- Kategoria: Wokół boiska
- gawin76
Legia - Zagłębie 2-0: Zwycięstwo w końcówce
Pierwszy mecz nowego sezonu zakończył się zwycięstwem Legii. Nasza drużyna pokonała Zagłębie po bramkach Augustyniaka i Luquinhasa. Mecz nie był łatwy, nawet grając w przewadze jednego zawodnika, legioniści mieli problem ze stwarzaniem sytuacji strzeleckich, ale ostatecznie naszej drużynie udało się osiągnąć cel.
Trener Feio postawił na następujących zawodników: Tobiasz – Pankov, Ziółkowski, Kapuadi – Wszołek, Kapustka, Gonçalves, Luquinhas, Morishita – Pekhart, Gual. Goście rozpoczęli w składzie: Burić – Kopacz, Nalepa, Ławniczak, Mata – Pieńko, Makowski, Mróz, Dąbrowski, Wdowiak – Kurminowski.
Pierwszy strzał na bramkę rywala legioniści oddali w 3. minucie meczu. Gual zgrał piłkę do Kapustki, który uderzył bez namysłu, ale bardzo niecelnie. Za chwilę Gual popisał się efektownym dryblingiem w polu karnym Zagłębia, jednak w zamieszaniu podbramkowym Luquinhas nie zdołał trafić dobrze w piłkę. W 19. minucie Morishita posłał płaskie dośrodkowanie w pole karne, ale Gual nie był w stanie dojść do piłki. W 21. minucie Gual umieścił piłkę w bramce po podaniu od Wszołka, niestety Hiszpan znajdował się na wyraźnym spalonym. W 24. minucie Gual wybornie wymanewrował obrońców gości na linii pola karnego, ale zepsuł finalizację, uderzając bardzo nieprecyzyjnie. W 29. minucie zaatakowali goście. Pieńko ograł Kapuadiego, przedarł się prawym skrzydłem i wystawił piłkę Kurminowskiemu, który uderzył wysoko nad bramką. W 31. minucie Tobiasz odbił piłkę po mierzonym strzale Dąbrowskiego zza pola karnego. W 37. minucie Gual próbował zaskoczyć Buricia sprytnym, płaskim strzałem z rzutu wolnego, jednak Burić okazał się czujny. W 40. minucie Gual dośrodkował do Pekharta, ale strzał Czecha minął bramkę.
Do przerwy było 0:0. Legia miała niewielką przewagę, ale najlepszą sytuację strzelecką mieli goście po akcji Pieńki i strzale Kurminowskiego.
W 51. minucie Nalepa sfaulował Luquinhasa. Sędzia Lasyk pokazał obrońcy gości żółtą kartkę, jednak po interwencji VAR zmienił decyzję i usunął Nalepę z boiska. Legioniści mogli szybko wykorzystać przewagę, ale zabrakło zawodnika, który dołożyłby nogę do piłki w polu karnym Zagłębia. W 58. minucie doszło do pierwszej zmiany w Legii. Na boisku pojawił się Vinagre, który zmienił Morishitę. W 60. minucie Ziółkowski ujrzał żółtą kartkę za faul na Kurminowskim. W 64. minucie Burić odbił piłkę po strzale Guala i rykoszecie od jednego z obrońców Zagłębia. W 65. minucie Kramer i Augustyniak zastąpili Pekharta i Ziółkowskiego. Kramer w pierwszym kontakcie z piłką mógł zdobyć bramkę, ale strzał Słoweńca głową był nieprecyzyjny. W 69. minucie nieudany strzał z lewej nogi oddał Kapustka. W tej fazie meczu Legia miała zdecydowaną przewagę, ale obrona Zagłębia była trudna do sforsowania. W 74. minucie indywidualną akcję przeprowadził Kramer, jednak uderzył bardzo niecelnie. W 78. minucie Jędrzejczyk i Strzałek zmienili Pankova i Kapustkę. W 86. minucie Legia objęła prowadzenie. Wszołek nie dośrodkowywał ze skrzydła, tylko zgrał piłkę do Augustyniaka, który uderzył płasko z narożnika pola karnego i pokonał Buricia. W trzeciej minucie doliczonego czasu gry Legia podwyższyła prowadzenie. Po interwencji Buricia piłka trafiła do Luquinhasa, który spokojnie przygotował sobie sytuację do strzału i zdobył bramkę. W ostatniej akcji meczu goście mogli zdobyć bramkę kontaktową, jednak zmiennik Radwański minimalnie się pomylił.
