- Kategoria: Wokół boiska
- gawin76
Lechia - Legia 0-2: Najniższy wymiar kary
W piątkowy wieczór Legia wróciła do ligowej rywalizacji po październikowej przerwie reprezentacyjnej. Nasza drużyna zmierzyła się w Gdańsku z Lechią i odniosła zasłużone zwycięstwo. Bramki dla Legii zdobyli Morishita i Chodyna.
Trener Feio postawił na drużynę w składzie: Kobylak – Wszołek, Pankov, Kapuadi, Vinagre – Oyedele – Chodyna, Kapustka, Urbański, Morishita – Gual. Skład Lechii wyglądał następująco: Weirauch - Piła, Pllana, Olsson, Conrado – Sezonienko, Kapić, Żelizko, Carenko, Chłań – Wjunnyk.
W 3. minucie Morishita wywalczył piłkę na lewej stronie boiska. Podanie do Urbańskiego było minimalnie zbyt mocne, ale piłka wróciła do Japończyka, który błyskawicznie uderzył. Weirauch odbił ten strzał. W 5. minucie po szybkiej akcji Legii doskonałą szansę miał Gual, jednak minimalnie się pomylił. W 9. minucie Wszołek dośrodkował na głowę Morishity, ale Japończyk chybił w stuprocentowej sytuacji. W 18. minucie szczęścia próbował Kapustka. Dobrze ustawiony Weirauch odbił piłkę. W kolejnych minutach impet Legii zelżał. W 26. minucie dobrą interwencją popisał się Kapuadi, który w ostatniej chwili powstrzymał Chłania. W 28. minucie Wjunnyk uderzył głową nad bramką Kobylaka. W 39. minucie żółtą kartką upomniany został Urbański. W 42. minucie kartkę ujrzał również Morishita. W 43. minucie Kobylak z trudem odbił piłkę po strzale Wjunnyka.
Do przerwy było 0:0. Legia zaczęła obiecująco, ale po zmarnowaniu kilku okazji we wczesnej fazie meczu, nasza drużyna lekko straciła koncept.
Na drugą połowę nie wyszedł Oyedele, w miejsce którego na boisku pojawił się Augustyniak. W 48. minucie Wszołek zdjął piłkę z głowy Chłania. W 50. minucie mocny strzał Augustyniaka powędrował w dłonie Weiraucha. Minutę później blisko szczęścia był Chodyna, jednak piłka nie znalazła drogi do bramki gospodarzy. W 53. minucie Luquinhas zastąpił Urbańskiego. W 58. minucie Legia wreszcie dopięła swego. Gual podał do Morishity, który wykorzystał błąd obrońcy Lechii i pokonał Weiraucha strzałem z kilku metrów. W 61. minucie Kobylak odbił mocny strzał Żelizki. W 63. minucie Legia podwyższyła prowadzenie. Piłkę wywalczył Augustyniak, podał do Chodyny, ten uderzył z lewej nogi w krótki róg i zaskoczył Weiraucha. W 67. minucie Luquinhas był blisko przecięcia dośrodkowania Wszołka. Minutę później Gual wystawił piłkę Chodynie, ten uderzył, ale bardzo niecelnie. W 71. minucie piłka spadła pod nogi Guala, niestety uderzenie Hiszpana minęło bramkę. W 75. minucie boisko opuścili Gual i Kapustka, których zastąpili Alfarela i Gonçalves. W 79. minucie Chodyna uderzył głową wprost w Weiraucha. W 83. minucie Vinagre został zastąpiony przez Kuna. W 88. minucie Wszołek nie trafił w bramkę z ostrego kąta. W ostatniej akcji meczu sam na bramkę Lechii ruszył Alfarela, ale zabrakło mu zdecydowania i zmarnował tę szansę.
Legia musi ciężko pracować, by utrzymać się w rywalizacji o czołowe miejsca w ligowej tabeli. Mecz w Gdańsku był krokiem w dobrym kierunku. Zwycięstwo naszej drużyny było całkowicie zasłużone, choć powinno być zdecydowanie wyższe.
W czwartek Legię czeka wyjazdowy mecz Ligi Konferencji przeciw serbskiej drużynie TSC Bačka Topola. W przyszłą niedzielę, po wielu latach przerwy, do Warszawy zawita GKS Katowice.
