uznaję za fałszywy. Powtórzę mimo "Wembley" to w latach 70' toczyliśmy równorzędne, otwarte boje z najlepszymi, ba choćby w meczu "na wodzie" z przyszłymi mistrzami świata, to Sepp Maier był ich najlepszym zawodnikiem, któremu więcej zawdzięczają niż strzelcowi gola Gerdowi Millerowi. 
Na inauguracji mundialu w 1978 roku Niemcy broniący tytułu tak się nas obawiali, jednego z faworytów turnieju(!!!) że zagrali jeszcze bardziej zachowawczo, uważnie w obronie niż my.. To był zamknięty mecz z obu stron, dla postronnych kibiców zapewne nudny jak flaki z olejem, powszechnie okrzyknięto go rozczarowującym. Nigdy później aż do tego stopnia zespół z absolutnego topu aż tak bardzo nas się nie obawiał i nie grał aż tak bardzo asekuracyjnie. 

Gawin: "gdybyśmy naprawdę mieli PMS nakierowaną na dobrą grę w defensywie i szybkie przechodzenie z obrony do ataku, gdyby to był nasz znak firmowy, latami pielęgnowany, rozwijany i konsekwentnie wdrażany to wcale nie byłoby to samo zło, dramat i źródło wszelkich nieszczęść." - ależ nasza defensywka z konterką nie była funkcją jakości, dążeniem do niej, a wręcz odwrotnie wynikała z braku tejże jakości, napisałem to miał być sposób na ukrywanie deficytów, różnic w jakości piłkarzy i to były nożyce które na przestrzeni lat się rozwierały, to było "pudrowanie trupa" lub ucieczka w ślepą uliczkę jak kto woli. 
To o czym piszesz Gawinie swoistym zamierzonym i świadomym "pielęgnowaniem znaku jakości" to można odnieść do Włochów i ich catttenacio, a u nas była nasza klasyczna polska prowizorka "zamek na pasku" coś co nas uwsteczniało. 
Ponieważ u Italiańców to było świadome, wypracowane, przeanalizowane to gdy doszli do wniosku że już to nie jest skuteczne, to byli w stanie się zreformować, pójść w inną stronę, a u nas toczyło się to wszystko drogą inercji, chaosu. 

Ty się możesz ze mną nie zgadzać, ale ja się z Tobą zgodzę:  "Przeoczyliśmy wyrównanie poziomu przygotowania fizycznego, przeoczyliśmy rozwój taktyczny, jakoś nigdy nie zalaliśmy europejskich lig falą defensorów ze znakiem jakości. Dzisiaj obrona to nasza najsłabsza formacja i w pierwszej reprezentacji, i w młodzieżówce," - pełna zgoda, podpisuję się pod tym, tylko że uważam, że u podstawy tego jest zaniedbanie szkolenia, otwarcia się na to co w futbolu zachodziło, bo przecież my mamy nasze DNA czyli grę z kontry, a nie możemy szkolić naszych dzieciaków na wzór zachodnioeuropejski bo sorry taki mamy klimat. Defensywka z konterką służyła do ukrycia naszej indolencji szkoleniowej. 

Gawin: "po kibicowsku bardziej wierzę w "samorodki"" - może też bym tak miał, ale na prawdę zachwyciłem się tym co robił Włodarski w u-17. Dla mnie to był dowód że jednak mozna, że są w Polsce młodzi trenerzy, którzy nie pójdą utartą ścieżką niemożności. Jasne obawiam się że to może okazać się ulotne, albo że zostanie zaprzepaszczone, no i jest masa problemów i z infrastrukturą i z rocket science, ale powstała też we mnie nadzieja, może naiwna, ale jednak. 
37poniedziałek, 09, wrzesień 2024 07:43
dalkub
W obu meczach przeciwnik był od nas lepszy, lepiej kreował grę, lepiej operował piłką, lepiej grał bez piłki. My wygraliśmy fartem mecz pierwszy zupełnie niezasłużenie i zbyt nisko przegraliśmy drugi. Nie wystarczy wystawić w środku boiska 5 kreatywnych podobno graczy, jeszcze trzeba mieć trochę zdrowia do biegania, mieć partnera w defensywie co się do te gry podłączy i nie zrobi idiotycznej straty.
Polska gra football archaiczny, na za dużym polu gry, ze zbyt dużymi odległościami z ogromną asekuracją.
38poniedziałek, 09, wrzesień 2024 10:28
Zbyszek
Ja jestem w strefie komfortu , bowiem spodziewałem się,że będzie dużo gorzej. Smile.

Chyba jestem jedynym ,który oglądał na własne oczodoły i czytał niezakłamane informacje o meczach reprezentacji z lat 60-tych i 70-tych ,więc pozwolę sobie rzec,że większość przekazu o mitach itd to są dziennikarskie wymysły po wielu latach, mające niewielki związek z rzeczywistością.
Jedno jest pewne ,a mianowicie nie tylko nastąpił dramatyczny spadek poziomu gry naszej reprezentacji ,ale jeszcze w bardziej drastyczny sposób obniżył się poziom dziennikarzy piszących o piłce, o meczach reprezentacji . Wszyscy idą na taniochę i łatwiznę opisując jak to poszczególni zawodnicy ich zdaniem źle lub dobrze grali.
Ja mam świadomość,że ta ignorancja ten dyletantyzm , to pozorowanie wiedzy obecnie dominuje i ja z tym staromodnym merytorycznym podejściem jestem jako ten matuzalem .albo inny dinozaur.

Trener Probierz jest już selekcjonerem rok i można dokonać ułomnego podsumowania tego okresu bez opierania się wyłącznie o wyniki , bo one niewiele znaczą .
Ja chciałbym wiedzieć jaki model gry prezentuje nasza reprezentacja , jaki styl , jaką strategię budowy reprezentacji przyjął trener , jaka jest taktyka na poszczególne spotkania , jakie ma metody obserwacji i selekcji ( co preferuje, a co odrzuca) itd itp.
Moim zdaniem ten rok potwierdza,że Probierz ma charakter i ma osobowość,ale jest trenerem bardzo przeciętnym,żeby nie użyć słowa marnym.To typowy przetrwalnik, którego zaszczyt kopnął w postaci objęcia reprezentacji i najbardziej obawia się,żeby nie zepsuć. Mimo ,że trzeba naprawiać, bo już się zepsuło.
Niejako kultywuje on swe "dokonania" jako trener klubowy i traktuje reprezentację dokładnie tak jak drużynę ligową. Traktuje zawodników jak pionki i uważa,że każdy z nich zagra na każdej prawie pozycji . Chyba nie grał w szachy,albo nie rozumie na czym ta gra polega , bo w szachach każda figura inaczej się porusza i ma inną wartość.