Trudno było spodziewać się fajerwerków w pierwszym meczu sezonu i rzeczywiście Legii grało się ciężko. Środek pola nie funkcjonował jeszcze tak jak tego byśmy chcieli, zawodziło wyczucie i wzajemne zrozumienie zawodników ofensywnych w ataku pozycyjnym. Najważniejsze jest jednak zwycięstwo, a postawa nowych zawodników daje pewne podstawy do optymizmu. Luquinhas ma do zaoferowania te same walory co przed odejściem z Legii, Gonçalves dobrze się ustawia, grając z dużą rozwagą i odpowiedzialnością, z werwą do zespołu wszedł Vinagre.
Kolejny ligowy mecz Legia rozegra w przyszłą niedzielę w Kielcach. Najpierw jednak mecz eliminacji Ligi Konferencji przeciw walijskiej drużynie Caernarfon Town.
Goncalves miał za zadanie asekurować Kapustkę i Luquinhasa, grał z nimi w środku pola, ale był bardziej cofnięty niż Kapi i Luqi. Dobrze czytał grę, był tam gdzie powinien, nie tracił piłek, to on napędził naszą kontrę na 2:0, w dobrym tempie podając prostopadle do Kramera. Momentami trochę on mi przypominał Martinsa, choć wydaje się szybszy i mocniejszy fizycznie.
Vinagre wszedł za Morishitę gdy Zabłębie broniło już bardzo nisko. Trudno więc ocenić go za grę defensywną, a warto dodać, że akurat w tym aspekcie Morishita wypadł zaskakująco dobrze. Natomiast do przodu Vinagre na pewno grać umie. Chętnie wchodził w drybling do zewnątrz, szukając miejsca do dośrodkowania z lewej nogi, ale też z dużą swobodą łamał do środka i wymieniał piłki zdaje się, że głównie z Luquinhasem.
Co ciekawe Augustyniak po meczu z pełnym przekonaniem twierdził, że mamy teraz mocniejszy skład niż w zeszłym sezonie. Może to taki urzędowy optymizm, ale może też być tak, że nowi robią naprawdę dobre wrażenie na treningach.
Żeby nie było tak kolorowo to warto jednak nawiązać jeszcze do tego, o czym pisał CTP na aucie, kiedy jeszcze obie drużyny grały w pełnym składach to my zaskakująco często odpuszczaliśmy próbę rozegrania akcji przez pomoc i słaliśmy długą piłkę na Pekharta. Luquinhas i Kapustka mieli napędzać nasze ataki po lewej i prawej stronie, ale raczej z piłką przy nodze niż podaniami, nie zazębiało się to wszystko, tak więc ta druga linia na czwórkę z minusem co najwyżej, mimo że Goncalvesowi w teorii trudno cokolwiek zarzucić.
Te znane ze zjazdów monopartii przemówienia, te kazania z okazji inauguracji tego czy owego , przeflancowane po 1989 roku w expose'a w Legii zadomowiły się w postaci wywiadów przedsezonowych , w których wybrańcy opowiadają jak oni zmienią rzeczywistość na samą radość i słodycz . Nie powiem,ale smakowitego wywiadu udzielił szczególnie pan Marek Śledź, który zaprezentował pragmatyzm myślowy w postaci czystej mówić wprost ,że w sporcie wynik jest najważniejszy i ten kto nie ma wyników do sportu się nie nadaje i w Legii miejsca nie zagrzeje. W sumie ta wiara w świetlaną przyszłość tzw. Akademii z przyległościami opiera się na pozbyciu się balastu ,albo mówić wprost kotwic i uwolniony od nich czytaj prawie wszystkich szkoleniowców młodzieży drugiego zespołu , będzie płynął swobodnie i mknął prosto do celu. W znanym ze skeczu niejakiego Pietrzaka nie można było zbudować przyszłości z pierwszą żoną czyli drugiej polski bez rozstania się z pierwszą. Jest to jakaś myśl , aczkolwiek silnie przewrotna.
Dyrektor sportowy zaprezentował się jako osobnik odprężony i zadowolony, bo odpowiedział na apele o transfery " Chceta , to mata. Mało wam to będzieta mieli jeszcze więcej" . Ja na miejscu Jacka ( pozdrawiam) nie byłby taki uszczęśliwiony , bo zaczną się wymagania i narzekania ,że to nie toci ,że się nie nadają.