Na kanwie, a może obok tego meczu zrodziły mi się pytania, nie tylko czy warto wykupic Morischitę, to znaczy to pytanie jest ciekawe o ile poznalibyśmy alternatywę na co klub przeznaczyłby potencjalnie kasę, w kogo innego by zainwestował?
Morischita notuje niewątpliwy progres, Chodyna również, zadaję sobie pytanie na ile jest to efekt adaptacji w zespole, czyli że „proces aklimatyzacji” się zakończył, a na ile jest to efekt zmiany pozycji. Moim zdaniem Chodyna mając na swojej flance jeszcze obrońcę za plecami czuje się pewniej, od ofensywnego pomocnika chciałbym jeszcze więcej „szaleństwa”, robienia zamieszania, nieprzewidywalności, to ma Japończyk, to znaczy podejmuje więcej prób tego rodzaju, ale tu pojawia się kwestia skali efektu, ponieważ aktywnośc i odwaga Morischity czasem rodzi bezproduktywnośc i chaos.
Kolejne pytanie, powstaje ciekawa rywalizacja Luqiunhasa z Urbańskim, szkoda, że to oznacza zjazd formy tego pierwszego. W każdym razie nie wiem czy Urbański podąży śladem Igora Strzałka i lepiej żeby został wypożyczony, czy też „zaaklimatyzuje” się tak dobrze w seniorskiej piłce, że „etapu przejściowego” nie będzie potrzeby przechodzic?
Przejście na czwórkę obrońców, przynosi pozytywne efekty, ale trochę mi żal Vinagre, ot, tak sobie myślę, czy gdybym musiał wybierac: wydac kasę na Vinagre czy na Morischitę, to uwzględniając że w Vinagre trzeba by było więcej zainwestowac, to chyba bym to zrobił, ale też chciałbym zobaczyc Porugalczyka właśnie wyżej ustawionego w linii pomocy? Dylemat?
Gdy jesteśmy faworytem to i Wszołek i Vinagre wywiązują się z obowiązków bocznego defensora, cały czas mam jednak wątpliwości czy to jest optymalne rozwiązanie w sytuacji gdy rywal nas zdominuje i będziemy przez większąśc meczu grali w niskiej obronie.
Jędzy już bym nie zmuszał do przebieżek w bocznym korytarzu, pozostaje dla mnie Pankov, który i jako półprawy wydaje się, że miał i odpowiednią dynamikę(?) i zwrotnośc i intensywnośc gry przez 90 minut. Tylko czy warto Pankova weryfikowac jako bocznego sadzając na ławce Wszołka, który w ofensywie ponownie prezentuje się dobrze uzupełniając i wychodząc zza pleców Chodyny.
Po lewej zadaję sobie pytanie czy Burch lub Barcia byliby ewentualnie trudniejsi do przejścia niż Patryk Kun, dając też jakieś korzyści po przejęciu piłki i przejściu w fazę ataku.
W każdym razie tak sobie dywagując, chciałbym zobaczyc czwórkę w obronie Legii w składzie: Pankov, Ziółkowski, Kapuadi, Barcia. A jeżeli to jest niemożliwe, to Janka Ziółkowskiego musimy wypożyczyc, bo on musi grac!
W kadrze szukamy defensywnego pomocnika, a w Legii mamy ich aż czterech: Oyedele, Augustyniak, Celhaka, Goncalves? Rywalizacja dwóch pierwszych o skład powinna przynieść efekt. Mhm, gdyby Augustyniak ją wygrał to i powinien otrzymac powołanie do kadry!? Żartuję, bo na dziś trudno to sobie wyobrazic, ale w swojej optymalnej formie fizycznej, to może z pana Rafała byłby i przydatny repie taki „wykidajło”, swoisty „bodyguard” dla naszych kreatywnych pomocników?
Tak sobie luźno rozważając na „ciężkie mecze” wyłoniła mi się hipotetyczna przyszłościowa jedenastka Legii:
Kobylak – Pankov, Ziółkowski, Kapuadi, Barcia – Kapustka, (Oyedele/Augustyniak) – (Chodyna/Urbański), Elitim, Vinagre – Gual
Iocosus - Pankov ma prawej obronie? zagra coś do przodu od czasu do czasu?
