- Kategoria: Wokół boiska
- gawin76
Legia - Caernarfon Town 6-0: Przetarcie
W meczu drugiej rundy eliminacyjnej Ligi Konferencji Legia nie dała szans walijskiej drużynie Caernarfon Town. Trzy bramki zdobył Gual, po jednej dorzucili Kramer, Gonçalves i walijski bramkarz McMullan po zagraniu Morishity. Spotkanie toczyło się przy pustych trybunach.
Trener Feio postawił na drużynę w składzie: Tobiasz – Augustyniak, Jędrzejczyk, Kapuadi – Wszołek, Kapustka, Gonçalves, Luquinhas, Morishita – Kramer, Gual. Skład gości wyglądał następująco: McMullan – Owen, John, Sears, Mooney, Jones – Lloyd, Thomas, Mendes, Gosset – Clarke.
Walijczycy zaczęli odważnie, ale już w 2. minucie Morishita łatwo przedarł się lewą stroną boiska i płasko dośrodkował. Gual nie zdążył do piłki. W 5. minucie Morishita uderzył zza pola karnego. Piłka przeszła nad bramką. Goście odpowiedzieli w 8. minucie. Niecelnie z dystansu huknął Gosset. W 11. minucie błąd popełnił Wszołek, który niefrasobliwie skierował piłkę pod nogi przeciwnika. Clarke wbiegł w pole karne i oddał strzał w boczną siatkę. W 12. minucie goście wyprowadzili kontrę po rzucie rożnym egzekwowanym przez Legię. Strzał minął bramkę Tobiasza. W 19. minucie Luquinhas przejął piłkę i błyskawicznie podał do Guala, ale Hiszpan zwlekał i zmarnował stuprocentową sytuację. W 22. minucie Legia objęła prowadzenie. Po dośrodkowaniu Kapustki Kapuadi strącił piłkę w stronę Guala, który z bliska wepchnął ją do bramki. Sędzia nie był pewny czy piłka przekroczyła linię bramkową, na szczęście liniowy zachował czujność. W 24. minucie niecelnie zza pola karnego uderzył Clarke. W 26. minucie Gual źle przyjął piłkę po dobrym, prostopadłym podaniu od Kapuadiego. W 29. minucie Kramer uderzył wprost w McMullana. W 34. minucie sfaulowany przed polem karnym został Luquinhas. Do rzutu wolnego podszedł Kramer, jednak uderzył bardzo źle. W 43. minucie rajd przeprowadził Kapustka, oddał piłkę Kramerowi, ale ten zmarnował okazję. W 44. minucie Morishita dośrodkował z lewej strony pola karnego. McMullan nie był w stanie opanować piłki i praktycznie wepchnął ją do własnej bramki. W tych kuriozalnych okolicznościach Legia podwyższyła prowadzenie.
Do przerwy było 2:0. Legia grała bez większego polotu i werwy. Na największe indywidualne wyróżnienie zasłużył... asystent estońskiego sędziego Frischera, który nie potrzebował systemu VAR, by wychwycić dwie nietypowe bramki.
W 48. minucie legioniści wreszcie efektownie wymanewrowali obronę gości. Luquinhas wypatrzył Kramera, ten wystawił piłkę Gualowi, który dopełnił formalności. W 53. minucie było już 4:0. Atak naszej drużyny zainicjował Kapustka, który podał do Morishity. Japończyk płasko dośrodkował, a akcję zamknął Gual. W 56. minucie na boisku pojawił się Szczepaniak, który zastąpił Luquinhasa. W 63. minucie Strzałek i Chodyna zmienili Kapustkę i Wszołka. W 67. minucie Gual został powalony w polu karnym i sędzia wskazał na jedenasty metr. Do rzutu karnego podszedł Kramer, ale nie trafił w bramkę. Słoweniec zrehabilitował się w 71. minucie, kiedy po bardzo ładnym obrocie minął obrońcę gości i pewnym strzałem pokonał McMullana. Minutę później Gual i Kramer opuścili plac gry. W ich miejscu pojawili się Majchrzak i Pekhart. W 76. minucie Majchrzak uderzył z pola karnego. Odbita piłka wyszła na rzut rożny. W ostatniej minucie doliczonego czasu gry Chodyna wystawił pikę Gonçalvesowi, który znakomitym uderzeniem ustalił wynik meczu.