Trener Feio z kolei uważa,że zarazi swoją wiarą w sukcesy wszystkich naokoło i że to nastawienie mentalne , zwane mentalnością zwycięzców, będzie takim kołem zamachowym, takim samonapędzającym się mechanizmem ku lepszej przyszłości opartym na wszechstronnym postępie.U trenera Feio jest swego rodzaju ucieczka do przodu , bo jest on od lat zafiksowany na nowych technologiach analitycznych, które wyznaczają nowe trendy szkoleniowe,w prowadzeniu zawodników i w grze zespołów.
Nowe trendy w podejściu do odwiecznego pytania ; dlaczego jeden zespół wygrywa,a drugi przegrywa zainicjowała stacja telewizyjna ARD w 2016 roku , a on trafił do polski w 2017 roku , kiedy to Feio był asystentem trenera Kiko Ramireza w Wiśle Kraków, z którym po odejściu z Wisły zawędrował do Grecji. Jako b. analityk z uprawnieniami trenerskimi Feio pojął ,że piłka nożna puchła od nadmiaru danych statystycznych iże aby zrozumieć istotę futbolu nie potrzeba bardziej precyzyjnych pomiarów , lecz nowych rodzajów danych.Te zaawansowane dane oferują wgląd w głębsze warstwy futbolu, tak jaj zdjęcie rentgenowskie ale aby pójść dalej w zrozumieniu co dzieje się na boisku , potrzeba bardziej czegoś w rodzaju ultrasonografii lub rezonansu magnetycznego .
Terminu Packing jako packed użył jako pierwszy Mehmet Scholl komentując mecze Euro 2016 prezentując liczbę zagrań , które minęły rywali , dzięki czemu zostali oni "unieszkodliwieni". Obecnie Packing, w dosłownym tłumaczeniu "uszczelka" to umiejętność ominięcia rywali ,a w analityce to liczbowa wycena zagrań prowadzących do zdobycia bramki. teoretycznie rozpracowali ten pomysł dwaj analitycy , pracownicy niemieckiej szkoły trenerskiej z Kolonii, Reinartz i Hegeler. Ich rozumowanie była na swój sposób rewolucyjne, bo dotychczasowe analizy oparte na danych statystycznych ,ale i te polegające na liczeniu ilu rywali mija podanie uznali za statyczne i sprzeczne z sytuacjami boiskowymi, bo zawodnicy na boisku to nie piłkarzyki , gdzie formacje są starannie ustawione rzędami. Uznali,że kluczem do zrozumienia dlaczego padają bramki jest zdobywanie miejsca do oddania strzału przez zostawianie przeciwnika "za plecami". Swe rozumowanie oparli na prostej konstatacji,że "Aby przedrzeć się do dobre rokujące miejsce to potrzeba kogoś kto poda i kogoś kto odbierze piłkę". Podstawą skuteczności jest to nazywany jakością. To dzięki kategorii Packing możemy odróżnić zawodnika , który po prostu wykonuje wiele podań, od tego ,który za ich pomocą robi prawdziwą różnicę.
Tak opracowany system analizy dzieli wydarzenia boiskowe na różne kategorie, co także ułatwia ocenę jakości gry obrońców. Packing przyporządkowuje dwie różne wartości przejętym ( odebranym, przechwyconym ) piłkom . Pierwsza oznacza liczbę przeciwników , którzy po stracie są wyłączeni z gry obronnej , druga pokazuje ilu kolegów z drużyny było poza grą przed przejęciem piłki. W pierwszym przypadku zdobycie piłki w środku pola sprawia ,że za jej linią znajduje się kilku ofensywnych piłkarzy rywali i są oni wyłączeni z gry. Jest to szczególnie cenne przy pressingu lun stosowaniu wysokiej strefy przez przeciwnika.
Packing pozwala również spojrzeć na sytuację z punktu widzenia zawodników "miniętych" . Strata piłki w trakcie budowania akcji jest zawsze niebezpieczne, zaś zawodnicy którzy stracą piłkę bądź nie wyjdą do podania zawsze wywierają destrukcyjny wpływ na poczynania ofensywne drużyny.