Urbański a Luqinias - dla mnie zero kontrowersji - oczywiście Urbański, Luqinias, Pekhart Goncalves i Burch (apropos zapomniałem że on jest w Legii) do odstrzału zimą, bo blokują miejsca, są bezproduktywni i zbędni.
Ocenić grę Legii 4-3-3 będzie można w meczach z lepszym przeciwnikiem
Zacznijmy od tego ,że każdy akt poznawczy czy ocenny jest wybitnie subiektywny . Między innymi to odkrycie zaowocowało gigantycznym postępem w badaniach i dokonaniach nauki.
Piłka nożna stosunkowo późno poddała się temu trendowi , o kilka lat później niż sporty amerykańskie np. basketball lub koszykówka , hokej czy tenis.
O wielu problemach pisałem np. co decyduje ,że jedni wygrywają ,a inni nie ,ale jednym z problemów do rozwiązania było pozyskiwanie zawodników do drużyn.I nie chodzi tu o kilkadziesiąt parametrów , które analitycy przypisują jako wartości lub wady zawodnikom,ale o to czego nie można obliczyć.
A zaczęło się już w erze komputerów od koszykówki i od 2001 roku kiedy to zespół Houston Rockets w ramach cięcia kosztów pozbył się skrzydłowego Hayesa ,aby go po 4 latach ponownie pozyskać.Hayes początkowo grał ogony,ale czujne komputery wyłapały,że owszem jego statystyki są średnie ,ale gdy Hayes pojawia się na parkiecie to drużyna broni lepiej i traci mniej punktów. Nikt nie potrafił wyjaśnić w czym rzecz.
Na podobnej zasadzie w 1966 roku ŁKS pozbył się Kazia Deyny jako najsłabszego poborowego,a kiedy trafił on do Legii trener Vejvoda odkrył,że kiedy Deyna wchodzi na boisko to zespół znacznie częściej wygrywa ,niż przegrywa.
Nawet przy współczesnej wyrafinowanej metodzie zbierania i analizowania danych pojawia się problem wyceny zawodnika, który gra w sposób lub wypełnia role, które trudno , lub jest to niemożliwe - zawrzeć w liczbach.
Jak ocenić np. grę "plastra', np.kogoś kto w jakiś niewytłumaczalny sposób spaja zespół .Jaką miarę przyłożyć do pokornej pracowitości . Czy można "zmierzyć' talent zawodnika , który sprawia,że rywale podają niecelnie czy takiego , który przechwytuje piłki nie dlatego ,że gania po boisku ,ale znajduje się we właściwym miejscu,we właściwym czasie lub też wygrywa zawsze "bezpańskie " piłki ?.
Tym ,który odwrócił w tym zakresie analitykę piłkarską jest Jorg Seidel ,bez wiedzy piłkarskiej i bez tytułów naukowych.Opracował on model zwany metryką Goalimpact , którą można opisać jako efekt występu netto piłkarza. Seidel otwarcie przyznaje,że może stwierdzić,że jakiś gracz jest dobry ale nie wie dlaczego , natomiast może wycenić jakość piłkarza na podstawie danych. Swoim modelem udowodnił ,że zależnie od tego czy dany zawodnik przebywa na boisku drużyna zdobywa lub traci więcej albo mniej bramek.W tym kontekście przestaje być istotne jak gra konkretny piłkarz . Liczy się wynik końcowy.
Np. wedle tego modelu Thomas Muller ( Gaolicampt 197) był przed 6 laty bardziej wartościowym piłkarzem dla Bayernu ,niż Benzema dla Realu ( 190).
Tym ,którzy zarzucali mu ,że zawsze wyższe wskaźniki będą mieli gracze z lepszych zespołów odpowiadał,że to nie on decyduje w jakim klubie jest dany zawodnik , bo jak jest lepszy do gra w mocniejszej drużynie . Zaś sam twierdził,że jego model w znacznym stopniu eliminuje wady ludzkiej percepcji, tej która przecenia dryblingi, strzelców bramek czyli generalnie akcje ofensywne.
Z jego danych korzysta mnóstwo klubów ,a w Polsce np. Papszun w Rakowie i nie wiem czy nie zaczęła korzystać Legia, bowiem model jest zaskakująco efektywny.