Pora przejść do konkretów.
W obronie w dwóch meczach zagrało 4 zawodników. Z nich Kiwior jest zawodnikiem Arsenalu ,ale nie gra i klub chętnie by się go pozbył,a nawet jak grał to w systemie z czterema obrońcami jako prawy obrońca.Bednarek jest graczem Southampton, w którym nie gra ,a nawet jak by grał to klub angielski gra w systemie z czterema obrońcami i Bednarek był tam forstoperem. Walukiewicz jest w Torino,ale też nie gra , a nawet jak grał to był wystawiany jako wymiatacz w czwórce obrońców. Jedynym ,który regularnie gra w klubie jest Dawidowicz w Hellas Veronie ,w trójce obrońców jako prawy półśrodkowy ( nie na środku i nie po lewej stronie).
Spośród pomocników Frankowski grzeje ławę w Lens, ale jak grał to jako prawy wahadłowy , Urbański w Bologni nie gra , a jak wchodzi z ławy ( łącznie 9 minut ) to na prawe skrzydło) , Jakub Kamiński w Wolsfburgu gra jako lewy obrońca w systemie z czterema obrońcami,a wczoraj Probierz wystawił go jako prawego wahadłowego, Szymański gra w Fenerbahce jako środkowy pomocnik w systemie 4-2-3-1 , Zieliński grzeje ławę w Interze , a wystawianie go jako ofensywnego pomocnika przed obroną czyli jako namiastki Pirlo to kpina. Zalewski gra w Romie jako prawy ofensywny pomocnik w systemie 4-2-3-1. Moder nie gra w Brighton ,a jak grał to na pozycji wysuniętego ofensywnego pomocnika , bo uznano ,że w defensywie jest bezproduktywny.
Wreszcie napastnicy . Lewandowski gra w Barcelonie jako środkowy napastnik w systemie 4-3-3 mając obok siebie dwóch napastników skrzydłowych i za sobą dwóch ofensywnych pomocników,a w reprezentacji ustawiany jest jako dogrywający . Bogusz gra w LAFC jako lekko cofnięty ofensywny pomocnik ,a nie jako wysunięty napastnik.

Powtórzę to co wcześniej napisałem bez konkretów,że można trochę współczuć Probierzowi,że ci co są w dobrych klubach w większości nie grają ,a ci gorsi grają. Lecz trudno pojąć czemu większość z nich wystawiana jest na pozycjach i w systemie, którego nie praktykują w swoich klubach.

Probierz tak jak poprzednicy praktykuje model gry reaktywnej polegający generalnie na próbie neutralizacji mocnych stron rywali zarówno w aspekcie personalnym ,jak i taktycznym i na tej podstawie podejmowaniu prób gry wypadami do przodu licząc głównie na indywidualne umiejętności zawodników. Jest to takie coś jak "ani pies ani wydra , coś na kształt świdra.".

W tej sytuacji ocenianie negatywne zawodników, którzy w swoich klubach nie grają jest pozbawione elementarnego sensu. To , że są wystawiani to curiosum. Można by jakoś ten stan zrozumieć gdyby to były niezastępowalne gwiazdy ,ale przecież takimi nie są.

Kryzys naszej reprezentacji ulega dalszemu pogłębieniu.
39poniedziałek, 09, wrzesień 2024 10:50
gawin76
@ iocosus

"Mit Wembley" rósł wprost proporcjonalnie do upływającego czasu i kolejnych rozczarowań towarzyszących naszym kibicowskim doświadczeniom po 1982 roku więc lata siedemdziesiąte to i tak chyba jeszcze zbyt wczesny moment na jego aktywację. A sam Piechniczek, skoro był Sauronem, powinien zrozumieć swój błąd przy drugim epizodzie w roli selekcjonera reprezentacji, kiedy okazało się, że nie da się już koszarować kadry na miesiąc zimowego biegania po górach, a młodzi piłkarze to zupełnie inni ludzie niż 15-20 lat wcześniej. Moim zdaniem żadnego jednego Saurona nie było, była za to, jak to trafnie ująłeś, postępująca inercja. I w ogóle trzeba się zastanowić czy, biorąc pod uwagę całą stuletnią historię polskiej piłki, lata 1972-1982 nie były skutkiem pojawienia się pewnej pokoleniowej efemerydy porównywalnej z pojawieniem się wybitnej generacji w Bułgarii czy w Rumunii w latach dziewięćdziesiątych. I pewnie tam też zachodzą w głowę jak to możliwe, że od tego czasu posucha, i pewnie też krytykują tamtejsze BMS i RMS Wink

No i właśnie, a propos szkolenia, a propos trenera Włodarskiego i Twoich nadziei. Bardzo chciałbym, żeby rzeczywiście coś drgnęło, żebyśmy byli świadkami kompleksowego i zaplanowanego marszu w określonym kierunku, żeby to ułatwiło pracę kolejnym selekcjonerom kadry narodowej. Tylko niestety samo szkolenie nigdy nie wystarczy, przychodzi moment, kiedy piłkarz musi zacząć uczyć się przez grę, przez rywalizację na odpowiednio wysokim poziomie.

I tutaj bardzo poważnym problemem jest niski poziom polskiej ligi oraz swoista komasacja piłkarskiego kapitału w ligach silniejszych niż nasza. Weź naszego Ziółkowskiego i porównaj go z Cubarsím z Barcy. Ja wiem, La Masia, to tamto, ale po prostu nie do przeskoczenia jest fakt, że na treningach jeden ma obok siebie Kapuadiego i powstrzymuje na nich Pekharta, a w przypadku drugiego to są odpowiednio powiedzmy Araújo i Olmo. W tym sensie rozumiem niepokojący defetyzm Szczęsnego, on był w Anglii, był we Włoszech i on przecież widział chłopaków przyjeżdżających na kadrę z polskiej ligi.