Analizy danych z Turniejów Euro w 2016 i 2021 oraz MŚ w 2018 i 2022 roku potwierdziły ,że zależność miedzy danymi Packingu a zwycięstwami były prawie trzykrotnie wyższa niż pomiędzy wygranymi skorelowanymi z ilością posiadania piłki czy podań.
Rozpowszechnienie się nowego podejścia do analityki wytworzyło nową rzeczywistość tak jeżeli idzie o szkolenie oraz taktykę i organizację gry.
Ten trend rodzi też zapotrzebowanie ma nowego typu graczy, takich którzy agresję łączą z precyzją i nietraceniem piłek. To np. dlatego młody Ziółkowski wygrywa rywalizację na środku obrony ,a Pankov po prawej stronie i to dlatego Feio chce mieć zawodników do grania systemem 4-3-3, który jest najbardziej kompatybilny w samych ideowych założeniach.
Używając języka prawniczego można rzec iż drużyna Legii jest w sytuacji in statu nascendi. Tworzy się i trudno przewidzieć z tego tworu wyniknie , jaki przyniesie plon czy zjadliwy czy wstydliwy. Senator pyta czy nowi czyli Goncalves i Vinagre będą przydatni dla zespołu ? Mają ciekawe CV ,ale za wcześnie przesądzać , bo sama Legia jako drużyna jest w trakcie formatowania.
Wczoraj nasza drużyna zagrała w ustawieniu 1-3-4( 1+3) -2 -1 z tym,że Kapustka miał być tzw. fałszywym defensywnym pomocnikiem w nomenklaturze francuskiej "nosiwodą" i ciężaru gry na tej pozycji nie udźwignął.
Akurat wczoraj w dziedzinie organizacji gry trafiła kosa na kamień, bo Feio w ramach systemu ustala zadania dla zawodników na zasadach komputerowego algorytmu , natomiast Fornalik korzysta ze swego wieloletniego doświadczenia opartego na praktycznie wypracowanym warsztacie. .
Trener Feio mimo wybuchowego charakteru to mózgowiec i wie ,że "Nie od razu Kraków zbudowano" i wymaga od zawodników przestrzegania podstaw ,a więc w pierwszej kolejności (Packing) dokładnego rozgrywania piłki i unikania strat. W każdym razie wczoraj dynamika gry nie była naszym atutem
Jednocześnie takie bezpieczne ,żeby nie rzec asekuracyjne podejście do wczorajszego spotkania w wykonaniu obu drużyn sprawiło,że mecz nie był widowiskowy , ani tym bardziej atrakcyjny . Zespół Zagłębia , który pewno marzyło remisie stanął w obronie dwoma liniami ( 5+5) przy czym zdecydowanie aktywniejsza była linia ustawiona wyżej , której zadaniem było przeszkadzanie naszym zawodnikom w rozgrywaniu akcji przed polem karnym . Przeciwko obronie ustawionej w szachownicę gra się trudno , bo dryblingiem nie da się ograć dwóch linii, gra kombinacyjna narażona jest na straty piłek, podania za plecy nie mają sensu , bo za ostatnią linią nie ma wolnej przestrzeni, dogrywanie piłek zboku natrafia na dobrze ustawionych graczy środka obrony i defensywnych pomocników.Pozostają strzały z dystansu, stałe fragmenty gry i gra kombinacyjna w trójkącie w wybranym , najsłabszym miejscu obrony po uprzednim rozeznaniu które ogniwo może pęknąć.
Ktoś rzekł,że Legia biła głową w mur . Otóż Legia nie miała w co bić ,bo muru nie było, a ponadto o biciu mowy nie było a jeżeli już to o delikatnym macaniu .
Zwrot w samej grze ,który w konsekwencji doprowadził do wygranej dokonał się przede wszystkim po usunięciu z boiska środkowego obrońcy Zagłębia Nalepy oraz trafnie dokonanych zmian przez Feio.