Moim zdaniem ten cały Seidel twórczo rozwinął znane od dziesiątków lat maksymy ,że "zwycięskiej drużyny się nie zmienia" i że jak zespół w danym składzie niczego nie osiągnął to należy wymienić skład .
Trener Feio pracuje z zawodnikami nad tym, aby zawodnicy na boisku wykazali skalę swego talentu i wielkość umiejętności, a preferuje tych , którzy w największym stopniu korzystnie wpływają na wyniki drużyny. Pewno Iocosus ma sporo racji ,ale moim zdaniem czeka nas jeszcze wiele zaskoczeń.
W Lechii na 5 Ukraińców na boisku zobaczyliśmy, aż 4 ,a tylko 2 Polaków. Widać,że Gdańsk jest gościnnym miastem i Legię też należycie ugościł .
Trudno zgodzić się z dezynwolturą i Iocosusa i Dalkuba, bo jednak Jadze ( w Białymstoku) i Rakowowi Lechia postawiła bardzo trudne warunki ,a potrafiła ograć np. Górnika.
Trudno nie zauważyć,że Feio przestaje patrzeć na niektórych graczy przez różowe okulary , a zaczyna cenić efektywność boiskową. Bowiem, aby myśleć sensownie o schematach to gra musi być konstruktywna, sekwencyjnie zbieżna ,a nie rozbieżna czyli od przejęcia piłki do akcji podbramkowej musi zachodzić nieprzerwany proces . Kto traci nagminnie piłki musi utracić miejsce w składzie.
Wczoraj Legia wyszła w systemie 4-1-4-1,ale ustawieniem taktycznym w I połowie było 3-3-4 a w drugiej połowie 2-3-5 . Grą w takich ustawieniach Legia stłamsiła rywala , odebrała Lechii wszelkie atuty.
Od początku zagrali młodzi Oyedele i Urbański , co leje miód na moje skołatane nerwy. Po ich grze widać ogromne dysproporcje w wyszkoleniu taktycznym w Anglii i w Polsce. Oyedele porusza się w rytmie gry,ale zawsze kontroluje tę przestrzeń która jest pomiędzy graczem posiadającym piłkę ,a tym, który wychodzi na pozycje . Nie gania po boisku, nie wykonuje wielu zbędnych ruchów ,ale pilnuje pola na którym toczy się gra. W mocnych klubach szkoli się zawodników,że kiedy zespół jest w defensywie ( czyli kiedy piłkę ma rywal) to nie wolno dopuścić do wymiany podań wewnątrz strefy gry , a nie przejmować się wymianami piłek na jej zewnątrz. I Oyedele te zadania wykonuje perfekcyjnie ,a ponieważ jest jeszcze młody to słusznie Feio miarkuje jego czas gry. Natomiast Urbański jest dobrze wyszkolony , ambitny, zawzięty, waleczny , bardzo dużo widzi ,ale brak mu rozwagi , zbytnio szafuje siłami . Ale dla systemu 4-3-3 jakim Legia będzie grała to jest to bardzo dobry nabytek. Przy czym wydaje się,ze Oyedele u nas za długo sobie nie pogra
Na pochwałę zasługuje współpraca w bocznych sektorach Wszołka z Chodyną i Morishity z Vinagre. Wypada zaznaczyć,że Feio chce wykupić Japończyka , gdyż ten czyni stałe postępy czyli jego skala talentu jest wyższa ,niż to co pokazywał dotychczas na boisku.
Żeby nie było za różowo to chyba przeprowadzaliśmy zbyt wiele akcji ofensywnych i były one niechlujnie przygotowywane , za bardzo przejrzyste i zbyt opieszałe . Bowiem właściwie w ograniczaliśmy się do dograń i dośrodkowań z boków w ich pole karne.
Stanowczo za mało było zagrań za plecy rywali i przede wszystkim piłek rzucanych na styku stref środkowego obrońcy z bocznym.
Za dużo zaś było prób indywidualnego rozmontowania obrony rywali i strzelenia bramki.
Nie spodziewałem się po Feio takiej straceńczej odwagi , postawienia wszystkiego na jednej szali ,ale jego zmiana strategii gry dała efekt. Tym samym pokazał,że nie jest molem komputerowym z ADHD,ale facetem , który nie tyle nie chce przegrywać , ile chce wygrywać.