@ dalkub

jeszcze trzeba mieć trochę zdrowia do biegania, mieć partnera w defensywie co się do te gry podłączy i nie zrobi idiotycznej straty.

Niestety w punkt.

Co do zdrowia do biegania to faktycznie można mieć nadzieję, że pozorowana stawka Ligi Narodów, brak rytmu meczowego i kiepska forma mniej więcej połowy wyjściowej jedenastki wpłynęła na taki a nie inny obraz intensywności naszej gry, i tutaj można spodziewać się pewnej poprawy.

Natomiast jeżeli obrońcy są tak dramatycznie ograniczeni piłkarsko, że nie są w stanie celnie podać piłki do przodu, czy obiec i dośrodkować w pełnym biegu, to tych pięciu kreatywnych pomocników z pewnością nie wystarczy do prowadzenia gry i ten deficyt wydaje się być obecnie znacznie trudniejszy do wyeliminowania.
40wtorek, 10, wrzesień 2024 02:40
a-c10
@ Gawin:

Ty przez te umowne 35 lat nie przeżywałeś żadnych uniesień, tylko z marsową miną dokonywałeś krytycznej analizy stanu posiadania polskiej piłki w kadrach U-17?

Jak Ty mnie dobrze znasz… Wink A poważniej: pogrzebałem w swej pamięci w poszukiwaniu tych uniesień i przyznam szczerze, że jakoś przesadnie wiele ich nie znalazłem. W latach ’90. nie było praktycznie żadnych. Owszem, trafiły się jakieś pojedyncze dobre mecze. Było „ajezusmaria!”, był Smolarek sr strzelający bramki Holendrom, był Woźniak zatrzymujący Francuzów… To się, kurna, doliczyłem: trzech remisów. No dobra, był nawet moment za Apostela, gdy mogło się wydawać, że wreszcie coś ruszy do przodu. Ten moment zakończył się wyjazdowym 1:4 ze Słowacją. Generalnie smuta i poruta. A nie, czekaj. Unieść potrafili się – i to często! – uczestnicy ogólnonarodowej polemiki pod hasłem „krajowcy vs. zagraniczni”. Ha. Haha. Muahahaha…!

Realne uniesienia były, owszem, za Engela. O dziwo, bo choć przecież Ukrainy i Norwegii nie dało się wówczas zaliczyć do tej najściślejszej kontynentalnej czołówki, to jednak kto na trzeźwo zakładał, że damy sobie radę z Szewczenką, Rebrowem, Solskjaerem, Carew i ich kolegami? No i super, tylko że po tych uniesieniach miały przyjść kolejne, już na Mistrzostwach. OK, w bajki selekcjonera o jechaniu po złoto raczej trudno było wierzyć, no ale wyjście z grupy to raczej pewnik, prawda? Prawda…? W końcu nie po to ogrywaliśmy tych Ukraińców i Norwegów, żeby teraz polec z Koreą i Stanami. Echhh… Racjonalizacja #1: koty za płoty, śliwki robaczywki, te rzeczy.

Po przerwie na tragifarsę pt. „selekcjoner Boniek” uniesienia były także za Janasa. Niby mniejsze, ale jakby… fajniejsze? W końcu, w przeciwieństwie do J.W.E., P.J. skonstruował prawdziwy zespół, niezależny od wyczynów jednego Olisadebe. Gites-majonez. Jedziemy do Niemiec. To tym razem już na pewno damy do pieca, co? OK, Niemcy w grupie są raczej nie do ruszenia, ale Ekwador i Kostaryka nie powinny nam zrobić krzywdy. Mhmmm. Racjonalizacja #2: Janas spanikował, od tej paniki zgłupiał i rozmontował zespół.

Potem jeszcze na chwilę oszukał mnie Beenhakker. No bo przecież nie mieliśmy szans awansować na Euro z grupy z Portugalią, Belgią i Serbią. No panie, gdzie do UJa. A jak jeszcze na dzień dobry zebraliśmy w palnik od Finów… Ale jednak. Do dziś pamiętam, że 90minut zatytułowało relację z domowego meczu z CR7 i s-ką „Zaj-EBI-ście”. Szał ciał, era Beenhakkera, boski Leoncio wyskakujący z każdej lodówki. Tyle tylko, że tym razem już na dobre pół roku przed turniejem można było się wyzbyć jakichkolwiek nadziei. Skład finałowej grupy dość skutecznie je odbierał. Co gorsza, feel good factor towarzyszący importowanemu selekcjonerowi gdzieś się ulotnił, błyskawicznie zastąpiony przez poczucie irytacji i zniecierpliwienia. Koniec końców nie było nawet czego racjonalizować, a nad drugą częścią kadencji L.B. można spuścić zasłonę litościwego milczenia.

Racjonalizacja #3? Domowe Euro położyli piłkarze, nie selekcjoner. Podobnie el. MŚ’14. Jasne. I co z tego?

Co do drużyny z 2016, gdyby ona była „nieprawdopodobnym ewenementem pod względem jakości i talentu”, to puknęłaby tę Portugalię, potem Walię (pff…), a na koniec przeciętną w meczu finałowym Francję i przywiozła złoto. A pomnik trenera Nawałki (obecnie: prezydenta NawałkiWink) od ładnych kilku lat stałby, faken, gdzieś w okolicach SN. Nie była. Ale miała tyle jakości, że jako jedyna reprezentacja Polski za mojej czynnej pamięci do nawiązania równorzędnej walki z ekipami ze światowej czołówki potrzebowała… Zresztą, kij z tym czego potrzebowała. Jako jedyna ją nawiązywała, w związku z czym uniesienia były na poziomie, jakiego w omawianym okresie nie notowano.

Tylko co z tego, skoro – no właśnie – były? Czas przeszły nieodzowny. Bo potem to można już tylko dalej racjonalizować: #4? MŚ’18 to już był schyłek tej ekipy. #5? Sousa to jadący na nazwisku hochsztapler, który nigdy-przenigdy nie powinien był zostać dopuszczony nawet blisko naszej kadry. #6? No przecież w Katarze wyszliśmy z grupy! #7? Francja i Holandia to światowe potęgi, Austria zrobiła ostatnimi laty gigantyczny postęp, a tak w ogóle, Probierz miał mało czasu, bo sprzątał po Felipe Smętarzu.