Losy awansu są rzecz jasna przesądzone, a mecz wyjazdowy będzie dopełnieniem formalności i elementem przygotowań do rywalizacji z Brøndby w kolejnej rundzie eliminacyjnej. W najbliższą niedzielę mecz ligowy w Kielcach i zapewne znacznie trudniejsze zadanie stojące przed naszym zespołem.
Wynik jak po meczu z amatorami? Jest
Minuty dla młodych? Jest.
Zaskakująco dobry debiut? Jest.
Czyste konto? Jest.
Przełamanie napastnika? Jest.
Hat-trick któregoś z napastników? Jest.
....
No całe szczęście, że pierwsza połowa wyglądała tak słabo, bo w ogóle Matrix by się wykrzaczył...
Fajnie, że Legia cały czas grała swoje. Nie było odpuszczania. Niestety marudzenie iocosusa ma rację bytu. Niedokładność zagrań niektórych zawodników (w tym Wszołka i Goncalvesa, ale i obrońców) to był kryminał. Szczególnie w pierwszej połowie chyba zbyt wyluzowani wyszliśmy. Na szczęście nie skończyło się to jakimś straconym golem, a mogło kilka razy.
Co do Goncalvesa to mnie właśnie te jego niedokładne zagrania w pierwszej połowie irytowały. Na czyszczenie nie zwróciłem uwagi, więc zdawało mi się, że dobrze się z tego elementu wywiązywał.
Niestety Kapustka to dla mnie rozczarowanie mega. Liczyłem, że to na nim będzie opierać się gra Legii w tym sezonie, a tu klops. Może to też kwestia jakiś założeń taktycznych do których Bartosz się dopiero przyzwyczaja, ale na razie, z perspektywy kibica, wygląda to słabo. Tutaj też, podejrzewam, może być klucz do słabej dyspozycji Wszołka. Tak naprawdę to gra Pawła nie zmieniła się mocno, ale gra Legii owszem. Nie ma choćby Josue, który go co chwilę uruchamiał, a jest właśnie wspomniany Kapustka.
Ogólnie Legia inaczej atakuje niż w zeszłym sezonie co chyba się odbija lekko na Wszołku - znacznie mniej wykorzystywany w tym co lubi i umie, robi się elektryczny w całej reszcie. Wczoraj zadebiutował Chodyna i wcale lepiej nie wyglądał, więc to może jest kwestia naszych oczekiwań, a nie dyspozycji.
Fakt, że Wszołek w tej obecnej formie to o powołaniu do naszej kadry powinien zapomnieć, okazuje się, że Chodyna to być może będzie bardzo sensowny transfer, choć czy były zawodnik Miedziowych w defensywie będzie się lepiej spisywał od Wszołka, to tu dla mnie jest bardzo duży znak zapytania.
Rywalizacja Morischity z Vinagre oby przyniosła rezultat, że zapomnimy o Mladenovicu.
Jeżeli w założeniu Feio mamy grać aktywnie, intensywnie, szukając goli, to rola wahadeł będzie nie do przecenienia.
Wszołek i Kapustka dla mnie, to piłkarze, których odejście Josue dotknęło najbardziej. Zwłaszcza ten drugi ma wielkie problemy z dostosowaniem się do stylu jaki preferuje Feio. Kapi i "play fucking forward", to na chwilę obecną bardzo odległe od siebie światy.
Analizując wczorajszy mecz warto pamiętać, z kim graliśmy. Bardzo trudno wzbudzić w sobie koncentrację, gdy gra się z pół amatorami, stąd ten pierwszy kwadrans tak wyglądał. To, że w II połowie rozwiąże się worek z bramkami, to było do przewidzenia, zwłaszcza znając osobę trenera.
Na szczęście do meczu z Brondby jeszcze trochę zostało i jeszcze jest czas, żeby utwierdzić się w przekonaniu co do formy tych 2 piłkarzy. Zwłaszcza, że konkurencje nie śpi, patrz: Szczepaniak i Chodyna.