Tylko miejmy świadomość, że z takim ustawieniem jak wczoraj z czołówką ligi niewiele da się ugrać. Ale też ja wierzę w pomysłowość Feio i w lepszą przyszłość. .
za starzy jesteśmy aby nie wiedzieć że porównywanie meczy że ktoś z kimś wygrał łatwo a ktoś się namęczył o czymś świadczy. Pamiętać trzeba że mecz był tuz po przerwie na reprę oraz to że zarząd Lechii co najmniej nie pomógł swojej drużynie jakimś kuriozalnym oświdczeniem
Gdy jesteśmy faworytem to i Wszołek i Vinagre wywiązują się z obowiązków bocznego defensora, cały czas mam jednak wątpliwości czy to jest optymalne rozwiązanie w sytuacji gdy rywal nas zdominuje
Hm, przeciw Betisowi radzili sobie całkiem nieźle. Być może po części dzięki temu, że nie schodziliśmy aż tak nisko (poza fragmentami drugiej połowy, zwłaszcza Wszołkowi było ciężej kiedy wszedł Ezzalzouli), ale też pytanie ile razy w sezonie my będziemy grać w niskiej obronie? To jest wybór ewidentnie pod wzmocnienie siły gry ofensywnej i w tej chwili najcięższy temat jest taki, że trudno wskazać kto mógłby zastąpić ten duet w razie kartek/kontuzji.
czy warto wykupic Morishitę
Głosowałbym na tak, oczywiście skupiając się na aspekcie czysto piłkarskim, bez wnikania w szczegóły budżetu transferowego.
Morishita jest w tej chwili istotnym elementem układanki Feio, może wejść do środka pomocy, może zagrać na skrzydle, nie obniża poziomu gry formacji, ma dobrą energię, odwagę, przebojowość. On względem wiosny zmienił się nie do poznania, a gdyby dołożył lepszą decyzyjność i większy spokój pod bramką to Legia na pewno jeszcze by na nim zarobiła. Nie będzie łatwo znaleźć za te pieniądze kogoś ewidentnie lepszego, tzn. pewnie z lepszym CV tak, ale zawsze będzie to niewiadoma, taka sama jak niemal każdy zagraniczny transfer Legii. Morishita już się zaadaptował, akceptuje swoją rolę w drużynie, wydaje się, że nadają z Feio na tych samych falach. Oczywiście my byśmy chcieli samych Ljubojów i Vadisów, niestety widać, że nie jest to taka prosta sprawa
Gawin: „To jest wybór ewidentnie pod wzmocnienie siły gry ofensywnej i w tej chwili najcięższy temat jest taki, że trudno wskazać kto mógłby zastąpić ten duet w razie kartek/kontuzji.”
Dalkub w takich meczach jak ten piątkowy Wszołek na boku defensywy sprawdza się idealnie, mnie się tylko zapala światełko ostrzegawcze, może nie czerwone, ale pomarańczowe, w meczach, w których musiałby częściej bronić niż atakować i ten mój „wariant personalny” jest ewidentnie defensywny. Do rozpatrywania wiosną w Pucharze Konferencji!
No i samemu to mam większe wątpliwości, jaki byłby pożytek z prawonożnego Barcii na lewej flance, bo Pankow przy tym wydaje mi się i zwrotniejszy i dynamiczniejszy i miał też kilka wyjśc do przodu, w których mniej więcej sobie radził, bramki strzela, fakt że te po „sfg” się „nie liczą”, ale nawet Transfermarkt jako dodatkową podaje pozycję prawego obrońcy. Na wahadło bym go nie pchał, bo trzeba mieć to co ma Wszołek lub wcześniej miał Juranovic, ale z boku obrony bym go sprawdził.
To prawda że, obecnie na zastąpienie jeden do jednego w charakterystyce to ani za Wszołka ani za Vinegre nie mamy nikogo. Chodyna chyba jeszcze bardziej niepewnie czuje się w pobliżu własnej bramki niż Wszołek, a Kun ... no nie przekonuje mnie, chyba że Feio coś z niego jeszcze zrobi? To, że nie mamy „zastępców” na flanki z trzeciego szeregu z młodzieżówki smuci.