Bla. Bla. Bla.

35 lat. Jakieś tam rzadkie momenty uniesień, dłu-uuu-uugaśne okresy smuty i marazmu. Może wreszcie czas byłby sobie uświadomić, że to nie koszyk, nie selekcjoner, nie taktyka? Że jeśli chcemy tych uniesień więcej i pewniejszych, to jednak wypadałoby po prostu produkować lepszych piłkarzy?

jak do Polski przyjeżdża koleś typu Imaz czy Lopez, który w Hiszpanii pałętał się gdzieś po rezerwach i niższych ligach, to w Ekstraklasie robi za profesora, guru oraz mistrza ceremonii w jednym

No bingo, psze pana, kapitalnie napisane, serio bardzo mi się to zdanie podoba. Popracujmy nad zmianą tego stanu rzeczy, a koszyk przyjdzie sam. Ba, cholera wie, ale może kiedyś nawet dojdziemy do momentu, w którym porażka ze Szkocją będzie wypadkiem przy pracy, a nie zwycięstwo nad nią powodem do fety Smile

A, jeszcze to: przy takich deficytach wysuwanie roszczeń w kierunku pełnej frajdy ofensywnej gry reprezentacji jest

… wyłącznie wypadkową gustu. Ja się nie upieram, że grając ofensywnie mamy jakieś większe szanse, niż grając defensywnie. Znaczy może i mamy, ale tyci-tyci. Chodzi mi wyłącznie o to, że z dwojga złego wolę 1:6 z Belgią od 0:2 z Argentyną.

To jest temat na odrębną dyskusję

No nie wiem. Wg mnie jest to część tej samej dyskusji. Nie żebym chciał dissować partykularnie prezesa Mioduskiego. Bo co on, jakiś gorszy od innych? Mam po prostu wrażenie, że dla całego polskiego środowiska piłkarskiego nic nie jest rocket science. Ani nawet music theory. Jak posłuchasz naszych prezesów, dyrektorów, trenerów, piłkarzy, sędziów nawet, to oni wszystko, kuźwa, ogarniają. Luzik-arbuzik, cała wiedza w małym paluszku. Szkoda tylko, że na boiskach tego za cholerę nie widać.

I wreszcie w kwestii „Kia vs. Bugatti”: wiesz co? Gdyby to było tak, że stać nas tylko na tę Kię, złego słowa bym nie powiedział. No fajne auto, Kia, naprawdę. Z punktu A (początek eliminacji) do punktu B (awans na turniej) raczej nas dowozi. Momentami nawet komfortowo. A że dalej już nie daje rady? Cóż… Tyle tylko, że my wkładamy w to tyle wysiłku, pieniędzy i w ogóle wszystkiego, że powinniśmy śmigać przynajmniej Lexusem. I to takim mocniej dopasionym.
41wtorek, 10, wrzesień 2024 03:17
a-c10
@ Iocosus:

Nie ma Saurona-Piechniczka. Bo o panu Antonim to już naprawdę mało kto pamięta i nie wydaje mi się, aby jego złowrogie oko spozierało z jakiegoś Barad-(bz)Dur na całą polską piłkę i wysysało z niej ciągotki do dryblingu. Nie ma Sarumana-Michniewicza. Owszem, w Trójmieście gwiździ czasem bardziej, niż na iglicy Orthanku. Nie sądzę jednak, aby to zatokowe sztormy wywiały z głowy młodego Czesia sympatię do gry ofensywnej. Nie ma nawet orków-trenerów młodzieży, z czystej, zrodzonej w najciemniejszych zakamarkach swej podłej duszy złośliwości preferujących drągali kosztem uzdolnionych technicznie mikrusów. To system jest zły, nie ludzie.

Selekcjoner chce pracować. Cóż w tym dziwnego? A żeby pracować, musi wygrywać. No, przynajmniej nie przegrywać. Przypomnę nieśmiało, iż niesławne 1:6 w Brukseli to była pierwsza porażka Czesława Michniewicza w roli selekcjonera. Mimo to, od razu po niej rozległy się głosy żądające jego dymisji. Paranoja, obłęd w ciapki. Przegrał facet jeden mecz i już won…!? Jpr.dll, gdzie my żyjemy!?

Trener Legii chce pracować. Tak, on doskonale wie, że stawianie na młodzież w dalszej perspektywie może się bardzo klubowi opłacić. Tylko co go obchodzi dalsza perspektywa, skoro po dwóch-trzech porażkach kpiąco uśmiechnięty prezes Mioduski kopnie go w dupę? No co, znajdzie się następny, żadne tam rocket science.

Pan Tomek, szkoleniowiec młodzieży w UKS SP Swędziwory, też chce pracować. Wstawia więc do składu drągali (na przebitych blachach), bo wtedy wygra turniej o Puchar Wójta. I wójcio uśmiechnie się – wcale nie kpiąco! – pod sumiastym wąsem. I zapozuje do foty z chłopakami, która ozdobi artykuł w Głosie Gminy. I może będzie bardziej skory, żeby sypnąć kasą na nowe piłki, ciuchy i wyjazdy na rozgrywki.

To nie mecz sprzed pięćdziesięciu jeden lat nas ciągnie w dół, Iocosusie, tylko permanentna naraziowość.

@ Senator:

Kurde, po cholerę ja te mecze oglądam, skoro i bez tego wszystko widać…!? Wink
42wtorek, 10, wrzesień 2024 11:48
Zbyszek
To co nazywamy mitem Wembley zawierusza się powoli w niepamięci ,głównie z tego powodu,że coraz mniej jest pozostających przy życiu tych co widzieli i wiedzą o czym pamiętają i co wspominają.