Sędzia Piotr Lasyk wszedł dobrze w mecz pokazują jednocześnie luz i pewność podejmowanych decyzji. Jak zauważyłem to kiedy tak jak wczoraj Lasyk wychodzi z tunelu z uśmiechem a ustach , wita się wylewnie z zawodnikami to zawody w jego wykonaniu będą udane, a kiedy widać na jego twarzy śmiertelna powagę to zawsze i to nie raz da kiepskiego czadu i pobłądzi.Trzeba też przyznać zawodnikom obu drużyn,że roboty mu zbytnio nie utrudniali . Miał tylko dwie trudniejsze sytuacje do rozstrzygnięcia , które były z kategorii tych decyzji z których każda się broni. Najpierw w 41 ' nie podyktował rzutu karnego ani nie uznał za faul powstrzymania szarżującego w pole karne Luquinhasa przez Dąbrowskiego . W moim przekonaniu podjął trafną decyzję.Natomiast w 51' dopiero po interwencji VAR zakwalifikował faul Nalepy na Luquinhasie na ukaranie czerwoną kartką. Moim zdaniem kara była w stosunku do przewinienia za surowa . co nie oznacza,że podjął sprzeczną z przepisami decyzję. Wczoraj był jedną z jaśniejszych postaci na boisku.
Nie można przejść obojętnie obok oprawy wczorajszego spotkania. Nie negując prawa każdego do posiadania własnych poglądów politycznych, ideowych itd.- co nie oznacza,że można każdy taki pogląd szanować czy uważać go za sensowny albo moralnie słuszny - to zdecydowanego potępienia wymaga afiszowanie się z poglądami politycznymi na stadionie sportowym. Słusznie wszystkie organizacje międzynarodowe od zarania wykluczają włażenie polityki do sportu , bo to sport może zabić.Albo polityka ,albo sport - innego wyjścia nie ma. Na typerze zacytowałem słowa Stańczyka z "Wesela " Stanisława Wyspiańskiego : " Ale świętości nie szargać, bo trza , aby święte były" . A kto nie ma szacunku wobec świętości jaką jest sport ten zasługuje tylko na pogardę .
Gonçalves – miał największy przebieg w Legii w kilometrach, a było go „mało widać” i o to chodzi! Slisza zawsze było wszędzie pełno, czasem i pod chorągiewką narożną boiska, Goncalves biega dużo „oszczędniej” a mimo to nabił największy kilometraż i na tym polega moim zdaniem pilnowanie pozycji i asekuracja środkowej strefy. Pierwsze wrażenie jest potwierdzeniem, że Portugalczyk jest żołnierzem, zadaniowcem, wyrobnikiem środka pola, rzemieślnikiem piłkarskim sumiennie realizującym postawione przed nim zadanie. Nie olśni, ale w jedenastce może być niezbędny. Gawin wyłapał przebłyski w rozegraniu i to też napawa optymizmem. Potrzebna weryfikacja z dużo silniejszym rywalem niż Miedziowi.
Vinagre – wszedł z dużą ochotą do gry i na razie to wszystko. To nie było „wejście smoka”, ale też o rozczarowaniu nie można powiedzieć. Panuje nad piłką, ale Dias też to miał, zatem, w którą stronę to się potoczy, na razie, póki co przynajmniej dla mnie to jeszcze zagadka. Niby lewonożny, ale chyba prawa nie służy mu tylko do wsiadania do tramwaju.
Jeszcze subiektywnie o personaliach:
Luquinhas – obawiałem się że może być dużo bardziej „zardzewiały”, ale nadal imponuje dobrym startem do piłki, w „grze pod faul” może przewodzic w Ekstraklasie, natomiast nie wiem, czy wczoraj to była „gra na świeżości” a później przyjdzie szara rzeczywistośc, czy też rokowania są dobre, a z czasem nastąpi progres.
Ziółkowski – nie przestaję być pod wrażeniem tego chłopaka, pozostaje tylko pytanie jak tego „szczupaka” obudować mięśniami tak żeby nie stracił na zwrotności, dynamice, mobilności? Duże, trudne zadanie przed trenerami i przed samym piłkarzem, strach zepsuć taki talent.
Subiektywnie nie mogę napisac, że mnie zawiódł bo i czegoś wielkiego nie oczekiwałem, ale Pekhart w podstawie wczorajszą dyspozycją raczej stałego miejsca w jedenastce sobie nie wywalczył. Wahadła też nie olśniły, ale bic na alarm nie ma sensu.
Jeżeli mamy grac dwójką napastników to zastanawiam się kto może „zluzowac” Guala. Kto może być „satelitą” przy Nsame, Pekharcie, Kramerze? Jordan Majchrzak też mi dotychczas pasował bardziej tylko na „egzekutora” niż na kogoś również „robiącego grę” w stylu Guala?
PS
Czas wrócić po dłuższej nieobecności - witam wszystkich ponownie