Morischita w kwietniu będzie miał 28 lat i niekoniecznie „Legia na pewno jeszcze by na nim zarobiła” w każdym razie w transferowy rekord ligi nie wierzę. Natomiast faktycznie on lepiej wypada niż Luquinhas i Alfarela i w odróżnieniu od nich progresuje z formą. Zakładam że jeżeli go wykupimy to może u nas pograc dłużej, niekoniecznie go wytransferujemy, w każdym razie to chyba nie byłby deal na zarobek, a raczej na ... no właśnie na uzupełnienie, czy na wzmocnienie składu? „Gdyby dołożył lepszą decyzyjność i większy spokój pod bramką” to by było to drugie!
Ja wiekowo jestem stary,ale Ty się na siłę nie postarzaj .
Oczywiście i o tym kilka razy pisałem m.innymi w felietonach ,że w piłce nożnej zasada "trójeczna " nie jest pewnikiem czyli jak A wygra z B ,a B wygra z C to A wygra z C. Tyle tylko ,że ona nie działa po całości ,ale jak obliczyli analitycy zależnie od ligi sprawdza się w lidze angielskiej w 91 % ,a najmniej w lidze włoskiej w 87%. Czyli mniejszości nie można brać za większość. Nie wiem jaki % sprawdzalności jest w lidze polskiej,ale podejrzewam ,że tak kręci się koło 80%. Nie można z wyjątków czynić zasady.
Moje refleksje pomeczowe są ułożone niejako chronologicznie i merytorycznie czyli mają bezpośredni związek z odbytym spotkaniem, lecz zacząłem od zasad,a mianowicie owszem analitycy starają się jak mogą pomóc trenerom ,ale miejmy świadomość,że w ponad 50% zespół , który ma lepsze parametry wygrywa ,a z pozostałych ponad 40% o połowie wygranych decyduje szczęście i dopiero na końcu wchodzą kontrole przestrzeni , wertykalność. pressingi itd itp.
Czyli mówiąc wprost o wyniku w ostatecznym sensie decyduje jakość posiadanej kadry.
Legii nie stać na zakup najlepszych zawodników, więc jest skazana na graczy co najwyżej średnich i to z nich trener ma uczynić zespół o walorach nadliniowości .
Mnie też wkurza ,że Legia mająca największy budżet nie osiągała wyników na jego miarę i w moim przekonaniu działo się tak dlatego ,że w Legii nie zatrudniano trenerów tylko groszorobów. Nie było nikogo kto by rozpytał jaką strategię rozwoju na kilka lat naprzód ma zatrudniany trener i nie było nikogo kto by te zamierzenia potrafił pod kątek fachowym zweryfikować.
Media narzucały metodę jako posługuje się ich bezkrytyczny wielbiciel Iocosus ( pozdrawiam serdecznie ) , że oto taki czy owaki zawodnik się nie nadaje i to on jest winien konkretnej porażki ,a jak Legia dołowała to Mioduski rzucał na żer "barana ofiarnego" w postaci trenera.
W odróżnieniu od Ciebie ja doskonale pamiętam jak w latach 1966-1969/70 trener Vejvoda budował wielką Legię z zawodników z II lig, z okręgówki ,a nawet z A klasy . Wówczas nikt nie wpadał na pomysł,aby trenera po paru porażkach zwalniać, ale też Vejvoda przez Legią miał sukcesy prowadząc Duklę Praga.
Moim zdaniem trener Feio słusznie jest określany jako najzdolniejszy trener młodego pokolenia i on naprawdę wie co robi . Każdy kto trochę liznął wiedzy o współczesnej piłce nożnej może poznać jego metodykę pracy zbieżną z najnowszą wiedzą . Pewno po spotkaniu z GKS omówię kolejny jej widoczny aspekt. Feio brakuje doświadczenia w pracy z zawodnikami tej klasy jakich ma w Legii i tym samym swój warsztat buduje metodą prób i błędów ,ale jest niesamowicie pracowity i uczy się .
Dlatego powtórzę,że cieszy mnie ,że dostał czas , co też świadczy o tym,że i sam Mioduski też wreszcie przestał być odporny na wiedzę.