Oczywiście zasadne jest pytanie czemu akurat Wembley i remis 1;1 z Anglią ,a nie inne spotkanie reprezentacji , które też decydowały o awansach naszej reprezentacji na MŚ ,że przypomnimy : 19.10. 1977 Polska-Portugalia 1;1, 10.10.1981 z NRD na wyjeździe 3;2, 11.09.1985 Polska - Belgia 1;0, 01.09. 2001 Polska- Norwegia 3;0, 07.10.2005 Polska - Islandia 3;2 i następne nie tak dramatyczne z 2017 roku Polska - Czarnogóra 4;2 i 2021 roku Albania -Polska 0;1.

Aby ten fenomen zrozumieć trzeba wrócić do atmosfery pierwszych lat 70-tych XX wieku czego współcześni ludzie nie są w stanie pojąć.
Po pierwsze w tamtych latach Polska był krajem ludzi młodych.Bowiem w latach 1951-1959 rodziło się rocznie powyżej 770 tys noworodków,a rekord padł w 1955 roku ( 795 tys) przy średniej ilości obywateli 27 mln. Te noworodki to w latach 70-tych młodzież. Dla porównania w latach 90-tych rodziło się średnio 350 tys noworodków ,a w 2024 roku urodzi się tylko ok. 250 tysięcy. Wspomniałem po Igrzyskach o tej zależności metod selekcyjnych od ilości młodzieży,i że model piramidy wyczerpał się - czego dziadersi nie są w stanie zauważyć i dziś trzeba innych metod naboru do sportu wyczynowego . Ta masa młodzieży z początku lat 70-tcy była nastawiona entuzjastycznie do życia i sukcesy sportowe była przyjmowane owacyjnie .

Po drugie zmieniła się atmosfera po dojściu Gierka do władzy, która uległa zniszczeniu w 1976 roku. Nie wchodząc w szczegóły i używając wyświechtanego porównania to za czasów Gomułki w Polsce był stale listopad, który zakończył się masakrą obywateli do których władza strzelała. Na tym tle lata 1971-1975 to pogoda majowa. Ludzie byli pełni optymizmu i nadziei na lepszą przyszłość.

Po trzecie , o czym mało kto wspomina na początku lat 70-tych rozpoczęto masową produkcję telewizorów marki Neptun 212 o przekroju ekranu 40 cm ( wcześniejsze miały 13 cm). Dostęp do wydarzeń i niejako osobisty w nich udział zwiększył się gigantycznie. Jednocześnie władze umożliwiały oglądanie ważnych wydarzeń w zakładach pracy w których każda stołówka, każda świetlica była wyposażona w telewizor. Można jeszcze obejrzeć w archiwach PKF te puste ulice 17.10.1973 i w filmie dokumentalnym puste miasta oraz miliony oglądających za zakładach pracy pierwszy mecz ma MŚ w 1974 roku z Argentyną. Udział społeczeństwa w sukcesach sportowych był masowy , tym bardziej,że innych wydarzeń za dużo nie było i sport miał małą konkurencję.

Po czwarte to sukcesy klubowe Legii i Górnika rozbudziły nadzieje na sukcesy reprezentacji ,tym bardziej ,że nowy trener pan Kazimierz Górski był zwyczajnie , po ludzku bardzo lubiany . Nie można zapomnieć o roli fenomenalnego, charyzmatycznego sprawozdawcy Jana Ciszewskiego , który omotał miliony swą pasją i miłością do piłki nożnej.

Po piąte wreszcie nie można zapomnieć o ówczesnej propagandzie sukcesu o czym ja mówię "Były sukcesy, była i propaganda' . Niemniej faktem jest,że ówczesna władza potrafiła bardzo sprawnie wykorzystać monopol informacyjny ,do czego w ogromnym stopniu przyczynili się niebywale zdolni i kreatywni pracownicy mediów ,zwłaszcza telewizji.
Pamiętać należy ,że ten okres nazwano dominantą technokracji ,a to z tego powodu,że ludzie władzy, gospodarki , sportu itd posługiwali się fachową terminologią - co ludziom imponowało i napawało wiarą,że ci co mówią znają się na tym o czy mówią.

Nie da się porównać tamtych czasów z obecnymi . Mnie się wydaje ,że nie rośniemy ,ale karlejemy, do czego przyczynia się propaganda klęski .
43wtorek, 10, wrzesień 2024 20:46
iocosus
U-21: Bułgaria 1-3 (1-0) Polska
1-0 - 29' Emil Cenow
1-1 - 52' Filip Szymczak
1-2 - 56' Tomasz Pieńko
1-3 - 78' Jakub Kałuziński (k)
żółte kartki: Papazow, Petkow, Atanasow, Cenow, Christow, Mirczew - Kałuziński, Marczuk
Polska: 1. Kacper Tobiasz - 19. Dominik Marczuk (79' 20. Kamil Lukoszek), 3. Patryk Peda, 2. Ariel Mosór, 4. Miłosz Matysik, 17. Arkadiusz Pyrka - 21. Tomasz Pieńko (68' 7. Kajetan Szmyt), 16. Antoni Kozubal (74' 6. Mateusz Łęgowski), 8. Jakub Kałuziński, 10. Kacper Kozłowski (79' 11. Michał Rakoczy) - 9. Filip Szymczak (68' 18. Mariusz Fornalczyk)
Bułgaria: 1. Damjan Christow - 15. Martin Atanasow (81' 13. Martin Georgijew), 5. Wełko Jelenkowicz, 4. Christijan Petrow, 16. Dimityr Papazow - 11. Marin Petkow (81' 21. Antoan Stojanow), 20. Kristijan Stojanow (60' 3. Emanujeł Mirczew), 6. Emił Cenow, 8. Stanisław Szopow (81' 7. Roberto Rajczew), 10. Nikoła Ilijew - 17. Martin Sorakow (60' 9. Joan Bornosuzow)

