Już jutro polski klasyk, mecz wielkich rywali, drużyn, które w zeszłym sezonie zdominowały rozgrywki ekstraklasy. Mistrz Polski i lider ligowej tabeli, nasza Legia Warszawa, wyrusza do Poznania, by stawić czoła Lechowi. Stawka tego meczu nie jest tak duża jak pamiętnego spotkania z wiosny, ale kibice ligowej piłki czekają na nie z niecierpliwością.
Nie tak wyobrażaliśmy sobie tegoroczną przygodę Legii z fazą grupową Ligi Europy. W trzech meczach ponieśliśmy trzy porażki, a nasz bilans bramkowy to zero do czterech. W czwartkowy wieczór lepszy od Legii okazał się turecki Trabzonspor, który dzięki zwycięstwu 2:0 umocnił się na prowadzeniu w grupie J.
Mamy jeszcze październik, tymczasem rozgrywki ekstraklasy sprintem zmierzają ku zakończeniu rundy jesiennej. Przed nami już trzynasta kolejka ligowa. Po ostrym strzelaniu w poprzedniej serii gier, kibice piłki w krajowym wydaniu z pewnością liczą na równie wiele emocji między czwartkiem a niedzielą. Głównym daniem tej kolejki ma być mecz Lech - Legia w Poznaniu.
W trzeciej kolejce rozgrywek Ligi Europy Legia udaje się do Turcji. Podopiecznych Jana Urbana czeka pojedynek z drużyną Trabzonsporu. Wiele wskazuje na to, że czwartkowy mecz to dla piłkarzy Legii bój o 'być albo nie być' w grupie J Ligi Europy. Nasi rywale spisują się póki co znacznie lepiej od legionistów, w pierwszej kolejce pokonali Apollon na Cyprze 2:1, w drugiej zremisowali w Trabzonie 3:3 z Lazio.
Piłkarze Legii w dobrym stylu powrócili na ligowe boiska po przerwie na mecze reprezentacji. Zwycięstwo 4:1 nad Piastem Gliwice pozwoliło nam obronić fotel lidera Ekstraklasy. Na bramkę Dwaliszwilego niespodziewanie tuż po przerwie odpowiedział Hanzel, ale reakcja legionistów była natychmiastowa. Kolejne bramki zdobywali Helio Pinto, znów Dwaliszwili, wreszcie Jakub Rzeźniczak.
Po emocjach, których właściwie nie było, wszak juz na Ukrainie pogrzebaliśmy nikłe szanse awansu na mistrzostwa świata w Brazylii, czas wracać na ligowe boiska ekstraklasy. Już w piątek dojdzie moim zdaniem do meczu kolejki, ale zanim Górnik zmierzy się ze Śląskiem, piłkę pokopią zawodnicy z Kielc i Białegostoku.
Nie dla nas rozgrzane piaski Copacabany, nie dla nas gorące rytmy Samby. Pogrzebaliśmy ostatecznie szanse na Mundial, przegrywając w Charkowie z Ukrainą 0:1. Czy potencjałem piłkarskim i tym indywidualnym i tym zespołowym, tak zwaną organizacją gry, jej stylem, zasługiwaliśmy, by znaleźć się wśród 32 najlepszych drużyn świata?
Legia przegrała w Krakowie z Wisłą w prestiżowym ligowym klasyku rozegranym w 11. kolejce Ekstraklasy. Nasz zespół, pozbawiony kilku kluczowych zawodników, toczył z Wisłą wyrównany bój, będąc momentami drużyną od gospodarzy lepszą. Niestety, kolejny raz w tym sezonie zawodnicy Jana Urbana nie ustrzegli się błędu, który doprowadził do utraty brzemiennego w skutkach gola.
11. kolejka Ekstraklasy zbliża się nieubłaganie, dla wszystkich zespołów to ostatnia szansa by wykorzystać dobrą koniunkturę. Kolejna przerwa reprezentacyjna wszytko może postawić do góry nogami. Te 11 dni jak zwykle może odmienić naszych ligowców. Nikt nie jest w stanie powiedzieć czy na dobre, czy wręcz przeciwnie. Zanim to jednak nastąpi, jeszcze raz zasiądziemy na stadionach lub przed telewizorami.
Trwa zła passa Legii w europejskich pucharach. Ostatnie zwycięstwo podopieczni Jana Urbana odnieśli 24 lipca, pokonując Walijczyków z TNS. Od tego czasu zanotowaliśmy cztery remisy i dwie porazki. W czwartkowy wieczór Legia przegrała z cypryjskim Apollonem Limassol w drugiej kolejce fazy grupowej rozgrywek Ligi Europy.