Po pierwszej połowie nastroje były minorowe. Bułgarzy grali tak jakby ich trenerem był Michniewicz (6-3-1) i przynosiło im to sukces przez 90 minut meczu na Śląskim i 50 minut rewanżu w Sofii, czyli razem "michniewiczowszczyzna" wystarczyła na 150 minut.
Najlepszymi spośród Biało-Czerwonych ewidentnie byli Kacper Kożłowski i Jakub Kałuziński. Ten pierwszy formą ewidentnie zgłosił aspiracje do kadry Probierza i mógłby w niej byc pełnoprawnym rezerwowym dla Kacpra Urbańskiego lub Sebka Szymańskiego. Byc może turecki jasyr wyjdzie Kacprowi na zdrowie?
Odnośnie Kałuzińskiego to mam taką refleksję, że rozesłałbym video z tego spotkania skautom z Serie A i niech go sprowadzają do Włoch im szybciej tym lepiej z zadaniem poprawy gry defensywnej. Jeżeli Kuba nadrobi w tym braki, to może byc środkowym pomocnikiem dużej klasy, żeby grał jednak przed obrońcami to odbiór i przechwyt piłki jest ewidentnie do korekty.
44środa, 11, wrzesień 2024 08:03
Zbyszek
Spotkanie U-21 Polski z Bułgarią było symetryczne w stosunku do naszego meczu z Chorwatami , z tym ,że wczoraj to my wystąpiliśmy w roli Chorwatów - nauczycielu futbolu ,a Bułgarzy w roli uczniów,a za batutę chwycił i w rolę dyrygenta się wcielił w naszej reprezentacji tak jak Luba Modricz u Chorwatów - Kacper Kozłowski.
Nasz zespół zagrał mądrze , bo od początku narzucił wysokie tempo czego Bułgarzy po przerwie nie wytrzymali. Pewno wymyślili sobie ,że jak zagrają na nierównym boisku to utrudnią poczynania lepszym technicznie Polakom,ale spadł deszcz i zabagnił boisko , przez co wpadli we własną pułapkę.
Polacy mieli przewagę przez cały mecz, przy czym w I połowie większą niż w drugiej co po części wynikało z tego co napisał Iococus, a mianowicie taktyki obronnej Bułgarów. Choć moim zdaniem to nasi zawodnicy grając aktywnie i agresywnie zabrali im przestrzeń i zmusili do odwrotu. Właściwie w I połowie brakowało tylko zdecydowanego przyśpieszenia akcji w rejonie pola karnego rywali. Obok Kozłowskiego i Kałuzińskiego ja bym wyróżnił jeszcze Mosóra, który paru błędów się nie ustrzegł,ale grając na wyprzedzenie rywali do piłki odbierał im wszystkie atuty ofensywne.
Teraz 15.10.2024 roku mecz o prymat z Niemcami .
45środa, 11, wrzesień 2024 15:14
gawin76
Byliśmy drużyną lepszą pod każdym względem, także przed przerwą, kiedy sam Kozubal miał dwie 'patelnie'. To pokazuje jakim absurdem była marcowa porażka z Bułgarią u siebie, kiedy nasz zespół był niezrozumiale apatyczny.

Niemców raczej już nie dogonimy, są cztery punkty różnicy, my mamy dwa mecze do rozegrania, oni też, jeżeli Niemcy nie stracą punktów u siebie z Bułgarią to wygrają grupę niezależnie od wyniku meczu z nami. Ale trzeba grać o komplet punktów z Kosowem i w ostatnim meczu z Niemcami, bo przy takich wynikach jest duża szansa na to, by awansować z drugiego miejsca jako jedna z trzech drużyn z najlepszym bilansem.

Cały nasz środek pola dał radę (Kozłowski, Kałuziński, Kozubal). Kozubal świetnie wprowadził się do Lecha, ma ten chłopak dobrą energię i dużą pewność siebie. Ciekawy piłkarz, trzeba mieć go na oku. Nawet nie wiem do kogo go porównać, bo polska piłka ma problem z produkcją pomocników tego typu, ruchliwych, wybieganych, potrafiących podłączyć się do ataku i zagrać kombinacyjnie. Więcej u nas jest zawsze Murawskich, Kałuzińskich, Dziczków, Sliszów itp. Kozłowski i Kałuziński obaj w Turcji, przeżywa renesans ten kierunek, bo przecież jeszcze Szymański i Piątek, a grzany jest temat Zalewskiego. Przy czym prowadzenie kariery przez menedżerów Kozłowskiego (a może przez niego samego?) budzi jednak pewne kontrowersje, bo ten chłopak ma jakość i potencjał rozwojowy, aż trudno uwierzyć, że w Brighton został tak szybko skreślony, a on w tym wieku postanowił polecieć grać gdzieś hen pod granicę Turcji z Syrią do drużyny z ogona ligi tureckiej, no może w najlepszym razie średniaka. Może być w jego przypadku jakiś inny defekt, ale nie chcę spekulować, wszystko jeszcze przed nim, niech mu się wiedzie. Jeżeli chodzi o Kałuzińskiego to nie jestem takim entuzjastą tego piłkarza jak iocosus, cóż, pożyjemy, zobaczymy Smile
46środa, 11, wrzesień 2024 17:14
iocosus
Jeżeli chodzi o Kozłowskiego to w moim domniemaniu (pozwolę sobie na niecną spekulację) problemem była (jest?) głowa. W Pogoni Kacper był uważany za ogromny talent, na kadrze w gierkach ponoc nie miał żadnych kompleksów, ale równocześnie w tejże Pogoni nie był w stanie rozegrac meczu w pełnym wymiarze 90 minut.
Czyli chłopak myślał, że podbije świat, ale równocześnie chyba pracowac za bardzo choćby nad własną wydolnością, wytrzymałością mu się nie chciało. Gdyby to się potwierdziło to nie dziwota, że odbił się od Anglii, w Holandii się nie wybił i tak trafił „na koniec świata”. Pytanie czy to „zesłanie” przewartościuje jego podejście do futbolu, czy też się tam kompletnie zagubi?
Z drugiej strony jest z rocznika 2003, ciągle cała przyszłośc przed nim. Wczoraj prezentował się na tyle dobrze, że według mnie zasadnym jest pytanie, który z trenerów, do której kadry, seniorskiej czy u-21 powinien go powołac w październiku? Gdyby utrzymał taką formę jak wczoraj to w tym Gazantiepie długo nie pogra, pytanie czy ją potwierdzi w lidze tureckiej?
Rafał Ulatowski w pomeczowym studio zaczął snuc prognozy że gdybyśmy awansowali do młodzieżowych Mistrzostw Europy to potencjalnie łapaliby się do nich i Zalewski i Kamiński!? Mhm, nie lubię takiego gadania, wolę to, co zrobił onegdaj Nawałka z Milikiem, jeżeli młodzieżowcy zasługują na seniorską kadrę to niech w niej grają, a młodzieżówką się już nie przejmują, pal diabli jakiekolwiek w niej sukcesy. No właśnie, ale z drugiej strony, jeżeli Kozłowski miałby u Probierza grzac ławę i wchodzic tylko na końcówki meczów, to czy jednak nie lepiej pozwolic mu grac „pierwsze skrzypce” w u-21? Dylemat!?
Gawin: „Jeżeli chodzi o Kałuzińskiego to nie jestem takim entuzjastą tego piłkarza jak iocosus” – mhm, entuzjastą to byłem rok temu w przypadku Łęgowskiego w Salernitanie, że tam go poduczą i będziemy mieli fajnego pomocnika, co z tych moich nadziei wyszło, ... to Łęgowski w jakimś szwajcarskim Yverdon teraz.
Ale „przyjmuję zakład” niech będzie że według mnie Kałuziński „wygryzie” z repry Modera!? Wink
47piątek, 13, wrzesień 2024 00:04
gawin76
@ a-c10

re: uniesienia

Z MŚ w 82 coś tam już pamiętam, z MŚ w 86 nieco więcej, ale potem było jednak całe 16 lat bez Polski na dużej imprezie. Wieczność! W latach dziewięćdziesiątych brałbym w ciemno układ pod tytułem wchodzimy, gramy trzy mecze i jedziemy do domu, i chyba też z tamtego okresu przechowuję zakonserwowany szacunek do samego awansu na MŚ i ME, drażnią mnie wszelkie próby deprecjonowania kwalifikacji na turniej mistrzowski, mimo że obecnie o awans jest bezdyskusyjnie łatwiej.

Właściwie to kto wie czy łatwiejsza droga do dużych imprez nie jest przypadkiem tym co najbardziej odróżnia reprezentację Polski z 2024 roku od tej z, dajmy na to, 1994 roku. Pewnym potwierdzeniem takiej tezy są eliminacje do Igrzysk Olimpijskich, gdzie sito eliminacyjne dla Europy jest znacznie bardziej selekcyjne, no i nam nie udało się dobić do tego turnieju ani razu od 1992 roku, niezależnie od tego co akurat dzieje się na poziomie klubowym czy kadry A. Najbliżej sukcesu był chyba... Michniewicz, który pechowo nie wyszedł z grupy na ME mimo dwóch zwycięstw, a półfinał dawał wtedy kwalifikację.

PS. Tych Smolarków to Ci się za dużo zrobiło Wink Z Holandią wtedy trafiali Koźmiński i Kowal. Kadrę Apostela wspominam nieźle, wiosna 1995 roku była świetna, nagle pojawił się Nowak, Juskowiak strzelał w każdym meczu. Ale jej koniec to nie była Słowacja, tylko miesiąc wcześniej mecz przeciw Rumunii i remis 0:0. Tam wtedy była taka sytuacja, że mieliśmy Rumunię u siebie i Słowację oraz Azerbejdżan na wyjeździe. Komplet punktów wydawał się realny i mielibyśmy pewny awans na Euro. Ale po słabiutkim meczu przeciw Rumunii zostały już tylko kalkulatory.

re: Kia, Bugatti i Lexus v. it is what it is

my wkładamy w to tyle wysiłku, pieniędzy i w ogóle wszystkiego

Nie mam przekonania co do prawdziwości tego zdania. To znaczy jasne, na pewno powinniśmy lepiej zarządzać pieniędzmi, lepiej szkolić, produkować lepszych piłkarzy, ogólnie lepiej grać, pytanie tylko jak tego dokonać i jakiego rzędu postęp jesteśmy w stanie osiągnąć? Nawet tutaj mocno się różnimy, jeden twierdzi, że kluczem jest, żeby zaszczepić ofensywną piłkę, drugi że trzeba rzadziej zmieniać selekcjonerów, trzeci, że przestać ładować kasę w przeciętnych skórokopów. Ty sam raz piszesz, że jesteśmy poza szesnastką najlepszych europejskich reprezentacji, a za chwilę, że teoretycznie co to za problem dogonić Hiszpanię czy Anglię. Oczywiście, przynajmniej mamy o czym pitolić, ale nieatrakcyjna prawda być może jest taka, że jesteśmy tam gdzie być powinniśmy, a cała reszta to mitomania polskiego futbolu i jego niewytłumaczalnie przerośnięte ego Wink

Nawet zrobiłem skromną statystkę europejskich reprezentacji za ostatnie 30 lat (od 1994 roku, bo 1996 to pierwsze ME z fazą ćwierćfinałową). Miało miejsce 16 turniejów, policzyłem ile razy która reprezentacja weszła do ćwierćfinału, przyjmując ten ćwierćfinał za szczebel weryfikacji, i ile razy była na dużej imprezie. No i zgodnie z oczekiwaniami jesteśmy w tej statystyce bardzo daleko, to jest trzecia liga, a współczynnik ćwierćfinałowy mamy z całego grona w ogóle najniższy, zaledwie jeden ćwierćfinał na osiem prób, 12,5%.

Top:
Niemcy 11/16, Francja 11/15, Holandia 10/15, Hiszpania 9/16, Anglia 9/14, Portugalia 8/14, Włochy 8/14

Drugi szereg:
Chorwacja 5/13, Belgia 4/10, Czechy 4/9, Turcja 4/7, Szwajcaria 3/12, Dania 3/11, Szwecja 3/10

Trzecia liga:
Rosja 2/10, Rumunia 2/7, Grecja 2/6, Ukraina 2/5, Polska 1/8, Jugosławia/Serbia 1/7, Bułgaria 1/4, Walia 1/3, Islandia 1/2

Bez ćwierćfinału:
Austria /5, Irlandia, Słowacja, Słowenia, Szkocja /4, Norwegia, Węgry /3, Albania /2, Bośnia i Hercegowina, Finlandia, Gruzja, Irlandia Północna, Łotwa, Macedonia /1.