Obserwując rozgrywki Ekstraklasy można dojść do wniosku, że Legia Warszawa dominuje na rodzimym podwórku. Niezłą dla oka, a co równie ważne, skuteczną grę podopiecznych Jana Urbana ogląda się z przyjemnością. Jednakże tym razem stołeczna ekipa zmierzy się z rywalem z wyższej półki. W ramach rozgrywek Ligi Europy, na Łazienkowską 3 zawita zdobywca pucharu Cypru, Apollon Limassol.
W meczu ze Śląskiem mieliśmy powtórkę z zeszłotygodniowego pojedynku z Górnikiem Zabrze - szybko straciliśmy bramkę, straty udało się odrobić przed przerwą, a zwycięski gol padł w końcówce meczu. Dzięki trafieniom Tomasza Jodłowca i Jakuba Rzeźniczaka, Legia odniosła piąte kolejne zwycięstwo w lidze i umocniła się na pozycji lidera Ekstraklasy.
Co za czasy, liga gna jak szalona. Mecz goni mecz, radość miesza się ze smutkiem, a ten z euforia, wczoraj porażka, jutro wygrana, istny rollercoaster kibicowskich emocji. Tak właśnie wyglądal ostatni, szalony tydzień z Ekstraklasą*. A ten weekend będzie ukoronowaniem piłkarskiego festiwalu, po którym wszyscy powinni dostać L4. Kilka dni na ukojenie skołatanych nerwów.
Trudny ligowy wrzesień upływa zawodnikom Legii póki co bez punktowych strat. Po zwycięstwach w Kielcach z Koroną i w Warszawie z Górnikiem, przyszedł czas na wygraną 3:2 z Jagiellonią w Bialymstoku. Dzięki kolejnym punktom, Legia umocniła się na pozycji lidera Ekstraklasy. Bramkowym łupem podzielili się Marek Saganowski i autor dwóch goli, Miroslav Radović.
Tempo w jakie wpadła Ekstraklasa jest iście szatańskie. W niedzielę o dwudziestej zakończyła się ósma kolejka, a już po dwudziestu dwóch godzinach zaczyna się kolejka dziewiąta. W niej kilka interesująco zapowiadających się meczów, przede wszystkim wyjazd Legii do Białegostoku, ale też potyczki Piastaz Lechem czy Wisły z Lechią.
Ósma kolejka ligowa okazała się bardzo udana dla Legii. Grupa pościgowa zwolniła tempo, grzęznąc w remisach, tymczasem zawodnicy Jana Urbana odnieśli cenne zwycięstwo nad Górnikiem Zabrze. Dzięki wygranej 2:1 nasza przewaga nad zabrzanami wzrosła w tabeli Ekstraklasy do trzech punktów. Zwycięską bramkę dla przetrzebionej kontuzjami Legii zdobył Tomasz Jodłowiec.
Niestety bez zdobyczy punktowej wraca Legia z Rzymu, gdzie na Stadio Olimpico zmierzyliśmy się z Lazio w pierwszej kolejce grupy J rozgrywek Ligi Europy. Sposób na Wojciecha Skabę znalazł w 53. minucie meczu Brazylijczyk Hernanes. Tym samym nasza inauguracja w fazie grupowej upodobniła się do tej sprzed dwóch lat. Wtedy, po porażce 0:1 w Eindhoven, potrafiliśmy dalej skutecznie walczyć o awans.
Muszę przyznać, że ta poprzednia, siódma kolejka spotkań rozbudziła nasze apetyty. Sporo ofensywnej gry, dużo bramek, fajna gra, czegóż kibic może chcieć więcej? W końcu emocje to sól piłki nożnej, a tych na szczęście ostatnio nam nie braknie. Dlatego cieszy fakt, że w nadchodzącej, ósmej już rundzie rozgrywek, na niedobór kibicowskich uniesień też nie powinniśmy narzekać.
Pod znakiem ostrego strzelania upłynął mecz Legii z Koroną w Kielcach. Bramkarze obu drużyn musieli aż osiem razy wyciągać piłkę z siatki, przy czym częściej, bo pięciokrotnie, ta przykrość spotkała Zbigniewa Małkowskiego. Królem polowania został zdobywca trzech goli, Wladimer Dwaliszwili. Dzięki wygranej, Legia odparła atak Wisły Kraków na fotel lidera Ekstraklasy.