@ iocosus

Co do Zalewskiego i Kamińskiego to turniej główny ME U-21 zaczyna się 11.06, ale w czerwcu są też dwa terminy eliminacji MŚ (ostatni 10.06). W teorii może nawet dałoby się to jakoś połączyć, ale gdyby kwestia była albo-albo, to jasne że powinni grać w pierwszej reprezentacji.
48piątek, 13, wrzesień 2024 01:44
a-c10
@ Gawin:

kto wie czy łatwiejsza droga do dużych imprez nie jest przypadkiem tym co najbardziej odróżnia reprezentację Polski z 2024 roku od tej z, dajmy na to, 1994

To jest bardzo ciekawe spostrzeżenie. I, moim zdaniem, jak najzupełniej trafne. Podstawowa różnica, jaką dostrzegam, jest taka, że wówczas bezskutecznie goniliśmy awans, zaś ostatnio bezskutecznie przed awansem uciekaliśmy. Dlatego…

drażnią mnie wszelkie próby deprecjonowania kwalifikacji na turniej mistrzowski, mimo że obecnie o awans jest bezdyskusyjnie łatwiej

Nie rozumiem. OK, jasne, generalnie lepiej na mistrzostwa jechać, niż nie, w porządku. Wciąż jednak chciałbym przypomnieć – bez wypisywania po raz kolejny tej samej wyliczanki, bo się Senator udusi ze śmiechu Wink – że obecnie to „lepiej” tożsame jest z „łatwiej”. 24/55? Co to niby za sukces?

A z tym Smolarkiem faktycznie mi się pośrubkowało, dzięki za korektę Smile

jesteśmy tam gdzie być powinniśmy, a cała reszta to mitomania polskiego futbolu i jego niewytłumaczalnie przerośnięte ego

Hola, hola. Stój. Z mitomanii to akurat moglibyśmy wyjść. To w ogóle byłby naprawdę fajny początek jakichś pozytywnych zmian. Przestać wreszcie czekać na Godota, który przyjdzie i uzdrowi naszą piłkę. Przestać klepać te zamęczone po stokroć farmazony o trzech do grania i reszcie do noszenia fortepianu. I o tym, że lepiej mądrze stać, niż głupio biegać. I o tym, że jedyne, co nam może wyjść, to włosy kontra. I o paru jeszcze innych rzeczach. I zacząć pracować. Bez wiary w magię, za to z wiarą w skuteczność tej pracy. Bo…

sam raz piszesz, że jesteśmy poza szesnastką najlepszych europejskich reprezentacji, a za chwilę, że teoretycznie co to za problem dogonić Hiszpanię czy Anglię

W tym zdaniu nie ma żadnej sprzeczności. No, prawie. Z zastrzeżeniem, że nie „co za problem”, bo problemów się znajdzie całkiem sporo, tylko że dogonienie Hiszpanii i Anglii nie leży poza zakresem naszych możliwości. Owszem, nie jesteśmy w top 16 Europy, ale jeśli się mocno postaramy i cierpliwie popracujemy, to możemy być nawet top 8 (no bo w takim gronie to już często decyduje fart i aktualna forma). A co do tej pracy:

jeden twierdzi, że kluczem jest, żeby zaszczepić ofensywną piłkę, drugi że trzeba rzadziej zmieniać selekcjonerów, trzeci, że przestać ładować kasę w przeciętnych skórokopów

Ty, ja wiem, że jestem boski, ale nie rób ze mnie trzech osób Wink

1. Owszem, zaszczepienie ofensywnej piłki wynika jakoś tam z mojego gustu. Znaczy ja tam generalnie lubię piłkę defensywnie poukładaną, ale jak już mamy przegrywać, to wolę 1:6 po walce, niż 0:2 w wypięty tyłek. Gdybyśmy jednak mieli wygrywać, musimy się nauczyć atakować. Jest to dla mnie tak oczywiste, że czułbym się strasznie głupio wypisując podstawy tego przekonania;

2. Rzadsze zmiany selekcjonerów? Jw. Dowód jest trywialny;

3. Gdyby policzyć publiczną kasę rozchlapaną w tym stuleciu na przeciętnych skórokopów, wyszłoby na to, że mogliśmy mieć nie jedno Narodowe Centrum Czegoś Tam i Czegoś Tam jeszcze, a – np. wzorem Francuzów – co najmniej po jednym na województwo kapitalnym ośrodku treningowym, w którym produkowalibyśmy sobie skórokopów nieprzeciętnych.

Moim zdaniem, nieatrakcyjna prawda jest taka, że utknęliśmy w środeczku (nawet w Twoim rankingu znajdujemy się niemal idealnie w połowie stawki), a mała stabilizacja zmieniła nam się w zgniłą stabilizację. No bo tak: jak jest dobrze, to jest dobrze. Owszem, wciąż wypadałoby pilnować, aby się nie zepsuło, ale obyśmy tylko takie problemy miewali. Jak jest źle… No cóż, jasne, międzynarodowy futbol to nie NBA, nie ma tu draftu i na notorycznych przegrywaczy nie czekają młodociane gwiazdy zdolne w kilka sezonów przepoczwarzyć outsidera w potęgę. Wciąż jednak jak jest źle, to przynajmniej widzisz, że jest źle. I o ile tylko masz choć odrobinę rozumu, to starasz się coś robić, coś zmienić, bo przecież samo się nie poprawi. Natomiast jak jest średnio, to niby chciałbyś, by było lepiej, ale chyba bardziej boisz się stracić to, co masz. Ojej, a co będzie, jak drugi koszyk? Ojej, a co będzie, jak spadniemy z pierwszej dywizji LN? Ojej, a to; ojej, a tamto…? No spoko. Możemy sobie dalej tak ojejać. Sęk w tym, że koniec końców te obawy i tak prawdopodobnie się spełnią, bo ci, co są obecnie pod nami, nie śpią. I za czas jakiś śmignąć nas może nie tylko Bugatti, lecz także jakieś Geely, czy inne MG. Gdybyśmy jednak zaryzykowali ten krok-dwa do tyłu, by móc z nowym impetem ruszyć naprzód…

Twoja opinia

Nazwa uzytkownika:
Znaczniki HTML są dozwolone. Komentarze gości zostaną opublikowane po zatwierdzeniu. Treść komentarza:
yvComment v.2.01.1